Skocz do zawartości

Bobo komanduje 5tką wzrosłych ludziei


Rekomendowane odpowiedzi

@Król Jarosław I To jest konsekwencją czegoś. Te naganne zachowania nasze nie wzięły się znikąd. Wcześniej ktoś inny popełnił błędy wychowawcze, a teraz Ci rodzice z Twojej opowieści też jakieś popełniają. Czy tylko p0lka? Wątpię.

 

 

A co do tego terroru emocjonalnego, o którym było wspominane. To maluch ma prawo płakać, wtedy trzeba odwrócić jego uwagę. Ale jak taki terror robi dziecko 3-4 lata i starsze to znaczy, że wcześniej dostawał zawsze to co chciał i nie zna tego, że nagle nie dostanie. Każde złe zachowanie to wina rodzica, nie dziecka bo dziecko tylko próbuje i zawsze jest konsekwencja. Dorosły też by się wkurzył jakby zawsze miał to samo, a nagle by mu to zabrano tak o. 

 

Co do tego, że dziecko jest najważniejsze... mi też zdarzy się poprosić o ciszę mojego jak córa zaśnie. Ostatnio strasznie mi chorowała, ponad tydzień. Byłam wykończona i płakałam razem z nią, czy to źle jak w końcu mi usnęła, że poprosiłam go by był troszkę ciszej?

Obserwstor widzi tylko fragment, to co chce. Nie wie co było wcześniej przed komentowanym wydarzeniem, ani później. A często narracja wybierana jest pod swój pogląd.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, maroon napisał:

@dyletant 

 

Znajomy nawet mi się ostatnio żalił, a ma taką właśnie madeczkę, że ciągle do sprzątania ją musi gonić. On od rana do wieczora w robocie, a jaśnie pani nawet się odkurzyć chałupy nie chce. 

 

 

Ło kurwa panie by to jeden !!!

 

 

Godzinę temu, Lalka napisał:

@Król Jarosław I  Byłam wykończona i płakałam razem z nią, czy to źle jak w końcu mi usnęła, że poprosiłam go by był troszkę ciszej?

 

Przepraszam ale czy pani ma autyzm? xD

 

Co oba Pani wywody mają do tego co ja napisałem?? Chce w końcu wiedzieć!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcę dołączyć do dyskusji jako osoba, która musi dołożyć trzecie stanowisko, które pozwoli nabrać zdrowego dystansu, czy po prostu skonfrontować pewne perspektywy ze sobą. Oczywiście, bez subiektywnych wątków z mojej strony się nie obejdzie.

 

Należy podkreślić, że są teraz czasy, które są pewnego rodzaju rewolucją - jawnie manifestuje się bezcelowość, czy nawet tragedię posiadania potomstwa. Dla mnie to czerwony alarm, który być może jest objawem rozpoczęcia upadku cywilizacji/kultury łacińskiej/europejskiej. Nie jestem prawicowym szurem, demografia daje namacalne staytystyki. 

 

Tak, uważam, że są ludzie, którzy w swojej osobowości nie posiadają cech, które pozwolą im być ZROWYMI, WYSOKOFUNKCJONUJĄCYMI rodzicami. Jaką część populacji stanowią? Tego nie wiem.

 

Niestety potomstwo muszę odłożyć na później (finanse). Oczywiście sama przed sobą i przed Wami przyznaję się do tego, że gdyby mój mąż byłby z innej rodziny (mąż pochodzi z ostrej patologii), moi rodzice chcieliby wnuka, to spokojnie teraz byłabym w domu z dwójką dzieci. ;) 

W Polsce mam dzieciatych znajomych, którzy mają jakiś godny poziom życia dzięki swoim rodzicom. Pojawia się wnuk, to matka może wrócić do gownoroboty, bo babcie wezmą za darmo pod swoje skrzydła wnuka. Dziadkowie dadzą kasę na wkład własny, albo mieszkanie, to nowopowstała rodzina może godnie funkcjonować. 

 

Mam znajomych, którzy posłali swoje dzieci do konkretnych, prywatnych szkół. Bez porównania. Ich zdanie brzmi mniej więcej tak : "nasze wychowanie nie idzie na marne, bo nasze dzieci nie zderzają się ze środowiskiem, które może nasz proces wychowania wywalić do kosza". 

Tak, środowisko/otoczenie dziecka jest bardzo ważne. 

 

Wychowanie.

Mam wrażenie, że problem tkwi w tym, że rodzice nie są świadomi tego, że niosą swoje wzorce dalej, powtarzają mniej, czy bardziej podobne sytuacje/modele ze swoich rodzin. 

Powiem Wam, że chyba w przedwczorajszy wieczór, mąż dał mi bardzo słuszny wniosek obserwacji

"Gosia, Ty chyba powtarzasz to samo, co Twoi rodzice. Większość bab w Twoim wieku nie myśli co będzie, bo skupia się wyłącznie na dziecku. A Ty, Twoja matka i jej siostry, to myślą za babę, za chlopa i za cały świat. Zobacz, Twoi rodzice - ciągle w robocie, w polu, w trasie, u sąsiadów, by im pomóc. Ty teraz gospodary nie masz, ale to samo - równolegle : nauka trzech języków obcych, studia, pełna dyspozycyjność w pracy. Niedługo chyba zrobisz inzyniera z budowlanki, bo co masz wolne, to jeździsz po naszych znajomych, którzy budują dom i wypytujesz o wszystko! Muratora to Ty znasz na pamięć i kwestionujesz z chlopami w pracy, co tam było napisane! Tak wyzywasz, że jesteś zbyt męska, a męskiej optyki nie odrzucasz!"

I myślę, że owy wzorzec tym bardziej wycisza mój instynkt macierzyński.

 

Zmiana czasów i kultury.

Jeszcze trzy dekady temu podział obowiązków i ról społecznych był jasny. Kobieta - dom, dzieci. Mąż - praca, pieniądze. Ten model rodziny istniał, bo były realia ekonomiczne jakie były. 

Uważam, że warunki ekonomiczne determinują OGROMNIE kształt modelu rodziny. 

Kiedyś staropanieństwo, samotne macierzyństwo nie istniało w większej skali, bo...samotna matka nie potrafiła zapewniać najbardziej podstawowego bytu rodzinie. 

Obecnie programy socjalne pozwalają na zmianę partnerów przez matkę, czy też mówiąc wprost - na mało przemyślaną prokreację. 

 

Kultura.

Jestem ateistą, ale jestem bardzo za kulturą i moralnością KK. Proszę nie wchodzić ze mną w dyskusje o wydźwięku "KK to TYLKO pedofile i grubasy, co wypychają sobie swoje kieszenie wdowim groszem!". Oczywiście, na priv mogę pogadać o patologii hierarchów kościelnych (NIE CHCĘ ROZWALAĆ TEGO POSTA).

Laicyzacja nie doprowadza do odsunięcia KK od państwa bez naruszenia podstaw moralnych w narodzie. 

Dla mnie strajk kobiet, ta inicjatywa jest przejawem przewrotu w moralności polskich kobiet. Rozumiem, że ktoś ma doświadczenia dot.ciezkiej ciąży, jest empatyczny wobec kobiety, która nie może donosić ciąży, jednak pójście za kimś, kto krzyczy "wypierdalać" do wszystkich, lata z gołym, obwisłym cycem, mówi, że prawa gejów są teraz najważniejsze, że wszystkie kobiety są uciśnione... Boże, wróć im jednak rozum! 

 

Mezalianse. 

Może przykład byłej księżnej? Meghan niech będzie przykładem, dlaczego mezalianse rzadko kiedy się udają.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, maggienovak said:

Uważam, że warunki ekonomiczne determinują OGROMNIE kształt modelu rodziny. 

 

Nie warunki ekonomiczne, a roszczenia zobaczone w smartfoniku.

 

1 hour ago, maggienovak said:

Kiedyś staropanieństwo, samotne macierzyństwo nie istniało w większej skali, bo...samotna matka nie potrafiła zapewniać najbardziej podstawowego bytu rodzinie. 

Obecnie programy socjalne pozwalają na zmianę partnerów przez matkę, czy też mówiąc wprost - na mało przemyślaną prokreację. 

 

Dla nas to jest oczywiste, ale dla pań wychowujących potworki ciągle nie. Samotne madki istnieją, BO MOGĄ. Bo ktoś ma w tym interes.

 

1 hour ago, maggienovak said:

Zobacz, Twoi rodzice - ciągle w robocie, w polu, w trasie, u sąsiadów, by im pomóc. Ty teraz gospodary nie masz, ale to samo - równolegle : nauka trzech języków obcych, studia, pełna dyspozycyjność w pracy. Niedługo chyba zrobisz inzyniera z budowlanki, bo co masz wolne, to jeździsz po naszych znajomych, którzy budują dom i wypytujesz o wszystko!

 

No właśnie, koleżanko, czy nie czas się zastanowić nad tym, że to droga donikąd? Gonienie króliczka, sąsiadów, czegoś, co i tak za jakiś czas obróci się w g...?

 

Od jakiegoś czasu śmieszą mnie tacy ludzie, wymachujący 6cioma rękami. To choroba psychiczna, w najlepszym razie nieumiejętność oceny faktycznej wartości rzeczy, spraw i ludzi.  Nieumiejętność położenia priorytetów. Doby każdy z nas ma tyle samo, 24 h a jednak niektórzy się nie spieszą, a wszystko mają. Jak oni to robią?

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, maggienovak napisał:

Należy podkreślić, że są teraz czasy, które są pewnego rodzaju rewolucją - jawnie manifestuje się bezcelowość, czy nawet tragedię posiadania potomstwa. Dla mnie to czerwony alarm, który być może jest objawem rozpoczęcia upadku cywilizacji/kultury łacińskiej/europejskiej. Nie jestem prawicowym szurem, demografia daje namacalne staytystyki. 

Trendów demograficznych się nie zmieni. To bezcelowe. 

Można starać się wpływać na dzietność, ale mądrze. Nie ma sensu powtarzać schematów, które w przeszłości nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. To proste, a zarazem mam wrażenie, że dla wielu osób jawi się to jak prawda objawiona. Niby łatwo dojść do tego wniosku drogą dedukcji, ale jednak tylko nielicznym się to udaje.

 

Druga kwestia. Ludzie są podmiotowi, nie przedmiotowi. Retoryka i biadolenie na zasadzie "O matko boska, patrz jaki niski jest wskaźnik dzietności! Za XXX(X) lat upadnie cywilizacja!" - to najzwyczajniejsze wchodzenie ludziom w... majtki.

 

  • Lepiej by się nam żyło gdyby każdy wziął odpowiedzialność za siebie, własne życie i własne wybory, a nie, bez odrobienia podstawowej pracy domowej przechodził do "naprawiania narodu".

 

Maggie, chcesz pomóc to spłodź przedszkole. Na pewno przyczyni się to do pozytywniejszej zmiany niż tego typu rozważania (przeczytałam fragment odnośnie finansów, wiem jak wygląda sytuacja, jednak muszę ten komentarz tu zostawić).

 

Godzinę temu, maggienovak napisał:

Zmiana czasów i kultury.

Jeszcze trzy dekady temu podział obowiązków i ról społecznych był jasny. Kobieta - dom, dzieci. Mąż - praca, pieniądze. Ten model rodziny istniał, bo były realia ekonomiczne jakie były. 

Uważam, że warunki ekonomiczne determinują OGROMNIE kształt modelu rodziny. 

Kiedyś staropanieństwo, samotne macierzyństwo nie istniało w większej skali, bo...samotna matka nie potrafiła zapewniać najbardziej podstawowego bytu rodzinie. 

Obecnie programy socjalne pozwalają na zmianę partnerów przez matkę, czy też mówiąc wprost - na mało przemyślaną prokreację. 

Wyjebać socjale, poprawić poziom życia i wcielić pełnie praw. 

 

Swoją drogą ten fragment kłóci się w wyżej cytowanym. Wedle retoryki nastawionej na dzietność, każda prokreacja będzie dobra, w tym również nieprzemyślana. 

 

Godzinę temu, maggienovak napisał:

Kultura.

Jestem ateistą, ale jestem bardzo za kulturą i moralnością KK. Proszę nie wchodzić ze mną w dyskusje o wydźwięku "KK to TYLKO pedofile i grubasy, co wypychają sobie swoje kieszenie wdowim groszem!". Oczywiście, na priv mogę pogadać o patologii hierarchów kościelnych (NIE CHCĘ ROZWALAĆ TEGO POSTA).

Laicyzacja nie doprowadza do odsunięcia KK od państwa bez naruszenia podstaw moralnych w narodzie. 

Dla mnie strajk kobiet, ta inicjatywa jest przejawem przewrotu w moralności polskich kobiet. Rozumiem, że ktoś ma doświadczenia dot.ciezkiej ciąży, jest empatyczny wobec kobiety, która nie może donosić ciąży, jednak pójście za kimś, kto krzyczy "wypierdalać" do wszystkich, lata z gołym, obwisłym cycem, mówi, że prawa gejów są teraz najważniejsze, że wszystkie kobiety są uciśnione... Boże, wróć im jednak rozum! 

Nie jestem żadnym religioznawcą. Wręcz laik ze mnie w tym temacie, ale jeśli już mówimy o moralności to warto zapoznać się z moralnością prekursorów kościoła i ich podejściem do kobiet. Podwaliny tej instytucji są bardzo brudne i śmierdzące. 

 

A moralność wg. mnie to jedynie wytwór społeczny, bądź religijny. Nie zauważyłam większej dobroci, empatii czy altruizmu u osób wiernych. Powiedziałabym wręcz, że większość ma brzydkie wnętrza, a wiara jest jedynie usprawiedliwieniem ich złego zachowania. 

 

Ojcu mojej matki, wiernemu katolikowi sumienie nie drgnęło gdy przypalał ją papierosami. Moja mama kierując się zasadami kościoła wybaczyła mu, a potem nie zasięgnąwszy pomocy psychologicznej (bo przecież wiara wystarczy, wiara jest super... ona mnie uleczyła) tłumaczyła sobie na wszelkie dostępne sposoby, że to iż ojciec znęca się nade mną psychicznie, a czasem fizycznie przecież... nie jest codziennie, nie wydarzyło się w ostatnich 24h. Zrzucenie ze schodów? No, bo Ty potrafisz zdenerwować, ale... jest przecież całkiem dobrze.

 

Rozumiem z kolei zdenerwowanie polek i wulgarne hasła. We mnie też się gotuje i mam dość prania mózgów przez polityków, kościelnych, oraz organizacje "pro life" (patrz -> kropka).

 

Niech każdy zajmie się własną moralnością, bo jak widać kościół, czy 'tradycyjne wychowanie' nie są jej gwarantem.

 

Podstawy moralne w narodzie? . . . . . . . . . . . że co? Boże, wróć ludziom którzy tak myślą rozum!

 

Maggie to nie przytyki, ale myśl bardziej... krytycznie. ;) To co napisałaś brzmi fajnie, ale jest mocno podkręcone idealizacją i widać w nim tęsknotę do idealnych wzorców które prawdopodobnie nigdy nie istniały. 

 

 

 

 

Co do samego tematu. Mnie macierzyństwo nie kręci i nigdy nie kręciło. Nie jestem w stanie znaleźć żadnego aspektu dla którego mogłabym zechcieć realizować się jako matka. Rozważę podwiązanie jajników za kilka lat.

 

Pewnie większość osób zlinczowałaby mnie za mój system wartości, ale nikt nie będzie mi zaglądał w stringi, portfel czy moją indywidualną moralność jeśli nie wyrażę na to zgody (jeśli kogoś ten tekst irytuje, to polecam się zastanowić - czy Ty chciałbyś/chciałabyś by ktoś nieproszony zaglądał Ci w majtki, portfel czy Twój system wartości).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Król Jarosław I napisał:

Przepraszam ale czy pani ma autyzm? xD

 

Co oba Pani wywody mają do tego co ja napisałem?? Chce w końcu wiedzieć!

To nie było do Ciebie, patrząc na 1 zdanie nic dziwnego, że nie rozumiesz. Po coś ten odstęp był, co nie. Porażka, taki poziom. Eh.

Pamiętaj, że tak jak traktujesz innych takie zdanie masz o sobie.

Bez odbioru.

Edytowane przez Lalka
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Król Jarosław I Poprawiłam literówkę i co? Wielkie halo. 

Nie was, a Was, a jednak ciągle tu wchodzisz. Po co? Powyzywać kobiety i podbić swoje ego? 

No i to, że szacunku do innych nie masz to widać od razu, a że jeszcze kultury do tego to już w niezłym bagnie moralnym się taplasz. Szkoda życia.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 hours ago, absolutarianin said:

Zapraszam do dyskusji i dzielenia się własnymi spostrzeżeniami w obrębie tej patologii.

A co tu dyskutować, wystarczy poczytać nieco i odpowiedzieć sobie samemu na pytanie: czy odpowiada Ci, jak po X godzinach pracy jeszcze w domu śmietnik na głowę dostaniesz? :( 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@melody - odnośnie KK i hierarchów KK zapraszam na PRIV (tak, jak wcześniej w poście zaznaczyłam). 
Nie chcę rozpierdalać wątku dygresjami,offtopami i odsyłam na priv również po to, aby panowie nie mieli z nas ubaw, bo rzekomo się pokłocimy - jak to niby! w naturze bab bywa. :) Domniemam @melody, że w tym temacie będziemy w wieluj aspektach zgodne.

Odniosę się tutaj tylko do tego, w czym się na pewno zgadzamy - czyli samorozwój i zdrowa samokrytyka. 
Nie mam na razie dzieci, bo : nie mamy wystarczających dochodów, by zapewnić im godnego życia (dla mnie godne życie to posiadanie na własność przynajmniej 45 m2 mieszkania i komfort finansowy pozwalający na to, abym przez pierwsze 2-3 lata dziecka mogła z nim być w domu), a dwa muszę przerobić mentalnie dawne sprawy, aby moje dzieci nie niosły tego bagażu emocjonalnego, który NIE JEST I NIE BĘDZIE ICH BAGAŻEM! 

Temat prokreacji. 
Nie chcę się bawić w przydział prawa do reprodukcji. Wiesz czym to zalatuje. :) 

@absolutarianin
Roszczenia zobaczone w smarfoniku - rozwiń proszę ten skrót myślowy. Nie wiem, co masz na myśli. 
Dla mnie ten skrót oznacza - wymóg posiadania 300 m2 willi, wakacje za granicą co miesiąc, noszenie jednorazowo sukienki za 18 000 zł. :D Nie mam instagrama, pewnie chodzi o te klimaty.

Ja mam aspiracje do posiadania małego mieszkania (chociaż te 45 m2), posiadania takich kompetencji, które pozwolą mi na powrót na rynek pracy po macierzyńskim - do konkretengo zawodu/branży. Czasy będą jeszcze bardziej poyebane, więc każdy grosz w domu będzie się liczył.


Priorytety. 
Zgodzę się z Tobą, jednak w moich realiach, codzienności trzeba się znać na wszystkim (na tyle, ile to możliwe), by być jak najmniej oskubanym/oszukanym/startnym, a nawet pożądanym na rynku pracy. Chcę maksymalizować potencjały. Bycie kobiecą matką w tych czasach jest zbyt małą kompetencją do życia społecznego (choć dla mnie ta rola jest bardzo ważna). 
Ostatnio wykład o priorytetach w życiu dała mi moja kosmetyczka... Wykład nie powiem, ładnie brzmiący, jednak wiem, że owa kosmetyczka... Mogła "uwolnić się od mieszkania u teścia", bo : sprzedała mieszkanie po swojej mamie za 300 000 zł, "zły teściu" dołożył im 200 000 zł w ramach "dołożenia do parapetówki kwiatka w prezencie", więc jej priorytetem jest prowadzenie gabinetu i domu. :) Nic w tym złego, skorzystała z dwóch okazji, dzięki czemu ma łatwiej w życiu i może się skupić na priorytetach. :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci zdecydowanie nie. Z czystej wygody. Lubię swoje życie i nie chciałabym tego zmieniać dla bombelka. Ktoś już tutaj pisał o czasie jako walucie. No właśnie, chyba nie mam aż takich biologicznych potrzeb, żeby następne 25 lat poświęcać swoje zasoby finansowe, umysłowe i fizyczne na wychowanie kolejnego człowieka. Sama myśl, że dzieciak pójdzie do szkoły i będzie zmuszony uczenia się tych samych bzdur co my, a ja będę w tym ponownie uczestniczyć jest dla mnie nie do przyjęcia. Dodatkowo nakłady finansowe, jakie generuje taki kaszojad są ogromne. 

Ponadto dziecko wiąże się z odpowiedzialnością do końca życia, to nie dla mnie. No i dochodzą również kwestie rodzinne. Czemu nie chcesz ochrzcic ? A co Ci szkodzi? Nawet jak nie wierzysz to przecież dziecko może wierzyć? Ble ble ble. Przerabiam  to za każdym razem jak moje kuzynki chcą mnie na chrzestną, a ja odmawiam. 

 

Najważniejsze! Lubię spać i lubię medytować. Podnosi to jakość mojego życia, a domyślam się, przy dziecku ciężko o jedno i o drugie. A nie chciałabym z tego rezygnować.

 

Argumenty pt.  "Spróbuj, może akurat bycie matką okaże się najlepsza rzeczą, jaką Cię spotkała" - z góry odrzucam. Bo jak się jednak okaże, ze to nie było moje marzenie, to co ? Okno życia? Czy zostawić w lesie wilkom na wychowanie? 

Także @absolutarianin odradzam;) ale to tylko moje zdanie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się jeszcze odniosę do tematu dzieci.

 

W dniu 8.03.2021 o 15:36, absolutarianin napisał:

Ostatnio zastanawialiśmy się w innym dziale, czy to w ogóle jest sens zakładać rodzinę w takich klimatach i ja sam ostatnio, mimo że nie mam nic przeciwko dzieciom i nawet dzieci znajomych lubią mnie i lgną do mnie, zaczynam w to wątpić, bo obrazek typu "królewiczątko usnęło i matka zaczyna pacyfikować całą rodzinę, znajomych, grilla, wycieczkę po mieście, bo przecież bobo jest najważniejsze" skutecznie mnie zniechęca. Mężczyzna nie reaguje, lub reaguje nieadekwatnie i już wszyscy wkoło, rodzina, goście, sąsiedzy zaczyna niczym satelity saturna krążyć wokół wózka. 

 

Mnie takie zachowanie matki czy też rodziców małego dziecka nie dziwi. Są różne sytuacje. Sam pamiętam jak mojej córce wyrzynały się ząbki i umęczone dziecko wreszcie zasnęło, a tu sąsiad za ścianą (mieszkam w bloku) w niedzielę (!!!) zaczął sobie używać wiertarki udarowej.

 

Co spowodowało oczywiście obudzenie mojego dziecka, jego płacz i mój oraz mojej żony mega wkurw.  Jako, że kilkukrotne zwrócenie uwagi sąsiadowi nic nie dało, a żona powierzyła mi misję zrobienia z tym porządku nast. słowami: "Weż coś zrób z tym!"

 

Nie było wyjścia, poszedłem  coś z tym zrobić i sąsiadowi obiecałem, ze mu obiję mordę jeśli natychmiast nie przestanie wiercić udarem w ścianach. Głośna wymiana zdań zwabiła żonę sąsiada. Jak ona usłyszała o co chodzi, to natychmiast zaczęła wymyślać mężowi od idiotów, kretynów itd. Z miejsca ja polubiłem😂.

 

W dniu 8.03.2021 o 16:55, absolutarianin napisał:

 

Ja jestem dość cierpliwy do dzieci, ale konsekwentnie odmawiam:

 

1) powierzania mi nieswojego dziecka na więcej niż 30 sekund.

2) bycia fragmentem rozpierdolu jak wyżej

3) wykorzystywania moich umiejętności kulinarnych i gospodarskich, by pani mogła spokojnie 'ruszać w miasto'

 

Dla mnie hierarchia życia jest jasna:

 

0) Opatrzność

1) Mężczyzna

2) Kobieta

3) Dziecko

 

Obiekt n+1 czerpie z obiektu n dla n = 0,1,2,3

 

Kto ją odwraca - ja nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Zauważmy jednak dla uczciwości, że obiekt 2 bierze z 1 i daje 3.

 

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych gdy ja byłem na studiach, pół mojego dziesięciopiętrowego akademika zajmowały małżeństwa studenckie, zwykle z dzieckiem. Posiadanie dzieci jakoś nie przeszkadzało ludziom studiować  dziennie na polibudzie czy medycynie.

 

Nie raz koledzy prosili mnie o opiekę nad ich dziećmi. Nie przypominam sobie przypadku, aby ktoś potrzebującemu odmówił pomocy. Myśmy po prostu sobie wzajemnie pomagali i do dzisiaj pomagamy. To były trudne czasy, ale zawarłem wtedy przyjażnie na całe życie.

 

W czasach bardziej współczesnych czasami zabierałem ze sobą dzieci niezamożnych znajomych na wakacje (kajaki, żagle), czasami moje dziecko jechało na wakacje do innych znajomych, którzy mają konie do jazdy wierzchem. Normalna rzecz, dlatego ze żdziwieniem przeczytałem te oto słowa:

 

     " konsekwentnie odmawiam:

 "1) powierzania mi nieswojego dziecka na więcej niż 30 sekund."   

 

Dla mnie hierarchia życia jest inna: 

 

0) Opatrzność

1) Dziecko  

2) Matka + Ojciec

 

To jest naturalna hierarchia, niezależna od kultury, rasy itp.  że najważniejsze jest dziecko. nie mam tu na myśli przysłowiowe kupowanie srajfonów, markowych ciuchów.

 

Opowiadał mi wielokrotnie mój ojciec, który w czasie wojny był dzieckiem i uczęszczał do niemieckiej szkoły, że chodzili całą klasą do lasu zbierać żołędzie na ersatz kawy dla żołnierzy Wehrmachtu walczących na froncie wschodnim, a każde dziecko w jego szkole dostawało codziennie (w czasach głodu) szklankę gorącego mleka i świeżą bułkę.

 

Mój mistrz, tj. mój ojciec przypominał mi ten przykład, aby zilustrować mi różnicę w podejściu Niemców i Polaków do dzieci.

 

Gdy dziecko Przemysława Salety zachorowało na niewydolność nerek, to pan Saleta oddał swoją nerkę  córce.

 

Gdy tonie statek, to w pierwszej kolejności ratuje się najsłabszych, tj. dzieci i kobiety. Takie zachowanie jest wymagane przez tzw. dobrą praktykę morską.

 

Gdy moje dziecko było w wieku 0-3 lata w złym "stanie technicznym" i moja żona sama nie była w stanie dać sobie z tym rady, to bez

 

wahania zrobiłem sobie dwa lata wolnego i tym dzieckiem zajmowaliśmy się razem. Dzisiaj się to nazywa urlop tacierzyński.

 

My z żoną robiliśmy tak, że czasami moja żona zostawała z dzieckiem i np. moją mamą, a ja jechałem w teren (góry, kajki itp.), a

 

czasami robiła to żoną z naszą ekipą. Wtedy nie dało się tego robić razem. A ważne było, aby dla higieny psychicznej czasami oderwać

 

się od dziecka i odpocząć.

 

W dniu 8.03.2021 o 17:36, absolutarianin napisał:
W dniu 8.03.2021 o 17:29, Lalka napisał:

Skąd wiesz, że jesteś cierpliwy do dzieci skoro ich nie masz. O jakim rozpierdolu piszesz skoro nie masz dzieci?

 

Ja nie mam, ale moi znajomi i przyjaciele mają, więc byłem wujkiem dla około 15stki. Widziałem jak oni je wychowywali od maleńkości i co z nich wyrosło.

 

A że zadawałem się z ludźmi od siebie o około 5-7 lat starszymi (roczniki 70te), to najstarsze z tych dzieci już osiągnęły pełnoletniość tak zwaną. A to jeszcze byli rodzice, którzy prezentowali jakieś wartości i parowali się w niespierdolonych internetem czasach.

 

Także jestem bogatszy o ich doświadczenia i błędy!

 

 

Bycie wujkiem czy też nauczycielem dla iluś tam dzieci to jednak nie to samo co być ojcem. Bycie rodzicem jest doświadczeniem

 

nieporównywalnym z innym. Dziecku znajomych Przemysław Saleta nie oddałby swojej nerki.

 

W dniu 8.03.2021 o 17:38, Dassler89 napisał:

Jest jeszcze inny problem z dzieckiem - mianowicie, nawet jak dziecko wychowasz we wczesnych latach dobrze, będzie znośne i będzie rokować to musisz je kiedyś wysłać do szkoły...
...szkoły ktora w dużej mierze go zepsuje - lewackie nauczycielki plus rozwydrzone dzieci z innych domów. Efekt? Dzieciak obarcza Ciebie winą bo "inne dzieci z klasy mogą a ja nie, ja jestem krócej trzymany i nie mam telefonu, komputera, konsoli, muszę czytać książki  i jeść owoce zamiast słodyczy - wszyscy mówią mi, że z tych powodów jestem dziwny i się śmieją ze mnie".

 

To jakieś niczym nie podparte mity. W tych rozważaniach pomija się olbrzymi i decydujący wpływ wzorców wyniesionych z domu. Szkoła ma tu minimalny wpływ.

 

Np. Obecnie w szkołach jest obowiązkowa religia, a kościoły pustoszeją. Słabo idzie ta indoktrynacja religijna.

 

 

W dniu 8.03.2021 o 18:15, niemlodyjoda napisał:
W dniu 8.03.2021 o 18:09, Lalka napisał:

Źle szukasz. Zastanów się kogo przyciągasz i czemu.

 

Uwielbiam to zdanie :D Kocham ten wytrych :) Dziwne, że słyszę to tylko od kobiet.

 

Ale dokładnie tak to działa, że przyciągamy takich ludzi "czym wibrujemy".

 

W dniu 8.03.2021 o 18:48, Colemanka napisał:

W kwestii śpiącego królewicza. Mojego syna chowałam w kraju, w którym jeżeli dziecko zrobiło matce scenę w miejscu publicznym (typu położyło się na ziemi w sklepie ryjąc w wniebogłosy) to nikt z otaczającej, przypadkowej publiki nie zwracał na nie w ogóle uwagi, powiedziałabym wręcz ostentacyjnie, nie dając tym samym najmniejszej atencji szczeniakowi. Na zasadzie: z emocjonalnymi terrorystami nie negocjujemy. Wtedy szybko szczenię uczy się, że powyższe zachowania zwyczajnie nie popłacają. W Polsce niestety to tak nie wygląda. Matkę której dziecko położy się na ulicy opie*doli najbliżej stojąca stara baba i wbije ją z miejsca w poczucie winy względem dziecka.

 

 

Stosujesz niczym nieuzasadnione uogólnienia typu jakiś jednostkowy przypadek= cały kraj  jest do d.

 

W dniu 8.03.2021 o 18:48, Colemanka napisał:

Też jestem zdania, że dzieci stoją niżej w hierarchii od dorosłych (mąż jest głową żony, a nad ich głowami jest wiadomo Kto). Dlatego jest dla mnie nieakceptowalne by matka przykładowo uciszała rozmowy dorosłych, bo gówniak chce coś na forum zgromadzonych powiedzieć. Zazwyczaj zresztą jakaś totalną bzdurę. Jego wkład intelektualny w dyskusję dorosłych jest tak zacny jak wkład psa przyglądającego się grze swego pana w szachy.

 

Kompletnie się z taką opinią nie zgadzam. Gdy ja byłem dzieckiem, to dorosłe otoczenie liczyło się z moim zdaniem, gdy ja chciałem coś powiedzieć, to zawsze słuchano mojego zdania. Ja robiłem to samo ze swoim dzieckiem.

 

Mój ojciec nie raz mi powtarzał zadanie, że "Dziecko, to też człowiek". Tu nie chodzi o jakiś wkład intelektualny, tylko uczenia dziecka pewności siebie. Jeśli dziecko będziesz hamować i zawstydzać gdy chce coś powiedzieć przy dorosłych, to masz gotową receptę na uczenia dziecka nieśmiałości i lęku przed zabraniem głosu.

 

Pewność siebie w kontaktach z innymi ludżmi (wynosisz to z domu) bardzo się w dorosłym życiu przydaje. 

 

 

W dniu 9.03.2021 o 11:35, melody napisał:

Ojcu mojej matki, wiernemu katolikowi sumienie nie drgnęło gdy przypalał ją papierosami. Moja mama kierując się zasadami kościoła wybaczyła mu, a potem nie zasięgnąwszy pomocy psychologicznej (bo przecież wiara wystarczy, wiara jest super... ona mnie uleczyła) tłumaczyła sobie na wszelkie dostępne sposoby, że to iż ojciec znęca się nade mną psychicznie, a czasem fizycznie przecież... nie jest codziennie, nie wydarzyło się w ostatnich 24h. Zrzucenie ze schodów? No, bo Ty potrafisz zdenerwować, ale... jest przecież całkiem dobrze.

 

Ojciec Twojej matki nie ma nic wspólnego z wiarą. Nie da się być wierzącym i odwalać takie numery. Bycie wierzącym, to "życie z Biblią w ręku".

 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Stefan Batory napisał:

To jakieś niczym nie podparte mity. W tych rozważaniach pomija się olbrzymi i decydujący wpływ wzorców wyniesionych z domu. Szkoła ma tu minimalny wpływ.

 

Np. Obecnie w szkołach jest obowiązkowa religia, a kościoły pustoszeją. Słabo idzie ta indoktrynacja religijna.

Obowiązkowa religia? Z tego co wiem religia nie jest obowiązkowa, nie trzeba chodzić. Niby jest etyka wtedy ale u nas osoby takie tę godzine siedziały w bibliotece ... Do tego dwie godziny lekcyjne najczęsciej z nauczycielką która jest poprostu memem i sama niejednokrotnie się ośmiesza (to z mojego doświadczenia i mojej edukacji) vs cały system edukacji od edukacji przedszkolnej czy wczesnoszkolnej, poprzez podręczniki i inne dzieci z innych domów o poglądach lewicujących - to jest ta subtelna różnica pomiędzy religią i indoktrynacją kościelną a indoktrynacją lewicującą.

Do tego jak dziecko w szkole powie, że ma w nosie religie to raczej nic (oprócz jedynki z religii) mu nie grozi, a niech dziecko w szkole zacznie na głos wygłaszać treści uznane za niepoprawne polityczne (używając takiego eufemizmu). Myślę, że tak lekko dla dziecka i rodzica nie bedzie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Stefan Batory napisał:

Ojciec Twojej matki nie ma nic wspólnego z wiarą. Nie da się być wierzącym i odwalać takie numery. Bycie wierzącym, to "życie z Biblią w ręku".

Zdziwiłbyś się jak ludzie są w stanie połączyć wiarę z okrucieństwami.

O to czyja interpretacja pisma świętego jest lepsza niemal toczono wojny.
Święty Augustyn oskarżał o herezje uczniów św. Kolumbana czy św. Patryka. Chodziło o tonsurę i to że Ci drudzy opierali się na opactwach zamiast biskupstwach
Stosy najjaśniej płonęły u najbardziej bogobojnych.

Mengele codziennie po "pracy" chodził na odpuszczenie grzechów do obozowego kapelana.

Obecnie "atakami na wiarę" są chronieni pedofile.

Da się być wierzącym i za wiarą chować mrok.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Libertyn napisał:

Mengele codziennie po "pracy" chodził na odpuszczenie grzechów do obozowego kapelana.

Obecnie "atakami na wiarę" są chronieni pedofile.

Da się być wierzącym i za wiarą chować mrok.

 

A cóż to za argument(!?). Nie da się być wierzącym i nie dawać swoim życiem "świadectwa prawdy".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Stefan Batory napisał:

 

A cóż to za argument(!?). Nie da się być wierzącym i nie dawać swoim życiem "świadectwa prawdy".

Zdefiniuj świadectwo prawdy.
Myślę że jakiś Templariusz podrzynający gardło jakiejś katarskiej dziewoi był przekonany o tym że daje swoim życiem świadectwo prawdy i krzewi ewangelie.
Czasy świętych Aleksych i Szymonów ze słupa minęły. Wiara jest narzędziem w większości przypadków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.