Skocz do zawartości

Po trzydziestce mam zamiar zostać milionerem - rezultaty po 7 latach od rozpoczęcia realizacji celu


SławomirP

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio zacząłem podsumowywać swoje dotychczasowe życie i z przykrością muszę przyznać, że spełniłem tylko część ze swoich nierealnych oczekiwań, a dokładnie mam na myśli, że uda mi się je zrealizować w przyszłości.

 

Od kiedy pamiętam nie wyobrażałem sobie, żeby mojego życie mogło być przeciętne, to znaczy zwykła wypłata i bujanie się od pierwszego do pierwszego. Zawsze celowałem wysoko, żeby żyć tak jak widzimy na filmach - duże pieniądze, ciekawa pracy, palmy, samochody, piękne kobiety. W pierwszej liceum pragnienie spełnienia tych wizji opętało mnie doszczętnie. Już wtedy wiedziałem, że albo uda mi się zrealizować swoje cele, albo moje życie nie będzie warte przeżycia.

 

Po obejrzeniu kilku filmów pornograficznych, gdzie moje marzenia zostały zekranizowane, zacisnąłem mocniej zwieracze i postanowiłem rzucić się w wir walki. Od tej chwili liczyło się tylko dostanie się na studia, które pomogą mi to wszystko osiągnąć. Pamiętam jak dzisiaj, kiedy miałem 16 lat, stałem w dużym pokoju przy oknie i planowałem, że nie ożenię się do 35 roku życia, będę bogaty i będę dużo imprezował i dużo ruchał. Od tamtego dnia minęło 7 lat, niewyobrażalna ilość pracy i straconych nerwów. Sprzedałem za marzenia kawał życia.

 

Z upływem lat zacząłem zdawać sobie coraz bardziej sprawę jak wysoko postawiłem poprzeczkę i jak bardzo małe szanse mam na ich realizacje. No cóż, moje plany dodatkowo zakładały, że wszystko to będę miał w wieku maks 30 lat. W Polsce chyba nie da się zarobić na tyle dużych pieniędzy, dlatego zdecydowałem wyjechać za granicę.  

 

Obecnie powoli doczołguje się do zdobycia swojego dyplomu. W wieku 26 lat mam zamiar wylądować w pierwszej pracy w pierwszym państwie, które zacznie przybliżać mnie do realizacji marzeń. Od dawna siedzę na zagranicznych portalach z ogłoszeniami o prace i wszystko obliczam - ile zarobie, w jakim czasie, ile za to mogę kupić i jak to mogę przebalować. Zarobki w moim zawodzie nie są jakąś specjalną tajemnicą. Na początek dostanę niecałe 4k euro do ręki za etat, później zarobki skaczą do około piątki. Ja i tak mam zamiar walić nadgodziny, więc pewnie zarobie trochę więcej. Do każdej oferty pracy sprawdzam koszty utrzymania w danym rejonie, generalnie około 1000 euro powinno miesięcznie mi wystarczyć (główny plan zakłada mieszkanie z 2-3 znajomymi lub dziewczyną). Rocznie daje mi to ponad 150k pln nadmiaru w budżecie, które mogę przeznaczyć na oszczędności (chce kiedyś zobaczyć bańkę na koncie). Ten etap mam zamiar ciągnąć 6 lat do 32 roku życia. Później przyjdzie czas żeby pójść dalej.

 

I tutaj pojawiają się moje pierwsze wątpliwości. Moje ostatnie lata życia, to był lekko mówiąc duży dyskomfort. Od 4 lat praktycznie nie odchodzę od książek, jestem potwornie zestresowany. Wielokrotnie miałem etap, że bałem kłaść się do łóżka, bo wtedy atak negatywnych myśli był nie do zniesienia. Tygodniami mimo silnego zmęczenia nie byłem w stanie usnąć w ciągu 2 godzin od położenia się. Nie będę tego wszystkiego tutaj starał się streścić. Przez ostatnie lata czuje się tak jakbym właśnie uciekł z obozu i słyszał za sobą toczący się pościg. Póki nie ucieknę nie będę mógł się zrelaksować, ani zająć ani myśleć o czymkolwiek innym, ale pościg nigdy się nie kończy. Rekord padł chyba na drugim roku, kiedy w ciągu 9 miesięcy wyszedłem gdzieś z mieszkania tylko 3 razy, resztę czasu spędziłem w silnych nerwach w książkach.

 

Sytuacja z pieniędzmi i z kobietami - mogę tylko powiedzieć, że nie mam i nie mam. Trochę zarabiam na korepetycjach i ciągnę kredyt studencki, ale im więcej zarobie, tym bardziej starzy obcinają na mnie wydatki, dlatego i tak wychodzę na zero. 

 

Lata mojego życia 19-24 są kompletnie stracone. Nic w tym czasie nie zrobiłem, co mógłbym fajnie wspominać. Dziewczyny, imprezy, alkohol - wszystko bezpowrotnie przepadło. Boje się, że w wieku 28 lat jak zgromadzę już jakiś majątek i będę mógł przeznaczać na marzenia z młodości, to już mi się tego wszystkiego odechce. Libido spadnie, dopadnie mnie depresja, przyjemność z egzotycznych wycieczek i rozbijanie się po burdelach nie dostarczą tego co zakładałem.

 

Wiem, że pewnie wydaje wam się to śmieszne, ale ja do 28 roku życia będę dość mocno wegetował, a potem kasą starał się nadrobić całą młodość. Lata kiedy zabawa sprawiałby mi przyjemność przeznaczę na pracę, żeby mieć hajs na lata, kiedy zabawa już nie będzie taka satysfakcjonująca. Rozumiecie o czym mówię?

 

Jeśli przylecę do Polski, czy do innego tańszego kraju, to za oszczędności z jednej wypłaty mógłbym walić kurwy cały miesiąc, dwa razy dziennie, ale nie wiem czy będzie mnie to jeszcze bawić w okolica trzydziechy.

 

Druga sprawa, to na zachodzie takie zarobki nie robią, aż tak dużego wrażenia jak w Polsce, a trzecia, to chodząc do roboty nie będę mógł jednocześnie balować za hajs na wakacjach. Plus jest chociaż taki, że jak się zwolnię, to łatwo mi będzie ponownie znaleźć zatrudnienie.

 

To ile będę zarabiał w okolicach czterdziestki raczej mało mnie interesuje. Ciało i tak mi już pewnie nie pozwoli, żeby przekuć to w adekwatną przyjemność z egzystencji.

 

Wielkiego domu z basenem w Miami raczej w tym życiu już nie kupie, a za dziecka raczej takie miałem cele. 

 

Już jakiś tam obraz wyłania się z za mgły... Co mi się uda, co mi się nie uda, na co będę mógł sobie pozwolić. Jestem zadowolony tak na 45%, ale o marzenia będę walczył do końca, bo żyje tylko dla nich.

 

Często wyobrażam sobie dzień kiedy będę miał 60 lat i już zbytnio swojej historii nie będę mógł zmienić. Wtedy usiądę spojrzę w przeszłość i pomyślę - aha, więc tak to było... Już dzisiaj wiem, że będę co najmniej lekko zawiedziony.

 

Zawsze chciałem, żeby wtedy pojawiły mi się w głowie takie ujęcia: 

 

 

Każdego dnia denerwuje się jak w kasynie, że przegram swoje jedno jedyne życie. Może po drugiej stronie domknę sprawy, których tutaj mi się nie udało. 

  • Like 3
  • Dzięki 1
  • Zdziwiony 2
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieźle, jeszcze nie zaczynasz wjeżdżać na rynek pracy, a już jesteś psychicznie zajechany. Na długą metę tak nie pociągniesz, Ty chcesz jeszcze dalej przez wiele lat pracować w podobnym trybie, nadgodziny itd. 

Pracując za granicą spokojnie będziesz mógł uzbierać ten milion na polskie, to 200-250k ojro, ale czy milion to jakaś gruba kasa? Zbliży Cię do życia jak w Miami w serialu? No może na tydzień starczy :D

 

Ruchanie dziwek codziennie? Zajebiste cele. Ale masz trochę rozwagi, zauważasz że pewien etap życia Ci przeleciał i stracisz następny przez swoje marzenia, marchewkę na kiju, ładnie zapakowane badziewie. 

 

Albo zaczniesz rypać porządną kasę po 20k eur albo lepiej, albo będziesz tak gonił swojego króliczka do usranej śmierci. Co Ci z 5k zarobków? W Polsce to gówno, za granicą też ale mniej śmierdzi. Gdzieś musisz mieszkać, może jakieś auto kupisz i już kasa się topi, już się robi 2,8k, a jeść trzeba. Oczywiście pieniądz można pomnożyć, nielegalnie jest ryzyko, legalnie są podatki, tu i tu może się nie udać, trzeba mieć dobry pomysł i dodatkowy czas, z nadgodzinami w zwykłej pracy będzie ciężko. 

 

Osobiście polecam byś dążył do swoich celów, to dobrze że je masz, ale nie po trupach. Stawiasz wszystko na jedną kartę a płacisz jakby nie patrzeć swoim życiem. Co jeśli osiągniesz cel i stwierdzisz, że nie warto było? 

 

 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, SławomirP napisał:

 

 

Po obejrzeniu kilku filmów pornograficznych, gdzie moje marzenia zostały zekranizowane, zacisnąłem mocniej zwieracze i postanowiłem rzucić się w wir walki. 

 

 

WTF!

Został Ci zrobiony w mózgu hormonalny kisiel,a nie zekranizowały się marzenia.

 

Być może czytałeś tą książkę,ale tak mi ona przyszła w tej chwili na myśl .

 

"Bezcenny dar"

Jim Stovall.

 

Śpiesz się powoli. 

Bądź wolnym człowiekiem. 

W każdym tego słowa znaczeniu.

😉🤞

 

Edytowane przez RabarbaR
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że ogarnałęś wykształcenie.  Ale uwierzyłeś w bajkę, którą próbujesz wcielać w życie, a niekoniecznie może się wydarzyć lub sprawić Ci przyjemność. 

 

Budowa majątku to ostra harówka.  Często do następnego pokolenia.

Większość zajmuje to czas do 50tki. Patrz w jakim stanie już jesteś, a nie masz 3Otki.

 

Nie czytaj gówien w stylu "4godzinny dzień pracy", "Bogaty/biedny ojciec" bo to gówno. I innych poradników tego typu.

Ew. "Fastane milionare" - żebyś zobaczył jak trzeba zapierniczać.

 

Inna sprawa, że bez umiejętności socjalnych i miękkich oraz bez jakieś  sensownej siatki znajomych, siatki biznesowej, kontaktów itd, to raczej ciężko będzie zrobić Ci poważne pieniądze. A na razie tu masz zero. 

 

Życie  o którym  marzysz to koszt ok 10-15kPLN miesięcznie, plus utrzymanie, koszty życia to około 25kPLN, jeżeli  żyjesz w Polsce - na zachodzie oczywiście jeszcze wyżej. Z etatu tego nie ogarniesz. 

 

Edytowane przez RedChurchill
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem masz bardzo złe podejście. Sam jestem w podobnym wieku i kiedyś myślałem w ten sposób: naucz się czegoś, zarób milion, ruchaj laski... To podejście to gówno. Masz w głowie obraz ludzi którzy chwalą się swoim sztucznym życiem na instagramie a w ogóle nie próbujesz szukać szczęścia gdzie indziej. Milion w setkach, fura, laski, dom w Miami to nie jest wszystko. Proponuję Ci żebyś zaczął od szukania szczęścia tak naprawdę wewnątrz siebie. Może brzmi to jakoś niewykonalnie ale dla ułatwienia dodam, że warto zatrzymać się w tym wieku jeszcze raz i dokładnie przemyśleć i zmienić swoją listę priorytetów. Wszystko płynie. Za jakiś czas znudzą Ci się sportowe samochody, coraz piękniejsze puste kobiety albo kupowanie wszystkiego co popadnie. Przejesz się szybciej niż myślisz a zobowiązania zostaną. Lepiej poszukaj sobie w życiu czegoś co naprawdę Cię uszczęśliwia. Przykład? Minimializm albo podróże. Może nie potrzebujesz tego wszystkiego co pokazują w TV i na insta a jedynie potrzebujesz spokoju i uporząkowania oraz raz na jakiś czas wyjechać gdzieś na jakieś wczasy? Rozumiem, że w życiu trzeba wiele rzeczy próbować ale droga przez ruchanie, fury, wille i pałace to zła droga. Jak dorobiłem się większych pieniędzy za granicą to uświadomiłem sobie, że nie są mi one do szczęścia potrzebne.

 

Sam kiedyś celowałem w milion, a teraz uświadamiam sobie, że to żadnen pieniądz i jedynie sztuczny cel o którym oczywiście wszędzie się mówi (YT, Insta, FB...) Pojedź w tej chwili z majątkiem 200 tys złotych na Ukraine i z automatu jesteś tam milionerem. Co zrobisz? Zmieni się twoje życie w jakiś nagle zadziwiający sposób? Nie sądzę. Tak jak napisałem, lepiej zmień priorytety i bez sensu wygórowane oczekiwania na rzecz wewnętrzenego rozwoju i szukania szczęścia w sobie. 

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, SławomirP napisał:

Każdego dnia denerwuje się jak w kasynie, że przegram swoje jedno jedyne życie. Może po drugiej stronie domknę sprawy, których tutaj mi się nie udało. 

 

Kolego,

 

ja miałem bardzo podobnie, a w wieku 30 lat miałem... okrągłe 0 :D Jebnęło wszystko :D Wiesz co mi pomogło? Wyluzowanie się i brak napinki :)

 

W całym Twoim wpisie jest wyczuwalny straszny stres i presja. Po co Ci to?

 

Ja bym na Twoim miejscu zapytał sam siebie:

1. Co sprawi, że będę szczęśliwy?

2. Jaka praca (nie kierwa zarobki ale najpierw jaka praca!) sprawi, że będę się budził rano z chęcią do jej wykonywania

3. Jakiej wiedzy i umiejętności potrzebuję aby osiągnąć punk 1 i 2.

 

Cytat

Lata mojego życia 19-24 są kompletnie stracone. Nic w tym czasie nie zrobiłem, co mógłbym fajnie wspominać. Dziewczyny, imprezy, alkohol - wszystko bezpowrotnie przepadło. Boje się, że w wieku 28 lat jak zgromadzę już jakiś majątek i będę mógł przeznaczać na marzenia z młodości, to już mi się tego wszystkiego odechce. Libido spadnie, dopadnie mnie depresja, przyjemność z egzotycznych wycieczek i rozbijanie się po burdelach nie dostarczą tego co zakładałem.

 

Chłopie co Ty za bzdury piszesz? Ja mam 36 lat i czuję się zajebiście, nie jestem Januszem z brzuszkiem i torbą z Biedry, dopiero teraz nabieram wiatru w żagle a Ty piszesz o tym, że jako 28 letni gówniarz, nie będziesz miał siły, libido Ci spadnie??? WTF?! :D

Puknij się srogo w głowę - w wieku 28 lat to Ty na wiadomej części ciała będziesz mógł wiadra pełne wody przenosić :D 

Zresztą - mi możesz nie wierzyć - na forum jest sporo facetów po 30stce, zapytaj czy im libido spadło tak, że już o bara bara ani myślą :D 

 

Cytat

Wielkiego domu z basenem w Miami raczej w tym życiu już nie kupie, a za dziecka raczej takie miałem cele. 

 

Po pierwsze - skąd wiesz? Jesteś młody, cholernie młody, a piszesz jak starszy Pan na emeryturze. Poczytaj o tym gościu - Ray Crock - facet który rozkręcił McDonalds.

 

Po drugie - po co CI ten dom w Miami?

Po to żeby kolesiom dupy z żalu popękały czy rzeczywiście po to, żebyś był szczęśliwy?

Po to żeby udowodnić coś rodzinie, czy po to żebyś był szczęśliwy?

Po to żeby porooochać czy po to żebyś był szczęśliwy?

 

Podsumowując - masz całe życie przed sobą a narzekasz jak stara baba.

 

I pamiętaj - na tym świecie mamy jedną walutę - biedni i bogaci - czas - od Ciebie tyylko zależy czy go dobrze wykorzystasz czy przepieprzysz na zamartwianie się i użalanie.

 

PS Instagram, pornhub i podobne oraz fejs - do natychmiastowego wyłączenia z Twojego życia bo się chłopie rozwalisz psychicznie.

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 19
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SławomirP, pornografia jest kiepskim budulcem pod planowanie własnego życia zarówno na niwie obyczajowej, jak i finansowej. Podobniej jak GTA : ))

 

5 godzin temu, SławomirP napisał:

To ile będę zarabiał w okolicach czterdziestki raczej mało mnie interesuje. Ciało i tak mi już pewnie nie pozwoli, żeby przekuć to w adekwatną przyjemność z egzystencji.

 

A teraz mnie naprawdę rozbawiłeś :) Piszę Ci jako 41-latek.

 

A bardziej poważnie - jak chcesz multiplikować zarobki, to z pracy etatowej, nawet bardzo dobrze płatnej będzie ciężko dojść do poziomu, którego oczekujesz, zakładając, że chcesz poziom premium. Tylko coś swojego, łatwego do skalowania.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze trzeba dodać, że jak nie czerpiesz przyjemności z "robienia hajsu", nie jest to twoje idee fixe, konik i obsesja, to w pewnym momencie zaczniesz zadawać sobie pytania.

 

Przykładowo wsiądzesz sobie na te wymarzone moto za 100k, pojedziesz w trasę na zadupia, staniesz gdzieś przy drodze, zobaczysz gościa na jakiejś przerwdzewiałej wsce i pojawi ci się w głowie pytanie "czy do szczęścia aby na pewno ten milion, dwa, trzy, dziesięć i zasuwanie przez 2/3 życia było potrzebne? Czy mieszkanie w pierdolonym szklanym wieżowcu w big city, to na pewno jest to czego chciałem?". 

 

Bardzo łatwo stać się niewolnikiem pieniędzy, które się zarabia. 

 

Każdy ci będzie mówił, że kasa to podstawa, lepiej być bogatym, niż biednym, etc. I poniekąd to prawda, tylko zawsze jest jakiś koszt i o tym trzeba pamiętać.

 

I być gotowym ten koszt ponieść. 

 

 

  • Like 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, maroon napisał:

Bardzo łatwo stać się niewolnikiem pieniędzy, które się zarabia. 

 

Święta prawda :) Jak dla mnie, pieniądz sam w sobie nie daje prywatnie szczęścia, jeżeli sam tego nie zrobisz, nie poszukasz, nie przepracujesz tego w głowie. Przyznaję się szczerze, że kiedyś myślałem zupełnie inaczej. Nie, nie daje. Daje dziesiątki innych rzeczy, daje spokój psychiczny, daje możliwości, ale nie uczyni Cię szczęśliwym "sam z siebie", to nie będzie żadne deus ex machina. Daje też Ci z czasem pole do refleksji i wielu gorzkich obserwacji nt. ludzi w Twoim otoczeniu.

 

Bardzo gorzkich. Obu płci.

 

 

  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracia wyżej wszystko już wyjaśnili.. ja zapytam tylko o jedno, po co Ci te miliony ? żeby odjebać się w garniak, podjeżdżać furą za bańkę do najdroższego hotelu i żeby ludzie patrzyli na Ciebie z podziwem? po co? wiesz jak ja wyobrażam sobie swoje życie ?

Mały 80-100 m2 parterowy domek, taras, samochód za 40-50k, pies, fajna praca w miłej atmosferze, pieniądze tyle żeby mi wystarczyło na jedzenie, opłaty, ubrania, wakacje, coś dla siebie i na czarną godzinę - 5-7k złotych miesiecznie.
- Spokój mentalny
- Brak harówy, stresu, nadmiaru obowiązków

- Podróże


I jeszcze raz spokój mentalny, jak najmniej stresu, jak najwięcej relaksu.

  • Like 17
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj że nawet jeśli zrealizujesz swój cel to czy będzie on opłacalny jeśli koszt jaki za niego poniesiesz to nerwica czy depresja. Jedno zarobić, drugie potrafić się z tego cieszyć. Jestem w podobnym wieku, niedawno skończyłem mega prestiżowe studia i chcę zacząć się realizować zawodowo. Mimo burzy wśród rodziców i najbliższej rodziny mam zamiar realizować swoją własną drogę a nie robić to co inni mi każą. Cele jednak mam o wiele bardziej przystępne a jednym z nich jest mieć po prostu święty spokój. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopaki, powiem tak.

 

Mam trochę więcej lat od autora. O wiele więcej. Znałem ludzi, którzy w latach siedemdziesiątych

zarabiali krocie - karuzele, budy z warzywami, różne. Większość z nich już nie żyje.

Kupowali nowe Porsche za gotówkę wtedy z salonu w Wiedniu.

 

Często powtarzana przez nich fraza to "było, minęło". 

 

Nie jesteś niezniszczalny. W ogóle nie bierzesz pod uwagę czynnika niepowodzenia.

Choroba, wypadek, wypalenie. Zła kobieta u Twojego boku. Dzieci niepełnosprawne.

Niczego z powyższego nikomu nie życzę. Ale życie to ku*wa. Lubi się pier*olić.

Pisze swoje własne scenariusze. A nam, nic do tego.

 

Po latach i tak machniesz ręką, pod warunkiem że będziesz ją jeszcze miał.

A bo to ktoś Ci upier*oli ją albo zły los odbierze.

 

Życzę Ci oraz Wszystkim Innym najlepszego ale.. podejście w życiu poprzez cyfry...bardzo ujowe.

 

 

 

  • Like 23
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, SławomirP napisał:

 

Po obejrzeniu kilku filmów pornograficznych, gdzie moje marzenia zostały zekranizowane

 

Z upływem lat zacząłem zdawać sobie coraz bardziej sprawę jak wysoko postawiłem poprzeczkę i jak bardzo małe szanse mam na ich realizacje. 

W Polsce chyba nie da się zarobić na tyle dużych pieniędzy, dlatego zdecydowałem wyjechać za granicę.  

 

Obecnie powoli doczołguje się do zdobycia swojego dyplomu. 

 

I tutaj pojawiają się moje pierwsze wątpliwości. Moje ostatnie lata życia, to był lekko mówiąc duży dyskomfort. Od 4 lat praktycznie nie odchodzę od książek, jestem potwornie zestresowany. Wielokrotnie miałem etap, że bałem kłaść się do łóżka, bo wtedy atak negatywnych myśli był nie do zniesienia. Tygodniami mimo silnego zmęczenia nie byłem w stanie usnąć w ciągu 2 godzin od położenia się. Nie będę tego wszystkiego tutaj starał się streścić. Przez ostatnie lata czuje się tak jakbym właśnie uciekł z obozu i słyszał za sobą toczący się pościg. Póki nie ucieknę nie będę mógł się zrelaksować, ani zająć ani myśleć o czymkolwiek innym, ale pościg nigdy się nie kończy. Rekord padł chyba na drugim roku, kiedy w ciągu 9 miesięcy wyszedłem gdzieś z mieszkania tylko 3 razy, resztę czasu spędziłem w silnych nerwach w książkach.

 

Sytuacja z pieniędzmi i z kobietami - mogę tylko powiedzieć, że nie mam i nie mam. Trochę zarabiam na korepetycjach i ciągnę kredyt studencki, ale im więcej zarobie, tym bardziej starzy obcinają na mnie wydatki, dlatego i tak wychodzę na zero. 

 

 

Wiem, że pewnie wydaje wam się to śmieszne, ale ja do 28 roku życia będę dość mocno wegetował, a potem kasą starał się nadrobić całą młodość. Lata kiedy zabawa sprawiałby mi przyjemność przeznaczę na pracę, żeby mieć hajs na lata, kiedy zabawa już nie będzie taka satysfakcjonująca. Rozumiecie o czym mówię?

 

Jeśli przylecę do Polski, czy do innego tańszego kraju, to za oszczędności z jednej wypłaty mógłbym walić kurwy cały miesiąc, dwa razy dziennie, ale nie wiem czy będzie mnie to jeszcze bawić w okolica trzydziechy.

 

Druga sprawa, to na zachodzie takie zarobki nie robią, aż tak dużego wrażenia jak w Polsce, a trzecia, to chodząc do roboty nie będę mógł jednocześnie balować za hajs na wakacjach. Plus jest chociaż taki, że jak się zwolnię, to łatwo mi będzie ponownie znaleźć zatrudnienie.

 

Zakładam, że kolega nie wciska kitu. Nigdy w moim, już dość długim życiu nie spotkałem kogoś z takim myśleniem, jak Twoje. Takie życie, jakie opisujesz mnie doprowadziłoby do samobójstwa.

 

Masz krańcowo złe  priorytety życiowe. Ty kolego ustawiłeś sobie bardzo nisko poprzeczkę, a nie wysoko. Szukanie pracy za granicą to bardzo dobry pomysł, to bardzo rozwija i "otwiera" głowę. Szukałbym takiej roboty, w której najlepiej mógłbym się rozwijać, Hajs jest tu drugorzędnym kryterium.

 

Bezsenność, stany lękowe, życie w ciągłym napięciu- potrzebujesz specjalistycznej pomocy  lekarza psychiatry (to nie ironia) i dobrego psychologa.

 

Zarobki, które opisujesz w Polsce również nie robią większego wrażenia. Mają one drugorzędny wpływ na jakość życia w przeciwieństwie do dobrych relacji międzyludzkich. 

 

Gdybym był na Twoim miejscu, to szukałbym inspiracji w podejściu do życia kolegi @absolutarianin. Do tego bym dążył. nie warto się szarpać i niszczyć sobie życia.

 

Zawsze sądziłem, że studia to najlepszy okres w życiu człowieka, właśnie ze względu na ludzi z jakimi się przebywa i jakich się poznaje. No i uczyć się to też trzeba umieć. Czytanie książek, nauka to przecież przyjemne zajęcie a nie stresujące.

  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, JanuszTracz napisał:

Nie chce mi się wierzyć, że gość z takim stażem na tym forum prezentuje marzenia, których głównym motywem są pieniądze, ruchanie i życie jak z filmów czy gierek.

Żeby mieć odpowiednią perspektywę oceny co jest dla nas dobre, a co szkodliwe potrzeba czasu i doświadczeń. Zauważ że taki @Obliteraror nie doradził młodszemu bratu wróżąc z fusów czy czerpiąc wiedzę tylko z youtubowych rozkmin, zobaczył coś na własne oczy, doświadczył czegoś na własnej skórze, ale jego młodsza wersja miała podobne marzenia co autor wątku.

 

Bo cóż złego jest w ruchaniu, tym bardziej, że to potrzeba biologiczna? A bycie majętnym? Znacznie ułatwia życie. Czerpiemy wzorce z filmów, bo to wiodąca propaganda życiowych ideałów, tak się pośrednio tresuje społeczeństwo.

 

Tylko pozostaje kwestia bilansu strat i zysków w drodze do realizacji marzeń. Ale konia z rzędem temu kto w wieku 20 paru lat posiada egzystencjalne rozkimny 40 latka i jeszcze w 100% to realizuje, bez refleksji że młodość mu ucieka.

 

Przy czym inspirowanie się pornografią rzeczywiście powinno już nawet w wieku 20 lat zapalić czerwoną lampkę.

Edytowane przez Redbad
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 hours ago, SławomirP said:

Od kiedy pamiętam nie wyobrażałem sobie, żeby mojego życie mogło być przeciętne, to znaczy zwykła wypłata i bujanie się od pierwszego do pierwszego.

Wiesz, że większość ludzi tak ma? Niemal każdy ma marzenia... ale nie wolno im pozwolić panować nad sobą.

7 hours ago, SławomirP said:

żyć tak jak widzimy na filmach

Holly-wood nie bez powodu nazywane jest "fabryką marzeń".

7 hours ago, SławomirP said:

albo uda mi się zrealizować swoje cele, albo moje życie nie będzie warte przeżycia

Gówno prawda. Zostałeś zmanipulowany, by szukać potwierdzenia swej wartości, by szukać swego szczęścia poza sobą. To działa dokładnie odwrotnie - jeśli Ty nie będziesz miał poczucia szczęścia w sobie, to nic z zewnątrz ciebie Ci tego nie zapewni - na dłużej niż miesiąc, tydzień, czy godzinę.

7 hours ago, SławomirP said:

Sprzedałem za marzenia kawał życia.

Dokonałeś wyborów - to już przeszłość. Nie żyj nią, bo już jej nie zmienisz.

7 hours ago, SławomirP said:

W wieku 26 lat mam zamiar wylądować w pierwszej pracy w pierwszym państwie, które zacznie przybliżać mnie do realizacji marzeń.

Ponad połowa mojej grupy ze studiów tak zrobiła. Rekruterzy dosłownie polowali na ludzi, widziałem sam jak prezes oddziału polskiego dużego korpo biegł, biegł za gościem by podsunąć mu umowę o pracę, zanim zgarnie go "zagramanica". I z częścią tych ludzi mam kontakt; niektórzy wrócili, inni wybrali budowanie domu na obczyźnie. Ja też wybrałem - i najważniejsze jest, że ten wybór dokonałem, zapadł i już go nie zmienię. To przeszłość - a nie można żyć przeszłością.

Nie znaczy to, że wzbraniam sie przed myślą, że jutro mógłbym wyjechać do innego kraju i zacząć "od nowa" - to jest przyszłość, jeszcze nie znana, i nie można się jej bać. Będzie co będzie, pożyjem-uwidim.

Jeśli nie można żyć przeszłością, i nie można żyć przyszłością - pozostaje żyć tu i teraz.

7 hours ago, SławomirP said:

wszystko obliczam - ile zarobie, w jakim czasie, ile za to mogę kupić i jak to mogę przebalować

O właśnie - to jest życie przyszłością.

7 hours ago, SławomirP said:

Póki nie ucieknę nie będę mógł się zrelaksować, ani zająć ani myśleć o czymkolwiek innym, ale pościg nigdy się nie kończy.

Dopóki Ty pozwalasz mu biec za sobą - to się nie skończy.

7 hours ago, SławomirP said:

dlatego i tak wychodzę na zero

To bardzo dużo. Życie przy kosztach miesięcznych rzędu 2k i zero dochodu - to jest sport ekstremalny.

7 hours ago, SławomirP said:

Lata mojego życia 19-24 są kompletnie stracone.

Jeśli Ty pozwolisz sobie je tak oceniać, to kim jestem, by się kłócić? Ale nie możesz w tych latach nadal żyć, nie możesz pozwolić im przejąć nad Tobą kontrolę.

7 hours ago, SławomirP said:

mógłbym walić kurwy cały miesiąc, dwa razy dziennie, ale nie wiem czy będzie mnie to jeszcze bawić w okolica trzydziechy

Po pierwszej setce Pań, niezależnie jak je poznałeś, negocjowalnych czy zakochanych, zaczynasz zauważać schematy, i że każda w sumie oferuje niemal to samo - lepiej, gorzej, ale to samo. Żadna nie ma w poprzek, czy z zębami :) Ponieważ z pewnych powodów do tego wniosku doszedłem w okolicach dwudziestki, było to swego rodzaju wyzwoleniem. Świadomość że następna dupa (nie kobieta, a właśnie ograniczony fragment - dupa) nie da mi szczęścia, pchnęła mnie do zastanawiania się, czy moja definicja szczęścia (kiedyś prawie taka jak Twoja) nie ma jednak jakichś wad.

 

Także widzisz - juz w okolicach dwudziestki "polowanie" może przestać "bawić". Z drugiej strony są ludzie, których nadal bawi po siedemdziesiątce. Kwestia wyboru, tak naprawdę.

7 hours ago, SławomirP said:

Już dzisiaj wiem, że będę co najmniej lekko zawiedziony.

Jeśli pozwolisz sobie na to, to będziesz.

Ja co kilka lat dochodzę do wniosku, że kilka lat temu - to ja głupi byłem ;) Jedyny stały pewnik to chaos i zmiana.

7 hours ago, SławomirP said:

Każdego dnia denerwuje się jak w kasynie, że przegram swoje jedno jedyne życie.

To nie do końca jest kasyno. To pokój do pokątnego pokera, gdzie grasz z nieznajomymi, przy jednej słabej żarówce, a dealer nic nie mówi, i tylko cały czas się uśmiecha. I nikt nigdy nie wie, jakie są kryteria wygranej - bo dla każdego są inne.

Walcząc o przyszłe cele, tracisz tu i teraz. Denerwując się, mścisz się na własnym zdrowiu za przyszłość, która jest nieznana.

Po co?

 

2 hours ago, Samiec:) said:

Zmieni się twoje życie w jakiś nagle zadziwiający sposób? Nie sądzę.

@SławomirP zadaj sobie to pytanie. Kiedyś myślałem że jeśli trafię szóstkę w Lotto to moje życie się zmieni - potem zacząłem patrzeć, co stało się z ludźmi, którzy rzeczywiście powygrywali miliony, dziesiątki milionów. Są te historie w necie. Większość spadła niżej, niż była przed wygraną - i to wcale nie jest sprzeczność, po głębszym zastanowieniu - to było do przewidzenia.

2 hours ago, maroon said:

Każdy ci będzie mówił, że kasa to podstawa, lepiej być bogatym, niż biednym, etc. I poniekąd to prawda, tylko zawsze jest jakiś koszt i o tym trzeba pamiętać.

Fakt, jest pewien próg "przeżycia", poniżej którego samo zarabianie kasy na życie staje się celem podstawowym. Ale jest to próg dla każdego inny - dla jednego to 1k/m na żarcie i czynsz, dla innego to 40k/m na willę i dwie kochanki. Przypadki skrajne to zero "bylebym długów nie miał" i 200k/m, gdzie "to ledwo pokrywa koszty".

Co jest w tym kluczowe - ten próg ustalasz sobie sam.

2 hours ago, Obliteraror said:

pieniądz sam w sobie nie daje prywatnie szczęścia, jeżeli sam tego nie zrobisz,

...

Daje dziesiątki innych rzeczy, daje spokój psychiczny, daje możliwości, ale nie uczyni Cię szczęśliwym "sam z siebie"

Z tego można wyciągnąć wniosek odwrotny - jeżeli masz szczęście "sam z siebie", to nie potrzebujesz nic, by być szczęśliwym. Nie potrzebujesz fałszywych przyjaciół, rodziny, kobiet, willi, helikoptera, wakacji... i nic nie jest cię w stanie kontrolować, nic nie ma nad tobą władzy. Ucieczka z systemu łańcuchów mentalnych.

 

Budda, Jezus, Dalajlama, święci i filozofowie - ale chyba najlepiej ujął to Kipling w słynnym wierszu "If"

 

If you can keep your head when all about you   
    Are losing theirs and blaming it on you,   
If you can trust yourself when all men doubt you,
    But make allowance for their doubting too;   
If you can wait and not be tired by waiting,
    Or being lied about, don’t deal in lies,
Or being hated, don’t give way to hating,
    And yet don’t look too good, nor talk too wise:
 
If you can dream—and not make dreams your master;   
    If you can think—and not make thoughts your aim;   
If you can meet with Triumph and Disaster
    And treat those two impostors just the same;   
If you can bear to hear the truth you’ve spoken
    Twisted by knaves to make a trap for fools,
Or watch the things you gave your life to, broken,
    And stoop and build ’em up with worn-out tools:
 
If you can make one heap of all your winnings
    And risk it on one turn of pitch-and-toss,
And lose, and start again at your beginnings
    And never breathe a word about your loss;
If you can force your heart and nerve and sinew
    To serve your turn long after they are gone,   
And so hold on when there is nothing in you
    Except the Will which says to them: ‘Hold on!’
 
If you can talk with crowds and keep your virtue,   
    Or walk with Kings—nor lose the common touch,
If neither foes nor loving friends can hurt you,
    If all men count with you, but none too much;
If you can fill the unforgiving minute
    With sixty seconds’ worth of distance run,   
Yours is the Earth and everything that’s in it,   
    And—which is more—you’ll be a Man, my son!
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak ile byś nie zarobił i co byś nie miał nie da ci długotrwałego szczęścia i spokoju w życiu.

 

Dałeś się wciągnąć jak większość ludzi w pułapkę matriksa. Oszukali cię, że jak będziesz miał to i to to wtedy będziesz wiódł udane życie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Redbad napisał:

i @Obliteraror nie doradził młodszemu bratu wróżąc z fusów czy czerpiąc wiedzę tylko z youtubowych rozkmin, zobaczył coś na własne oczy, doświadczył czegoś na własnej skórze, ale jego młodsza wersja miała podobne marzenia co autor wątku.

 

Miała, potwierdzam. :) Może trochę z perspektywy czasu mnie to odrobinę żenuje, ale to motywacja dobra jak każda inna. Jeżeli szczera, przed samym sobą. To, czy realnie będziesz  pragnął pewnych zachowań po zrealizowaniu całości czy części planu, to już inna historia. Jestem zdania, że pieniądz nie zmienia człowieka. On jedynie pokazuje (albo pokaże, z czasem) jaki jesteś naprawdę. Albo jaki zawsze pragnąłeś być.

 

9 minut temu, Kespert napisał:

Z tego można wyciągnąć wniosek odwrotny - jeżeli masz szczęście "sam z siebie", to nie potrzebujesz nic, by być szczęśliwym. Nie potrzebujesz fałszywych przyjaciół, rodziny, kobiet, willi, helikoptera, wakacji... i nic nie jest cię w stanie kontrolować, nic nie ma nad tobą władzy. Ucieczka z systemu łańcuchów mentalnych.

 

Budda, Jezus, Dalajlama, święci i filozofowie - ale chyba najlepiej ujął to Kipling w słynnym wierszu "If"

 

Można, oczywiście. Ale ja nigdy nie pragnąłem być ascetą, jak również tym wyjątkowym i niepowtarzalnym, który na krzyżu Golgoty zapłacił również za mnie cenę. Nie ta liga :)

Edytowane przez Obliteraror
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę się znowu zaczyna pt. być, czy mieć 😕

 

Tu nie o to chodzi. 

 

Jeżeli masz i jesteś szczęśliwy oraz nie masz i też jesteś szczęśliwy, to są równorzędne stany. I tak wszyscy kiedyś umrzemy 😁

 

Natomiast ogromnym błędem jest uzależnienie swojego poczucia szczęścia od porównywania się ze stanem posiadania innych. 

 

A tak większość robi. Będę miał wincyj niż na jutubie pokazujo albo somsiad ma, to będę szczęśliwy. 

 

To tak nie działa. 

 

Poza tym to też nie jest tak, że wincej hajsu to wincej spokoju. Powiedziałbym, że wręcz odwrotnie. Bo chociażby takich coby chcieli trochę tego twojego hajsu jest cała masa i w miarę wzrostu zamożności trzeba coraz bardziej uważać, żeby ktoś się na to nie połakomił. Itp. itd. 

 

Przypomnę też, że Jobsa S. cały hajs tego świata nie uratował przed przedwczesnym opuszczeniem tego padołu. 

 

Ogólnie warto się 3x zastanowić w imię czego chcemy poświęcać swoje zdrowie i życie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.