Skocz do zawartości

"Przez Twą otyłość gaśnie nasza miłość" czyli o oczekiwaniach w stosunku do partnerki/partnera


deleteduser115

Rekomendowane odpowiedzi

Tytułem wprowadzenia dwie scenki z życia.

 

I. W zeszłym roku na wakacjach ja i moja żona poznaliśmy pewną sympatyczną parę z dwójką dzieci. On wysoki, szczupły, dobrze zbudowany i ona, najdelikatniej to ujmując, z bardzo dużą nadwagą. Bardzo miła i wpatrzona w swojego męża. On wyraźnie zdystansowany w stosunku do niej.

Na terenie hotelu kręciło się mnóstwo młodych dziewczyn w strojach kąpielowych. Jako, że często spacerowaliśmy razem zauważyłem, że gość nie był w stanie przepuścić żadnej z nich, zerkał na nie dyskretnie (jeśli żona była w pobliżu) lub też mniej dyskretnie (gdy szliśmy tylko we dwójkę). W oczach miał dosłownie radar - gdy zamierał mu wzrok wiedziałem, że z którejś strony zbliża się do nas ładna dziewczyna. Głód w oczach.

Ten jeden jedyny raz, gdy przechodziliśmy koło ładnej brunetki westchnął smutno pod nosem "moja X też kiedyś tak wyglądała". Pomimo, że nie porozmawialiśmy ani razu na ten temat nic nie musiał mówić. On wiedział, że ja wiem.

 

II. Moja żona jest na jakiejś grupie matkowej na FB i czasami dzieli się ze mną historiami, które tam przeczyta. Pewnego dnia jedna z matek opublikowała post pełen wściekłości na swojego męża. Jej mąż uprawia półamatorsko jakiś sport, świetna sylwetka, ogólnie bardzo zadbany fizycznie. Ona zapuszczona na maksa po ciąży, fanka śmieciowego jedzenia.

Jej mąż wrócił pewnego dnia po treningu i zobaczył ją rozwaloną na kanapie przed TV z paczką chipsów. Zakładam (bo nie było na ten temat informacji w jej poście), że miał do czynienia z tym widokiem wielokrotnie, ale nic nie mówił, przełykał ślinę i przechodził nad tym do porządku dziennego. Jednak nie tym razem.

Powiedział jej, że nie może patrzeć na to, że zrobiła z siebie taką tłustą świnię. Użył dokładnie tych słów.

Reakcja innych matek była jednoznaczna - "rozwiedź się z tym wstrętnym chamem, prostakiem, bydlęciem", "jak on może Cię nie akceptować? przecież wychowujesz jego dzieci!", "kochanego ciała przecież nigdy za wiele!" (ok, tego ostatniego nie było, sam to dodałem :D ). 

Pojawiły się nieliczne (ale natychmiast zakrzyczane) głosy zadbanych kobiet, że chociaż forma komunikacji była odrażająca to już sam przekaz należałoby jednak wziąć pod uwagę, bo przecież facet ożenił się z kimś innym i ma prawo czuć żal, który do tej pory tłumił, a teraz mu się zwyczajnie ulało.

Ostatecznie nasza bohaterka oświadczyła, że weźmie się za siebie, ale z tym złamasem nie chce mieć już nic wspólnego.

 

Powyższe historie nie należą do rzadkości. Ogólnie jeśli chodzi o dbanie o siebie w długoletnich związkach jest z tym pewien problem, co bardzo widać na ulicach. Obie strony czują się bezpiecznie i stabilnie, a to idealny moment, żeby sobie odpuścić. Pamiętajmy jednak, że pomijając przypadki wynikające z problemów zdrowotnych za każdym razem jest to wybór, który można streścić następująco "pomimo, że wiem, iż mojemu/jej partnerowi/rce podobają się szczupłe dziewczyny/dobrze zbudowani mężczyźni wybieram własną wygodę i będę teraz jeść to, na co mam ochotę w ilościach, w jakich mam ochotę oraz nie będę się zamęczać ćwiczeniami, a potrzeby partnera/ki mam gdzieś". Za tym wyborem idzie również oczekiwanie wobec partnera (w przypadku kobiet wzmacniane dodatkowo przekazami społecznymi): "on/a ma mnie akceptować teraz taką/im jaką/i jestem, mam mu/jej się podobać z tymi dodatkowymi kilogramami". Czyli jednym słowem partner ma obowiązek nas takimi zaakceptować, nie dajemy mu analogicznego prawa do wyboru.

Druga strona (o ile oczywiście sama jest zadbana) często staje przed konsekwencjami tego wyboru. Jeśli sami o siebie dbamy możemy - po zauważeniu nowej postawy drugiej strony - próbować odpowiednio wcześnie reagować poprzez wywieranie delikatnej presji na partnera (np. zakup wspólnego karnetu na siłownię, kontrolowanie zakupów żywieniowych, proponowanie wspólnego ruchu na świeżym powietrzu) lub bardziej dosadnej, ale wybór ostatecznie i tak zawsze należeć będzie do naszego partnera.

W momencie, gdy nadwaga partnera staje się już bardzo wyraźna i nasz "odmieniony" partner przestał nam się podobać rozwiązania wydają się być dwa - udawanie, że to akceptujemy (historia nr I) lub nazwanie sytuacji w sposób bezpośredni (historia nr II). I jedno i drugie niesie za sobą poważne konsekwencje - w pierwszym przypadku to frustracja i pogłębiająca się niechęć do partnerki, w drugim wściekłość naszej partnerki w reakcji na nasze słowa.

Pamiętajmy jednak, że związek to pewnego rodzaju kontakt, którego warunki są rzadko wyrażane wprost (i tu jest pierwszy, często popełniany błąd).

Jeśli wiąże się ze sobą dwójka szczupłych, zadbanych, wysportowanych ludzi to każde z nich ma prawo oczekiwać, że taki stan będzie miał względnie stały charakter. 

Jeśli jedna ze stron bez zgody swojego partnera dokonuje zmiany tego kontraktu to nie jest to już ten sam kontrakt. 

Pamiętajmy, że potrzeby każdego z partnerów są równie ważne. Nie mamy prawa oczekiwać, że nasz partner bez słowa sprzeciwu przystanie na zmianę, której chcemy dokonać. On również ma wybór w takiej sytuacji.

Wielu facetów wzorem gościa z historii nr I nie powie swojej partnerce o własnych uczuciach. Na samą myśl o tym mają poczucie winy ("jak jej powiem, że przytyła to się rozpłacze i będzie jej przykro"). Oznacza to ni mniej ni więcej, że to potrzeby partnerki ("dobre mniemanie na własny temat") są ważniejsze niż ich potrzeba posiadania kobiety, która im się podoba fizycznie i z którą chcą się kochać. Mówiąc wprost - stawiają siebie i swoje potrzeby na drugim miejscu, co zawsze uczyni ich osobami nieszczęśliwymi. Ewentualnie zaczną swoją partnerkę zdradzać, co ostatecznie pewnie czeka pana z historii nr I.

Pan z historii nr II też popełnił błąd tłumiąc tak długo swoje uczucia. Możliwe jednak, że gdyby potraktował sprawę delikatniej nie wywołałby takiego wstrząsu i nie obudziłby żony z letargu. Myślę jednak, że można było to przedstawić w tej sytuacji dużo taktowniej, nie raniąc aż tak bardzo uczuć żony (pomimo, że ona wcześniej nie liczyła się z jego potrzebami).

Co ja zrobiłbym w sytuacji, gdyby moja partnerka dorobiła się słusznej nadwagi (na szczęście bardzo o siebie dba) i ostatecznie po rozmowie ze mną stwierdziła, że nie chce nic z tym zrobić? Zerwałbym taki kontrakt. Nie chciałbym być w związku z osobą, która mi się nie podoba i mnie nie pociąga i nie potrafiłbym jednocześnie udawać, że jest inaczej - uważam, że w dłuższej perspektywie to byłoby destrukcyjne dla obu stron takiej relacji.

Czy jest to błahy powód do rozstania? Według mnie nie, biorąc pod uwagę długofalowe konsekwencje.

Co o tym sądzicie?

 

P.S. Tytuł wątku zaczerpnąłem z tej sympatycznej piosenki Atrakcyjnego Kazimierza:

 

 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, johnnygoodboy napisał:

Moja żona jest na jakiejś grupie matkowej na FB i czasami dzieli się ze mną historiami, które tam przeczyta. Pewnego dnia jedna z matek opublikowała post pełen wściekłości na swojego męża. Jej mąż uprawia półamatorsko jakiś sport, świetna sylwetka, ogólnie bardzo zadbany fizycznie. Ona zapuszczona na maksa po ciąży, fanka śmieciowego jedzenia.

Jej mąż wrócił pewnego dnia po treningu i zobaczył ją rozwaloną na kanapie przed TV z paczką chipsów.

Ostatecznie nasza bohaterka oświadczyła, że weźmie się za siebie, ale z tym złamasem nie chce mieć już nic wspólnego.

 

Z tego co mi wiadomo, to nikt nie chce być otyły. W tym przypadku pani zajada jakieś problemy emocjonalne i jest uzależniona od żarcia, tak samo jak można być uzależnionym od gorzały.

 

We wszystkich znanych mi długoletnich małżeństwach to zawsze wygląda tak samo, Ludzie razem biegają maratony, razem jeżdżą na narty, razem trenują, razem chodzą do fitness klubów itd.

 

W powyższym przykładzie nie podoba mi się, że facet sam trenuje, bez żony. Gdy obok mojego domu otwarto fajny fitness klub, to moja żona kupiła karnet dla siebie i dla mnie.

 

Do głowy jej nie przyszło spytać mnie o zdanie😂. Było oczywiste, że do klubu będziemy chodzić RAZEM, na różne zajęcia, ale RAZEM!

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Stefan Batory napisał:

W tym przypadku pani zajada jakieś problemy emocjonalne i jest uzależniona od żarcia, tak samo jak można być uzależnionym od gorzały.

Możesz mieć rację, ale pytanie czy jest to jakieś usprawiedliwienie?

To odpowiedzialność tej pani, żeby zmierzyć się z tymi problemami. Żarcie to z pewnością lepsza forma ucieczki od problemów niż gorzała czy narkotyki, ale podobnie jak w przypadku tamtych używek efekt tej ucieczki uderza bezpośrednio w partnera.

Pomijając sporty zespołowe w moich aktywnościach również uczestniczy moja żona, ale przykłady, które podałem prosto pochodzą z życia. 

Wiele się tego widzi na ulicach i pytanie co partnerzy takich osób mają z tym zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś moja koleżanka, która zawsze podziwiała moje dbanie o siebie, oraz długoletnie trenowanie, powiedziała, że

 

„Przejdzie  mi, jak się zakocham i ustatkuję”

 

Śmiechu warte.

 

Baby są leniwe.

 

Jednocześnie chciały by spijać śmietankę od największych kozaków.

 

 

Edytowane przez RENGERS
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, johnnygoodboy napisał:
39 minut temu, Stefan Batory napisał:

W tym przypadku pani zajada jakieś problemy emocjonalne i jest uzależniona od żarcia, tak samo jak można być uzależnionym od gorzały.

Możesz mieć rację, ale pytanie czy jest to jakieś usprawiedliwienie?

To odpowiedzialność tej pani, żeby zmierzyć się z tymi problemami. Żarcie to z pewnością lepsza forma ucieczki od problemów niż gorzała czy narkotyki, ale podobnie jak w przypadku tamtych używek efekt tej ucieczki uderza bezpośrednio w partnera.

Pomijając sporty zespołowe w moich aktywnościach również uczestniczy moja żona, ale przykłady, które podałem prosto pochodzą z życia. 

Wiele się tego widzi na ulicach i pytanie co partnerzy takich osób mają z tym zrobić.

 

Moim zdaniem, po to się jest z kimś w związku, aby do tych sytuacji jw. nie dopuścić i sobie wzajemnie pomóc, wzajemnie się wspierając.

 

To jest podobna sytuacja, gdy jedno z małżonków (partnerów) zachoruje na cukrzycę. Każdy cukrzyk powinien rygorystycznie przestrzegać diety. To jasne i oczywiste. Bardzo trudno nagle z dnia na dzień zmienić swoje nawyki żywieniowe. Dlatego wszyscy domownicy powinni przejść na dietę cukrzycową i się dostosować do chorego wspierając go w ten sposób.

 

Podałem przykład z życia.

 

@RENGERS  " Baby są leniwe."  

 

Lenistwo nie ma płci 😂.

 

 

Edytowane przez Stefan Batory
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż. Jak ktoś się na własne życzenie zamienia w humbaka albo orkę Shamu, a nie jest to wynikiem ciężkiej terapii hormonalnej/sterydowej po jakiejś paskudnej chorobie, to widać mu taki stan odpowiada (pomijam specyficzne upodobania seksualne w rodzaju feedersów czy fanów BBW). Gdybym nie znał takiego faceta od lat, to bym nigdy nie uwierzył, że można się rozwieść z żoną bo bardzo zeszczuplała. Jak widać, można.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Stefan Batory napisał:

 

Moim zdaniem, po to się jest z kimś w związku, aby do tych sytuacji jw. nie dopuścić i sobie wzajemnie pomóc, wzajemnie się wspierając

Też jestem tego samego zdania jednak z własnego doświadczenia wiem że ludzie są ze sobą tylko na te dobre chwile. Te złe bardzo szybko weryfikują związek...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja się mogę przyznać

 

Ja sam pod koniec 1,5r związku byłem grubszy niż na początku, nie jakoś ostro, ale różnica była spora. Dowiedziałem się na rozstaniu że od jakoś pół roku już się jej z tego powodu nie podobam. Dzięki temu doświadczeniu już nigdy więcej nie pozwole sobie odpuścić zbania o siebie. 

 

A odnośnie drugiej strony to może to być problem, bo co jak ona rzeczywiście wychowuje Twoje dzieci i się roztyła, co zrobić - męczyć się czy zostawić ją i narażać dzieciaki na stres. Ja bym wolał chyba zostawić, tylko jak to pod względem prawnym, rozwód z winy małżonki bo przytyła? XD Ciężko się wtedy dogadać odnośnie opieki nad dzieciakami, z zawiści kobieta zrobi wszystko żeby zrobić nam na złość.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, johnnygoodboy napisał:

Czy jest to błahy powód do rozstania? Według mnie nie, biorąc pod uwagę długofalowe konsekwencje.

Co o tym sądzicie?

 

W 90% procentach otyłość to wynik trybu życia, a więc wyboru, nie "genów" czy "grubych kości". Partner, partnerka to także element wizerunku. Nie wyobrażam sobie chodzić w zapuszczonych ubraniach, ani w zapuszczonym towarzystwie. Mam prawo wymagać od osoby, z którą się związałem pewnych standardów. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Stefan Batory napisał:

Moim zdaniem, po to się jest z kimś w związku, aby do tych sytuacji jw. nie dopuścić i sobie wzajemnie pomóc, wzajemnie się wspierając.

Według mnie mylisz dwie rzeczy.

Cukrzyca lub inna ciężka choroba nie jest niczyim wyborem. Otyłość wynikająca z lenistwa/wygody już tak.

Po drugie samo wsparcie w przypadku problemów emocjonalnych to stanowczo za mało - to osoba, która ma te problemy musi stanąć z nimi twarzą w twarz. 

Dlatego napisałem - jeśli ta osoba chce coś z tym zrobić to pomagamy, wspieramy, zgadzam się, że temu m.in. służy związek.

Ale w sytuacji, gdy partnerka oznajmia nam, że jej nowym wzorem piękności stała się Tess Holliday chyba mamy prawo powiedzieć "nie"? :D 

 

9 minut temu, slusa napisał:

A odnośnie drugiej strony to może to być problem, bo co jak ona rzeczywiście wychowuje Twoje dzieci i się roztyła, co zrobić - męczyć się czy zostawić ją i narażać dzieciaki na stres. Ja bym wolał chyba zostawić, tylko jak to pod względem prawnym, rozwód z winy małżonki bo przytyła? XD Ciężko się wtedy dogadać odnośnie opieki nad dzieciakami, z zawiści kobieta zrobi wszystko żeby zrobić nam na złość.

Prędzej czy później przestaniesz z nią współżyć albo ją zdradzisz, chyba, że jednak do jej nowej sylwetki będziesz w stanie się przekonać albo wejdziesz w tryb mnicha będąc jednocześnie w związku. Brak współżycia czy zdrada już są realnym powodem do rozwodu, przy czym to drugie to niemalże gwarantowany rozwód z Twojej winy.

Myślę jednak, że postawienie sprawy na ostrzu noża może zmobilizować partnerkę do zmierzenia się z własnymi problemami, jeśli oczywiście jej na nas zależy.

A ostatnie zdanie - no cóż, to ryzyko istnieje w każdym przypadku wejścia w związek małżeński.

 

9 minut temu, mac napisał:

Trzeba brać dupkę z dobrym metabolizmem na to wychodzi 😆 

Też wyszedłem z tego założenia :)

 

8 minut temu, horseman napisał:

Mam prawo wymagać od osoby, z którą się związałem pewnych standardów. 

Tym bardziej, jeśli nasz kontrakt obejmował te standardy - gdyby na początku związku partnerka była osobą otyłą to cała odpowiedzialność za ten wybór spada na Ciebie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, johnnygoodboy napisał:

Według mnie mylisz dwie rzeczy.

Cukrzyca lub inna ciężka choroba nie jest niczyim wyborem. Otyłość wynikająca z lenistwa/wygody już tak.

Po drugie samo wsparcie w przypadku problemów emocjonalnych to stanowczo za mało - to osoba, która ma te problemy musi stanąć z nimi twarzą w twarz. 

Dlatego napisałem - jeśli ta osoba chce coś z tym zrobić to pomagamy, wspieramy, zgadzam się, że temu m.in. służy związek.

Ale w sytuacji, gdy partnerka oznajmia nam, że jej nowym wzorem piękności stała się Tess Holliday chyba mamy prawo powiedzieć "nie"?

 

Nie, uważam, że niczego nie mylę. Choroba- cukrzyca nie jest niczyim wyborem, ale to co z nią potem robimy już tak. Jestem pewien, że otyłość  też nie jest niczyim w pełni świadomym wyborem. Ludzie potrafią wyrżnąć sobie żołądek, żeby tylko nie być otyłym. Taka operacja przecież bardzo okalecza. Obżarstwo i pijaństwo można wtedy wykluczyć z ulubionych rozrywek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przeczytali poradnika Mosze Reda o żon doborze i tak to jest.
Pozwalał jej na stopniowe przybieranie na wadze i tak to się skończyło.
Ona nie miała dobrych wzorców i wyszło szydło z worka.
Nie zapobiegał to teraz musi leczyć.
Nawarzył piwa, to musi je teraz wypić.
Brak twardych zasad od początku.
Jak babie pozwalasz na wszystko, to ona to wykorzystuje.
W tym wypadku zachowywałbym się tak, że było by jej głupio z tą nadwagą,
próbował zabrać na sporty, cały czas bym działał na jej podświadomość jakimiś tekścikami, tak samo jak one to robią, aż by nie wytrzymała.
Oczywiście robiłbym to z uśmiechem i kulturą, kreatywnie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrzucę tekst który moim zdaniem dobrze oddaje problem:

Chodzi tutaj o drugi akapit, więc żeby nie wycinać tego (bo traci się wtedy odniesienia w tekście), zaznaczę tylko boldem to co szczególnie dotyczy tematu otyłości..

 

 

 

wrzucę całość tekstu ponizej dla zainteresowanych:

"1. Problem jest już na starcie. Gdy jesteś w tych wspominanych na forum 15% atrakcyjnych facetów, to grasz na zupełnie innych zasadach. Ty jesteś atrakcyjny dla płci przeciwnej i sam szukasz atrakcyjnej partnerki dla siebie. Jesteś takim Lewisem Hamiltonem w Formule 1. Pewny swojej wartości, ostro negocjujesz warunki kontraktu i wybierasz sobie zespół który może Ci także sporo zaoferować.
Pozostałe 85% gra w grupie która musi się ostro wykazać żeby zaistnieć. Jest takim Robertem Kubicą (z całym szacunkiem dla jego dokonań), musi ostro zasuwać na testach, tylko po to, żeby potem jeszcze przytachać 100 mln gotówki dla zespołu, po czym jeździsz co prawda w wymarzonej F1....ale w najsłabszym teamie.

Jeśli nie masz tego farta być w tej grupie 15%, to jest duża szansa że gdzieś, kiedyś w życiu baaaardzo się starałeś o miejsce w fotelu (swojej) Formuły 1, wypruwałeś żyły, żeby się przekonać z czasem, że jeździsz dla Williamsa. Ciężko jest tupnąć nogą i zagrozić odejściem z teamu, gdy nikt inny (z lepszych teamów) nie jest tobą zainteresowany.

2. Miłość =/= pożądanie
Trochę dalszy ciąg pkt 1.
(chyba) nikt obecnie nie uczy młodych ludzi, że miłość nie równa się pożądaniu. Młodzi gostkowie startujący (pretendujący) do swojej Formuły 1 obiecują często dozgonną miłość. Żadna ze stron jednak nie wie co to tak na prawdę oznacza. Myli im się często miłość z pożądaniem. Rodzi to dwa problemy (w przyszłości):
A. Oczekiwania płci pięknej miłości bezwarunkowej (masz mnie kochać taką jaka jestem)
B. Brak świadomości, że pożądanie może zdechnąć mimo iż miłość nadal pozostanie (tylko zamiast pasji w związku, będzie w sypialni brat z siostrą).


Myślę, że trochę edukacji w kwestii związków i emocji, trochę dobrej lektury pomogłoby młodym ludziom nie popełniać tych samych błędów.

Wg mnie takie otwarte postawienie sprawy w stylu: "kocham Cię i będę Cię kochał, ale ew zmiana z rozmiaru S na XXL może odbić się z czasem na moim pożądaniu (bo to coś na co nie mam wpływu)" pozwoliłoby na lepszą komunikację i na bardziej równorzędne traktowanie w związku (patrz pkt 1).

3. MAD (Mutual Assured Destruction)....tylko że jednostronne

Koncepcja MAD sprawdzała się przez kilka dekad....ponieważ obie strony miały możliwość odpowiedzenia taktyką totalnego zniszczenia, gdyby tamta strona zaatakowała pierwsza.
Obecnie (w kręgu Zachodnioeuropejskim) to kobieta trzyma rękę nad przyciskiem atomowym i z uśmiechem na ustach komunikuje (jak mnie zostawisz to Cię zniszczę/ zabiorę dzieci / załatwię łatkę damskiego boksera/ pedofila itp -co na kogo bardziej działa).
W połączeniu z pkt 1 (nierównowaga na starcie) dostajemy także nierównowagę "na wyjściu". Odpowiednio wysokie koszty wyjścia. Trochę tak jakby Kubica miał opcję w kontrakcje, "dziękujemy za Twoje 100 mln, ale będziesz jeździł w naszym zespole tak długo jak MY tego chcemy, a jak zmienisz zdanie nasi prawnicy ogolą Cię do gołego". Trochę demotywujące, czyż nie? Gdy nie ma nawet jednego zdania o ew obowiązkach zespołu, że zadba o to, żeby auto było konkurencyjne (albo choć była szansa na rozwój i nadrobienie różnicy do innych zespołów).


Myślę (z pkt widzenia faceta), że popełnianie tych 3 błędów (wchodzenie coraz głębiej w sytuację bez (sensownego) wyjścia powoduje, że sami budzimy się pewnego dnia w sytuacji gdzie wszystko jest naszym "zasraniutkim obowiązkiem", a na ew miłe rzeczy trzeba ew "zasłużyć/zapracować".
Moim zdaniem pomóc (w zachowaniu równowagi) mogłaby świadomość, że są pewne granice których nie przekraczamy, ponieważ to może zakończyć związek przez faceta (mimo barier wyjścia). Trochę taka reguła 30 sekund z filmu "Heat":
www.youtube.com/watch?v=MImNGJNcvIc

Nie znaczy to że facet od razu musi pakować się na ten (forumowy) Cypr [Zdzichu: ucieczka przed niesprawiedliwymi alimentami za granicę i rozpoczęcie nowego życia z dala od Polskich Sądów Rodzinnych] - przy każdym niepowodzeniu. Dobrze jednak byłoby gdyby nie dał się szantażować (np. dziećmi). Czasami podejście pt "kocham Cię, ale nie pozwolę sobie na takie traktowanie" może przynieść znaczną poprawę (w związku). Niestety mit miłości bezwarunkowej (którą na początku często gęsto przysięgają panowie) potem po kilku latach gryzie nas boleśnie w tyłek"

 

 

 

 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, johnnygoodboy napisał:

on może Cię nie akceptować? przecież wychowujesz jego dzieci!",

 

2 godziny temu, johnnygoodboy napisał:

Ostatecznie nasza bohaterka oświadczyła, że weźmie się za siebie, ale z tym złamasem nie chce mieć już nic wspólnego.

Że według koleżanek to z wina faceta :lol: to wiadomo.

 

1 godzinę temu, Stefan Batory napisał:

nikt nie chce być otyły. W tym przypadku pani zajada jakieś problemy emocjonalne

 

1 godzinę temu, Stefan Batory napisał:

nie podoba mi się, że facet sam trenuje, bez żony.

I to też wina faceta., W końcu jakby był lepszy to ona nie musiałaby zajadać problemów. Wystarczy żeby ją rozumiał i spełniał jej marzenia. Zabierał na Karaiby, kupił nowe lokum, odkurzał w domu, rzucił pracę i zajął się dzieckiem 24/7, poświęcał więcej czasu pani zamiast biegać jak jakiś wariat.  

Jego bardzo wielka wina.

Babka nie jest niczemu winna. Ona tu jest ofiarą patriarchalnej opresji i emocjonalnego chłodu męża. Gdyby tylko się nią zajął to by się nie spasła.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Stefan Batory napisał:

Nie, uważam, że niczego nie mylę. Choroba- cukrzyca nie jest niczyim wyborem, ale to co z nią potem robimy już tak.

 

Chodzi o co innego. Zawsze gdy pojawia się temat otyłości to od razu wychodzi temat chorób. Gdzie tak na prawdę otyłość wynikająca z faktycznej choroby to pewnie jakieś 5% wszystkich przypadków. Pozostałe 95% to czyste lenistwo i odpuszczanie sobie. Najlepiej widać to u dzieciaków. W Polsce mamy najszybciej tyjące dzieci w Europie. W tej grupie nie możemy "zasłaniać" się chorobami jako przyczyną otyłości. To pokazuje że tak na prawdę to kwestia zmiany stylu życia i lenistwa.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Stefan Batory napisał:

Jestem pewien, że otyłość  też nie jest niczyim w pełni świadomym wyborem. 

Świadomym zapewne nie, myślę, że mało osób postanawia któregoś dnia po przebudzeniu zostać otyłą osobą. Zauważ jednak, że już małe dziecko wie, że poprzez obżarstwo doprowadzamy się do otyłości - tu wystarczy proste kojarzenie faktów ;) Moja malutka córka widząc grubego gościa na ulicy potrafi powiedzieć mi na ucho "chyba ten pan musiał jeść dużo słodyczy, co nie tata?". Odpowiedzialność za wygląd własnej sylwetki należy do jej posiadacza.

To w takim razie mam inne pytanie. Jedzenie jak sam zauważyłeś jest jednak popularnym sposobem radzenia sobie z emocjami, podobnie zresztą jak alkohol. Załóżmy, że jesteś w związku z osobą, która jest uzależniona od alkoholu. Jak zgodnie ustaliliśmy nie wybrała tego świadomie, po prostu uciekając od samej siebie wpędziła się w nałóg.

Załóżmy, że mówisz do niej - "kochanie, pomogę Ci zebrać się do kupy, będę Cię wozić po lekarzach, może pójdziesz na jakiś odwyk? masz moje wsparcie w tym całym procesie, przejdziemy przez to razem, bo przecież jesteśmy parą".

Ona jednak na to (a tak przecież bywa najczęściej) - "nie, nic nie będę z tym robić, wypraszam sobie, nie jestem żadną alkoholiczką".

Systematycznie ponawiacie te rozmowy, Ty stajesz się bardziej stanowczy, a mimo to ciągle słyszysz "nie". Jednocześnie obserwujesz, że żona pomalutku stacza się w tym nałogu. To rzeczywistość bardzo wielu osób.

Co Ty na to? Trwasz przy niej bez słowa czy stawiasz jej jednak jakieś ultimatum?

Podobnie byłoby moim zdaniem z otyłością (nie mówimy tu o drobnej nadwadze rzędu kilku kg). Bardzo trudno jest odmienić ten stan.

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, BumTrarara napisał:

I to też wina faceta., W końcu jakby był lepszy to ona nie musiałaby zajadać problemów. Wystarczy żeby ją rozumiał i spełniał jej marzenia. Zabierał na Karaiby, kupił nowe lokum, odkurzał w domu, rzucił pracę i zajął się dzieckiem 24/7, poświęcał więcej czasu pani zamiast biegać jak jakiś wariat.  

Jego bardzo wielka wina.

Babka nie jest niczemu winna. Ona tu jest ofiarą patriarchalnej opresji i emocjonalnego chłodu męża. Gdyby tylko się nią zajął to by się nie spasła.

 

Co Ty wypisujesz? 😂 Jaka znowu wina faceta? Problem otyłości w takim samym stopniu dotyka obydwu płci. przejdż się latem po plaży. 

Sport w związku powinno się uprawiać razem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Stefan Batory napisał:

Co Ty wypisujesz? 😂 Jaka znowu wina faceta?

 

Nie zrozumiałeś tego wywodu. Wina facet - w tym przypadku jej partnera/męża. Nie jej jako osoby która się spasła, tylko jego bo gdyby był lepszy to pewnie bidulka by nie miała tych problemów emocjonalnych tyle.

 

Pozwolę sobie wrzucić kilka ciekawostek/spostrzeżeń w temacie otyłości:

 

1. U kobiet (moim zdaniem) są dwa takie kamienie milowe w kwestii wagi. Pierwszy to ślub (konkretnie sesja foto), drugi to urodzenie dziecka. Osiągnięcie każdego z tych dwóch etapów to (zazwyczaj) kilka kg więcej na wadze.

 

2. Gdy spojrzeć na kobiety po urodzeniu dziecka, to zaobserwowałem wśród znajomych i znajomych znajomych, że na poziom otyłości po ciąży bardziej wpływa rodzaj pracy niż partner. Chodzi o to, że wiele ze znanych mi osób które pracują w korpo, gdzie to jak się wygląda przekłada się także na lepszą lub gorszą drogę kariery starają się dbać o figurę duuużo bardziej niż osoby pracujące tam gdzie szef nie ocenia wyglądu (np. urzędy). Czynnik kariery jest jakby bardziej motywujący niż to czy podobam się czy nie partnerowi. 

 

3. W Polsce panuje jakieś dziwne przekonanie, że od chwili gdy kobieta staje się matką, może przestać starać się w roli kochanki/partnerki. Niejako za sam fakt że kobieta urodziła facetowi dziecko (no bo oficjalnie w przekazie społecznym to nie swoją potrzebę przede wszystkim zrealizowała....zawsze jest że JEMU urodziła) zwalnia ją z jakichkolwiek obowiązków dbania o siebie. Facetowi powinien płonąć konar tak samo gdy widział ją w szpilkach i seksownej mini jak i gdy widzi ją w poplamionym dresie i przetłuszczonych włosach.

 

Koleżanki z którymi dyskutowałem na temat punktu. 3 mocno się bulwersowały, że jak tak mogę. Wtedy przytaczałem im historię z Wysokich Obcasów -czyli z ich własnej gazety. WO napisały kiedyś o tym że Francuzki w ramach rehabilitacji po porodzie mają zapewnioną zajęcia poprawiające plastykę pochwy, ponieważ dla nich bycie kochanką/partnerką jest nr 1. Ponieważ żeby było szczęśliwe dziecko najpierw musi być szczęśliwa para rodziców. W tym samym art było info, że większość z Francuzek za punkt honoru stawia sobie wbicie się w te same jensy które nosiły przed ciążą. Dla Polek jest to jakieś SF, na zasadzie....ale po co skoro teraz jestem mamą (w domyśle już nie muszę się starać).

 

Edytowane przez Zdzichu_Wawa
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, johnnygoodboy napisał:

Załóżmy, że mówisz do niej - "kochanie, pomogę Ci zebrać się do kupy, będę Cię wozić po lekarzach, może pójdziesz na jakiś odwyk? masz moje wsparcie w tym całym procesie, przejdziemy przez to razem, bo przecież jesteśmy parą".

Ona jednak na to (a tak przecież bywa najczęściej) - "nie, nic nie będę z tym robić, wypraszam sobie, nie jestem żadną alkoholiczką".

Systematycznie ponawiacie te rozmowy, Ty stajesz się bardziej stanowczy, a mimo to ciągle słyszysz "nie". Jednocześnie obserwujesz, że żona pomalutku stacza się w tym nałogu. To rzeczywistość bardzo wielu osób.

Co Ty na to? Trwasz przy niej bez słowa czy stawiasz jej jednak jakieś ultimatum?

Podobnie byłoby moim zdaniem z otyłością (nie mówimy tu o drobnej nadwadze rzędu kilku kg). Bardzo trudno jest odmienić ten stan.

 

Na pewno nie chciałoby mi się na ten temat długo gadać. Moim zdaniem w dobrym związku ludzie żyją w "jednym rytmie".

Dla mnie sytuacja, w której ja będąc w związku miałbym sam chodzić na treningi, a moja kobieta siedziałaby w tym czasie w domu jest absurdem. W klubie bardzo często widuję pary razem na treningach.

 

To mnie właśnie uderzyło w tej historii, że oni żyli osobno mieszkając tylko pod jednym dachem. Druga sprawa, to istotną częścią wspólnego życia są wspólne posiłki. Jada się zwykle to samo w podobnych ilościach.

 

Stawianie jakiegokolwiek ultimatum jest przeciw skuteczne. W przypadku otyłości znacznej trzeba moim zdaniem dobrze zdiagnozować przyczynę i na niej się skupić. Ja w swoim otoczeniu obserwuję pary, gdzie sprawiedliwie obydwoje mają ponadwymiarowe gabaryty, jeżeli już. Zamiast ultimatum, to pewnie kobietę bym deportował może na jakieś wczasy odchudzające, tak na początek😂.

 

Alkoholizmu, narkomani w domu nie wolno tolerować. Nie  warto rozmawiać, tylko taką osobę należy usunąć ze swojego świata.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IMO. Panie miały racje. Facet się zachował okropnie. 

O wiele lepiej byłoby gdyby spróbował ją zaangażować w jakieś aktywności. By robili to razem. 

A tak to mamy całkiem mocny atak personalny i rozwalenie jakichkolwiek resztek przywiązania pani do pana. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam moja ex. Jak poszedłem z nią na studniówkę. Przy wzroście 165. Jej waga wynosiła 60 kg. Ale wtedy ćwiczyła. Biegała i jakoś starała się wyglądać w miarę. Więc jak dla mnie było wtedy ok. 

Po pewnym czasie zauważyłem, że jest coraz grubsza i grubsza. I doszło do tego, że ważyła 73 kg. Jakieś problem z tarczycą, hashimoto czy coś. W dodatku nie brała odpowiednich dawek leków. Tylko jakieś zamienniki. Co oczywiście miało wpływ na wagę. Do tego brak ruchu. I wiecznie tylko wpierdalanie. I ja patrząc na nią. Podświadomie czułem obrzydzenie. Też oglądałem się za innymi. Bo przecież młody byczek w siłę wieku, zadbany i w formie. Co będzie siedział z gruba laska, która jeszcze do tego go wkurwia i nie dba o siebie. Ubranie wymięte z dziurami i ona idzie że mną na miasto.... 

Miała mi za złe, że brałem ją na biegi. I katowałem. Ze ma biegnąc że mną. Doszło do tego, że ja po skończonym biegu. Pobiegłem do niej by jej towarzyszyć i ją zmobilizować by nie odpuszczała i przebiegła jeszcze trochę. Doszło do tefo, że przyspieszyła szybko na 10 metrów i zatrzymała się i powiedziała, że nienawidzi biegać. 

Oczywiście tak ciężko zrozumieć aluzje? Po co ten chłopak bierze mnie na biegi. A no bo jestem tłusta świnia. Nawet matka jej mówiła, że jest za gruba. A ta nic. Dopiero pod koniec związku schudła. I nasza znajomość się zakończyła. Oczywiście efekt jojo i znów jest gruba. 

I to młoda dziewczyna bo 20 letnia. A nie 45 letni milf.... 

Też byliśmy na wakacjach. I też nie mogłem odpędzić wzroku od innych wąskich wcięć w talii u młodych dziewczyn. Tak działa biologia... 

Dlatego powiedziałem sobie, nigdy więcej laski, która nie ćwiczy. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Pozwolę sobie wrzucić kilka ciekawostek/spostrzeżeń w temacie otyłości:

 

1. U kobiet (moim zdaniem) są dwa takie kamienie milowe w kwestii wagi. Pierwszy to ślub (konkretnie sesja foto), drugi to urodzenie dziecka. Osiągnięcie każdego z tych dwóch etapów to (zazwyczaj) kilka kg więcej na wadze.

Tylko jeśli kobieta ma ambicje by zaobrączkować misia i jakoś to będzie.

37 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

2. Gdy spojrzeć na kobiety po urodzeniu dziecka, to zaobserwowałem wśród znajomych i znajomych znajomych, że na poziom otyłości po ciąży bardziej wpływa rodzaj pracy niż partner. Chodzi o to, że wiele ze znanych mi osób które pracują w korpo, gdzie to jak się wygląda przekłada się także na lepszą lub gorszą drogę kariery starają się dbać o figurę duuużo bardziej niż osoby pracujące tam gdzie szef nie ocenia wyglądu (np. urzędy). Czynnik kariery jest jakby bardziej motywujący niż to czy podobam się czy nie partnerowi. 

Kwestia dopingu otoczeni. Patrząc po Gda. Dwa największe skupiska korpo mają jednocześnie fitnesskluby. Jak wszystkie koleżanki z pracy robią na fitnessie to siłą rzeczy nikt nie chce się wyróżnić

37 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

3. W Polsce panuje jakieś dziwne przekonanie, że od chwili gdy kobieta staje się matką, może przestać starać się w roli kochanki/partnerki.

Nie tyle może przestać się starać, co często dla partnera przestaje być podniecająca. To jest dość częste. Bo np. po laktacji cycki obwisają, czy stają się niesymetryczne, dochodzą blizny, rozstępy. Jak ktoś przedtem widział w niej tylko seks bombę a nie osobę którą chce się uszczęśliwiać i troszczyć, to w zasadzie seksualnie znika. I czytając na tym forum. Nikt nie chce szona na matkę swoich dzieci. I o ile rozumiem  to ze nikt nie chce patoimprezowiczki, o tyle czasem mam wrażenie ze cześć z braci by najchętniej  wepchnęła matkę swoich dzieci w status gosposio-madonny, tak silnie jest wryty ten kod kulturowy.  Z Matką dzieci pewnych rzeczy nie wypada robić.  Jak kobieta widzi że znika z seksualnego radaru ojca swych dzieci to kalkuluje, Chodakowska która rozstepów i asymetrii nie usunie czy E. Wedel który tego też nie zrobi, ale dostarczy endorfin . 
A matka powinna być ciągle szonem jak przed porodem. Ciągle być osobą którą chce się przeruchać i bawić.

Nie zmienia to faktu ze jest masa leniwych buł co sobie odhaczyły todo liste i teraz tylko jedz, pij i popuszczaj pasa. 

37 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Niejako za sam fakt że kobieta urodziła facetowi dziecko (no bo oficjalnie w przekazie społecznym to nie swoją potrzebę przede wszystkim zrealizowała....zawsze jest że JEMU urodziła) zwalnia ją z jakichkolwiek obowiązków dbania o siebie.

Takich obowiązków nigdy nie było. To kwestia indywidualna.. Rodzice mojej matki byli grubi.. Ona sama nawet dziś trzyma formę, bo się spięła że chce być szczupła i atrakcyjna.

37 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Facetowi powinien płonąć konar tak samo gdy widział ją w szpilkach i seksownej mini jak i gdy widzi ją w poplamionym dresie i przetłuszczonych włosach.

Niektóre to potrafią, mimika, odpowiednie spojrzenie. I jesteś gotowy. Pomimo poplamionego dresu. Są też takie co nawet eleganckie i wypachnione  mimiką odstraszają.

37 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Koleżanki z którymi dyskutowałem na temat punktu. 3 mocno się bulwersowały, że jak tak mogę. Wtedy przytaczałem im historię z Wysokich Obcasów -czyli z ich własnej gazety. WO napisały kiedyś o tym że Francuzki w ramach rehabilitacji po porodzie mają zapewnioną zajęcia poprawiające plastykę pochwy, ponieważ dla nich bycie kochanką/partnerką jest nr 1. Ponieważ żeby było szczęśliwe dziecko najpierw musi być szczęśliwa para rodziców. W tym samym art było info, że większość z Francuzek za punkt honoru stawia sobie wbicie się w te same jensy które nosiły przed ciążą. Dla Polek jest to jakieś SF, na zasadzie....ale po co skoro teraz jestem mamą (w domyśle już nie muszę się starać).

A było coś tez o podejściu do seksu mężczyzn? Jak winni reagować gdy ciasna dziurka staje się bardzo szeroka? Bo tu obie strony musza chcieć i się dopingować wzajemnie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopy dziwne te rozkminy.

Można porozmawiać z partnerką, ale jak nie będzie się jej chciało, to zrobi aferę i zarzuci Ci bycie świnką plus te standardowe teksty - proste. Przerabiałem to. Dobry trening na trzymanie ramy zresztą. 

 

Koleżanki też Waszej lubej potwierdzą, że Ty jesteś dupkiem.

 

 

Porzucać matkę i dzieci z powodu otyłości partnerki - nie mówię tu o nałogu -  to trochę słabo świadczy o tym co się ma w głowie Panowie .

Nie podoba się zmiana ciała kobiety, to robisz ban na seks i tyle. Przecież nie będziesz robił czegoś, co nie sprawia przyjemności. 

 

Do niczego nie zmusisz, no bo jak.

Pisałem już wcześniej  - dużo osób na tym forum ma problem z silnym poczuciem kontroli(strach, nieprzepracowane lęki itd.)

 

Umiecie zrobić cos takiego?

 

Ja mojej nie bzykam od trzech lat mimo iż się doprasza. Powód był inny, bo wolała lizać się i pewnie nie tylko(ale dowodu nie mam) z kolegą z pracy, a była wtedy jeszcze niezłą szprychą.

Rzadko mnie ciśnie tak żeby złamać własne zasady, ale jak tak się dzieje, to łatwo powstrzymać się nie jest(wiadomo) - jak przez ostatni rok Covidowy przytyła tyle, że SMV poleciał jej o dwa punkty, to jest mi łatwiej:)

 

Wiadomo, że to dla większości panów na tym forum straszna tragedia, być na moim miejscu, ale ja mam tyle innych ciekawszych rzeczy i ważniejszych spraw w życiu do zdobienia, że jak widzę takie tematy, to nie dziwię się, że feminizm i kobiety są teraz takie jakie są. 

 

 

Do tego trzeba mieć charakter, a widzę, że dla co niektórych cipka nadal na pierwszym miejscu.

Edytowane przez RedChurchill
Coś dopisalem
  • Zdziwiony 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.