Skocz do zawartości

Tworzenie przez samiczki mitu o równym wkładzie w związek


Rekomendowane odpowiedzi

@Mathias81 nie ma jeszcze mojej historii. Jestem w trakcie tornada podczas rozwodu i nie chcę się niechcący wysypać. Ale będzie się działo jak już opiszę przez co przechodziłem.
 

Idę na całość. Orzekanie o winie, dzieci, alimenty i mieszkanie. 
 

Już możecie gromadzić popcorn ?

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...
On 3/5/2020 at 2:55 AM, lync said:

I tak bardzo umiejętnie mnie przekonała do podziału fifty/fifty

Kasa, kasa, kasa. 

Czy jest drugie dno? Jest. Chcę twojej kasy. Tfu! Nie twojej. Waszej. Bo macie równy wkład. Ale tym razem 50% jej już nie wystarcza. Chcę całości. Bo jej się należy. Przecież bez niej byś tego nie zbudował. 

 

Musisz zacząć myśleć o backup planie. Tylko zrób to mądrze. I gromadź majątek poza jej wiedzą. Bądź gotowy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.03.2020 o 02:55, lync napisał:

Błąd jaki popełniłem to taki, 

 

Sytuacja - pracuję razem z kobitą, mikrofirma założona wspólnie na bazie moich wcześniejszych dokonań.

Poprawiłem, teraz wygląda to prawidłowo. Tak się kończy myślenie chujem. Nie przejmuj się każdy ma prawo popełniać błędy i się na nich uczyć. 

Co myślałeś, że myszka doceni twoją dobrą wolę i rycerskość?Hahahaha

Witamy w świecie dorosłych ludzi. :) 

W dniu 5.03.2020 o 02:55, lync napisał:

Nagle ona czuła, że bez niej nie osiągnąłbym tego co osiągnąłem.

Każda baba tak myśli, one lubią zawyżać swoją wartość. Prawda jest zgoła odwrotna, baby zazwyczaj są hamulcowymi naszego życia. 

W dniu 5.03.2020 o 02:55, lync napisał:

No i możecie zgadnąć, minął jakiś czas i mam więcej wątpliwości i demotywacji - jej wkład dalej jest mały, choć się stara, nie mogę zaprzeczyć. Stara się jak pracownik, który dostaje zadania, a nie jak ktoś kto prowadzi i rozwija firmę. Choć mam wrażenie, że może jest w tym drugie dno...bo pyta się o dostęp do konta i tego typu sprawy.

Miś potrzebuję więcej pieniędzy. :)  Zostaw firmę na jej głowie to skończy się tak:

 

W dniu 5.03.2020 o 02:55, lync napisał:

Ale dla mnie zarabianie tyle samo, gdzie wiem kto ile pracuje - gdzie jest spora dysproporcja, jest mocno demotywujące.

Sam do tego doprowadziłeś, jesteś jej mułem-chłopkiem-wyrobnikiem, co gorsza ona uważa, że jest odwrotnie bo to jej zasługa. :) 

Jesteś szefem czy parobkiem? Ja rozumiem, że zatrudnia się sekretarkę, którą się rucha ale dawanie babie 50/50 w firmie to chyba trolling albo frajerstwo do kwadratu.

W dniu 5.03.2020 o 02:55, lync napisał:

Nigdy nie byłem osobą, która koncentrowała się na kasie (wiem, też błąd), dawanie zbyt dużych rabatów, poświęcanie czasu za free (bądź miły dla klienta) sprawia, że nie ma kasy na inwestycje, a dalej łatwo o finansowe kłopoty..itd

Ja bym baby nigdy nie dopuścił do biznesu, w który władowałem tyle serca i pracy. Zbyt wiele napatrzyłem się jak one pracują w firmach. Sam dałeś jej dostęp do tego, teraz ona sukcesywnie cie wysysa. Z biegiem czasu będzie gorzej uwierz mi, ty pracujesz więcej ona mniej i chce jeszcze rządzić kasą. 

W dniu 5.03.2020 o 02:55, lync napisał:

Wiecie, gdy zaproponowałem jej liczenie czasu, jaki poświęca na pracę (sam staram się to robić, aby wiedzieć ile czasu na co idzie) to mnie zjechała, że ona taka nie jest i nie będzie tego robić.

Czas to jedno a umiejętności to drugie. Przykład masz 2 pracowników i jeden pracę wykona w 1h a drugi w 1,5h czy zasługują na takie samo wynagrodzenie? :) 

W dniu 5.03.2020 o 02:55, lync napisał:

Sam fakt, że teraz piszę o kasie jest dla mnie mocno dołujący, ale może komuś zapali się czerwona lampka w podobnej sytuacji.

Brawo, zaczynasz myśleć jak chłop, 

GDZIE SIĘ ŻYJE I PRACUJE TAM SIĘ CHUJEM NIE WOJUJE.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Marek Kotoński zmienił(a) tytuł na Tworzenie przez samiczki mitu o równym wkładzie w związek
11 godzin temu, SSydney napisał:

Tak się kończy myślenie chujem. Nie przejmuj się każdy ma prawo popełniać błędy i się na nich uczyć. 

Co myślałeś, że myszka doceni twoją dobrą wolę i rycerskość?Hahahaha

Witamy w świecie dorosłych ludzi. :) 

Dzięki Bracie za obszerną odpowiedź!

 

Nie wiem czy tylko chujem. Potrafiłem dość często unikać zbliżeń, bo mam trochę jak baba, muszę mieć odpowiedni nastrój do bzykania, a czasem robota była ważniejsza, bo uzależniłem się trochę od skoku endorfin gdy coś jest dobrze zrobione.  Może chodzi o przekonania, zawsze miałem nastawienie ściśle monogamistyczne, pewnie przez niskiego teścia i bluepill.

11 godzin temu, SSydney napisał:

Każda baba tak myśli, one lubią zawyżać swoją wartość. Prawda jest zgoła odwrotna, baby zazwyczaj są hamulcowymi naszego życia. 

Cóż...przez wiele lat ona zajmowała się obowiązkami domowymi, obiadek (nie pamiętam, aby coś schrzaniła) zajebisty, czasem jakieś fajne drugie danie, były takie lata, że mogłem nie przejmować się innymi rzeczami, niż tylko pracą i cotygodniowym sprzątaniem, z którego często potrafiłem się wykręcać i zwalać na nią, że jest sprzątaniowym terrorystą :) (że mnie tym męczy, przecież mam ważniejsze rzeczy). Im dalej w las tym robiłem się bardziej odpowiedzialny w tym zakresie (częstsze udzielanie się w obowiązkach domowych), ale pewnie wiele nerwów ją kosztowałem. Jak umiałem przekazać jej robotę to generalnie wywiązywała się z tego nieźle, paręnaście razy napisałbym klientom głupotę, powstrzymała mnie od tego. Także było momenty, że była bardziej ogarnięta, niż ja. Dlatego też mam poważne wątpliwości jak to wszystko ocenić.

11 godzin temu, SSydney napisał:

Miś potrzebuję więcej pieniędzy. :)  Zostaw firmę na jej głowie to skończy się tak:

Raczej więcej uprawnień. Były takie momenty, gdy mówiła, że to jest bez sensu i będzie sama sobie innej pracy szukać. Odwiodłem ją od tego. Kiedyś jej obiecałem, że będziemy mieli firmę na pół, oczywiście to były czasy, że będziemy mieć i ślub i jej mieszkanie na nas oboje podzielone. Takie ideały. Ona wierzy w partnerstwo, ja wiele razy jej mówiłem, że partnerstwo spoko, ale w złych chwilach potrafiłem wyskoczyć "nie ma czegoś takiego jak partnerski związek, chyba, że facet lubi być pod butem!" i różne hasła, za które ruch feministyczny by mnie zakrzyczał :)

 

Nigdy nie dążyła do tego, aby przejąć firmę. Sam narzekałem, że gdyby mi się coś stało, to firma miałaby duże problemy, więc siłą rzeczy, moim celem było jej wtajemniczenie w to, aby można to było wspólnie rozwijać. Partnerstwo.

 

Czytałem ostatnio te wpisy, które poleciłeś...włos się jeży na głowie, no i to skłania do zadawania sobie pytań "co jeśli?"

11 godzin temu, SSydney napisał:

Sam do tego doprowadziłeś, jesteś jej mułem-chłopkiem-wyrobnikiem, co gorsza ona uważa, że jest odwrotnie bo to jej zasługa. :) 

Jesteś szefem czy parobkiem? Ja rozumiem, że zatrudnia się sekretarkę, którą się rucha ale dawanie babie 50/50 w firmie to chyba trolling albo frajerstwo do kwadratu.

To prawda, moim głównym celem było wydelegowanie obowiązków w sposób, który bym kontrolował, gdzie możnaby na wczesnym etapie ustalić co się dzieje i mieć kontrolę przepływu informacji. Niestety zbudowanie takiego systemu trwa długo, a zrobienie prowizorki wprowadza więcej złego. Więc z jednej strony - ja jej obiecałem wspólne rozwijanie firmy, ale z drugiej chciałem to zrobić po swojemu. Z jej punktu widzenia - zwodzę ją. Z mojego punktu widzenia - wybieram mniejsze zło (koncentrację na realizacji rzeczy w firmie, które zabezpieczają bieżące przychody), więc czemu ona tego nie rozumie? (to jest właśnie ten moment,  w którym widzę duży egoizm z jej strony i brak empatii w moim kierunku)

 

Jeśli chodzi o bycie mułem wyrobnikiem, to paradoksalnie czuję się taki bardziej w obecności do firmy i klientów (że dajemy im więcej niż na tym zyskujemy), czego świadomość (która co jakiś czas się pojawia i żądli niczym osa) powoduje, że nie mogę wziąć normalnego urlopu i odciąć się. Zawsze się coś znajdzie, jakiś pieprzony problem czy inna rzecz, która wymaga uwagi. W krytycznych momentach robię się nie do życia i to ona była na pierwszej linii ognia - więc zastanawiam się czy to ja "stworzyłem potwora", czy też "potwór się dobrze maskował". Jak mam energię to widzę wszystko w jasnych barwach i jej "aspiracje" nie są dla mnie tak dokuczliwe, są sensowne. Pojawia się jednak pytanie "co jeśli?"

 

Nigdy nie miałem sekretarki, takiej osoby nie potrzebowaliśmy (zresztą nie byłoby to nawet opłacalne). Zawsze to ja miałem kontakt z klientami, nie lubię w tym celu wysługiwać się innymi osobami. Do pewnego stopnia lubię kontakt z innymi ludźmi. Taki kontakt sprawia, że nie spiwniczałem do reszty, mogę lepiej pomóc, czy dowiaduję się więcej, niż np. z maili.

12 godzin temu, SSydney napisał:

Ja bym baby nigdy nie dopuścił do biznesu, w który władowałem tyle serca i pracy. Zbyt wiele napatrzyłem się jak one pracują w firmach. Sam dałeś jej dostęp do tego, teraz ona sukcesywnie cie wysysa. Z biegiem czasu będzie gorzej uwierz mi, ty pracujesz więcej ona mniej i chce jeszcze rządzić kasą. 

Kiedyś jest ten moment, że trzeba się przełamać. Też miałem kiedyś opory, ale czułem, że danie komuś perspektywy na rozwój jest dobrą rzeczą - jak ktoś przejawia chęci, jest ogarnięty, są ku temu odpowiednie okoliczności. Wydawało mi się wtedy altruistyczne podejście, teraz wiem, że możliwe, że kompensowałem sobie takim zachowaniem jakieś emocjonalne braki. Ostatnio wygląda to tak, że im mniej mam energii i czasu (nie będę przecież wiecznie w firmie całego dnia siedział, zdrowie i swoje potrzeby też są istotne), tym bardziej się wkurwiam, zauważam dysproporcje, tracę pasję, a potem wiadomo - nerwy, spięcia z nią. Pytanie czy ona chce, abym się wywiązał z tego co jej obiecałem (i jest wkurzona bo tego nie robię i sama doszukuje się drugiego dna), czy też ma jakiś niecny plan.

 

12 godzin temu, SSydney napisał:

Czas to jedno a umiejętności to drugie. Przykład masz 2 pracowników i jeden pracę wykona w 1h a drugi w 1,5h czy zasługują na takie samo wynagrodzenie? :) 

Tak. Jeśli są rozliczani za efekt i efekt jest taki sam jakościowo. Ten co wykona szybciej zyskuje swój czas. Na stawce godzinowej - ten co robi szybciej zasługuje na adekwatnie wyższe wynagrodzenie. Problem jest wtedy, kiedy ktoś coś zrobił, poświęcił na to w cholerę dużo czasu, a efekt jest mizerny.

12 godzin temu, SSydney napisał:

Brawo, zaczynasz myśleć jak chłop, 

GDZIE SIĘ ŻYJE I PRACUJE TAM SIĘ CHUJEM NIE WOJUJE.

Znam to powiedzenie.

No tyle że zanim zacząłem pracować na swoim to już nią byłem, więc sam ją wciągnąłem w swoją robotę, przekonałem ją do tego (bo sama miała wątpliwości).

Ciężko mi sobie przypomnieć czy to kalkulowałem, ale wydaje mi się, że trochę tak. Zazdrość u mnie mocna wtedy była.  Przynajmniej nie musiałem borykać się z byciem tamponem emocjonalnym ("hej misiu. ale mnie koleżanka z pracy wkurzyła"), miała mniejsze możliwości poznać innego faceta czy durnej koleżanki, która mogłaby namącić jej w głowie, łatwiej było planować urlop czy wspólne wyjazdy.

 

Jak wchodziłem w związku byłem mocno nieufny i ciężko mi było sobie wyobrazić, że laska idzie do pracy i nie ma tam żadnych pokus. Choć był taki moment, że moja pracowała na zwykłym etacie i nie było w związku z tym jakichś większych problemów w tej materii. Ale widziałem, że pomimo jej zadowolenia z tej pracy, jej potencjał się marnuje, a sytuacje, gdzie były problemy z kasą (bo pracodawca potrafił opóźniać płatności) i inne pokazały mi, że jest już czas na coś nowego.

Miałem świadomość, że stać ją na więcej, że razem możemy osiągnąć wiele - mogę dać możliwości rozwinąć swoje umiejętności, a to zwiększy się jej pewność siebie i wpłynie pozytywnie na jakość związku. 

 

Jak widać z dzisiejszych moich odpowiedzi, moje dzisiejsze teksty zalatują bronieniem jej (takie białorycerzenie). Akurat dziś mamy lepszy moment (niewypowiedziane "zawieszenie broni"), ostatnio postawiłem pewne granice, realizuję swoje obowiązki domowe (raczej sam dla siebie - nie lubię syfu i chcę nauczyć się lepiej gotować), staram się panować nad sobą, jest w miarę miło, widzę, że podchodzi do mnie z trochę mniejszym dystansem. Wiem, że to cisza przed burzą, bo gdybym wyskoczył z tematem, że może się wyprowadzę, to znów pewnie zacznie się wrogość.

 

Wczoraj to była jazda. Wracamy z zakupów. Wystarczyło, że ostatnio wróciły tematy łóżkowe i wypomniała mi, że kiedyś zaproponowałem (byłem pod wpływem różnych mat. o uwo) urozmaicenie zabaw łóżkowych tekstami typu "suczko". Jak jeszcze był seks to był coraz słabszy, ja chciałem więcej dominować (cóż to mnie bardziej jara od jakiegoś czasu i tyle), a ona na to reagowała bardzo negatywnie (no jak się żyje jak beta od wielu lat i chce wejść się w rolę alfa to samica ma dysonans, teraz jest to dla mnie jasne).

No i mi mówi teraz, "jak czegoś nie ma to się tego nie urozmaica", no to że ja zawsze lubię mieć ostatnie słowo - "jak czegoś nie ma to znak, że jest słabo i trzeba urozmaicić".

 

I tak od słowa do słowa, baba zaczyna się drzeć i rzucać epitetami w moją stronę ("gnoju jebany"), przypomnieć mi jak to gadałem o innej kwestii (że wspomniałem o podejściu jak to jest w islamie, że wspomniałem, że oboje potrzebujemy jako partnerów osób bardziej uległych)  zarzuciła mi, że ona chce iść na kompromisy, a ja chcę się stawiać.

To ja na to "jak chcesz kompromis to idziesz na wspólną terapię" i jeb na twarz dostaję tekstem, że mam "jedną gadkę i jestem śmieszny i żałosny".

Na koniec dostałem ultimatum "jak nazwiesz mnie suką to dostaniesz tak w mordę, że ci zęby wybiję! to jest nie dla mnie i masz to sobie wbić do głowy!" .

Opanowałem się (kurwica strzela jak się coś takiego słyszy) i zapytałem z przekorą "nawet jeśli zasłużysz?", ona "nie zasłużę".

 

No to ja znów jej  (teraz widzę, logiczne tłumaczenie, błąd) mówię (w zamyślę chcę ją uspokoić) że chodzi o podejście typu odgrywanie ról, a nie traktowanie kogoś bez dystansu, jakby była suką czy dziwką. I dostaję tekst "idź sobie rżnij dziwkę". Na co ja "może kiedyś pójdę". No ona "idź już teraz" , to ja znów, ostatnie słowo, "sam decyduję co robię", a ona "wypierdalaj, nie chcę cię tutaj" (czy coś tym stylu). Normalnie wcześniej miałbym skopany wieczór, ale pomyślałem sobie "pierdolę, nie ta to inna", przestałem o niej myśleć, coś tam porobiłem dla siebie, wszedłem na forum BS,  i jakoś tak udało się utrzymać nastrój. Po raz kolejny spędziła wieczór sama. Dziś wstałem z dobrym humorem, nie myśląc specjalnie o niej. Żeby było ciekawiej, odnosiła się do mnie z rana w miarę dobrze, jakby wczorajszej sytuacji nie było.

 

Widzę ją teraz w pozytywnych barwach, ale pytam siebie, czy to nie czasem przez to, że jest "dla mnie miła". To szukanie drugiego dna i zakładanie, że partnerka jedna ma "drugie dno" w swoim zachowaniu jest wyczerpujące.  Zastanawiam się czy to nie jest też nastawienie. Jeśli się nastawiam psychicznie: dam radę, ona nie jest przeciwko mnie, to jest inaczej (cieplej, pozytywniej) niż gdy zakładam "to samica! ona może mnie oszukać, muszę się zawczasu przygotować i traktować ją nieufnie".

 

Zauważyłem natomiast ciekawą rzecz. Gdzieś mi tak w głowie siedzi, że pewne czynności nie przystoją facetowi (mycie garów, robienie obiadu). Pomimo, iż gdybym był singlem, to pewnie i tak musiałbym to robić samodzielnie, to jednak gdy robię to samotnie jest ok, gdzieś tam jakąś muzę czy audiobooka zarzucę, nie czuję abym tracił czas.

Jak ona wchodzi to u mnie pojawia się napięcie i potrafię często zachować się oschle czy powiedzieć coś, co jej da oręż do zachowania, które potraktuję jako atak, a później to wiadomo. Tak jakbym podświadomie wstydził się przy niej tego co robię (na zasadzie: to przecież ona powinna gotować w domu, ja mam być alfa a nie kur..a gotować jakieś posiłki).

Kłótnia gotowa. Dziś tak miałem, pierwszy raz przy naczyniach, to opanowałem się, ale drugi - naprawiam niedziałające drzwi i akurat jak ona przyszła to momentalnie zacząłem to robić bardziej agresywnie, prawie bym szafę rozwalił, a nie ją naprawił. Na szczęście zdałem sobie sprawę, co robię i uspokoiłem się.

 

Dlatego mam zagwozdkę, czy ja jestem pojebany (zaburzony), ona, czy my oboje. Skłaniam się ku temu, że aby to sprawdzić musiałbym się po prostu wyprowadzić i pożyć jak singiel. Tym bardziej, że na wyższym teściu wskoczyły mi kiedyś myśli, że się "nie wyszalałem za młodu", więc zakładam, że może mnie to ścignąć prędzej czy później. Ach ten kryzys wieku średniego.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...
W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Może chodzi o przekonania, zawsze miałem nastawienie ściśle monogamistyczne, pewnie przez niskiego teścia i bluepill.

A może bałeś się, że jak nie będzie z tobą pracować to pozna innego i skoczy na jego knagę?

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

No tyle że zanim zacząłem pracować na swoim to już nią byłem, więc sam ją wciągnąłem w swoją robotę, przekonałem ją do tego (bo sama miała wątpliwości).

Ciężko mi sobie przypomnieć czy to kalkulowałem, ale wydaje mi się, że trochę tak. Zazdrość u mnie mocna wtedy była.  Przynajmniej nie musiałem borykać się z byciem tamponem emocjonalnym ("hej misiu. ale mnie koleżanka z pracy wkurzyła"), miała mniejsze możliwości poznać innego faceta czy durnej koleżanki, która mogłaby namącić jej w głowie, łatwiej było planować urlop czy wspólne wyjazdy.

A no czytam dalej i widzę. Racjonalizacja LVL master, jeszcze będziesz tego żałował coś czuję, obym się pomylił. Co to jest jak nie myślenie kutasem? Cała ta otoczka to racjonalizowanie.

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Były takie momenty, gdy mówiła, że to jest bez sensu i będzie sama sobie innej pracy szukać.

Pozostawię to do twoich przemyśleń.

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Dlatego też mam poważne wątpliwości jak to wszystko ocenić.

Chyba raczej dlatego, że jesteś emocjonalnie zaangażowany i nie ocenisz tego nigdy obiektywnie, źle zrobione rzeczy zbagatelizujesz a zasługi przecenisz (jaka moja myszka samodzielna duma.exe).

 

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Wczoraj to była jazda. Wracamy z zakupów. Wystarczyło, że ostatnio wróciły tematy łóżkowe i wypomniała mi, że kiedyś zaproponowałem (byłem pod wpływem różnych mat. o uwo) urozmaicenie zabaw łóżkowych tekstami typu "suczko".

No jak śmiałeś wyartykułować SWOJE POTRZEBY pojebało cię? Do roboty wyrobniku! Zachciało ci się fetyszów no pięknie!

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Jak jeszcze był seks to był coraz słabszy, ja chciałem więcej dominować (cóż to mnie bardziej jara od jakiegoś czasu i tyle), a ona na to reagowała bardzo negatywnie (no jak się

Jak jeszcze był? To teraz nie ma? Jak rozumiem ona cie dominuje w łózko?

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

żyje jak beta od wielu lat i chce wejść się w rolę alfa to samica ma dysonans, teraz jest to dla mnie jasne).

Lubisz tłumaczyć ta swoją inna niż wszystkie co?

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

No i mi mówi teraz, "jak czegoś nie ma to się tego nie urozmaica", no to że ja zawsze lubię mieć ostatnie słowo - "jak czegoś nie ma to znak, że jest słabo i trzeba urozmaicić".

Ale jej powiedziałeś no no... pewnie poszło w piety!

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

I tak od słowa do słowa, baba zaczyna się drzeć i rzucać epitetami w moją stronę ("gnoju jebany"), przypomnieć mi jak to gadałem o innej kwestii (że wspomniałem o podejściu jak to jest w islamie, że wspomniałem, że oboje potrzebujemy jako partnerów osób bardziej uległych) 

Baba, która lubi rządzić, do tego jedzie w stosunku do "ukochanego" takimi tekstami a tobie zabrania w łóżku powiedzieć do niej "suczko", przyznam robi się coraz ciekawiej. :) 

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

zarzuciła mi, że ona chce iść na kompromisy, a ja chcę się stawiać.

Na jakie kompromisy chce iść?

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

To ja na to "jak chcesz kompromis to idziesz na wspólną terapię" i jeb na twarz dostaję tekstem, że mam "jedną gadkę i jestem śmieszny i żałosny".

W emocjach baba prawdę Ci powie. :)

Jaką terapię?

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Na koniec dostałem ultimatum "jak nazwiesz mnie suką to dostaniesz tak w mordę, że ci zęby wybiję! to jest nie dla mnie i masz to sobie wbić do głowy!" .

No tak ale to działa tylko w jedną stronę.

Serio z kimś takim chcesz się męczyć resztę życia? Nie boisz się patrzeć na siebie w lustrze?

BTW. Już stosuje gaslighting bo chciałeś ja nazwać "suczką" a nie "suką".

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Opanowałem się (kurwica strzela jak się coś takiego słyszy) i zapytałem z przekorą "nawet jeśli zasłużysz?", ona "nie zasłużę".

Ojoj piesek nie może fikać Pańci PAMIĘTAJ!

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

No to ja znów jej  (teraz widzę, logiczne tłumaczenie, błąd) mówię (w zamyślę chcę ją uspokoić) że chodzi o podejście typu odgrywanie ról, a nie traktowanie kogoś bez dystansu, jakby była suką czy dziwką.

Taaa...YHY....

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

I dostaję tekst "idź sobie rżnij dziwkę".

@lync ubiera się i wychodzi.

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Na co ja "może kiedyś pójdę". No ona "idź już teraz" , to ja znów, ostatnie słowo, "sam decyduję co robię", a ona "wypierdalaj, nie chcę cię tutaj" (czy coś tym stylu).

Brawo kopiesz się z koniem! Normalnie kurwa alfa!

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Normalnie wcześniej miałbym skopany wieczór, ale pomyślałem sobie "pierdolę, nie ta to inna", przestałem o niej myśleć, coś tam porobiłem dla siebie, wszedłem na forum BS,  i jakoś tak udało się utrzymać nastrój.

Ehem... na pewno, już wiesz dlaczego strzeliłeś sobie w stopę zatrudniając ją czy jeszcze tryby nie kręcą się w łepetynie?

Racjonalizacja to twoje drugie imię.

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Po raz kolejny spędziła wieczór sama.

Czy aby na pewno? ?

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Dziś wstałem z dobrym humorem, nie myśląc specjalnie o niej. Żeby było ciekawiej, odnosiła się do mnie z rana w miarę dobrze, jakby wczorajszej sytuacji nie było.

No tak pamięć złotej rybki, no ale ona jest INNA.

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Kłótnia gotowa. Dziś tak miałem, pierwszy raz przy naczyniach, to opanowałem się, ale drugi - naprawiam niedziałające drzwi i akurat jak ona przyszła to momentalnie zacząłem to robić bardziej agresywnie, prawie bym szafę rozwalił, a nie ją naprawił. Na szczęście zdałem sobie sprawę, co robię i uspokoiłem się.

Dobrze, dobrze miarkuj się i nie fikaj do pańci tylko szoruj gary beciaku!

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Dlatego mam zagwozdkę, czy ja jestem pojebany (zaburzony), ona, czy my oboje.

No ona ewidentnie nie ma wszystkich w domu.

Ty chyba tez skoro dajesz się szmacić i jeszcze pańcię utrzymujesz, no ale twoja kasa, twoja firma "róbta co chceta".

Tak, dajesz jej się szmacić a domyślam się, że to co opisałeś to jest wierzchołek góry lodowej. :)

W dniu 8.03.2020 o 01:39, lync napisał:

Skłaniam się ku temu, że aby to sprawdzić musiałbym się po prostu wyprowadzić i pożyć jak singiel

A co z waszą wspólna firmą? Już tryby trybią czy dalej wyparcie?

 

1. Jaki macie podział obowiązków? Konkretnie?

2. Czy przed daniem jej dostępu do firmy tez cię tak szmaciła?

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Czytając temat przypomniało mi się kilka historii:

 

1. Pani miała dwóch mężów, złowiła trzeciego jelenia, który pracuje na nią i jej dzieci. Jeleń pracuje, wyremontował jej CAŁE mieszkanie, kupuje prezenty dla jej dzieci, gotuje i jest totalnie potulny, jak pani kazała mu oddać swojego psa to oddał. Kiedyś ich odwiedziłem to pani chwaliła się jaki jej narzeczony jeleń jest dobry, oprowadziła mnie po włościach i chwaliła co KAZAŁA jeleniowi wykonać. Zapytałem się jelenia co pani wniosła do związku. - Miłość - odpowiedział rozanielony. (pani nigdy nie pracowała, każdy kolejny mąż ją utrzymywał, jak rozwiodła się z drugim mężem to w ciągu 2 tygodni załatwiła nowego narzeczonego, którego znała już kilka lat przed rozwodem, nie zameldowała pana jelenia, widocznie jeszcze nie "zasłużył" na nią). Zgodnie twierdzą, że każdy daje po RÓWNO od siebie.

 

2. Kupiliśmy mieszkanie. - powiedziała jedna pani przemilczając fakt, że to narzeczony kupił za własne pieniądze i po tym przed ślubem połowę wartości przekazał narzeczonej. Po ślubie pani rzuciła pracę i totalnie się obija. Kupiła psa aby mieć towarzystwo na spacerach.

 

3. Jedna kuzynka zawsze mówi - Kupiliśmy telewizor, zrobiliśmy remont, założyliśmy prysznic, kupiliśmy wycieczkę. Ciekawe za co jak po urodzeniu dziecka nie wróciła do pracy.

 

4. Na studiach jedna koleżanka miała frajera na skinienie, który za nią robił grupowe projekty. (zawsze leciał do niej jak pojawiał się grupowy projekt) Twierdziła, że wniosła wkład do projektu, bo uwaga - Podyktowała temat, sprawdziła czy praca jest odpowiednio napisana i dorzuciła uwagi merytoryczne. (Nie napisała ani jednego zdania. Była "dyrektorem" projektu.)

 

5. Koleżanka powiedziała, że wspólnie pomalowali pokój i chwaliła się co tam zostało zrobione. Spytałem co tam zrobiła, odpowiedziała tak - Wybrałam farby, meble i karnisz. Zrobiliśmy WSPÓLNIE remont.

  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Moja łajza zawsze tak mówi. Pomalowaliśmy, kupiliśmy. Czyli ja ofc kupiłem, pomalowałem i wiele innych. Z kolei jak ona za coś zapłaci ( prawie nigdy) to ona. I bardzo się z tym obnosi. Do tego jest taką suczą, że jak nie miałem konta na olx, a sprzedałem kartę graficzną za 1500 z jej konta. (Moja karta, ja wystawiłem od A do Z) Zajeba..a całą kasę bo to jej konto i wgl to ona ma wydatki. Jprl

Edytowane przez Holy_Diver_1982
  • Zdziwiony 1
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Holy_Diver_1982 napisał:

Moja łajza zawsze tak mówi. Pomalowaliśmy, kupiliśmy. Czyli ja ofc kupiłem, pomalowałem i wiele innych. Z kolei jak ona za coś zapłaci ( prawie nigdy) to ona. I bardzo się z tym obnosi. Do tego jest taką suczą, że jak nie miałem konta na olx, a sprzedałem kartę graficzną za 1500 z jej konta. (Moja karta, ja wystawiłem od A do Z) Zajeba..a całą kasę bo to jej konto i wgl to ona ma wydatki. Jprl

I co Ty z tym zrobiłeś? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Justblaze napisał:

I co Ty z tym zrobiłeś? 

Co miałem robić, pobić? Konto na olx założyłem. Później sprzedałem jeszcze kilka rzeczy. Za dobrą kasę. Wiem, że wie bo jednemu min. wspólnemu znajomemu. Ale powiedziała, przy zaj...niu wcześniejszej kasy, że o pieniądzach nie będzie ze mną już rozmawiać. To siedzi cicho. A kupiłem sobie ostentacyjnie nowe ciuchy perfumy itp. Jej nic oczywiście. Ogólnie dziecinada, wiem. U mnie jest sytuacja mocno napięta. Opiszę w osobnym temacie. Chyba, że tu będę mógł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, Holy_Diver_1982 napisał:

Zajeba..a całą kasę bo to jej konto i wgl to ona ma wydatki.

Że co ?? Przecież to jebana kradzież, odzyskałbym te pieniądze choćby nie wiem co. Nic bym jej nie kupił do niczego się nie dokładał aż do tej kwoty + oczywiście straty moralne !! Skandal !!  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Holy_Diver_1982 napisał:

Ale powiedziała, [...] że o pieniądzach nie będzie ze mną już rozmawiać.

Nagraj to, spisz to z nią, niech ci to podpisze i jeszcze raz niech ci to podpisze u notariusza.

 

Ogólnie bardzo dobra wiadomość. Gdybyż jeszcze miała zamiar dotrzymać danego słowa! ?

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Holy_Diver_1982 napisał:

Do tego jest taką suczą, że jak nie miałem konta na olx, a sprzedałem kartę graficzną za 1500 z jej konta. (Moja karta, ja wystawiłem od A do Z) Zajeba..a całą kasę bo to jej konto i wgl to ona ma wydatki. Jprl

Wywaliłbym z domu, nie chcę ci nic mówić jak masz żyć, ale kawałek dupska nie jest wart stresu i chamstwa jakie serwuje ci ta twoja panna. Wiesz o tym przecież samo to, że nazywasz ją publicznie jak nazywasz wskazuje na to, że masz do niej ogromny żal, niechęć oraz pogardę. To będzie narastało w tobie aż w końcu wybuchniesz, ewakuuj się póki możesz. Życie jest za krótkie żeby się męczyć.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, jakim cudem dopuszczacie kobiety do biznesu, nawet po połowie, aż ciarki zimne przechodzą po plecach. Przecież nie dość, że trzeba nakręcać klientów, dbać o marketing, stronę internetową, podatki, księgowość, inne problemy organizacyjne, o samą robotę to kurwa, jeszcze baba xD Czysta droga do samobója, nawet gorzej niż małżeństwo, kobieta w spółce. Miałem w życiu jeden, dokładnie jeden epizod. Zatrudniłem kobietę polecaną przez kuzyna do zleceń od średnich/słabych klientów, ale żeby utrzymać i komuś oddać po prostu. Docelowo do siebie miałem skierować tych najlepiej płatnych. Musiałem ciągle po niej poprawiać. Ona robiła tyle godzin, co ja poprawiałem, więc mogłem zrobić właściwie jej robotę w tym samym czasie na ekstremalnie wyższym poziomie. Współpraca rozwiązana po dwóch miesiącach. Pani skończone dwa kierunki, jakieś MEGA osiągnięcia, podobno SUPER ogarnięta, a to chuj w rzeczywistości. I wszystkie te dyplomy, wielkie sukcesy to dla mnie od tamtej pory wielka padaka. Dałem się raz nabrać. 

 

Jedna mnie też chciała kiedyś urobić partnerka biznesowa, rozdzielaliśmy pomiędzy sobą zamówienia do spółki. Widziała we mnie nieograniczony potencjał i chciała wykorzystać, żebym ja robił, ona będzie zarządzać relacjami z klientami, czaicie xD Czyli chciała się jawnie wybić na mojej pracy. Naprawdę chciałbym zmienić zdanie o kobietach, ale za chuja nic dobrego nie pokazały mi do tej pory. A jak się zdziwiła kiedy na propozycję powiedziałem spierdalaj i rezygnuję ze współpracy w ogóle ? 

Edytowane przez mac
  • Like 5
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, lync napisał:

Powiedziałeś jej wprost "spierdalaj"?

Tak, wyjaśniłem, w czym problem, jak to zwykle mam w zwyczaju i dobitnie podsumowałem. Dzieliliśmy ze sobą zamówienia grzecznościowo, ale z takimi ludźmi po prostu nie współpracuję. Właściwie w oczy powiedziała mi, że chce wykorzystać moje umiejętności do rozwoju własnego biznesu. Dawne dzieje, początki pracy. Jak ona nie wyrabiała ze swoimi to mi przekazywała i odwrotnie. Prosty, sprawiedliwy układ, który oczywiście nie wypalił przez babską potrzebę niszczenia struktury i sięgnięcie wyżej niż dupę ma. Na dobre mi to wyszło. Jeszcze później pisała do mnie jakieś smutne wiadomości, ale bez odpowiedzi. Gdyby inaczej to ogarnęła to może, może bym się zgodził.

 

Mam tak do tej pory, że po spotkaniu jawnej niesprawiedliwości, jak ktoś mi mocno nadepnie na odcisk to jadę merytorycznie + wiązanki. Kosztowało mnie to w przeszłości kilka groźnych sytuacji. Teraz już raczej nad sobą panuję w większości przypadków, mam mały kontakt z ludźmi.

Edytowane przez mac
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac dobrze zrobiłeś, tym bardziej szacun za asertywność, nie każdy byłby w stanie tak postąpić.

 

Przypomniało mi się jak kilka miesięcy temu @Mosze Red pisał o swojej znajomej, której pomagał a później gdy powiedział NIE, ona się odwdzięczyła rozpowiadając znajomym jaki to on zły. Zero wdzięczności. Jeśli coś przekręciłem, to wybaczcie.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, cst9191 napisał:

@mac dobrze zrobiłeś, tym bardziej szacun za asertywność, nie każdy byłby w stanie tak postąpić.

Wtedy byłem człowiekiem bananem, chlałem, jarałem, z nikim się nie liczyłem. To nie była na tamten moment asertywność, tylko styl życia żula :) Ale myślę, że się wyrobiłem.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, mac napisał:

Mam tak do tej pory, że po spotkaniu jawnej niesprawiedliwości, jak ktoś mi mocno nadepnie na odcisk to jadę merytorycznie + wiązanki. Kosztowało mnie to w przeszłości kilka groźnych sytuacji. Teraz już raczej nad sobą panuję w większości przypadków, mam mały kontakt z ludźmi.

Mam podobnie (choć może nie tak ostro jak u Ciebie), z perspektywy takie "twarde" traktowanie sytuacji w biznesie rozładowuje tymczasowe napięcie, ale na innym poziomie psuje relacje, z których biznesowo możnaby coś ugrać dla obu stron. W sensie, że czasem dyplomacja wydaje się lepszym rozwiązaniem, ale z kolei dla męskiego ego - dyplomatyczne wyjście jest czasem zbyt "różowe".

Godzinę temu, mac napisał:

Tak, wyjaśniłem, w czym problem, jak to zwykle mam w zwyczaju i dobitnie podsumowałem

Na jakimś poziomie czułeś, że musisz zachować się asertywnie. Słabo zaznaczone granice nie wydają się dobrymi granicami. Lepsze "spierdalaj" niż dawanie się wykorzystywać, ale pewnie są jeszcze jakieś lepsze opcje (ale nie zawsze jest czas na ich rozważanie).

Trudniej kalibrować na grzeczniej, jeśli czujesz się czymś urażony/mocno zniesmaczony i wokół są emocje.

Godzinę temu, mac napisał:

Właściwie w oczy powiedziała mi, że chce wykorzystać moje umiejętności do rozwoju własnego biznesu

Była z Tobą szczera, to akurat dobre. Teraz w przypadku przyszłych kontrahentów będzie uważać co mówi prosto w oczy :P

Godzinę temu, mac napisał:

Prosty, sprawiedliwy układ, który oczywiście nie wypalił przez babską potrzebę niszczenia struktury i sięgnięcie wyżej niż dupę ma.

Może przez potrzebę tej konkretnej osoby, która wydawała się pewna układu z Tobą i widziała za słabo granice.

Ona chciała negocjować coś w obszarze, w którym korzystała z Twojej życzliwości, a potraktowała to jako Twój obowiązek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Pracuję 12-13h dziennie, soboty tylko 8h a czasem wpada kilka h w niedzielę choć to staram się ograniczać. Życie prywatne w zasadzie nie istnieje.

Biznes założony  wspólnie 7 lat temu.

Mój plan dnia :

Wstaję, szybkie śniadanie i do pracy. Praca ciągle na nogach bez chwili przerwy. Około południa, około 1h przerwa żebym poszedł do domu i przygotował posiłki, które zjem w pracy. Wracam i pracuję do 21.00- 22.00

Wracam w nocy, robię kolację i idę spać.

 

Małżonka przychodzi o 10.00, wypije kawę i posiedzi na recepcji. Poopierdala się ze 2h i posprząta, znaczy poodkurza i zajmuje się przeglądaniem FB. Około 16.00 - 17.00 idzie do domu. Soboty wolne.

Wieczorem jest tak zmęczona, że nie może się ruszyć. Kreatywność i zaangażowanie w pracę jest zerowe. Takiego pracownika wyjebałbym jeszcze w okresie próbnym. Nie robi nic oprócz tego, że jest.

Wg Niej wykonujemy taką samą pracę a nawet Jej praca jest bardziej wartościowa nie wiedzieć czemu.

W firmie, potencjał na zarobek jest naprawdę duży ale sam nie daję rady wszystkiego ogarnąć. Robię co mogę i nawet nieźle mi to wychodzi ale we dwójkę można zrobić więcej.

 

Sprawę rozwiązałem w ten sposób, że pieniądze, które zarobimy osobno są osobne a które wspólnie są wspólne.

Rezultat jest taki, że wspólne pieniądze wystarczą na rachunki a Jej nie zostaje nic.

Żeby nie było, że jestem  tyranem to żona ma lepsze papiery na to czym się zajmujemy. Jest po prostu tak nieporadna, że nie potrafi sama nic zrobić ani zorganizować.

Ja mam wszystko tak zorganizowane, że nie boję się o przyszłość .

 

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

- Kupiliśmy nowy samochód.

- Złożyliście się po połowie? - wtrącam się widząc minę męża i mając w pamięci ten watek przeczuwając jakiej odpowiedzi udzieli.

- Mąż dał pieniądze a ja POMOGŁAM wybrać kolor. Kupiliśmy WSPÓLNIE samochód.

 

Wszystko jasne. Zainwestowała swój gust wart tyle co samochód!

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.