Skocz do zawartości

Brać kredyt, nie brać? Doświadczenia, analiza, pomysły


Turop

Rekomendowane odpowiedzi

Hejka bracia, stanąłem przed dylematem, co do dalszej mojej przyszłości mieszkaniowej. 

 

 

W skrócie, mam mieszkanie w małej miejscowości po remoncie, wystawiłem je na sprzedaż  trochę z tym zejdzie ponieważ muszę uregulować parę spraw związanych z wspólnota mieszkaniowa, nie chce sprzedać komuś lokum i zostawić z dziadostwem żeby miał później do mnie jakieś pretensje, chce kupić większe w mieście gdzie obecnie pracuje, mam znajomych, jakieś większe perspektywy, docelowo od 40 do 50 m kw. 

 

 

 

Tylko zostaje kwestia co mam zrobić z sobą po sprzedaży, w trakcie, mieszkać gdzieś trzeba, oszczędności na ten moment nie mam prawie żadnych, praca oddalona o prawie 30 km od miejsca obecnego zamieszkania i tak sobie rozkminiam jak to rozwiązać. 

 

 

 

Pomysły, nie pchać się w kredyt, przeczekać na wsi, dozbierać gotówki, sprzedać i kupić wszystko bez obciążeń bankowych. Opcja najbezpieczniejsza, aczkolwiek najbardziej niesprzyjająca moim emocją i rozwojowi jako młodemu mężczyźnie, uduszę się jak tu zostane. 

 

 

Sprzedać mieszkanie na wsi, kupić za tą cenę kawalerkę w mieście, mieszkając już w mieście, dozbierać gotówkę i wtedy kupić większe docelowe mieszkanie. Opcja do, której bym się najbardziej teraz skłaniał, będę już w mieście, odejdzie eksploatacja samochodu, jest gdzie wyjść, bliżej na jakieś kursy studia itp, powoli bym zbieram pieniądze i w międzyczasie mógłbym się trochę po realizować w podróżach zagranicznych i innych planach, które miałem ponieważ zostawało by w tej opcji najwięcej gotówki, minus taki, że z 2 pokojowego mieszkania wylądował bym w mniejszej klitce. 

 

 

 

Sprzedać mieszkanie na wsi, iść na chwilę na wynajem, poszukać mieszkania docelowego, dobrać kredyt z 100 k i kupić  z obciążeniem bankowym. Niby dobra opcja, ale najbardziej ryzykowana ze względu na spory kredyt, myślę, że około 100 k musiał bym dobrać, plus taki, że powoli mógł bym inwestować w to mieszkanie jako docelowe, nie oszczędzał bym i nie spinał się, tylko je wykańczał elegancko. 

 

 

Sprzedać mieszkanie na wsi, pójść na wynajem z odłożona gotówką z sprzedaży, dozbierać i kupić nowe mieszkanie. Opcja bezpieczna, ale zapewne nieopłacalna, inflacja szybuje do góry, plac znowu komuś za wynajem, nie jesteś na swoim, nie wiaodmo ile zejdzie z uzbieraniem gotówki itp, itd. 

 

 

Każda z opcji ma swoje plusy i minusy, wynajem mieszkania na wsi nie wchodzi w grę, nie chce mi się bawić w takie rzeczy, wolę sprzedać i kupić drugie. Ale mam trochę dylematów, nie wiem co mi się bardziej będzie opłacać i czy finalnie nie będę żałować nie zostania na wsi,  mógł bym tam mieszkać dalej, trochę dojeżdżać do pracy, trochę wyszło by drożej, ale do końca życia miał bym względny spokój z szukaniem swojego miejsca do życia, minus taki, że nie ruszył bym już dużo dalej, poprostu marazm i problemy wiejskich ludzi. Zawsze marzyło mi się trochę inne życie, mieszkałem już na wynajmie w mieście i dużo lepiej przyjmowałem na klate miejski klimat. 

 

 

Jakieś porady od naszych ekspertów? 

 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najważniejsze kupić mieszkanie samemu, żeby się jakaś myszka do tego interesu nie dołączyła. Kolega właśnie kupił i jego dziewczyna (lewaczka, uwielbia traktować go jak debila, choć gość ogarnięty), zażądała, aneksu do umowy kupna, że ma być wpisana jako współwłaściciel. Kolega się ugiął, związał się z nią umową i jeszcze kredytem na 30 lat. Ale dumny i szczęśliwy, że jak spłaci po 20 latach, to zaoszczędzi jakieś 80 k za odsetki. 

 

39 minut temu, Turop napisał:

nie pchać się w kredyt, przeczekać na wsi, dozbierać gotówki, sprzedać i kupić wszystko bez obciążeń bankowych.

Mnie się wydaje ta opcja najbardziej rozsądna. Zależy też jak długo miałoby trwać to "przeczekać na wsi."

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minutes ago, Fury King said:

Najważniejsze kupić mieszkanie samemu, żeby się jakaś myszka do tego interesu nie dołączyła. Kolega właśnie kupił i jego dziewczyna (lewaczka, uwielbia traktować go jak debila, choć gość ogarnięty), zażądała, aneksu do umowy kupna, że ma być wpisana jako współwłaściciel. Kolega się ugiął, związał się z nią umową i jeszcze kredytem na 30 lat. Ale dumny i szczęśliwy, że jak spłaci po 20 latach, to zaoszczędzi jakieś 80 k za odsetki. 

 

No to chyba ogarnięty tylko pozornie. Właśnie takim ruchem mógł sobie załatwić całe życie.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Trevor napisał:

No to chyba ogarnięty tylko pozornie. Właśnie takim ruchem mógł sobie załatwić całe życie.

Doradziłbym mu, to by mnie rozszarpał na kawałki. Bo jego myszka jest inna. Zarabia z cztery razy tyle co ona, jej wkład w to mieszkanie będzie symboliczny ale miłość i partnerstwo na pierwszym miejscu.

  • Haha 2
  • Smutny 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minutes ago, Fury King said:

Doradziłbym mu, to by mnie rozszarpał na kawałki.

 

Zdaję sobie z tego sprawę. Lepiej trzymać język za zębami.

 

18 minutes ago, Fury King said:

ale miłość i partnerstwo na pierwszym miejscu.

 

Hahahaha :D Jak na to patrzę to się nie mogę przestać uśmiechać. To taki uśmiech politowania. On szczytne idee, ona już kombinuje jak go wysiudać z majątku. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, niemlodyjoda napisał:

tam jest też świetny kalkulator do wyliczenia kosztów. Autorem jest Marcin Iwuć.

Mam jego książki. 

 

 

Widzisz, że dochodzą bardziej emocjonalno egzystencjalne rozkminy, bardziej mi się opłaca mieszkanie w mieście z kredytem niż bez i dojazd, w zasadzie wyjdzie na to samo, tylko, że na wsi bez kredytu nad głową, ale z brakiem perspektyw 😉

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, niemlodyjoda napisał:

@Turop i wszyscy zainteresowani tematem - polecam ten kurs - https://kurshipoteczny.pl/ - tam jest też świetny kalkulator do wyliczenia kosztów. Autorem jest Marcin Iwuć.

 

Facet tam powiedział, że biorę 300 tys. PLN, a oddaję ten kapitał plus łączne koszty okołokredytowe ~200 tys. PLN?   Kogoś poyebało? To lichwa i rozbój przecież...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Carl93m napisał:

 

Facet tam powiedział, że biorę 300 tys. PLN, a oddaję ten kapitał plus łączne koszty okołokredytowe ~200 tys. PLN?   Kogoś poyebało? To lichwa i rozbój przecież...

To jest Polska. Alternatywą jest wynajem u Archa lub kogoś kto sobie żąda drugą pensje za wynajem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, JoeBlue napisał:

Jak stabilna jest twoja praca?

Wydaje mi się, że bardziej stabilna niż budżetówka w państwie 😉

31 minut temu, JoeBlue napisał:

Masz "wariant B" jeśli chodzi o dochód?

 

Tak, mam inne kwity, gdyby coś się stało szybko znajdę inne zatrudnienie, może nie odrazu za moje zarobki, ale spokojnie na kredyt i życie starczy. 

 

 

Tylko kredyt 20 lat, nie da się nic przewidzieć. 

16 minut temu, Carl93m napisał:

To lichwa i rozbój przecież...

Niby tak, ale jak spojrzysz na to tak, że nie będziesz spłacał te 30 lat, tylko zapewnie dużo wcześniej, to można rozważyć zamiast wynajmu, taką stówkę myślę, że w 3/4 lata bym odłożył, ale oddać 200 k?, już samo to robi różnicę 4 lat. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Turop napisał:

Widzisz, że dochodzą bardziej emocjonalno egzystencjalne rozkminy, bardziej mi się opłaca mieszkanie w mieście z kredytem niż bez i dojazd, w zasadzie wyjdzie na to samo, tylko, że na wsi bez kredytu nad głową, ale z brakiem perspektyw 😉

 

Przy analizie której dokonujesz musisz wziąć pod uwagę zmienne związane z finansami na które tutaj już kilka osób zwracało uwagę - więc to pomijam.  Jest jeszcze jedna ważna zmienna o której rzadko kto mówi wprost -jest nią czas*. Wyobraź sobie, że mieszkasz tu gdzie teraz (pisałeś że do pracy masz 30 km) i ....nie masz samochodu. Możesz albo zbierać kasę na auto i w tym czasie turlać sie autobusami (z całym problemem z tym płynącym w stylu przesiadki, dłuższy dojazd do pracy itp), albo kupić auto na kredyt, mieć znacznie wygodniej już teraz, ale kosztem jest to że zapłacisz więcej za auto (kredyt+odsetki). Co byś wybrał?

 

Z kupnem domu jest podobnie, tylko skala większa. Możesz się "przemęczyć" tu gdzie jesteś i mieć mieszkanie taniej (bez odsetek od kredytu), albo mieć lepsze życie już teraz i zapłacić za to więcej (na raty).

Pytanie co da Ci więcej szczęścia, gdzie będziesz miał więcej energii życiowej. To już sam będziesz wiedział najlepiej.

 

 

* bardzo mądra wypowiedź w MEM-ie poniżej. Gdy ma się lat 20, wczesne 30-ci nie zwraca się na to uwagi. Mając lat 40+ człowiek zauważa że warto czas brać pod uwagę, bo np. odkładając niektóre rzeczy na później traci się je bezpowrotnie.

 

p-acenie-czasem.jpg

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Turop said:

nie chce sprzedać komuś lokum i zostawić z dziadostwem żeby miał później do mnie jakieś pretensje

Dobry człowiek z Ciebie. Szacun. Ale jak uczciwie powiesz kupującym o co chodzi, to 9/10 kupujących będzie chciało zbijać tym cenę (najlepiej jeszcze byś dopłacił im za fatygę), a dziesiąty powie że jemu to nie przeszkadza. Ludzie sprzedają - i kupują - mieszkania z lokatorami...

4 hours ago, Turop said:

co mam zrobić z sobą po sprzedaży, w trakcie, mieszkać gdzieś trzeba

W umowę kupna-sprzedaży, także notarialną, możesz wpisać tzw. "termin wydania". Czyli sprzedajesz teraz, dostajesz np 50% kasy, mieszkasz pół roku do czasu terminu wydania, i wydajesz jeśli w terminie wpłynie Ci na konto drugie 50%. Umowa notarialna przyjmie wiele opcji, i sporo rzeczy można w nią wpisać. Takie rzeczy robiłem na własnym przykładzie, generalnie wtedy mówiłem kupującemu że proponuję rabat w cenie 2 tysiące za miesiąc dodatkowego zamieszkania. Aha, i zawsze wtedy trzeba pamiętać jaka jest różnica między zaliczką a zadatkiem - przy zadatku, są fliperzy którzy i 100% dadzą "od ręki", z terminem wydania za kilka miesięcy. Bo zadatek trzeba zwracać x2, i mieliby w tym zysk nawet jakbyś mieszkania nie wydał.

 

Generalnie w tej chwili w mej opinii rynek jest poj*****, i ciężko nawet z fusów wróżyć - ludzie z jednej strony bankrutują, z drugiej lokują oszczędności w nieruchy dla pozornej ochrony przed inflacją. Widziałem budynki oddane w >250k mieście, gdzie ~80% stoi puste i niewykończone, pojedyńcze mieszkania ludzie sami robią do mieszkania, a reszta to spekulacja i lokata. Aż do paranoii gdzie połowa odbiorów robiona jest zdalnie - dokumenty kurierem, nikt nie ogląda stanu faktycznego. Do tego dochodzi niepewność co stanie się ze stopami procentowymi za pół roku, rok, dwa lata. Generalnie raczej przejdziemy kiedyś jako kraj na Euribor (który sam w sobie jest dziś walnięty, -0.50%) tylko nie wiadomo kiedy - i czy w tak zwanym międzyczasie, nie puści się na kilka lat stóp krajowych rzędu 5-8% po prostu aby rynek kredytów i klasę średnią odpowiednio ustawić. Ale to już polityka i "teorie spisku".

 

Gdybym miał mówić o sobie, pewnie w tej chwili zamieniłbym mieszkanie na wsi na mniejszą kawalerkę w dobrej lokalizacji "w mieście", jeśli dałoby się to zrobić bez dodatkowych kosztów kredytowych - mym zyskiem byłyby koszty dojazdu, przy minimalizacji ryzyka. Zaś mogąc czekać, czekałbym do października - wtedy już kwestia łańcuchów dostaw powinna się wyjaśnić, wraz z "czwartą falą", i albo będzie potężna zwyżka cen nieruchów (lokaty), albo wyprzedaże komornicze używek - dlatego właśnie mówię że w tej chwili rynek jest poj*****.

34 minutes ago, Turop said:

ale oddać 200 k?

Jak w dowcipie, pożyczasz cudze a oddajesz własne :) Więc nie "oddajesz", a płacisz za prawo do dachu nad głową. Przy 20 latach to ~830zł za miesiąc - ale przy aktualnych stopach.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Z kupnem domu jest podobnie, tylko skala większa. Możesz się "przemęczyć" tu gdzie jesteś i mieć mieszkanie taniej (bez odsetek od kredytu), albo mieć lepsze życie już teraz i zapłacić za to więcej (na raty).

Z autobusem vs samochodem w 100% się zgadzam ale z nieruchomościami sprawy mają się różnie. Jak ma oszczędzać przez 5 lat to mieszkanie, które chce kupić zdąży o 30% podrożeć. I jeszcze będzie musiał dodatkowo 1.5 roku oszczędzać. Stwierdzam to na podstawie ostatnich 5 lat. Co będzie w przyszłości to nie wiadomo, jeden wielki hazard. 

 

Ja bym się skusił na kredo mimo wszystko. Jeśli to ma zmienić zasady gry to trzeba w to iść. Jestem wielkim przeciwnikiem kredytów ale brakujące 100k to nie tak dużo.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minutes ago, Kespert said:

dlatego właśnie mówię że w tej chwili rynek jest poj*****.

Rynek powiadasz... Czy systemowe stworzenie potężnego wehikułu do naganianie kilkoma instrumentami (inflacja, darmowy "pieniądz" dla wybranych, niskie stopy %, widmo "podatku" bankowego od depozytów) na ukierunkowane transfery waluty to jeszcze rynek? Wszyscy nie mogą wygrać a skoro wszyscy kupują na potęgę to chyba tylko po to, żeby złapać ich w siatkę na leszcze a nie żeby wszyscy ograli "market-makerów". Niestety ewidentne sygnały ostrego przegrzania jak na moje oko. Stan w którym można i nieźle zarobić ale jeszcze lepiej popłynąć. 

 

Teraz w nieruchy odpływają z banków oszczędności prywatne, czyli realna praca i prawdziwy pieniądz odkupuje dmuchany dodruk kredytów inwestycyjnych developerów, handlarzy i inwestorów. Nie po to się angażuje te właśnie środki, żeby pozwolić im procentować inwestycyjnie, bo ulicy nie daje się do ręki dobrych inwestycji.

 

Niektóre rzeczy dzieją się szybko (np. ucięcie jaj frankowiczom po zapędzeniu w sieci) a na inne trzeba poczekać.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie byłem, nie jestem i być może nie będę zwolennikiem kredytu, nigdy go nie brałem, jedyne do mam to karta kredytowa. Natomiast widzę pewną szansę we wzięciu kredytu w obecnych czasach, które jak chyba wiadomo nie są czasami normalnymi. Abstrahując od niewiarygodnie wysokich, wręcz obłędnych cenach nieruchomości, przy szalejącej inflacji oraz w zasadzie zerowych stopach procentowych istnieje spore prawdopodobieństwo, że kredyt ten Ci się zdewaluuje w przyszłości. Nikt nie będzie w tych czasach podnosił stóp procentowych, aby zdławić inflację. Jest to jeden ze scenariuszy spłaty wszechobecnych długów, jest to scenariusz inflacyjny, trzymamy niskie, bardzo niskie, może nawet wprowadzimy ujemne, jak nie wykłuczył swego czasu sam prezez NBP, przy jednocześnie wysokiej inflacji. Scenariusz jednak dla wytrawnych graczy, posiadających majątek i spore oszczędności.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Carl93m napisał:

 

Facet tam powiedział, że biorę 300 tys. PLN, a oddaję ten kapitał plus łączne koszty okołokredytowe ~200 tys. PLN?   Kogoś poyebało? To lichwa i rozbój przecież...

Takie to może robić wrażenie, ale to dlatego, że to są wartości nominalne i siłą rzeczy przypisujesz im aktualną wartość pieniądza. To jest porównywanie jabłek do pomarańczy. Żeby ocenić dzisiejszą wartość owych 200k trzeba obliczyć ich wartość zdyskontowaną wskaźnikiem inflacji. W pamięci tego nie zrobisz. 

 

@Turop Odpowiedź sobie na pytanie, jaki procent Twoich dochodów będzie stanowić rata kredytu? Od tego zależy, jak będziesz się czuł spłacając kredyt, jaka będzie Twoja zdolność do gromadzenia oszczędności i poczucie wolności finansowej. Z mojej perspektywy jest to tak:

poniżej 10% - nieodczuwalne

10-15% - słabo odczuwalne

15-20% - odczuwalne, miejscami trzeba zaciskać pasa

20-25% - wyraźnie odczuwalne, oszczędności rosną powoli, z czegoś trzeba zrezygnować itp

25-30% - bardzo odczuwalne, brak poczucia wolności finansowej, częste zaciskanie pasa, nieprzewidziane wydatki potrafią zjeść oszczędności 

powyżej 30% - zdecydowanie odradzam, nie stać Cię na taki kredyt, będziesz żył w stresie i z poczuciem pętli na szyi, a nawet niegroźny wypadek może puścić Cię z torbami

 

W zależności od tego, jak się ma rata kredytu do Twoich dochodów o kredycie warto mówić albo nie warto. IMHO 25% to jest granicą bólu, a jak Ci się marzy podróżować itp. to sugerowałbym przyjąć 20% jako wartość graniczną. 

Te wskazówki nie są bardzo sztywne, bo jak zarabiasz 30k miesięcznie, to kredyt 9k nie dociśnie Cię tak samo, jak 900 zeta przy zarobkach 3k. Także im więcej zarabiasz, tym dalej leży granica rozsądku.

Z mojej perspektywy kredyt na 100k na 20 lat to niewielkie obciążenie, a systematyczne nadpłacanie pozwoli spłacić go szybko i utrzymać koszt kredytu na minimalnym poziomie. 

 

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Krugerrand napisał:

\Natomiast widzę pewną szansę we wzięciu kredytu w obecnych czasach, które jak chyba wiadomo nie są czasami normalnymi. Abstrahując od niewiarygodnie wysokich, wręcz obłędnych cenach nieruchomości, przy szalejącej inflacji oraz w zasadzie zerowych stopach procentowych istnieje spore prawdopodobieństwo, że kredyt ten Ci się zdewaluuje w przyszłości. Nikt nie będzie w tych czasach podnosił stóp procentowych, aby zdławić inflację. Jest to jeden ze scenariuszy spłaty wszechobecnych długów, jest to scenariusz inflacyjny, trzymamy niskie, bardzo niskie, może nawet wprowadzimy ujemne, jak nie wykłuczył swego czasu sam prezez NBP, przy jednocześnie wysokiej inflacji. Scenariusz jednak dla wytrawnych graczy, posiadających majątek i spore oszczędności.

 

Mam dokładnie to samo zdanie na temat kredytów - sam mam na oku zakup dwóch nieruchomości - jednej w PL drugiej za granicą. Nieruchomość w PL chcę dokredytować na maks - 160 000 - 170 000 złotych na maks 10 lat. 

 

Patrząc na to ile mieszkań stoi pustych (a mieszkam w mieście o którym można powiedzieć że to spokojnie TOP 3 polskie) zakładam, że możliwe, że nikomu tego nie wynajmę ale chcę mieć tu w PL "metę" ze względu na rodziców, tak to w ogóle zastanawiałbym się czy nie będąc przywiązanym pracą do miejsca zamieszkania kupować cokolwiek w PL (ceny nieruchomości to kosmos).

 

57 minut temu, Adams napisał:

Z mojej perspektywy jest to tak:

poniżej 10% - nieodczuwalne

10-15% - słabo odczuwalne

15-20% - odczuwalne, miejscami trzeba zaciskać pasa

20-25% - wyraźnie odczuwalne, oszczędności rosną powoli, z czegoś trzeba zrezygnować itp

25-30% - bardzo odczuwalne, brak poczucia wolności finansowej, częste zaciskanie pasa, nieprzewidziane wydatki potrafią zjeść oszczędności 

powyżej 30% - zdecydowanie odradzam, nie stać Cię na taki kredyt, będziesz żył w stresie i z poczuciem pętli na szyi, a nawet niegroźny wypadek może puścić Cię z torbami

 

 

Amen

 

Cytat

 

W zależności od tego, jak się ma rata kredytu do Twoich dochodów o kredycie warto mówić albo nie warto. IMHO 25% to jest granicą bólu, a jak Ci się marzy podróżować itp. to sugerowałbym przyjąć 20% jako wartość graniczną. 

Te wskazówki nie są bardzo sztywne, bo jak zarabiasz 30k miesięcznie, to kredyt 9k nie dociśnie Cię tak samo, jak 900 zeta przy zarobkach 3k. Także im więcej zarabiasz, tym dalej leży granica rozsądku.

 

Nigdy nie zdecydowałbym się na ratę kredytu wyższą niż 2500 złotych miesięcznie ponieważ zakładam, że nawet gdyby upadła firma, jeśli pójdę do pracy do kogoś to ta kwota mnie nie rozwali finansowo - rozważcie sobie więc scenariusze kiedy tracicie pracę, jest załamanie w Waszej branży etc.

Polecam więc pomyśleć o racie kredytu nie w najlepszych czasach ale najgorszych tak, żeby te 20% to było w czasach biedy nie prosperity - w tych drugich kredyt się po prostu nadpłaca.

 

Cytat

Z mojej perspektywy kredyt na 100k na 20 lat to niewielkie obciążenie, a systematyczne nadpłacanie pozwoli spłacić go szybko i utrzymać koszt kredytu na minimalnym poziomie. 

 

Polecałbym przeliczenie kredytu na 10 lat bo odda się do banku sporo mniej gotówki. Przykładowo 150 000 złotych na 10 lat to ok 183 000 zł do spłaty, a na 20 już 206 000 zł. 23 koła piechota nie chodzą ;) Raty tylko malejące  ;) 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzysz na decyzję tylko pod względem finansowym. Spójrz na zakup mieszkania od strony mentalnej. 

 

Czy masz na tyle silną psychikę, by nie przejmować się opinią innych, którzy mają 30 lat i swoje M na kredyt? Tłumaczenia "miałem, ale sprzedałem, bo odkładam na duży wkład własny" na nic się zdadzą, bo tak mówi każdy kto nie dostał kredytu (jak ten słynny procent na maturze, którego zabrakło do zaliczenia). Bo o ile z kumplami i ludźmi z pracy nie powinno być problemu to współczesne Panie, bardzo lubią orłów co mają swoje gniazdko. Wyremontowałeś już jedno mieszkanie. Czy nie boisz się tego, że zamieniając to na wynajęty kwadrat będziesz czuł się niekomfortowo? Czy Twoja podświadomość nie będzie podpowiadała Ci, że to krok wstecz? Jesteśmy tylko ludźmi, własny azyl działa na psychikę bardziej kojąco niż cyferki na koncie (oczywiście w granicach rozsądku). Wiele zależy od Ciebie. Dla mnie własny kąt to pozycja obowiązkowa, ale ja muszę mieć swoją przestrzeń, nad którą mam pełną władzę i mogę sobie ściany przesuwać :) Są ludzie, którym wystarczy koc na polu bo bardziej cenią sobie niezależność niż bezpieczeństwo.

 

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dużo zarabiasz to bierz kredyt, bo jak kolega wcześniej wspomniał wysoka inflacja sprzyja podobnym decyzjom, a odczuwalna inflacja według badań to widełki 10-15%. Trend obniżania stóp procentowych do pojebanych poziomów, jakie są obecnie trwa już od 1984 roku. Niskie stopy procentowe = zubożenie społeczeństwa na dłuższą metę, a to na rękę politykom. Duża inflacja też na rękę politykom. Lepiej się zarządza długiem publicznym. Podejrzewam, że przez kolejne 10 lat minimum nie ma sensu się martwić zmianą trendu. Już trwają nawet dyskusje nad ujemnymi. Sondują rynek i zbierają dane w tym momencie i podejrzewam, że do 10 lat będziemy mieli pieniądz z ograniczonym terminem przydatności, czyli zarabiasz w miesiącu, np. 3000 złotych i musisz wydać wszystko w 90 dni, bo inaczej przepadnie, jak na jakimś koncie telefonii komórkowej. Do tego właśnie doprowadzą ujemne stopy procentowe.

 

Jak masz dobre dochody to czemu nie. Poza tym ceny nieruchomości to nie tylko rynek sam w sobie, ale urzędasy. US potwierdza, czy wartość nieruchomości się zgadza, więc to rynek de facto regulowany podatkami. Jak ktoś ma potwierdzone przez US, że jego nieruchomość kosztuje, np. X tysięcy złotych to z tej ceny nikt już nigdy nie zejdzie i taka cena się utrzyma na wieki wieków, dopóki stoi gospodarka i ten cały system. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, Rnext said:

Niestety ewidentne sygnały ostrego przegrzania jak na moje oko.

O przegrzaniu można mówić, jeśli są spełnione co najmniej kryteria swobodnej podaży i popytu - a w tym przypadku, sam mówisz że z "wolnym rynkiem" już dawno nie mamy za wiele wspólnego... co jest oczywistą oczywistością.

6 hours ago, Rnext said:

Niektóre rzeczy dzieją się szybko (np. ucięcie jaj frankowiczom po zapędzeniu w sieci) a na inne trzeba poczekać.

Sedno. Skala czasu przy inwestycjach długoterminowych w nieruchomości zawsze powinna brać pod uwagę rzeczywiste potrzeby mieszkaniowe, oraz "wartość waluty" w odniesieniu do innych opcji niż nieruchomości. Co w przypadku oryginalnego pytania, znowu sprowadza się do stwierdzenia że "mieszkać gdzieś trzeba" i koszt tego mieszkania w perspektywie kilku lat (szczególnie przy potencjalnych stopach 10%+) trzeba liczyć w ogólnym bilansie.

 

3 hours ago, mac said:

podejrzewam, że do 10 lat będziemy mieli pieniądz z ograniczonym terminem przydatności

Jeśli tak będzie, to wcześniej przez minimum 3 lata będzie uwolnienie inflacji do poziomu 20%+, wraz z odpowiednim wzrostem stóp. Paradoks gracza w praktyce (przejście przez zero), czyli nagły wzrost raty 2x i więcej, który właśnie "odcedzi" ulicę od graczy. Ale w pieniądz z terminem ważności raczej bym się nie martwił w perspektywie 20 lat - jeśli coś "walnie", to raczej porcja socjalizmu typu nie masz pieniędzy a bony socjalne itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.