Skocz do zawartości

Szkolne niepowodzenia


Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem jak Wy, Bracia, ale ja swoją szkołę średnią wspominam super. Fajni ludzie, w miarę dobrze zintegrowana klasa. oczywiście rozsypało się jak domek z kart dzień po ostatnim dzwonku, ale to niestety samo życie, że ludzie się szybko rozchodzą.

 

Jedno jednak było delikatnie mówiąc "słabe"... moje żałosne próby podrywu.


TAK, byłem wtedy bardzo chudy, oczywiście niski i okropnie ubrany (z bardzo biednej rodziny, ciuchy z lumpeksu, "agidasy" z bazaru za 20 PLN). Ale miałem normalne - dość gęste - włosy i szczerze mówiąc przyzwoitą jeszcze gębę, mniej BF% robiło swoje. Ogólnie to staremu sobie dałbym 6/10.

 

A mimo to... :D

 

1. Najpierw zakumplowałem się z taką gotką z klasy. Solidne 7/10. Ładne, długie włosy. Okrągła dupa. Ładnie ubrana. Ładna twarz. Pierwszy raz pocałowałem wtedy dziewczynę (w policzek - ją na pożegnanie🤣🤣 🤣). Miałem chyba 15 lat, nie pamiętam, ile ma się w 1 liceum po starych zasadach. No, ale cóż, wcześniej nie w głowie mi były dziewczyny, bo zbierałem pokemony. Fajnie mi się z nią rozmawiało, więc kiedyś (z racji tego, że chciała jakąś starą gierkę, którą akurat miałem na dysku) wysłałem jej zapytanie w mailu - że wiem, że szuka chłopaka (tak mi powiedziały jej koleżanki :D) i czy bym się przypadkiem nie nadawał. Oczywiście nawet nie odpowiedziała. Ja nie nawiązałem do tematu (spytałem tylko, czy grę dostała - dostała ). Kontakt powoli osłabł, pół roku później wyrwał ją jakiś wysoki brzydal z orlim nosem. Obecnie (jesteśmy po trzydziestce) ona skończyła medycynę, jest lekarzem, po ślubie z jakimś skandynawem, ma wielką willę w górach.

 

2. Po powyższym koledzy zaczęli mnie namawiać, bym zagadał do dość ładnej, aczkolwiek nieco nie w moim typie (karynowata blondynka) koleżanki, bo według nich ewidentnie dawała mi sygnały. No i faktycznie, śmiała się z nawet moich sucharów, zagadywała. Poporosiłem więc o jej numer gadu-gadu i zagadałem, jakaś tam gadka-szmatka. Ja pełen nadziei, a tu dziewczyna zmienia status "Jutro dzień z moim księciem :*". Chyba nie muszę dodawać, że absolutnie nie chodziło o mnie? 😂

 

3. Na koniec pierwszej klasy bardzo zaprzyjaźniłem się z kolejną dziewuchą z klasy. Też dobre 7/10, nim się nie upasła na studiach. W sumie to szybko się w niej zabujałem, ale oczywiście ona miała już chłopaka (tym razem klasyczny Chad z kwadratową szczęką). W ogóle śmieszna sprawa bo ona była bardzo bezpośrednia, siadała mi na kolanach, etc. chodziliśmy na długie spacery. Ale nie myślcie sobie, że to znaczyło cokolwiek :D byłem klasycznym beta orbiterem. Zabawiałem, zajmowałem czas, a ona w weekendy grzmociła się z Chadem (był z innego miasta). I jeszcze słuchałem opowiadań o tym jaki to ten Chad jest zajebisty! No szczyt kukoldztwa. Ale cierpliwie czekałem. Całe liceum. I wiecie co? Na koniec okazało się, że ten Chad zdradzał ją przez rok. Oczywiście rozstanie, płacz, smutne opisy na gadu gadu, cytaty z jakichś dupnych piosenek o rozstaniach. Sobie myślę - HA! mamy Cię! teraz będziesz w końcu moja! kuuuurwa... wiecie, co mi powiedziała, gdy już trochę doszła do siebie i umówiliśmy sie na spacer? "tylko nie przychodź z kwiatami". Jakby mi ktoś w mordę dał... a miesiąc później już miała nowego chłopaka 🤣 Pierwszy raz w życiu odnalazłem w spodniach jaja i zerwałem całkowicie znajomość. Ona niby jeszcze potem (wspólni znajomi mi przekazywali) płakała, że straciła przyjaciela, ale ja już nie mogłem tego znieść dalej, wpędziła mnie w autentyczną deprechę z której wychodziłem dwa albo trzy lata.

 

4. W drugiej klasie liceum (będąc beta-orbiterem powyższej) zachciałem próbować zarywać dwie nasze klasowe kujonki. obie ładne (6-7/10), szczupłe, dość sexy. Najpierw podbiłem do pierwszej. Były miłe rozmowy na gg, miłe sms-y (nawet do mnie pisała gdy jeszcze chodziłem do klubów jako szczeniak nocami), nawet wspólny spacer czy dwa. A potem... olewka. Nawet się pytałem jednego z moich ziomów co o tym myśli, bo aż nie mogłem uwierzyć. Powiedział "wiesz stary, może się nie przypasowaliście". Ja mu na to, że nawet nie mieliśmy okazji, bo to były tylko wstępne i zapoznawcze rozmowy o niczym. Rok później ten sam ziom już był z nią na studniówce. Dziś mają dziecko.

 

5. Próbowałem zatem do drugiej. ładniejszej, ale... dziwnej. Takiej dość chłodnej. 7/10, ale katoliczka. Pomyślałem, chuj tam, nie jest popularna, sama przyszła na studniówkę bo się jej wszyscy boją. Więc w rozmowie jej napisałem, że zawsze się wstydziłem do niej zagadać, ale ogólnie mega mi się podoba i chciałbym ją jakoś poznać nim skończymy liceum. Kompletnie to zignorowała w rozmowie, jakbym tego w ogóle nie napisał. Dałem sobie spokój. Wyjechała potem do innego miasta i często zmieniała facetów na studiach. Potem wypieprzyła mnie ze swojego FB (i tak nie rozmawialiśmy 2-3 lata), nie wiem, co było u niej dalej.

 

6. I finalna dziewczyna. Poznaliśmy się na jakichś zajęciach plastycznych. Przychodziła pierwsza i odrabiała lekcje w tej salce gdzie sie gromadziliśmy, więc zacząłem też przychodzić wcześniej. Też nam się dobrze gadało, opowiedziała mi dużo o sobie i oczywiście opowiedziała mi także o ... swoim chłopaku, a jakże inaczej. 😅 oczywiście byłem wytrwałym betą-orbiterem. Pisałem, gadałem. Jej chłoptaś był bad-boyem, takim prze chuj czadem, że aż do więzienia trafił i się "rozstali". Więc oczywiście od razu podbiłem z propozycją "spaceru" (w domyśle - randki). I zaczęło się, że jasne, chętnie. Ale dziś jest zajęta. Jutro nie może. Pojutrze się uczy do matury. I w ogóle... po dziesiątej wymówce dałem sobie spokój. Kompletna porażka. Oczywiście kontakt urwał się wkrótce potem.

 

Wiecie co? W sumie nigdy nikomu o tym nie mówiłem. Jestem 2x starszy obecnie. Minęło... ech, minęło już 16 lat od tamtych zdarzeń. Oczywiście moje dalsze losy były nieco weselsze, bo zacząłem pisać na sympatii i wreszcie okazało się że kobiety jednak są w stanie odwzajemnić moje zainteresowanie. Ale wciąż nie rozumiem, czemu w czasach licealnych było aż tak kurwa źle. Nie miałem myśli samobójczych, ale po maturze (w te najpiękniejsze wakacje życia, kiedy masz 5 miesięcy wolnego między zakończeniem liceum a startem studiów) zmagałem się z ciężką depresją. Głównie z powodu pani numer trzy, ale tak naprawdę z powodu całokształtu. Byłem koszmarnie samotny, ciągle odrzucany i generalnie nikt na mnie nie chciał napluć i nasmarkać. Co najśmieszniejsze, już jako student, działając na sympatii, nie miałem wcale innych metod. Tzn. gadałem z nimi tak samo, jak z tymi dziewczynami w liceum. Wiadomo, nie zawsze działało, ale miałem jakiś tam % sukcesu. Same dziewczyny do mnie potrafiły zagadać, więc z moim ryjem też musiało być OK. Do dziś tego nie rozumiem.

 

A Wy co o tym myślicie? Co mi powiedzą nasi forumowi spece od psychiki zwłaszcza mnie ciekawi. @Messer @tytuschrypus @Morfeusz , jak myślicie - czemu było aż tak źle? To w sumie coś, czego do dziś nie rozgryzłem.

 

ps. z ust mi nie waliło. Sprawdziłem u dwóch zaufanych osób. Więc to wyjaśnienie odpada 😂 zresztą i tak brałem na spotkania gumę. Dbałem o higienę, używałem dezodorantu (taniego, ale używałem), ciuchy były prane po jednym użyciu, myłem uszy 😅Tak więc przyczyny "higieniczne" skreślam w całości.

 

I tak, smutno mi czasem z tego powodu. Oczywiście na codzień w ogóle nie pamiętam, że coś takiego było. Nie rozpamiętuję. Ale gdy się tak nad tym zastnawiam, to tak, przykro, że nie miałem fajniejszej młodości, kiedy cipa smakuje najlepiej, a cycki koleżanki przyprawiają o zawrót głowy. W zamian miałem depresję i najgorsze dwa lata życia (te po liceum, początek studiów - oczywiście tam też na żywo nikt mnie nie chciał, dopiero net coś pomógł).

  • Like 5
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Januszek852 napisał:

ps. z ust mi nie waliło. Sprawdziłem u dwóch zaufanych osób. Więc to wyjaśnienie odpada 😂 zresztą i tak brałem na spotkania gumę.

 

Bo gumę zakłada się na pingwina, a nie trzyma w ustach.

 

8 minut temu, Januszek852 napisał:

A Wy co o tym myślicie? Co mi powiedzą nasi forumowi spece od psychiki zwłaszcza mnie ciekawi. @Messer @tytuschrypus @Morfeusz , jak myślicie - czemu było aż tak źle? To w sumie coś, czego do dziś nie rozgryzłem.

A jakie to ma dzisiaj znaczenie? Po 16 latach jak napisałeś? Nie wypaliło? Trudno. Ich problem.

 

9 minut temu, Januszek852 napisał:

Ale gdy się tak nad tym zastnawiam, to tak, przykro, że nie miałem fajniejszej młodości, kiedy cipa smakuje najlepiej, a cycki koleżanki przyprawiają o zawrót głowy.

Co za problem umówić się z 15-latką z internetów? Choć oczywiście jest to obarczone pewnym ryzykiem :)

 

11 minut temu, Januszek852 napisał:

Co najśmieszniejsze, już jako student, działając na sympatii, nie miałem wcale innych metod. Tzn. gadałem z nimi tak samo, jak z tymi dziewczynami w liceum. Wiadomo, nie zawsze działało, ale miałem jakiś tam % sukcesu. Same dziewczyny do mnie potrafiły zagadać, więc z moim ryjem też musiało być OK. Do dziś tego nie rozumiem.

Badały grunt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może wyczuwały desperację i zostawałeś, tak jak sam napisałeś, beta orbiterem. Ja sam w szkole średniej byłem podobny mentalnie co Ty i dziewczyna która sama się postarała abyśmy ze sobą byli zostawiła mnie po jakoś dwóch miesiącach bo byłem mięczakiem i pizdeuszem. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Januszek852 napisał:

A Wy co o tym myślicie? Co mi powiedzą nasi forumowi spece od psychiki zwłaszcza mnie ciekawi. @Messer @tytuschrypus @Morfeusz , jak myślicie - czemu było aż tak źle? To w sumie coś, czego do dziś nie rozgryzłem.


Prosisz odrobinę o wróżenie z fusów. Tak naprawdę ciężko to rozgryźć, bo czynników może być multum.

Możemy iść od bardziej duchowych i polegających na "wyższym porządku" przypadkach, czyli np. czymś karmicznym. Powiedzmy, że odrabiałeś podświadomy dług i teraz samemu nieświadomość tworzyła sytuacje, w których doświadczasz tego, do czego nieświadomość przywykła. Innymi słowa, tradycyjna duchowa zamiana ról, bo nacisk w pewną stronę zawsze spowoduje, że przeciwna siła to wybije. Może te doświadczenia ukoronowane depresją i rozbiciem usunęły ten dług i podświadomość uznała, że jest zaspokojona, po prostu cierpienie wyrządzone jak bumerang, wróciło. "Dokonało się", jak powiedział taki Pan. ;) Ludzie nie lubią o tym myśleć, bo okazuje się, że wiele ich problemów, bardzo często skrajnie powtarzalnych i jakby doświadczania "ciągle tego samego" ma sens i zasiewasz co zbierasz. No ale nie naciskam, bo wiem jak bardzo ludzi to wkurwia i zrobią wszystko, żeby udowodnić, że takie coś nie istnieje.

Możemy iść do mniej duchowych rzeczy ale nadal, czyli Ustawień Systemowych, gdzie podświadomość jest doskonale połączona z każdym członkiem Twojego rodu, a poprzez to "bierze jego brudy na siebie" w przypadku cięższych losów. Tak jak dziecko chce wziąć na siebie chorobę rodzica, bo ją obserwuje i w sobie wykształca w celach ulżenia w cierpieniu rodzicowi (zawsze na podświadomym poziomie kochamy rodziców, nawet jak są skrajnymi skurwielami a świadomość ich nienawidzi), tak możemy iść w kierunku zupełnie nieuświadomionego utożsamienia się z osobą, której nie znasz, ale jest w rodzie w pewien sposób wyklęta, i dopóki nie zostanie zintegrowana, dzieją się rzeczy które sprawiają wrażenie wiecznego pecha.

Teraz rzućmy okiem na zwykłą psychologię. Powiedzmy, że ktoś rzucił Ci w dzieciństwie albo kiedyś komentarz, ktoś ważny - "kobiety się ciężko zdobywa, a z reguły i tak się na tym traci i gówno z tego wychodzi. Jeszcze zobaczysz, że tak jest". Innymi słowy, podświadomie robiłeś wszystko, żeby ten program się obronił i nadal trwał. A to mogła być sugestia rzucona przypadkiem. Od tego momentu można robić rzeczy, które dziwnym trafem działają jak samospełniająca się przepowiednia.

 

Idźmy w kierunku bardziej psychologii rozwojowej. Powiedzmy, że w tym wieku dzieci zaczynają łączyć się w jakieś zwarte grupy, a przez to Ty jako outsider mogłeś być kimś obcym, kimś kto w grupie tych osób mógłby być nieakceptowany - w przeciwieństwie do kogoś innego. A w tym wieku bycie w grupie i akceptowanym jest skrajnie istotne, jest "być albo nie być".

 

Społecznie - może źle wyglądałeś. Może te ubrania były obciachowe. Może w grupie się śmiały, że chodzisz w Abidasach. Dzieci są okrutne, szczególnie w tym wieku. Może zachowywałeś się za bardzo "naciskająco" - podświadomie wszyscy wyczuwamy nacisk na własną osobę, kiedy się na nas coś wymusza. Wymuszanie zawsze rodzi opór. Energetycznie, "w powietrzu" to czuć, że ktoś jest za bardzo potrzebujący, często taki "lepki". Może nie byłeś interpretowany jako wystarczająco atrakcyjny interpersonalnie, albo też fizycznie. Nie wiadomo.

Czynników mogło być dziesiątki, i to naprawdę różnych. Nikt Ci tego nie wywróży. Możesz jedynie się domyślać. 

 

Mimo wszystko współczuję, bo miałem coś bardzo, ale to bardzo podobnego, tylko że to trwało znacznie dłużej niż u Ciebie i właściwie jakieś 8 lat, ciągle ten sam rezultat cokolwiek nie zrobiłem, jakbym przechodził tą samą grę i zawsze znał jej zakończenie, już przy rozpoczęciu znajomości. Podświadomość to dziwny twór 🤔

  • Like 4
  • Dzięki 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki @Messer . Właśnie próbuję patrzeć na to z różnych perspektyw. Wychodzę z założenia, że warto rozliczyć się z przeszłością, by patrzeć w przyszłość bez obciążeń, choćby i takich.

Nie myślałem o tym od bardzo dawna, ale skoro mnie już dziś na to naszło, to staram się to rozkminić i jakoś ostatecznie się z tym pogodzić, a nie dusić w sobie takie niezadowolenie i wkurw z zamierzchłych czasów. I wreszcie (chociaż anonimowo) o tym pogadać. To nie jest oczywiście największa trauma mojego życia, ale na pewno coś, czego najmocniej się wstydziłem przez te wszystkie lata.

 

Do tego stopnia, że wkręcałem w 1 klasie kolegów, że mam dziewczynę z innego miasta. W tak przekonywujący sposób, że pytali mnie o rady seksualne. Mnie, prawika, który wtedy za rękę nie trzymał 😂 Tak się koszmarnie tego wstydziłem, tego ciągłego odrzucania, że wśród znajomków próbowałem stworzyć personę, z którą mógłbym się identyfikować. Pewnego siebie gościa z doświadczeniami, a nie zbeciakowanego frajera ;)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi też z grubsza udało się odwrócić rzeczywistość. W wieku 22 lat udało się wreszcie wyruchać pannę, i to taką 7/10, a potem było już z górki. Nawet fajny LTR w końcu wyłapałem.

 

Tylko, no nie wiem... może to ja jestem jakiś dziwny że rozkminiam na starość takie rzeczy. Ale - powiem wprost - nadal mnie wkurwia, że gdy "inni grzmocili aż huczało", ja siedziałem po parę godzin w parku, słuchałem depresyjnych utworów fortepianowych i czułem się jak gówno. Co za strata młodości! Japier...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

 Oczywiście moje dalsze losy były nieco weselsze, bo zacząłem pisać na sympatii i wreszcie okazało się że kobiety jednak są w stanie odwzajemnić moje zainteresowanie. Ale wciąż nie rozumiem, czemu w czasach licealnych było aż tak kurwa źle. 

Noo pomyślmy! Laski w tym wieku nie mają dużego doświadczenia, stąd nie wiedzą czego chcą? W wieku nastoletnim za ciebie co jest dobre decyduje grupa. Być może w gronie był jakiś popularny Oskarek? Być może nie miałeś żadnej pozycji w grupie? Wbrew temu, co mówią black pillowcy, to ma ogromne znaczenie. Wiem, bo sam tego doświadczyłem. W średniej byłem pomiotłem, którego nikt nie szanował. Potem się to odwróciło - zacząłem grać pewnego siebie i od razu zyskałem inny status. Jak myślisz, czemu w rankingach najseksowniejszych mężczyzn wygrywają politycy albo jacyś celebryci? No po są popularni! 

Laski tak myślą, że jak coś dobre dla grupy to dla niej też będzie dobre. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Januszek852 napisał:

Ale - powiem wprost - nadal mnie wkurwia, że gdy "inni grzmocili aż huczało"

Nakryłeś ich na tym grzmoceniu, że możesz o tym w ten sposób pisać? Czy może z ich ruchaniem było tak samo jak z Twoją dziewczyną z innego miasta w 1 klasie? ;) 

Weź pod uwagę, że zdecydowana większość chłopaków zwyczajnie zmyśla na temat własnych osiągnięć seksualnych. Dobrze to oddaje ta scena:

 

Z tego co pamiętam jesteś tylko trochę młodszy ode mnie (ja mam 37 lat). Byłem jedną z dwóch osób w mojej klasie w liceum, która przez pewien czas miała dziewczynę na stałe, a było nas 15stu chłopa. W równoległych klasach było całkiem podobnie, a chodziłem do popularnego w moim mieście ogólniaka, który uchodził za bardzo rozrywkowy.

O ruchaniu oczywiście wszyscy sporo gadaliśmy, ale doświadczenie mieliśmy wtedy raczej mizerne - odbijać to zaczęliśmy dopiero na studiach, tak jak Ty.

 

20 minut temu, Januszek852 napisał:

Co za strata młodości! 

Uznajmy, że masz wehikuł czasu, wracasz do przeszłości, ruchasz wiele koleżanek w liceum, a potem wracasz do swojego życia. Czy coś się zmienia?

 

NIE

 

Masz trochę więcej wspomnień i to wszystko.

Czy z tego tytułu byłbyś bardziej szczęśliwy? Jeśli tak uważasz - czemu? Czy siedziałbyś w fotelu, wzdychał z samozadowoleniem i powtarzał sobie "kurwa, ale się naruchałem w życiu" ? Wątpię. Pewnie pracowałbyś w tym samym miejscu, miał tę samą partnerkę i z grubsza takie samo życie.

Czyli jest to gówno warta ułuda, za którą nie warto się uganiać.

 

A teraz zgadnij kto praktycznie w identycznych słowach podsumował swego czasu moje rozterki na temat tego, że miałem w swoim życiu jedynie 6 kobiet i czuję się obecnie nieusatysfakcjonowany tym faktem ;) Dodam, że słowa tego gościa bardzo mi wtedy pomogły :) 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, bernevek napisał:

Być może w gronie był jakiś popularny Oskarek? Być może nie miałeś żadnej pozycji w grupie?

hmm... szczerze mówiąc na pewno byłem najbiedniejszy z klasy.

 

Siedziałem przy szafce na buty, bo nie miałem biurka. Spałem na materacu na gołej ziemi, bo rodzice z najwyższym trudem wiązali koniec z końcem.

 

Być może to odstraszało te dziewuchy? Wszystkie wymienione były w sumie wielokrotnie bogatsze ode mnie. Trochę dziwne bo niby w wieku nastoletnim się PONOĆ na takie rzeczy nie patrzy, no ale może bycie zdesperowanym + mega biednym działało odstraszająco jak cholera.

 

Bo kto by się w towarzystwie chciał pokazać z taką łajzą.

Teraz, johnnygoodboy napisał:

Dodam, że słowa tego gościa bardzo mi wtedy pomogły

Cieszę się bracie, ale to było odnośnie Twojego niezadowolenia z obecnej sytuacji życiowej ;)

 

Ja nie żałuję, że mało ruchałem, czy że małe miałem doświadczenia. Tylko dziwię się, że byłem taki, no nie wiem... odrażający, czy coś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ci powiem że liceum wspominam zajebiście a gimnazjum tak samo ale więcej czasu się marnowało bo trzeba było siedzieć w szkole nie to co teraz myk na zdalnym i zdajemy ze wszystkiego zerowym wysiłkiem. Spotkania z ziomami Urban exploring wypady autem drifty w zimę siłka browarki LSO temacik i człowiek się cziluje raz na jakiś czas a głównie można nie przejmować się szkoła i skupić się na przyjemnych rzeczach rozwalanie klaty na siłce sparingi z chłopakami meczyki na boisku.

Gimnazjum to był czas eksperymentów pierwszy alkochol pierwsze imprezy w klubie itd ale mnie to nie jara (najebka,dużo ludzi) wolę prawilne kameralne towarzystwo. Jeszcze farmazoniarstwo i simpy były nieaktywne nikt się dziewczynami nie interesował bo wszyscy byli skupieni na zapierdolu treningowym i spaniu na lekcjach jakieś dramy w szkole cięte riposty do nauczycieli bijatyki między dyscyplinami zawody i krwawa rywalizacja to miało swój urok i zostało mi dużo z tych przyzwyczajeń bab nie było więc nikt się nie przejmował na co dzień liczył się wynik sportowy i kto bardziej wkurwi nauczyciela.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Januszek852 napisał:

"inni grzmocili aż huczało"

 

Domyśl się jaka jest wiarygodność takich opowiastek wśród nastolatków. ;)

To tak samo jakbyś uwierzył w obietnicę wyborcze żydowskiej partii politycznej (PiS, KO, PSL, Lewica, Konfederacja (?!)) dla Polaków.

W każdym razie życie takimi wspomnieniami tylko Cie mocno osłabia!

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Januszek852 napisał:

A Wy co o tym myślicie? Co mi powiedzą nasi forumowi spece od psychiki zwłaszcza mnie ciekawi. @Messer @tytuschrypus @Morfeusz , jak myślicie - czemu było aż tak źle? To w sumie coś, czego do dziś nie rozgryzłem.

Weź nie pierdol, takie proste (wałkowane co tydzień) rzeczy wyjaśnia:

1. Hipergamia, Ty byłeś (6/10) bez gadki, bez kasy od rodziców, bez wyglądu a brałeś się za (7/10). To nie miało prawa wypalić!

2. Prawo Briffaulta, Jw. tyle że to one ustalały zasady dostępu do swojej cipy. Zapewne też już w tym wieku odejmowały punkty od Twojego smv i dodawały punkty (handicap) do ich smv. W ich oczach byłeś jakieś (4-5/10), z tego powodu chady i zjeby klasowi nie mieli żadnej konkurencji...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Januszek852 Szkołę średnią również wspominam bardzo dobrze pod tym względem, że wszyscy w całej klasie stanowiliśmy jedną paczkę, nie było żadnych mniejszych grupek itd. Super to było :)

 

A co do kobiet to wyobraź sobie, że ja przez całe gimnazjum, całą szkołę średnią i całe studia odezwałem się do kobiet może max. 10 - 20 razy :D To daje jakieś jedno mruknięcie na miesiąc?

Ty przynajmniej próbowałeś, podbijałeś. Dostawałeś kosza ale za to nie masz teraz myśli typu: ,,co by było gdybym nawet nie spróbował?", które trochę teraz mam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Januszek852 napisał:

hmm... szczerze mówiąc na pewno byłem najbiedniejszy z klasy.

 

Siedziałem przy szafce na buty, bo nie miałem biurka. Spałem na materacu na gołej ziemi, bo rodzice z najwyższym trudem wiązali koniec z końcem.

 

Być może to odstraszało te dziewuchy? Wszystkie wymienione były w sumie wielokrotnie bogatsze ode mnie. Trochę dziwne bo niby w wieku nastoletnim się PONOĆ na takie rzeczy nie patrzy, no ale może bycie zdesperowanym + mega biednym działało odstraszająco jak cholera.

 

Bo kto by się w towarzystwie chciał pokazać z taką łajzą.

Tak, to mogło mieć przemożny wpływ. Dzieciaki są takie, że chcą przynależeć. Do kogoś ważnego, kogo będą mogły naśladować, kim będą mogły się popisywać, od kogo będą mogły zassać energię zajebistości.  Przy, których urosną w swoich oczach jak oczach innych. To są prymitywne mózgi napędzane prymitywnymi mechanizmami, bazujące na emocjach a nie logice.

Coś jest cool? To jest dobre! 

Zobacz co się teraz dzieje. Dzieciarnia ogląda utuba i chcę być jak ci wszyscy stajtuberzy. Naśladują ich i samych siebie. 

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, poskładałem sobie do kupy Wasze pomysły i moje przemyślenia.

 

Generalnie wychodzi na to, że nie brałem pod uwagę wielu rzeczy i doszukiwałem się winy w swoim charakterze czy coś.

 

Dopiero pisząc z Wami uświadomiłem sobie, że przecież ja byłem:

 

- bardzo biedny (w klasie o profilu biologicznym, w jednym z najlepszych liceów w Warszawie, gdzie uczyły się głównie dzieci lekarzy z bogatych willi..... 😅) w porównaniu z rówieśnikami, a tym samym obciachowo ubrany i nie mogłem zaoferować żadnych nowobogackich rozrywek bo nie było mnie stać na postawienie pannie herbaty w makdonaldzie

- zdesperowany w chuj, co na pewno było bardzo odczuwalne;

- zbluepillowany - z tendencją do beciarskich rozwiązań typu orbitowanie, zamiast od razu odciąć się od panienek zakochanych w bad boyach.

 

Potencjalny "związek" ze mną byłby po prostu obciachem dla dziewczyn z tamtej klasy. Być może dawałem to odczuć, albo nawet sam gadałem im o tej biedzie, niestety już nie pamiętam, co mówiłem 16 lat temu 😅

 

Być może dlatego lubiły ze mną gadać, ale kończyłem jako przezroczysty - w liceum cholernie ważna jest przecież reputacja. Nikt nie chce skończyć w parze z klasową łajzą.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasy szkoły średniej wspominam całkiem spoko.

W tamtym czasie to tak jak w podstawówce prym wśród dziewczyn wiedli klasowi bawidamki czy Bad boye.

Przecież nie raz dziewczyny wpadały do szkoły ze swoimi boyami ze studiów wzbudzając zdziwienie kolegów

podwozili je samochodami a większość licealistów jeździła komunikacją miejską.

Równo latkowie nie mieli u nich szans przecież te dziewczyny wchodziły w okres swojej najlepszej atrakcyjności

natomiast przeciętny licealista wyglądał przy nich jak dzieciak i emocjonalnie nie był dojrzały.

Chłopaki prowadzili zbyt grzeczne i bezpieczne rozmowy o wszystkim i o niczym nie było wtedy informacji na 

tematy damsko-męskie tak jak to jest dzisiaj dlatego przegrywali.

Czym więc mogli tym dziewczynom zaimponować kieszonkowym od rodziców czy ubiorem z bazaru?

One wiedziały, że mają duże powodzenie więc wybrzydzały bo mogły sobie na to pozwolić.

Nie przejmuj się takimi rzeczami większość mężczyzn w tamtym czasie doświadczyło odrzucenia i zlewek.

Brakowało chłopakom przede wszystkim pewności siebie, samooceny, dobrej bajerki, wyglądu czy mocnego charakteru.

 

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mało co pamiętam ze średniej bo i po ch pamiętać. Ulubiona akcja, jak przyniosłem siekierę do szkoły, dość sporych rozmiarów bo ledwo po przekątnej zmieściła się w plecaku. Potem się dziwiłem, że znajomi woleli przechodzić na drugą stronę ulicy jak się mieliśmy minąć. Podobała mi się dżudoczka :) , nie zarywałem do niej bo moja wyobraźnia nie musiała nadrabiać nadgodzin, żebym wiedział, że mnie oleje. Teraz jest policjantką i pałuje "siewców śmierci", ratując życie rozsądnych Polaków. 

 

Na plus, że fajnie Ci się z nimi wszystkimi rozmawiało :) 

Na minus, czemu po tylu latach pamiętasz takie szczegóły

11 godzin temu, Januszek852 napisał:

Nie miałem myśli samobójczych, ale po maturze (w te najpiękniejsze wakacje życia, kiedy masz 5 miesięcy wolnego między zakończeniem liceum a startem studiów) zmagałem się z ciężką depresją.

Normiki tak mają. @Marek Kotoński ma rację, jak mówi, że zamiast uczyć w szkole średniej pierdoł, mogliby uczyć jak sobie radzić z emocjami, życiem i takie tam. Dopiero potem człowiek dojrzewa i wie, że to wszystko trzeba pierdolić.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Januszek852 napisał:

Wiecie co? W sumie nigdy nikomu o tym nie mówiłem. Jestem 2x starszy obecnie. Minęło... ech, minęło już 16 lat od tamtych zdarzeń. Oczywiście moje dalsze losy były nieco weselsze, bo zacząłem pisać na sympatii i wreszcie okazało się że kobiety jednak są w stanie odwzajemnić moje zainteresowanie. Ale wciąż nie rozumiem, czemu w czasach licealnych było aż tak kurwa źle. Nie miałem myśli samobójczych, ale po maturze (w te najpiękniejsze wakacje życia, kiedy masz 5 miesięcy wolnego między zakończeniem liceum a startem studiów) zmagałem się z ciężką depresją. Głównie z powodu pani numer trzy, ale tak naprawdę z powodu całokształtu. Byłem koszmarnie samotny, ciągle odrzucany i generalnie nikt na mnie nie chciał napluć i nasmarkać. Co najśmieszniejsze, już jako student, działając na sympatii, nie miałem wcale innych metod. Tzn. gadałem z nimi tak samo, jak z tymi dziewczynami w liceum. Wiadomo, nie zawsze działało, ale miałem jakiś tam % sukcesu. Same dziewczyny do mnie potrafiły zagadać, więc z moim ryjem też musiało być OK. Do dziś tego nie rozumiem.

 

Są dwa skrajnie różne podejścia do odpowiedzi. Albo powiedzieć jak @Messer "Trudno powiedzieć, bo jest dużo czynników" a opis który nam zaserwowałeś jest krótki. I będzie to prawda. Ale można też odwrotnie - mianowicie, że łatwo to wyjaśnić bez zgłębiania się w te szczegóły :) I ja pójdę tą drogą :)

 

Mianowicie nie doszukiwałbym się jakiś giga tematów bo to co opisałeś, to jest, cóż... droga normika (nawet lekko poniżej) jakich wiele. Ponieważ jesteśmy z w miarę podobnego pokolenia to myślę, że doskonale sobie Ciebie w takim liceum mogę zwizualizować. 

 

1. O prezencję trzeba dbać, bo młodzież zwraca na to znacznie większą uwagę niż ludzie starsi (a i z tym różnie bywa) - u Ciebie było to zaniedbane

2. Ty nie miałeś chłopie przecież żadnego, najmniejszego nawet przygotowania jak wyrywać laski - wręcz, powiedziałbym, przeciwnie, bo wychowani wszyscy praktycznie byliśmy w sposób kompletnie odwrotny do tego, co buduje u kobiet atrakcyjność

3. Jeśli wtedy miałeś też takie przemyślenia, to irytacja i zniecierpliwienie rosły, a to czuć na kilometr.

 

I tak naprawdę bardzo, bardzo wielu gości szło taką drogą jak Ty w tym czasie - wyjątkiem są ci, którzy mieli kasiastych rodziców i/lub mieli cechy naturalsów, czyli albo wygrali na loterii genowej albo byli bardzo pewni siebie, bezkompromisowi itd. Ale bez tego - szanse nikłe, bardzo nikłe. Ty byś sobie dał 6/10 według swojej dorosłej perspektywy, ale twoje ówczesne równieśnice raczej 2 lub 3/10. I tyle. Głównie z powodów beciarskiego zachowania. Ale nie ma się co dissować, bo tak jak piszę - jakie niby miałeś mieć zachowanie?

 

EDIT: teraz widzę, że sam to sobie elegancko podsumowałeś i brawo za to, bo rzeczowa analiza własnych niepowodzeń to jest pierwszy niezbędny krok do ich eliminacji. Tak trzymaj!

Edytowane przez tytuschrypus
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Messer napisał:


Teraz rzućmy okiem na zwykłą psychologię. Powiedzmy, że ktoś rzucił Ci w dzieciństwie albo kiedyś komentarz, ktoś ważny - "kobiety się ciężko zdobywa, a z reguły i tak się na tym traci i gówno z tego wychodzi. Jeszcze zobaczysz, że tak jest". Innymi słowy, podświadomie robiłeś wszystko, żeby ten program się obronił i nadal trwał. A to mogła być sugestia rzucona przypadkiem. Od tego momentu można robić rzeczy, które dziwnym trafem działają jak samospełniająca się przepowiednia.

 

Mój boże jakie to prawdzie... ja odkryłem że ci tzw. nautrale czyli typy w charyzmą i świetni z kobietami często mieli... po prostu SZCZĘŚCIE że się tacy stali. W pewnym momencie zauważyli i odczuli jakie są kobiety i te zdrowe przekonania narastały w jeszcze lepsze . Ja wiem że niektóre losowe zdarzenia zamieniły mnie w pizdę i w 90 proc nie było to moją winą...

To jest tak że chłopcy w czasie rozwoju sami niezdrowo nakręcają się na ruchanie bo buzują w nich hormony. Ja w gimnazjum miałem klasę debili którzy własnie tak robili ale efekty mieli marne...

21 godzin temu, Messer napisał:

A w tym wieku bycie w grupie i akceptowanym jest skrajnie istotne, jest "być albo nie być".

Czytałem ostatnio ksiązkę jak wyjść z nerwicy (pomogła mi) i tam jest napisane że KAŻDY strach i stres (odrzucenie przez kobietę, grupę, upokorzenie społeczne) wiąże się ze STRACHEM ŚMIERCI. Wszystkie strachy to tak naprawdę strach przed śmiercią... nawet te najbardziej trywialne, wszystko prowadzi przed tym pierwotnym strachem utraty życia. I faktycznie jak robiłem ćwiczenie pt. jak czegoś się boisz to powiedz sobie "czy to mnie zabije? czy od tego umrę" o dziwo zaczynam być powoli odważniejszy np.

(załatwienie sprawy przez co wykażesz swoje niekompetencje np. w urzędzie - strach bycia idiotą -- pytam siebie "czy to mnie zabije? czy od tego umrę"? 

-NIE

I strach się WIDOCZNIE zmniejsza...

20 godzin temu, johnnygoodboy napisał:

Nakryłeś ich na tym grzmoceniu, że możesz o tym w ten sposób pisać? Czy może z ich ruchaniem było tak samo jak z Twoją dziewczyną z innego miasta w 1 klasie? ;) 

Weź pod uwagę, że zdecydowana większość chłopaków zwyczajnie zmyśla na temat własnych osiągnięć seksualnych. Dobrze to oddaje ta scena:

O MÓJ BOŻE TO! TO TO TO!. Chryste jak ludzie kłamią OJ kurwa jak ludzie kłamią, mi się wydaję że prawie każdy w 80 procentach kłamie...

Powiem ci coś, mój kolega zna naturala który dopiero jak cię dobrze pozna to ci mówi że rucha fajne dupy itp.

Na początku mojemu koledze odmawiał przyznania się tego " oj ja tak nie wyrywam bardzo itp"

Wiesz dlaczego? Bo każdy się boi takiego gościa, on jest zagrożeniem bo on REALNIE może wyruchać twoją żonę/dziewczynę/siostrę/matkę...

Dlatego ten gość nie szukał poklasku.

 

Rzygać mi się chcę na te ciągłe wasze narzekanie na kobiety.. a może w prawdziwym świecie (nie w waszym urojonym świecie strachu i upokorzenia) jesteście interpretowani jako pizdy?

Edytowane przez Ramaja Awantura
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Januszek852 Dzięki za wyróżnienie ale uważam, że jest mi bardzo daleko do speca od psychiki.

Przyczyną tylu niepowodzeń mogło być kilka czynników. Moim zdaniem, brakowało Ci wtedy twardszego charakteru, grona znajomych (tzw. dowód społeczny), ciekawych pasji, umiejętności podrywu. 

Z drugiej strony to mogło Cię uratować od wrobienia w cudzego gówniaka, ślubu, alimentów, itd.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.04.2021 o 20:29, Januszek852 napisał:

Nie wiem jak Wy, Bracia, ale ja swoją szkołę średnią wspominam super. Fajni ludzie, w miarę dobrze zintegrowana klasa. oczywiście rozsypało się jak domek z kart dzień po ostatnim dzwonku, ale to niestety samo życie, że ludzie się szybko rozchodzą.

 

Jedno jednak było delikatnie mówiąc "słabe"... moje żałosne próby podrywu.


TAK, byłem wtedy bardzo chudy, oczywiście niski i okropnie ubrany (z bardzo biednej rodziny, ciuchy z lumpeksu, "agidasy" z bazaru za 20 PLN). Ale miałem normalne - dość gęste - włosy i szczerze mówiąc przyzwoitą jeszcze gębę, mniej BF% robiło swoje. Ogólnie to staremu sobie dałbym 6/10.

 

 

 

Powiem tak . Licealistki to dziewczyny mające po 15-19 lat . Nawet moja własna ciotka mówiła wiele razy ,że to najlepszy okres w życiu dziewczyny jeśli chodzi o wygląd. Są po prostu najładniejsze. A skoro tak to też wysoko się cenią i mają spore wymagania. Dlatego poderwać je nie jest łatwo będąc kimś przeciętnym z wyglądu, nieśmiałym ,wstydliwym .To jest praktycznie niemożliwe i zawsze będzie się dostawało kosza..One mają przeogromny wybór  Sam chodziłem w sumie nie tak dawno do liceum bo 7 lat temu. Jestem z rocznika 1995 więc mam 26 lat a liceum kończy się mając 19 lat. Więc pamiętam doskonale jak to wszystko wyglądało.  Pamiętam ,że dziewczyny mieli tylko ci którzy byli najprzystojniejsi oraz mieli jednocześnie wysoką pozycję w grupie. Drugie z pierwszego wynika. Jak jesteś przystojny to jesteś pewny siebie a pewność siebie daje ci praktycznie od razu wysoką pozycję w grupie. Właśnie z takimi dziewczyny z liceum chcą się zadawać, nawet jeśli to młody łajdak który je wykorzysta, zostawi i zabierze się za następną a nie z uczuciowym, wrażliwym chłopakiem z przeciętnym wyglądem  bo tacy nie są w ich oczach atrakcyjni. Taka jest brutalna prawda. Wbrew temu co mówią media, artykuły itp.   nastoletnie dziewczyny w wieku 15-19 lat nie są wcale takie wrażliwe i słabe psychicznie ,że rozpaczają po nocach w poduszkę i w ogóle dniami i nocami bo podły chłopak je zostawił . Nie są też wcale aż tak naiwne i romantyczne .To są zwykłe bajki. Nie wiem czy ci ludzie którzy tak twierdzą nie pamiętają czasów szkolnych ale ja pamiętam i wiem doskonale jakie są nastoletnie dziewczyny. I tak będzie się pchała w ramiona kolejnego przystojniaka który obrócił juz ze 3-4 dziewczyny mając świadomość ,że będzie jego następną dziewczyną i zapewne nie ostatnią. One są zachwycone ,że mogą być z kimś kto ma takie powodzenie wśród ich koleżanek.  Wymogi się zmniejszają w momencie jak osiąga 25-26 lat. Polki w tym wieku już tracą urodę-kwestia tego że od nastoletnich lat bo już od 1 czy 2  klasy liceum palą papierosy oraz pakują w siebie pełno chemii w postaci kosmetyków ,itp.. Przynajmniej moje koleżanki tak robiły. Wtedy trzeba szukać kogoś spokojniejszego ,przeciętnego ale oczywiście z dobrą pracą i zarobkami bo trzeba zakładać rodzinę żeby dziewoja czasem sama nie została na starsze lata bo zainteresowanych zaczyna ubywać i one to szybko dostrzegają

 

W dniu 13.04.2021 o 00:09, Iceman84PL napisał:

Czasy szkoły średniej wspominam całkiem spoko.

W tamtym czasie to tak jak w podstawówce prym wśród dziewczyn wiedli klasowi bawidamki czy Bad boye.

Przecież nie raz dziewczyny wpadały do szkoły ze swoimi boyami ze studiów wzbudzając zdziwienie kolegów

podwozili je samochodami a większość licealistów jeździła komunikacją miejską.

Równo latkowie nie mieli u nich szans przecież te dziewczyny wchodziły w okres swojej najlepszej atrakcyjności

natomiast przeciętny licealista wyglądał przy nich jak dzieciak i emocjonalnie nie był dojrzały.

Chłopaki prowadzili zbyt grzeczne i bezpieczne rozmowy o wszystkim i o niczym nie było wtedy informacji na 

tematy damsko-męskie tak jak to jest dzisiaj dlatego przegrywali.

Czym więc mogli tym dziewczynom zaimponować kieszonkowym od rodziców czy ubiorem z bazaru?

One wiedziały, że mają duże powodzenie więc wybrzydzały bo mogły sobie na to pozwolić.

Nie przejmuj się takimi rzeczami większość mężczyzn w tamtym czasie doświadczyło odrzucenia i zlewek.

Brakowało chłopakom przede wszystkim pewności siebie, samooceny, dobrej bajerki, wyglądu czy mocnego charakteru.

 

 

 

 

 

 

To już musiały być dawne czasy. Tak jak napisałem autorowi na górze - mam 26 lat, więc z rocznika 1995 i chodziłem jeszcze 7 lat temu do liceum . Nie pamiętam absolutnie , aby moje rówieśniczki zadawały się ze studentami. To byli chłopacy w tym samym wieku lub maksymalnie 2-3 lata starsi.  Ale co do reszty się zgadzam. Moje koleżanki i dziewczyny z innych klas były dość wybredne.

 

 

 

W dniu 12.04.2021 o 20:41, cst9191 napisał:

 

Bo gumę zakłada się na pingwina, a nie trzyma w ustach.

 

A jakie to ma dzisiaj znaczenie? Po 16 latach jak napisałeś? Nie wypaliło? Trudno. Ich problem.

 

Co za problem umówić się z 15-latką z internetów? Choć oczywiście jest to obarczone pewnym ryzykiem :)

 

Badały grunt.

 

 

Zapewne analizuje dawne czasy i chciał się tym podzielić. Ja czasem też tak mam i analizuje sytuacje sprzed 8-10 lat i zastanawiam się co byłoby gdybym postąpił inaczej .

 

Niby w Polsce można na legalu nawet być w związku z 15-17 latką ale nie polecam z takimi nawet rozmawiać. Jak się ma więcej niż 19/20 lat i nie jest się przy tym dosyć przystojnym  to jest to zwyczajnie strata czasu nawet szukać takiej. To jest tylko psychiczne dobijanie się. Wiem bo mając 23-24 lata próbowałem czasem takie zagadywać z nadzieją ,że może teraz je sobą zainteresuje. .Może zaskoczę ale nie chodziło mi o przespanie się z taką młódką a  o prawdziwy związek bo chciałem sobie jednocześnie poznać nie zepsutą dziewczynę z którą coś fajnego zbuduje w przyszłości a taka nastka wydawała mi się fajną opcją i dodatkowo odkuć sobie brak dziewczyny w czasach szkolnych .Nigdy zresztą nie miałem dziewczyny. Więc podobnie jak autorowi też szkoda mi tych lat szkolnych.  Powiem tylko ,że mimo że młodo wyglądam bo raczej bardziej na chłopaka a nie mężczyznę to nie chciały utrzymywać kontaktu jak się dowiadywały ile mam lat. Teraz takie młódki to wolą rówieśników-najlepiej typowych ładnych Oskarków  albo maksymalnie 2-3 lata starszego.   Ich to nic nie obchodzi że masz nawet  dobre intencje . Strata czasu i nerwów.   

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.