Skocz do zawartości

Wzrost agresji na ulicach - efekt pandemii?


deleteduser115

Rekomendowane odpowiedzi

33 minuty temu, eknm2005 napisał:

Czasy "prawdziwych" konfliktów zbrojnych minęły. 

Pozwolę się nie zgodzić. Oczywiście, że takich bitew pancernych jak pod Kurskiem juz nie zobaczymy. Dziś technologia dronów załatwiłaby temat w jeden dzień.

Natomiast działania takie jak blokady dróg przez posterunki policyjne, obstawienie przez wojska okupanta kluczowych budynków i instytucji, są według mnie jak najbardziej mozliwe. I w perspektywie kilku lat całkiem prawdopodobne. Choć tu pisząc o konflikcie miałem bardziej na myśli całkowity upadek instytucji państwa i idącą za tym anarchię i krew na ulicach.

 

Zwróćcie uwagę, że w tej chwili państwo polskie własciwie nie istnieje. Zostało przez ostatnie kilkanaście lat rozbite "na atomy".

Nie spełnia zadnej funkcji do której zostało powołane. Całkowicie nie działają:

  • służba zdrowia
  • prawo i sądy
  • edukacja
  • bezpieczeństwo (policja)
  • ekonomia i finanse publiczne
  • polityka zagraniczna
  • siły zbrojne i obronność

Właściwie jedyne co jeszcze jakoś tam zipie to infrastruktura.

 

Dlaczego zatem ludzie jeszcze nie wyszli na ulicę plądrować i palić? Po pierwsze nie widzą sytuacji, upadek powyższych instytucji państwa nie dotyczy ich równocześnie. Komuś tam ktoś bliski umarł pod szpitalem, kogoś spałowała straz miejska za brak maseczki. Ale każdy uważa, że oprócz tego jednego niechlubnego przypadku, reszta działa prawidłowo.

Po drugie ludzie na razie mają dobrobyt i zbyt wiele do stracenia w trakcie "ruchawki". Co się w perspektywie najbliższych lat zmieni, o to zadbała juz ekonomia, która jest nieczuła na pobożne życzenia rządzących.

 

A w kwestii międzynarodowej - kazde Państwo które sie rozwija pożąda zasobów sąsiadów. Ziemi, ludzi, bogactw. To sie nie zmieniło. Poniewaz upadek dotknął instytucje miedzynarodowe, które miały w teorii pilnować równowagi, to jest jak jest. Oczywiście ten wywód dotyczy jedynie Europy. Azja i Ameryka Południowa działają jak najbardziej normalnie. Szanuje sie najsilniejszego, dba o swoje interesy.

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysztof Teodor Toeplitz

«MŁAWA ATAKUJE» rok 1969

 

 

Nigdy nie byłem w Mławie. Być może, jest to kwitnące miasteczko, o czysto wysprzątanych ulicach, przyzwoitym kinie lub kilku kinach, wzorowej klubokawiarni i czytelni, zaopatrzonej w rozsądnie dobrane nowości. Być może, w Mławie znajduje się pyszna restauracja, kultywująca, obok szybkich dań barowych, także lokalne przysmaki, jest tu boisko sportowe i basen. Powtarzam - być może, wszystko to mieści się w Mławie, a jeśli jeszcze czegoś brakuje, to, być może, sprawy znajdują się tam na najlepszej drodze, pod rozsądnym kierownictwem miejscowych władz i przy spontanicznym wysiłku miejscowego aktywu społecznego. Ale Mławie stała się krzywda - i na to już nie ma sposobu. Nie wiadomo, czy w Pacanowie kiedykolwiek podkuwano kozy albo czy świt w Pińczowie ma jakieś szczególne walory krajobrazowe. Ale mówi się, że "w Pacanowie kozy kują", a "w Pińczowie dnieje". Mówi się także o "jeżdżeniu do Rygi", chociaż nie wiadomo, co Ryga ma wspólnego z nagłą niedyspozycji! trawienną?

"Mława atakuje" to zwrot, z którym spotykam się teraz coraz częściej w mowie potocznej. Słyszę go wówczas, kiedy na dworcu kolejowym rozchełstany tłum faluje przy budkach z piwem, kiedy po ziemi walają się papiery, przemieszane z wszelkiego rodzaju nieczystościami, kiedy naciera bełkot i zaduch. "Mława atakuje", gdy informatorka, siedząca w okienku informacji, patrzy na pytających rybim okiem, żuje cukierek lub kawałek kiełbasy i nie zwraca uwagi na to, co się do niej mówi. "Mława atakuje", gdy stado kupujących rzuca się nagle na stoisko z jakimiś towarami, przepycha się, tłoczy, kłóci, tratuje, niszczy.

Przykro mi za mieszkańców Mławy, której, powtarzam, nie widziałem na oczy, ale w nazwie ich miasta lud upodobał sobie, nie wiedzieć czemu, synonim nieuniknionego, ale najbardziej chyba niebezpiecznego, procesu społecznego naszych czasów, którym jest gwałtowne wychluśnięcie na teren życia wielkich miast żywiołu małomiasteczkowego i podmiejskiego i jego niszczycielski pochód poprzez kiełkujące zalążki nowoczesnej cywilizacji.

Socjologowie wiedzą, jak i dlaczego to się stało. Wiedzą, że ową "Mławę" uruchomiła gwałtowna industrializacja, że powołała ją do życia instytucja chłoporobotnika, że wyzwolił ją proces oswobodzenia licznych grup ludności z zamknięcia społeczeństw wiejskich (a więc proces ich awansu) oraz równoczesna niemożność uchwycenia tego żywiołu w nowe koryta cywilizowanego społeczeństwa industrialnego (a więc zjawisko naszego zapóźnienia). Wiedzą również albo pocieszają się, patrząc w dalekie perspektywy, że "Mława" się "utrzęsie", uładzi, ucywilizuje. Że zdominuje ją proces społecznej organizacji i postąp kultury. Takie przynajmniej stawiają horoskopy.

Chwilowo jednak ów "atak Mławy" wygląda poważnie. Co więcej - poza spektakularnymi widowiskami - przynosi on ze sobą postawą psychiczną, która znajduje sobie wygodne miejsce nie tylko pod wyszarganym, ongiś odświętnym garniturem, ale także pod białą koszulą z krawatem. Jest to postawa lekceważenia. Jest to postawa tępej pewności siebie, postawa: "A co? nie podoba się?" i postawa: "No, co mi zrobisz?". Jest to również ów słynny "tumiwisizm", którego źródła, jak mi się wydaje, są znacznie głębsze niż po prostu, nie wiadomo skąd wzięty, konglomerat lenistwa i niechlujstwa.

Skąd się bowiem naprawdę bierze ów "tumiwisizm"? Proszę mi nie mówić, jak to się często zdarza, że jego jedynym źródłem jest przekonanie, że "i tak nic się nie da zrobić" - bo to, bo owo, bo dziesiąte. Jest to tłumaczenie fałszywe i bałamutne, choć efektowne, które na domiar złego czyni z "tumiwisizmu" produkt rzekomo makiawelicznej przebiegłości umysłowej, podczas gdy w rzeczywistości jest on właśnie wytworem umysłowego bezwładu. Jest rzeczą znamienną, że inwazja "Mławy" staje się wyraźniejsza tam, gdzie coś się robi, coś rusza, zwłaszcza w zakresie nakładów na nowoczesny świat usług, z którym "Mława" kontrastuje najżywiej.

Oto leży przede mną wycinek z gazety, opowiadający o inauguracji nowego "kombinatu gastronomicznego" pod nazwą "Astoria" w mieście Lublinie. "W centrum miasta - pisze gazeta - oddano do użytku kilkupiętrowy budynek, mieszczący restaurację na osiemdziesiąt osób, kawiarnię na sto dwadzieścia osób i bar o stu miejscach." A więc, jak widać, mamy tu do czynienia z przejawem postępu, bo inwestycja wygląda imponująco. Aliści, jak czytamy dalej, ów "kombinat gastronomiczny ma już swoją historię. Wybudowano go aż z dwuletnim opóźnieniem. Za bałagan i ślamazarstwo panujące na budowie dyrektor Lubelskich Zakładów Gastronomicznych i kierownik budowy zostali zwolnieni ze swych stanowisk." Ten feralny początek zyskał swoje przedłużenie w dniu inauguracji lokalu i w tym właśnie uroczystym momencie "popsuła się winda, zatkała w całym budynku kanalizacja, zepsuły się niemal wszystkie lodówki, do ekspresu kawowego nie dopłynęła woda. Nieczynny był także piekarnik ciastek, gdyż zapomniano zainstalować wyciąg spalin."

Oczywiście w wypadku lubelskiej "Astorii" można powiedzieć, że w ten oto sposób odezwały się duchy zwolnionego dyrektora i kierownika budowy. A więc przenieśmy się gdzieś indziej, na przykład do Warszawy, do nowego wspaniałego portu lotniczego. Port ten działa już niemal rok, a więc z budową wszystko było w porządku. Spróbujmy jednak wejść do mieszczącej się tu kawiarni - nie tej za punktem kontroli paszportowej, dla odjeżdżających, lecz tej "po naszej stronie", dla wszystkich.

Oczom naszym ukaże się tu rząd stolików, przy których siedzą jacyś ludzie, oczekujący w pokorze na kelnera, ale jeden stolik będzie tu naprawdę wesoły i dobrze obsłużony - jest to stolik, przy którym siedzą kelnerzy i kelnerki, gwarząc wesoło i opędzając się od natrętnych klientów.

Byłem tu parę razy i widok ten był dla mnie zawsze pasjonujący. Oczywiście nie ośmielę się powiedzieć, że w żadnej kawiarni czy restauracji na świecie kelner nie siedzi na sali, ale stoi, a jeśli już chce usiąść, to albo gdzieś na zapleczu, albo przy służbowym stoliku w pobliżu kontuaru i że nigdzie nie wyłoni się nagle na środku sali szatniarz lub kucharz w poplamionym fartuchu, włączając się swobodnie do towarzyskiej konwersacji biesiadujących kelnerów i kelnerek; zgłaszanie takich pretensji narazić mnie może na zarzut braku szacunku dla człowieka pracy, chociaż sam się za takiego uważam, nie żyjąc z dywidend ani procentu od kapitału. Ale będę się upierać, że zadaniem kelnera jest jednak przede wszystkim obsługa klientów, że życie prywatne natapirowanych panienek z lotniskowej kawiarni nie powinno toczyć się kosztem obsługiwanych, którzy czują się tu nie gośćmi, lecz intruzami. Słowem, że model, który się nam tu proponuje, jest modelem gospody wiejskiej, tyle że odartym z folklorystycznego autentyzmu i bezpośredniości.

Niedawno przeczytaliśmy też w gazecie, że w kawiarni "Stolica" w Stolicy, gdzie do niedawna odbywały się słynne "Podwieczorki przy mikrofonie", pojawiły się na sali szczury. Dochodzi tam podobno do pociesznych scen, kiedy przestraszone panie wskakują na stoliki, a dziennik, bez żadnego komentarza, podał, że kawiarnia zaprzestała serwowania ciastek, aby szczury nie mogły się nimi odżywiać...

Wiadomo, że takich przykładów można cytować setki. Niestety, obca mi jest również wiara w to, że jeśli je "napiętnuję", sprawa ruszy jak z kopyta i wszystko zmieni się na lepsze. Tym natomiast, o co chodzi mi naprawdę, jest wykazanie, że wszystkie te wypadki mają swoje wspólno źródło we wspomnianym "ataku Mławy" i związanej z nim postawy psychicznej, której nie tylko się u nas nie atakuje, ale również nazbyt często usprawiedliwia różnymi demagogiami.

Bo właściwie dlaczego tak fatalnie wypadła inauguracja lubelskiej "Astorii"? Wypadła tak dlatego, że, jak rozumowano, wystarczy przecież, jeśli w tym kombinacie zapcha się jakoś osiemdziesiąt gęb w restauracji, sto dwadzieścia w kawiarni i sto w barze. I po co tu komu ciastka, lodówki, kawa z ekspresu? Natapirowanej panience z lotniska wystarczy, że w końcu jej klient dostanie swoją lurę - po co mu jeszcze pokazywać, że jest gościem? Szczury w "Stolicy" zanim zaatakowały salę, musiały przecież spacerować po zapleczu, musiano o nich wiedzieć, ale dlaczego, skoro były dobre dla zaplecza, nie są dobre dla sali?

"Tumiwisizm" jest produktem osobliwego rozziewu kulturalnego pomiędzy zewnętrznym awansem cywilizacyjnym - a więc, że "Astoria", a więc, że lotnisko, a więc, że "Stolica" - a nietkniętym żadną kulturalną i cywilizacyjną potrzebą duchem, przepraszam, "Mławy". Jest przy tym, jak sądzę, niepokojącym ostrzeżeniem dla naiwnej wiary, że rzecz "utrzęsie się" sama przez się, po prostu przez przyrost rozmaitych cywilizacyjnych urządzeń. "Mława" może egzystować w gospodzie, ale może także egzystować na lotnisku, na nowoczesnym dworcu, wśród marmurów równie dobrze jak wśród łopianu. Wszystko, do czego kulturalnie nie dorasta, zbywa swoim dumnym hasłem: "A co? nie podoba się?" I jeśli nie zrozumiemy jej istoty - nie będziemy zdolni przeciwdziałać jej atakowi.

 

21.IX.1969 r.

http://niniwa22.cba.pl/RED.GIF

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżdżąc po polskich drogach trzeba być gotowym zawsze na konfrontację z agresywnymi kierowcami. Ja kiedyś po jednej przygodzie z pewnym szeryfem drogowym i dostawcą pizzy, zacząłem wozić ze sobą sprzęt w tym m in. pałkę teleskopową i młotek. Zjeżdżając na parking gość dojebał się o to, że rzekomo za późno wrzuciłem kierunek skręcając. Gdy chciałem wysiąść z auta zablokował moje drzwi i zaczął się do mnie sadzić. Po kilku chwilach i wymianie słów odszedł i wsiadając do samochodu rzucił do mnie "kurwo", miałem do siebie pretensje, że nic nie zrobiłem. Ale okazja do rewanżu trafiła się kilka miesięcy później, karma wróciła do tego skurwysyna w pięknym stylu. Wyjeżdżałem powoli z bramy na ulice (wtedy już innym samochodem, więc mógł nie poznać), ten sam typ jechał za szybko i musiał gwałtownie wyhamować, żeby we mnie nie uderzyć. Gość zaczął świecić długimi i trąbić chyba z 10 sekund ciągiem. Gdy skręciłem w następną ulicę zajechał mi drogę i wtedy wpadłem w furię. Wyprzedziłem go, stanąłem na przejściu dla pieszych i wyskoczyłem do niego z teleskopem na takiej korbie, że gość zdębiał po czym wrzucił wsteczny i zaczął cofać. Dodam jeszcze, że jechała ze mną moja ex, która później mówiła "tak nie można i inne babskie pierdololo", ale oczy aż jej błyszczały i majty były mokre. Kilka dni po tej akcji wpadłem na moment do kolegi, ten akurat zamawiał pizzę i komu otworzył dzrwi? Nie zgadniecie, ten sam szeryf przywiózł mu placka, a na mój widok obsrany spuścił wzrok, widok bezcenny.

  • Like 3
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, johnnygoodboy napisał:

Wy widzicie to inaczej

....nazywają to kiedyś/tam w przeszłości 'czasy miecza'.

 

Przeciwieństwo socjalizmu.

 

Czyli wylęgają się ukryte podprogramy cechujące danego osobnika z puli bębna maszyny losującej.

 

....A szok niebawem będzie z lat 90tych.

Oj się skończy surrealizm.

4 godziny temu, maroon napisał:

Czasem się zastanawiam, czy 45 lat mentalności człowieka sowieckiego da się kiedykolwiek usunąć

Raczej teleportować w zimniejsze rejony.

Za góry za lasy na zimowe wczasy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Chcni napisał:

Wyprzedziłem go, stanąłem na przejściu dla pieszych i wyskoczyłem do niego z teleskopem na takiej korbie, że gość zdębiał po czym wrzucił wsteczny i zaczął cofać.

 

Ty bed boju Ty ;) 

Ja tak się przyzwyczaiłem do towarzystwa w moich sakwach pały teleskopowej, że czasami jak ściągam majty do toaletowych abstrakcji, jedną nawet tam znajduję ;]

 

Rzecz niezbędna ...

Piękna rzecz, szczyt inzynierii.

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 hours ago, johnnygoodboy said:

Pocieszcie mnie, że to tylko mój odbiór rzeczywistości i Wy widzicie to inaczej :( 

 

Nie pocieszę. Większość ludzi zawalił się ten idealny światek w którym żyli. Teraz przy wzrostach cen jak braknie czegoś co było normą to agresja wzrośnie. Jak pojawią się prawdziwe niedogodności to wyjdzie z nich prawdziwa dzicz jaką są (część z nich). Widziałem to w wojsku. Będą się rzucać na słabych jak harpie na mięso. Niektórym będzie to sprawiać nawet frajdę jak będą dojeżdżać/okradać/napadać innych. Żałosne indywidua.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałem pisać podobny temat.

Sytuacja sprzed tygodnia, pierwsze cieplejsze dni, oczyściłem rower po zimie i ruszam.

Jadę, mijam jednego gościa - jakiś menel, ale ma psa drogiego. Jak to? Nie wiem, może komuś wyprowadził. Patrzy na mnie swoim zasiniaczonym ryjem i ja się dziwię - o co mu chodzi, normalnie sobie jadę, hmmm... pewnie ma taki wyraz twarzy. Olać. Jadę.

Może pół kilometra dalej mijam drugą spotkaną osobę - młody gościu, bluza kaptur, plecak i browar w ręku - gada do siebie coś - przestał jak go mijałem. Przyśpieszyłem, żeby trochę odjechać - jeszcze mi jebnie butlą w potylicę jakiś pojeb. 

To i jadę dalej mijam gościa na czołówe ja rower, on z buta. Mówię sobie, zarzucę delikatny uśmiech, a ten mina jak tuż przed wyjściem na ring, zły jak byk.

 

To były 3 osoby jakie spotkałem w tej jeździe na rowerze... 

 

Nie wiem co tu się odjebało.

4 minuty temu, Trevor napisał:

Niektórym będzie to sprawiać nawet frajdę jak będą dojeżdżać/okradać/napadać innych. Żałosne indywidua.

Obawiam się, że teraz istnieją warunki jak w na przełomie XIX/XX w. w uprzemysłowionych krajach Europy :( Wtedy bandy podjudzanych robotników. Teraz rząd sobie stworzył masę do wyzwalania. Tylko struktura tej masy jest inna, bo wtedy to taki robotnik zasługiwał na poprawę bytu. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odradzam broń białą ,noże szturmowe , maczety itp. Zbyt duże  ryzyko przekroczenia  granic obrony koniecznej( któryś z Panów Braci słusznie zauważył że to prezent dla prokuratora). Gaz czy żel pieprzowy jak najbardziej tak. Pałka teleskopowa tez może być ale trzeba potrenować posługiwanie się tym sprzętem. Ciekawe filmiki treningowe odnośnie pałki teleskopowej są na kanale Damiana Laszuka. Ucieczka to tez nie jest żadna hańba.

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, johnnygoodboy napisał:

Pocieszcie mnie, że to tylko mój odbiór rzeczywistości i Wy widzicie to inaczej :( 

 

Może to po prostu, chwilowe odchylenie od standardowej w Twoim otoczeniu i tyle, Osobiście nie zwracam na to uwagi. Robię swoje i ogólnie mam na większość rzeczy po prostu wy,ebane.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Taran napisał:

Ucieczka to tez nie jest żadna hańba.

 

Ucieczka czy też uniknięcie konfliktu to jest zasada numer 1 wpajana przy trenowaniu sztuk walki i to bez znaczenia czy masz biały czy czarny pas.

 

Ciekawy temat. Chciałbym poznać źródło takiej dziwnej agresji, połączonej z nieżyczliwością i nieudolnymi potyczkami słownymi. Każdy bezbłędny, najmądrzejszy i w ogóle pępek świata.

 

Jak to możliwe, że jeszcze nikt nie wkleił Proroka?

 

 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 hours ago, Taran said:

Ucieczka to tez nie jest żadna hańba.

Kiedyś sobie szedłem ze słuchawkami w uszach, ktoś mnie złapał za ramie i luta. Szybko oddałem lutę ale gości było trzech więc w długą. Trzeba się bronić ale jak się nie widzi swoich szans (1 na 1 może był dam radę ale nie z trzema) to nie hańba. Hańba to napadać z zaskoczenia w kilku jednego kolesia. Jeszcze za czasów szkolnych panował jakiś kodeks, gdy mnie gość napadł 1:1 i skończył ze złamaną ręką ale nie było mszczenia się bo było uczciwie 1:1.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Geneza zachowań agresywnych, agresji  słownej , psychicznej czy fizycznej to dość opasłe tomy z zakresu psychologii, kryminologii, wiktymologii socjologii. Są różne teorie np teoria frustracji- agresji Johna Dollarda.

Teoria frustracji-agresji – Wikipedia, wolna encyklopedia

Zainteresowanych tematem odsyłam do książki prof A. Gaberle Patologia społeczna. Jest to opracowanie dla studentów prawa a konkretnie do zajęć z kryminologii.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie na wiosce wszystko tak, jakby wirusa nie było. Niektórzy tylko z maseczkami chodzą, a tak to normalka. Wszystko wróciło do normy. Niestety, jak w mieście byłem i spojrzałem na ludzi to się przeraziłem. Ogólnie rozpierdolony kraj psychicznie. Ludzie już z tego nie wyjdą. Upadek wartości. Już chyba nikt w nic nie wierzy i z tego powodu reakcja agresywna. Agresja wynika ze strachu. Im więcej ludzi wkurwionych, tym bardziej się boją i w sumie jest czego, bo mamy nieobliczalne rządy, zamordyzm podatkowy i brak ochrony przed władzą nawet w minimalnej formie. Wszędzie tylko kary, żadnych praw i wartości wyższych od hajsu, który i tak trudno wygenerować, żeby w miarę optymalne żyć. No niestety, trzeba dbać o własne dupsko i to ostro. 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie nie mogą oddychać w tych kagańcach to są wkurwieni.

 

Wkurwieni są łamaniem prawa przez państwo i policję.

 

Zamykani za kichnięcie na 2 tyg lub dłużej.

 

Niszczone są ich plany czy zarobki przez edukację zdalną, dużo kobiet musiało zostać w domu bo żłobki tez zamknięte.

 

Fryzjer zamknięty a wyglądają jak jaskiniowcy, nawet maszynki nie kupią bo sklep AGD zamknięty.

 

Miliony Polaków na przymusowych postojach, za dwa tyg. Mirku, za 2 tyg od października!

 

Widmo bankructw.

 

Cena w jednym miejscu -1 kg pomidorów za 150 zł.

 

Potrafią krzyczeć jak ta jedna covidianka na mnie bo narażałem cały blok będąc samemu w piwnicy, za zamkniętymi (!) drzwiami nie miałem maseczki. Skręcałem regały. Kurna, sam, zamknąłem drzwi a ona przez szpary widzi, że maseczki brak!!! Wrzeszczała jakby to sam wąglik miał roznieść się po całym mieście.

 

Miałem to w hmm, miejscu gdzie mnie nie rusza! Pokrzyczała i pokrzyczała, poszła.

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Latem, rok temu jadąc pociągiem PKP jakaś kobieta mówiła o tym, aby każdy w przedziale miał maskę powołując się na zalecenia ministra...Do chłopa jaki się dosiadł obok niej w zarezerwowane miejsce oznajmiła iż nie może tu siedzieć - intercity dało miejsce także siedział.

Jest agresja, a czemu ma nie być - od około lutego/marca 2020 wszędzie w np. radiu, internecie, TV tylko corona...Nawet jeśli ktoś nic z tych rzeczy nie ogląda i nie słucha pewnie się dowie po maskach na ulicy, od znajomych...

Na jakiś spotkaniach rodzinnych u was pewnie też jednym z tematów jest pandemia...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.04.2021 o 20:45, mac napisał:

U mnie na wiosce wszystko tak, jakby wirusa nie było. Niektórzy tylko z maseczkami chodzą

Kiedy w sobotę rano wracałem do domu bez maski i mijała mnie jakaś babcia, to patrzyła na mnie tak, jakbym jej co najmniej ukradł rentę.

Edytowane przez Patton
  • Like 2
  • Haha 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.04.2021 o 20:38, Carl93m napisał:

Sytuacja sprzed tygodnia, pierwsze cieplejsze dni, oczyściłem rower po zimie i ruszam.(...)

Patrzy na mnie swoim zasiniaczonym ryjem i ja się dziwię - o co mu chodzi, normalnie sobie jadę, hmmm... pewnie ma taki wyraz twarzy.(...)

gada do siebie coś - przestał jak go mijałem. Przyśpieszyłem, żeby trochę odjechać - jeszcze mi jebnie butlą w potylicę jakiś pojeb. (...)

a ten mina jak tuż przed wyjściem na ring, zły jak byk.

 

Nie wiem co tu się odjebało.

Proste ;) maski nie założyłeś. 😷

🤣

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, BumTrarara napisał:

Proste ;) maski nie założyłeś. 😷

🤣

Założyłem, zawsze noszę na brodzie a jak pały widzę to naciągam na twarz na chwilkę. Na razie działa. 

A Ci ludzie bez maseczek. Właśnie z tego co widzę, to ludzie mają wyjebane na maski, tylko stare baby widzę, że noszą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.