Skocz do zawartości

Jak pozbyłem się wyjątkowo paskudnego nawyku "bezinteresownego" pomagania dalekim krewnym


deleteduser115

Rekomendowane odpowiedzi

5 godzin temu, johnnygoodboy napisał:

Czas na coś pozytywnego.

Zdecydowanie tak, zwrot w dobrą stronę.👍

 

4 godziny temu, johnnygoodboy napisał:

Powiedziałem sobie też, że zacznę pracę wieczorem (specjalnie, bo nienawidzę pracować wieczorem) i nie pójdę spać póki nie skończę. Siedziałem nad tym do drugiej w nocy, maksymalnie wkurwiony. Odczucia w ciele były bardzo nieprzyjemne i bardzo dobrze - o to mi właśnie chodziło.

Nie wziąłem za robotę nic, a "wujek" mi nawet za nią nie podziękował. Idealnie! Nie było tu żadnego słabego punktu, perfekcyjna nauczka, chcesz być frajerem rozwiązującym problemy innych, obcych Ci ludzi w swoim wolnym czasie za darmo - proszę bardzo! Zobacz jakie to kurewsko nieprzyjemne!

Jednym słowem przebodźcowałeś się negatywnie dla takiego typu prac.

Zdarzało mi się czasem korzystać z tego mechanizmu, aby nie brać pewnego rodzaju prac, ale nie zawsze to działało. Jednakże pozwalało lepiej wyceniać prace, bo zrobienie czegoś czego nie lubisz, prawie za friko, "we wkurwie" a zrobienie tego na dobrej stawce...to są dwie różne rzeczy.

 

4 godziny temu, johnnygoodboy napisał:

Nauczka okazała się skuteczna. "Wujek" zadzwonił po miesiącu po raz kolejny i usłyszał stanowcze "nie pomogę Ci, musisz pójść do specjalisty i ZAPŁACIĆ za usługę, mam ważniejsze rzeczy do roboty w swoim wolnym czasie". To samo usłyszała dzisiaj moja "ciocia", z którą ostatni raz widziałem się jak byłem w przedszkolu.

W obu przypadkach odpowiedź przychodziła od razu prosto z mojego wnętrza. Nie interesowało mnie w ogóle to, co o mnie pomyślą (a kiedyś było to dla mnie bardzo ważne).

Jestem wolny! W końcu!

Zajebiście Bracie! 💪 

Bardzo ładnie to wskazałeś - w takich przypadkach, gdy człowiek czuje, że coś zrobił, ale nie tylu negatywnych skojarzeń, ma konflikt pomiędzy tym, że dobrze, że się tego podjął i tym, że nie. W przyszłości takie nierozwiązane konflikty powodują, że człowiek wchodzi w tryb dyplomacji lub ugodowy, ew. skrajnie arogancki. Ty wyszedłeś z opcją zbalansowaną, a do tego na trybie flow, wygląda na to, że zrobiłeś to na automacie.

 

5 godzin temu, johnnygoodboy napisał:

W trakcie wychodzenia ze wspomnianego syndromu przekonałem sam siebie, że bezinteresowne pomaganie innym w ten sposób ssie pałę, nic z tego nie mam, nawet myśli o sobie jako "tym dobrym" - bo tak naprawdę w głębi serca miałem siebie za kompletnego frajera, a nie "dobrego człowieka, pomagającego swoim bliźnim". Marnowałem w końcu mój prywatny czas, który mogłem przecież poświęcić na własne przyjemności.

Bycie bezinteresownym ma realny sens, gdy istotni dla Ciebie inni też są bezinteresowni (jest równowaga "ekonomiczna"). Jednakże to samo w sobie zaprzecza idei bezinteresowności - bo ona sama w sobie zakłada brak przykładania wagi do wzajemności, więc nie może być "pożądania równowagi".

Mamy więc pewną iluzję, która niestety jest szlifowana przez przekonania np. bluepillowe, które większość z nas dostaje w młodości "w pakiecie". 

Z drugiej jednak strony - bezinteresowna pomoc to tylko narzędzie - to jak je wykorzystamy i czy to nam pomoże, czy zaszkodzi - zależy od nas samych.

Czasem jest to kop rozwojowy - i tak można rozumieć w tym przypadku.

 

3 godziny temu, maroon napisał:

Ogólnie robienie przysług, czy roboty "po znajomości", to kopanie sobie dołka. Nie ważne za darmo, pół darmo, czy po stawkach. Zawsze potem jest jakieś "ale" wynikające ze "znajomości". 

Tak, bo "znajomość" otwiera pole do wywierania wpływu. To wymaga mocniejszej obrony swoich granic, przed tego typu atakiem. Pośrednio taki atak wychodzi z niższej wibracji i ma na celu zwiększenie poczucia ważności osoby, która zwraca uwagę/sugeruje/krytykuje. Oczywiście przy założeniu, że nie jest to konstruktywna krytyka.

Często bywa, że ta "znajomość" może sprawiać, że człowiek "nie chce" niskich ocen. Wtedy nawet przy słusznej krytyce, jej słowa będą zadawały więcej "cierpień" ego.

 

4 godziny temu, Messer napisał:

Mimo wszystko warto pomagać, nie wiadomo jak kogo odciążamy. Do dzisiaj mam w głowie pomoc niektórych osób, którym w zamian natychmiast bym pomógł za ich czyny. Byleby nie pomagać skrajnym pasożytom bądź nie oczekiwać niczego w zamian, kierując się czystą dobrodusznością, a to jest mocno duchowa praktyka mówiąca ile w nas samych jest emocjonalnych brudów i jak silni wewnętrznie jesteśmy, jeżeli stawiamy jej opór - im większy, tym słabsi i bardziej "toksyczni".

Kolejne zajebiście ważne słowa - zachować balans i uważność jednocześnie.

 

3 godziny temu, gnukij1 napisał:

A wrazie gdyby zaczął zbędną polemike, możesz mu powiedzieć, a gdzie ty byłeś ostatnie 20 lat, co wuju? nagle ci sie przypomniało? i spławić. Mam świadomość, że w rodzinie najtrudniej o asertywność, jeśli ktoś przypomina sobie o tobie od święta.  

Ciekawy punkt widzenia, sporo w tym racji.

Ale czasem właśnie krótka odpowiedź na początku powoduje później głębsze zawirowania. Zawsze jest gdzieś ta optymalna odzywka, która nie jest ani za krótka, ani za długa, ale jednak daje do myślenia drugiej stronie.

 

1 godzinę temu, nesq napisał:

na koniec konców, będą szanować tego, co powiedział "nie i chuj"

Będą szanować, o ile ten co powiedział "nie i chuj" nie czuł w związku z tym wyrzutów sumienia czy innych podobnych negatywnych wibracji.

Co oznacza, że musi to zrobić w trybie flow / na automacie - czego doświadczył @johnnygoodboy i dał przepis, jak to wykonać.

Ludzie podświadomie wyczuwają, jeśli ktoś odmówi, ale w głębi chciałby się tego podjąć, "a nuż ego coś zyska".

 

2 godziny temu, Krugerrand napisał:

Fantastyczny temat

Otóż to!

Jak czytam takie tematy, to mam wrażenie, jakbym czytał Młodego Technika (czasopismo naukowo-techniczne, ja się z nim spotkałem w latach 80-90), gdzie było to pełne albo felietonów nt. nauki i techniki, okraszane różnymi schematami czy projektami (jak samemu coś zrobić - w czasach, gdy gotowce nie były tak dostępne).

Często i ludzie wymieniali się sprawdzonymi rzeczami (nadsyłając propozycje) i poszerzając tym samym ogólną wiedzę i też frajdę (bo zmontowali coś, co działało i spełniało jakieś tam funkcje czy założenia).

Nie jak w dzisiejszych czasach - kupujesz jakieś czasopismo i atakują Cię raczej katalogi "gotowców".

 

Tutaj mamy wersje sięgające pracy nad rozwojem / mindsetem, więc istotniejszych rzeczy, niż technologia.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego trzeba się nauczyć asertywności z czym większość ludzi ma problem.

Pierwsza podstawowa sprawa na tej planecie nie ma nic za darmo zawsze jest jakaś zapłata

czy to czasem, energią, zdrowiem, umiejętnościami, pieniędzmi, przysługami, atencją.

Na początku ustalasz zasady co za ile lub co z tego będziesz miał.

Po reakcji człowieka czy mowie ciała będziesz już wiedział z kim masz do czynienia.

Gdy ktoś się nie chce odwdzięczyć lub daje znacznie mniej niż sam uzyskał masz pewność, że to ludzki pasożyt

a takim trzeba powiedzieć stanowcze NIE!

Nie masz obowiązku pomagania innym zwłaszcza za frajer czy jest to rodzina czy obcy człowiek nie ma to znaczenia.

Przykładowo niedawno koleżanka poprosiła mnie o pomoc w pewnej sprawie na samym początku zapytałem

co z tego będę miał odpowiedziała wdzięczność po czym wybuchłem śmiechem a mina jej w tym momencie bezcenna🤣 

Kolejna chciała bym coś załatwił za nią po czym powiedziałem ,że to są drogie rzeczy i czy ją na to stać by mi zapłacić,

do dzisiaj cisza w eterze. 

Co do pożyczania pieniędzy to raz się przejechałem i dostałem nauczkę od tej pory po prostu nikomu nie pożyczam

i gdy jest próba wzięcia mnie na poczucie winy, biedę czy litość mówię, że tam jest bank, który chętnie ci pomorze.

Także do tych, którzy mają z tym problem to więcej odwagi, mówienia tego czego chcecie w zamian oraz odmawiania

gdy coś się wam nie podoba bez poczucia winy i karania się. 

 

 

 

Edytowane przez Iceman84PL
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem doskonale jak się czułeś.

 

Sam osobiście za młodu byłem wychowywany w przekonaniu, że bezinteresowna pomoc innym jest dobrym uczynkiem za który kiedyś ktoś się nam odwdzięczy. 

Być morze jest w tym troszkę prawdy, niestety bardzo wiele osób w naszym otoczeniu nie posiada jakich kol wiek podstaw kręgosłupa moralnego i  nagminnie wykorzystuję 

osoby które z dobroci serca i dobrego wychowania starają się im pomóc. 

 Uświadomienie sobie faktu iż jest się porostu wykorzystywanym to początek drogi do zaprzestania tego typu praktyk. Niestety lata przyzwyczajeń nie pozwalają nam tak porostu 

powiedzieć NIE chodziarz doskonale wiemy ze będziemy tej decyzji żałowań. 

 Na szczęście z czasem odmawianie pracy za przysłowiowe piwo wejdzie w nawyk i przestanie budzić w nas wewnętrznie sprzeczne emocje. 

 

 Człowiek który jest przez innych wykorzystywany stara się im pomagać w nadziei, że taka postawa będzie przez innych szanowana a w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie.  

Jeżeli zrobisz coś dla kogoś za darmo będziesz nagminnie wykorzystywany i traktowany jak frajer. 

Analogicznie jeśli zrobisz coś dla kogoś odpłatnie możesz zostać co najwyżej oskarżony o nadmierną chciwość  (zwłaszcza w śród rodziny i naszych kochanych pań 😊)  co zdarza się naprawdę rzadko jednak w tym wypadku przynajmniej coś zarobisz a ten mały odsetek osób niezadowolonych drugi raz nie będzie ci truł dupy.
 

Pozdrawiam i trzymam kciuki za pozbycie się złych nawyków.

 

 

 

 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie Mamusia uczyła, że 1. Za przysługę trzeba podziękować 2. Przy najbliższej okazji należy się zrewanżować czymś porównywalnym w sensie kosztów, czasu itp.

 

Przykład - wspomniane powyżej dojeżdżanie do roboty. Raz czy dwa można się zabrać, potem trzeba albo dogadać się w sprawie dojazdów - albo codziennie zmiana samochodu, albo po prostu trzeba kierowcy zaplacić. Win-win zamiast pasożytnictwa.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, nesq napisał:

Chrzestna - śmieszne obrazki, chrzest, humor, besty, memy, - xdPedia (1)

 

comment_1618432199gKVqLfUjdvcJJJbfBkZtSx

 

Ja kiedyś [chyba 2011 albo 2012] grzecznie acz stanowczo odmówiłem bycia chrzestnym - nie jestem ani wierzący, ani praktykujący i nie mam w zwyczaju odpierdalać kpiny, żeby kogoś zadowolić.☺️

Co innego, gdyby faktycznie ta religia była częścią mojej tożsamości i uczęszczałbym regularnie do kościoła, wtedy pewnie bym się zgodził.

 

Rodzice dziecka nie mieli do mnie żadnych pretensji z tego co pamiętam, później byłem zapraszany normalnie na imprezy rodzinne, żadnych komentarzy nie słyszałem itd heh.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, gnukij1 napisał:

zle prowadzisz retorykę odmowy. Tak jak mówił @mac nie i tyle, bez zbednego tłumaczenia. A wrazie gdyby zaczął zbędną polemike, możesz mu powiedzieć, a gdzie ty byłeś ostatnie 20 lat, co wuju? nagle ci sie przypomniało? i spławić. Mam świadomość, że w rodzinie najtrudniej o asertywność, jeśli ktoś przypomina sobie o tobie od święta.  

Rozumiem Twój punkt widzenia. Często stosuję zwykłe "nie" w relacjach z kolegami czy całkiem mi obcymi ludźmi. Jeśli ktoś nie jest skrajnym egoistą jest w stanie zrozumieć proste "nie" bez konieczności tłumaczenia jego powodów - już samo domaganie się wyjaśnień świadczy trochę o tym, że osoba, która się ich domaga uważa, że powinniśmy w pierwszej kolejności zaspokajać jej potrzeby, a dopiero w dalszej kolejności własne, a jeśli uważamy w danym przypadku inaczej powinniśmy się im chociaż jakoś usprawiedliwić. Paradoksalnie takie osoby mają skłonność do nazywania innych "egoistami" :) 

 

1453283167_whrn0a_600.jpg

W relacjach "rodzinnych" jest nieco trudniej o zwykłe "nie", bo praktycznie zawsze pojawia się próba manipulacji, wchodzenie na poczucie winy ("rodzinie odmawiasz? no jak to?"), a to już - przynajmniej u mnie - rodzi wewnętrzny wkurw. Dlatego przyjąłem strategię krótkiego tłumaczenia, które nie pozostawia złudzeń. A jeśli to nie działa to tym razem ja uciekam się do wywoływania u rozmówcy wyrzutów sumienia, przerzucam piłeczkę ("dlaczego uważasz, że Twoje potrzeby mają być dla mnie ważniejsze niż moje własne?"). Póki co w tych dwóch przypadkach nie musiałem tego robić.

 

8 godzin temu, Oddawaj Fartucha napisał:

Mam lepsze :

- Jeszcze nie odwdzięczyłeś się za ostatnią przysługę

Świetne! Muszę zapamiętać :)

 

8 godzin temu, Krugerrand napisał:

Otóż mimo, iż odmówiłeś już dwa razy i jest to jak najbardziej ogromny krok ku lepszemu i zachowania tego nowego nawyku odmawiania, tym bardziej, że nie masz z tego powodu żadnych wymiernych korzyści, ani nawet zwyczajnego podziękowania, to licz się z tym, że sytuacja może się ze strony tym osób powtórzyć.

Powtórzy się na 100%. Jestem w moich kręgach zawodowych dosyć rozpoznawalny i w przeszłości moja "rodzina" mocno to wykorzystywała - byłem ich tzw. pierwszym wyborem w problemach, bo cóż jest lepszego od dobrego specjalisty, który na dodatek wykona swoją pracę za darmo? Wykonałem solidną pracę wewnętrzną nad bzdurnymi przekonaniami ("rodzinie nie wolno odmawiać", "rodzinie trzeba zawsze pomagać"), uwolniłem się od łatki "wyłącznie dobrego człowieka" (zaakceptowałem własną ciemną stronę i to, że nie jestem wyłącznie aniołem), zaakceptowałem to, że moja pomoc nigdy nie była "bezinteresowna" - oczekiwałem wdzięczności, głasków, pochwał (a jak tego nie dostawałem to się zwyczajnie wkurwiałem), no i bałem się infamii, wykluczenia z "rodziny". Musiałem jeszcze popracować nad odczuciami i sferą emocjonalną - sytuacja z "wujkiem" była do tego idealna, bo nie było tam ekwiwalentu w postaci nagrody, zero wyrzutu dopaminy, same negatywne odczucia z ciała, idealne warunki wewnętrzne do wypracowania automatycznej, spójnej reakcji.

Oczywiście masz rację, że dwie jaskółki nie czynią wiosny, ale przy zachowaniu uważności mam nadzieję wytrwać w tej zmianie, bo odmawianie jest przyjemne - pojawia się duży szacunek do samego siebie.

 

8 godzin temu, Krugerrand napisał:

Druga sprawa to społeczna presja. 

To prawda, dlatego właśnie Ci "dalecy krewni" byli moją piętą achillesową. Nie mam relacji z własną matką i częścią rodzeństwa, co dodatkowo utrudnia sprawę - człowiek podświadomie boi się trochę zostać całkiem bez rodziny. Tu jednak znowu trzeba popracować trochę wewnętrznie, bo czy "wujek", z którym nie mam żadnej relacji jest tak naprawdę "rodziną"? No i ten strach przed opinią innych też jest do przepracowania - ważniejsza jest dla mnie w chwili obecnej moja własna opinia na mój temat niż opinia otoczenia, ale przyjęcie takiej perspektywy wymagało ode mnie kilku lat pracy. Jak widać zmiana nawyków to nie taka prosta sprawa, nakłada się na to mnóstwo czynników - każdy jest tak samo ważny i żadnego nie można zaniedbać!

 

8 godzin temu, sleepwalking napisał:

Też właśnie z tym długo walczyłem. Pomaganie komuś, gdy nawet ta osoba nie prosi Cię o pomoc. Idiotyzm w czystej postaci. Uwarunkowane jedynie zdobyciem sympatii u drugiej osoby, której tak na prawdę, się nie zdobywa.

Nic się tu nie zdobywa, a tak naprawdę się czegoś "pozbywa" - szacunku do samego siebie. Inni ludzie traktują Cię po pewnym czasie jak prywatnego niewolnika, kogoś, kto za uśmiech zrobi wszystko. Bycie miłym i pragnienie bycia lubianym to jedne z najgorszych przypadłości - wiem jak to brzmi, ale to prawda. Planuję popełnić na ten temat dłuższy wpis.

 

7 godzin temu, Pancernik napisał:

Czasami mam jednak wrażenie, ze jak już ktoś się z tym upora, to później zamiast zdrowej asertywności, pojawia się skrajność wcześniejszej postawy i brak takiego swoistego wyczucia granicy, gdzie ktoś faktycznie próbuje te osoby wykorzystać.

Nie mam z tym problemu. Poznałem siebie na tyle, że wiem, iż praktycznie nigdy nic nie robię (ani nie robiłem w przeszłości) "bezinteresownie" - zawsze pojawia się we mnie jakieś oczekiwanie, czy to kasa czy inna przysługa w zamian. Jeśli ekwiwalent nie jest dla mnie równoważny czuję się wykorzystywany.

Nawet jeśli rzucam bezdomnemu 5 zł tym "ekwiwalentem" jest myślenie o sobie jako o "dobrym człowieku".

Pomagając dziewczynom też przecież na "coś" zawsze liczymy - najczęściej na to, że może kiedyś w przyszłości uda nam się je zaliczyć :) Bez tego mechanizmu nie istniałoby zjawisko "orbitowania".

 

6 godzin temu, lync napisał:

Jednym słowem przebodźcowałeś się negatywnie dla takiego typu prac.

Tak, poczułem, że ta sytuacja stanowi szansę na wypracowanie spójnego, nowego nawyku.

Sama praca z przekonaniami to za mało - nie można lekceważyć odczuć z ciała.

To tak jak z próbą rzucenia niezdrowego nawyku żywieniowego - co z tego, że wiemy, iż dany pokarm nam szkodzi, skoro odczucia z ciała podczas jego jedzenia są tak przyjemne? :)

Reakcja ma być automatyczna i na flow, a nie wymuszona - każda niepewność w Twoim głosie rozzuchwala rozmówcę i daję mu paliwo do dalszych nacisków. Oczywiście nowy nawyk należy pogłębiać - praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. I dużo uważności.

 

Edytowane przez johnnygoodboy
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam trochę inny sposób. Dla mnie pomóc czy podzielić się to żaden problem, oczywiście robię to w takiej skali by ewentualna strata mnie mocno nie zabolała. Ta potencjalna strata to cena za informację o drugim człowieku. Jeśli się w jakikolwiek sposób nie odwdzięczy, będzie nastawiony na relację jednokierunkową, to ja za taką znajomość dziękuję. Świadomość jacy ludzie nas otaczają jest więcej warta niż drobna przysługa. Kto tak naprawdę jest stratny? Pozbywając się ciężaru zyskujemy lekkość.

Edytowane przez Imiennik
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodzina to rodzina.

Ciężki temat.

 

Łatwiej jest z osobami trzecimi.

Lekcje życiowe kosztowały mnie tanio.

Ot z kilka stówek, nie więcej niż 600 zł.

I to bardzo dawno temu.

Zaś obiecanych i nigdy nie wręczonych butelek z trunkami.

Nie jestem w stanie zliczyć ;)

 

Każda relacja, musi być na zasadach WIN - WIN.

Jeśli nie jest - to nie jest to pożądana relacja.

Amen.

 

Dwa.

Wraz z rozwojem osobistym i poszerzeniem świadomości (samoświadomości).

Wszyscy zauważają jeden szczególny efekt.

Zaczyna drażnić nas dotychczasowe środowisko naciągaczy, krętaczy i ludzi o negatywnym wpływie.

Wcześniej to tolerowaliśmy, bo to, bo tamto.

Wraz z rozwojem 'otrząsamy się' z takich ludzi i relacji z nimi.

 

Daje to niepomiernie korzystne efekty.

Plus łatkę - patrz go, jak się zmienił sk_syn! Wyżej s_a jak d_pę ma!

 

Naturalna kolej rzeczy.

Edytowane przez Margrabia.von.Ansbach
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.