Skocz do zawartości

Psychologia dziecięca


Rekomendowane odpowiedzi

33 minuty temu, Libertyn napisał:

Za to są czasy ambiwertyków. Ludzi o analitycznych zdolnościach, komunikatywnych.

Czasy są dla wszystkich oprócz ludzi, którzy zostali wykastrowani ze swojej tożsamości bo ich czas nigdy nie nasatał, bo co ma nastać jak nie wiesz czy jesteś lwem czy sikiratką, zamiast być słoniem i sobie spacerować, chcą byś był żabką i sobie chrumkał.

Próbowałem chrumkać jak większość ludzi i dla mnie ta metodyka się nie sprawdziła.

33 minuty temu, Libertyn napisał:

I to jest bzdurne podejście. Bo dziecko  trzeba przygotować do dorosłości.

Mamy różne podejście do tego jak przygotować do dorosłości dziecko i tyle, ja nie zostałem do niej przygotowany w ogóle

33 minuty temu, Libertyn napisał:

Bo dziewczyna gdy dorośnie, szuka dorosłego faceta, nie zaś dziecka.

W pełni się zgadzam z tym stwierdzaniem ale gdy komuś niszczysz życie swoim wychowaniem, to dorosłe dziecko musi się samo siebie wychować oraz oduczyć nauk, które u danej jednostki się nie sprawdziły. Dziecko 40 letnie może nigdy nie stać się w pełni dorosłym, ja dopiero dorosłem po 30 roku życia wstępnie, tyle czasu mi zajęło oduczenie się "genialnych" nauk. Kilka lat później dopiero powoli rozkładam skrzydła, gdzie jestem prawie w pełni uformowanym mężczyzną. W czasie gdzie inni mają dzieci, firmy, spełnione większość marzeń, ja dopiero zaczynam - tak wspaniałe wychowanie miałem zafundowane, dlatego opisałem to wszystko by @Amperka i inne osoby to czytające nie popsuły życia komuś, kto jest kapkę inny od przeciętnego Jana z Bydgoszczy.

 

Teraz jestem szczęśliwszy, silniejszy, pogodniejszy, bardziej zadowolony, z celami, pasjami, marzeniami, odnalezioną tożsamością, coraz lepszym zdrowiem, teraz kobiety się mną interesują jak nigdy, czyli chociaż trochę 😄.

Dopiero gdy te gówno, które mi wtłoczono wywaliłem te chore toksyny, dopiero teraz zaczynam wychodzić ze skorupy i się "socjalizować" bo mam chociażby na to energię. Z grata, którym byłem, staję się w pełni ukształtowanym mężczyzną, nadal wiele przede mną ale to tylko pokazuje skalę, szamba które mi wlano do umysłu. Nauki moich nauczycieli ze szkół i podstawówek to ponury żart, więcej bym się nauczył gdybym czytał mądre książki a nie od pani, która "nie może do mnie dojść". Oczywiście, że nie dojdzie bo jej dojściem jest 8 godzin pracy i do domu, to rodzic powinien "dojść" do swojego dziecka lub specjalista a nie przeciętny pracownik, który we większości przypadków jest po to by odbębnić swoje 8h i do domu. Poza tym wątpię by to było ich zadaniem, ich zadaniem jest zająć dziecko na określony czas, bo rodzicie w tym czasie pracują. 

 

Zaręczam, że teraz też byłbym oceniony jako "nietypowy, nie można do nie dojść".

Ale zaręczam również, że nigdy nie było ze mną lepiej.

 

celebrity-quotes-judy-garland-quotes-get

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Orybazy napisał:

To jest trzylatek, ja rozumiem że w Sparcie już 5 latek uczył się władać mieczem ale niech może ma te parę lat dzieciństwa?

Niech ma, ale niech stopniowo jest prowadzony ku dorosłości. I niech się w jakiś sposób socjalizuje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka  Przepraszam, jeżeli urażę w jakimś sensie, ale badaliście syna pod względem autyzmu? Pytam, bo trochę tak to wygląda. Z tego co kojarzę masz sporo starszego męża, jeżeli to było Wasze pierwsze dziecko, to trzeba wziąć to pod uwagę.

 

Teraz normy jeżeli chodzi o tego typu sprawy obniżają się, co jest związane ze stopniowym rozwiązywaniem przekształcaniem szkół specjalnych, także "nawet jeśli coś" Twój syn i tak najprawdopodobniej będzie w masówce.

 

Możliwe jest też, że przesadzasz. ;) 

 

Wszystkiego dobrego.

 

Edit: Jeszcze Asperger (czyli najłagodniejsze przypadki autyzmu) przyszedł mi do głowy, tak konkretnie.

Tutaj masz taki tekst obrazowy, poczytaj:

http://www.piktogramy.com.pl/zespol-aspergera/

Edytowane przez Wielokropek
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Libertyn 

 

W sumie nie wiem, co bym zrobił gdybym miał dziecko, czy chciałbym je posłać w ogóle do szkoły, zwyczajnej - raczej nie. To znaczy jedynie bym posłał ale do jakiegoś ASBIRO czy gdzieś gdzie jest model Austriackiej szkoły ekonomii ale nie wiem, nie mam czasu nad tym się zastanawiać, nie mam dzieci. Jak mnie potrzepie a jak jeszcze bardziej potrzepie drugą pannę, że by chciała ze mną mieć małe szatany, to wtedy się głębiej zainteresuję tematem i coś ustalimy. Wiem natomiast, że to co uczą we większości to są śmiecie, w ogóle nie potrzebne do życia. Wiem jak jest zbudowany pantofelek a nie wiem jak zatamować krew - tyle.

 

Serio co miałem powiedziane to powiedziałem i tak za długo tu siedziałem ale w sumie już trudno, lubię amperkę i nie chciałem przejść obojętnie.

Na koniec:

 

1f788facc7cf52906b19e93cfbdf360a.jpg

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, SzatanKrieger napisał:

@Libertyn 

 

W sumie nie wiem, co bym zrobił gdybym miał dziecko, czy chciałbym je posłać w ogóle do szkoły, zwyczajnej - raczej nie. To znaczy jedynie bym posłał ale do jakiegoś ASBIRO czy gdzieś gdzie jest model Austriackiej szkoły ekonomii

ASE to generalnie antyempiryczna sekta. Zresztą jakoś nie widzę 6 latków czytających Misesa. 

Cytat

ale nie wiem, nie mam czasu nad tym się zastanawiać, nie mam dzieci. Jak mnie potrzepie a jak jeszcze bardziej potrzepie drugą pannę, że by chciała ze mną mieć małe szatany, to wtedy się głębiej zainteresuję tematem i coś ustalimy. Wiem natomiast, że to co uczą we większości to są śmiecie, w ogóle nie potrzebne do życia. Wiem jak jest zbudowany pantofelek a nie wiem jak zatamować krew - tyle.

A ja wiem i to i to. 

W szkołach uczą wiedzy ogólnej. A ta się nie przydaje. Po co prawnikowi fizyka? Po co fizykowi język Polski? 

Szkoła jest potrzebna choćby po to by był standard językowy i było wiadomo co oczekiwać na późniejszych etapach edukacji. Ja wiem że bez szkoły, żyjąc tylko zainteresowaniami, zdechłbym z głodu. Bo moje zainteresowania są wyceniane na zero. 

Cytat

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno zapiszemy syna na dodatkowe zajęcia sensoryczne i te inne zalecane - trzeba podgonić tę sferę socjalną. To jest 8 godzin miesięcznie. Właśnie to zalecały panie z przedszkola. 

To mu nie zaszkodzi, a może sporo pomóc. Poza tym mówiły, że jak najbardziej nadaje się do przedszkola, tylko trzeba go wspomóc. Nie jest agresywny, jest bardzo kochany. Spontanicznie przytula się do pań, które zna. Wszyscy lubią w przedszkolu mojego syna - tak panie mówiły (oprócz jego koleżanek - narzekają na niego  do rodziców). To mała miejscowość, więc jak idę do sklepu, to pani sprzedająca ma córkę, co chodzi z synem. Syn jest z listopada, a tam są dzieci ze stycznia, więc on jest jednym z młodszych.

Wszystko lubi robić sam. Sam do toalety - mi każe wyjść. Sam spuścić wodę, pozwala się podetrzeć, a potem dalej sam. Jest naprawdę kochanym chłopcem. Z wyglądu jest przeuroczy - mały czad :D. Po prostu martwię się o niego. Nie chcę, żeby kiedyś miał problemy z relacjami.

Widzę po jego kuzynach, że mają w genach pewne delikatne oderwanie. Jego kuzyn, który jest w wieku mojej córki mówi tylko "tata", "mama", "bum", a moja córka recytuje i gada jak stara. Wiem, że ten chłopczyk wyrośnie na fajnego chłopaka, jak jego bracia. Więc nie chcę patrzeć na normy.

Będziemy działać, pomagać, kształtować, a reszta to już gotowiec, który dostałam i który jest cudowny. Co mogę, to zrobię.

Edytowane przez Amperka
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Amperka napisał:

P.S. Dziękuję @niemlodyjoda za ten wątek o męskiej depresji. Dało mi do myślenia.

 

Czarna sotnia forum bardzo się cieszy, że również kobiety go przeczytały :) 

Ja z kolei cholernie lubię czytać wątki, że ktoś ma rodzinę i mu się, lepiej lub gorzej, układa. 

Ważne w tych czasach :) 

 

Oby sprawa się rozwiązała jak należy :) 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Amperka napisał:

Witajcie,

Usłyszeliśmy, że to nie są typowe zainteresowania dla 3-latka i musimy go przekierować. Na szczęście dzięki tej diagnozie będzie mógł uczestniczyć w tych zajęciach dodatkowych, co mu bardzo pomoże otworzyć się społecznie.

1. Musicie  zasilać system dlatego będą "rehabilitacji"

2. Chłopak nie zachowuje się jak dziewczyna ...a ma tak być  mówią w mediach ! no to trzeba to zrobić

3. 3 latek jest a-społeczny : większość ludzie nie pamiętam co robiła jak miała 3 lata,  nie mówiąc już o otwarciu na świat i relacjach z innymi.

3a Naturalny zachowaniem jest w tym wieku aby jednak trzymać dystans do obcego i raczej trzymać się blisko tych i z tymi którzy stanowią bezpieczeństwo - rodzice

4 Za kilka lat każą Pani chodzić z dzieckiem do logopedy i inne głupoty

5 Chyba najważniejsze w dobie dzisiejszych feministyczny czasów i wyścigu szczurów a mianowicie oczekuje się od najmniejszych ze będą robili to co dzieci klka lat starsze

6 Ignoruje się fakt iż  postęp mediów i cyfryzacji świata spowodował ze pokolenie 2000+ nie potrafi mówić/rozmawiać (ale oczekuje się ze 5 lat będzie mówić poprawna polszczyzna)

 

Reasumują witam w świecie dorosłych femo-lewakow którzy staraj się nam wychować dzieci i walczyć z natura a to wszystko  w imię dobra dzieci.

Godzinę temu, SzatanKrieger napisał:

@Libertyn 

 

 

1f788facc7cf52906b19e93cfbdf360a.jpg

Obrazek nie trafiony pasuje do lat socjalizmu , niestety dziś jest dużo gorzej ....a zaczęło się dawno dawno temu od złagodzenia zakresu ocen z 2-5 na 1-6 i przepuszczania baranów z tzw miernymi !

  • Like 2
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, SzatanKrieger said:

Próbowałem chrumkać jak większość ludzi i dla mnie ta metodyka się nie sprawdziła.

Jak byś więcej chrumkał to byś był przy korycie teraz ... ;).

1 hour ago, Libertyn said:

Zresztą jakoś nie widzę 6 latków czytających Misesa. 

6 latek nie zrozumie Mises'a, ale zrozumie wymianę dóbr z obopólna korzyścią, wartość pracy, myślenie racjonalne

https://soundcloud.com/beyourselfandloveit/stefanmolyneux

  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień Dobry. 

Moja żona też kiedyś wymyśliła, że po psychologach trzeba dziecko ciągnąć, bo Panie w przedkolu coś się skarżyły. Wiadomo - serce matki.

 

Miał wtedy pięć lat - ja do jego zachowania nie miałem uwag i czułem, że taka akcja może mu wgrać w głowę, że jest coś z nim nie tak. Słuchałem swojego przeczucia więc najpierw zjebalem Panie z przedszkola, a potem żonę.  

No ale ja mam  tzw. "szybki zapalnik".

 

Mój syn do dnia dzisiejszego nie wykazuje żadnych problemów i braków, poza typowymi  na chłopaka w tym wieku.

 

Co by było gdybym pozwolił zasugerować otoczeniu że jest coś z nim nie tak? Tego na szczęście się nie dowiem.

 

Oczywiście ty @Amperka wiesz lepiej od nas czy są jakieś faktycznie nietypowe symptomy czy nie.

Moje dzieciaki na pewno miałyby stwierdzone np. ADHD albo coś w tym stylu;), a to po prostu cholernie przemądrzałe i niepokorne chłopaki.

Codzienna dawka MMA i tzw. "Ojcowskiego OP" ogranicza  zagrażające życiu pomysły i zapędy i tyle.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.04.2021 o 04:53, Amperka napisał:

Nie wypieram tego, że syn ma swój świat (chociaż zarówno ja, jak i mąż też jesteśmy troszeczkę aspołeczni, mamy też swoje inne dziwactwa), ale mimo wszystko uważam, że zamiast dorysowania nogi lalce, mogli mu kazać dorysować koło w samochodzie (to potrafi). Zamiast nawlekania koralików - złożenie elementów wozu strażackiego itd.

Dlaczego wśród psychologów dziecięcych nie ma mężczyzn?

Interesujący post i wnioski @Amperka.

To co piszesz o uzupełnieniu badań o czynności typowe dla chłopaków - dla pełnego obrazu powinno to być realizowane. Co za problem kupić trzy zestawy np. klocków Lego (jakieś takie pastelowe, jakieś City i np. Technici) - analizując który zestaw dziecko wybierze, dodać to do oceny jego zachowania czy preferencji. No problem w covidzie to odkażanie, kto by się chciał w to bawić :P 

 

Bardzo dużo zależy od ekipy, która takie badania realizuje.  Czy idą kursem "minimalnym", narzuconym wg wiedzy akademickiej, czy też próbują działać szerzej, komplementarnie. W przypadku badań, gdzie ocenia się osobowość, czasem kluczowe może być odnoszenie się do przedstawiciela którejś z płci - jeśli badać będą dwie panie, to od razu możemy mieć zaburzony obraz. Gdzie tutaj parytety, ja się pytam? 🤔 Właśnie w takich sytuacjach byłby najbardziej przydatne! Kobiety jednak mają bardziej rozwinięte "sensory społeczne", więc bardziej ciągną do tego zawodu - w tym może kryć odpowiedź na Twoje pytanie.

 

W dniu 16.04.2021 o 04:53, Amperka napisał:

Usłyszeliśmy, że to nie są typowe zainteresowania dla 3-latka i musimy go przekierować. Na szczęście dzięki tej diagnozie będzie mógł uczestniczyć w tych zajęciach dodatkowych, co mu bardzo pomoże otworzyć się społecznie.

Musicie...w końcu trzeba wychować idealnego obywatela :P 

@Amperka drobna rada - jeśli oni podchodzą w tym zakresie, najlepiej abyś nacisnęła ich, aby uzyskać dokładną  informację na czym polega ich wersja terapii/korekty zachowania syna. Jest to bardzo ważne, bo odnoszę wrażenie, że w jakimś stopniu racjonalizujesz sobie, że to do czego chcą Was przekonać będzie na pewno dobre.

Tego jednak nie wiesz.

Podam taki przykład, mam nadzieję, że będzie pomocny.

 

Miałaś kiedyś do czynienia z takim metalowym, elastycznym uchwytem (np. do lampki albo coś w tym rodzaju)?

Jest tam coś takiego, że możesz sobie tym manipulować, ale... im więcej manipulacji tym większa szansa ułamania uchwytu (materiał wyrobi się i w końcu potrafi pęknąć).

Drugą sprawą jest to, że jeśli się to za bardzo wygnie, to powrót do wersji "niewygiętej" może być niemożliwy - poprzez zgrubienia czy inne wcześniejsze ugięcia. Pozostanie seria wysepek, które będą zaburzać estetykę.

 

Napisałaś na forum, więc czujesz, że jest coś nie tak. I w istocie - masz rację. Nie jestem przekonany co do głosów wskazujących, "że to normalne". Twoim aktualnym problemem jest to, że czasem może być trudno odróżnić intuicję od racjonalizacji. W końcu jest problem - chciałoby się go jak najlepiej rozwiązać. Paradoksalnie w tym właśnie może być problem.

 

W dniu 16.04.2021 o 04:53, Amperka napisał:

Dodały, że jak wchodzą w jego świat konkretów: liczby, litery, samochody - to on się otwiera - opowiada, angażuje się, ale jak one chcą go wciągnąć w swój świat to się zamyka, nie daje się poprowadzić. Pytają, jakie są czynności dzienne syna, czy malujemy z nim dużo, czy dużo układamy klocków, czy ma jakieś ulubione maskotki.

Bo te bodźce (tzw. "lewopółkulowe" - w nawiązaniu do półkól mózgu i tego, jak działa lewa i prawa strona) dają mu energię. Kwestie prawopółkulowe ma słabiej rozwinięte, lub też bodźce pozytywnie nie są tutaj tak rozwinięte.

 

W dniu 16.04.2021 o 04:53, Amperka napisał:

- syn mi towarzyszy w codziennych zajęciach. W kotłowni przynosi wszystkie narzędzia o jakie go poproszę, w garażu przynosi swoje samochody i bawi się tam. Na zewnątrz siada do taczki i go wożę jak zwozimy drzewo. Syn zawsze sam musi wlewać płyn do spryskiwaczy - podnoszę go, on otwiera klapę, odkręca kurek i sam musi nalać płyn - wie dokładnie gdzie. W piecu sam musi nastawić dmuchawę. Codziennie rano karminy psy, gdzie on odmierza im karmę i nasypuje. Za maskotki ma samochody. Wybiera jeden, chodzi z nim wszędzie, bierze do auta, potem czasami z jakimś śpi.

Czyli dobrze się czuje, jak realizuje obowiązki, związane z tym, co jest przypisane do sekcji "pozytywnych bodźców". Jak to czytałem to mi się nasunął taki obraz - że Twój syn w dużej mierze oczekuje Waszej aprobaty (szczególnie Twojego męża). Chce się "wywiązać jak najlepiej" - taki mały perfekcjonista. To ze spaniem trochę mi się kojarzy ze spektrum autyzmu/aspergera, podobnie jak koncentracja na "lewopółkulowości".

 

W dniu 16.04.2021 o 10:51, Amperka napisał:

Mieszkamy w domu w lesie, gdzie nie ma dużego hałasu, życie jest tu niezbyt szybkie.

Pojechaliśmy z dzieciakami do centrum dużego miasta. Ta mała japa (moja córka ;)) latała za gołębiami i oddalała się od nas. Syn zaczął płakać i krzyczał do niej "chodź do nas, chodź do nas" i ciągnął nas za ręce żeby biec za jego siostrą. Wzruszyło mnie to.

Dla Waszego syna to wyzwanie (będę tutaj unikał pojęcia "shittest", ale w sumie to na jedno wychodzi :P ).

Syn wpadł w wibrację strachu - jego wizja "stada, które się rozpada" wybiło go z jego strefy komfortu. Nie mógł przeciwdziałać - więc włączył się płacz i wszedł na wibrację złości.

Tego typu elementy są obserwowane i u autystyków i u aspergerów, którzy nie potrafią sobie odpowiednio elastycznie radzić z nowymi sytuacjami.

On usilnie próbował w swoim umyśle utrzymać "perfekcjonizm" czyli "stado w komplecie".

 

Ciebie to wzruszyło, a właśnie wtedy powinno się w jakiś sposób pokazać, że córka robiła dobrze...chodzi o jakąś formę zachęcenia chłopaka do wybijania się ze swoich stref komfortu.

Oczywiście dostosowaną do jego osobowości.

 

W dniu 16.04.2021 o 04:53, Amperka napisał:

Opowiedziałam wszystko o synku, o tym, że potrzebuje czasu żeby się przyzwyczaić do nowych sytuacji, że nie lubi nowych miejsc.

Skąd ja to znam....mnie też w ten sposób określano ;)  

 

Jakby tak popatrzeć z perspektywy faceta (bez wnikania w detale) to przyszło mi głowy: "już od młodu się rozwija w kierunku bycia silnym samcem! Nieźle!".

Później jednak dotarło to, że .... taki "sielankowy" (w zakresie rozwoju) obraz może zasłaniać inny problem.

A on jest, przy czym czasu na pracę nad tym - macie jeszcze, ale warto tego nie zaniedbać!

Myślę, że pomiędzy 3 a 6 rokiem życia to taki optymalny czas na rozwiązanie pewnych problemów.

Lepsze to, niż dzieciak wchodzący w nastoletnie życie z problemami na karku. Ja coś takiego przerabiałem i zdecydowanie polecam pracować nad problemami wcześniej niż później. Inaczej jest dużo łatwiej wychować osobnika, który będzie nie do końca przystosowany do normalnego/zbalansowanego trybu życia.

 

Uważam, że @Wielokropek była najbliżej diagnozy problemu. 

Przy czym pójście w kierunku diagnozy spektrum autyzmu czy aspergera w tak młodym wieku spowoduje dodatkowy stres i etykietowanie Waszego syna. To nie byłby dobry pomysł na teraz, więc nie przejmuj się tym, aczkolwiek zwróć uwagę na to:

https://www.totalna-biologia.pl/choroby/autyzm

https://www.totalna-biologia.pl/choroby/zespol-aspergera

 

To jest cholernie ważne!

Dlaczego? Otóż jak tam połączyć tę wiedzę i to co napisałaś, to można wysnuć wniosek, że Wasz syn nie ma zbyt dużego potencjału na popełnianie błędów!

Co oznacza, że w jakimś stopniu (żeby nie napisać: rozpaczliwie) próbuje uzyskać Waszą aprobatę czy akceptację i idzie w perfekcjonizm. Ponieważ robi to na polu, na którym jest to zauważalne (wybija się w stosunku do zachowań innych dzieci) - macie farta, że można dostrzec tę aberrację.

 

Mnie tak zaciekawiło, gdybyś postawiła się na miejscu syna i oceniła, czy powinnaś mieć bardziej:

 - avatar Tygryska

czy

 - avatar Pana Sowy

To co byś (jako on) wybrała? 🤔

 

Jeśli Twoja odpowiedź to Pan Sowa (na to postawiłem :P), to by tłumaczyło wybór Tygryskowego avatara (zwykle wybieramy na nie to w co celujemy, a nie to kim jesteśmy).

A zatem - wydaje się, że w pierwszej kolejności dobrze by było nie tyle polegać teraz na zewnętrznej pomocy, co na pracy w Waszej rodzinie wewnątrz.

Stąd też moja propozycja - uzyskać od nich szczegóły co do ich "terapii", co da Wam trochę czasu i być może argumentów, dlaczego takie podejście by Wam pasowało lub nie.

Dać sobie z pół roku, rok na wdrożenie zmian w zakresie zachowań u Was.

 

Jest to ważne, bo jeśli terapia ma polegać na "zmuszaniu" (dobrowolnie przymusowe dobre zdanie :P ) dziecka do pewnych zachowań, to jeszcze wzmocni w nim negatywne bodźce i jeszcze bardziej pójdzie w lewopółkulowość. Na tym etapie Wasz syn jest dość dobrym "monitorem" tego w jaki sposób zbudowane są Wasze relacje, które wpływają na niego.

 

Inna sprawa to sprawdzenie kreatywności. Proste zadanko:

 

1) dajesz mu jakieś klocki (z instrukcją) - i zachętę do ułożenia takiego zestawu. Zaczyna układać, a Ty obserwujesz. Mimikę, zachowanie, próba oceny na jakim poziomie świadomości operuje. Widać czy układa z radością czy też zaliczył jakieś bloka i jest smutny czy wkurzony.

1a) jak ułoży poprawnie - chwalisz

1b) jak będzie po nim widać, że potrzebuje pomocy czy ma problem i chce odpuścić - jesteś wyrozumiała, nie wyręczasz, ale też nie dajesz zbyt mało pomocy. Ważna jest reakcja, aby nie podchodzić w sposób np. pozytywnie-negatywny (czyli "no dalej wiesz jak ułożyć, na co jeszcze czekasz?"), który będzie wywierał presję.

 

2) później zabierasz instrukcję i dajesz mu wyzwanie - czy potrafi rozebrać i złożyć ponownie model bez instrukcji?

I też poczyniasz obserwację i w razie czego działasz. Chodzi o to, aby nie wzmacniać zachowania typu "jak się sprawi - nagroda/uwaga, jak się nie sprawi - kara/brak uwagi").

Tak samo ważne jest obserwowanie czy np. złożył i nagle wpadł w jakiś lęk/smutek, że może coś jest nie tak. Wtedy ważna jest pozytywna uwaga, ale bez przesadnego koncentrowania się "następnym razem złożysz poprawnie!" (bo to pokazuje - teraz było źle "nie spisałeś się"). Wtedy wręcz inaczej wychodzisz - wybijasz go zadając pytanie "dlaczego uważasz, że teraz nie wyszło?" Kierujesz jego umysł w kierunku kreatywności / odpowiedzi na pytanie, które wymaga zaangażowania sił analitycznych.

 

3) później prosisz go o złożenie czegoś - czego nie ma w instrukcji. To dobry test na kreatywność i wręcz doskonały sprawdzian perfekcjonisty, ponieważ klocki z jednego zestawu z reguły nie pozwalają na optymalne złożenie innego modelu. Zawsze trzeba pójść na kompromis lub coś "jakościowo" odpuścić. To u perfekcjonisty generuje niższe wibracje (np. apatii, lęku, złości), więc jest dobrym sprawdzianem jego umiejętności odpuszczania. Wtedy jest największa potrzeba obserwacji - bo gdy zaobserwujesz w/w stany świadomości (wibracje) należy podejść do dziecka z uwagą, miłością - wzmocnić pozytywnie, w zasadzie wesprzeć go, aby miał energię na "odpuszczenie". Dziecko nie przeczyta "Techniki Uwalniania" :P ale pewne zachowania może "zmałpować" od Was.

 

Na Waszym miejscu poszedłbym w tą stronę i zainteresował się linkami, które podesłałem. Róbcie to małymi kroczkami i bierzcie pod uwagę, że rodzice są bardzo istotnym elementem wychowania dziecka, a nie jakieś tam system z paniami psycholożkami, które coś Wam narzucają :P System ma za zadanie pomóc - tak się go powinno traktować. Jak próbuje wymusić - pozostaje grzecznie odmówić i realizować to po swojemu. Wymuszanie to nie pomoc, lecz tresura/dyktatura.

 

W dniu 16.04.2021 o 09:24, Amperka napisał:

Z perspektywy czasu cieszę się, że moi rodzice mnie zawsze akceptowali bezgranicznie i chyba powinnam mieć luźniejsze podejście do syna.

Sama widzisz :) 

 

Powodzenia, dacie radę!

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki @lync

Odnośnie syna, to zgodnie z mężem stwierdzamy, że w naszym odczuciu wszystko jest naprawdę super, a nasz syn to przefajny gość, ale problemem jest to, że w tym wieku już powinno się z nim lżej komunikować, rozmawiać. Z córką (która jest 1,5 roku młodsza) to idzie gładko.

Poza tym, lubimy tego małego gościa i nie mam parcia, żeby go zmieniać. To naprawdę cudny dzieciak, lubi się drażnić, biegać, jest sprawny jak mały żołnierz - wskakuje na zjeżdżalnię - podciąga się na uchwycie i zjeżdża tak turboszybko, bawi się z psami w ganianego, jak jego siostra wejście za wysoko na strome schody - łapie ją wpół i ściąga z czułością, jak siostra nie może otworzyć serka - bierze jej serek otwiera i mówi "proszę bardzo" i podaje z uśmiechem. Jego zajawki są dziwne. Przychodzi z przedszkola i przybiega dumny z karteczką na której napisane są wszystkie imiona dzieci, naszych psów itd.  Uwielbia pisać. Napisze wszystko, co mu podyktujesz.

W domu narysowałam mu lalkę bez nogi, od razu dorysował i dorysował jeszcze oczy i uśmieszek - ale woli pisać słowa. Potrafi znaleźć i wskazać wszystkie większe miasta na mapie Polski, bo mamy taką wielką w garażu i się po prostu nauczył. I sporo innych niesamowitych rzeczy. Ma świetną pamięć - zna zwierzęta i przedmioty  po angielsku, liczy do 30 po angielsku (to panie w opinii z przedszkola też napisały). A do tego jest uroczy - no śliczny jest naprawdę :D wraca z przedszkola cały wyperfumowany, bo go panie ciągle tulą.

Ma mnóstwo zabawek. Układanki układa w tempie zawodowym - ale muszą być związane z jego zainteresowaniem. Inne też ułoży - ale wtedy trzeba go mocno zachęcać, a po wszystkim gratulować i okazywać dumę - wtedy sam już będzie chciał układać.

Kupiliśmy mu zestaw majsterkowicza drewniany - to nie cieszył się zainteresowaniem, ale prawdziwe wkrętarki, młotki, śrubokręty - to uwielbia. My go nie zmuszamy do obowiązków domowych. On je po prostu bardzo lubi. Jak mąż pyta "a kto mi pomoże wynieść popiół z kotłowni?", to syn biegnie jak szalony, rzuca wszystko i biegnie tak szybko, bo boi się, że ojciec to zrobi bez niego. On po prostu bardzo lubi uczestniczyć w tych wszystkich zajęciach.

Z samochodami już nie śpi, tylko sobie nosi ze sobą karetkę, albo policję.

Syn się zmienia pozytywnie - kiedyś nie znosił, jak grałam na gitarze, teraz śpiewa ze mną całe piosenki podczas gry.

Zapisaliśmy go na zajęcia, będzie miał po 2 godziny w tygodniu zajęć sensorycznych i logopedycznych.  Dopytamy się, jak my możemy działać w domu. Mąż powiedział "robimy wszystko dobrze". Zrobimy tyle, ile można, żeby mu POMÓC, a nie dopasowywać do naszych wyobrażeń.

Na pewno jest trochę "specyficzny", ale my go takiego kochamy.

Zrobię ten test, o którym wspomniałeś. Ale wiem, jaki jest mój syn. Wszystko chce robić sam. Jak raz ułoży, wtedy będzie już sam układał - i jak tylko zechcesz mu pomóc, odtrąci Twoją rękę. Ewentualnie w momencie, kiedy nie będzie mógł sobie poradzić - pozwoli sobie pomóc, ale od razu jak mu pomożesz z tym elementem, odtrąci rękę, żebyś O ZGROZO nie ułożył mu czegokolwiek, co on potrafi ułożyć.

Synowi poświęca się baaaaardzo dużo uwagi. Mąż jest w domu cały czas, ja teraz wyjeżdżam z domu, tylko jak są w przedszkolu, jak wracają - w ogóle nie pracuję. Mam dużo mniej obowiązków służbowych - nie jestem już zestresowana. Czasami chodzimy razem z mężem po dzieciaki do przedszkola - a potem jeszcze we czworo jesteśmy na placu zabaw. Uważam, że niewiele jest takich domów, gdzie dwoje rodziców jest ciągle w domu. I panie z przedszkola i panie psycholożki stwierdziły, że tworzymy rodzinnie zgraną grupę, bo tak jest. Jesteśmy fajnym zespołem. Jakbyśmy żyli sami dla siebie, to nie widziałabym potrzeby czegoś zmieniać, ale nie żyjemy sami dla siebie.

Ja się o syna aż tak mocno nie martwię: ma świetną pamięć, jest uroczy, nie będzie się przejmował foszkami i przytykami dziewczyn (bo nie będzie może potrafił), będzie miał swoje męskie zajawki - męski świat, jest sprawny fizycznie, a co najważniejsze: widzę, że z każdym miesiącem się rozwija w sferze społecznej i swoich odmienności (staje się bardziej elastyczny).

Pomożemy mu z komunikacją, zrobimy co będzie zalecane - i tyle.

 

 

 

Mój post też trochę wskazywał na to, że ten problem niedopasowania społecznego zdecydowanie bardziej dotyczy chłopców. Teraz - jak już wiem, co to asperger, myślę, że mój brat to ma. On nigdy nie łapał ironii, matafory. Nigdy nie wiedzieliśmy, co u niego - poza "dobrze" nic nie mówił. Do 30 lat na każdym weselu sam. A teraz ma 32 lata, pracuje badając materiały (może gadać o metalach godzinami), ma fajną dziewczynę (kilka miesięcy razem), która go w nocy w naszym domu rodzinnym poprosiła o kawałek ciasta (sama się wstydziła pójść), a mój brat do niej "noc jest od spania, a nie od jedzenia".

On jest redpillem z natury - bo on inaczej nie potrafi. Widać po nim, że jest bardzo szczęśliwy. Nie potrzebuje akceptacji innych. Sporo osiągnął, ustawił się, ma mnóstwo zainteresowań - a reszta sama się udała (młoda, zapatrzona w niego dziewczyna dzieląca jego pasje, ale tak prawdziwie: jest instruktorem łyżwiarstwa i rolek - a mój brat cały czas jeździ, status, bezpieczeństwo finansowe). On nawet zbytnio sobie nie zdaje z tego sprawy, ani się z tym nie obnosi. Po prostu żyje sobie zadowolony :)

 

 

@lync Przeczytałam te linki, bardzo pomocne.

Odnośnie mojego awataru - to ja się czuję właśnie takim tygryskiem. Jestem szybka, dynamiczna, bardzo ekspresyjna, chaotyczna - ale męczy mnie to. W wielu aspektach mi taka postawa bardzo pomogła: szybkość podejmowania decyzji, bezkompromisowość, zjednywanie sobie ludzi, ale podziwiam ludzi uporządkowanych, statecznych, zrównoważonych. Taki jest mój mąż. Ja na pewno taka nie jestem, chociaż uczę się tego.

Mój mąż akceptuje życie takim jakie jest - w pełni akceptuje mnie i nasze dzieci. Ja jestem tą, która uważa, że powinno się "jeszcze coś". Nad tym muszę pracować.

Bardzo zapadło mi w pamięć zdanie, które tu kiedyś padło "nie możesz obciążać, czy obwiniać bliskich, za sposób życia, który sam wybrałeś". Tego się staram trzymać.

Edytowane przez Amperka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Amperka napisał:

Pomożemy mu z komunikacją, zrobimy co będzie zalecane - i tyle.

Jak to czytam to mam wrażenie, że problem nie jest tak szeroki - macie tam niezły diament i wystarczy parę szlifów :)  Po tym jak piszesz, to widać, że się staracie, więc już robicie dobrą robotę.

 

15 godzin temu, Amperka napisał:

Odnośnie mojego awataru - to ja się czuję właśnie takim tygryskiem. Jestem szybka, dynamiczna, bardzo ekspresyjna, chaotyczna - ale męczy mnie to. W wielu aspektach mi taka postawa bardzo pomogła: szybkość podejmowania decyzji, bezkompromisowość, zjednywanie sobie ludzi, ale podziwiam ludzi uporządkowanych, statecznych, zrównoważonych. Taki jest mój mąż. Ja na pewno taka nie jestem, chociaż uczę się tego.

Jak już się staniesz stateczna i uporządkowana, to zatęsknisz to poprzedniej wersji siebie :P

Gdzieś jest balans. Możliwe, że jesteście tak dobrze dobrani z mężem przez różnicę charakterów.

 

15 godzin temu, Amperka napisał:

Bardzo zapadło mi w pamięć zdanie, które tu kiedyś padło "nie możesz obciążać, czy obwiniać bliskich, za sposób życia, który sam wybrałeś"

Bardzo dobry cytat @Amperka!

Wybór własnej drogi to i przyjemności/zalet, ale i też wady/obowiązki/konsekwencje.

Czasem właśnie trudno się pogodzić z tym, bo można zbyt łatwo porównywać się do innych, oczekując od siebie zbyt dużo (gdzie oni eksponują głównie korzyści/zalety), zamiast szukać akceptacji i balansu w samym sobie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, lync napisał:

Jak to czytam to mam wrażenie, że problem nie jest tak szeroki - macie tam niezły diament i wystarczy parę szlifów :)  Po tym jak piszesz, to widać, że się staracie, więc już robicie dobrą robotę.

Tak, staramy się, ale nie patrzę na syna podejrzliwie, czekając na efekty.

Na pewno "coś tam" jest, troszeczkę ma swoje klimaty. Jest zbyt wrażliwy sensorycznie. Nienawidzi śpiewania chórem. Niestety zawsze przy odśpiewaniu "sto lat" ucieka i płacze. To są takie sprawy, nad którymi pracujemy, oswajam go przyjemnie z muzyką, i jest lepiej. Ale nie chcę go znowu tak analizować. Jakby mnie rodzice tylko analizowali, to młodość bym spędziła w gabinetach.

Sporo poczytałam tych linków i wiele rzeczy robiliśmy intuicyjnie. Z naszej strony na pewno będzie miał normalny, spokojny dom, wsparcie, zaangażowanie. Myślę, że im starszy będzie, tym większe to będzie miało znaczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Amperka napisał:

Niestety zawsze przy odśpiewaniu "sto lat" ucieka i płacze.

Jakby jego sensory "uzyskiwania atencji" (sensory ekstrawertyczne) były przeciążone uwagą tylu osób naraz. Znam podobne uczucie.

I teraz ciekawe, czy przez efekty wokalne (za głośno) czy poświęcaną uwagę (wzruszenie) , czy też nadmiar bodźców ekstrawertycznych - inni ludzie się patrzą, a w przypadku perfekcjonisty trudno jest naraz zbudować odpowiednio optymalne zachowanie pod presją.

 

17 godzin temu, Amperka napisał:

Ale nie chcę go znowu tak analizować. Jakby mnie rodzice tylko analizowali, to młodość bym spędziła w gabinetach.

Czasem nie uciekniesz od analizy, ale generalnie dobra opcja. Można też zadać sobie pytanie czy "nie chcesz analizować" bo np. nie masz czasu / wiedzy  czy że wiesz, że ostatnio robiłaś to za często i chcesz dać na luz. Jeśli to drugie to spoko. Jeśli to pierwsze to uciekanie może być formą racjonalizacji / wymówki, żeby tego nie robić.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lync Tak, on nie znosi, jak ktoś mówi chórem, albo kilka osób śpiewa. A jeszcze jak na niego patrzą, olaboga.

Nie chcę analizować, tylko przez wzgląd na to, że ja zaraz chciałabym wszystko naprawić: teraz, już, zaraz. Zaczynam się go zwyczajnie "czepiać". Czasami myślę, że to mnie trzeba leczyć. Bo ja to bym chciała, żeby wszystko było tak jak trzeba. A czy ja jestem taka standardowa, że można by mnie było postawić w Sevres obok metra i kilograma. No wątpię.

Jak mi na czymś zależy to zawsze znajdę czas i chęci. Jakby trzeba było rzucić wszystko i się tylko nim zajmować, to dla mnie to nie problem. Czas na pasję, będę miała jak pójdzie z domu. Chodzi tylko o niego. Bardzo chciałabym mu pomóc się uspołecznić itd. ale może on jest takim trochę samotnikiem i jest mu z tym dobrze. I to tylko moje wyobrażenia, że tak bardzo trzeba mu pomóc. Dlatego to ja muszę trochę odpuścić i słuchać zaleceń mądrzejszych ode mnie.

Ogólnie jest grzeczny, jak go o coś poprosi, to wykonuje. Idealnie odstawia buty, wynosi papierki do kosza itd. Ale jest kilka spraw, gdzie totalnie nie wiadomo o co chodzi. Będziemy robić co trzeba, a co do reszty - to powiem po staropolsku "ech, wyrośnie".

Natomiast jakbyś @lync miał jakieś porady, to pisz śmiało. Chętnie się zapoznam.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.04.2021 o 04:36, Amperka napisał:

Niestety zawsze przy odśpiewaniu "sto lat" ucieka i płacze.

Może myśli, że wam zostało nie wiele czasu i zostanie sam ze siostrą? 

Dzieci czasem zabawnie odbierają takie sprawy tym bardziej 3 letnie. 

 

Spójrz Amperka, ten perfekcjonizm atakuje Twoje dziecko. Pozwól mu się bać i niech płaczę właśnie, niech ma dostęp do emocji i się uczy . On ma wiedzieć że może do Ciebie przyjść z każdym problemem a potem do taty i opowiedzieć dlaczego płaczę i ucieka jak śpiewają 100 lat.

 

Osobiście bym nie szukał na siłę chorób, bo jak to powiedział nie świętej pamięci Józef Stalin - 'na każdego coś się znajdzie.'

 

Ja do teraz nie przepadam za wiekszymi grupami bo ludzie drenują że mnie energię . Jako dziecko to gdy mnie próbowano do przedszkola zaciągać to gorzej jakby sam szatan mnie opętał tak się wierzgałem. Czy może mialem z czajnikiem coś nie tak? Pewnie tak - ale co z tego? 

Twój syn to na bank introwertyk, który nie może już jako 3 latek robić co chce bo żyjemy w Sparcie i musi być idealnym dla przedszkolanek, mamy, taty. Nie sprawiać kłopotów i malować lalki bez nóżek a nie samochodziki bez kółek. Na dodatek szuka się w nim już chorób jako by był nie tegez i wszelkie lekkie odychyly już mają być prostowane, zamiast pozwolić mu się naturalnie rozwijać. Ja pamiętam, że jako nie wiem 5 latek rzuciłem kamykiem z wiaduktu i byłem przerażony, że chyba tym kogoś zabiłem albo spowodwalem wypadek. Byłem zbyt niskim by dojrzeć co najlepszego uczyniłem więc uznałem, że pewno kogoś zabiłem i pójdę do piekła. 

Jak sobie pomyślę, że mam 3 latka czy tam 4 i chce się bawić żółwiami ninja a tu mi mówią, że mam rysować małe kobietki i doczepiać im nogi, to albo bym się zainteresował i został protetykiem/ortopedą albo bym zwyzywał, że co one ode mnie wymagają 😄

 

Dzizus, uważajcie na swój perfekcjonizm bo to się przelewa na wasze pociechy i was samych. Dziecko jest perfekcyjne takie jakie jest,  we większości przypadków. To rodzicie na siłę starają się zrobić ideał, nie widząc że mają go przed oczami. 

 

Obserwuj reakcje dziecka, weź pod uwagę ile w tym naprawdę jest obaw faktycznych, ile w nim 3 latka a nie 30 latka. To jest 3 letnie dziecko a nie młody Spartacus, który już musi walczyć o zdrowie psychiczne bo już otoczenie pcha swoje pazury by go ukształtować. Tu nie płacz tam płacz, tu śpij tam, jedz,  nie wolno, wolno. Baw się tym co dziewczynki, nie lubisz hałasu? - Jaka to choroba psychiczna może być? Hmm może Altzhaimera ma bo zapomniał, gdzie odstawia, zabawki? 

 

To jest dziecko, w ogóle że już ma się szykować pod przyszłego pracodawcę to już za duże działa nawet dla mnie. 

Rozwijajcie w nim życie a nie gaście lub szukajcie powodów dla czego nie jest taki a taki. Kochajcie bezwarunkowo, zdrowa dyscyplina, zdrowa zabawa,  nie pakować w niego szczepionek i będzie git a resztę nie dociągnięć wyraźnie odbiegających od normy, wtedy można faktycznie myśleć czy coś jest nie tak. 

 

Jeśli będziecie widzieć w dziecku niedoskonałości albo brak perfekcji to ono to przejawi. 

 

W sumie co ja gadam.

 

No fap, zimne prysznice, rama, pokazanie paniom przedszkolankom gdzie ich miejsce i kawalerki na wynajem. Szukanie w nim młodego chada to już też jest problem nawiasem mówiąc. 

 

 

 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SzatanKrieger Dzięki. Tak jak piszę, dla mnie syn jest idealny, ale też nie mogę lekceważyć i nie zauważać niektórych spraw.

Wierz mi, że dużo wygodniejsze dla rodzica jest odsunąć, czy wyprzeć jakiś problem. Powiedzieć "a w Powstaniu Warszawskim się w gorszych warunkach rodziły i podorastały". Nie szukam na siłę. Teraz jest złoty czas dla mojego syna. Ja zmieniłam zupełnie układ pracy widząc, że syn wymaga większej uwagi. Idziemy razem we troje z przedszkola na piechotkę. Praktycznie poza przedszkolem, cała uwaga jest skierowana na nich - ale przede wszystkim na syna.

Zgodnie z mężem (który jest daleki od jakiejkolwiek przesady) uznaliśmy, że zapiszemy syna na zajęcia sensoryczne - to mu na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc.

Wiem, że to brzmi chłodno, ale wynika z troski.

Dużo prościej byłoby mi powiedzieć "ech, ten świat teraz taki przeboźcowany, ze te dzieci takie nadpobudliwe". Nie, ten świat tworzymy my - dorośli. Nie znoszę takiego gadania - ech te dzieci teraz...

Skoro te dzieci teraz takie i owakie - to musieliśmy gdzieś, coś zawalić - my dorośli tworzący ten świat. Dzieci rodzą się takie jak kiedyś.

Z drugiej strony, wiem o co Ci chodzi. Ostatnio oglądałam bardzo wymowny filmik, o tym, że jesteśmy "no risk society".

0,5 procenta jest narażonych na śmierć covidem (nie znam danych, strzelam) i już pozbawiamy się normalnego życia. Gdybym ja była babuszką - którą to trzeba chronić przed wirusem i widziała, że mój wnuk siedzi przez rok w domu na zdalnym nauczaniu, bo ktoś się boi o moje życie, to bym się załamała i prosiła, żeby cofnąć te obostrzenia.

To smutne - ale chyba nie ma innej wartości poza "byciem". Sensem bycia stało się bycie. Dlatego najbardziej nas przeraża wizja przerwania tego "trwania", bo jakie może być dla nas większe zagrożenie? Przejęcie polskiego kapitału, rozpad wspólnoty, rodzin? Kogo to obchodzi. Najważniejsze jest obecnie "być".

I rzeczywiście dochodzimy do punktu, że największą tragedią dla człowieka jest złamanie ręki, wada wymowy, odstępstwa od normy - bo to przeszkadza w najważniejszej dla nas wartości - czyli byciu, trwaniu nas - przeżuwaczy.

Sorry za offtop, ale też łapię się na tym, że w świecie, w którym nie ma jakichś większych wartości, człowiek zbytnio koncentruje się na tym, żeby idealnie "być", na te raptem 80 lat.

Oglądam sobie "Ogniem i mieczem", a tam zapijaczony szlachcic (jaki on by nie był) leci z szablą i beztrosko ginie. Jaka by ta szlachta nie była, ale była od tego, żeby nastawiać łba kiedy tego wymagano. Taka tam refleksja chaotyczna.

 

 

Edytowane przez Amperka
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dokładnie @Amperka!

 

Większa uwaga dla syna, wspólny czas jak idziecie razem też jest tak ważny. Załapałaś co miałem na myśli, czyli pozwolić mu być tym kim jest ale jak są ewidentne poszlaki, które sugerują że jest jakiś problem to można w tym kierunku działać a nawet trzeba. Chodzi o to, że "idealnie" nie będzie nigdy, choć jako matka czy ojciec by się chciało by dziecko było okazem zdrowia itd ale jesteśmy jako ludzie, idealno-nieidealni i warto to zaakceptować. Dałem Ci bazę na moim przykładzie, bo są tacy jak ja i mi podobni i jeśli Twoje dziecko jest jednym z nich, to potem mamy ogromne kłopoty w dorosłym życiu by działać w pełni jak "zdrowa" osoba. Bo my byliśmy zdrowi ale nam wmówiono chorobę a kłamstwo powtarzane tysiąc razy, staje się prawdą. I serce by mi pękło gdyby Twój synek uznał, że coś jest z nim nie tak. 

Ty jesteś świadomą mamą i jesteś bystra oraz szukasz odpowiedzi, więc na pewno będzie dobrze. A co do chorób, to wiesz u każdego można w jakim sensie znaleźć coś. Tak jak pisałaś, masz swoje "odpały" i tyle, tym bardziej dzieci je mają.

Niech Twoje dzieci będą zdrowie i Ci się wiedzie @Amperka wierzę, że z Twoim mężczyzną wychowacie dzieci na wspaniałych ludzi 🙂 

 

Co do tematu jeszcze, warto by zasięgnąć rady specjalisty od psychologii dziecięcej, wykupić spotkanie chociażby on line i przedstawić objawy. Zawsze może być tak jak kropka napisała, także na pewno warto zasięgnąć rady profesjonalisty ale mieć swój rozsądek na ramieniu doczepiony. 

 

Spokojnego dnia.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...
W dniu 16.04.2021 o 04:53, Amperka napisał:

Dlaczego wśród psychologów dziecięcych nie ma mężczyzn?

Bo to nudne.

Mamy w dupie dzieci do czasu zanim nie zaczną rysować czegoś sensownego np. czołgów i bawić się w wojnę,

Wtedy ich przyjmujemy do grona łowców i prostujemy czyli uczymy wojny na poważnie.

Edytowane przez ntech
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.