Skocz do zawartości

Moje demony, czuje się gorszy


Rekomendowane odpowiedzi

Po głębokiej obserwacji swojego toku myślenia, ja naprawdę czuje się gorszy i zawsze się taki czułem. 
 

Jako dzieciak czułem się gorszy od innych przez nadopiekuńczą mamę,

później czułem się gorszy bo byłem gruby

, później czułem się gorszy bo nie miałem dziewczyny,

później czułem się gorszy bo byłem chudy,

później czułem się gorszy bo ludzie mną pomiatali,

później czułem się gorszy w związku, później czułem się gorszy bo nie odpowiadałem jak ktoś mnie zaczepiał,

później czułem się gorszy bo dziewczyna nie chciała ze mną uprawiać seksu,

później czułem się gorszy bo seksu miałem tyle co nic,

czułem się gorszy bo odeszła do innego, ciekawszego,

czułem się gorszy bo wszyscy wokół byli ciekawi a ja nudny,

czułem się gorszy nawet na siłowni bo jakaś random dupa była ważniejsza dla trenera niż ja co zapierdalam tu od kilku lat i wkładam w to serce, 

Pozniej czułem się jeszcze głupszy od każdego w liceum.

 

W sumie nie ma okresu w życiu kiedy nie czułem się gorszy i moje działania w większości na tym się opierały, żeby nie być gorszym. 
 

Nawet obecnie jesli zapytasz mnie o samoocenę i pewność siebie, to odpowiem ze jest z tym super, zapytaj ludzi wokół czy jestem pewny siebie i czy lubię sam siebie, powiedzą że tak, musi być ze mnie świetny aktor skoro potrafię w sekundę wymienić tysiąc powodów dlaczego jestem gorszy od innych. 
I nie są to powodu materialne bo ktoś ma lepsze buty czy samochód, albo nawet pracę. 

Będzie to coś w stylu że jestem nudny, nie potrafię kogoś zaciekawić swoją osobą, po prostu jakbym od urodzenia kazdy miał trzecią rękę a ja tylko dwie. 
 

Te wszystkie śmieszne afirmacje i inne pierdoły działają tylko na chwile, pozytywne myślenie, nieporównywanie się to tylko oszukiwanie samego siebie, bo podświadomie jestem tym gorszym. 

W związkach była wieczna zabawa w pokazanie drugiej osobie tego że to nie ja jestem ten potrzebujący jej, mimo ze w głębi duszy oszukiwałem sam siebie desperacko potrzebując drugiej osoby, a każdy najdrobniejszy komplement sprawiał ze chodziłem z bananem na mordzie, bo rzadko słyszałem od kogokolwiek ze jestem wystarczający, a co dopiero dobry.


Zawsze zazdrościłem innym tej atencji od innych, potrzeby bycia zauważonym, potrzeby bycia atrakcyjną osobą dla innych, szczególnie dla płci przeciwnej. 
Nie zazdrościłem nikomu nigdy pieniędzy, czy auta, zazdrościłem innym prostego, zwykłego szacunku od innych.


 

Takie moje przemyślenia na dzisiejszy wieczór. 
 

Btw jak ktoś mi będzie polecał psychologa, to raz nie mam na to obecnie funduszy, dwa ostatni psycholog po jak najszybszym wyleczeniu mnie z nerwicy powiedział ze on mnie więcej nie przyjmie, zaprasza online, wybłagałem ostatnją wizytę utrwalającą bo opierdoliłbym nawet Kaczyńskiemu orala żeby to kurestwo więcej do mnie nie wróciło. 

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Po głębokiej obserwacji swojego toku myślenia, ja naprawdę czuje się gorszy i zawsze się taki czułem. 

To dosyć złożona kwestia i mógłbym pisać o niej godzinami (mnie też to kiedyś dotyczyło), ale skupię się na samej esencji, na samym clue. 

Proponuję, żebyś na spokojnie przeczytał to, co sam napisałeś i przyjął do siebie jedną, oczywistą prawdę - napisałeś o własnym „poczuciu”, a nie obiektywnej rzeczywistości. W realności nie ma „lepszych” i „gorszych”, każdy pełni jakąś rolę w społeczeństwie i jest podobnie ważny, a na podstawowym poziomie jest taką samą częścią tego samego wszechświata. To, że uważamy pewnych ludzi za „lepszych” od nas oznacza ni mniej ni więcej, że sami nadajemy im określoną wartość z uwagi na posiadane przez nich cechy - bardzo ważne jest dostrzeżenie tego, że to my sami to robimy. Dla Ciebie tą wartością odróżniającą „lepszych” od „gorszych” jest powodzenie u płci przeciwnej, dla kogoś innego mogą być to pieniądze, ładny samochód, sukcesy zawodowe, popularność czy wzrost.

Bycie gorszym (tak generalnie, bo przykładowo można gorzej od kogoś gotować, co nie czyni nas od takiej osoby gorszym człowiekiem) od innych to iluzja. Twój umysł wykreował na pewnym etapie Twojego życia problem, który obecnie starasz się bezskutecznie rozwiązać. Najzabawniejsze (a być może najtragiczniejsze) w tej całej sytuacji jest to, że każda próba rozwiązania tego „problemu” jedynie go pogłębia - przykładowo, gdy czujesz się „gorszy” od innych z powodu bycia chudym to zbudowanie masy mięśniowej wcale tego poczucia nie wyeliminuje, przeciwnie - za chwilę dołożysz sobie kolejny warunek w postaci „ludzie nie mogą mną pomiatać”, „dziewczyna musi uprawiać ze mną dużo seksu”, „nie mogę być nudny”. Zauważ, że dokładnie to teraz robisz i przy utrzymywaniu tego „poczucia” przy życiu nigdy nie przestaniesz. Lekarstwo okazuje się być  trucizną - „naprawiasz” coś, co naprawy nie wymaga. Trzeba więc robić coś dokładnie przeciwnego.

Zapamiętaj jedną, ważną rzecz - „problemem” jest tylko to, co faktycznie da się rozwiązać. Przykładowo - masz problem z kręgosłupem, idziesz na zabieg, problemu nie ma. Twojego „problemu” rozwiązać się nie da, bo on faktycznie nie istnieje (albo inaczej, on sam odpada w momencie pełnego uświadomienia sobie, że jest jedynie tworem Twojego umysłu, a nie czymś realnym, co da się rozwiązać).

@ZamaskowanyKarmazyn nie wymaga żadnej naprawy, jest w porządku taki jaki właśnie jest. Zwykły, normalny facet - jak KAŻDY z nas. Ma prawo pokazywać w relacjach prawdziwego siebie, nie musi być chodzącą maską, aktorem grającym określoną rolę. Ma prawo wyrażać złość i inne emocje, a nie je ukrywać ze strachu przed tym, że ktoś go nie polubi. Ma prawo stawiać innym wymagania i granice. To afirmacje, które powinny być Twoim życiem. To oczywiście wymaga odwagi, ale właśnie odwaga jest kluczem do zmiany. Odwaga bycia sobą.

Nie chodzi mi przy tym o to, żeby w ramach „akceptacji siebie” np. zarzucić ćwiczenia fizyczne. To bardzo źle pojmowana akceptacja siebie. Ćwicz jednak dla własnego zdrowia i satysfakcji, a nie po to, żeby rozwiązać problem, który tak naprawdę nie istnieje.

 

 

  • Like 4
  • Dzięki 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako dzieciak czułem się gorszy od innych przez nadopiekuńczą mamę,

- wyznaczyć granice nadopiekuńczości, byłeś dzieckiem to nie miałeś takiej wiedzy jak dzisiaj, że nadopiekuńczość bywa szkodliwa - zdobyłeś wiedzę i będziesz lepszy od mamy

 

później czułem się gorszy bo byłem gruby

- byłem gruby, czyli czas przeszły, osiągnąłeś sukces w pozbyciu się wagi

 

później czułem się gorszy bo nie miałem dziewczyny,

- nie wszyscy mają dziewczyny, sytuacja neutralna

 

później czułem się gorszy bo byłem chudy,

- zjeść dobrze i możesz mieć z powrotem masę, na świecie są chudzi, grubi, mięśniacy i anorektycy, niebieskoocy, zielonoocy itp - każdy ma inne predyspozycje biologiczne oraz nawyki wpływające na wygląd

 

później czułem się gorszy bo ludzie mną pomiatali,

- wyznaczać granice, nauczyłeś się współczucia i zrozumienia i jesteś lepszy od tych co źle cie traktowali

 

później czułem się gorszy w związku,

- bo to nie był odpowiedni związek, teraz wiesz jakiej osoby pragniesz

 

później czułem się gorszy bo nie odpowiadałem jak ktoś mnie zaczepiał,

- wyraźnie komunikować swoje potrzeby i granice

 

później czułem się gorszy bo dziewczyna nie chciała ze mną uprawiać seksu,

- rozmowa o seksie lub zmiana partnerki

 

później czułem się gorszy bo seksu miałem tyle co nic,

- rozmowa o problemie lub zmiana partnerki

 

czułem się gorszy bo odeszła do innego, ciekawszego,

- pokazała kim jest, ten wiele zyskuje kto kurwę straci, jesteś szczęściarzem bo nie jesteś z kimś fałszywym i szybko to się ujawniło

 

czułem się gorszy bo wszyscy wokół byli ciekawi a ja nudny,

- bo nie podzielają takich samych zainteresowań jak ty, poszukaj fora tematyczne, ludzi, którzy będą mieli wspólne tematy z tobą, zobaczysz jak rozkwitniesz w takiej grupie i zrozumiesz, że mogli być po prostu nie być na tym samym poziomie co ty

 

czułem się gorszy nawet na siłowni bo jakaś random dupa była ważniejsza dla trenera niż ja co zapierdalam tu od kilku lat i wkładam w to serce, 

- Ooo, trenujesz tyle lat, być może trener widzi twoje postępy, wszystko dobrze robisz i nie musiał cie poprawiać to zajął się inną osobą?

 

Później czułem się jeszcze głupszy od każdego w liceum.

- świadectwo nie jest miernikiem inteligencji

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam to z autopsji. 

 

Wiem doskonale o czym mówisz i raczej większość ludzi nie ma zielonego pojęcia co starasz się przekazać. 

 

Twoje poczucie wartości w świecie zostało wykastrowane - na dobry początek "jak sobie pomóc", sugeruję byś przeanalizował swoje środowisko. Jeśli się nie mylę, miałeś toksycznego rodzica lub wychowanka albo co gorsza wychowanków. Twoje uzdrowienie realne zacznie się od rozpoznania z kim miałeś do czynienia jako dziecko i czemu jako nie wiem 25 latek, 30 latek, 40 latek w zależności ile masz lat, czujesz że nie zasługujesz na żadne dobro w świecie, sabotujesz swoje szczęście i wiele innych smaczków o, których lepiej nie pisać bo czytelnicy potrzebowali by chusteczek.

Jeśli miałeś podobnie jak ja (oby nie) to nawet w relacjach będziesz wybierał osoby, które będą Cię szmacić i upadlać bo to jedyna forma miłości jaką znałeś. Dajmy na to nieodpisywanie, czy czekanie aż ktoś Co odpisze pincet lat i łaskawie obdarzy uwagą, to wszystko wiesz jest wybieranie relacji gdzie jesteś traktowanym jak śmieć i osoba czwartej kategorii, nie godnym by wyprać skarpetki komuś (to naturalny stan osób, które czują się tak mocno wybrakowane i nie godne, stąd np tzw syndrom nice guya). Im więcej dasz od siebie tym bardziej, będą Cię źle traktować, na pocieszenie Ci powiem, że to się zmieni bo Ty się zmienisz. Ludzie to będą czuć szczególnie kobiety, one to w szczególności zauważą Twoją przemianę. Zła wiadomość jest taka, że wymaga to pracy nad sobą, spróbuj zacząć od psychologa i rozpoznania swoich problemów.

 

Pocieszę się, miałem zbliżone objawy do Ciebie a nawet znacznie gorsze (może też masz ale wstyd o nich pisać?) i udało się wyleczyć i wierzę że Ty również możesz. Dodatkowo jak czujesz, że musisz być ponad przeciętnym by poczuć się wystarczająco "godnym" miłości czy akceptacji to lepiej przyjrzyj się, tym którzy Cię wychowywali oraz sobie skąd się to wzięło. Zauważ czy aby nie masz np wielkich murów, które blokują Cię np przed realną miłością, taką wiesz bezwarunkową. Murów, przed miłością do siebie ale również innych do Ciebie. 

 

 

Żeby tam się jeszcze odnieść do pewnych spraw, które opisałeś np ja też czuję się "nudny" w sumie cały czas ale przecież jak spojrzę głębiej to jakie to jest idiotyczne, bo mogę porozmawiać z Tobą o wszystkim i na wszystko. Jestem otwarty, nie oceniam, chętnie wysłucham opowiem czy dodam coś, chociaż cienki ze mnie opowiadacz historyjek.

 

Pamiętam, że np, że jak nie znałem jakiegoś słówka - to czułem się gorszy od kolegi z klasy. 

 

~~

 

Po prostu szkoda gadać ale powiem Ci Panie Zmasakrowany Karmazynie, że jestem za to wszystko ogromnie wdzięczny w głębi siebie czuję, że ja sam chciałem taką rodzinę, środowisko i doświadczenia by się sprawdzić. To chyba tyle ZmasakrowanySzatankrieger 😄

 

Znasz angielsko jako tako? Kliknij (ustawione od odpowiedniej minuty) wystarczy minuta z groszem. Dla najważniejszej części. 

 

 

  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.04.2021 o 08:54, SzatanKrieger napisał:

Co odpisze pincet lat i łaskawie obdarzy uwagą, to wszystko wiesz jest wybieranie relacji gdzie jesteś traktowanym jak śmieć i osoba czwartej kategorii, nie godnym by wyprać skarpetki komuś (to naturalny stan osób, które czują się tak mocno wybrakowane i nie godne, stąd np tzw syndrom nice guya)

Zazwyczaj myślałem ze dziewczyny które są dla mnie nieatrakcyjne po prostu mi nie odpisują, bo są zbyt atrakcyjne. Może są atrakcyjne bo mi nie odpisują?

 

W dniu 24.04.2021 o 08:54, SzatanKrieger napisał:

spróbuj zacząć od psychologa i rozpoznania swoich problemów.

Chodziłem do psychologa i ogólnie bardzo zlewał ten temat, skupiał się u mnie tylko na zaburzeniach lękowych, jak mówiłem mu coś o wewnętrznym krytyku, o tym ze mi ciężko wśród ludzi przebywac, bo nie słucham co mówią, tylko się skupiam żebym ja coś głupiego nie powiedział, to mówił ze mi coś tam przyniesie na następna sesje i zrobiliśmy chyba z 5 % tego co by mi pomogło, jak wyleczył mi zaburzenia lękowe, to powiedział ze to ostatnia

wizyta (bo srał się covida).

 

Poza tym koszta, nawet jesli chodziłbym tylko raz w tygodniu to koszt 4 stów miesięcznie, a ja obecnie zbieram pieniądze na studia.

 

W dniu 24.04.2021 o 08:54, SzatanKrieger napisał:

bo mogę porozmawiać z Tobą o wszystkim i na wszystko. Jestem otwarty, nie oceniam, chętnie wysłucham opowiem czy dodam coś,

W tym pustym i plastikowym środowisku w którym się obracałem, nie liczyło się z kim możesz porozmawiać, czy jesteś otwarty, inteligentny, czy rozmowa z tobą się klei, liczyło się to kto najgłośniej się śmieje, kto opowie najgłupszy żart, kto najlepiej kogo zripostuje i zmiażdży w ziemię, tam nie ma rozmowy. 


Zauwazylem to na pewnej imprezie, gdy podpici zaczęliśmy gadać z dziewczyną kolegi, kiedy wcześniej owszem, lubiliśmy się, ale nigdy nie rozmawialiśmy o czymś głębiej, poczułem się naprawdę dobrze po tej imprezie, gadaliśmy chyba z 2 godziny non stop, przegadaliśmy całe życie, wszystkie swoje obawy, marzenia, ambicje, a później wróciliśmy do nudnej rzeczywistości w której ktoś zrzygał się na stół. :D 

 

Za filmik zaraz się zabieram.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Zazwyczaj myślałem ze dziewczyny które są dla mnie nieatrakcyjne po prostu mi nie odpisują, bo są zbyt atrakcyjne. Może są atrakcyjne bo mi nie odpisują?

 

Tak mi też nie odpisywano i zostałem "zapomniany".

 

Wiesz powodów jest wiele ja np byłem nie dojrzały mocno i nie miałem w sobie rozwiniętego tego pierwiastka męskiego no i byłem "narzucający się". Zbyt mało przestrzeni dawałem chociażby, no ale wiesz ja tam zrobiłem konkretną introspekcję i wiem, że to było spowodowane traumą porzucenia/odrzucenia. Nie chciałem być po prostu znów porzuconym a więc byłem nieustannie odrzucanym no ale ja sam siebie odrzucałem, bo nie podobało mi się to jaki byłem, czyli jakie sztuczne oprogramowanie dostałem, teraz jest znacznie ale to znacznie lepiej. Więc jedyne co mi przychodzi na myśl, to byś zaczął badać samego siebie. A to czy dziewczyny odpisują czy nie, to co zrobisz? One mają wiele opcji, wyboru "czekoladopodobnych mężczyzn" ale wiesz ile dziewczyn ma problemy by znaleźć mężczyznę i, który da im realne zobowiązanie i o, którego muszą powalczyć? Niestety, jeśli chcesz być atrakcyjnym dla płci przeciwnej to musisz się rozwijać. Każda kobieta chce mieć mężczyznę, na którym może polegać, który jest męski realnie a nie jak na forum się mówi o "ramach". Ramy to sztuczna męskość, coś jakby piękne opakowanie na książce a wartość w środku słaba.

1 godzinę temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Chodziłem do psychologa i ogólnie bardzo zlewał ten temat,

Bo to była dupa a nie psycholog, próbuj znaleźć innych, polecanych.

Lub jeśli nie jesteś przy kasie możesz jak ja się diagnozować i naprawiać na własną rękę. 

1 godzinę temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

czy rozmowa z tobą się klei, liczyło się to kto najgłośniej się śmieje, kto opowie najgłupszy żart, kto najlepiej kogo zripostuje i zmiażdży w ziemię, tam nie ma rozmowy

Ależ u mnie było podobnie.

1 godzinę temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

gadaliśmy chyba z 2 godziny non stop, przegadaliśmy całe życie, wszystkie swoje obawy, marzenia, ambicje, a później wróciliśmy do nudnej rzeczywistości w której ktoś zrzygał się na stół. :D 

Niestety możesz mieć tendencje jak ja, że chciałbyś rozmawiać od razu głębiej i poznać się głębiej, nie z każdym to pochwycisz. Pozwól relacji się rozwijać w normalnym torze. Nie rozmawiaj tylko o pogodzie ale też nie pytaj "hej jaką masz traumę bo ja taką i taką". Generalnie można się "przeslizgnąć na głębsze tory" ale trzeba pewnego wyczucia.

1 godzinę temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Za filmik zaraz się zabieram.

Filmik wysłałem, ponieważ mogłeś mieć wychowanka, który zdewastował Twoje poczucie wartości zamiast budować i w mojej ocenie coś takiego mogło CI się przytrafić.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.04.2021 o 09:57, Rhobar II napisał:

Jedyny sposob na podniesienie samooceny, jaki znalazle, to wyznaczanie i osiaganie celow, niemniej po krotkim czasie laby wraca ona do punktu wyjsciowego. Ale to moze i dobrze bo inaczej siedzialbym na kanapie i dyndal worem.

Mam dokładnie tak samo.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze.

Obojętnie od osiągniętego celu szuka się negatywnych aspektów funkcjonowania.

Przerabiałem to.Nie udało mi się tego pokonać.

Problem tkwi nie w osiąganych celach ale w tym porównywaniu. Osiągnięcie zakładanych celów nie pomoże.

W dzieciństwie : ojciec zawsze krytykował, babka z dziadkiem mieli nad biurkiem zdjęcia pozostałych wnuków i ich stawiano mi za przykład.Kuzynów stawiano mi za przykład rozwoju fiz.I nie ma znaczenia to, że w wieku 18 lat zaproponowałem obu (starsi dwa i trzy)na raz wyjście "na solo".Zwiali.A ja nawet jak bym im klapsa w dziąsła dał to i tak bym głodu nie zaspokoił. Ten głód motywował. 

Uniwerek(dobry wydział a nie socjologia), polibuda(b dobry wydział), uczelnia ekonomiczna, związek z jakąś wice miss regionu, trener SW, występy na budo galach i ponad pół m w bicku  i co?I ch... i zawsze poczucie, że jest sie gorszym. Bo ziomek został sędzią  a drugi partnerem w kancelarii, bo brak medalu MP, bo te 54 cm nie na żyle a wice miss była psychiczna. 

 

Ja z tego nie wyjdę. Ale poczytam propozycje jakie podacie autorowi tematu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że nie stworzę tym off-topu, ale autorze, bracia - macie czasami tak, że realizując cel, doświadczając jakiegoś chwilowego szczęścia lub satysfakcji wmawiacie sobie podświadomie, że zaraz zostanie to "zrównoważone" jakimś negatywnym wydarzeniem? Zero logiki, coś na poziomie lekkiej paranoi. Myślenie, że po każdym małym sukcesie przyjdzie porażka i nie ma czegoś takiego jak dobra passa. 

 

Piszę o tym bo miewam podobne problemy z samooceną co autor tematu i powyższe może być tego jakimś pokłosiem. Jakbym "nie zasługiwał" na więcej szczęścia. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Sugar Johnson napisał:

doświadczając jakiegoś chwilowego szczęścia lub satysfakcji wmawiacie sobie podświadomie, że zaraz zostanie to "zrównoważone" jakimś negatywnym wydarzeniem?

Mam dokładnie tak samo, dobry dzień, dosłownie euforia bije ode mnie, uśmiech na mordzie, wszystko leci tak jak powinno, wszystko wychodzi na pstryknięcie palców i zaraz nachodzi ta czarna myśl jakby czarna chmura na cale życie, ze jest kurwa za dobrze, coś się zaraz spierdoli.
Czuje się sam ze sobą za dobrze, jak o tym sobie pomyśle automatycznie się to kończy, jakbym miał zjazd po pigule. 

Dlatego gonię za tymi chwilami jak najczęściej. :D 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Sugar Johnson napisał:

macie czasami tak, że realizując cel, doświadczając jakiegoś chwilowego szczęścia lub satysfakcji wmawiacie sobie podświadomie, że zaraz zostanie to "zrównoważone" jakimś negatywnym wydarzeniem?

Nie można powiedzieć, że podświadomie, ale zdarza mi się taka negatywna myśl czasem, mając świadomość dualności różnych zdarzeń. Takie myśli to właśnie przejaw wskakującej wibracji lękowej. O ile nie jest to ugruntowane - ja traktuję to jako element pokazujący mi, że jest to element terapii (albo że ten lęk ze mnie schodzi, albo mindset jeszcze wymaga poprawek).

 

Odnoszę wrażenie, że to taka forma niechcianych myśli klasy pesymistycznej, choć bazującej na realiach i jakiejś tam predykcji. Zostaje to zaakceptować, że myśl się pojawia i odpuścić ją jako myśl "obcą" lub dokonać szybkiej analizy ryzyka i zweryfikować, czy w jakim zakresie jest ugruntowana. Zadajesz sobie pytania, badasz... a nie wchodzisz głębiej w emocję jak pijany człowiek do jeziora. Inaczej wiadomo - można się w tym utopić (czyli zatracić, wpaść w holizm, a wtedy niska wibracja się pogłębia).

Czasem po czasie okazuje się, że myśl to była false-positive (fałszywy alarm) i na podstawie tego można dokonać kalibracji swoich wibracji w przyszłości.

 

Problem w tym, że każdą sytuację nawet tę wysokowibracyjną (szczęście) można rozpoznać w kategorii "przyczyniająca się do potencjalnie niskiej".

W odwrotną stronę również to tak działa (na zasadzie: przekuć porażkę w sukces). Kwestia nastawienia, świadomości i podjętego działania.

 

Obawianie się, że się coś spieprzy jest jakąś formą utraty energii. Podłączasz się pod atraktor wibracji poczucia straty, pod aktraktor wibracji wynikającego z tego lęku.

Obawa powinna wskakiwać w sytuacjach uzasadnionych, jak wskakuje częściej, to świadczy o nieskalibrowaniu tego elementu - czyli potocznie mówiąc: nadwrażliwości. Coś ją jednak powoduje. Czasem to zaburzenia homeostazy (równowagi organizmu), czasem jakieś dodatkowe subtelne sygnały, których nie odbieramy w pełni świadomie. Kolejne informacje, aby przyjrzeć się bardziej sobie, być uważnym i co ważniejsze - nie krytykującym się.

 

Nie masz wpływu na wszystkie myśli, nie możesz więc być ocenianym (szczególnie negatywnie) za to, że jakieś myśli się pojawiły. Od Ciebie jednak zależy - jakie akcje podejmiesz.

Na wibracji lękowej możesz zadziałać z rozsądkiem (np. nie reagować przesadnie), można reagować wpadnięciem w doła/niskie wibracje. Można próbować to zagłuszać.

Przy czym zagłuszanie to spychanie problemu głębiej. Nie da się udawać, że go nie ma, skoro został stworzony i masz świadomość, że istnieje. Trzeba go rozpracować i samemu się przekonać, że jego elementy składowe wcale nie są tak pewne. Wkrótce może się okazać, że cała konstrukcja jest na tyle niestabilna, że przekonanie w świadomości runie i jakiś tam problem Ci odejdzie.

 

W dniu 21.04.2021 o 01:45, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Te wszystkie śmieszne afirmacje i inne pierdoły działają tylko na chwile, pozytywne myślenie, nieporównywanie się to tylko oszukiwanie samego siebie, bo podświadomie jestem tym gorszym. 

Bo te wszystkie afirmacje to "piki" wysokowibracyjne, które pojawiły się w danym czasie, zaistniały, a potem - wygasły.

Rzuć okiem na ten wpis (tam pisałem o pikach wiedzy):

Ty czujesz, że to oszukiwanie siebie, bo to nie pomaga. A jak ma pomóc, jak masz zbyt małą częstotliwość tych wyższych wibracyjnie skoków?

Właśnie o to chodzi, aby tak zadbać o plan dnia / działań / nastawienie, aby możliwie zwiększyć szansę na utrzymanie jak najwięcej pozytywnych bodźców.

Przykład: regularny wysiłek fizyczny, zmiana diety, medytacja, socjalizacja, zmiana nastawienia przez uważność*.

Jak zaczniesz na chwilę, dostaniesz endorfin, ale jak z czasem odpuścisz, poluzujesz, silna wola spada, łatwiej odpuścić. No i wkrótce energia również może spaść, łatwiej złapać doła i  Twój program w mindsecie "bycie gorszym" dostaje zasilanie. A właśnie o to chodzi, aby mu to zasilanie odpiąć. Lub też zastąpić go jakimś innym, lepszym programem. Np. takim, który operuje co najmniej na poziomie odwagi.

 

*w sensie: zwracasz uwagę na swoje emocje i myśli. Pojawia się jakaś myśl, którą mógłbyś ocenić jako niskowibracyjną - jeb! wrzucasz do kategorii analizy: dokonujesz rozkładu, badania, czemu może się pojawiać. Chwytasz nitkę i rozwijasz kłębek, zamiast przejmować się jaki to kłębek jest duży. O ile nie wynika to z jakichś problemów typu: źle się czujesz, jesteś głodny - wiadomo, że z pustym żołądkiem łatwiej o stan niskowibracyjny (chociażby złość). Później dajesz sobie coś pozytywnego - nie karzesz się za te myśli, po prostu traktujesz: "pojawiły się, coś dla mnie oznaczają i tyle. Cieszę się, że to rozpoznałem, zamiast w to wchodzić" - coś na tej zasadzie. Wręcz nawet bycia sobie wdzięcznym, że poświęcasz sobie czas i to naprawiasz.

 

To taka nauka myślowego/podświadomego automatu, aby reagował w nowy sposób, który będzie pozytywny. To co opisujesz w poście to po prostu automat, który masz zbudowany na opcji niskowibracyjnej/negatywnej. Masz więc zadanie: zrobić to tak, aby stopniowo zmieniać polaryzację z negatywnej - na pozytywną. Nie da się tego zrobić od razu, jak założysz taką ambitną opcję to polegniesz. A tego przecież nie chcesz -> zostaje systematyczność.

 

W dniu 21.04.2021 o 01:45, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Btw jak ktoś mi będzie polecał psychologa,

Jak na serio podejdziesz do tematu (będziesz zgłębiał wiedzę, był uważnym, wyciągnał wnioski) to staniesz się najlepszym psychologiem dla siebie samego.

Nie będzie takiego, który będzie mógł Ci lepiej pomóc!

 

Pozytywny stan siedzi w Tobie głęboko, Twoim zadaniem jest go wyjąć na światło dzienne.

Twoim zadaniem jest zrównoważyć i wykorzystać swoje (czasem pozornie sprzeczne) emocje, aby móc sięgnąć głębiej, mieć kopa (odwagę) do działania.

 

 

 

6 godzin temu, Sugar Johnson napisał:

Piszę o tym bo miewam podobne problemy z samooceną co autor tematu i powyższe może być tego jakimś pokłosiem. Jakbym "nie zasługiwał" na więcej szczęścia

Tak, też wywnioskowałem, że u mnie to mogło wynikać z kwestii samooceny i torpedowania swoich działań, aby nie czuć się naprawdę szczęśliwym. Wniosek podobny jak u Ciebie.

 

Skoro tak - prawdopodobnie to wynik podświadomych programów, które żywią się negatywną energią (czyli: przekonań, dzięki któremu "czucie się jak ofiara" przynosi pewne korzyści czy np. atencję). Za dużo myślenia negatywnego (obawy), za mało pozytywnego (pozytywne bodźce i wizje). Tzn - nawyk myślenia raczej negatywnego, niż pozytywnego.

 

Rzuć okiem (uchem :P ) na medytacje obejmujące wchodzenie w stan obfitości.

 

A także na nagrania Adama Bytofa w temacie medytacji i uważności:

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, tmr napisał:

Ja z tego nie wyjdę. Ale poczytam propozycje jakie podacie autorowi tematu.

Wyjdziesz, nie pierdol :P

 

8 godzin temu, tmr napisał:

Problem tkwi nie w osiąganych celach ale w tym porównywaniu. Osiągnięcie zakładanych celów nie pomoże.

Jeśli podstępnie (podświadomie, "pod radarem") pozwalasz porównywać się sobie do innych - to masz rację - nie pomoże. Bo zawsze znajdziesz kogoś, kto ma coś lepszego.

Najgorsze jest to, że przez takie myślenie pozbawiasz się energii na realizowanie swojej "wewnętrznej misji". Zamiast rozpoznać, co to może być, zjeżdżasz w boczne uliczki, zamiast jechać główną drogą na trybie flow.

W głębi tak naprawdę nie chcesz odpuścić porównania się do innych. Zasilasz ten program, a łatwiej go zasilać z wibracji poczucia braku (wibracja żalu) i idącej za nią wibracji pragnienia (zazdrości) - która z kolei przy braku efektów wrzuca na wibrację złości -> która z kolei jest kierowana w swoją własną stronę (co przyczynia się np. do depresji). Jeśli zakładasz, że pewne rzeczy Ci się należą (bo inni też mają) - zazdrość będzie przypominać (zasilać) moduł porównywania się do innych oraz powiązany moduł "czucia się gorszym".

 

Wiesz kiedy naprawdę mógłbyś czuć się gorszym? Jeśli miałeś możliwość zadziałać, a tego nie zrobiłeś. Np. opierdzielałeś się cały dzień, zamiast coś konkretnego i systematycznego zrobić, aby zmienić swoją sytuację. Wtedy ta wibracja poczucia się gorszym i tak ma zadanie wbić Cię w przykry stan, z którego zapragniesz się uwolnić - np. stan złości na sytuację i idącą za nią świadomość, że jesteś w stanie działać i coś dla siebie zrobić. Czucie się gorszym i zagłębianie się w to - to jak doznawanie cierpienia i nic z tym nie robienie - wchodzisz wtedy w stan "słabego, który cierpi ile trzeba". A Twoim zadaniem jest być "silnym, który robi ile może"! (ile może: wg swoich możliwości - więc najlepiej porównywać się do siebie samego).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Mam dokładnie tak samo, dobry dzień, dosłownie euforia bije ode mnie, uśmiech na mordzie, wszystko leci tak jak powinno, wszystko wychodzi na pstryknięcie palców i zaraz nachodzi ta czarna myśl jakby czarna chmura na cale życie, ze jest kurwa za dobrze, coś się zaraz spierdoli.
Czuje się sam ze sobą za dobrze, jak o tym sobie pomyśle automatycznie się to kończy, jakbym miał zjazd po pigule. 

 

Ano właśnie, nawet lepiej to opisałeś. Najwyraźniej odczuwamy chwilowe szczęście/satysfakcję na wyższym poziomie niż przeciętny człowiek, ale płacimy za to sporą cenę w postaci wspomnianego "zjazdu". Ja jeszcze mam to do siebie, że lubię intensywnie odczuwać - czyli wszystko by się kleiło ze sobą. 

 

10 godzin temu, lync napisał:

Zostaje to zaakceptować, że myśl się pojawia i odpuścić ją jako myśl "obcą" lub dokonać szybkiej analizy ryzyka i zweryfikować, czy w jakim zakresie jest ugruntowana. Zadajesz sobie pytania, badasz... a nie wchodzisz głębiej w emocję jak pijany człowiek do jeziora. Inaczej wiadomo - można się w tym utopić (czyli zatracić, wpaść w holizm, a wtedy niska wibracja się pogłębia).

Czasem po czasie okazuje się, że myśl to była false-positive (fałszywy alarm) i na podstawie tego można dokonać kalibracji swoich wibracji w przyszłości.

 

Właśnie chciałbym wypracować w sobie takie umiejętności prowadzenia dialogu wewnętrznego, bo póki co robię to sporadycznie. Chciałbym móc "przełączać się" na tryb pragmatyczny lub żelazno-logiczny w dowolnym momencie albo i tylko tym się w życiu kierować. Trzeźwa ocena sytuacji i samokontrola, tego mi często brakuje, choć odnoszę wrażenie, że i tak jest lepiej niż było 2-3 lata temu. Jako osobie (najprawdopodobniej) wysoko wrażliwej jest mi czasem ciężko, ale próbuję :) 

 

10 godzin temu, lync napisał:

Podłączasz się pod atraktor wibracji poczucia straty, pod aktraktor wibracji wynikającego z tego lęku.

Obawa powinna wskakiwać w sytuacjach uzasadnionych, jak wskakuje częściej, to świadczy o nieskalibrowaniu tego elementu - czyli potocznie mówiąc: nadwrażliwości. Coś ją jednak powoduje. Czasem to zaburzenia homeostazy (równowagi organizmu), czasem jakieś dodatkowe subtelne sygnały, których nie odbieramy w pełni świadomie. Kolejne informacje, aby przyjrzeć się bardziej sobie, być uważnym i co ważniejsze - nie krytykującym się.

 

Nie masz wpływu na wszystkie myśli, nie możesz więc być ocenianym (szczególnie negatywnie) za to, że jakieś myśli się pojawiły. Od Ciebie jednak zależy - jakie akcje podejmiesz.

Na wibracji lękowej możesz zadziałać z rozsądkiem (np. nie reagować przesadnie), można reagować wpadnięciem w doła/niskie wibracje. Można próbować to zagłuszać.

Przy czym zagłuszanie to spychanie problemu głębiej. Nie da się udawać, że go nie ma, skoro został stworzony i masz świadomość, że istnieje. Trzeba go rozpracować i samemu się przekonać, że jego elementy składowe wcale nie są tak pewne. Wkrótce może się okazać, że cała konstrukcja jest na tyle niestabilna, że przekonanie w świadomości runie i jakiś tam problem Ci odejdzie.

 

Ciekawa przekmina z tymi atraktorami. Tak to mniej więcej może u mnie wyglądać, te atraktory kuszą, przyciągają i czasami naprawdę ciężko nie zareagować. Dlatego chce sobie wyrobić jakąś odporność na to i (tak jak piszesz) umieć oprzeć się i nie zareagować. 

 

Zagłuszanie (czyli po prostu duszenie w sobie) to z kolei już pewna forma masochizmu - staram się nie praktykować, chociaż ten proces czasami zachodzi podświadomie gdy człowiek boi się poznać prawdziwe źródła i rozwiązania swoich problemów. 

 

Dzięki za filmiki, zapoznam się dzisiaj wieczorem :)

 

Myślę, że przede mną jeszcze masa pracy nad samokontrolą i świadomością. Zarządzanie energią, uwagą i zasobami czasowymi... to jeszcze trochę kuleje u mnie. Chcę iść do przodu i chętnie poznam jakąś ciekawą literaturę z tematyki samorozwoju. Zauważyłem, że wiele osób poleca tutaj "Technikę uwalniania" Davida Hawkinsa. Może to jest dobra pozycja na początek? 

 

SJ

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Sugar Johnson napisał:

Zauważyłem, że wiele osób poleca tutaj "Technikę uwalniania" Davida Hawkinsa. Może to jest dobra pozycja na początek?

Zdecydowanie! I nie na początek, a jak najszybciej! ;)

@johnnygoodboy polecał "Żelaznego Jana" i to jest też dobra pozycja z Techniką.

 

6 godzin temu, Sugar Johnson napisał:

Właśnie chciałbym wypracować w sobie takie umiejętności prowadzenia dialogu wewnętrznego, bo póki co robię to sporadycznie. Chciałbym móc "przełączać się" na tryb pragmatyczny lub żelazno-logiczny w dowolnym momencie albo i tylko tym się w życiu kierować. Trzeźwa ocena sytuacji i samokontrola, tego mi często brakuje, choć odnoszę wrażenie, że i tak jest lepiej niż było 2-3 lata temu. Jako osobie (najprawdopodobniej) wysoko wrażliwej jest mi czasem ciężko, ale próbuj

Ja nie wiem czy w ogóle takie przełączanie dałoby się "wymusić". Ja np. nie jestem w stanie optymalnie wejść w samokontrolę, sam się łapię na tym, że niby mogę, ale potrafię w coś uciekać, więc nie jest to prawdziwe przełączenie. Człowiek to nie maszyna, że się przełączysz na logikę i działasz ile chcesz. Emocje zawsze gdzieś będą się czaić. A brak "optymalnych umiejętności przełączania" to doskonały powód, aby czuć się mentalnie gorszym (bo nie możesz zrealizować celu).

A to bez sensu, bo najistotniejsza i tak jest uważność, bo jak jesteś uważny (w sensie masz poczucie tej konkretnej chwili, swojego stanu, oceny sytuacji..itd), to możesz nie "jechać na automacie" i lepiej doświadczać bieżącej chwili. Łatwiej łapać dystans do problemów, co przy nadmiernej wrażliwości jest sprawą istotną.

 

Na początku i tak czasem trudno odróżnić automat od uważności - szczególnie w nerwowych sytuacjach. Warto być dla siebie wyrozumiałym i nie oczekiwać cudów.

Dobrze jest przekuć swojego "wewnętrznego krytyka" na to, aby ten krytyk nie jechał po nas, nie wbijał na niższe wibracje, lecz działał z pozycji eksperta.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, lync napisał:

Na początku i tak czasem trudno odróżnić automat od uważności - szczególnie w nerwowych sytuacjach. Warto być dla siebie wyrozumiałym i nie oczekiwać cudów.

Dobrze jest przekuć swojego "wewnętrznego krytyka" na to, aby ten krytyk nie jechał po nas, nie wbijał na niższe wibracje, lecz działał z pozycji eksperta.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.