Skocz do zawartości

Stare rycerskie historie


Rekomendowane odpowiedzi

Tak mnie naszło. Chciałbym podzielić się z Wami historią, która przytrafiła mi się około 3 lata temu i potrwała z przerwami mw rok. Na dzień dzisiejszy jestem już z nią (od około roku) pogodzony, natomiast swego czasu była ona źródłem chaosu i spustoszenia w moim życiu, a także (po czasie) pośrednią przyczyną odkrycia przeze mnie tego forum.

 

Piszę głównie po to, żeby wyrzucić z siebie resztki dawnego niepokoju i poznać Waszą opinię, ponieważ to co się wydarzyło z jednej strony wpasowuje się w omawiane na forum schematy, a z drugiej nie do końca.

 

Do rzeczy. Bohaterowie:

* ona, 20 lat, w 3-letnim związku

* ja, podobny wiek, singiel od jakiegoś czasu

* jej chłopak, podobny wiek

 

Poznałem ją w pracy, typowo studenckiej (teatr). Nie zawróciła mi w głowie od samego początku, zaczęło się od zwyczajnych koleżeńskich pogawędek. Jak się trochę lepiej poznaliśmy to zauważyłem, że ich tematem staje się coraz częściej jej chłopak – jak to o nią nie dba, jaka to rutyna w tym związku i jak jej się nudzi (info podane w takiej formie, żeby mnie nie odstraszyć). Po czasie zrezygnowałem z tej pracy a nasz kontakt osłabł na kilka miesięcy, niemalże zanikając. Coś mnie jednak podkusiło, żeby odezwać się z propozycją spotkania, bo w sumie się dobrze gadało itd. Chętnie się zgodziła.

 

Był to początek maratonu kilku spotkań w niedługim przedziale czasowym. Z każdym kolejnym przychodziła ładniej ubrana a tematy stawały się coraz bardziej dwuznaczne. Rzecz jasna w parze z tym szły postępujące narzekania na swojego chłopaka. Zbliżaliśmy się tak stopniowo do siebie, aż w końcu zaproponowałem jej wyjazd w góry z wcześniej zebraną ekipą moich znajomych. Przyłączyła się i to nas zbliżyło jeszcze bardziej, można powiedzieć że do czegoś już doszło. Po powrocie stwierdziła, że zrywa z tamtym i jest zainteresowana mną.

 

Oczywiście ja jako niewyedukowany biały rycerz stwierdziłem, że skoro tamten o nią tak nie dba to kto zrobi to za niego lepiej jak nie ja… no i zero moralniaków, że jednak wpierdzielam się komuś w związek z niemałym stażem.

 

Niestety już po krótkim czasie przekonałem się, że jest to dziewczyna z dużymi problemami. Z bipolarem na czele. Ale cóż, byłem tak zaślepiony wiadomo czym, że bez mrugnięcia okiem podjąłem się roli tzw. opiekuna-wybawcy. Nie minęły 3 tygodnie jak zapragnęła wrócić do swojego byłego, będąc „męczona wyrzutami sumienia”, że tak go potraktowała i nie zrobiła sobie nawet przerwy między jednym związkiem a drugim. Prawdopodobnie miała rację, lecz ja wtedy oczywiście tego nie rozumiałem – robiłem sceny i awanturowałem się, czym „wywalczyłem” sobie odroczenie wyroku, jakim było kopnięcie mnie w dupę. Zero szacunku do siebie z mojej strony.

 

Postanowiliśmy zrobić sobie tzw. „przerwę” podczas której oczywiście przespała się z byłym. Niestety stało się tak, że jej współlokator, będący także moim znajomym, powiedział mi o tym (wspomniała mu, zaprzyjaźnili się ale bez podtekstów). A potem oznajmił jej, że to zrobił. Podobno zaczęła krzyczeć i histeryzować. Próbowała też zrobić sobie krzywdę – gdy o tym usłyszałem, przyszedłem do jej mieszkania, żeby powiedzieć że… wybaczam jej i „spróbujmy jeszcze raz…”. Poważnie. Widać, że próbowała sobie podciąć żyły, lecz cięcia były płytkie. Koniec końców wszystko zostało usprawiedliwione jej chorobą, została ze mną a były dostał znowu kosza. Tym razem na około 2 miesiące. Po tym czasie nastąpiła… powtórka z rozrywki, tyle że akurat bez kolejnej zdrady. Po prostu powiedziała, że nie jest w stanie, kocha i mnie i tamtego, a co do niego ma wyrzuty sumienia i w sumie jego kocha bardziej… tego typu pierdolenie. Tym razem wkurwiłem się i odszedłem. Rycerz w końcu zmądrzał? Cóż, nie do końca.

Przez kolejne 2 tygodnie dochodziły mnie słuchy (informatorem wspomniany współlokator), że dziewczyna poza powrotem do byłego zaliczyła też dwa ons-y. Zupełnie jej odwaliło, przestała kontrolować swoje zachowania seksualne. Wtedy tłumaczyłem to sobie fazą „manii”, niestety znowu się nią zainteresowałem. Dziewczyna się szmaci, a ja idę ją „naprostować” (ehh). Skończyło się na rozmowie, w której mówiłem jej, że jeśli tak dalej pójdzie to skończy jako wrak itp. itd. Ona na to… że wszystko sobie przemyślała, kocha tylko mnie.

 

I taka bzdura wystarczyła, żebym wrócił do niej. Tym razem zostalismy ze sobą dłużej, bo aż na 3 miesiące, wszystko wydawało się być na miejscu, wiem też że mnie nie zdradzała. Była wdzięczna za to, że „wyciągnąłem ją z tego wszystkiego”. Oczywiście po tych 3 miesiącach nastąpiło co… to samo. Znowu odszedłem i powiedziałem sobie, że to już absolutny koniec. Czy na pewno?

 

Otóż nie. Po 2 miesiącach nieodzywania się zaczęła do mnie wypisywać na komunikatorach z przeprosinami i wyrzutami sumienia. Spotkałem się z nią… po kilku dniach zdradziła ze mną swojego nowego-starego do którego oczywiście wróciła. Wznowiony kontakt potrwał około miesiąc.

 

Szczęśliwie po tym epizodzie powiedziałem sobie: dość i zacząłem długi i mozolny proces ogarniania podejścia do relacji damsko-męskich, który trwa do dziś.

 

Pytanie dlaczego zajęło mi to aż tak długo i czemu nie pokazałem jej drzwi mimo że miałem ku temu z 5 okazji? Odpowiedź jest prosta: seks i uzależnienie od niego. Wtedy myślałem, że najlepszy jaki mogę mieć. Dorobiłem do tego „wielką miłość”, iluzję którą karmiłem się przez cały ten czas.

 

Pozostają pytania:

- Czemu tak konsekwentnie wracała do swojego byłego, mimo iż nie jest on żadnym bad-boyem ani samcem alfa? Nie trzymał tez jakoś specjalnie ramy, a po rozstaniu płakał i był zazdrosny. Został zdradzony ze 3 razy, wszystko jej wybaczał, non-stop. Krótko mówiąc – prawie tak samo jak ówczesny ja, biały rycerz. Prawdopodobnie są ze sobą do dziś. Czy to już ta wielka miłość? Jak sądzicie?

- Czemu wracała do mnie, mimo iż upodliłem się do granic możliwości i zachowywałem jak pizda? 

 

Nie są to pytania najwyższej wagi ale jak już sobie przypominam o całej tej akcji to tak się czasami zastanawiam. 

 

Wybaczcie ścianę tekstu.

 

Oczywiście wszystkie te słowa piszę jako inny już człowiek i ze sporym dystansem. Dostałem za swoje z nawiązką. Przepracowałem temat i idę dalej.

 

Z pozdrowieniami,

SJ

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Sugar Johnson napisał:

Pozostają pytania:

- Czemu tak

+

4 godziny temu, Sugar Johnson napisał:

Czemu wracała

 

4 godziny temu, Sugar Johnson napisał:

Oczywiście wszystkie te słowa piszę jako inny już człowiek i ze sporym dystansem. Dostałem za swoje z nawiązką. Przepracowałem temat i idę dalej.

Tak, tak...:D

 

Gdybyś przepracował nie byłoby pytań.

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Brat Jan napisał:

Gdybyś przepracował nie byłoby pytań.

 

Czy ja wiem? Rzadko o tym już myślę, w ogóle wręcz. Ostatnio sobie akurat przypomniałem, że jest trochę niedopowiedzeń, natomiast nie powodują u mnie jakiegoś wielkiego dyskomfortu jakby co ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.