Skocz do zawartości

Polskie paranoje


maroon

Rekomendowane odpowiedzi

5 godzin temu, bassfreak napisał:

Btw kto normalny bierze mieszkanie na kredyt w 2021?

 

1 godzinę temu, bassfreak napisał:

Dzięki Bogu że będę miał mieszkanie po babci, chyba z dupy bym wziął na wkład własny plus z takim kredytem na tyle lat bym spać nie mógł po nocach.

 

To jest właśnie kwintesencja cebulactwa 🤣😂

Gościu dostanie mieszkanie za darmo po kimś i ciśnie od ,,nienormalnych" tych, którzy kupią swoje własne ze swoich zapracowanych pieniędzy i jeszcze wali teksty ,,nie mógłbym spać po nocach z takim kredytem".

Czytając takie posty naprawdę cieszę się, że jestem na tyle zaradny, że kupiłem własne mieszkanie z wkładem własnym na kilkaset tysięcy złotych (resztę w kredyt) no i tyle, nie jestem dzieckiem, że ktoś musi mi coś dać, pozdro.

Edytowane przez Tomek9494
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minutes ago, Stefan Batory said:

Ja daję wiarę, bo też korzystałem z kredytu w Nordei. Oni też mieli wywalone na UOP, a pływającym i "normalnym" ludziom  to chętnie sypali groszem. Szkoda, że się wycofali z Polski. To był

 

taki powiem normalności. Swoje Oberkomando mają zdaje się w Helsinkach.

Bo na tzw. zachód można psioczyć, ale tam jest jedna podstawowa zasada - zasada zaufania. Bez pierdylionów pism, zaświadczeń i setki pieczęci, w tym imiennych. To jest jedna z podstawowych różnic w jakości życia tu i tam. 

 

A u nas... Mietek z Pierdziszewa Dolnego po latach tyrki i włażenia w dupę awansuje na dajmy to Bardzo Ważnego Dyrektora i tworzy procedury żywcem wyjęte z urzędu gminy w tym swoim Pierdziszewie. 

 

Trzeba pamiętać, że za wszystkim zawsze stoją konkretni ludzie, bądź człowiek, a nie instytucja. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, maroon napisał:

Bo na tzw. zachód można psioczyć, ale tam jest jedna podstawowa zasada - zasada zaufania. Bez pierdylionów pism, zaświadczeń i setki pieczęci, w tym imiennych. To jest jedna z podstawowych różnic w jakości życia tu i tam. 

 

Jestem tego samego zdania, dlatego uważam, że każdy Polak powinien przynajmniej przez jakiś czas popracować na Zachodzie wśród tambylców, a nie Polaków. To bardzo otwiera głowę, bo potem człowiek wraca do Polski i też by tak chciał miał, jak miał w Niemczech czy Szwecji. 

 

Dla mnie te kraje to taki wzorzec cywilizacyjno- kulturowy. Nic tylko "kopiuj i wklej".

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Stefan Batory napisał:

To bardzo otwiera głowę, bo potem człowiek wraca do Polski i też by tak chciał miał, jak miał w Niemczech czy Szwecji. 

 Jest też druga strona medalu: ja wiele lat temu mieszkałem w NYC i pracowałem z miejscowymi czarnoskórymi, to czego się nasłuchałem i naoglądałem, to wierz mi, że nie chciałbyś mieć tutaj drugiego Brooklynu czy Bronx'u:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Krugerrand napisał:

 Jest też druga strona medalu: ja wiele lat temu mieszkałem w NYC i pracowałem z miejscowymi czarnoskórymi, to czego się nasłuchałem i naoglądałem, to wierz mi, że nie chciałbyś mieć tutaj drugiego Brooklynu czy Bronx'u

NYC to ja właściwie znam tylko z filmów😊. Ja miałem na myśli wyjazdy z Polski do "bliskiej zagranicy", czyli do krajów typu Niemcy, Szwecja, Norwegia. Np. kończysz studia w Polsce, praktyki masz w zagranicznej firmie, po studiach u nich pracujesz i "uczysz się roboty".

 

W krajach tzw. starej UE jest dużo firm istniejących często ponad sto lat i mających personel tak międzynarodowy, że musk się wygina. Klimat jest super, to "otwiera głowy" i daje niesamowitego kopa prorozwojowego. Na myśl o Bronxie w takim 3city, to mi się słabo robi.😊

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Tomek9494 napisał:

 

 

To jest właśnie kwintesencja cebulactwa 🤣😂

Gościu dostanie mieszkanie za darmo po kimś i ciśnie od ,,nienormalnych" tych, którzy kupią swoje własne ze swoich zapracowanych pieniędzy i jeszcze wali teksty ,,nie mógłbym spać po nocach z takim kredytem".

Czytając takie posty naprawdę cieszę się, że jestem na tyle zaradny, że kupiłem własne mieszkanie z wkładem własnym na kilkaset tysięcy złotych (resztę w kredyt) no i tyle, nie jestem dzieckiem, że ktoś musi mi coś dać, pozdro.

Ta jest.

Ja też tak robię, tj. kupuję z niedużym kredytem. Moim zdaniem ceny nieruchów będą dalej uciekać w górę i albo się wskoczy do tego pociągu, albo za kilka lat mieszkania będą tak drogie jak na zachodzie, gdzie większość całe życie ciśnie na wynajmie bo choćby się zarzynali to i tak nigdy ich na własne nie będzie stać.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, RealLife napisał:

 

A proponujesz jakąś alternatywę do zdobycia własnego mieszkania czy tylko piszesz tak dla atencji? 

 

 

Kazdy ci powie nawet ten który ma kasę że obecne ceny są dupy za przeproszeniem.  Ci pseudo inwestorzy deweloperzy co kupują rudery i wykańczają po kosztach gównianymi materiałami a taki jeszcze ci zwróci uwagę że po 2 latach on musi materac wymienić że mieszkanie ZDEWASTOWANE. 

 

W dupach się ludziom przewraca, pompują tą banlńke spierdolenia że młody człowiek musi albo mieszkać u starych albo wynajmować. 

 

Według ciebie jaką trzeba mieć zdolność kredytową i wkład własny na mieszkanie za 500 tyś plus jego wykończenie za następne 60 do 100 tys i ewentualnie miejsce parkingowe 40 tys?

Edytowane przez bassfreak
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, bassfreak napisał:

Kazdy ci powie nawet ten który ma kasę że obecne ceny są dupy za przeproszeniem.  Ci pseudo inwestorzy deweloperzy co kupują rudery i wykańczają po kosztach gównianymi materiałami a taki jeszcze ci zwróci uwagę że po 2 latach on musi materac wymienić że mieszkanie ZDEWASTOWANE. 

 

W dupach się ludziom przewraca, pompują tą banlńke spierdolenia że młody człowiek musi albo mieszkać u starych albo wynajmować. 

 

W największych miastach cenę robi lokalizacja, a w mniejszym stopniu to, w jakiej to jest jakości wybudowane i wykończone. Wg mnie ceny będą powoli rosnąć, korekta może być gdzieś na prowincji, część ludzi się przeprowadzi, ale nawet pandemia nie wyhamowała bardzo ruchu w interesie. Ludzie muszą gdzieś mieszkać, to jest ostatni moment na to, żeby w miarę nieźle zarabiająca osoba pozwoliła sobie na mieszkanie (część z kredytu, co przy inflacji i niskich stopach procentowych nie jest też taką złą opcją). 

Ja wiem, że jest wśród Was wielu wyznawców Wielkiego Resetu, ale moje zdanie jest trochę inne... W jakąś globalną rewolucję to nie za bardzo wierzę, natomiast reset już się odbywa - właśnie takimi akcjami jak opisał @maroon. Stopniowe dymanie do cna niewolników pracujących w korpo poprzez zachęcanie ich do życia na kredyt, kłody pod nogi przedsiębiorcom, żeby się nie dorobili, stopniowe wzrosty cen mieszkań i cen produktów żywnościowych itd. Drugi Bireut nie przyjdzie, żeby pozabierać nam mieszkania z dobrze uregulowaną własnością (tu trzeba bardzo uważać, bo np. w Warszawie dobra lokalizacja niekoniecznie jest dobrą inwestycją ze względu na ustawę reprywatyzacyjną). Wciąż uważam, że zainwestowanie w nieruchomość sporej części oszczędności to niezły pomysł. Zwróć uwagę, że jest coraz więcej singli. Dlaczego w takiej Warszawie kawalerki na rynku pierwotnym osiągają zawrotne ceny 400k PLN? Bo ktoś to kupuje. Ilość MGTOW i WGTOW będzie rosła, a tym ludziom nie opłaca się kupować M2 czy M3.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, bassfreak napisał:

@SamiecGamma

 

Ja sam nie chciał bym nawet mieszkać w kawalerce, tak czy siak dwa pokoje.

 

Jakbyś kupował mieszkanie to byś zobaczył, że zakup dwóch pokoi w miarę dobrej lokalizacji graniczy z cudem.

Ja próbowałem kupić 2 pokoje w moim mieście ale się po prostu kurwa nie da.

Deweloperka - nie ma nawet dziury w ziemi a większość 2 pokojowych mieszkań oficjalnie zarezerwowanych (te co się ostały to tylko dla desperatów)

Rynek wtórny - 2 pokoje schodzą w dwa dni po wystawieniu ogłoszenia na necie (wyjątkiem są mega rudery za astronomiczne pieniądze, które wiszą długimi miesiącami)

 

Dlatego jak kupowałem swoje mieszkanie to musiałem kupić 3 pokoje, bo 2 się po prostu nie dało.

Edytowane przez Tomek9494
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Tomek9494 napisał:

Jakbyś kiedykolwiek w życiu kupował mieszkanie to zobaczysz, że zakup dwóch pokoi w miarę dobrej lokalizacji graniczy z cudem.

Ja próbowałem kupić 2 pokoje w moim mieście ale się po prostu kurwa nie da.

Deweloperka - nie ma nawet dziury w ziemi a wszystkie 2 pokoje oficjalnie zarezerwowane

Rynek wtórny - 2 pokoje schodzą w dwa dni po wystawieniu ogłoszenia na necie.

 

Dlatego jak kupowałem swoje mieszkanie to musiałem kupić 3 pokoje, bo 2 się po prostu nie dało.

 

Może ja kupowałem jednak w lepszych czasach. Było to w 2007 r. i udało mi się kupić M2, choć spore jak na M2 (56 m) + 2 kanciapki, ale ja nie lubię w klitkach przebywać (za to lubię klitki na przechowywanie ciuchów itp.). Częściowo skredytowane, jeszcze spłacam, choć duża część już jest spłacona. Dziury w ziemi nie kupowałem, była już rozpoczęta budowa. Grunt to wybrać znanego developera, takiego, który jest na rynku kilkanaście lat (co najmniej). Oczywiście to nie daje gwarancji, ale większą pewność niż jakiś mały, który może przytulić pieniądze, a potem nie wybudować. Jakieś dodatkowe opcje w akcie notarialnym też masz (umowa przedwstępna, czy jakoś tak to się nazywało, nie pamiętam) - pewien dodatkowy koszt, ale też zwiększa pewność. To, o co bardziej bym się bał w dużym mieście, to kwestie własności działek. Tu musi być sytuacja w 100% uregulowana, dlatego nie ma co szczędzić na prawnika, który zweryfikuje księgi wieczyste. 

 

Teraz rozglądałem się za jakąś kawalerką (pod inwestycję, już w 100% ze środków własnych), ale ceny są wysokie (choć - tak jak pisałem - uważam, że to się utrzyma), sytuacja dla przedsiębiorców niepewna (widmo progresywnej składki zdrowotnej ZUS i katastratu), dlatego się wstrzymuję póki co. 

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głupota niektórych piszących tutaj poraża. Ale nie chce mi się wdawać w dyskusję nawet, każdy widać musi dostać po własnej dupie. Największą paranoją jest dla mnie to, że ciągle karmicie ten system. Jest to dla mnie NIE-PO-JĘ-TE, gdy tyle jest możliwości w szerokim świecie.

 

Powoli tracę nadzieję, że są tu jacyś nieskapcaniali, mężczyźni z jajami, którzy się pejsom nie kłaniają, ani nie szukają wymówek dla wyjścia ze swojej złudnej strefy komfortu, mentalnego przede wszystkim.

 

No rozczarowanie!

 

Zobaczymy jeszcze do wakacji. Jeżeli nic się stąd nie urodzi, to żegluję w swoim kierunku, na własnej łajbie.

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, absolutarianin napisał:

Ale nie chce mi się wdawać w dyskusję nawet, każdy widać musi dostać po własnej dupie.

Bracia! Posłuchajcie tego oto praktyka! On już wie, on już swoje w dupę dostał, on już swoje przejebał. Teraz wam chętnie doradzi, żeby każdy z was dostał również tak jak on.

 

26 minut temu, absolutarianin napisał:

są tu jacyś nieskapcaniali, mężczyźni z jajami, którzy się pejsom nie kłaniają

I znowu w punkt! Normalny, ogarnięty mężczyzna bierze swoje sprawy we własne ręce, podejmuje działania i bierze za nie odpowiedzialność, a jak coś idzie nie tak to zastanawia się co sam spieprzył. I poprawia to.

 

Mentalny przegryw zawsze znajduje uzasadnienie swojej porażki na zewnątrz. A to pejsy mu nie dały rozwinąć wszystkich jego talentów, a to pejsy spiskują i okradły go z jego świetnej przyszłości, a to pejsy się na niego uwzięły i go niszczą. On jest doskonały, on niczego nie zawalił, przyczyna jest na zewnątrz.

 

Postawa taka wyklucza jakąkolwiek pracę nad sobą, jakikolwiek postęp. Bo co tu poprawiać jak się jest ideałem? Prowadzi to tylko do coraz głębszego okopywania się w spierdolinie mentalnego przegrywu.

 

34 minuty temu, absolutarianin napisał:

Jeżeli nic się stąd nie urodzi, to żegluję w swoim kierunku, na własnej łajbie.

I co? Znowu odejdziesz i znowu to będzie na zawsze? I jeszcze raz nigdy tu nie wrócisz?

 

No cóż, trudno. Jest to jednak ofiara, którą jestem gotów ponieść.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie mam dość takich ujadających kundli pośród tych, którzy całe życie idą na kolanach ze spuszczonymi spodniami. Była to kwestia, jak to napisał ongiś Herbert - SMAKU.

 

Dlatego, jako że i cały świat się podzielił, będziecie musieli niebawem wybrać, czy chcecie słuchać takich, jak ja i z nimi działać, czy żyć wśród takich kundli jak wyżej, nie mających samemu nic to powiedzenia, za to czekających jak opluć przy każdej okazji innych.

 

Bo ja z taką sforą nie chcę być kojarzony. Albo porządek w tym chlewie, albo - arrivederci. 

 

Bez odbioru.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, bassfreak napisał:

Btw kto normalny bierze mieszkanie na kredyt w 2021?


Po co takie wartościowanie. Można wziąć kredyt, nadpłacić go w kilka lat i go w ogóle nie odczuwać, bez spadku komfortu życia. Można "wziąć" kredyt i umierać ze stresu po nocach jedząc na śniadanie tynk ze ściany.

Powiedzmy, że ktoś zarabia 10.000 miesięcznie i jest w stanie odłożyć 5000 miesięcznie. Zarobki ustabilizowane, raczej rosnąć nie będą. Działkę uzbrojoną ma. Wybudowanie skromnego domu od zera wyjdzie go ok 600.000. No za gotówkę może kupić, ale musi oszczędzać 10 lat. Dolicz do tego, że przez te 10 lat ceny materiałów pójdą w górę, inflacja i finalnie wyjdzie mu 800.000. Dolicz do tego, że przez 10 lat musi wynajmować bo np: ma toksycznych rodziców, to daje dodatkowe 1500-2000 zł miesięcznie. Sam przez 10 lat wynajem dodatkowe 200.000 - 250.000. Czyli już się robi bańka.
Biorąc kredyt w takiej sytuacji wyjdzie mu taniej, po jakimś czasie będzie nadpłacał. Ale będzie już mieszkał na swoim (bankowym). Tak więc sam kredyt nie jest zły.

Branie go w 2021 nie ma sensu to racja, bo raty są tak niskie, że niższe nie będą - ale mogą i będą wyższe. Jak raty podskoczą nawet 2-3 razy w górę to niektórzy wyjdą gorzej niż frankiewicze. Ale już w 2023 być może może będzie sens, to zależy jak z tym oprocentowanie.

Liczenie na to, że w końcu "jebnie" na rynku mieszkaniowym nie ma sensu - prędzej czaka nas hiperinflacja jak w Wenezueli niż rynek mieszkaniowy jebnie. Deweloperzy są cwani, bo sytuacja jest taka, że popyt na mieszkania nie spada. Znacznie więcej osób chce mieszkania kupić niż tych mieszkań powstaje. Mogliby zacząć ich robić z 2 razy więcej - czy zarobili by więcej? Krótkoterminowo - tak, długoterminowo - nie. Jak podaż zrówna się z popytem to cena za m2 drastycznie spadnie. Dlatego deweloperzy celowo robią tych mieszkań mało, coraz mniej, a cena za metr kwadratowy rośnie i rośnie. Rosnąć będzie, bo rośnie popyt, podaż maleje.

Edytowane przez Zbychu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, bassfreak napisał:

1-5% ludzi w kraju?

Raczej 10-20% ale tak - clue mojego wywodu można podsumować tak, że kredyty są dobre tylko i wyłącznie dla bogatszych lub klasy średniej, ale nie są dobre dla osób zarabiających mniej tj. w okolicach średniej krajowej. Nawet dwie osoby mające dwie średnie krajowe (kredyt z myszą przy takich zarobkach to już ultra-samobójstwo, bo wiadomo kto po rozwodzie będzie musiał to dalej spłacać, a myszka będzie tam mieszkać xD) - 8000 z czego na kredyt idzie 4000 to jest praktycznie wegetacja bo na nic nie zostaje. A raty rzędu 1000-2000 nie mają sensu, bo trzeba się z tym bujać 30 lat, po drodze mnóstwo rzeczy może się stać.

Według mnie sensowny kredyt to jest stała rata na poziomie 20% pensji (z możliwością spłacania nawet 3-4 krotności raty - to oszczędzać) i do spłacenia najlepiej w 5 lat (nadpłacając mocno zgromadzonymi oszczędnościami), maksymalnie do 10 lat. Klasyczny kredyt na 20-40 lat bez możliwości finansowych, żeby to nadpłacić i zamknąć się w 5-10 lat to jest recepta na zniszczone życie. 

Edytowane przez Zbychu
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Zbychu napisał:

Liczenie na to, że w końcu "jebnie" na rynku mieszkaniowym nie ma sensu - prędzej czaka nas hiperinflacja jak w Wenezueli niż rynek mieszkaniowy jebnie. Deweloperzy są cwani, bo sytuacja jest taka, że popyt na mieszkania nie spada. Znacznie więcej osób chce mieszkania kupić niż tych mieszkań powstaje. Mogliby zacząć ich robić z 2 razy więcej - czy zarobili by więcej? Krótkoterminowo - tak, długoterminowo - nie. Jak podaż zrówna się z popytem to cena za m2 drastycznie spadnie. Dlatego deweloperzy celowo robią tych mieszkań mało, coraz mniej, a cena za metr kwadratowy rośnie i rośnie. Rosnąć będzie, bo rośnie popyt, podaż maleje.

 

Popyt na mieszkania nie będzie spadał w najbliższych latach, bo ludzie lubią bliskość miasta. Ja sam lubię miasto z wielu powodów:

- dostępność rynku pracy (ok, w IT dziś >50% jobów jest zdalna, ale bywają ciekawe projekty z pracą w biurze, nawet w środowisku start-upowym); znam się na matematyce, algorytmach i programowaniu; mam sporo zainteresowań arystycznych i trochę sportowych, ale rolnictwo nie podchodzi pod moje hobby i nie zamierzam się tego uczyć;

- dostępność rozrywek na niezłym poziomie (osobiście korzystam z następujących: teatr, opera, filharmonia); taa, wiem, że jest covid, ale to nie będzie trwało wiecznie, zresztą już odblokowują i będą luzować dalej;

- zaopatrzenie w sklepach - na wsi często jeden/dwa sklepiki, a po resztę i tak trzeba zapierdykać do miasta; a nie wszystko człowiek chce kupować przez internet z dowozem;

- anonimowość - podoba mi się to, że na swoim osiedlu w windzie rozmowy mam w stylu: "dzień dobry, ładna dziś pogoda", ale nikt się tu nie interesuje moim życiem; u mojej babci na wsi za to wszyscy wiedzieli o tym, czy i kiedy poszła do komunii i do spowiedzi; nic się nie zmieniło, cały czas jest tak samo (mówię o Polsce oczywiście);

- dostępność służby zdrowia; tak - wiem, że za kasę, ale na wsi często nie ma nic i jak trzeba się leczyć, to i tak wyjazd do miasta człowieka nie minie;

 

Mógłbym wymieniać dalej, bo mam jeszcze wiele argumentów. Naturę też lubię, ale po to kupiłem mieszkanie przy skraju lasu, żebym mógł z nią obcować, kiedy tylko zechcę. A na co dzień miasto wydaje mi się lepszym wyborem dla młodego człowieka, niż prowadzenie życia jak samotny wilk na wsi. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, maroon napisał:

Tak z ciekawości zapytam, brałeś kiedyś obrotówkę, debet albo inwestycyjny na sp. z o. o.?

 

Tak brałem. Jeśli kiedyś spotkamy się na żywo, możemy wymienić się doświadczeniami, bez sensu pisać na forum. Kilka razy szukałem nawet osób do grupy mastermind, ale jakoś nie było chętnych. 

 

Z mojego doświadczenia wynika, że jednak najłatwiej wziąć u siebie. Przy dobrych zarobkach to kilkadziesiąt tyś. odnawialnego można mieć na kliknięcie. W ING miałem kiedyś 35 tyś. przy wypłacie 5 tyś. i czasami ekstra umowach. Jakiś czas temu zlikwidowałem nawet kredytową, więc nie wypowiem się jak to jest teraz.   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, KolegiKolega napisał:

Mentalny przegryw zawsze znajduje uzasadnienie swojej porażki na zewnątrz. A to pejsy mu nie dały rozwinąć wszystkich jego talentów, a to pejsy spiskują i okradły go z jego świetnej przyszłości, a to pejsy się na niego uwzięły i go niszczą. On jest doskonały, on niczego nie zawalił, przyczyna jest na zewnątrz.

 

Postawa taka wyklucza jakąkolwiek pracę nad sobą, jakikolwiek postęp. Bo co tu poprawiać jak się jest ideałem? Prowadzi to tylko do coraz głębszego okopywania się w spierdolinie mentalnego przegrywu.

 

 

To przecież wypisz wymaluj rozumowanie kobiet :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.