Skocz do zawartości

Zakup jachtu, patenty


Pyrkosz

Rekomendowane odpowiedzi

Czołem,

Wpadłem w zeszły weekend na szalony pomysł nauki żeglarstwa i ew. zakupu małego jachtu morskiego (żaglowego). 
Co do patentów, to są takie kursy 1-2

tygodniowe nad naszym morzem, gdzie otrzymuje się patent pozwalający na pływanie po oceanach. Czy ktoś coś takiego robił? Czy faktycznie po tym nie strach wejść na jacht i płynąć np z Gdańska do Szwecji? 
Druga sprawa nie mam pojęcia nawet o cenach za bardzo takich jachtów, widziałem ogłoszenia od 50 do 300 tysięcy mniej więcej Coś takiego?

Wiem, że są zawodnicy, że na 6 metrowym płyną dookoła świata, więc taki myśle, że na początek to aż za dużo ;)  

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Mosze Red napisał:

@Pyrkosz przerabiałem ten temat. 

 

Jedna mała porada, nie patrz ile kosztuje jacht tylko ile kosztuje jego utrzymanie w ciągu całego roku :) 

 

 

No właśnie, gdzieś to musi stać większość czasu, nie będę wiózł takiego bydlaka 600 km pod dom, ubezpieczenie, konserwacja, naprawy.
Impreza nie tania, no chyba, że się w takim jachcie mieszka to się patrzy na to inaczej. Spotkałem takich emerytów w Gdańsku na marinie.  

Doszedłem do wniosku teraz, że chyba na zakup jestem za krótki, nie mam tyle wolnego czasu, żeby to się opłacało a do emerytury jeszcze bardzo daleko.
Dzięki za kubeł zimnej wody 😃


Sam patent sternika jednak chyba zrobie, zawsze czarter można wziąć jakiś na tydzień, ostatnie ceny to chyba pamiętam 500-600 zł w Gdańsku na dzień więc znowu nie ma tragedii 🤔

Na motorówkę też mi się to przyda, a w okolicy mam parę dużych jezior.  Może bym ją wynajmował w sezonie letnim  przy okazji, albo jakieś przejażdżki robił dla chętnych 🤔


 

 

Edytowane przez Pyrkosz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pyrkosz zainteresuj się nabyciem udziału w jachcie, wtedy koszty dzielisz między kilka osób i każdy może przez określony czas w roku użytkować.

 

Minus taki, że trzeba się dogadywać z innymi kto i kiedy korzysta, no chyba że się zakumplujecie i będziecie żeglować razem. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrób na początek patent żeglarza jachtowego i zobacz czy się Tobie to w ogóle podoba. Teraz do prowadzenia jachtu do bodajże 7,5 m nie potrzebujesz żadnego papierka, jednak nie polecam wypływanie na wodę całkiem zielonym. Nie wiem jakie masz doświadczenie z żeglarstwem ale mi osobiście dużo bardziej podoba się pływanie po jeziorach niż na morzu. Pozdrawiam. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Pyrkosz said:

Co do patentów, to są takie kursy 1-2

tygodniowe nad naszym morzem, gdzie otrzymuje się patent pozwalający na pływanie po oceanach. Czy ktoś coś takiego robił? Czy faktycznie po tym nie strach wejść na jacht i płynąć np z Gdańska do Szwecji? 

Pływałem tylko na śródlądziu, wystarczy żeglarz. Na sternika morskiego potrzebujesz 200h. Nawet jeśli ogarniesz jednym rejsem powinno ci to dać do myślenia, papier to jedno doświadczenie to drugie.

Nawet na Mazurach możesz się utopić (vide biały szkwał). Też miałem "przygodę" przy wietrze 4, grot za słabo wypompowany przy szkwale zatrzymał się na relingu i prawie nas położył. 

Najważniejsza nauka to pokora dla sił natury, tę zdobędziesz nie dobrym jachtem a wyławiając ludzi z wody (zaliczyłem) czy widząc kolizję jachtów (ciekawy dźwięk).

Morze, oceany to już inna liga, zacznij mało i pnij się w górę. Początki na jakiejś omedze uczą podstaw i nie masz stresu że położysz kabinówkę. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pyrkosz

Patenty:

Pierwszy stopień -czyli "Sternik jachtowy" możesz zrobić w tydzień. W wersji "stacjonarnej" bierzesz tydzień urlopu  i jedziesz gdzieś nad jezioro (oferta firm organizująca to w lato jest spora) i masz w ciągu dnia teorię z dużą dawką praktyki (sporo pływania). W wersji "eksternistycznej" robisz to z doskoku popołudniami. Czyli np. start o 15-16 podstawy na łodzi, potem teoria, potem znów praktyka i tak aż do wyrobienia godzin na jachcie.

Ogólnie po samym egzaminie warto mieć jeszcze trochę praktyki pod okiem kogoś doświadczonego zanim samemu się będzie odpowiedzialnym za wszystko. Trochę jak z jazdą samochodem po zrobieniu prawka.

Ten stopień daje Ci podstawową wiedzę, na tyle żeby ogarnąć się na spokojnych wodach śródlądowych (gdzie nie ma takich fal jak na morzy, prądów, sztormów itp). 

 

Jak Ci się spodoba, to robisz sobie drugi stopień: "Jachtowy sternik morski" i wtedy ogarniasz bardziej skomplikowane tematy, bo to samo ale w żywiole morskim.

 

Ze swego doświadczenia radzę Ci najpierw wybrać się na urlop pod żaglami. Nie dość, że to atrakcyjna forma (bo w cenie 1,5-2,5k PLN masz zwiedzanie np. Włoch czy Grecji gdzie jest słońce, ciepła woda plus zatoczki których być nie poznał siedząc w hotelu. Po drugie masz możliwość sprawdzenia jak reagujesz na fale (różni ludzie mają różną odporność na chorobę morską), czy życie na kilku m2 Ci odpowiada.

Po trzecie możesz wybrać raz rejs na katamaranie (nieporównywalna wygoda do monohuli) a raz na jachcie i zobaczyć co Ci pasuje.

 

Co do kosztów jachtu, oglądałem kilka ciekawych relacji par które pływają po świecie i zazwyczaj można przyjąć, że na rok trzeba na utrzymanie jachtu przeznaczyć 10% jego wartości (chodzi tutaj o koszt ubezpieczenia, remontów, konserwacji, niezbędnych wymian osprzętu (promienie UV i słona woda mocno dają w kość). Jak dodatkowo nie będziesz pływał, tylko "parkował" w marinie przez 50 tygodni w roku, to sam koszt mariny będzie bolesny.

Tutaj masz przykładowe podsumowanie pary która pływała 2 lata:

 

Zerknij sobie na YT na kilka relacji. Można się zakochać w takim życiu na jachcie.

 

 

Tutaj zaś para która kupiła stary jacht i wywalili stary silnik (który był niesprawny) i zainstalowali silnik elektryczny! Ciekawy projekt! Przepłynęli nawet Atlantyk.

https://www.youtube.com/channel/UCXbWsGV_cjG3gOsSnNJPVlg

 

P.s. Jeśli jesteś z centralnej Polski to daj znać na priva - możemy się umówić na jakiś krótki rejs po śródlądziu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pyrkosz Najpierw, to zapisz się na jakiś rejs pełnomorski trwający min. tydzień i nie po ciepłym morzu, a potem wróć z pytaniem.

 

Morze to nie są żarty i kolorowy vlog parki, co sobie po karaibach beztrosko żegluje. 

 

Papier nic zasadniczo nie daje jak chcesz mieć własny jacht. Za to doświadczenie stanowi o życiu i śmierci. Patenty ISA, bo pewnie o nim mówisz w pl nic praktycznie nie dają, za granicą są honorowane. Ale podstawowy nic ci nie da, a do offshore trzeba trochę wpływać. 

 

Koszty utrzymania jachtu zaczynają się od dużych a kończą na gigantycznych. 

 

Żeby się to spinało, to musisz zarabiać na pływaniu - albo robiąc vlog albo zabierając letników albo jedno i drugie. 

 

Używane kadłuby, zwłaszcza poczarterowe to jest totolotek i często skarbonka bez dna. Nowe są bardzo drogie. Do tego osprzęt, ubezpieczenia i się zbiera. 

 

Acha, i najważniejsze nie słuchaj "żeglarzy", co nigdy po morzu nie pływali, bo morze i jeziorka to zupełnie inne światy. 

Edytowane przez maroon
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Orybazy napisał:

Początki na jakiejś omedze uczą podstaw i nie masz stresu że położysz kabinówkę. 

Popieram, poza tym omega to super zabawa.

 

5 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Pierwszy stopień -czyli "Sternik jachtowy" możesz zrobić w tydzień.

Nie ma już stopnia "sternik jachtowy", pierwszym stopniem jest "żeglarz jachtowy" a później "jachtowy sternik morski". 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Orybazy napisał:

Nawet jeśli ogarniesz jednym rejsem powinno ci to dać do myślenia, papier to jedno doświadczenie to drugie.

Tak myślałem, że to raczej oferta dla wyjadaczy a nie amatorów :) 

21 minut temu, Orybazy napisał:

Morze, oceany to już inna liga, zacznij mało i pnij się w górę. Początki na jakiejś omedze uczą podstaw i nie masz stresu że położysz kabinówkę. 

Tak chyba zacznę, to tak jakbym wsiadł do Ferrari na kursie prawa jazdy. Dobra porada, do emeryturki dużo czasu, w sam raz na spokojne oszczędzanie i naukę na kółko dookoła świata ;) 

 

@Zdzichu_Wawa Twój post to sztos! Dzięki bardzo! Zaraz obejrzę wrzucony film z YT.

Dzięki za propozycję, ale ja mieszkam na samiuśkim południu Polski. 
@maroon dzięki ! :)

 

Edytowane przez Pyrkosz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Pyrkosz napisał:

Tak myślałem, że to raczej oferta dla wyjadaczy a nie amatorów

 

Przede wszystkim dla pasjonatów -ludzi którzy faktycznie to kochają.

Poznałem np. gościa który na małym jachcie (jakieś 38 stóp, ale mogę już źle pamiętać) przepłynął pół świata, a potem jeszcze zrobił powtórkę tym razem z żoną i małym dzieckiem na pokładzie!

Inny po zrobieniu kursu, kupił jacht i ....popłynął nim przez Atlantyk na Karaiby. Teraz parkuje tam na stałe i robi zimą rejsy dla turystów (gdy u nas sezon jest martwy).

 

To trochę tak ja z podróżowaniem. Jeden będzie pedałował rowerem, rozłoży wieczorem namiot, załatwi się pod drzewkiem, zje śniadanie z puszki, a drugi nie wyobraża sobie dnia bez filiżanki dobrej kawy i porządnego kibelka i prysznica.

 

Zawsze można jednak wybrać opcję "light" - czyli własnie taki rejs komercyjny. Gdzie możesz czerpać przyjemność, ale bez całej (pełnej) odpowiedzialności, bo jest skiper który jest odpowiedzialny za jednostkę. Wg mnie najlepsza metoda na wypróbowanie na ile Ci się to spodoba. Może się zakochasz....a może przez kilka dni będziesz cały zielony "karmił rybki" i Ci szybko przejdzie 😉

 

Dodam jeszcze że ten pomysł z Bałtykiem jest dość kontrowersyjny. To trochę tak jak z nauką nurkowania w Polsce. Niby masz lepsze umiejętności i doświadczenie. Z tym że przy okazji można mieć niezłą traumę związana z pobytem w zimnym i mętnym środowisku  (nawet w lato często w jeziorach jest 4 st od pewnej głębokości). Jak zderzysz to z nurkowaniem w ciepłych wodach (np. Egiptu) gdzie masz widoczność na kilkanaście(kilkadziesiąt) metrów to jest zupełnie coś innego. 

Z żeglowaniem jest podobnie. Można "orać Bałtyk" w sztormiaku w kwietniu, a można pływać od wysepki do wysepki przy 25-30 stopniach w Grecji czy Chorwacji. Cieszyć się słońcem i turkusowa wodą. Dla jednych żeglowanie to radość sama w sobie (im ciężej tym większa frajda bo się "sprawdzają"), dla innych to niejako droga do celu jakim jest fajne podróżowanie. W sposób który jest niedostępny np. dla kierowców*.

 

* gdybyś chciał np. zwiedzić "z buta" Cyklady, to nie dość że ciągle będziesz w drodze z walizkami (promy) to jeszcze będzie Cię to kosztowało dużo więcej kasy (ceny promów i noclegów w hotelach), wysiłku (różne godziny przepraw promowych) i organizacji niż wykupienie tygodniowego rejsu. Gdzie wsiadasz na jacht, zostawiasz bambetle w kabinie i przez tydzień rozkoszujesz się żeglowaniem.

 

Edytowane przez Zdzichu_Wawa
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minutes ago, Pyrkosz said:

Tak chyba zacznę, to tak jakbym wsiadł do Ferrari na kursie prawa jazdy.

Znajomy kiedyś (wbrew radom wszystkich) kupił CBRke 140KM na pierwsze moto. Na autostradzie go wyprzedzaliśmy starym Mercem z 2.0 dieslem :). Miał tyle rozumu żeby nie szaleć i sprzedał, kupił jakieś 250 z 50KM. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zdzichu_Wawa dzięki za post, na morzu nie byłem nigdy dłużej jak dzień-dwa, więc nie wystąpiło wielkie „rzigolo”. Nie wiem czy fale były za małe, czy za krótko bujało bo to było w Grecji. Z opowieści kapitanów na marinie to niby Bałtyk jest bardziej nuddnościogenny bo są krótsze fale, nie wiem czy to prawda (chlaliśmy) ale może coś w tym jest. 
@Orybazy do moto nie mam smykałki, mimo, że umie jeździć natomiast moje pierwsze auto po zdaniu egzaminu miało 300 km i napęd na tył, jedynym systemem był ABS 😄


 

Edytowane przez Pyrkosz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minutes ago, Zdzichu_Wawa said:

Niby masz lepsze umiejętności i doświadczenie. Z tym że przy okazji można mieć niezłą traumę związana z pobytem w zimnym i mętnym środowisku  (nawet w lato często w jeziorach jest 4 st od pewnej głębokości). Jak zderzysz to z nurkowaniem w ciepłych wodach (np. Egiptu) gdzie masz widoczność na kilkanaście(kilkadziesiąt) metrów to jest zupełnie coś innego. 

Tu się też mogę wypowiedzieć :), zaliczyłem 38m w polskim jeziorze. Ciemno, zimno, straszno. Pływanie na azymut patrząc jak ci sinieją ręce jak zejdziesz termoklinę. Aparat Mors dający wodę i powietrze 50/50.  Jak cię to nie odstraszy to zabawa dla ciebie. Z drugiej strony zaczęcie nurkowania w Egipcie to brak nauki "kontrolowanego strachu". Jak ze wszystkim najlepiej pewnie zacząć gdzieś po środku.

Polskie jeziora są niezłe, to nie tropiki ale i nie Atlantyk. Potrafi powiać, padać, jest tłok (Mazury).  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Pyrkosz napisał:

pomysł nauki żeglarstwa i ew. zakupu małego jachtu morskiego (żaglowego).

Mimo wszystko, zacznij od wód śródlądowych. Sam żegluje po tym i po tym i najpierw trzeba ogarnąć podstawy na śródlądziu. I to nie jeden rejs ale kilka. 
Popływaj potem po morzu z kimś na rejs szkoleniowy i dopiero podejmuj decyzje o jachcie

 

Po 200h za kółkiem na morzu można iść dalej po patent na morze :)

Edytowane przez spitfire
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minutes ago, Zdzichu_Wawa said:

 . Można "orać Bałtyk" w sztormiaku w kwietniu, a można pływać od wysepki do wysepki przy 25-30 stopniach w Grecji czy Chorwacji. Cieszyć się słońcem i turkusowa wodą. .

 

Wszystko można. Tylko. Jeżeli gość chce pływać samodzielnie, to musi się naumić. Pływanie w ciepełku niczego nie uczy, a na Adriatyku zarówno przerabiałem Borę w Veletbskm przesmyku 170 km/h, jak i fale po 9m na otwartym akwenie. W każdym przypadku wysepki z miłych robią się śmiertelnie groźne. Jak już to rejsy szkoleniowe kw-maj, wrz-paź, gdzie jest szansa na gorszą pogodę, a nie wożenie dupy po patelni. 

 

Bałtyk owszem jest mało atrakcyjny po naszej stronie. Ale już na zachód i wschód to się diametralnie zmienia. W sztormiaku jest zawsze zimno 😁

 

Do samodzielnego pływania jeszcze takie bzdety jak meteorologia, radiówka i komunikacja awaryjna (pan, sos), locja, mapy, obsluga gps, echosondy, radaru, planowanie rejsu oraz zliczanie pozycji i ze słońca i namiary, bo jak elektronika pada na małej łupinie (a pada), to się jest w czarnej dupie. Plus sporo mechaniki, umiejętność wykonywania podstawowych napraw, bezpieczenstwo, epirb, bhp, etc. no i można zacząć bloga kręcić jak to super pod słońcem 😁

 

Ps. Jak bierzesz kogoś na pokład, to jesteś za te osoby odpowiedzialny. Czyli np. jak synek znajomych się utopi, to ciebie - kierownika jachtu - udupią. 

 

Stopy wody pod kilem! 😁

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Orybazy napisał:

Jak cię to nie odstraszy to zabawa dla ciebie. Z drugiej strony zaczęcie nurkowania w Egipcie to brak nauki "kontrolowanego strachu".

 

Właśnie o to mi chodziło. Z jednej strony nauczysz się techniki, z drugiej strony rodzi się pytanie...po co.

bo skoro jest: 

8 minut temu, Orybazy napisał:

Ciemno, zimno, straszno

 

to nie jest to miejsce w które chciałbyś wracać co weekend.

 

Z drugiej strony wyjeżdżasz gdzieś do Azji (już z licencją którą w pocie czoła zrobiłeś w polskich warunkach) i nagle poznajesz co to jest prąd morski (coś czego u nas nie doświadczysz, chyba że ew. symulowanie w czasie nurkowania w rzece z silnym nurtem). Dlatego ja bym jakoś nie przeceniał tych polskich warunków.

Bo gdy w czasie kursu zobaczysz np. takie widoki (zdjęcie mojego autorstwa sprzed ładnych kilku lat):

Sipadan-01.jpg

 

to jednak zupełnie inaczej się wtedy nurkuje obserwując okolice niż wtedy gdy "g**no widać" na wyciągnięcie ręki.

Motywacja do nauki jest znacznie lepsza wtedy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, maroon napisał:

Jak już to rejsy szkoleniowe kw-maj, wrz-paź, gdzie jest szansa na gorszą pogodę, a nie wożenie dupy po patelni.

Dokładnie. Morze to morze . Sama Chorwacja może zaprowadzić na manowce. Miałem dwa rejsy na Cro na totalnej flaucie - pływaliśmy na silniku (teoretycznie fajny akwen) a na kolejnym mieliśmy Borę przez 3 dni, kilka jachtów zaginęło na morzu, pozrywało cumy :))) 

Z morzem już nie ma żartów. Niebezpieczne akweny to również Wyspy Greckie - Miałem raz 8B :D i płyneliśmy dosłownie na 1m zrlowanego foka, a szarpało jak sku.... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maroon W pełni się zgadzam z tym co napisałeś. 

Chodziło mi jedynie o to, że Bałtyk nie musi być najlepszy do sprawdzenia czy danej osobie się podoba żeglarstwo. Lepiej zacząć (moim zdaniem) od czegoś co daje frajdę i jak się połknie bakcyla wtedy mocno szkolić, żeby nabrać doświadczenia w ciężkich warunkach. Inaczej może możesz zostać z tym Bałtykiem jak Hamislbach z angielskim. 

To szczególnie dobrze widać jak człowiek ma partnerkę/żonę z którą chciałby pływać. Inaczej jak zaczniesz od rejsu w Grecji, a inaczej jak ją zabierzesz na "majówkę na Bałtyku" i przewieje ją przy temp "aż" 10 stopni. 

 

Inny przykład (o co mi chodzi). Tak jak przygodę z górami zaczyna się od spacerów szlakami po Tatrach, a nie nauki operowania czekanem i rakami gdzieś na ścianie Rysów, choć gdy się złapie bakcyla, to przyjdzie czas i na czekany i wspinaczkę wysokogórską.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minutes ago, Orybazy said:

Śmiałem się z tych bloggerek jachtowych a widzę że one ogarniają więcej na tym jachcie niż wielu facetów całe życie ;).

Na blogi trzeba zawsze między screenami patrzeć. Często wychodzi, że pani to zasadniczo tylko jedzenie robi i czasem ster potrzyma, a z całą resztą facet dyma. Na takim jedym moim ulubionym "Sailing UMA", laska gdzieś po dwóch latach dopiero samodzielnie ponton spuściła na wodę 😁 Ale owszem, są też ogarnięte dziewczyny z zajawką. Ale większość to tylko opalanie i wożenie pupki. 

 

I weź pod uwagę, że często ci blogerzy mają "backup plan". Albo bogatych rodziców albo dom wynajmują albo wolne zawody mają i normalnie zdalnie pracują w portach. Albo i często dorywcze prace poza sezonem podejmują - częste na Karaibach. 

 

Tacy całkowicie free żeglarze to najczęściej bardzo kasiaści i już starsi ludzie. 

13 minutes ago, Zdzichu_Wawa said:

Lepiej zacząć (moim zdaniem) od czegoś co daje frajdę i 

Ja nie wiem, czy 60 stopni w kabinie w lecie w Chorwacji to frajda, ale różne rzeczy różni ludzie lubią 😁

 

W wakacje nigdy mi się nie zdarzyło spać w kabinie, albo dziób albo kokpit. A jęki załogantów/ek z kabin "Ale duchota!" bezcenne. 😁

 

Nie mniej ogólnie racja, poziom trudności warto stopniować. 

 

W pl krótkie rejsy morskie organizuje YKP, często kluby uczelniane, Trzebież, NCM. Wyprawa na Bornholm i z powrotem to 2 dni. Koszty sporo niższe niż Chorwacja. Aczkolwiek z południa, to w sumie bliżej nad Adriatyk. 😁

Edytowane przez maroon
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minutes ago, maroon said:

W wakacje nigdy mi się nie zdarzyło spać w kabinie, albo dziób albo kokpit. A jęki załogantów/ek z kabin "Ale duchota!" bezcenne. 😁

W jakąś taką duszną noc poznałem fajną dziewczynę, która też próbowała spać w kokpicie przy kei. Poszliśmy rano na śniadanie, gdy wróciłem spóźniony panie z załogi były złe że zabalowałem, panowie gratulowali dobrego gustu :). 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.