Skocz do zawartości

Wyjaśnienie każdej "niewinnej i przegranej ofiary losu" w kilku zdaniach


Rekomendowane odpowiedzi

Nudno scrollując Internety, znalazłem ten post, nikogo innego, a samego Jordana Petersona.

Pan Peterson pokazał klasę i wyjaśnił absolutnie wszystkich pigułkowców, przegrywów i różnego rodzaju nihilistów dosłownie paroma zdaniami. 

Nauczyć się na pamięć i codziennie powtarzać. Pogrubiłem fragmenty, które są szczególnie istotne.

Dzięki temu, nie będzie potrzeby wykłócania się z lewakami, osobami, które wiecznie mają racje, amatorami bez sukcesów i pozerami płaczącymi w poduszkę w oparach "posiadania racji" i zakochanych w swoim uzależnieniu od bycia nieudacznikiem, ponieważ emocjonalnie czerpią energię z tego, że są wyjątkowi w tym, że im się nie udaje. Nie to co ci.. złodzieje, niedorozwinięte intelektualnie chady, prymitywne badboye, debilne kobiety, murzyny o 80 IQ i wiele innych, poza naszym, oczywiście nierozpoznanym geniuszem. :) 

Cytat Petersona:

Ludzie, których życie pozbawione jest sensu, nienawidzą sami siebie za swoją słabość oraz życia za to, że uczyniło ich słabymi. Ich nienawiść przejawia się w całkowitej identyfikacji z niszczycielską siłą – w jej mitologicznych, historycznych i biologicznych (pamiętajcie, bez linijki przy szczęce nie ma po co żyć - dop. Messer) przejawach; manifestuje się w pragnieniu całkowitego zniszczenia Istnienia. Taka identyfikacja doprowadza do tego, że człowiek zatruwa wszystko, czego się tknie, powoduje niepotrzebne nieszczęście w obliczu nieuniknionego cierpienia, sprawia, że jego bliźni zwracają się przeciw niemu, prowadzi do pomieszania ziemi z piekłem – a wszystko to wyłącznie po to, żeby zemścić się na Bogu i Jego stworzeniu.
~ J. Peterson („Mapy sensu“)

Przeczytaj ten cytat jeszcze raz, albo nawet kilka razy. Raz nie wystarczy, żeby zrozumieć.

Nie potrzeba się wyjątkowo wysilać, żeby znaleźć w umyśle osoby, które postępują DOKŁADNIE w taki sposób w jaki opisał to Peterson. Oni nie mają sukcesów i wszelkie sukcesy innych są tak dużym kolcem w dupie, że są gotowi do skrajnych czynów w ramach emocjonalnego zadośćuczynienia za, najczęściej, WŁASNE WYBORY życiowe. Dlatego nie ma dlaczego ich winić i wzbudzać w tych ludziach poczucia winy - oni robią to, co mogą i tak bardzo jak sobie radzą ze samymi sobą. Są kompletnie nieświadomi innych rozwiązań poza użalaniem się nad sobą - w ten sposób radzili sobie latami. A może nawet ktoś z otoczenia albo Internetu poklepał ich za to po główce? Same korzyści! 


W odmętach Internetu w poście o uzależnieniach znalazłem fragment byłego alkoholika, który również wrzucę. Nie jest tak błyskotliwy jak myśl Petersona, ale pięknie się ze sobą dopełniają:



Wiecie czego was naucza na terapii uzależnień? Żeby się nie użalać nad sobą i wyjść z tej chorej miłości do samego siebie. - dlaczego piłeś? - bo wkurwili mnie w pracy, bo kobieta, bo coś, bo tamto i jeszcze ten PO złodzieje... Całe jebane życie przesuwanie odpowiedzialności na kogoś innego.

W końcu dociera do Ciebie że generalnie to jesteś raczej nieudacznikiem który sobie z tym nie radzi i ucieka w nierealny świat chlania. Okazuje się że ostatnie lata to była gruba pomyłka i najgorsze jest w tym to że stwierdzisz to nie kto inny jak właśnie TY sam...Jesteś w narożniku, nie ma nikogo na kogo można po raz kolejny zrzucić winę za całe zło, zostajesz sam razem z tym wszystkim co odjebałes w życiu i nie ma gdzie uciec. Jeśli leczenie przebiega zgodnie z planem najprawdopodobniej podczas tego leczenia ku uciesze terapeutów załamiesz się i całe twoje chore postrzeganie świata. Potem wytłumaczą ci co to jest odpowiedzialność za siebie, za innych, jak się rozwijać i wbija do głowy młotkiem, że nic nie jest Ci dane na zawsze i jeśli przestaniesz dbać o to, co kochasz lub na czym ci zależy, stracisz to", dostaniesz zakaz narzekania bo narzekanie to objaw problemów w których nie widzisz rozwiązania i których boisz się rozwiązać a to pierwszy krok do chlania, naucza krytycznego myślenia o sobie i tego jak zaakceptować samego siebie i co najważniejsze pokochać ale już bardziej dojrzałe.

 

I tak niedługo zaliczę 2 najpiękniejsze i najbardziej produktywne lata mojego 34 letniego życia. Przyczyną Naszych porażek nie jest praca, rodzice, kobieta, PiS i PO tylko to że nie szukamy rozwiązań w problemach które Nas spotykają a szukamy winnych na których można przesunąć odpowiedzialność za nasze problemy, tylko czy to rozwiązuje te problemy?



Z nadzieją, że komuś to pomoże - z własnym życiem, bądź odpuszczenia walki z nieudacznikami każdego sortu (z którymi jest ochota walczyć i ich wyjaśniać, ponieważ oni nieustannie walczą ze sobą wewnętrznie - nie ma potrzeby walczenia z człowiekiem, który nie walczy sam ze sobą),
Messer.

  • Like 21
  • Dzięki 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Im szybciej człowiek sobie uświadomi, że jego życie jest zależne od niego i pewnie też od takich czynników losowych, oraz to, że inni ludzie mają go tak właściwie w dupie, nawet rodzina, tym lepiej dla niego. Przegryw to stan umysłu, większość ludzi może z niego wyjść, jednak trzeba ruszyć dupę, bo nic za darmo nie ma... choć oczywiście to trudny proces, bo najpierw trzeba pozbyć się złych nałogów, uzależnień które nas drenują z energii, a później powoli i stopniowo zacząć studiować i wcielać życie w wiedzę... sam do tej pory byłem teoretykiem (i w sumie dalej jestem, ale już trochę mniej), w teorii to ja podrywałem modelki, prowadziłem głębokie konwersację, a gdy przychodziło co do czego, to dupa. Tylko praktyka, praktyka, praktyka, małymi kroczkami, przecież jakbym miał teraz zagadać do laski 6/10 to bym dostał zawału, więc wolę zaczynać od tych mniej urodziwych by się trochę przyzwyczaić do bodźca zwanego kobietą i później stopniowo zwiększać poziom trudności... prawie jak w grze, im bliżej końca gry tym trudniej, ale stopniowo dochodzimy do tego momentu i jesteśmy na niego w miarę przygotowani. ;)

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Messer napisał:

Ludzie, których życie pozbawione jest sensu, nienawidzą sami siebie za swoją słabość oraz życia za to, że uczyniło ich słabymi. Ich nienawiść przejawia się w całkowitej identyfikacji z niszczycielską siłą – w jej mitologicznych, historycznych i biologicznych (pamiętajcie, bez linijki przy szczęce nie ma po co żyć - dop. Messer) przejawach; manifestuje się w pragnieniu całkowitego zniszczenia Istnienia. Taka identyfikacja doprowadza do tego, że człowiek zatruwa wszystko, czego się tknie, powoduje niepotrzebne nieszczęście w obliczu nieuniknionego cierpienia, sprawia, że jego bliźni zwracają się przeciw niemu, prowadzi do pomieszania ziemi z piekłem – a wszystko to wyłącznie po to, żeby zemścić się na Bogu i Jego stworzeniu.

Ale czym jest sens? Sens trzeba wymyslec sobie samemu, ale wymyslajac go ulegamy prymitywnym potrzebom, ktorych nam akurat brakuje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, sunhasntdie napisał:

Ale czym jest sens?

Jak ktoś nie znalazł jeszcze odpowiedzi na pytanie "dlaczego tu jesteś?", tak jak ja, niech jego sensem będzie stawanie się lepsza wersja samego siebie. 

 

 

 

Tylko tyle i, aż tyle, mi wystarcza na codziennie podejmowanie wyzwań. 

 

 

@Messer"Mapy sensu" Czytałeś cała książkę? Albo ktoś tutaj? Jest dosyć droga i nie wiem czy warto kupić. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, sunhasntdie napisał:

Ale czym jest sens? Sens trzeba wymyslec sobie samemu, ale wymyslajac go ulegamy prymitywnym potrzebom, ktorych nam akurat brakuje


Sens jest tym, według mnie, że gdy przychodzą autodestrukcyjne myśli, tendencje i zachowania, to istnieje coś wyższego, dzięki któremu można tą pokusę odrzucić. 
Wydaje mi się, że każdy człowiek buduje swój sens na tym co wie oraz na poziomie rozwoju człowieczeństwa, na jakim się znalazł. Dlatego dla jednych sensem życia jest zalanie pały co weekend, ewentualnie wakacje raz w roku, dla kogoś zdobywanie szczytów górskich, a dla kolejnego, powiedzmy, osiągnięcie duchowego spokoju i skrajne pogodzenie się ze światem.

 

42 minuty temu, Turop napisał:

Mapy sensu" Czytałeś cała książkę? Albo ktoś tutaj? Jest dosyć droga i nie wiem czy warto kupić. 


Nie czytałem, bo czeka na mnie w kolejce masa innych tytułów ;) ale nie mogę się doczekać, aż ją dostane w swoje chłopskie łapska ;) 
Czytałem fragmenty i wydaje mi się, że to jest książka do długotrwałego studiowania, Peterson chyba przeszedł samego siebie w niej, bo niektóre fragmenty urywają dupę, a ten wyjątkowo mi się spodobał.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Messer napisał:

Są kompletnie nieświadomi innych rozwiązań poza użalaniem się nad sobą - w ten sposób radzili sobie latami. A może nawet ktoś z otoczenia albo Internetu poklepał ich za to po główce? Same korzyści! 

Mówi się na to "wyuczona bezradność".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Messer

 Doświadczyłeś kiedyś mocnej dyskryminacji w jakiejkolwiek formie z przyczyn, które nie były od Ciebie zależne i nie mogłeś ich zmienić? Ja się nie dziwie tym wszystkim ludziom, których wymieniłeś bo sam kiedyś tak miałem. Nie godziłem się na to co mnie spotkało i nie było moim wyborem.

Z przyczyn, które nie zależały ode mnie i nie mogłem na daną chwile ich zmienić pomimo usiłować, chęci i starań byłem dyskryminowany na różnych polach życia. Nie polecam takiego życia jest to coś w rodzaju fatum. Ale takie życie przynajmniej uczy tam jakiejś formy wyrozumiałości do innych ludzi.

Dlatego między innymi nie jestem wrogo nastawiony do Analcondy bo sam miałem kiedyś podobne problemy tylko, że na innych polach.

Nie dziwie się niektórym ludziom, że są jacy są lub robią to co robią, bo Ci ludzie przejawiający tą niszczycielską siłę to często ludzie, których życie ciężko doświadczyło.

 

Z pozdrowieniami, Adwokat diabła.

Ps. Peterson ma całkowitą rację, ale świadomość problemu jego nie rozwiązuje. 

Bardzo ważna jest akceptacja tego świata takim jakim jest.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Messer Ostatnio w pracy spotkała mnie bardzo ciekawa rzecz...

Miałem do sprawdzenia pewne zamówienie a miało ono się zgadzać z pliku excell z tym z subietka(w sensie wartość całości netto). Zamówienie było duże (w subiekcie 781 linijek) i raz sprawdziłem i wyszło źle :( sprawdzałem to ze 3 dni bo musiałem to robić sumiennie. Wkurwiłem się. Doznałem wielu przykrych emocji z tego powodu("jestem głupi, pomyliłem się znowu, nie chce mi się tego robić, chryste będę musiał jeszcze raz to sprawdzać? Ocipieje")....

Ale brnąłem, zrobiłem przerwę 2 dniową (musiałem zająć się innymi ważniejszymi rzeczami, tamto mogło poczekać) ale wróciłem ponownie do tematu. CHCIAŁEM SOBIE COŚ UDOWODNIĆ! ŻE POTRAFIĘ!.

Miałem czas, siadłem tego dnia siedziałem z 4 godziny I ZNALAŁEM BŁĄD! Różnymi sposobami próbowałem i znalazłem! I W KOŃCU WYSZŁO DOBRZE... Sumując zajęło mi to z 4 dni by rozwiązać ten problem...

 

Dostałem takiego fajnego zastrzyku dopaminy, nieporównywalnym np. z porno. Po prostu przez pół godziny wpadłem w doskonały humor. Może to mała rzecz ale czułem ŻE DLA TAKICH CHWIL SIĘ ŻYJE....

Wiecie co zrozumiałem? TRZEBA NAPIERDALAĆ, WYTRZYMAĆ BÓL (BÓL ZAWSZE MINIE CZEŚNIEJ CZY PÓŹNIEJ) NAPIERDALAĆ AŻ UMYSŁ (jeżeli masz choć odrobinę oleju w głowie) ZNAJDZIE ROZWIĄZANIE!

Wydaje mi się że jak ktoś zdrowo się rozwija to właśnie to uczucie go pcha do sukcesów. Taka osoba musi nie zamulać sobie głowę pornosami, alkoholem albo dragami. Moim zdaniem najważniejsze to

UODPARNIAĆ SIĘ NA BÓL!

Tak naprawdę strach przed bólem i strachem nas w 99 procentach hamuje przed zrobieniem cokolwiek chcemy... Stare powiedzonko ale "strach ma wielkie oczy". Ja niedawno poprzez patologiczną pracę i mobbing nabawiłem się na ok 4 miesiące nerwicy. To było odpowiedzą na moje uciekanie przez większość życia przed bólem i strachem.

Nie mówię że teraz jest bajlando. Ostatnie 5 lat niszczyło mnie moje uzależnienie od porno i fapu. Jeszcze jak miałem 25 lat to wychodziłem na dupy, mimo iż często byłem w klubie zesrany to COŚ ROBIŁEM, działałem i laski o dziwo nie traktowały mnie jak śmiecia i nie mówiły "spierdalaj brzydalu"...

Porno niesamowicie rozpierdala mi łeb. Widzę kurcze żę jak nie tonę w tym syfie to jestem KOMPLETNIE innym człowiekiem. Jak sobie choć raz pozwolę to robi się ze mnie baba (wahana nastrojów, nieuzasadniona agresja, jakieś humorki z godzinę na godzinę) i to nie ma racjonalnego wytłumaczenia. Więc ludzie gadający że to im nic nie robi? Nie sądzę...

Te 5 lat posuchy jest też spowodowanie czytaniem co tu niektórych, tego o czym pisze @Messer. Zauważyłem u siebie myśli automatyczne jakieś chore. Jakąś chorą obawę... A wyrzucić to gówno jest trudno z głowy jak się zakorzeni..

ALE walcze!

PRAKTYKA PRAKTYKA I JESZCZE RAZ PRAKTYKA

Edytowane przez Ramaja Awantura
  • Like 8
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lucjusz, życie to dla jednych karnawał, a dla drugich nawał kar.

 

Możemy się kłócić, hurr durr, kto miał gorzej i był bardziej dyskryminowany z przyczyn od niego niezależnych, tu nie chodzi o to; chodzi o to, co z tym dyskryminowaniem robisz.

 

Idziesz płakać do kąta jak sojbojowy lewak, bo świat jest taki zły dla dobrego Lucjuszka, czy walczysz pomimo przeciwności, które los Ci rzuca pod nogi?

 

Banalny przykład.

 

Jestem najmłodszy z mojego rodzeństwa. Chodziliśmy do tych samych szkół. W każdej szkole musiałem walczyć z opinią, którą zostawiał po sobie mój starszy brat, i udowadniać nauczycielom, że ich głupie docinki w stylu: "Pewnie, hehe, nie ma się po mnie czego spodziewać, tak jak po bracie", nie mają pokrycia w rzeczywistości. Mogłem psioczyć na cały świat, brata, szkołę, nauczycieli, ale to była jedna z części kuźni charakteru, dzięki której zbudowałem swoją tożsamość.

 

Do dzisiaj mało rzeczy mi daje taką satysfakcję, jak to, że ci "nauczyciele" i "nauczycielki" musieli mi wpisywać piątki do dziennika.

 

Nawet wychowywanie się w biedzie traktuję dziś jako coś dobrego, patrząc na bananów z mojego rocznika.

 

Za żadne, kurwa, pieniądze nie chciałbym być taką pizdą.

 

Cytat

Strength through adversity. The strongest steel is forged by the fires of hell. It is pounded and struck repeatedly before it’s plunged back into the molten fire.

The fire gives it power and flexibility, and the blows give it strength. Those two things make the metal pliable and able to withstand every battle it’s called upon to fight.

 

Cytat

No man is more unhappy than he who never faces adversity. For he is not permitted to prove himself.

 

Cytat

Fire is the test of gold; adversity, of strong men.

 

  • Like 6
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Ważniak napisał:

Możemy się kłócić, hurr durr, kto miał gorzej i był bardziej dyskryminowany z przyczyn od niego niezależnych, tu nie chodzi o to; chodzi o to, co z tym dyskryminowaniem robisz.

To jest najważniejsze. Ja nie złożyłem broni. Chodziło mi bardziej o takie rzeczy, których na prawdę nie można zmienić, a obrywa się za nie od życia po dupie (Już stoicy to zresztą zauważyli i znaleźli rozwiązania tego problemu, mianowicie resentyment i skupienie się na tym co zależy od nas). Świat jest pokrętnym mechanizmem.

 

i w sumie Chrześcijanie też to zauważyli, świetnie to widać w modlitwie "Ojcze Nasz".

 

Edytowane przez Lucjusz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, nesq napisał:

 

 

 

Niektórzy rodzą się z takim podjesciem do życia :)

Godzinę temu, Ramaja Awantura napisał:

Ostatnio w pracy spotkała mnie bardzo ciekawa rzecz...

 

Porno niesamowicie rozpierdala mi łeb. Widzę kurcze żę jak nie tonę w tym syfie to jestem KOMPLETNIE innym człowiekiem. Jak sobie choć raz pozwolę to robi się ze mnie baba (wahana nastrojów, nieuzasadniona agresja, jakieś humorki z godzinę na godzinę) i to nie ma racjonalnego wytłumaczenia. Więc ludzie gadający że to im nic nie robi? Nie sądzę...

Tylko ten się nie myśli Co siedzi i nic nie robi ... tak ze nie ma co sobie wbijać do głowy pomyłek a uczyć się na nich. Sam odwaliłem błąd przedwczoraj, alb to traktuje to jako mala zapłatę za bardzo dużą wiedze tym tym razem nauka była dosłownie na własnej skórze!

 

Porno , czy horror czy co innego program motoryzacyjny ...jedno i to samo nie rozumiem jak to prowadzi do " rozwalenia" ..wierze ze tak bo już nie jeden o tym pisał. Dla mnie jednak dziwna sprawa z tym parno-duszno

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, TomZy napisał:

Streszczenie jego drugiej książki, która podobnież i tak nawiązuje do pierwszej jest na filmikach YT. Od wersji 30 minutowej poprzez kilkugodzinne nagrania.

12 zasad mam, czytałem, polecam, na wakacje będzie przetłumaczone kolejne 12 zasad, najnowsza jego książka. 

 

 

Zaraz poszukam bo zagłębiałem się w innych autorów i już sam czasem nie wiem co jest kogo, za dużo tego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

3 godziny temu, sunhasntdie napisał:

Ale czym jest sens? Sens trzeba wymyslec sobie samemu, ale wymyslajac go ulegamy prymitywnym potrzebom, ktorych nam akurat brakuje

 

Właśnie to jest główny problem XX i XXI wieku. Stąd rosnąca depresja i wszelkie negatywne stany psychologiczne u ludzi.

 

Dlaczego starsi ludzie nie mają depresji? Przynajmniej ja ich tak widzę.

Bo chodzą do kościoła, mają obiecane życie wieczne i robią wszystko w imię Jezusa.

 

Dlaczego młodzież ma depresję?

Bo nie ma celu, a posiadanie pieniędzy samo w sobie to chuj, a nie cel. Chodzi o cel nadrzędny - metafizyczny.

 

Viktor Frankl w swojej twórczości i praktyce jako psychiatra całą swoją karierę nakierował na to! On stworzył swoją metodę leczenia schorzeń psychiki ludzkiej i nazwał ją logoterapia

Razem z pacjentami odkrywał cel życia tego pacjenta. Jak Frankl był w obozie w Auschwitz miał cel - wrócić z obozu i odnaleźć swoją żonę, oraz ocalić swoją pracę naukową, którą spisał na jakichś skrawkach papieru i chronił przez cały pobyt w obozie.

 

Frankl wyraźnie wyłuszczył wniosek, że ludzie, którzy nie mieli celu w życiu, nie przeżywali obozu i umierali! A Ci co mieli w życiu jasny cel wychodzili nawet z ciężkich chorób takich jak Cholera bodajże (w warunkach obozowych, a nie w ciepłym łóżku...).

 

Poszukajcie celu! Nie nowego samochodu, ale zbawienia duszy, ratowania psiaków, znalezienie mieszkań dla wszystkich bezdomnych w kraju, wyciągnięcie nastolatków z biedy... 

Jak coś to ja jeszcze szukam swojej misji.

  • Like 6
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Carl93m napisał:

 

Właśnie to jest główny problem XX i XXI wieku. Stąd rosnąca depresja i wszelkie negatywne stany psychologiczne u ludzi.

 

Dlaczego starsi ludzie nie mają depresji? Przynajmniej ja ich tak widzę.

Bo chodzą do kościoła, mają obiecane życie wieczne i robią wszystko w imię Jezusa.

 

Dlaczego młodzież ma depresję?

Bo nie ma celu, a posiadanie pieniędzy samo w sobie to chuj, a nie cel. Chodzi o cel nadrzędny - metafizyczny.

 

Viktor Frankl w swojej twórczości i praktyce jako psychiatra całą swoją karierę nakierował na to! On stworzył swoją metodę leczenia schorzeń psychiki ludzkiej i nazwał ją logoterapia

Razem z pacjentami odkrywał cel życia tego pacjenta. Jak Frankl był w obozie w Auschwitz miał cel - wrócić z obozu i odnaleźć swoją żonę, oraz ocalić swoją pracę naukową, którą spisał na jakichś skrawkach papieru i chronił przez cały pobyt w obozie.

 

Frankl wyraźnie wyłuszczył wniosek, że ludzie, którzy nie mieli celu w życiu, nie przeżywali obozu i umierali! A Ci co mieli w życiu jasny cel wychodzili nawet z ciężkich chorób takich jak Cholera bodajże (w warunkach obozowych, a nie w ciepłym łóżku...).

 

Poszukajcie celu! Nie nowego samochodu, ale zbawienia duszy, ratowania psiaków, znalezienie mieszkań dla wszystkich bezdomnych w kraju, wyciągnięcie nastolatków z biedy... 

Jak coś to ja jeszcze szukam swojej misji.

To jaki jest Twoj cel @Carl93m ?

 

 

2 godziny temu, Messer napisał:

Sens jest tym, według mnie, że gdy przychodzą autodestrukcyjne myśli, tendencje i zachowania, to istnieje coś wyższego, dzięki któremu można tą pokusę odrzucić. 
Wydaje mi się, że każdy człowiek buduje swój sens na tym co wie oraz na poziomie rozwoju człowieczeństwa, na jakim się znalazł. Dlatego dla jednych sensem życia jest zalanie pały co weekend, ewentualnie wakacje raz w roku, dla kogoś zdobywanie szczytów górskich, a dla kolejnego, powiedzmy, osiągnięcie duchowego spokoju i skrajne pogodzenie się ze światem.

Ciekawy punkt widzenia, dzieki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, sunhasntdie napisał:

To jaki jest Twoj cel @Carl93m ?

Poważny jesteś? Przecież napisałem w ostatnim zdaniu, że nie mam jeszcze swojej misji.

Ale jak byłem praktykującym i wierzącym katolikiem to było mi dobrze, czułem jakąś opiekę nade mną, czułem że mogę wszystko, a Jezus zawsze przyjmie, wybaczy i jak mu się oddam to moje życie będzie spełnione. 

Niestety wiarę utraciłem, ale winy nie chcę szukać co było przyczyną. Zacząłem na człowieka patrzeć jak na zwierzę i tyle.

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Staś napisał:

Porno , czy horror czy co innego program motoryzacyjny ...jedno i to samo nie rozumiem jak to prowadzi do " rozwalenia" ..wierze ze tak bo już nie jeden o tym pisał. Dla mnie jednak dziwna sprawa z tym parno-duszno

Już wyjaśniam kolego - ja mam bardzo dużo nieprzepracowanych emocji w sobie. Porno to podobno potęguje, gdzieś o tym czytałem... Oglądanie kilka godzin pornosów i edging do tego - TO NIE JEST NORMALNE DLA MÓZGU...

  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Ramaja Awantura napisał:

Już wyjaśniam kolego - ja mam bardzo dużo nieprzepracowanych emocji w sobie. Porno to podobno potęguje, gdzieś o tym czytałem... Oglądanie kilka godzin pornosów i edging do tego - TO NIE JEST NORMALNE DLA MÓZGU...

  

No tak.... kilka godzin to ja tylko książkę potrafię czytać. Jak mówiłem wierze..

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem Jordan trochę tutaj zbyt religijnie poleciał, ale zgadzam się z tym tokiem myślenia.

 

Nigdy nie rozumiałem takiego bólu dupy że ktoś coś ma, coś się komuś udało. Powiem na swoim przykładzie, widziałem którzy znajomi bóldupili gdy ojciec i wujek jeździli na niemcy, od małego miałem zawsze jakieś fajne sprzęty, to amiga, to konsole i gry z cenami w markach naklejonymi. Zastanawiałem się co kieruje tymi zazdrosnymi, po kilku głupich docinkach i tak ich zbywałem, lądowali w szufladzie "nieprzyjacielskiej". Ci zakolegowani wpadali do mnie w wolnym czasie pograć.

 

Tutaj właśnie nasuwa się wniosek samospełniającej się przepowiedni. Jak ktoś na siłę chce tkwić w swoim gównie (zwłaszcza podświadomie na drodze krzywd i złych wyborów) to będzie w nim tonął. Odrzuci wszelkie pomocne dłonie, będzie się poklepywał po plecach z podobnymi sobie. Ci nieprzyjaciele sobie nie pograli i mogli jedynie ugryźć się w dupę. A ile to ja samochodów nie moich zjeździłem, w życiu nie było mnie na takie stać. Dlaczego? Nie jestem przykrym kutasem i ludzie potrafią się dzielić.

 

Z dobrym podejściem ludzie sami chcą wejść we współpracę, odrobina szczęścia i można dużo dostać :)

Edytowane przez Imiennik
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Messer napisał:

Pan Peterson pokazał klasę i wyjaśnił absolutnie wszystkich pigułkowców, przegrywów i różnego rodzaju nihilistów dosłownie paroma zdaniami. 

Generalnie zgadzam się z tym przekazem. Uważam, że trzeba szukać winy w sobie, a nie szczękach czy genetyce, ale

Ale ale. Gdyby każdy odnosił sukces to nie byłoby czegoś takiego jak sukces. Nie byłoby też przegrywów. Żeby istniał sukces, musi istnieć przegrana i muszą istnieć przegrywy. Żeby ktoś był bogaty, muszą być też biedni. Jeżeli każdy będzie bogaty to definicja nie ma sensu, nie będzie czegoś takiego jak bogactwo, bo bogactwo w korzeniu opiera się na porównaniu. Gdy każdy ma tyle samo, nie ma co porównywać.

Generalnie fajna idea jest żeby zapierdalać i się rozwijać. Bo prawie zawsze brak użalania się i włożony wysiłek we własny rozwój jest nagradzany przez wszechświat jakimś sukcesem - większym lub mniejszym. Ale na logikę - dobrze płatnych i wysokich stanowisk jest może 10%, 90% jest skazana na przegryw, niezależnie od wysiłku. Dla niektórych rozwiązanie problemu to zostanie programistą i kupno 5 kawalerek pod wynajem. Tylko nie przebranżowimy 40 mln ludzi na programistę i nie wybudujemy 200 mln kawalerek. W tym materialnym wyścigu szczurów za kasą/pozycją 90% jest skazanych z góry na porażkę.  90% musi być przegrywami, żeby 10% było wygrywami. 

Dlatego lepiej zmieniać swoje życie, ale nie opierać swojego sukcesu na rzeczach materialnych. To jest ślepy kierunek. Trzeba szukać innej drogi do szczęścia - Najprostsze rozwiązanie to jest rozwijać swoje zainteresowania, które nie dadzą kasy, pozycji, ale dadzą satysfakcje i fajne samopoczucie, uczynią nasze życie przyjemniejszym i bardziej bogatym. A w dodatku będziemy na pewno ciekawszymi osobami.

 

  

2 godziny temu, Carl93m napisał:

Poszukajcie celu! Nie nowego samochodu, ale zbawienia duszy, ratowania psiaków, znalezienie mieszkań dla wszystkich bezdomnych w kraju, wyciągnięcie nastolatków z biedy... 

Jak coś to ja jeszcze szukam swojej misji.

Dokładnie to samo mam na myśli. Cel musi wychodzić poza "kasę/pozycje/ruchanie/szybkie fury". Chociażby wycisnięcie 300 w przysiadzie to jakiś cel. Prymitywny, ale zawsze coś.

Edytowane przez Zbychu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Zbychu napisał:

Generalnie zgadzam się z tym przekazem. Uważam, że trzeba szukać winy w sobie, a nie szczękach czy genetyce

Zauważ, że są osoby które gdyby nie genetyka to by były normalne.

Tak - mówię o inwalidach.

Jak ktoś nie ma nóg i rąk to tak szczerze - życie już ma przegrane.

Inwalidztwem jest też słaby wygląd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.