Skocz do zawartości

Refleksje z czteroletniego związku


Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnimi czasy znalazłem w sobie trochę spokoju i równowagi, staram się być jak najbardziej szczery ze sobą i z innymi, nie układam sobie w taki sposób faktów żeby mi było wygodnie i żebym to ja wyszedł na tego triumfującego/pokrzywdzonego zeleznie od sytuacji. 
 

Przestałem szukać atencji i uznania, oczywiście nadal spożywam te dwa narkotyki od czasu do czasu, bo po prostu ludzie sami nam go wpychają często w krwiobieg.

Przestałem chcieć być kimś, zacząłem chcieć być sobą.

 

Nie udaje twardziela, nie udaje mężczyzny, jestem nim całym sobą, akceptując także swoją kobiecą cząstkę która każdy z nas posiada. 

 

Dodalem dwie dodatkowe myśli które ciagle mi się aktywują przy kontakcie z ludźmi, ludzie chcą usłyszeć co masz do powiedzenia i przestań być taki wrazliwy na swój temat. 
 

Jest to dopiero początek moich zmian które staram się wprowadzać. 
 

Nie ukrywam ze jest trudno być normalnym człowiekiem po takim czasie zamiatania własnej osobowości pod dywan, nadal zdarza mi się sprzedać samego siebie w zamian za to żeby ktoś mnie polubił, zdarza mi się myśleć jak mam się zachować żeby było dobrze, zdarza mi się panikować i autentycznie mieć lęki ze zapomnę to wszystko nad czym teraz pracuję i stanę się starym nie ja, starym nie ja który nie zachowywał się tak jak chciał, tylko jak on myślał ze ludzie chcą żeby się zachowywał, wiem ze dla wielu z was brzmi to absurdalnie, ale wielu z was szczególnie na tym forum się w tym problemie odnajdzie. 
 

Tym długim wstępem chciałem mniej więcej zaznaczyć co się wydarzyło w ciągu ostatnich miesięcy ze doszedłem do takich refleksji. 
 

Przejdźmy do tematu. 
 

Te wszystkie rzeczy sprawiły ze połączyłem się w jakiś sposób z samym sobą, ze swoimi blokadami i emocjami i okazało się ze ja po prostu tak naprawdę strasznie cierpię.

Cierpię z różnych powodów, cierpię przez ostatnie dwa związki, cierpię przez bliskich mi ludzi którzy zniknęli z mojego życia (nie jest to już istotne z czyjej winy, ważne ze mi ich brakuje), cierpię bo mam do siebie wyrzuty sumienia. 
Żałuję tego co mogłem zrobić, a nie zrobiłem, cierpię przez te wszystkie rzeczy które wpoił mi redpill. 
 

No ale dość już o tym cierpieniu bo zaraz się wszyscy popłaczemy. :D 

 

Jednak z tego wszystkiego najwiecej krzywdy, kompleksów, wad i ułomności wrzuciły we mnie te dwa związki. Dlaczego?
Bo miałem 15-19 lat i nikt nigdy nie nauczył mnie jak kochac, jak się zachowywać, przebaczać, zrozumieć, mowic o swoich problemach i o tym co mnie boli, rozmawiać, jak być wyrozumiałym dla siebie i innych. 


Moi rodzice nie byli w tych rzeczach najlepsi i tym sposobem ja tez nie jestem, w dniu w którym spróbowałem mniej dopierdalać sobie w myślach, tym samym mniej dopierdalałem innym, nagle ludzie wokół mnie stali się dla mnie spoko, zaczęli ma mnie pozytywnie reagować. 
 

Ale znowu odbiegam od tematu, na codzień mam flashbacki z tego czteroletniego związku, jakim ja byłem skurwysynem zakochanym w sobie i nieczułym, co w połączeniu z redpillem dało osobę której nie da się lubic, a co dopiero pokochać, w swoim mniemaniu byłem samcem alfa, zachowywałem się jak prawdziwy facet.
Tylko ze dochodziło jednocześnie do takich sytuacji że zastanawiałem się czy ja nie idę zbyt z tylu obok swojej lubej, czy nie rucham zbyt ciapowato, czy jestem dość dobry.

Rozumiecie ten dysonans? Uważając się za samca alfa, zastanawiałem się nad każda drobną rzeczą czy robię to dobrze, czy to jest pewność siebie? Oj nie... To jest symbol niepewności siebie i sztuczności. 
 

Ta moja była to w sumie w cale nie była taka zła, wiadomo nikt w związku nie jest nieskazitelny, ale ona naprawdę czuła do mnie coś na swój sposób, dbała o mnie i martwiła się na swój sposób, po prostu człowiek rozkminiajacy każde drobne sytuacje jak ma się zachować, nie zauważa tego. 
Część braci po tym zdaniu mnie zmiesza z błotem ale No cóż, to jest prawda którą widzę ja, nieograniczony swoimi blokadami, a przynajmniej z mniejszymi blokadami niż kiedyś. 
 

Pominę temat snapów jakie wysyłałem jej po zerwaniu żeby ją ukarać za odejście do innego, ale tak naprawdę jesli byłoby jej ze mną dobrze to czy odeszłaby do drugiego?
Oczywiście jakaś część kobiet szukałaby czegoś lepszego, więcej kasy, lepszego wyglądu, czy większego kutasa.

 

Ale ona naprawdę miała wcześniej wielu wolnych, atrakcyjnych mężczyzn wokół siebie i była zapatrzona tylko we mnie, zgasiłem w piękny sposób to uczucie własnym egoizmem, brakiem zrozumienia itd. itd. 

Potrafila przyjść do mnie do domu i błagać na kolanach żebym do niej wrócił (mieliśmy kilka zerwań), jak bardzo stałem się inną osobą że ode mnie odeszła razem z wszystkimi innymi ludźmi wokół mnie? 
 

Moge sam sobie odpowiedzieć ze bardzo bardzo inną osobą. 
 

Teraz wjedzie temat idealizacji, wspomnień, emocji itd.
Bardzo możliwe, ale jednak jestem świadomy że była to zwykła osoba, tylko niezwykła dla mnie, poza tym widziałem ją już w każdej odsłonie, bez makijażu, na kiblu, chorą, po operacji, zarzyganą, nieznośną, obcą i nienawistną, jestem i byłem świadomy ze jest zwykłym człowiekiem i ma swoje wady i zalety. 

I mimo wszystko nigdy w życiu nie czułem tego co czułem do żadnej innej dziewczyny, równie mocnym uczuciem darzyłem tylko swojego dawnego najbliższego przyjaciela, oczywistością jest jednak to ze z przyjacielem było w tym zero seksualności i namiętności. 
 

 

Cóż mogę powiedzieć, na własne życzenie zjebałem sobie relacje z ludźmi, a później piłem jak śmieć żeby o tym nie myśleć, tworząc w sobie coraz więcej wad, zakorzeniając bardzo głęboko nawyki nie bycia sobą i ogólnie niszcząc swoją osobowość. 
Ile kroków nad przepaścią zostało żeby się nie opamiętać, wpaść w alkoholizm, narkomanie i spierdolic sobie praktycznie cale życie w tak młodym wieku? 
Mogę się tylko domyślać. :) 
 

Pocieszam się tym ze każdego dnia jest coraz lepiej i przykładowo za rok wszystkie te negatywne schematy znikną z mojego życia, ze przestaną przysłaniać pełnię mojej osobowości i zostanę tylko nagi, ale za to jaki szczęśliwy ja. 
 

Wspomne jeszcze o lękach, czym były te lęki? I czym nadal choć prawie ich już nie ma są? To jest wołanie mojego organizmu, mojego układu nerwowego o relaks i tu nie chodzi o dobre wysypianie się czy dietę, moj układ nerwowy był przeciążony tym ze nie jestem sobą i tym samym nie działam zgodnie ze sobą, że rozkminiam 10 tysięcy razy jak się zachować, po czym 10 tysięcy razy sobie dopierdalam ze nie byłem wystarczający. Moj mozg wołał kilka razy w tygodniu o powrót do domu, dając mi soczyste ataki paniki, ach piękne czasy.  :) 

 

Jest to na tyle dla mnie trudny temat że chyba tutaj go zakończę, bo podczas pisania tego wylewam z siebie tyle emocji że zapominam o niektórych rzeczach o których miałem napisac. :D 

I mam nadzieje ze coś z tej plątaniny rozumiecie, bo ja sam nie jestem pewny czy przekazałem w stu procentach to co chciałem przekazać. 
 

Pozdrawiam i bądźcie sobą. 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

One, też czasem specerują po mojej głowie, może nie wprowadzało to mnie w stan aby zostać etatowym alkoholikiem...

Innym razem chciałbym wszytkie moje ex kopnąć w krocze, ale wróć, stracę wtedy buta, a mam same fajne pary...

Mam message o nowej parze z tindera...

 

KIP JA HED AP!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.