Skocz do zawartości

Jak się zmieniliście przez ostatnie lata?


Rekomendowane odpowiedzi

Siemanko! Czy czujecie, że jesteście innymi osobami niż np. 10 lat temu? Był jakiś szczególny moment gdzie nastąpiła nagła zmiana czy po prostu to był powolny naturalny proces dojrzewania i zmiany mentalności?

Jeżeli o mnie chodzi to w czasach gimnazjum byłem cichy i nieśmiały, mimo, że miałem do powiedzenia całkiem sporo. Głupie zapytanie koleżanki z klasy "-co tam słychać?" sprawiało, że robiłem się cały czerwony, miałem szum w głowie i momentalnie oblewał mnie pot 😂 Dziś się z tego śmieje, ale wtedy wydawał mi się to nie do przejścia i nawet za głupią rozmowę przez telefon z obcą osobą zabierałem się z 10 minut, gdzie teraz wykręcam numer i dzwonię, bo po prostu podchodzę do tego na zasadzie, że mam sprawę i chce ją załatwić jak najszybciej. Wtedy pamiętam, że po raz pierwszy miałem styczność z czymś takim jak PUA i rozwój osobisty, do tego doszła siłownia i sztuki walki przez problemy z rówieśnikami, które szybko minęły kiedy jeden cwaniak dostał po gębie i rozniosła się plotka, że coś tam trenuje. Oczywiście nigdy nie latałem za obcymi pannami po galerii czy też nie gadałem, że MOŻESZ WSZYSTKO! jak Kołcz Majki i inne wynalazki 😂 Ponieważ byłem na tyle bystry, że niekiedy inspirowałem się ludźmi ale nigdy nie traktowałem nikogo jako swojego guru, po prostu od zawsze lubiłem słuchać co inni mają do powiedzenia. Rodziców absolutnie nie obwiniam, bo po prostu nikt nie jest idealny, po prostu dzięki temu, że dziś każdy może rozmawiać (era internetu) z wszystkimi, możemy sobie poradzić z absolutnie każdym problemem, którego kiedyś w pojedynkę byśmy nie dali rady. A co do mnie to mimo, iż nadal widzę u siebie wady to też zrobiłem duży krok ku temu by nie zamknąć się w sobie i nie zwariować. Najważniejsze to dążyć do wewnętrznego spokoju i zwalczać to co przynosi nam stres.

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie w ostatnich 10 latach to takie zmiany, że ja pierdolę 😆

 

- na początku związek z ogromnym rozczarowaniem (mniej więcej w tych latach),

- własny biznes, początki strasznie trudne, teraz granice mistrzostwa, za najniższą stawkę w branży mam kosmiczną godzinówkę,

- zdrowie chujowe, zdrowie w miarę odzyskane,

- przeprowadzka,

- utwierdzenie się w przekonaniach, kontrola popędu, mgtow na całego, żadnych randek,

- umocnienie przyjaźni, pogodzenie się z niektórymi osobami, które zawiodły mnie w przeszłości, odświeżenie psychiczne,

- poznanie magii medytacji,

- regularny trening fizyczny, doceniłem lekki, ale systematyczny wysiłek i mam lepsze wyniki, w ogóle się nie przemęczam na treningach, po prostu lekko ćwiczę i zajebiście się czuję, rosnę,

- wiem w końcu, czego chcę i chodzę z podniesioną głową, nie mam rodziny, zobowiązań, żadnych kredytów, większych problemów na głowie,

- duże sukcesy na rynku kapitałowym, podwoiłem kapitał w około 2 lata i zapowiada się na kolejne podwojenie w tym roku,

- żyję z dnia na dzień, ale staram się to robić na maksa.

 

Ostatnie 10 lat to była u mnie jazda bez trzymanki xD Szczególnie nauczyłem się ufać sobie, własnym decyzjom. Od pewnego czasu mam się za prawdziwego przechuja. Sam siebie potrafię pozytywnie zaskoczyć różnymi motywami, mam jeszcze to w sobie. Wróciłem do gierek też z ziomeczkiem, ogrywamy wszystkie tytuły, o których marzyliśmy za dzieciaka w sumie. Gramy wszystko od początku do końca, baldury, herosy i inne xD

 

Całkowicie zmieniłem paradygmat związkowy na paradygmat przyjaźni i kocham ludzi w nieco inny sposób. Nie ruchałem od lat już i nie czuję żadnego braku, wręcz przeciwnie. Nastawiam się na kontrolę popędu i na kobiety patrzę neutralnie. Nic nie czuję. Żadnego drgnięcia emocjonalnego, absolutne zero motywacji. Jaram się natomiast wieloma innymi rzeczami, widzę w sobie artystę, ogromny niezagospodarowany jeszcze potencjał. Pragnę mocy wewnętrznej, śni mi się potęga. No i rzuciłem wszystkie nałogi, co było lekkim wyzwaniem, bo byłem zapijaczonym gratem w przeszłości, jarałem paczkę fajek dziennie i regularnie zatruwałem organizm alternatywnymi substancjami, często ciężkimi. Przetrwałem też ciężką chorobę i chyba przestałem się tak bać śmierci, jak kiedyś. Generalnie bardziej wyjebane. Czuję się, jak piękny kwiat rosnący w samotności. Taki legendarny artefakt leżący z dala od cywilizacji, do sięgnięcia tylko przez prawdziwych herosów 😆

 

Kto wie, czy nie zrobię kolejnej przeprowadzki, ale do jakiegoś klasztoru, albo sekty medytacyjnej 😆

Edytowane przez mac
  • Like 12
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Startowałem z wysokiego C. Dynamicznie w liceum, szerokie grono kumpli, poważanie wsród znajomych, ambitne plany, marzenia, LTR z najładniejszą dziewczyną w szkole , dobrze napisana matura z angielskiego i historii. Studia prawnicze, rzucone po 3 latach. Dziewczyna poszła w tango na wymianie studenckiej. Bujanie się po magazynach, alkohol, trawa. Rozpoczęcie pracy w e-commerce na magazynie, później awans na BOK, kolejny awans na "pierwszego po szefie". Rozpoczęcie na nowo studiów inżynierskich na kierunku informatyka. 30lvl now. W październiku się bronie. Ogółem zmarnowane 10 lat życia. Życie przemieliło mnie i wypluło. Ze wszystkich sił próbuję odzyskać teraz zmarnowany czas i  należne mi miejsce na tronie. Przekornie powiem, że większość z tego forum dąży tam gdzie ja już byłem. Tylko głupio to zmarnowałem. 
 

Edytowane przez Agrael
  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- zarobki z 6 zł na godzinę na > 90zł

- wyprowadzka z domu

- dziewczyna (już była) seksy

- skończenie studiów

- quasi dynamizm jak chce to mogę być gadatliwy, bez problemu smalltalk z obcymi.

- chodzenie na imprezy (jak byłem nastolatkiem to nikt mnie nie zapraszał)

 

Ale to zmiany w ciągu 6 lat a nie 10 :)

Edytowane przez Chicco
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co się u mnie zmieniło przez 10 lat:

 

- przede wszystkim 10 lat temu nie miałem wiedzy na różne tematy, takiej jaką mam dzisiaj 

- potrafię cieszyć się i być wdzięczny

- własne mieszkanie, samochód, podróże, praca, oszczędności, spełnianie pasji, zainteresowań

- aktywność społeczna i pomoc innym ludziom

- mnóstwo relacji z kobietami, na których wiele się nauczyłem co to jest kobieta, jak działa i czego chce

- ciągłe doskonalenie, podnoszenie kwalifikacji

- dbanie o zdrowie psychiczne i fizyczne

- eliminacja każdego roku chociaż jednego negatywnego nałogu

 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam 26 lat obecnie, okres 16-26 lat jest dla mnie co by nie mówić niekorzystny. Niestety. Nie chcę siać negatywnej energii ale źle to wyglądało u mnie w tym okresie i do dzisiaj nie jest różowo. Pochodzę z rodziny, gdzie ojciec jest alkoholikiem, matka nałogową palaczką i to ukształtowało we mnie bardzo negatywne cechy jak wysoka wrażliwość(WWO) oraz posiadam syndrom DDA. Relatywnie nie jest źle, patrząc od zewnątrz, mam dom z rodzicami, przepisany na mnie, dość duże oszczędności, praca słabo płatna ale bardzo blisko miejsca zamieszkania. Niestety, nie zdobyłem żadnego fachu w ręku, przez moją wrodzoną nieśmiałość, brak podejmowania ryzyka i alkoholizm ojca, który nigdy mnie nie wspierał w moim rozwoju. Dlatego, być może jako jedyny rozumiem użytkownika @Analconda i jego życiowe rozterki, gdyż częściowo dotykają mnie. Przez te 10 lat ukończyłem szkołę średnią, zdałem maturę, jestem w 6 robocie, gdzie zarabiam grosze, ale nie wydaję dużo na paliwo. Niestety w tym roku będę zarabiał jeszcze mniej gdyż od 26 roku życia będę musiał płacić podatek dochodowy. Od 2015-2016 przeżyłem 2 nieszczęśliwe zakochania, które częściowo ukształtowały mnie, kim teraz jestem - MGTOW 100%. Potrzeby, raz na jakiś czas załatwiałem u div. Od 2015 roku wpadłem w depresję, nie leczyłem się a stan zaczął się pogarszać, potrafiłem leżeć na łóżku przez dłuższy okres czasu patrząc się w sufit, z nikim nie rozmawiając. Do tego doszły konflikty rodzinne. Z wieloma ludźmi miewałem i miewam co jakiś czas sprzeczki i awantury. Mój stan zdrowia zaczął się pogarszać. Po pracy, często leżę w łóżku, gdyż nie mam na nic siły i ochoty(choroba?). Nie mam dużych potrzeb seksualnych jak na swój wiek. Mimo, wszystko staram się być aktywny fizycznie : praca fizyczna, spacery regularne z psem, bieganie, oraz teraz już coraz mniej siłownia. Ogólnie poprawa sylwetki przez siłownie jest w ciągu tych paru lat zauważalna.

Plusy okresu 10 letniego:

- przeczytałem kilkadziesiąt książek

- zarobiłem trochę hajsu

- poprawiłem sylwetkę

- zdobyłem wiedzę na tematy związane z psychologią, związkami, relacjami międzyludzkimi itd

- jestem bardziej nieufny

- stałem się bardziej asertywny, może nie mocno w górę, ale na plus

- kurs na wózki widłowe, ładowarki teleskopowe i kurs pierwszej pomocy przedmedycznej

Minusy:

- pogorszyło się moje zdrowie

- wpadłem w anhedonie, utraciłem smak życia

- utraciłem resztę kolegów

- problemy z zasypianiem

- chroniczne zmęczenie, brak energii do działania

- znaczne osłabienie pamięci

Co zrozumiałem w tym okresie:

- nie szukać na siłę przyjaciół, którzy i tak po jakimś czasie mają nas kompletnie w dupie, albo się ochajtają stając się niewolnikami i beta bankomatami

- zdrowo się odżywiać, być aktywnym fizycznie, uprawiać jakiś sport, najlepiej indywidualny

- dużo czytać

- robić jakieś pożyteczne kursy, które mogą nam pomóc w życiu

- uczyć się języków( chcę się zacząć uczyć angielskiego, ale za cholerę nie mogę się do tego zabrać. Ostatnio zapisałem się na kurs darmowy 60 godzin podstawy, ale zabrakło miejsca, za późno się zgłosiłem. A nuż może mi się przydać język, nigdy nie wiadomo)

- pod żadnym pozorem nie wchodzić w związki, gdy ma się osobiste problemy. Zrezygnowałem z związków i się ich wyrzekłem. Nie chcę dopierdalać sobie dodatkowych problemów, związki nie wnoszą nic do rozwoju mężczyzny, czegoś stricte sensownego

- nie ufać rodzinie

- żaden związek nie da szczęścia, mit ,,tej jedynej" jest ciągle w naszych głowach. Musimy go zmienić na przekonanie ,,Absolutnie żadna kobieta nie da mi szczęścia, gdyż tylko JA jestem za nie odpowiedzialny"

No i pragnę również dodać, iż dzięki audycjom Marka, zrozumiałem ostatecznie iż nasza państwowa religia jest tylko korporacją do zarabiania na naszym ułomnym umyślę. Strzygą nas jak barany obietnicą nieba. Kiedyś chodziłem do kościoła, może nie regularnie, ale chodziłem. Rzecz jasna, jak w wielu przypadkach, nic mi to nie dało. Nie daję na żadne śluby hajsu, nie zgadzam się na bycie chrzestnym, nie uczestniczę już więcej w komuniach. Oszukano mnie i wielu, dając nam złudną nadzieje. Jestem wrogiem każdej religii, choć mimo to, z każdej religii można zaczerpnąć jakieś mądrości, które są uniwersalne. Jednak nic nie uznaje za pewnik, wierzę jedynie w czyste fakty, co zostało sprawdzone i przebadane jak np. psychologia ewolucyjna. Niestety( po raz który to już?) w mojej rodzinie są katolickie oszołomy, które uznają kościół za najwyższe dobro i źródło wszelkiego dobra na świecie. Nie znają rzecz jasna nawet treści Biblii a wydają osądy. Nasza obowiązująca religia czyni ludzi słabych, nieporadnych, wiecznie cierpiących, ludzie mają przez to przejebane, niekiedy całe życie. O dziwo, większość ludzi wierzących katolików, którzy znam, miewają bardzo poważne problemy w życiu, czy to nieuleczalne choroby dzieci, nieszczęśliwe wypadki, skrajne nałogi. Przypadek? Raczej, bardzo w to wątpię. Podświadomość cierpiącego człowieka, przyciąga kolejne cierpienia, to jest reakcja łańcuchowa

 

Ogólnie rzecz biorąc, inspiruję mnie użytkownik @mac, który sieję zajebisty powiew pozytywnej energii i udowadnia, że będąc samemu, można się dobrze czuć ze samym sobą i nie potrzeba tej legendarnej ,,drugiej połówki" do ,,lepszego i prawdziwego życia" Takie coś mi imponuje i daję mi uśmiech na twarzy.

 

  • Like 9
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 lat temu a teraz to kolosalna róznica:

 

- wieksza świadomość siebie

- wyrwanie się z przytłaczających szczęk bliskich mi osób (choć czasem w nie wpadam ale już wiem jak sie wydostać)

- wieksza dyscyplina

- zdrowe ciało (jestem po prostu sprawny)

- raczej zbiedniałem walcząc o nowe umiejętności i całkowite przemodelowanie życia

- ale z perspektywą wyrwania się z tego stanu

- zero związków w przeszłości, co nadal trwa i raczej już tak zostanie. Poznanie kogoś na tyle dobrze żeby go ocenić zajmuje mi mase czasu.

- zdecydowanie samotniczy tryb życia (co jest dla mnie dużo lepsze bo dzięki temu wypoczywam). Ograniczone kontakty z dalszą rodziną (pewnie przez covid). Z bliższą widuje się raczej regularnie bo mieszkają niedaleko. 

- ale często bywam wsród ludzi i krótkie uprzejme powierzchowne interakcje naprawdę czasem procentują przez co poznaję ludzi i lepiej z nimi żyję choć nie czuję się częścią żadnej społeczności. Wolę żyć na uboczu.

- ćwicze praktycznie codziennie w ciągu tygodnia (obecnie ze sztangą - wcześniej dużo pompek)

- spadek zainteresowania wszystkim co niepraktyczne poza muzyką (kiedyś lubiłem bująć w obłokach)

- jestem mniej ufny, mniej reaktywny na pierdzielenie innych, jestem bardziej świadomy otoczenia, celnie analizuję fizyczne atrybuty potencjalnych przeciwników, nie daję się sprowokować. Mam wywalone na frustratów i "śmieszków" (choc ci drudzy nadal nieco irytują).

- mimo przeciwności znajduję zawsze jakiś sposób żeby wyjść na swoje

- częściej wchodze świadomie akceptując ryzyko w nieznane sytuacje biorą na siebie wszystkie potencjalne konsekwencje (nie uważam się już za nie wiadomo kogo w tej naszej opowieści)

- nadal brak mi wiary we własne siły i dopiero próba ognia pozwala mi ją zbudować w każdej określonej dziedzinie (choć do tej próby musze się przynajmniej trochę przygotować bo w nic nie wchodzę na ślepo)

- mimo tego wszystkiego nadal potrafię znaleźć w sobie pokłady pogody ducha. Szczególnie gdy coś mi idzie jak trzeba.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Zrozumiałem, że religia to najwybitniejszy nośnik faktów o ludzkiej psychice i tym jak funkcjonuje wszechświat.

-Zacząłem się modlić - wróciły mi sny.

-Odczułem coś co rudolf otto nazywał "nominosum"

-Bardzo ograniczyłem słuchanie muzyki o niskiej energetyce rap/metal.

-Nie zadaję się z patologią i przestępcami.

-Nie pije w ogóle.

-Ćpam mało.

- Zarabiam 6-7 razy tyle co wtedy.

-Zrobiłem prawko xD

-Nauczyłem się niemieckiego.

-Uczę sie rosyjskiego.

-Uczę się tradingu chcę zmienić zawód.

-Wyruchałem tyle dziur po burdelach wszelkiej maści, rasy, wagi i wieku, że powinienem zbadać sie na hiv ale z drugiej strony uświadomiło mnie to, że każda cipa to to samo i jak kozackiego strzępa byś nie miał to się i tak w końcu znudzi i w sumie to mogę teraz nie ruchać tyle, że mnie dopadnie wtórne prawictwo.

-Nie latam już na letnich w zimę.

-Zacząłem czytać książki, przeczytałem już koło kilkudziesięciu.

-Zrozumiałem naturę kobiet i częściowo się z nią pogodziłem.

- Kupiłem se lapka w tym roku wreszcie. 

- Zredukowałem liczbę znajomych o 95%.

-Stałem się bardziej tolerancyjny.

-Mniej nienawidzę, nie chcę się mścić, mniej też osądzam.

-Przestałem się łudzić co to jest p0lka i co by mnie z nią czekało.

-Zwiedziłem trochę zagranicy.

-Nie zadaję się z pantoflarzami.

-Uważam na to co jem.

  • Like 12
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

10 lat to w pytę czasu, właściwie trudno mi wyobrazić sobie kogoś, kogo ten czas nie zmienił, choćby na gorsze.

 Mniej więcej chronologicznie i telegraficznie spróbuję wyłuszczyć moje najważniejsze turning pointy 2012-22:

- podjęcie pracy na stacji, gdzie pracował już wtedy mój ojciec - okazja do konfliktów, ale i przyjrzenia się naszym relacjom

- próba (nieudana) dodatkowej pracy w sprzedaży suplementów diety - dziś nie ryzykowałbym, ale dzięki temu wyostrzył mi się mentalny węch na niektórych ludzi, a przy okazji poświęciłem nieco większą niż wcześniej uwagę na zdrowy tryb życia

- spadki samopoczucia, nałogowe fapanie, wątpliwości religijne, brak perspektyw, konflikty z rodzicami itp. pchnęły mnie w stronę półrocznej psychoterapii - średnio udanej

- obejrzenie "Fight Club" po raz pierwszy w 2014 - do dziś uważam go za bardziej anty-matriksowy niż sam "Matrix" i w moim przypadku mocno inspirujący film; nie wymieniam tu setek innych (nawet lepszych) filmów i książek, bo akurat oglądactwo i czytactwo nie zmienia się u mnie znacząco od lat, a w jakimś tam stopniu wpływa na myśli i emocje

- kilka niezbyt udanych randek i "chodzenie" z ok. 10 lat młodszą ptaszynką - do dziś miło wspominam zarówno ten krótki czas razem, jak i własne białorycerstwo:)

- poznanie yerba mate w smaku i działaniu (dla mnie coś wspaniałego) - regularne picie od 2015 do dziś do spółki z zieloną, a czasem melisą, werbeną i kilkoma innymi ziółkami :D

- nauka podstaw hiszpańskiego - wierzę że jeszcze mi się przyda, choć minusem był mój brak konsekwencji (jak w wielu innych punktach)

- coraz większe zainteresowanie przeróżnymi blogami, stronami "antysystemowymi": Jarek Kefir, Astromaria, niewygodne.info, Detektyw Prawdy, kilka blogów o nofap, gdzieś tam po drodze musiałem trafić na BS i/lub samiecweb, nie przypomnę sobie w którym roku, natomiast z każdym rokiem coraz większe przeniesienie akcentów, coraz częściej tu zaglądałem

- próba po dłuuugiej przerwie nauczenia się obsługi podstawowego środka transportu ;) Tym razem w miarę konsekwentna: zapisanie się na kurs, kilka miesięcy nerwówki (Wroc), zdanie za 5-tym czy 6-tym razem :D Potem jeszcze następnych kilka miechów zwlekania, hamletyzowania przed kupnem własnego czterokołowca, "wynajem" ojcowskiej Toyoty

- druga psychoterapia - nieco bardziej udana od pierwszej zarówno pod względem efektów zewnętrznych, jak i pracy nad myślami: więcej spokoju, jak i odwagi

- wyprowadzka od rodziców do Wrocka - z nadziejami na poprawę social skilli, imprezy, podryw itp. - nadzieje ostatecznie pogrzebane przez peudo-pandemię, jednak i tak ten okres 2018-21 wspominam jako masę cennych doświadczeń rozmaitych (różne prace, ludzie, jazda po mieście, owszem parę małych imprez, roksa :D itp.)

- wyprowadzka do BB, poprawa relacji z siostrą i szwagrem, wzajemne wsparcie, nowi ludzie poznani, kolejne doświadczenia w większości pozytywne, ale i utwierdzenie się w decyzji o emigracji...

C.D.N.?

Edytowane przez Solar Taxi
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawa tematyka posta! Winszuję!

 

No cóż przez te 10 lat nabrałem mocnej pokory, a do tego mocno zobojętniałem... ale jednocześnie... wyluzowałem.

10 lat temu miałem stany depresyjne - ale to przez jeb*ane hormony, i traktowanie mojej osoby przez otoczenie (klasa w technikum które było siedliskiem lizania dupy 3 samicom) jako dziwadła - nie nie brałem leków, samo mi przeszło.

Niestety spełnił się najgorszy scenariusz czyli praktycznie zero postępów w relacjach damsko męskich (byłem olewany wtedy jak i dzisiaj - z wyjątkiem chorej akcji z laskami bis którą już tu opisywałem), a życie zawodowe mimo skończonych dwóch stopni studiów po prostu ssie (trafiłem na rynek pracy w najgorszym czasie COVID, POST-COVID, oraz wojna UA-RUS). Ale dałem sobie spokój z wyścigiem szczurów bo to nie na moje nerwy.

W pracy poznałem kilka kobiet, które okazały się wyrwane z najgorszych opowiadań Braci Samców - zaburzone, przez co bardzo mocno przestało mi zależeć na tworzeniu relacji - w tym wieku?

Wybiłem sobie z głowy obraz założenia szczęśliwej rodziny. Prawie u 30' szukać materiału na żonę w tych czasach?

Zacząłem też mocniej obserwować relacje znanych mi par - i już wiem że życie z kobietą nie wygląda  dobrze, a wręcz jest znacznie gorsze niż wcześniej!

Obciąłem też moją wrażliwość do minimum - teraz mało co robi na mnie wrażenie - ktoś mnie nie lubi, źle życzy? To go ignoruję.

 

Ale też i zmądrzałem, nabrałem przyjaźni na studiach, których mocno mi brakowało, a które trwają do dzisiaj.

Wiele się też nauczyłem i zrozumiałem że dla mnie droga redpilla (bo z nim zacząłem przygodę 10 lat temu) nie jest dla mnie, a życie nauczyło że przez powody które zostały wyjaśnione w blackpillu nigdy nie będą działać tak jak u pewnych osób. Na pewno też wydoroślałem i po prostu sram na opinię ludzi, których i tak mają mnie w dupie, a jak ktoś mnie wku*rwi to go bez cackania opier*dolę - asertywność wzrosła do poziomu wręcz maksymalnego.

Zacząłem też mocno ucinać kontakty z tzw. p0lkami, osobami toksycznymi czy pantoflarzami i spermiarzami - dla mnie są to osoby chore i ich unikam.

Mocniej też zrozumiałem działania manipulacyjne, stosowanie psychologii do osiągania celów oraz działanie psychologii społeczeństwa (10 lat temu zacząłem się nimi interesować). Potrafię też poznać i unikać osób zaburzonych lub fałszywych - a takie osoby wysyłają mnóstwo red flagów których wcześniej nie dostrzegałem. Moja samoocena (cenię się znacznie wyżej niż mnie oceniają p0lki) jak i samoświadomość mocno wzrosła.

 

Teraz też wiem co mnie jara (co ciekawe nieznacznie zmieniły się moje gusta do gier, muzyki i filmów) i cieszą nieznaczniej mniej niż kiedyś (raczej z lekkiego przynudzenia).

No i mimo że ciężko mi idzie cieszenie się z małych rzeczy, to coraz częściej udaje się.

 

No cóż prawie 30' a moje wyobrażenie obrazu mojej przyszłości 10 lat całkowicie się zmieniły.

Edytowane przez Zły_Człowiek
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W cholerę się zmieniłem. Cieszę się, że między 20, a 30 rokiem zadbałem o edukację i umiejętności twarde.

Ale jednocześnie teraz uważam, że bardziej powinienem zająć się tym co mam w głowie .

Ostatnie 10 lat, to właśnie problemy związane z tym i mozolne wychodzenie z z różnych problemów, co udało mi się. 

Ostatnie lata to już nowy właściwy ja.

 

Tylko szkoda tych zmarnowanych lat na chorobę, cierpienie i głupoty, ale grałem takimi kartami jakie dał mi los i gra jest póki co in plus dla mnie.

 

 

Edytowane przez RedChurchill
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do 27 roku życia tkwienie w przekonaniach z matrixa jakie widziałem w filmach romantiko i innych z happy endem :D Nie znałem żadnych pilli - red, blue, black

Od 28 roku życia do teraz - stopniowe zapoznawanie się czym jest matrix i w jak nieprawdziwe rzeczy wierzyłem o kobietach oraz o życiu ogólnie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.06.2021 o 21:39, MarkoBe napisał:

Minusy:

- pogorszyło się moje zdrowie

- wpadłem w anhedonie, utraciłem smak życia

- utraciłem resztę kolegów

- problemy z zasypianiem

- chroniczne zmęczenie, brak energii do działania

- znaczne osłabienie pamięci

 

 

Zrób sobie dokładne badania wraz z ANA3 bo może masz choroby autoimmunologiczne, te objawy jak u mnie zanim się tego dowiedziałem po latach, mniej stresu i sen powinien być priorytetem. Zdrowia boś młody i nie spiepsz go sobie jak wielu z nas.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W okresie 25-30lat był bardzo duży progres wtedy tak naprawdę poznałem mechanizm reakcji u kobiet...

 

U każdej był taki sam, ale jedna swoim zachowaniem wprowadzała mnie w olbrzymi niepokój i poczucie winy, a z każdą kolejną to były tylko śmiechy na te ich fochy i robienie swojego dalej...

 

Właśnie wtedy jakoś trafiłem na forum bez konta i chciałem sprawdzić te wszystkie rady w praktyce, co oczywiście na początku wzbudzało we mnie poczucie winy, bo jak można tak się zachowywać wobec kobiety, przecież co innego mi świat wkładał do łba...

 

Co ciekawe niezależnie od tego, czy kobieta rozkładała przed mną czerwony dywan, wszystko sponsorowała... Czy też była typem rozczeniowca i osobą spędzającą tylko ze mną czas...

 

To mechanizmy były te same... Bardzo mnie to zdziwiło, bo nawet taka z gorszym SMV, która za mną latała w końcu objawiła swoje oblicze diabelskie... Dziewczyna była ładna z twarzy, ale wyglądała jakby miała anoreksję przy 175cm miała z 50kg wagi...

 

Ale laska rozgrywała grę lepiej niż nie jeden zawodnik po redpillu. W sumie mi relacja z nią zabrała około 2,5 roku... Bo w międzyczasie były z 2 powroty do siebie...

 

Ale mimo wszystko potrzebne jest przełknąć pigułkę w praktyce... Potem jeszcze byłem z jedną kobietą po tej w/w... Po rozstaniu z tą ostatnią zdałem sobie sprawę, że nigdy problem nie był we mnie, problem był w tym, że byłem za dobry, bo tak mnie zaprogramowano od dzieciństwa...

 

Niestety, ale to one były lepsze w te klocki niż ja i potrafiły mnie ze wszystkim wrzucać w poczucie winy, że to moja wina. Najgorszy ból był wtedy kiedy jedna z  żalem potrafiła przestawić nasze wspólne środowisko przeciwko mnie, mimo, że to ona zerwała zaręczyny...

 

W szoku byłem jak nawet chłopy były przeciwko mnie! Chłopy, którzy przy fifie srali na swoje baby, ale potem pusia im zasłoniła wzrok i trzeba było stanąć po stronie pańci...

 

Jestem szczęśliwy, że nie wpakowałem się w tym okresie w małżeństwo, to chyba było błogosławieństwo, że te związki nie skończyły się małżeństwem... 

 

Ale niestety życie nie jest kolorowe i widzę też zmiany na minus... Opisałem okres 5lat teraz od 2 lat jestem sam, czyli 2 lata minęły od opisanych sytuacji... Co widzę u siebie? W tamtym okresie byłem bardzo dynamiczny, towarzyski lubiłem bardzo poznawać nowych ludzi, zachęcać ich do wspólnego spędzania czasu...

 

Teraz jestem zgorzkniały, bo po całym tygodniu pracy z klientami w pracy, w weekend jestem wypompowany i nie mam ochoty na relacje z kimkolwiek... 

 

Owszem inwestuję w siebie, ale czasem mam okres kiedy brakuje mi bliskości kobiety... Ale zaraz wsiadam w auto i jadę 300km, czy rowerem elektrycznym z 100km i mi przechodzi... Bo uświadamiam sobie, że nie znajdę kobiety, która wspiera moje hobby, pasję, która popycha mnie do przodu, zamiast dołować... Która jest po prostu partnerem w moim życiu i oboje pchamy siebie do przodu... Taka osoba nie istnieje...

 

Z plusów to największe, że pokonałem uzależnienie od narkotyków, porno i alkoholu co totalnie zmieniło moje życie... Ale niestety przypłaciłem to zdrowiem fizycznym i trzema  operacjami, ale żyję i mam się dobrze... Wypadek przez który miałem operacje był przed 25 rokiem życia...

 

To jest największy minus moich zmian, zgorzknienie po poznaniu prawdy... Czy można jakoś to zmienić bracia i bardziej cieszyć się ze swoich pasji? Bo niestety natura i biologia czasem wprowadza w złe stany psychologiczne niestety...

 

Niestety jestem po trzydziesce, ale wszyscy moi bliscy już nie żyją, a mam tylko relacje z ludźmi w pracy... Po pracy jak wrócę do domu, wszystko traci sens... Nie potrafię już wyjść do obcych ludzi i zagadać jak kiedyś... Niestety siłka odpada, bo po wypadku mam płytki w kręgosłupie i mogę dźwigać do 2kg max... 

 

Chciałem się przełamać do poznawania nowych ludzi... Ale gdzie? Dyskoteki mnie już nie kręcą w moim wieku...

 

Nienawidzę spędzać czasu w domu po pracy... Mimo, że jakoś jestem sceptyczny do nawiązywania nowych relacji, to brakuję mi ludzi w życiu...

 

To takie moje zmiany na przełomie 7lat...

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.06.2021 o 14:59, Generał Szrama napisał:

Siemanko! Czy czujecie, że jesteście innymi osobami niż np. 10 lat temu?

Tak, wcześniej byłem zakompleksionym białorycerzem, który stawiał na piedestał kobiety, myśląc, że bez studiów, konkretnych umiejętności, wykształcenia można coś w życiu osiągnąć, są tacy, ale jest ich mniejszość niestety, liczyłem na mannę z nieba. Jakoś to będzie, kilka nieudanych związków, z których bardzo cieszę się, że żadnej wpadki nie zaliczyłem, jak miałbym utrzymać rodzinę będąc gołodupcem zarabiającym 2500 na rękę ? żyłbym jak pies z kotem, prędzej czy później i tak by wyszły nieporozumienia, chce jechać na wakacje , a mnie nie stać etc...

 

Zmarnowałem prawie 10 lat na gówniane prace, studia, z których nic nie mam. Poszedłem na studia inżynierskie w wieku 30 kilku lat, uczę się języków, programowania, wcześniej to olewałem, teraz tego bardzo żałuje, bo umiejętność biegłego mówienia w 2 obcych językach popartych certyfikatami językowymi wraz ze studiami inżynierskimi, popartymi doświadczeniem kilkuletnim w danej branży bardzo pomaga szukać czegoś nowego, plus uprawnienia teraz można powiedzieć zaczynam od 0.

 

Ubierałem się wcześniej w ubrania o dwa numery za duże, teraz elegancja, Francja :)

 

Zabrałem się za siłownię, pompki, bieganie etc...

 

Ograniczyłem alkohol, zdarza mi się dwa miechy nic nie pić, albo 3 tygodnie nie jem nic słodkiego, zero cukru.

 

Nie słucham białorycerzy, jak postępować z kobietami, ani ludzi, którzy na siłę szukają mi panny, przeważnie smv poniżej 5/10 lub z dzieciakiem do odchowania z poprzedniego związku. NIE DZIĘKUJĘ.

 

Do czasu zdobycia statusu społecznego, jakieś płynności finansowej dałem sobie spokój z kobietami, najpierw jakiś poziom w życiu, dopiero uganianie się za maniurami.

 

Przestałem być lewakiem, widząc jak lewica, ludzie o tych poglądach, nie mówię że wszyscy, ale bardzo dużo część kłamią, manipulują.

 

Szukam nowej pracy, już wystarczająco jestem wypalony zawodowo, dodać do tego zmiany nocne, gdzie mam już ich serdecznie dość.

 

 

CHCIAŁBYM MIEĆ WIEDZĘ JAKĄ MAM TERAZ MAJĄC TE 20 LAT, ALBO 16 :( Nikt mi czasu już nie zwróci, relacji z ludźmi, z którymi już się nie widuje, chociażby ze szkoły średniej. Czy za ludźmi, za którymi popaliłem sobie mosty, a byli, są bardzo wartościowi. 

 

 

Taka piosenka nostalgiczna mi się nasunęła.

 

 

 

Edytowane przez Druid
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.