Skocz do zawartości

Niech ktoś mi wytłumaczy co do cholery się dzieję na rynku mieszkaniowym? Ceny oraz dostępność - wtf


bassfreak

Rekomendowane odpowiedzi

Tak czytam i mam wrażanie że nie wszyscy doświadczyli mieszkania w mieście i na wiosce .

 

Zatem pisząc krótko dojazd do pracy w godzinach szczytu z dzielnicy w mieście do pracy w miesicie zajmuje 30 min autem własnym

Dojazd z wioski do pracy w mieście zajmuje 30 min w godzinach szczytu

 

Teraz są kwestie kto jeździ w godzinach szczytu i  czy np: mieszkają w jednej części Wawy muszę dotrzeć do drugiej części .

 

Ludzie chcą mieszkać w mieście bo łatwiej jak się nie ma kasy.

 

Jak ta kasę masz to chcesz mieszkać w spokoju a to daje prowincja

 

Wiele czynników wpływa a zamieszkanie jedna 1. jest pewny kupno mieszkania dla ludzi startujących jest dużo łatwiejsze niż budowa domu.

 

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

7 minut temu, Staś napisał:

Dojazd z wioski do pracy w mieście zajmuje 30 min w godzinach szczytu

Chyba w snach, mówisz o Warszawie? Jak mieszkasz pod Warszawą i pracujesz w mordorze to krzyż ci na drogę xD

 

Warszawa koniecznie potrzebuje nowych linii metra i pociągów bo jest koszmarnie zakorkowana. Poruszanie się tramwajem i metrem jest dużo szybsze niż autobusy i samochody. Tylko metro w wawie trochę chujowe.

 

Mieszkanie pod miastem jest spoko jak pracujesz zdalnie albo pracujesz też pod miastem.

 

Bogaci ludzie to mieszkają na saskiej, wilanów i te sprawy.

Edytowane przez Chicco
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Chicco napisał:

 

Chyba w snach, mówisz o Warszawie? Jak mieszkasz pod Warszawą i pracujesz w mordorze to krzyż ci na drogę xD

 

Poruszanie się pomiędzy oddalonymi dzielnicami Warszawy jest trudne. Jak mieszkasz pod Warszawą i z głową wybrałeś lokalizację swojego miejsca zamieszkania to dojazd nie będzie uciążliwy. Wystarczy mieszkać blisko obwodnicy, lub stacji PKP(a najlepiej blisko obu).
Krótkie porównanie, lecz nie bierze ono pod uwagę porannych warunków ruchu z map. Na pewno będzie lepiej po otwarciu tunelu pod Ursynowem, a następnie WOW.

https://jakdojade.pl/warszawa/trasa/z--undefined--do--undefined?tc=52.2307434:21.0119533&fc=52.2872725:21.0666275&ft=LOCATION_TYPE_COORDINATE&tt=LOCATION_TYPE_COORDINATE&d=07.06.21&h=07:20&aro=1&t=1&rc=3&ri=1&r=0

 

https://www.google.pl/maps/dir/52.1092144,20.7826657/Domaniewska,+Warszawa/@52.1835586,20.9073309,12z/data=!4m9!4m8!1m0!1m5!1m1!1s0x471932d7f0ef86f7:0xa883882634340695!2m2!1d21.007074!2d52.1833264!3e0

 

Dojazd własnym środkiem transportu nie ma sensu w obrębie samego miasta, gdyż politykę transportową chyba widzisz własnymi oczami.

Natomiast trwa rozbudowa połączeń okolicznych miejscowości do samej Warszawy.

z26790916IH,S17---Wschodnia-Obwodnica-Wa

 

m25138587,OBWODNICA-WARSZAWY.png

Edytowane przez HeadBolt
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@HeadBolt Ale to i tak nie będzie 30 min. Moi koledzy różne patenty stosowali od przychodzenia do pracy o 5-6 żeby ominąć korki po hybrydowe rozwiązanie jak samochód  i komunikacja miejska. 

 

Samochodem po prostu wpadniesz w korki, nie ma bata. Najlepiej mieszkać w Warszawie, nie w samym centrum a blisko niego. Wiem bo teraz wynajmuje w bogatej warszawskiej dzielnicy, gdzie ludzie mają przeszklone apartamenty nawet nie chce wiedzieć za ile.

 

Pod Warszawę to ucieka biedna klasa średnia którą nie stać na mieszkania w Warszawie albo raczej tak, stoją przed wyborem; chujowe mieszkanie w Warszawie albo dobre poza i męczące dojazdy.

 

 

Edytowane przez Chicco
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, HeadBolt napisał:

Jak mieszkasz pod Warszawą i z głową wybrałeś lokalizację swojego miejsca zamieszkania to dojazd nie będzie uciążliwy. Wystarczy mieszkać blisko obwodnicy, lub stacji PKP(a najlepiej blisko obu).

 

Otóż to. Znajomy sprzedał sporą kawalerkę na Woli bardzo blisko jednej z nowych stacji metra i kupił za to 3pokojowe mieszkanie w bloku z płyty w Wołominie. Dojazd do pracy w "mordorze" zajmował mu przed pandemią mniej czasu niż mnie z jednej z dzielnic Wawy.

Wołomin ma to do siebie, że na stację kolejki jest blisko z każdej jego części piechotą, potem dojazd na Wileński, jedno metro, drugie, tramwaj i jesteś na miejscu. Jedyne na co narzeka, to ilość przesiadek, ale to jakby było wkalkulowane.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@bassfreak ceny rosną cały czas, jest to normalne odbicie sytuacji gospodarczej, inflacja, w kryzysie ma wartość to co fizycznie istnieje. 

 

Do tego w "nowym ładzie" ma być dotacja do mieszkać, ogłosili to więc deweloperka wie, że ludzie będą mieli więcej kasy, więc podnoszą ceny.

 

Do tego wzrost cen materiałów budowlanych, niedobory surowców, kolejna przyczyna.

 

Bańka kiedyś pęknie, ale raczej nie będzie to spektakularne, że nieruchomości stracą 80 -90 % wartości, raczej będzie to urealnienie w dół o 20 - 30%  w jakimś okresie czasu, a później powolny wzrost. 

 

No i zbyt szybko to się nie stanie, raczej będzie to miało miejsce za jakieś dwie kadencje sejmowe ;)  

 

 

Jeszcze dodam, że te kilkadziesiąt tysięcy wzrostu na mieszkaniu, które kosztowało 450k to żaden wzrost.

 

Znam lokalizacje, gdzie ceny realnie podskoczyły dużo więcej, przed covidem cena mieszkania w stanie do zamieszkania, które nie wymagało żadnych nakładów własnych lub niewielkie typu "ochlapać" ściany była o 33% niższa niż teraz mieszkanie do kapitalnego remontu, czyli realnie jakieś 60% wzrostu ceny. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Krugerrand napisał:

Wołomin ma to do siebie, że na stację kolejki jest blisko z każdej jego części piechotą, potem dojazd na Wileński, jedno metro, drugie, tramwaj i jesteś na miejscu. Jedyne na co narzeka, to ilość przesiadek, ale to jakby było wkalkulowane.

Biorąc pod uwagę, że wszystko w wawie się spóźnia to nie brzmi to super. Druga sprawa co jak zmieni pracę?

 

Ludzie lubią Warszawę bo nowy świat, kluby, restauracje, imprezki i tak dalej. Mieszkając pod Warszawą z natury się od tego odcinasz.

 

Miałem kolegę który stał przed podobnym wyborem i jego żona nie chciała mieszkać pod Warszawą pewnie z powodów wyżej wymienionych.

 

Jakbym mógł pracować zdalnie a chciał kupić mieszkanie to bym nie myślał ani o Warszawie ani pod Warszawą a kupiłbym sobie coś nad wodą albo w górach.

 

Kupowanie pod Warszawą spoko jeśli jesteś hazardzistą i strzelasz, że dana wieś zostanie wchłonięta do miasta i sprzedaż drożej.

 

Już mieszkanie w takich babicach to pewne utrudnienie.

 

Ja z Warszawą nie wiąże swojej przyszłości więc też inaczej patrzę.

Edytowane przez Chicco
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mosze RedKożystając z okazji pozwolę się zapytać.

 

Scenariusz:

Jest gotówka na mieszkanie ale nie na koncie tylko w papierze i us wogle o niej nie wie bo ktoś pracuje na umowę i ma 3k.

 

I wiesz, jak ktoś ma wtedy kupić furę albo mieszkanie żeby nikt się nie przyczepił?

Najlepiej tak by nikt nie zwrócił uwagi że coś jest nie tak.

 

*Pytam czysto teoretycznie bo zdaje sobie sprawę że oni szybko potrafią przyjebać się i drążyć temat. Mówię tu o urzędzie skarbowym jak i ogólnie o panów w mundurach wszelkiej maści.

Edytowane przez BlacKnight
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Black Knight jeśli pieniądze były legalnie zarobione i trzymane "w skarpecie", a nie w banku i można udowodnić ich pochodzenie to wpłacasz do banku, a później płacisz za nieruchomość.

 

Jak były zarobione "na czarno" to też da się, ale ja nie będę tłumaczył jak prać kasę, bądźmy poważni ;)   

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@BlacKnight od siebie tylko dodam, że w polskim prawie przychód ze sprzedaży runa leśnego i prostytucji nie podlega opodatkowaniu.

Więc jak US przyczepi się do Ciebie o jakieś ,,lewe" pieniądze to mówisz, że w ubiegłą jesień las obrodził w duże borowiki 😁

No i jeszcze jest ta ,,druga" opcja ale tutaj nie będę nic objaśniał, domyśl się sam :D

  

23 minuty temu, manygguh napisał:

@BlacKnight Bierzesz kredyt na mieszkanie wraz z rodzicami, nadpłacasz duże ilości z tej gotówki co masz, spłacasz przez kilka lat i masz elegancko wyprane.

 

No i wtedy US się zapyta skąd ta gotówka na nadpłacanie kredytu... Niby od rodziców? No to będą ,,trzepać" rodziców :)

Edytowane przez Tomek9494
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minutes ago, Tomek9494 said:

No i wtedy US się zapyta skąd ta gotówka na nadpłacanie kredytu... Niby od rodziców? No to będą ,,trzepać" rodziców :)

Mieszkanie za 300k. 20% czyli 60k to wkład własny. Zawsze można powiedzieć, że jakieś oszczędności całej rodziny, 3 członków.

 

On płaci 1500 miesięcznie, rodzice po 1000. Zawsze można powiedzieć, że ograniczyli wydatki, by synowi pomóc. US nie będzie miał jak tego zakwestionować, bo z tych 2000 na rękę, te 1000 jednak można wyżyłować, jeśli rodzice mieszkają razem i dzielą rachunki. 

 

240,000 / (1500+1000+1000)= 68 rat. Czyli około 6 lat. Ale załóżmy, że odsetki itp. i wychodzi 7 lat. 

 

Oczywiście, pewnie można to zrobić prościej i w bardziej wyrafinowany sposób. Ale niestety takiej wiedzy nie mam. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mosze Red @BlacKnight Do 500k możesz polecieć i nic CI się nie stanie.  Zawsze możesz powiedzieć że dostałeś od prababci na komunie.  Nikt takich małych kwot nie prześwietla. Chyba że somsiad uprzejmie doniesie że masz kawalerkę 50m2 i dwie dacie po 500k za każdą a zarabiasz 2.2k netto w urzędzie miasta.

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Chicco napisał:

Biorąc pod uwagę, że wszystko w wawie się spóźnia to nie brzmi to super. Druga sprawa co jak zmieni pracę?

Komunikacja w Warszawie dziś a chociażby te kilkanaście lat temu, to niebo a ziemia. Teraz masz punktualność:P

Nie mój problem, tylko jego, nie wnikam, a pracuje teraz jak większość zdalnie, z Wołomina.

 

Godzinę temu, Chicco napisał:

Mieszkając pod Warszawą z natury się od tego odcinasz.

On do takich właśnie należy. Zgiełk warszawski mu nie odpowiada i mu się przejadł.

 

Godzinę temu, Chicco napisał:

jego żona

Problem kolegi polegający na tym, że się ożenił. Nie miałby żony, problem rozwiązany;)

 

Godzinę temu, Chicco napisał:

Jakbym mógł pracować zdalnie a chciał kupić mieszkanie to bym nie myślał ani o Warszawie ani pod Warszawą a kupiłbym sobie coś nad wodą albo w górach.

Popatrz wyżej.

Skąd wiesz co on myśli, a czego nie bierze pod uwagę? Nie znasz go.

 

Godzinę temu, Chicco napisał:

Kupowanie pod Warszawą spoko jeśli jesteś hazardzistą i strzelasz, że dana wieś zostanie wchłonięta do miasta i sprzedaż drożej.

Bzdura. Raz jeszcze przeczytaj co napisałem wcześniej, jak kupił.

 

Godzinę temu, Chicco napisał:

Ja z Warszawą nie wiąże swojej przyszłości więc też inaczej patrzę.

Widać po wpisach i dlatego takim mówie bez żalu: pa, pa, pa.

Edytowane przez Krugerrand
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Tomek9494 napisał:

 

Słyszę o tym od prawie 20 lat 🙂 ale to dobrze, że są tacy jak Ty bo inaczej nie miałbym najemców na swoje mieszkanie ;)

 

 

I potem ludzie tracą pół życia w korkach by dojechać do pracy bo mieszkają na jakichś prowincjach 😁

A jak mieszkają w przykładowo takiej Warszawie i dojeżdżają autem do pracy z jednej dzielnicy na drugą to nie stoją w korkach? 

 

Mieszkam w Białymstoku i tu nie ma czegoś takiego jak korki, nie licząc oczywiście centrum miasta w godzinach szczytu. Ale nawet jeśli takie są to nawet w 1/10 nie przypominają korków w "wielkich" miastach. 

Z miejscowości oddalonej o ok 20 km od Białego można dojechać autem w 20 min. Znajoma dojeżdża z wioski oddalonej o 50km w 45min do pracy. 

 

Nie twierdzę że to idealne rozwiązanie ale na pewno lepsze według mnie oczywiście niż klitka w "nowoczesnym osiedlu" na przedmieściach gdzie aby znaleźć miejsce do zaparkowania to czasami trzeba poświęcić tyle ile trwałby dojazd na wioskę oddaloną o 10-15 km.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy piszą o Warszawie, więc dorzucę kilka słów na temat Krakowa. Jeżeli ktoś uważa, że w miastach kończy się miejsce do budowania to zapraszam tutaj.

 

Kilka lat temu można było kupić kawalerkę za 150k, a dzisiaj nie da się kupić mieszkania za mniej niż 200k. Bliźniaki albo szeregowce w stanie deweloperskim były za mniej niż 500k, a dzisiaj ceny zaczynają się od 600-700k i to na obrzeżach miasta. Sensowne domy (bliźniak, szeregowy, wolnostojący) zaczynają się od 1000k-1200k, a wille i działki budowlane w prestiżowych dzielnicach (Wola Justowska, Salwator, Zwierzyniec) chodzą po kilka milionów. Nawet jeżeli kupimy mieszkanie za rozsądną cenę to nie będzie tam miejsca postojowego albo będzie daleko od tramwaju, więc będziemy stali w korkach.

 

Buduje się wszędzie.

 

1. Podczas budowy paintballa na terenach zielonych właściciele zniszczyli miejsce gniazdowania jakiegoś węża i zapłacili 300 zł kary.
2. Deweloper wybudował osiedle na starym cmentarzu.
3. Deweloper zburzył ruiny fortu, bo zapłacenie kary mu się opłaciło.
4. Powstało kilka inwestycji na mocy ustawy COVID, która pozwala budować "izolatoria dla chorych" z pominięciem miejscowego planu zagospodarowania (można postawić blok w lesie).
5. Powstały bloki pomiędzy którymi przebiega linia wysokiego napięcia (można pranie suszyć i leczyć się bioprądami).
6. Deweloper nielegalnie wyciął drzewa w lesie pod osiedle.
7. Deweloper buduje 16-piętrowy blok zaraz obok wałów na Wiśle chociaż plan, który wejdzie w życie za kilka miesięcy nie pozwala na budowę wyższą niż 16 metrów.
7. Ktoś buduje dom na terenach zielonych bez pozwolenia i wbrew zapisom planu zagospodarowania chociaż urzędnicy wydali już nakaz rozbiórki.
8. Stare domy wielorodzinne są remontowane, dokładane jest dodatkowe piętro lub poddasze i każdy poziom sprzedawany jest jako osobne mieszkanie, a ceny dochodzą do 500k-800k.
9. Miejsca postojowe dla niepełnosprawnych po oddaniu budynku są likwidowane i sprzedawane jako zwykłe.
10. Ten sam parking jest kilka razy oddawany z kolejnymi budynkami, aby spełnić wymóg liczby miejsc postojowych na mieszkanie (kiedyś nawet znalazłem ofertę sprzedaży całego parkingu podziemnego jako inwestycję lub do spełnienia wymogów oddania budynku).
11. Duże mieszkania 3-pokojowe po oddaniu budynku są przerabiane na 3 kawalerki (powód jak wyżej).
12. Place zabaw mają 3 metry kwadratowe i budowane są tylko po to, aby spełnić wymogi oddania budynku.
13. Powstało osiedle zaraz obok Wisły. Wjazd na parking podziemny przebiega po drodze rowerowej po wale i nikt nie widzi problemu w tym, że parking może kiedyś znaleźć się poniżej linii wody.

 

Mogę jeszcze długo wymieniać, ale myślę, że to dobrze oddaje klimat.

 

Czy mieszkać w mieście bliżej pracy czy pod miastem i dojeżdżać? Ani jedno ani drugie.

 

Komunikacja publiczna w mieście jest w porządku jeżeli mieszkamy i pracujemy obok tramwaju lub pociągu albo mamy na tyle blisko, że możemy dojechać rowerem. Mam do pracy 7 km co na rower byłoby OK, ale... co chwilę brakuje kawałka drogi rowerowej i muszę jechać wolniej chodnikiem albo droga rowerowa jest raz po jednej, a raz po drugiej stronie drogi i trzeba czekać na światłach. Samochód odpada, bo nie ma gdzie zaparkować, więc jeżdżę motocyklem, ale i tak muszę jeździć poza godzinami szczytu, bo jak trafię na korki to nawet jednoślad nie pomoże (może poza skuterem 50 cm). Autobusy z okolicznych wiosek jeżdżą rzadko albo dojazd zajmuje 1,5 h. Zakładając, że w ogóle przyjedzie, bo autobus miejski nie ma tam zasięgu, więc zostają tylko prywatne. Miasto zamiast dołożyć dodatkowe autobusy do okolicznych wiosek, to woli kupić autobusy... elektryczne, które będą jeździć tylko po centrum, bo dłuższą trasę im prądu zabraknie. Miejsca po których mógłby jechać tramwaj są zabudowane nowymi osiedlami, a w planach są osiedla na dziesiątki tysięcy nowych mieszkańców, którzy nie będą mieli innego transportu niż samochód. Dojazd samochodem z wiosek też odpada, bo Kraków oprócz korków w centrum posiada też korki na wszystkich wylotowych drogach z miasta łącznią z autostradą A4.

 

Co jest według mnie powodem takiej sytuacji?

 

Można to tłumaczyć inflacją, kryzysem czy polityką, ale już dawno się przekonałem, że winni są sami mieszkańcy. Żadne podatki katastralne tego nie naprawią, bo rentierzy wliczą podatek w cenę najmu (tak samo było z opłatą bankową, paliwową czy cukrową, którą miały ponosić banki, stacje i producenci). Jedynie twarde ograniczenie najmu w postaci licencji, liczby posiadanych mieszkań na osobę (lub firmę) albo regulowanie cen najmu może coś zmienić. Nie jestem zwolennikiem ingerowania państwa w takie sprawy, ale patologię trzeba jakoś zwalczać. Gdyby nie było przepisów regulujących liczbę miejsc postojowych na mieszkanie, to żaden blok nie miałby parkingu, bo ich budowana byłaby nieopłacalna dla deweloperów. Kiedyś całe miasta i dzielnice był projektowane, a dzisiaj kroi się ziemię na małe kawałeczki i każdy decyduje sam.

 

Dlaczego winię za to mieszkańców?

 

Powody są bardzo proste.

 

1. Wszyscy narzekają na smog, korki, zabudowę, brak zieleni i wiele innych, a jednocześnie od 2002 r. prezydentem miasta jest ten sam człowiek (głosowanie na zasadzie "każdy dobry byle nie z PO").
2. Miejscy aktywiści zamiast protestować przeciwko patologicznej zabudowie, to się zachwycają pierwszą krakowską farmą miejską (tak, warzywa w parku miejskim), w której hipsterzy będą sadzić marchewki o metalicznym posmaku.
3. Jak miasto próbuje wybudować drogę rowerową to protestują, jak buduje nową obwodnicę z bus pasem i tramwajem, to protestują, jak budują nową linię tramwajową, która wymaga wycięcia kilku drzew, to protestują, jak robi strefę czystego transportu na Starym Kazimierzu, to restauratorzy protestują i strefa znika po 2 tygodniach, ale jednocześnie nie przeszkadza im budowanie w środku parku czy lasu.
4. Zachwycają się hulajnogami czy skuterami elektrycznymi, bo to przecież to przyszłość transportu, ale jak miasto zamknęło rower miejski, z którego korzystało naprawdę sporo osób, to nikt nie protestował.
5. Nikomu nie przeszkadza to, że dosłownie kilka metrów dalej powstaje nowy blok i jego mieszkańcy też będą musieli jakoś dojechać, a potem wszyscy są wielce zdziwieni, że im samochody jeżdżą pod oknami i stawiają szlabany.

6. Nikt nie czyta planów zagospodarowania, a potem się dziwią, że im ktoś biurowiec albo drogę stawia obok domu (nawiązuję do budowy obwodnicy, której plany powstały ponad 40 lat temu i wymagały wyburzenia kilka domów).
7. Mieszkańcy jednego z osiedli wzywali do wywłaszczenia działki (pola), które jest obok drogi dojazdowej do ich bloku i zrobienia tam chodnika, bo teraz muszą chodzić drogą i jest niebezpiecznie. Okazuje się, że jak deweloper buduje na swojej działce, to dobrze, bo ma prawo budować na swoim, a jak jeden z nielicznych mieszkańców dawnej wsi nie sprzedał działki i dalej uprawia swoje pole, to źle, bo powinien nam oddać działkę pod chodnik. Jak dla mnie kwintesencja głupoty i roszczeniowości dzisiejszego społeczeństwa.

 

Wychodzi na to, że mieszkańcom Krakowa odpowiada taka sytuacja. Widać to po protestach jakie mamy w mieście, czyli ciągle te same tematy w postaci aborcji, LGBT, Black Lives Matters i innych podobnych, na które przychodzą tysiące osób. Jednocześnie jak protestują przedsiębiorcy przeciwko podatkom to przychodzi 10 osób, a jak odbywa się protest przeciwko obostrzeniom sanitarnym, to było 40 osób.

 

5e2860bbbdb9a_o_original.jpg

Edytowane przez iwamori
  • Like 14
  • Dzięki 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka głównych czynników tu zagrało.

- skutek królującego w Polakach mitu "na nieruchach nigdy nie tracisz"

- realny (tymczasowy) deficyt nieruchów

- utrwalenie w ostatnich dwóch dekadach (pozorów) wzrostu cen (zyskiwania na wartości) nieruchomości

- przekonanie o konieczności ucieczki przed inflacją

- niemal zerowe stopy procentowe

 

Z tymi wyborami podyktowanymi powyższym, może być różnie. Lokata i ochrona kapitału? OK, powiedzmy, tyle że aby z tej lokaty kapitał wyjąć, trzeba ją dobrze sprzedać, opłacić podatki i notariusza. Pomału już niektóre nieruchy są niezbywalne (mniejsze miejscowości). Ceny najmu też nie rosną a wręcz w aktualnym otoczeniu inflacyjnym głównie - spadają. Żeby zmienić mieszkanie na Żoliborzu w aktywo, wystawiliśmy do najmu od kwietnia i do tej pory nawet zabłąkana dusza nie zadzwoniła choćby potargować się o cenę. Niemożliwe, prawda?

 

Jak wyglądają zmiany % czynszów oferowanych w takim razie (za "Bankier.pl", zmiana r/r luty 2021)?

Gdańsk: -3.9 do -3.4

Katowice: -5.2 do -10.3

Kraków: -0.2 do -13

Poznań: -1.2 do -12.9

Warszawa: -0.1 do -5.8

 

Co jeśli "praca zdalna" okaże się dla firm bardziej optymalna ekonomicznie? Co zrobić z biurowcami? Czy zostaną uwolnione na rynek mieszkaniowy? Podobnie jak obecnie najem krótkoterminowy zamarł (umarł?) i te lokale zasiliły pulę najmu długoterminowego. Zwłaszcza, że u wrót podatek katastralny. Nawet niech będzie 1% wartości, to i tak od warszawskiej, stojącej na pusto kawalerki wyjdzie pod 5k rocznie. Pewnie gdyby premier z kolesiami nie byli obkupieni nieruchami, juz dawno kataster trzepał by kieszenie Polaków. Ale to kwestia niedługiego czasu, w rządowej pralce pieniędzy, pustki zaczynają świecić. 

 

Demografia w rozsypce? Hm, jasne, ale to nie jest kwestia roku czy dwóch. Prędzej "nowy ład w spalonym burdelu" wygeneruje kolejną falę emigracji, zanim tu zostanie (już nad grobem) jedynie czysty rasowo rdzeń elektoratu PiSu. Pewnie "narodowy program ratunkowy demografii" będzie musiał uwzględnić import tzw. "uchodźców". Już widzę, jak się wszyscy palą (dosłownie i w przenośni) żeby zamieszkali wśród nich w przewadze liczebnej. To będą fajne i "wesołe miasteczka". Aż miło w nich żyć.

 

Przemilczana jest kwestia "nowego, zielonego ładu" dla Europy. Co oznacza m.in. bana dla Polski na palenie węglem, choćby w najczystszych technologiach. To jest niestety wymyślony przez IV Rzeszę (czyli ludzi, którzy nigdy nie wybaczyli swoim rodzicom jednego - tego, że przegrali wojnę) przekręt, mający doprowadzić zaplanowane do aneksji kraje do wyludnienia i bankructwa. Energii po prostu zabraknie i będzie zbyt droga, żeby grzać zimą chałupy a opalać węglem i drewnem nie będzie wolno. Ogrzanie kawalerki będzie droższe niż ona sama. A kiedy osiągną eko-terrorem swój cel, jak to pragmatyczny naród, rozgonią zieloną hołotę, odpalą sobie elektrownie węglowe i atomówki. I wezmą sobie za frytki "polski lebensraum". 

 

Czy inflacja będzie trwała? Może tak, może nie. Może to tylko impuls reflacyjny po wciśnięciu "pandemicznych" hamulców awaryjnych? Przecież już widać że oni rączki z hamulcem nie puścili, czekają tylko na właściwy moment i znów zduszą obrót i tempo obrotu pieniądza. Czy w takim razie jest prawdopodobne, że ten miraż elementem planu łapania leszczy w sidła? Możliwe, w każdym razie zadziałał i ludność tubylcza pobiegła tłumnie po kredyty:

46fda1bc5a3a8.png

 

Czy to pułapka na leszcze? Zakładając jasne intencję rządu, któremu brakuje pieniędzy, obstawiam że tak. Zwłaszcza, że nie widzę żadnego ostrzegania przez rząd, jak to ma np. miejsce w Niemczech, gdzie ten zachęca do indywidualnego kupowania złota - żadnego przekazu do obywateli, poza wygłupami ministra finansów i wpychania ludu w biedę, zachęcającego do wyjęcia oszczędności ze skarpety i zaniesienia ich do banku. 

Ale jak będzie - pożiwiom, uwidim ;)

 

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie w rodzinnym mieście stawiają blok przy bloku także jak spojrzysz przez okno to widzisz co się dzieje u sąsiadów w bloku naprzeciwko...CHORE

 

Mieszkań przybywa, ale ile tak naprawdę jest wartych uwagi? Sam ostatnio symulacyjnie szukałem cos dla siebie i na setki ofert znalazłem dwie, z czego jedna zaraz stała się nieaktualna. 

To, co odpierdalają dzisiaj deweloperzy przechodzi ludzkie pojęcie, część nowych mieszkań przypomina bardziej klatki na szczury nie są warte swojej ceny.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, Rnext napisał:

Żeby zmienić mieszkanie na Żoliborzu w aktywo, wystawiliśmy do najmu od kwietnia i do tej pory nawet zabłąkana dusza nie zadzwoniła choćby potargować się o cenę. Niemożliwe, prawda?

 

Ja chyba naprawdę żyje w innym świecie niż Wy.

Wystawiłem na internecie ogłoszenie wynajmu swojego mieszkania i już po godzinie miałem najemcę.

Nawet jakiś Polak dzwonił z Niemiec i przez 15 minut błagał mnie abym zrobił mu rezerwację bo chce się przeprowadzić do Polski z rodziną ale mieszkania na wynajem schodzą jak na pniu i nie może niczego wynająć.

Nie policzę ilu Ukraińców/Białorusinów dzwoniło do mnie w tej kwestii.

Cenę dałem rynkową, nic nie zaniżałem. (Ok, gdyby nie Covid to bym wystawił za 150-200 PLN więcej).

 

P.S. Mój przypadek jest w 3mieście, więc może inaczej wygląda sytuacja jak w Stolicy.

Edytowane przez Tomek9494
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Chicco napisał:

 

Chyba w snach, mówisz o Warszawie? Jak mieszkasz pod Warszawą i pracujesz w mordorze to krzyż ci na drogę xD

 

Warszawa koniecznie potrzebuje nowych linii metra i pociągów bo jest koszmarnie zakorkowana. Poruszanie się tramwajem i metrem jest dużo szybsze niż autobusy i samochody. Tylko metro w wawie trochę chujowe.

 

Mieszkanie pod miastem jest spoko jak pracujesz zdalnie albo pracujesz też pod miastem.

 

Bogaci ludzie to mieszkają na saskiej, wilanów i te sprawy.

Nie wiem czy wiesz ale na świecie istnie jeszcze inne miasta niż Warszawa :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.