Skocz do zawartości

Niech ktoś mi wytłumaczy co do cholery się dzieję na rynku mieszkaniowym? Ceny oraz dostępność - wtf


bassfreak

Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, Garrett napisał:

Ktoś ma wiedze jak się może skonczyć ten pomysł władzy na kredyty bez wkładu własnego?

 

https://www.rmf24.pl/ekonomia/news-mieszkanie-bez-wkladu-wlasnego-juz-na-wiosne-dla-kogo,nId,5739785#crp_state=1

 

Ceny podskocza bo popyt wzrośnie??

Nie rozumiem ludzi którzy nie mają lub nie są w stanie uzbierać 10% na wkład własny i pchają się w kredyty. 

Teraz widać płacz i lament że jak to mogła mi rata wzrosnąc o 300 zł miesięcznie. 

Czy ci ludzie mają chociaż trochę oleju w głowie? 

Myśleli że hipoteka na mieszkanie to to samo co wzięcie nowego roweru na raty? Bo ja nie jestem w stanie tego pojąć. 

 

Moi rodzice po ślubie przez 15 lat mieszkali w lepiance ciotki ojca, która nawet nie miała łazienki, zanim pobudowali własny dom i tam też nie było tam luksusów i był wykończony tylko na styk aby się wprowadzić. 

Mój kumpel mieszkał do 30stki jako kawaler z rodzicami jako kawaler, uzbierał w parę lat na własne mieszkanie ktor kupił za gotówkę. 

Sąsiedzi młodzi lekarze po ślubie mieszkają z rodzicami i zbierają mieszkanie na własny dom. 

Ja mam w planach wyjazd za granicę na parę lat aby zacisnąć pasa jak się da i każdy pieniądz odkładać na coś swojego. 

 

Ale najbardziej mnie śmieszy podejście tych którzy teraz najbardziej płaczą, bo rata kredytu rosną. A mianowicie : "bo mieszkanie z rodzicami jest bee, bo jak młody człowiek może inaczej kupić sobie własne mieszkanie niż wzięcie kredytu". 

 

No po prostu ręce opadają. Większość tych mieszkań/domów jest wykończona na wysoki standard, bo przecież dama nie będzie mieszkała w peerelu, wakacje co roku, jedzenie w restauracji co drugi dzień, auto oczywiście wypasione, bo komunikacją miejską nie będzie się tłukła. 

 

To jest obraz najbardziej "poszkodowanych", a jak ktoś im tłumaczył żeby się nie zadłużać pod korek to było śmianie się prosto w oczy...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój obecny tok myślenia jest poniżej. Skupiam się na Warszawie, ewentualnie mieście wojewódzkim w Polsce B. Skorygujcie, jeśli się z czymś nie zgadzacie, jestem ciekawy gdzie mogę się mylić:

 

Jutro posiedzenie Rady NBP. Widać, że im się śpieszy, bo mieli spotkać się 12 stycznia, ale przełożyli na jutro. Dołożą kolejną podwyżkę stóp. Do lata podniosą jeszcze ze 2-3 razy spokojnie. Ludzie coraz bardziej wkurzeni. Rząd musi podwyższyć, bo straci samodzielną władzę po następnych wyborach. Coraz wyższe raty będą zmiatać zakredytowanych z planszy i dodatkowo obniżą zdolność kredytową chętnym. Dotychczasowe podwyżki nie były aż takie duże, w porównaniu do tego, jakie mogłyby/powinny być.

 

Jak to wpłynie na ceny? Myślę, że conajmniej wyhamują, albo zaczną spadać. Ludzie kupowali mieszkania ostatnie kilka lat głównie dlatego, że był tani kredyt. Teraz on się kończy. Więc skąd będzie nowy narybek? Nie będzie, więc spadnie popyt. Fundusze i Ukraińcy kupujący za gotówkę nie wyciągną rynku. Jednocześnie rekordowa ilość mieszkań jest w trakcie budowy, nie wszystkie są sprzedane. Co więc zrobi developerzy, żeby zarobić? Według mnie będą trzymać jeszcze ceny z kilka miechów na obecnych poziomach. Co potem? Będą trzymać x miesięcy/lat, aż ludzie znowu będą mieć zdolność kredytową, czy może raczej sprzeda taniej z mniejszą marżą, ale jednak wciąż zarobi i dowiezie wynik akcjonariuszom? Według mnie to drugie. Z rynkiem wtórnym tak samo. Ceny już się na nim zatrzymały. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 12/31/2021 at 10:22 PM, SamiecGamma said:

Pod warunkiem, że nie są jakąś komunalną patologią, ale w nowych blokach takich lokatorów nie spotkasz

Nowy blok, rodzice kupili mieszkanie "synkowi". Synek - ultras, na weekendy zapraszał kilkadziesiąt osób z klubu "kibiców", na 35m2. Na szczęście byłem tam tylko chwilowo. Aha, jak miał aktualnie "branie", to zapraszał panienkę zamiast kumpli. Jak przyjeżdżali jego rodzice - był spokój... matka prała, ojciec kosił trawniczek (parter), "syn" się opalał.

"Syn" lat około 35, rodzice 60+.

 

20 hours ago, Januszek852 said:

Jedyne, co wymaga roboty, to chodnik przed posesją, bo zgodnie z prawem musisz go odśnieżyć...

Zaczynałem od machania łopatą, i prawie 3 godzin odśnieżania. Teraz, odśnieżarką wyrabiam się poniżej 40 minut, włącznie z odpaleniem, rozgrzaniem na ssaniu itd. - a mam do obrobienia prawie 150 metrów drogi dojazdowej. Parę razy sąsiad grzecznościowo przejechał quadem z pługiem - zajęło mu to może kwadrans z lekkim hakiem.

 

2 hours ago, SamiecGamma said:

w bloku mam fundusz remontowy i wszystko robią za mnie

Małą anegdotka. Fundusz remontowy (i wspólnota) były zakładane przez dewelopera, i w miarę nabywania mieszkań udział dewa się zmniejszał, ale zarząd wspólnoty i zarządca byli ci sami... Okazało się w końcu, po notarialnym wypierdoleniu dewa z zarządu, że:

- wspólnota odśnieżała zimą na swój koszt drogę gminną - dojazdową do sąsiedniej budowy

- koszt utrzymania zieleni (parę wizyt robotników z sąsiedniej budowy z grabiami) przez "spółkę-córkę" - 75 tysięcy rocznie

- trzech pracowników dewa mieszkało w budynku, nie płacąc nic. Woda, ogrzewanie, prąd na koszt wspólnoty (dwóch z nich - w zarządzie)

- zarząd przetrzymywał kasę na lokatach, a kary za nieterminowe płatności przerzucał na wspólnotę

- brak przeglądów czujników dymu - przez 7 lat

- niedziałająca klimatyzacja parkingu

- przez pięć lat - żadna naprawa gwarancyjna nie została zrobiona na koszt dewa, wszystko na koszt wspólnoty :(

 

Także tego... nie stać mnie na takie wydatki.

 

3 minutes ago, manygguh said:

Według mnie będą trzymać jeszcze ceny z kilka miechów na obecnych poziomach.

Tylko że przy aktualnej inflacji, "trzymanie cen" to już jest spadek wartości.

Edytowane przez Kespert
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, Kespert said:

Tylko że przy aktualnej inflacji, "trzymanie cen" to już jest spadek wartości.

- Jeśli nie zmienią cen, to stracą (inflacja).

- Jeśli obniżą ceny, to stracą (wzrost robocizny, materiałów budowlancych etc. odnośnie okresu, gdy zaczęli budowę).

- Jeśli podwyższą ceny, to kto to kupi, skoro siła nabywcza spada oraz zdolność kredytowa? Będzie coraz mniej transakcji, więc też stracą.

 

EDIT.

Zostaję im mniejsze zło, czyli sprzedać to, co jest, nawet z mniejszą marżą.

Edytowane przez manygguh
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, manygguh napisał:

Coraz wyższe raty będą zmiatać zakredytowanych z planszy

Przeciętny człowiek nie sprzeda mieszkania, bo mu rata o 300zł wzrosła. Albo 500. albo nawet 1000. Zrezygnuje ze wszystkiego innego. To jest dokładnie efekt, który ma osiągnąć podwyższanie stopy procentowej (jak już wspomniałem, "zdjęcie nadwyżki gotówki" to po prostu zubożenie społeczeństa - ot, taki eufemizm, by nie było protestów społecznych) - i tak ma być, tj. to nie ma ludzi pozbawiać masowo dachu nad głową, tylko skłonić ich do zaprzestania "inwestowania" (pompowania baniek), a w następnej kolejności - ograniczenia konsumpcji (co oczywiście musi przełożyć się na spadek cen). Jest taki próg, powyżej którego podniesienie stopy procentowej zaczyna zagrażać płynności finansowej małych firm i zaczyna dawać skutek odwrotny do zamierzonego, tj. zaczyna rosnąć "koszt ukryty" którego nie chce podejmować władza: wysoki wzrost bezrobocia związany z rozszerzającym się bankructwem. I o ile krótkotrwale skutecznie zabije to inflację, to również wpędzi kraj w recesję - następnie jest spadek wartości waluty, a następnie Wenezuela i/lub bankructwo państwa. Nawet ten kołek Glapiński, który spóźnił się z podwyżką stóp procentowych o co najmniej kilka miesięcy i przez to musi je podnosić wyżej, niż powinien, zdaje sobie sprawę, że przestrzeń do podwyższania ma sufit.

 

Tak jak mówił najrozsądniejszy z RPP Zubelewicz, czas na podwyżkę 2% był ok. 2 lat temu. Jest szansa, że dziś inflacja popytowa byłaby o te 2% niższa i mielibyśmy jak Niemcy 6%, a nie "oficjalne 8%, nieoficjalne 15%".

 

Co do deweloperów, to szczerze mówiąc mają dość mocno przesrane. Ci, którzy zaczęli w 2021, mieli najdroższy kredyt (tak, deweloperzy zwykle budują na kredyt). Najdroższe materiały. Surowe WT2021 do spełnienia. Drogą robociznę. Drogi prąd i benzynę. Niedobory i przestoje z uwagi na braki materiałowe. Kiedy skończą w 2023 bloki, to społeczeństwa nie będzie na nie stać. Nie mam pojęcia, jak to rozegrają. Zgaduję, że będą schodzić z marży, ale na dobrą sprawę oni już od roku z niej schodzą, bo mieszkania drożeją symbolicznie (mniej, niż inflacja i daleko mniej, niż niektóre materiały). Dlatego w ciągu 2 lat widziałbym spadki o 10-20% - marża dewelopera to ok. 25% i o tyle mogą zejść, by nie dopłacać do interesu. Po 2 latach podaż gwałtownie się zmniejszy (bo nowi deweloperzy nie są głupi, widzą co się dzieje i nie będą już skłonni budować w szaleńczym tempie jak do 2021) i sytuacja się znormalizuje.

 

Ludzie często przywołują bańkę w 2008, zapominając, że tamta bańka była wielokrotnością obecnej, a i tak ceny spadły "zaledwie" o 20-30%...

 

https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_164095658921WSWyvYSUA4mB7pM4oTlb.jpg

 

Pewnie ktoś napisze, że HRE jest niewiarygodne, ale ja mam opinię wręcz przeciwną. HRE konsekwentnie naganiało przez ostatnie lata, i miało rację, bo ceny rosły jak szalone. Narracja HRE zaczęła się zmianiać w tym roku, ale hejterzy w ogóle tego nie zauważyli.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, manygguh said:

- Jeśli nie zmienią cen, to stracą (inflacja)

Nie do końca. Załóżmy że rok temu dew kupił materiały za 500k zł, i zapłacił drugie 500k łącznie wszystkim ludziom (wliczając koszty własne) wychodząc na zero. Dom wystawił rok temu za milion 200 tysięcy, a dziś mógłby go (w teorii) sprzedać za 1500k zł. Nie zmieniając ceny, i tak pierwotnie zakładanego zysku nie straci, co najwyżej inflacja sprawi że ten zysk będzie mniej warty.

 

Jest drugi wątek - obniżając marżę, nie będzie mógł wydać 600 tysięcy na materiały, i 600 tysięcy na pracę, na następny dom - i ryzykuje degradację i upadek firmy.

1 hour ago, manygguh said:

Jeśli obniżą ceny, to stracą (wzrost robocizny, materiałów budowlancych etc. odnośnie okresu, gdy zaczęli budowę).

Jeśli dom już stoi, obniżając cenę tracą swój zysk, ale przecież kosztów większych na materiały już drugi raz nie poniosą :). Rośnie inflacyjnie natomiast tzw. "wartość odtworzeniowa", a więc postawienie takiego samego domu kosztowałoby teraz więcej... i to jest dobry powód by podnosić ceny, albo przynajmniej trzymać je na niezmienionym poziomie.

By zaszły drastyczne obniżki z tego powodu, musiałaby zmaleć wartość odtworzeniowa - a więc materiał i praca. W warunkach inflacji to oznaczałoby...

 

1 hour ago, manygguh said:

Jeśli podwyższą ceny, to kto to kupi

Wredna odpowiedź brzmi - kto inny.

Bo nie musi być każdego stać na mieszkanie - wystarczy, że na dane mieszkanie będzie stać jedną osobę. I nie musi to być Polak.

 

1 hour ago, manygguh said:

Zostaję im mniejsze zło, czyli sprzedać to, co jest, nawet z mniejszą marżą.

Zawsze wtedy zadaję pytanie - po co?

Po co dew miałby obniżać marżę?

Jedyna odpowiedź rozsądna - by odzyskać płynność finansową. Ale wtedy sprzeda jedno, dwa, a resztę dalej może trzymać kolejne miesiące. To widać w "inwestycyjnych" blokach, gdzie mieszkania stoją niesprzedane dwa, trzy, cztery lata...

36 minutes ago, Januszek852 said:

Nie mam pojęcia, jak to rozegrają.

Nowy wał, dopłaty do kredytów i wkładów. W ostateczności kupno z budżetu państwa mieszkań socjalnych na prywatnym rynku, i "kupowanie głosów".

 

39 minutes ago, Januszek852 said:

marża dewelopera to ok. 25% i o tyle mogą zejść, by nie dopłacać do interesu

Jak wyżej - tylko jeśli chcą zamrozić nowe inwestycje. Jak chcą dalej budować, marża musi pokryć wzrost cen i płac.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Januszek852 said:

Przeciętny człowiek nie sprzeda mieszkania, bo mu rata o 300zł wzrosła. Albo 500. albo nawet 1000. Zrezygnuje ze wszystkiego innego.

W sumie to prawda. To co się może jednak wydarzyć, to ludzie nie będą w stanie spłacać i bank przejmie im mieszkanie. Nie wiemy ile ludzi jest zakredytownych pod korek na max swojej zdolności kredytowej. To powtórka scenariusza z frankami. Ludzie też rezygnowali ze wszystkiego, ale wielu nie dało rady ciągnąć. Jak widzisz analogię obecnych kredytów na niską stopę vs kredyty w tanich frankach?

 

29 minutes ago, Kespert said:

Wredna odpowiedź brzmi - kto inny.

Bo nie musi być każdego stać na mieszkanie - wystarczy, że na dane mieszkanie będzie stać jedną osobę. I nie musi to być Polak.

To jest całe clue. Kto? Kto to kupi? Cudzoziemcy + fundusze to niewielki odstetek kupujących. Nie wyciągną rynku. No chyba, że wymyślą jakiś państwowy holding, który będzie skupować od devów. Ale na to się nie zapowiada.

 

Kto więc pociągnie ceny w górę przy:

- ogólnej niższej zdolności kredytowej,

- spadku siły nabywczej (inflacja > wzrost płac) 

- dołączeniu do rynku tych, co mieli największe ciśnienie by kupić, skoro już były zerowe stopy i teoretycznie najlepsze warunki i lepszych nie będzie?*

 

*Wiem, że sporo można jeszcze zabudować i obsadzić, bo wielu młodych mieszkają z rodzicami, bo na 1000 mieszkańców, wciąż x nie ma własnego lokum zwłaszcza prównując z Zachodem. Tu chodzi jednak o ludzi, którzy muszą kupić w ciągu najbliżyszch ~2 lat vs ludzi, którzy myślą: "fajnie byłoby mieć własne mieszkanie, ale nie muszę kupować teraz na już."

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, manygguh napisał:

Jak widzisz analogię obecnych kredytów na niską stopę vs kredyty w tanich frankach?

 

Ja akurat brałem kredyt w 2021, więc powiem Ci, że było naprawdę ciężko go dostać. Z dochodem netto 10500 PLN miesięcznie, bez obciążeń i dzieci, miałem z partnerką 750 000 PLN zdolności, co przekładało się na ratę ok 2800 PLN w PKO BP i niewiele więcej w innych bankach.

 

A byliśmy przecież wymarzonymi klientami. Stałe umowy w dużych firmach, bezterminowe. Brak zobowiązań, brak kredytów, brak dzieci.

 

Myślę, że banki nauczyły się sporo od czasów 2008 i afery z CHF. Teraz bank sam dba o to, by klient nie brał kredytu o DTI przekraczającym 30%, co jest uznawane za względnie bezpieczne (w sumie rekomendacja dot. DTI to "poniżej 40%", czyli - po uwzględnieniu prognoz na wzrost stóp procentowych w 2021 - DTI wyliczono już dla docelowej stopy i od tego liczono zdolnść).

 

Oczywiście ten sam bank szacował podwyżki stopy procentowej na 2-3% w ciągu 5 lat (co pokazuje stawka "stałej" stopy - ona jest tak skrojona, by bank wyszedł na swoje w momencie wzrostu stóp procentowych przecież - można więc przyjąć, że banki obstawiały średni wzrost bazowej stopy procentowej do ok. 3% w ciągu 5 lat). Czyli banki też nie miały raczej racji, bo już wiemy, że na 2% raczej się nie zakończy, na 3% też nie. Jednak myślę, że tak z ręką na sercu, niewiele osób spodziewało się takiej inflacji i takich wzrostów w 2021. W końcu pandemia już trwała (grubo ponad rok), myśleliśmy, że wszystko jest wyjaśnione.

 

A potem przyszedł Putin i potrząsnął szachownicą.

 

Są przesłanki, by kredyty oparte o WIBOR uwalać (bo WIBOR jest generalnie rzecz biorąc używany niewłaściwie - powinien reprezentować rzeczywiste przelewy między bankami, a nie bliżej nieokreślone przesłanki które zaistniałyby, gdyby do tych przelewów dochodziło), ale jeszcze nikt się nie podjął, bo nikomu się nie opłacało do tej pory.Myślę, że pojawią się pierwsze sprawy tego typu jeśli stopa procentowa (bazowa) przekroczy 5%. Po prostu zacznie być to opłacalne dla bogatszych z dostępem do dobrych prawników. Kolejny wałek -niektóre banki już wysyłają kredytobiorcom aneksy w których namawiają do przejścia na nowy wskaźnik, który zastąpi WIBOR -mimo, że nikt nie wie, jaki on naprawdę będzie i jaki będzie skutek finansowy dla kredytobiorcy (!!!!), kompletny absurd).

15 minut temu, manygguh napisał:

bank przejmie im mieszkanie

Tu jeszcze trzeba dodać jedno:

 

Bank naprawdę nie chce ich mieszkania.

 

Bank robi wszystko, by wybrać kredytobiorcę stałego, który będzie grzecznie bulił przez 20-30 lat. To jest ich target.

 

Cały bajzel związany z licytacją komorniczą jest dla nich wyjątkowo niepożądany, jak również klient, który ogłosi upadłość konsumencką, a jego chatka straci na wartości. To jest realna strata dla banku, nie do odzyskania.

 

Dlatego i z doświadczenia kogoś zmojej rodziny, kto był w tej sytuacji - bank zrobi wszystko, by takiego klienta utrzymać "przy życiu" - "wakacje kredytowe", wydłużenie okresu kredytowania, a nawet zmniejszenie marży - oni chcą, byś był w stanie i byś płacił , a nie odwalił upadłość/kitę i zostawił ich z tym całym gównem.

 

Więc "plagi przejęć" naprawdę bym się nie obawiał, a tym samym - to, co piszą na wykopie to głównie brednie nastolatków, których piecze, że ich nie będzie przez kilka lat stać na wkład własny.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Januszek852 Dobra analiza! Też uważam, że plagi przejęć nie będzie. Zmniejszy się po prostu konsumpcjonizm, ludzie będą w dużo bardziej przemyślany sposób pozbywać się pieniędzy. Ale spłacać swoje zobowiązania większość będzie.

 

@maroon Tak - jeden o niebie, drugi o chlebie. Żaden żadnego nie przekona. Ale ustaliliśmy chociaż jedno: żaden z nas nie jest tutaj jakimś figo-fago, który zaliczył awans społeczny kupując sobie mieszkanie w bloku w mieście. Ja kupiłem z powodów czysto pragmatycznych: pamiętałem całe 5 lat dojeżdżania na studia i tracenia na to 2h dziennie, a czasem i więcej. To nie były czasy tabletów czy smartfonów, a w szczycie był taki tłok, że nawet książki nie dało się wyjąć, bo nie było szans na miejsce siedzące czy stojące nie przy drzwiach. Po prostu stwierdziłem, że życie jest za krótkie na spędzanie go w środkach komunikacji. A nikt też wtedy o pracy zdalnej nie słyszał... 

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie potrafię sobie wyobrazić uciążliwych dojazdów. Ale ja mieszkając w centrum dojeżdżam do pracy 25 minut (na pragę). Z dojazdem zawsze jest tak, że będzie sytuacyjny. Dziś wybrane miejsce będzie (z punktu widzenia stacjonarnej pracy) super, jutro do dupy. Przyjąłem więc jako wyznacznik "dojazd do centrum W-wy" i tylko tym się już kierowałem. jeśli zmienię pracę, to wyłącznie na hybrydę/zdalną, bo nie interesują mnie dojazdy, a do obecnej pracy akurat dojazd mam świetny ;) W granicach 30 min właśnie. Nawet nie powinienem poczuć wyprowadzki, oprócz oczywiście sytuacji, gdzie pociąg się zepsuje i linia zostanie zablokowana na 2h. Cóż, może warto rozważyć, by jednak na tym e-skuterze zapierdzielać do tego pociągu. W razie czego wychodzę i na elektryku jakoś dojeżdżam do domu, od biedy :D

 

@SamiecGamma, a może działka w mieście? :) Ja będę polował na taką gdy wygrzebię się z obecnego domu. Całkiem fajna sprawa, zwłaszcza gdy masz przystanek blisko, najlepiej czegoś na szynach :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minutes ago, manygguh said:

Kto więc pociągnie ceny w górę

Ci, którzy chcą "uratować" zgromadzone 50/100/150 tysięcy, i dokredytują się na nieruchomość "dla dziecka". Dodatkowo inwestycje publiczne pociągną ceny materiałów, a betonowi naprawdę wszystko jedno, czy będzie stropem budynku, czy podłożem drogi.

Jak na razie, jest potencjał by jeszcze drugie tyle osób się "załapało" na hipotekę z częściowym wkładem własnym, wyciągniętym z lokat 0,5%. Drugie tyle, co do tej pory w COVIDzie. 

 

A dla polityka wsio rawno, czy plebs zbiednieje inflacją, czy się zakredytuje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Januszek852 napisał:

 

@SamiecGamma, a może działka w mieście? :) Ja będę polował na taką gdy wygrzebię się z obecnego domu. Całkiem fajna sprawa, zwłaszcza gdy masz przystanek blisko, najlepiej czegoś na szynach :)

 

Ale masz na myśli ROD? Bo chyba nie domek z działką w Warszawie? Nie moja liga. Na segment w jakimś bliźniaku byłoby mnie stać (z dużym wkładem własnym, ale trzeba by dokredytować), ale czym to się różni od bloku? Też masz po jednej stronie sąsiadów przez ścianę, a po drugiej to samo, tyle że w odległości kilku(nastu) metrów. A myszki ani bombelków nie ma i nie są planowane.

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, SamiecGamma napisał:

Bo chyba nie domek z działką w Warszawie? Nie moja liga.

Do ugrania za 800k, jeśli kupisz działkę okazyjnie i zrobisz prosty dom bez udziwnień.

 

To z grubsza cena 55m na Ochocie gdy doliczysz komórkę, miejsca postojowe i wykończenie. Nie sądzę, że to jakaś powalająca kwota w dzisiejszych czasach.

 

25 minut temu, SamiecGamma napisał:

Na segment w jakimś bliźniaku byłoby mnie stać (z dużym wkładem własnym, ale trzeba by dokredytować), ale czym to się różni od bloku?

Narożne są OK, możesz zrobić sypialnię niepołączoną z sąsiadem, a to duży plus, ale w przypadku segmentów problemem jest maleńka działka - gdy policzysz cenę z metra z działką włącznie, to nie wychodzi specjalnie korzystnie. No i jednak somsiad jest....

 

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, SamiecGamma said:

 

: pamiętałem całe 5 lat dojeżdżania na studia i tracenia na to 2h dziennie, a czasem i więcej. 

Depends. Parę lat dojeżdżałem 2-2,5h do pracy do Centrum z Bemowa. Całe 7km. Szybciej się nie dało, bo wszystko i wszędzie stało. Jak się wykreciło 45 minut to był dobry dzień. Nie raz przejechanie odcinka spod Muzeum Narodowego do Pl. Zawiszy to była GODZINA. Przy czym czasy przejazdu zbiorkomem były porównywalne, bo też wszystko stało, nawet tramwaje. 

 

Teraz jest lepiej, niedużo ale lepiej, lecz nadal przejazd czy to metrem, czy tramwajem z Bemowa na Pola Mokotowskie to spokojnie 40+ minut. 

 

Ergo nie ma szybkich dojazdów w dużej aglomeracji i nie każdy jest programista 15k, który dupę z kwadratu jedynie do Starbucksa na rogu rusza i też nie codziennie. 

 

WIĘKSZOŚĆ ludzi dojeżdża i będzie dojeżdżać. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, maroon napisał:

Depends. Parę lat dojeżdżałem 2-2,5h do pracy do Centrum z Bemowa. Całe 7km. Szybciej się nie dało, bo wszystko i wszędzie stało. Jak się wykreciło 45 minut to był dobry dzień. Nie raz przejechanie odcinka spod Muzeum Narodowego do Pl. Zawiszy to była GODZINA. Przy czym czasy przejazdu zbiorkomem były porównywalne, bo też wszystko stało, nawet tramwaje. 

 

A na moto nie mogłeś wsiąść? Śmignąłbyś szybciej. No ja właśnie tak dojeżdżałem i odczuwałem dzień w dzień to przelatywanie czasu przez palce. I po 5 latach powiedziałem sobie: nigdy kurwa więcej. Inna sprawa, że nie skorzystałem dużo ze swojej miejscówki, bo rok po zakupie zmieniłem pracę na 100% zdalną i w ogóle nie ruszałem dupy z domu (poza treningami kolarskimi) - nawet do Starbucksa. W tym roku to się zmieniło, więc może będę miał możliwość bardziej docenić swoją miejscówkę.

 

Cytat

Ergo nie ma szybkich dojazdów w dużej aglomeracji i nie każdy jest programista 15k, który dupę z kwadratu jedynie do Starbucksa na rogu rusza i też nie codziennie. 

 

15k w Warszawie to już jak na programistę jest słabo :P No dobra, może nie słabo, ale ktoś z doświadczeniem może dostać sporo więcej - warto chyba się pochylić, nawet kosztem pewnych uciążliwości związanych z hybrydowym systemem pracy i dojazdami. 100% zdalna też nie trafia się tak często, choć zdarza się - ja taką miałem ponad 10 lat.

 

Cytat

WIĘKSZOŚĆ ludzi dojeżdża i będzie dojeżdżać. 

 

Tak też rozumowałem 13 lat temu, jak kupowałem mieszkanie. I celem przewodnim było skrócić ten czas dojazdu. Zwłaszcza, że nienawidzę zbiorkomów i:

- śmierdzących ludzi

- otyłych ludzi, zajmujących więcej niż jedno miejsce

- dziwaków, którzy nagle sobie postanowili ze mną pogadać, mimo że nie mam ochoty poznawać ludzi. (Jakbym miał, to bym chodził do pubów/klubów - to jest miejsce na poznawanie, a nie autobus komunikacji miejskiej)

- itd. 

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, SamiecGamma said:

 

15k w Warszawie to już jak na programistę jest słabo :P 

Mi tu chodziło o to, że jak się chce choć trochę merytorycznie podyskutować, to nie można na wszystko z perspektywy własnej dooopy patrzeć. Wszystko ma jakieś pro i contra. Uwierz, że nawet po pół roku na rajskiej tropikalnej wyspie też wyłażą minusy. 

 

Jak się chce szerzej spojrzeć, to trzeba uśredniać. A jak w kategoriach ja, ty, to każdy lubi to co lubi, więc nie ma sensu się przerzucać argumentacją. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Januszek852 napisał:

Do ugrania za 800k, jeśli kupisz działkę okazyjnie i zrobisz prosty dom bez udziwnień.

 

No nie wiem, wydaje mi się niemożliwe zmieścić się w 1M z działką i domem. Chyba, że Białołęka albo Ursus jakiś, ale i tam wątpię... Ale - przyznaję - rynku nie śledzę.

 

4 godziny temu, Januszek852 napisał:

To z grubsza cena 55m na Ochocie gdy doliczysz komórkę, miejsca postojowe i wykończenie. Nie sądzę, że to jakaś powalająca kwota w dzisiejszych czasach.

 

Zgoda, 800k nie jest powalającą kwotą, ceny tak poszybowały, że to powoli staje się normą za taki metraż + wykończenie.

 

4 godziny temu, Januszek852 napisał:

Narożne są OK, możesz zrobić sypialnię niepołączoną z sąsiadem, a to duży plus, ale w przypadku segmentów problemem jest maleńka działka - gdy policzysz cenę z metra z działką włącznie, to nie wychodzi specjalnie korzystnie. No i jednak somsiad jest....

 

No właśnie, znów wracamy do tego, co już przedyskutowaliśmy - zależy jak się trafi. 

 

Teraz, maroon napisał:

Mi tu chodziło o to, że jak się chce choć trochę merytorycznie podyskutować, to nie można na wszystko z perspektywy własnej dooopy patrzeć. Wszystko ma jakieś pro i contra. Uwierz, że nawet po pół roku na rajskiej tropikalnej wyspie też wyłażą minusy. 

 

Zgoda. Ja w tropiku bym nie wytrzymał, bo za gorąco dla mnie. Jednym z powodów, dla któych nie wyprowadziłem się z PL, jest różnorodność krajobrazowa i klimatyczna. Ja muszę mieć góry do szczęścia (uwielbiam chodzić i się wspinać, ale też górskie trasy rowerowe), ale lubię też czasem pojechać nad morze czy nad jezioro. A na co dzień do mieszkania płaskie tereny uważam za najbardziej praktyczne. Lubię lato, ale nie zniósłbym go przez cały rok. Itd.  

 

Teraz, maroon napisał:

Jak się chce szerzej spojrzeć, to trzeba uśredniać. A jak w kategoriach ja, ty, to każdy lubi to co lubi, więc nie ma sensu się przerzucać argumentacją. 

 

No tak, nie przekonamy się, wymieniamy argumenty, ale każdy ma swoje racje i wszystko ma swoje plusy i minusy, zgadzam się.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, SamiecGamma napisał:

No nie wiem, wydaje mi się niemożliwe zmieścić się w 1M z działką i domem. Chyba, że Białołęka albo Ursus jakiś, ale i tam wątpię

Ursus kosztuje krocie. Za ok. 350k PLN trafiają się raz na pół roku pojedyncze okazje. Gdy się dobrze zakręcisz (niestety, systemem zleceniowym) to się wyrobisz nawet po obecnych cenach z 450k PLN za 100m^2 domu,  a może nawet taniej jeśli będziesz miał szczęście.

 

Ale nie będzie to łatwe w żadnym aspekcie, bo takie działki to rzadkość i często są gówniane. Musiałbyś mieć bardzo dużo szczęścia i znaleźć taką "w terenie" od jakiegoś dziadka co nie poszedł z tym do netu, jeno tabliczkę "sprzedam" na płocie wywiesił.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minutes ago, Januszek852 said:

" od jakiegoś dziadka co nie poszedł z tym do netu, jeno tabliczkę "sprzedam" na płocie wywiesił.

Hehe. Dziadki i babcie z atrakcyjnymi działkami są albo obstawiane przez całą rodzinę, a jak nie ma rodziny, to przynajmniej jeden dew się kręci i urabia temat, typu działeczka za dożycie. Tam gdzie w wawie się nikt nie kręci, to albo jest totalnie zagmatwany stan prawny albo wymagalne roszczenia dawnych właścicieli, często spod znaku KK. 

 

Znam przypadek gościa wyspecjalizowanego w takich "transakcjach", który grunty warte po kilka milionów kupował za 200-300 tys. często gęsto podpisując umowy przy okazji zakrapianej posiadówy. 

 

Ciekawostką jest też to, że takie babcie/dziadki są też często intensywnie przez lokalnego proboszcza urabiani, żeby przepisać stan posiadania na kościół. 

 

To jest byznes przez duże B, a zawsze dość brutalny. 😎

Edytowane przez maroon
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minutes ago, Januszek852 said:

Fakt, cudów nie ma. Dlatego trzeba mieć kurewskiego farta, by się akurat nadziać w dzień-dwa po wystawieniu przez dziadka działeczki... :D

Ale najlepsze okazje w ogóle na rynek nie wchodzą i tabliczek nikt nie wiesza. 

 

Dam anegdotyczny przykład jak kiedyś ogródek działkowy kupowałem. Kupa sziteksów dostępnych od ręki. Wypatrzyłem fajną działkę wyglądającą na nieużywaną i pytam sąsiadów czy aby nie na sprzedaż?

 

- Na sprzedaż, tabliczka przecież wisi. 

- Nic nie wisi? 

- Aaa, to Prezes (RODu) musiał znowu ściągnąć, dla swoich chce przytrzymać. 

 

Tak wyglądają atrakcyjne oferty w praktyce. To co trafia na rynek to albo jest typowa do bólu "norma" albo owszem lux atrakcja ale za bardzo wygórowaną cenę. 

 

Inna anegdota. Daleki znajomy chciał kiedyś szybko upłynnić spory apartament na Senatorskiej, w kamienicy. Dał dobrą cenę, agencje zaczęły się zabijać o wyłączność, ponoć dwie panie agentki się nawet z nim przebzykały. Walka szła o prowizję rzędu kilkudziesięciu tysięcy. 

 

 

Edytowane przez maroon
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam, czytam... i nie potrafię się powstrzymać od zabrania głosu...

 

Opisujecie tak zwane "myślenie życzeniowe" - ten co chce kupić ma nadzieję, że ceny spadną...

 

Działka w Warszawie w sensownej lokalizacji  ok. 600 m.kw. + to ok. 1 mln. pln...  Taniej to można kupić jakiś przeszczep, 

słabe proporcje lub nieustawne - wąską lub nieforemną...

 

W sensownej lokalizacji pod Warszawą nie będzie dużo taniej - mam na myśli działkę, wśród innych domów z sensowną infrastrukturą. Dodatkowo często MPZP zmusza do zakupu min. 1,5 tys. m działki i co z tego, że za metr jest taniej jak za całą działkę wychodzi 800k pln +

 

Bajki typu mały domek za 300 - 400k pln to też już słyszałem...  Za same tematy przygotowawcze, geodeci, pozwolenia, projekt, etc. wydałem ok. 60k w 2016 r... Od tego czasu ceny znacząco wzrosły... Materiały zawsze trzeba kupić, ew. jak ktoś zdolny to może sam budować, ale narzędzia też kosztują. A poza tym koszty alternatywny poświecanego na budowę czasu jest też nie do pominięcia...

 

Zbudowałem dom w Warszawie w 2008-10 roku i kolejny poza Warszawą  2016 -18 i zapewniam, że budując porządnie jakościowo nie ma szansy, że będzie tanio. Każda budowa miała niedoszacowany budżet po po pierwsze nie da się zrobić zamkniętego całkowitego kosztorysu, a poza tym w perspektywie 2 letniego projektu ceny wielu elementów wzrastają...

 

Sąsiad, który budował w latach 2019-21 żalił się , że stan surowy podrożał mu o 20 %  a potem to juz nie rozmawialiśmy, żeby była miła atmosfera. Wprowadził się w ubiegłym roku na jesieni bo urodziło się drugie dziecko, ale nadal wykańcza a teren wokół domu przypomina krajobraz księżycowy. Oczywiście można sobie racjonalizować, że tak jest ładnie. Na mój gust to zagospodarowanie terenu: kostka, krawężniki + jakiś prosty ogród z nawadnianiem, wiata na auto i ogrodzenie to min. 120 k pln...

 

A poza tym własny dom, dobrze zbudowany (bezobsługowy) w sensownej lokalizacji i z sąsiadami w odpowiedniej odległości to najpiękniejsza rzecz w egzystencji człowieka... :)

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Maniek napisał:

Za same tematy przygotowawcze, geodeci, pozwolenia, projekt, etc. wydałem ok. 60k w 2016 r... Od tego czasu ceny znacząco wzrosły...

Przepłaciłeś.

 

Ja zapłaciłem dokładnie:

 

1. 5700zł za projekt indywidualny z adaptacją działki i reprezentacją w urzędzie (mogę podać namiar na architektkę na priv, tylko proszę nie powoływać się na kwotę, bo to nieelegancko pisać, ile zapłaciłem ;) ) - projekt tak podstawowy, jak to tylko możliwe, kierownik określił go krótko "gówniany, ale zbudować się z niego da" - natomiast jeśli ktoś buduje cztery ściany i dach dwuspadowy, to płacenie "rynkowych" 15k z wizualizacjami, bogatymi opisami, etc. uważam za nieporozumienie. Bo po co? Ogarnięta ekipa nie potrzebuje długiej instrukcji.

2. Zero za pozwolenia (o pardon, chyba 15 złotych w starostwie za dziennik budowy?) - przecież one są za darmo, poza dziennikiem i ew. opłatami związanymi z pełnomocnictwem, a to też kilka złotych

3. 600zł za mapę do celów projektowych, 600zł za badanie geologiczne gruntu, tyczenie budynku kilka stów - namiar na geodetę i geologa na priv.

 

Wszystko w Legionowie k. Warszawy, architektka jest z innej miejscowości tylko.

 

Czemu 60k i to wtedy, gdy było wszystko tanie, skoro wyrobiłem się z tym samym w 10% tej kwoty w 2020-2021, w trakcie bańki na budowę domu?

 

7 godzin temu, Maniek napisał:

a mój gust to zagospodarowanie terenu: kostka, krawężniki + jakiś prosty ogród z nawadnianiem, wiata na auto i ogrodzenie to min. 120 k pln...

Nie, nie, nie. To tyle nie kosztuje. A w życiu. Nie podejmowałbym się budowy, gdybym musiał dać 120k na takie pierdoły.

 

Ogród może kosztować fantazyjne ilości pieniędzy, ale nie ma obowiązku robienia go. To "zbytek" dla bogatych. Możesz kupić worek trawy i posiać - koszt znikomy - i na tym skończyć.

Jeszcze w zeszłym roku otynkowany garaż z blachy (wygląda elegancko, oprócz tego, że to oczywiście ściema z blachy) szło dostać za 7000zł.

Ogrodzenie to po wzrostach cen stali ok. 300zł za mb paneli kratowych, chyba, że chcesz robić zdobione z ceramiki, to wtedy i pięć razy tyle. Pytanie po co - to tylko płot... pełni tę samą funkcję gdy jest tani i gdy nie jest tani.

Kostka brukowa to chyba z 50 zł za m^2 robocizny, ale oprócz tego, że jest to ciężka robota - to jest to też bardzo prosta robota i akurat to można zrobić samemu. Możesz też wylać asfalt albo położyć płyty chodnikowe - będzie sporo taniej.

 

7 godzin temu, Maniek napisał:

Działka w Warszawie w sensownej lokalizacji  ok. 600 m.kw. + to ok. 1 mln. pln...  Taniej to można kupić jakiś przeszczep, 

słabe proporcje lub nieustawne - wąską lub nieforemną...

 

Zgadzam się, ceny w W-wie są dość absurdalne, ale często te wąskie/nieforemne są całkiem fajne. Lokalizacja > kształt działki, projekt domu można dopasować, oczywiście bez jakichś wygłupów typu 11m szerokości ;)

 

7 godzin temu, Maniek napisał:

Materiały zawsze trzeba kupić, ew. jak ktoś zdolny to może sam budować, ale narzędzia też kosztują. A poza tym koszty alternatywny poświecanego na budowę czasu jest też nie do pominięcia...

 

Mi się nie opłaca robić samemu.

Godzina mojej pracy kosztuje więcej, niż moje samozatrudnienie na budowie :D

Lepiej wziąć nadgodziny, niż murować samemu.

Nigdy nie rozumiałem fenomenu "samoróbstwa" - gdy się policzy "osobogodziny" ekipy pięcioosobowej potrzebne na budowę domu i przydzieli je sobie samemu + kara za niezdarność (zakładając, że się robi to 1 raz w życiu), to za godzinę wychodziło mi chyba 25 zł.

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ceny nieruchomosci w Wawie sa juz na abstrakcyjnym poziomie. W Rembertowie m2 dzialki to teraz 1400zl/m2. Pod Wawa, w powiatach wschodnich to juz najmniej 200zl/m2 w odleglosci do 40km od stolicy. Halinow, Hipolitow itp za mniej niz 400zl/m2 czegos sensownego sie nie wyrwie. Postawienie i urzadzenie domu okolo 200m2 to teraz okolo 1mln zl+.

 

Czy bedzie inaczej? Czy ceny pojda w dol? Nikt tego nie wie, ale raczej nie spodziewalbym sie znaczacych spadkow, bo nieruchomosci to jedyne aktywo, ktore chroni jako tak przed inflacja. Nie ma innych 'lokat' dostepnych dla Kowalskiego, aby uniknac inflacji. Gdzie indziej mozna w miare bezpiecznie ulokowac gotowke? Co bedzie za 3-4 lata?

 

Ceny z 2021 - Warszawa, dzialka 604m2

kostka i agregat naokolo domu i wejscia - 25tys zl

czyszczenie dachowki ceramicznej plus lakierowanie - dom 200m2 - 35tys zl

prosty ogrod bez udziwnien - 40tys zl

taras na kostkach - 20tys zl

lazienka 6m2 - 18tys zl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.