Skocz do zawartości

Nie potrafię zorganizować sobie jakichkolwiek wakacji


Rekomendowane odpowiedzi

@Tomek9494 Chłopie, otwórz się na nowe i na ludzi zamiast siedzieć, patrzeć na pary i dołować się jaki to jesteś beznadziejny. 

@lync ma rację, to niskie wibracje. Niepotrzebnie wpędzasz się w kiepskie myśli, przez co jeszcze emanujesz słabą energię, co w konsekwencji powoduje, że odpychasz podświadomie ludzi, nie zauważasz szans i pogłębiasz stan niemocy. Zamiast tego ubierz się porządnie, przygotuj mentalnie na to, że "idę się dobrze zabawić. Jakie to szczęście, że mogę wybierać kobiety, nie ma starej i grubej Joli ze mną. Dzisiaj może być dobry dzień i okazja, żeby kogoś poznać, ale nic na siłę". 

 

To podobne myślenie jak wtedy gdybyś szedł na imprezę do klubu z kumplami, żeby poderwać jakąś pannę i być może sprowadzić ją na noc. Jeśli zostawiasz syf w mieszkaniu to od razu w twojej głowie rodzi się myśl, że i tak się nie uda, nic z tego nie będzie. Jeszcze nie wyruszyłeś a już podcinasz sobie skrzydła. Zamiast tego wypucuj chatę. Wtedy jesteś mentalny przygotowany, że może coś się wydarzy. 

Oczywiście wszystko na luzie. Możesz, nic nie musisz. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@radeq Czytając Twoje wakacje w Norwegii poczułem się tak jakbym sam je przeżył :D

Szczerze mówiąc ja aż tak ufny nie jestem do obcych ludzi jak Ty, by pakować się im do auta (autostop) albo spać w lesie (ktoś może ubić) itp.

Człowiek sobie śpi w przestrzeni publicznej a w nocy napadają go łobuzy i wybijają zęby. Nie ufam im.

Sama wycieczka super, pewnie dałoby się zrobić jakiś film w oparciu o nią heh.

 

@Bullitt Niskie wibracje, to może być właśnie problem. Każdego dnia staram się myśleć pozytywnie ale chyba mam jakieś nerwy bo w kółko mam negatywne myśli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Bullitt napisał:

To podobne myślenie jak wtedy gdybyś szedł na imprezę do klubu z kumplami, żeby poderwać jakąś pannę i być może sprowadzić ją na noc. Jeśli zostawiasz syf w mieszkaniu to od razu w twojej głowie rodzi się myśl, że i tak się nie uda, nic z tego nie będzie. Jeszcze nie wyruszyłeś a już podcinasz sobie skrzydła. Zamiast tego wypucuj chatę. Wtedy jesteś mentalny przygotowany, że może coś się wydarzy.

W punkt! Podświadome torpedowanie, chyba, że miałoby doświadczenia z laskami, które miały wywalone na bałagan.

Ale niekoniecznie musi chodzić o syf - a np. że laska coś zawinie lub np. wykorzysta element wystroju do zrobienia shittestu. Im więcej lęków tym łatwiej zniszczyć sobie pozytywną wibrację.

 

Trzeba by ustalić i rozbroić wszystkie negatywne przekonania, które stoją na przeszkodzie.

 

Poza tym pucowanie chałupy to jakiś wysiłek, który podświadomie może generować pragnienie "robię to po coś". Szczególnie u osoby, która nie żyje w obfitości.

Wtedy łatwiej zapiąć sobie tryb warunkowy "przygotowuję i oczekuję konkretnego rezultatu". A to blok.

Tzn. to zajebisty pomysł, ale wysiłek trzeba podjąć "bezwarunkowo". Czasem po prostu chce się odpuścić w trakcie, ale wpada "będzie czysto, to będzie akcja". Wtedy rodzi się nice guyowe pragnienie "coś za coś". Wyzwanie rozwojowe, ale przejeżdża pod radarem bez uważności.

 

4 godziny temu, Bullitt napisał:

Zamiast tego ubierz się porządnie, przygotuj mentalnie na to, że "idę się dobrze zabawić. Jakie to szczęście, że mogę wybierać kobiety, nie ma starej i grubej Joli ze mną. Dzisiaj może być dobry dzień i okazja, żeby kogoś poznać, ale nic na siłę". 

Tak, to "nic na siłę" jest bardzo istotne i wygląda na to, że trzeba być uważnym i cały czas odpuszczać w terenie. Jak wjedzie pragnieniowy automat to robi się lipa. Zaczyna się chęć zaimponowania lasce i chęć osiągnięcia zadanego rezultatu. Wtedy równia pochyła w dół.

Potem wraca się do odpicowanej chaty i dodatkowy punkt "na cholerę się męczyłem" - a to wyzwanie rozwojowe, aby walczyć z emocjonalnym przywiązaniem do wyniku.

 

Z tym dobrze zabawić to konkretny pomysł, dzięki, ale powiem Ci, że jak w młodości nie doświadczyłem co to znaczy "dobrze zabawić" to trudno mi znaleźć poziom odniesienia. Mnie np. klub czy nightgame kojarzy się z nadmiarem bodźców, niskim bezpieczeństwem/stresem (byłem parę razy w młodzieńczych latach). Z kolei chcę mieć tego typu doświadczenia "w nowej wersji" (w starej po prostu od tego uciekałem).

 

Zauważyłem jeszcze jeden myk. Jak wpada myśl o podejściu - np. dziś tak miałem. Idę na spacerze, widzę ekspedientkę z dali w sklepie, lekko znajoma, to wiem, że zagadam (może będzie fajnie bo miałem pomysł na seksualne zagadanie), ale idę dalej, bo lekki stres "pustka w głowie". Przerwałem to, poszedłem do sklepu i jednak było totalnie sucho, nie dało się pociągnąć rozmowy, laska nieresponsywna. Mam wrażenie, że jest to okienko na podjęcie kroków, które odsuwane nie dają już pozytywnych wyników. Podjęcie decyzji, odwaga i odpuścić określony rezultat. Jak wychodziłem to miałem wywalone na to, że nie było ciągu dalszego, pojawiła się ta uważność "nic na siłę, taki dzień".

Przez to nastrój nie padł.

 

1 godzinę temu, Tomek9494 napisał:

Niskie wibracje, to może być właśnie problem. Każdego dnia staram się myśleć pozytywnie ale chyba mam jakieś nerwy bo w kółko mam negatywne myśli.

Podciąć sobie skrzydła jest bajecznie łatwo jak wpada niska wibracja.

 

A masz jakieś rzeczy, które wyciągają Twoją wibrację do góry? Rozwojowe lektury, podcasty, wysiłek fizyczny, nawet z rana spacer na głodniaka? Znajomi do pogadania/wsparcia?

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Tomek9494 napisał:

Szczerze mówiąc ja aż tak ufny nie jestem do obcych ludzi jak Ty, by pakować się im do auta (autostop) albo spać w lesie (ktoś może ubić) itp.

Człowiek sobie śpi w przestrzeni publicznej a w nocy napadają go łobuzy i wybijają zęby. Nie ufam im.

Za dużo filmów się chyba naoglądałeś albo newsów w necie i pewnie za dużo rozmyślasz o wszystkim, zamiast po prostu działać. 

 

Z drugiej strony siłownia + sport i od razu każdy się dwa razy zastanowi zanim do Ciebie wystartuje. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano.

Las jest bezpieczniejszy niż środek miasta.

Znajomemu wśród tłumu kilku gnoi zabrało komórkę.

Co z tego wynika?

Nie wychodzić z domu.

A jeszcze Covid?!

Wyjście z domu grozi śmiercią.

Pozostanie w nim zresztą też.

Jakiś pijak piętro wyżej spowoduje wybuch gazu i kończą się ziemskie kłopoty.

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomek9494
Ja bym wykorzystał Youtube jako źródło inspiracji. W tej chwili jest mnóstwo kanałów podróżniczych, można do tego zobaczyć jak dane miejsce wyglądało np. miesiąc temu (sortowanie po dacie). Można się zainspirować, podglądnąć wyposażenie, ubiór, sposób transportu czy np. jak bardzo w danym miejscu przestrzegają covidowego maskowania.

Np. plaża Matala na Krecie w realu, niedawno:


Bieszczady:



Niektórzy potrzebują IMO bardziej "wizualnych" inspiracji - mapy czy przewodniki tego nie dają.

Edytowane przez t0rek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fuck.

Sorry.

Przegapiłem to wśród tony innych postów z tego i innych forów.

Gdzie ty byłeś, że było takie zagęszczenie LGBT?

Owszem, samemu bywa nudno, ale to kwestia podejścia.

Cały problem z mężczyznami, mnie włączając, jest taki, że koniecznie potrzebują trzymać się spódnicy.

Tak się nie dzieje gdy ma się konkretny cel podróży, nie jedzie się tylko na oglądanie.

No i na zagranicę to dla ciebie dużo za wcześnie.

Tam praktycznie zawsze zdarza improwizacja, nawet jeśli jedziesz do znajomych.

Za długi wątek na rozpisywanie się z rana.

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@JoeBlue W sumie zagęszczenie LGBT można spotkać w każdym większym polskim mieście, jeszcze parę lat temu było to nie do pomyślenia.

Ten samotny wyjazd uważam ogólnie za udany, naprawdę pogoda dopisywała, zobaczyłem wszystko co chciałem zobaczyć, nie było większych problemów itp.

Tylko, że takie podróżowanie w pojedynkę nie za bardzo mi odpowiada, gdyby był ze mną chociaż jakikolwiek 1 znajomy to byłoby 10x lepiej, można by sobie o czymś pogadać, porobić jakieś żarty, jeden zarzuciłby jakiś pomysł a drugi by go ulepszył albo dał swoją propozycję spędzenia wolnego czasu i tego typu rzeczy, sam rozumiesz.

 

Tu nie chodzi o to, że muszę jechać z jakąś dziewczyną, może być po prostu znajomy. Byleby nie łazić wszędzie sam jak ten palec, w hotelowym pokoju nie ma się do kogo odezwać :D

 

Za granicę mógłbym jechać w pojedynkę poprzez biuro podróży, które samo zorganizowałoby wszystkie rozrywki od A do Z, ja musiałbym tylko wiedzieć, o której godzinie wstać rano i to wszystko 😜 Całą resztę organizowałoby biuro, nawet palcem by pokazali gdzie można zjeść dobry obiad (byłem kiedyś na takiej wycieczce ale nie sam)

 

 

Edytowane przez Tomek9494
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zaproponuj jakiemuś znajomemu wypad.

 

Owszem, zagranica to raczej podróż zorganizowana.

Bez przewodników człowiek mało się dowie o rzeczach które widzi, chyba że sam ma duszę przewodnika, zbiera materiały i robi listę czego chciał się dowiedzieć i co zwiedzić.

Jednak transport to też kłopot i koszty  jeśli nie ma się swojego samochodu.

Rzecz jasna,  że znajomość języka jest bezcenna.

Najlepiej lokalnego, ale angielski też się przydaje.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, JoeBlue napisał:

To zaproponuj jakiemuś znajomemu wypad.

 

Teoretycznie mam znajomych, praktycznie w ogóle. Chodzi o to, że oni nie mogą spędzić czasu wolnego bez alkoholu. Gdybym pojechał z nimi na wakacje to wszystko kręciłoby się wokół nachlania do odciny - nie mój temat...

 

4 godziny temu, JoeBlue napisał:

Owszem, zagranica to raczej podróż zorganizowana.

Bez przewodników człowiek mało się dowie o rzeczach które widzi, chyba że sam ma duszę przewodnika, zbiera materiały i robi listę czego chciał się dowiedzieć i co zwiedzić.

Jednak transport to też kłopot i koszty  jeśli nie ma się swojego samochodu.

Rzecz jasna,  że znajomość języka jest bezcenna.

Najlepiej lokalnego, ale angielski też się przydaje.

 

Uważam, że za granicę to tylko i wyłącznie z biurem podróży.

No chyba, że kogoś interesuje by leżeć plackiem 2 tygodnie na plaży i sączyć drinki to taki temat można ogarnąć nawet w pojedynkę, ale ja gdy jadę do innego kraju to chciałbym coś pozwiedzać a nie tylko all-inclusive i żreć krewetki na wykałaczkach :D

 

Można samemu szukać ,,atrakcji" za granicami kraju, tylko że takie wyszukiwanie zabiera sporo czasu. Zresztą może być tak, że człowiek coś pominie i nie zobaczy jakiejś fajnej atrakcji na miejscu.

Dlatego najlepiej jest oddać taką organizację biurowi podróży, oni znają się na tym naprawdę dobrze, ustawiają plany swoich wycieczek tak aby były jak najbardziej konkurencyjne, więc oprowadzą turystę po największych atrakcjach (w zależności od ceny takiej wycieczki) :)

 

A człowiek tylko musi wiedzieć, o której godzinie ma wstać rano w pokoju hotelowym i niczym innym się już nie przejmuje, coś pięknego :P

Edytowane przez Tomek9494
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do części na temat samotności w podróży i przegrywu - ja to odbieram zupełnie inaczej. Mamy XXI wiek, ciągła łączność przez neta, więc dla mnie podróż to tak naprawdę taka "prywatna delegacja". Kontakt dalej się ma, dalej jest dostęp do for, znajomych na fejsie, messengera itd. Do tego można sobie robić video-pamiętnik i gadać samemu do siebie. 
Inna sprawa, że ja od dziecka byłem izolującym się samotnikiem, więc może dla mnie to proste.

Tutaj kanał samotnego podróżnika, na który kiedyś zwróciłem uwagę:

 

Tak, lubię Kretę :D 


Może to też kwestia na ile człowiek lubi siebie, swoje towarzystwo i przemyślenia - dla mnie taka podróż to przede wszystkim inspiracja do własnych przemyśleń. Wiadomo - nigdy nie da się wszystkiego przewidzieć, ale życie pokazuje, że jest prościej niż się wydaje. 

 

35 minut temu, Tomek9494 napisał:

Zresztą może być tak, że człowiek coś pominie i nie zobaczy jakiejś fajnej atrakcji na miejscu.

A nawet jeśli, to co? To lepiej nie pojechać wcale?

Edytowane przez t0rek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jazda samemu za granicę to też piękna rzecz z tym, że wtedy inaczej się do tego podchodzi.

Dla mnie porządny urlop zaczynał się od przekroczenia granicy, swoim samochodem mam na myśli.

Potem takie trudne zadania jak np znależć parking typu "Park & Ride" pod Berlinem, bo do miasta można wjeżdzać tylko z zieloną nalepką a mi się nie opłacało jej kupować na jeden dzień, potem doszukać się komunikacji miejskiej, żeby dojechać tam gdzie się chce, kupić bilet i nie zginąć w trasie.

A na koniec znaleźć swój samochód z czym miałem kiedyś niezłą adrenalinę, bo GPS był w powijakach, wyprowadził mnie ciut w bok i myślałem, że wóz mi ukradli albo bardziej odholowali, bo źle zaparkowałem.

I jeszcze zbliżała się noc i burza a od hotelu dzieliło mnie 100 kilometrów i granica słowacko-austriacka.

W międzyczasie włóczenie się po mieście, (Wiedniu), pójście na kawę i coś do spożycia, bez pośpiechu, bez gonienia za przewodnikiem, powłóczyć sie jak każdy przyzwoity indywidualny turysta.

Do dziś to pamiętam.

Byliśmy we dwójkę, fakt.

 

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.09.2021 o 17:37, t0rek napisał:

A nawet jeśli, to co? To lepiej nie pojechać wcale?

 

Tego nie napisałem.

Można jechać samemu nawet jak się nic nie zobaczy, ale po co marnować okazję, skoro można z biurem podróży i oni palcem Ci pokażą najlepsze miejscówki do zwiedzenia? :)

 

8 godzin temu, JoeBlue napisał:

bez gonienia za przewodnikiem, powłóczyć sie jak każdy przyzwoity indywidualny turysta.

Do dziś to pamiętam.

Byliśmy we dwójkę, fakt.

 

Pójdź do budki zjeść kebaba samemu i z kimś.

W obu przypadkach się najesz ale jak idziecie we dwójkę to ten czas będzie zupełnie inaczej spędzony, prawda? :)

 

Gdybyś całą tą historię przeżył samemu aniżeli w 2 osoby to też byłoby fajnie ale nie aż tak fajnie jak z kimś i tyle.

Edytowane przez Tomek9494
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Tomek9494 napisał:

Można jechać samemu nawet jak się nic nie zobaczy, ale po co marnować okazję, skoro można z biurem podróży i oni palcem Ci pokażą najlepsze miejscówki do zwiedzenia? :)

No co kto lubi - ja lubię biura dla Last Minute, bo często opcja osobno bilet lotniczy + Booking.com nie wychodzi wcale taniej dla niektórych destynacji. Są kraje np. jak Gruzja, gdzie ludzie zarabiają dużo mniej niż my - po co zatem płacić jeszcze Polakowi po drodze, skoro Gruzin na miejscu za tą kasę obwiezie, przeniesie bagaże i jeszcze da flachę czaczy na do widzenia? :) 

Co do wskazywania palcem, to w praktyce często to samo masz na miejscu - przewodników, gości w wypożyczalniach aut, Google Maps, YouTube, Foursquare, Tripadvisor, przewodniki turystyczne, lokalne appki na telefon. Nie powiem - biura są czasem spoko do Last Minute, ale w praktyce to często tylko koordynują i pobierają prowizję za to, co zrobi i tak miejscowy przewodnik albo polskojęzyczny rezydent. 
Jak ze wszystkim - wszystko zależy od budżetu, oczekiwań, nastawienia i doświadczenia. 

 

3 godziny temu, Tomek9494 napisał:

Pójdź do budki zjeść kebaba samemu i z kimś.

W obu przypadkach się najesz ale jak idziecie we dwójkę to ten czas będzie zupełnie inaczej spędzony, prawda? :)

 

To dość indywidualna kwestia. Ja lubię obserwować w samotności, chillować sobie samemu. Jak jeżdżę autem, to nie znoszę żadnych Blablacar i przypadkowych ludzi Pomyśl sobie jakbyś był agentem na misji albo fotografem-podróżnikiem - zupełnie inny mindset.
w swojej furze. Za granicą z kolei wszędzie obcy ludzie pytają mnie o drogę - taki paradoks. Zwłaszcza jak jestem gdzieś pierwszy raz - zaraz znajdzie się ktoś, kto mnie zapyta jak gdzieś dojść. Ponoć "taka aura". 

 

Edytowane przez t0rek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Tomek9494 said:

Pójdź do budki zjeść kebaba samemu i z kimś.

W obu przypadkach się najesz ale jak idziecie we dwójkę to ten czas będzie zupełnie inaczej spędzony, prawda?

 

Gdybyś całą tą historię przeżył samemu aniżeli w 2 osoby to też byłoby fajnie ale nie aż tak fajnie jak z kimś i tyle.

Fakt, ale ja jestem charakter odludka.

Są ludzie co na miejscu poznają towarzystwo i dalej ciągną wspólnie albo gdziekolwiek się obejrzą to za 5 minut gadają jakby się znali 10 lat.

[I tu kłania się język a jeszcze lepiej kilka].

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.