Skocz do zawartości

Co byś zrobił gdybyś wiedział, że wkrótce umrzesz?


Johny_B

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnie przeżycia skłoniły mnie do weryfikacji, planów na przyszłość.

 

Pytanie, co byś zrobił gdybyś dowiedział się, że umrzesz jutro, za miesiąc, rok, 5-10 lat?

 

Mam 35 lat, dużo facetów umiera po 40, 50 roku życia, może nie zostało tyle czasu ile nam się wydaje?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cieszyłby się że nie będę musiał użerać się z ZUSem.

 

A tak szczerze to nic, gdyby ta śmierć miała być jakaś odległa to żyłbym tak jak dotychczas, gdy byłaby blisko to pożegnanie z bliskimi, rozdzielenie mojego majątku za życia i impreza pożegnalna.

Edytowane przez Imiennik
  • Like 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakiś miesiąc temu wyszedłem w środku nocy na zewnątrz. Dookoła ciemno, wieje dosyć mocny, ale przyjemny wiatr, a na niebie pełno gwiazd. Dziwnie się czułem w takiej scenerii. Z jednej strony było wspaniale, z drugiej trochę się bałem, bo dopadły mnie pytania o sens istnienia. Co będzie, jeśli mnie nie będzie? Po co to wszystko, skoro i tak umrę?

 

Mocne przeżycie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Libertyn napisał:

Pojechałbym na włóczęgę a majątek dałbym jakiemuś szpitalowi w zamian za tablice pamiątkową.. 

Bardziej prawdopodobny scenariusz w Twoim przypadku:

-jedziesz do szpitala (zapewne do Choroszczy), a majątek przejmuje komornik albo państwo.

 

  • Like 1
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Umieramy raz na kilka lat, a nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo jesteśmy ciągle innymi ludźmi. Każde doświadczenie to śmierć starego ja, a śmierć to zagadka, mnie w pewnym sensie fascynuje i zapewne postarałbym się o zminimalizowanie bólu, zaopatrzyłbym się w ciężkie narkotyki, dużo morfiny, silne tabletki nasenne, obniżające ciśnienie, jeżeli miałbym czas.

 

I ufam własnemu organizmowi na tyle, że wiem, kiedy oszczędziłby mi nadmiernego bólu, prawdopodobnie i tak człowiek się wyłączy, dostanie adrenaliny, totalnego haju. Moim zdaniem na końcu występuje jakiś mechanizm wzrostu samoświadomości, akceptacji, ograniczenia bólu, wejście w nowy wymiar. Koniec myślenia to poza tym prawdziwe oświecenie. Każdy kto był chociaż raz w pustce wie, że nie trzeba się jej bać, a nic może dać wszystko i jeżeli śmierć oznacza właśnie to nie ma sensu się spinać. A fazy psychologiczne od zaprzeczenia do akceptacji i tak człowiek przejdzie, bo to naturalny mechanizm.

 

Ludzie się czują tak, jakby byli nieśmiertelni, a żyjemy na moście i to bardzo ważne pytanie. Możliwe, że kluczowe.

 

Memento mori.

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie biłbym się w piersi po cholerę się szczepiłem na koronkę.

 

A tak na poważnie, to chyba uśmiechnąłbym się pod nosem, że wreszcie przyszła moja kolej na opuszczenie tego całkowicie porąbanego coraz bardziej na lewacką modłę świata.

 

Pożegnał się z bliskimi mi ludźmi, zorganizował jakąś pożegnalną imprezę, na której rozdysponowałbym moją kolekcję książek i płyt, zamknąłbym kilka spraw, korzystałbym z życia do końca na ile mógłbym.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minutes ago, mac said:

Każdy kto był chociaż raz w pustce wie, że nie trzeba się jej bać, a nic może dać wszystko i jeżeli śmierć oznacza właśnie to nie ma sensu się spinać.

 

Będziemy po prostu w tym samym miejscu co przed urodzeniem. Pustka nie jest straszna bo jej nie ma :) Nikt z nas nie bał się przed urodzeniem więc nie ma się co bać o to co będzie po śmierci.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paradoksalnie kościół katolicki tworząc pojęcia nieba i piekła ale też życia po śmierci stworzył źródło strachu dzięki któremu kontroluje ludzi.

Just now, mac said:

dokładnie tak, czyżby z Aureliusza? xD

Chyba tak. Troche go czytałem w dość sprzyjajacych rozmyślaniom warunkach. W skrócie - na kiblu xD Wiem profanacja xD

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojechałbym do Nowej Zelandii nie mówiąc o tym nikomu, zwiedziłbym ją, na koniec poszedłbym na Cape Reinga i skoczył z radością.

 

Maorysi wierzyli, że to brama duchów gdzie wszyscy przez nią opuszczają wyspę aby trafić na Hawaikę.

 

Maorysi, którzy chcieli odejść z godnością, właśnie tam szli. To byli wojownicy, nie czekali na zbliżającą się śmierć.

 

Z cypla rozpościera się wstrząsający widok, fale bijące się o brzeg hen w dole, z tyłu majaczy wyspa, wiatr pcha ku Hawaice, świat żegnany jest donośnym śpiewem, haką - Ka mate! Ka mate! Ka ora! Ka ora! Mogę umrzeć! Mogę umrzeć! Mogę żyć! Mogę żyć!

 

Przez jeb***** koronawirusa nierealne!

 

:P

 

 

 

 

Edytowane przez Martius777
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja wersja chrześcijaństwa choć jest bardzo bliska protestantyzmu a jestem człowiekiem głęboko wierzącym to wierzę, że po śmierci czeka nas pustka lub niebo. Śmierci więc się nie boję, nadzieja życia jest we mnie ale jak spierdole to będę żył w pustce-nie będzie mnie. Odchodzi więc to całe pierdololo o straszeniu piekłem. Wtedy chrześcijaństwo nabiera sensu. 

 

A co bym zrobił gdybym się dowiedział, że zginę niedługo? Hmm.. 

 

Odwiedziłbym najblizszych, starał się przekazać doświadczenie i dobytek w  jakimś dobrym celu. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś miałem taką rozkminę, że gdybym wiedział na pewno, że za rok czy dwa czy pięć przyjdzie mi odejść z tego świata, to postarałbym się zabrać tam ze sobą jak najwięcej chujów maści wszelakiej :D Wparowałbym do jakiegoś ośrodka w rodzaju Gostynina i odjebał po kolei tych wszystkich zwyroli, najchętniej z eventem w postaci live na fejsie czy innym medium.

Jeżeli to by było trudne do wykonania to znalazłbym jakichś zwyroli, którzy krążą po świecie jakimś cudem zamiast siedzieć za kratkami i również tu postarałbym się aby było głośno o tym.

 

Coś jak w kawałku Pezeta "Gdyby miało nie być jutra" .

Cytat

Kupił dwa bilety na Majorkę, albo do Meksyku
Ale wcześniej bym odjebał kilku typów
I patrząc jak pociski rozrywają im aorty
Uśmiechnął się i któremuś napluł w mordę
Heh, i walnąłbym kilka Danielsów z lodem
Chuj z prawem jazdy i chuj z tym samochodem
Śmignąłbym dwie paki po jakiejś wiejskiej drodze
Zapalił jointa, później utopił wóz w jeziorze

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, smerf napisał:

 

Zrobił rachunek sumienia i zbliżył się do Boga. Starałbym się zrobić cos dobrego, będąc jeszcze tutaj.

A dlaczego czekasz z tym aż do śmierci?

 

Dlaczego nie robicie tego już DZISIAJ ?

Co powoduje że dopiero śmierć daje Wam takiej siły i pomysłów ?

 

P.S - To nie przytyk tylko pytanie do wszystkich. Zrobiłbym to, zrobiłbym tamto. To dlaczego TERAZ tego nie robię ? Dlaczego teraz nie wejdę na Mount Everest nie przepłynę Amazonki ? Co mnie powstrzymuje? Bo kredyt, bo robota, bo co ludzie powiedzą... No właśnie...

 

Edytowane przez ntech
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.