Skocz do zawartości

WASZE relacje z rodziną


Rekomendowane odpowiedzi

Z rodzicami utrzymuję całkiem dobry kontakt.  Mają już swoje lata (80 i 76), pomagam w miarę możliwości.  Wizyta raz na parę dni, jakiś film lub mecz w telewizji razem, kawa lub piwo.  

Z siostrą jest gorzej.  Mimo, że mieszkamy w tym samym mieście, widzimy się raz na miesiąc lub rzadziej.  Jest o pare lat starsza; jak byliśmy dziećmi to próbowała mnie “wychowywać”.  Skutkowało to częstymi kłótniami.  Najgorsze jednak było to, że gdy przyjechałem do Kanady (ona była już tu od pięciu lat), i potrzebowałem pomocy (brak języka, pracy, wszystkiego) to praktycznie wykopała mnie na ulicę po kilku tygodniach.  Jej wytłumaczeniem było, że ona była podobnie potraktowana przez ciotkę i wujka, u których mieszkała po przyjeździe.  Dodam, że moja obecna partnerka też za bardzo nie lubi siostry za jej charakter.
Z innymi krewnymi nie mam bliższych kontaktów.  Mam masę kuzynów w mieście, ale widzię ich albo na ślubach albo na pogrzebach.  Przyjechali do Kanady wcześniej, po polsku nie chcą rozmawiać, mimo, że niektórzy pokończyli w Polsce szkoły.  Unikają kontaktów jakby się bali, że będę ich o coś prosić.  Co jest ciekawe, to jest to, że gdy większość jeszcze mieszkała w Polsce (mam na myśli wujków i ciocie), to było w miarę normalnie.  W Kanadzie wszyscy zmienili się w skąpe sknery, które bardzo uważają aby nikt inny nie miał lepiej niż oni.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Turop napisał:

Jakie macie relacje z najbliższa rodzina (ojciec , matka, brat ,ciocia itp...) ilu z nas tu obecnych ograniczyło/zerwało kontakty z rodziną , dlaczego i czy dobrze na tym wyszliście ?

 

W wieku 19 lat wyfrunąłem z gniazda i poszedłem na swoje. Nie mieszkam w rodzinnym mieście. Więc nikt mi się nie wp.ierdala w moje życie. Rodzice i tak muszą tolerować moje wybory. Bo co mogą zrobić? Jestem od nich niezależny finansowo. Odwiedzam ich na święta. Z bratem czasami zrobię jakiś flakon na urlopie. Według mnie jest git.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Turop napisał:

Hejka , taki temat trochę o was dla nas , skłonił mnie do tego mój ostatni wątek z moją matką , do rzeczy.

 

 

 

Jakie macie relacje z najbliższa rodzina (ojciec , matka, brat ,ciocia itp...) ilu z nas tu obecnych ograniczyło/zerwało kontakty z rodziną , dlaczego i czy dobrze na tym wyszliście ?

 

 

Z bratem, siostra sobie poradzę , ale psychopatyczna matka siedzi w głowie i nieetyczne wydaje mi się kompletne odcięcie od niej , na terapii psychoterapeuta powiedział "czas pokaże" i pokazał , że przez całe życie się łudziłem, nie było miłości matki i nigdy jej nie będzie , czas żałoby za życia , muszę się przygotować i ja przeżyć j,ak by już była martwa .

 

 

 

A jak tam u was ?

No cóż jak to bywa w życiu jak coś może być dobre to i może być złe. Matka to też kobieta/ człowiek i też może być słaba w swej roli. Czasami łatwiej być słabym. Generalnie w swoim życiu kieruje się tatą , matka dla mnie stanowi tylko dalekie tło które nigdy nie było mocne a obecnie ledwo je widać przez mgłę.

 

Z doświadczenia w mojej rodzinie i nie tylko widzę że bycie rodzicem to ciężkie wyzwanie. Większość ludzi się poddaje. Zabawnym dla mnie jest jak czasami rodzice zazdroszczą dzieciom osiągnięć życiowych i przez to  ucinają relacje - obserwacja z bliskiego grona.

 

a tak całkiem z innej strony dużo kobiet nie kochana swoich dzieci i to okazuje. Powiedziałbym tak do dzieci  :

Okazuje miłość więcej kobiet niż mężczyzn ,

Okazuje nienawiść więcej kobiet niż mężczyzn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie macie najgorzej jeszcze i nikomu nie życzę wychowywania się w patoli.

 

Dobra, 

 

U mnie ojciec to prowodyr większości spierdolenia w rodzinie jak i w moim życiu.


Jak nie wiadomo o co chodzi w takich sytuacjach to chodzi o brak chajsu i nadmiar alkoholu.

 

Wyzwiska, skakanie z łapami dzień i noc. 
A potem przychodzi czy mu nie pomogę jakby nigdy nic.

 

I jak powiesz nie....

 

to wyzwiska po 2/3 tygodnie i skakanie z łapami. Kurwa.

 

A jak pomożesz to jest to samo a nic od tego człowieka nie mam.

 

To był jeden przykład a przykładów było multum.

  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z matką odzyskałem dobry kontakt, jak się wyprowadziłem. Masa ludzi poumierała u mnie też. Jakoś się nie przywiązuję, a z większością już nie mam, o czym gadać. Żyję w swoim świecie. Generalnie to nie narzekam, bo jeżeli już mam z kimś kontakt to dobry, bardzo dobry, na granicy ideału. Z przyjaciółmi łączy mnie więcej niż z rodziną, tak prawdę mówiąc. Najwięcej czasu spędzam na rozmowach z ziomeczkami, kumpelą. Z rodzinką mam kontakt sporadyczny, często zerowy. Większości po prostu nie lubię i oni mnie też nie lubią. Rodzina to tylko nazwa. Jak ludzie w porządku to ok. Niestety widzę, że mam pewne wzorce i po kim. Ogólnie nie mam inspiracji od nikogo. Sam bardzo dużo rzeczy alternatywnych w życiu zrobiłem. Praca zdalna, własny interes, mocna specjalizacja zawodowa, przekonania "alternatywne", asertywność i gadka na poziomie, którego w mojej rodzinie po prostu nie ma. Czuję się ogólnie adoptowany od czasu do czasu. Zupełnie nie wchodzę w schemat mojej rodziny dalszej i bliższej. Ogólnie mało polotu, ambicji, jakiegoś szerszego spojrzenia na rzeczywistość.

 

Moja matka ogólnie lepiej ogarnia, potrafi mi dobrze doradzić i pomóc, ale wszystko się zmieniło od przeprowadzki wiele lat temu. Teraz jest pewna równowaga. Kuzyni to ogólnie hipokryci, ludzie fałszywi na wskroś. Nie moja bajka zupełnie. Na imprezy wielkie rodzinne też nie jeżdżę i pogrzeby również pierdolę. Czasami mam wrażenie, że lepiej samemu niż z niektórymi członkami rodziny. Od strony kuzynów to praktycznie nikogo nie trawię. Sama gadka rozruchowa mnie wkurwia. Pierdolenie o niczym całe życie, byłe alkusy, które teraz dają jakieś złote rady, dla mnie śmieszne.

 

No i oczywiście według wszystkich jestem czarną owcą xD, bo się nie wjebałem w dzieci, kredyty i rodzinkę. Dosłownie klasyka.

 

Jakby mnie matka nie szanowała, albo naraziła na problemy to bym ubezwłasnowolnił, albo kontaktowałbym się przez pełnomocnika. Zasada prosta. Czy to rodzina, czy nie, jak spuszcza na mnie gówno to odbijam pierdolonym tirem nawozu. Matkę też można ustawić, coś o tym wiem. Kto, jak kto, ale kobiety się boją ostracyzmu, boją się utraty tej fałszywej wizji, którą budowały całe życie. Szczerze mówiąc to bym zrobił porządek z takimi toksykami, aż by płakali na sam mój widok. Jebać każdego, kto szkodzi, dosłownie. Szkodzisz? To kurwa ja ci też zaszkodzę, ale tak, że się zesrasz. To jest jedyna nauka do zafundowania toksykom, żeby nie odpierdalali i mnie nie wciągali w swój syf. Tyle mam do powiedzenia i całe życie tak działam.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś pewien stary koleś mi powiedział że rodzina to twoje dzieci które sam zrobiłeś. A reszta to tylko krewni. ( Napiszcie jak to rozumiecie)

Sam uważam ze bylem zbyt często wykorzystywany przez swoich najbliższych, a moje przekonania że "rodzinie" trzeba zawsze pomagać tylko im w tym pomagały. Na szczęście pracuje nad sobą i staję sie coraz bardziej świadomy. Pamiętajcie jedyne osoby którym jesteście coś winni to wasze dzieci, one na ten świat same się nie pchały. Jak sobie to uświadomicie to zauważycie ze większość z was ma w głowie przekonania ktore zostały wam wpojone przez rodziców, szkołę, telewizje. Np" bo matke ma się jedną" szczegół ze potrafi byc toksyczna. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w sumie stały kontakt mam tylko z rodzicami. Z dziadkami może raz na miesiąc pogadam przez telefon i odwiedzę raz na 3 miesiące, bo mieszkają w sąsiednim województwie, wiec troche daleko. Jeszcze mam kontakt z wujkiem od strony matki i jego rodziną, ale w ciągu ostatnich kilku lat to raz na rok się widzimy, mimo że mieszkają w tym samym mieście. Tak to w sumie już z nikim.

Edytowane przez fikakowo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac a co z ojcem? Nie napisałeś nic o ojcu..

 

Z tych opisów widać jaki wpływ ma na nas rodzina pierwotna. Porównując każdą osobę do poglądów w innych tematach są pewne schematy. 

 

@mac jeśli się mylę to mnie proszę popraw. U Ciebie ojciec był, albo w ogóle "nieznany", albo opuścił Twoją mamę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.06.2021 o 23:02, Turop napisał:

A jak tam u was ?

Jak było wcześniej: ubogie dzieciństwo, rodzina typowych januszy. W szkole byłem utalentowany, lecz miałem problem z liczeniem. Zamiast coś z tym zrobić, albo rozwijać to w czym mam talent słyszałem, że będę nieudacznikiem, nikim itd. Było nas kilkoro plus praca w gospodarstwie, z jednej strony mało czasu, a z drugiej chcieć = móc.

Matka: przewrażliwiona, trzymająca pod koszem od dzieciństwa aż daleko po dorosłość. Mając bodajże 24 lata, auto i pracę wydzwaniała dlaczego mnie w domu nie ma, gdy umawiałem się i spędzałem czas z kobietami, a spotkania często wychodzą spontanicznie przecież.

Uważała się ciągle i uważa do teraz, za świętą męczennicę. Ona i ojciec fanatyczni katolicy, a jakby się przyjrzeć to jest śmiechu warte. 

 

U nas w domu matka decydowała, przez co miałem wypaczone wzorce. Wiele decyzji życiowych zostało zaprzepaszczonych bo się słuchałem mamusi, no niestety nie było wtedy Forum ani Radio Samiec. Ciągle porównywanie do innych, że ten to a ten tamto. Tylko ten to bo miał normalnych rodziców którzy z nim rozmawiali, nie krytykowali bezpodstawnie a tamten tamto bo miał dobre wzorce, rodzice nie uczyli chłopaka bycia pizdą (zostaw ogień bo się szukasz/podpalisz/oparzysz, a potem pretensje że nie umie w piecu rozpalić, no ciekawe kurwa czemu) itd.

 

Miałem bardzo niską samoocenę i pewność siebie, jako najmłodszy z rodzeństwa byłem lekceważony (chłop dwadzieścia parę lat nazywany gówniarzem i smrodem), ba aproapos smrodu. Byłem nazywany brudasem, gdyż w moim pokoju nie było dobrej wentylacji i powietrze było zatęchłe, albo jak kupowali mi plastikowe buty, w których bardzo mi się noga pociła i po prostu śmierdziały. 

 

Jako najmłodszy wcale nie miałem najlepiej. Owszem, miałem lżej od starszego rodzeństwa, potem była jakaś modernizacja, mechanizacja i niejako przebranżowienie w gospodarstwie, ale jako chłopiec dajmy 12 lat nie byłem w stanie dorównać pracą reszcie, logiczne prawda? Nie u mnie. Było poniżanie, wyzywanie od leniów itd. Nie nauczyli mnie czegoś a potem pretensje że nie umiem. Źle znosiłem upał i pracę na schyłki, to się śmiali że jestem za młody na ból pleców, a na pracowałem w upale ponad 30 stopni pochylony i dosłownie płakałem, tak mnie bolało. 

 

Też czułem się upokorzony, dziś bardzo szanuję pracę rolników, ale wtedy rolnictwem trudnili się ludzie nie co tu gadać, najgłupsi. Uprawiać buraki mógł każdy, ale nie każdy umie naprawić samochód czy wykonać prace elektryczne czy coś, nie mówiąc o prawie czy medycynie. 

Więc źle się czułem, gdy bawiąc się z dzieci słyszałem darcie: DOHC, jedziemy w pole, wracaj! Najgorsze że ta praca była jak w reklamie więcej za mniej, biedne życie choć na chleb nie brakowało, a w zamian nieludzka praca jak na XXI wiek, no taka prawda.

 

Dodatkowo opieka nie była należyta, mam do dziś wadę zgryzu i uzębienie do konsultacji z ortodontą - z tym sobie poradzę. Parę blizn, bo zamiast zadzwonić po karetkę aby mi zszyli kilka ran to nie, bo w rodzinie a to wypadek, a to bójka i co to będzie, "co sonsiedzi powjedzo"? I chuj mam brzydkie blizny. 

 

Albo najlepsze: od pewnych substancji używanych w gospodarce miałem uczulenie, wysypkę gdyż w ciągu np dnia dostałem taką dawkę czegoś, jak normalny człowiek przez długi okres, zamiast kupić wapno odczulające w aptece za uwaga 3zł, słyszałem iż "cekulady się nażarł i mu chrosty wyskuczyły", i tak co roku przy pewnych czynnościach. 

 

Na koniec o matce: płacze że by chciała zobaczyć wnuki itd, żebym się ożenił a jakie było jej życie? Słabe obiektywnie mówiąc. Do tej pory potrafi się kłócić z ojcem o krzywdy sprzed kilkudziesięciu lat, albo jakieś wyimaginowane rzeczy typu powinna mieszkać w mieście a nie w gospodarstwie (sama wybrała czyż nie tak?), w życiu piekło ale nie, Ty synu miej rodzinę i zamykaj koło spierdolenia bo bozia itd. Ogółem dobra kobieta mimo wszystko, ale nieświadomie zrobiła mi krzywdę dając negatywne wzroce, sama miała bardzo ciężko ze swoimi rodzicami parę dekad po wojnie, bieda aż piszczało. 

 

 

Matka i ogół opisane, teraz ojciec.

 

Prosty chłop, lubił wypić. Jak wypił był nie do wytrzymania, chamski, robił awantury. Przychodził taki na wywiadówki, znajomi widzieli co i jak, wstyd jak nie wiem. To też odcisnęło na mnie negatywne piętno. 

Niby pracowity, ale fleja, wszystko na prowizorkę, byle jak najtaniej, kupić, zrobić, załatwić. Jak wypił to skakał, ale normalnie słuchał się matki. 

Nigdy się razem że mną nie bawił czy pograł w piłkę, był bo był. 

Nie zjadł w kuchni tylko talerz w łapy, fotel i tv. Pogoda 10x dziennie, jak guście przyjeżdżali to przełączał z np bajek dla dzieciaków na pogodę, mimo że słuchał w radiu i oglądał kilka razy, ot typowy Janek ze wsi w kapciach, dosłownie.

 

Nie chciałem być taki jak on, więc swoje dziewczyny traktowałem najlepiej jak mogłem, więc się nieświadomie zbiałorycerzyłem, lata minęły, ba ponad dekada abym z tego wyszedł. 

Obecnie siadł na dupie i o dziwo nasze relacje są poprawne, najlepsze jakie były dotychczas. Pomogę mu, mam duże auto, zapakuję towar, zawożę, załatwię, kupię sprzętu do łazienki itd. Też mi sporo pomógł w budowance, nawet sam kupił towaru i nie chciał kasy, ale zrobiłem im zakupy i jeszcze raz zrobię, bo ciężko tyle wydać na jeden raz, mam pieniądze, nic od nich nie chcę.

 

Rodzeństwo:

Siostra plus szwagier to najbardziej kumate osoby w rodzinie, reszta to tacy co tu owijać, Janusze ze wsi co się cieszą że kupią tanie gówno i zaoszczędzą 5zł.

Odchodziłem z pracy, czekałem na odprawę i niż potrzebowałem kasy a OC, opony, wyjazd za granicę i opłacenie mieszkania na miesiąc. Kwota potrzebna czterocylindrowa, nie ma problemu. Oddałem po tygodniu jak mi przyszła odprawa, plus wiele razy pomogli tak czy inaczej. Rzadko się odzywamy, ale trzymam z nimi.

 

Brat 1. Kiedyś bardzo dobre relacje, późnej ślub, rodzina ale też ok. Pożyczyłem mu z kilkanaście tysięcy złotych, oddał. Podrzucił mi parę fajnych zleceń. Obecnie bywa nie do wytrzymania, bo od rodziców udzielił mu się skrajnych katolicyzm, a co najgorsze popiera pis. Wierzę że przejrzy na oczy. 

 

Brat 2. Skurwiel, trochę starszy, uwaga moich rodziców poszła na najmłodsze dziecko, na mnie więc on trochę w odstawkę. Był o mnie zazdrosny, całe życie mnie nienawidził, życzenia śmierci, gnojenie, najgorsze wyzwiska. Wszystko co miałem wyśmiewane, auto, motocykle mimo że sam nie ma prawka A i oprócz skutera nie miał nic, a moje maszyny to oczywiście "gówno". Nawet coś mu na łeb siadło i bierze leki, nawet trochę się uspokoił.

Odzywa się tylko jak coś chce. To nie człowiek, to krokodyl.

Jest mi obojętny, ale nie. Autentycznie czuję obrzydzenie do tej osoby, o gdyby to ode mnie zależało, wysłał bym go do łagru. 

 

Podsumując, i przepraszając za nazbyt obszerny opis: nie, nie chowam urazy, ale mam świadomość, że gdyby rodzina była inna byłbym dziś o wiele wiele dalej. Mam wysoką samoocenę i pewność siebie, choć kiedyś myślałem nawet o samobójstwie. Droga jaką pokonałem to progres kilkaset procent albo liczony w tysiącach. Cieszę się że rodzice jeszcze żyją, ale dzwonię do nich rzadko, raczej oni dzwonią do mnie. 

 

Reszta rodziny to obcy ludzie, poza braćmi ciotecznymi z moich lat mniej więcej, dużo razem robiliśmy, jeden z nich to jeden z dwóch najlepszych przyjaciół. Chyba tyle, późno już więc poudzielam się jutro.

 

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.