Skocz do zawartości

Straciłem cierpliwość do dzieci


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie. Jak w temacie. 

Coś w stylu - "lubie być ojcem, ale nie cierpię być rodzicem".

 

Od roku odczuwam kompletny drenaż energii ze strony moich dzieci. 

 

Nie ukrywam, że dzieci i rodzina nigdy nie znajdowały się na szczycie listy. Dzieci to zawsze było bardziej zadania i obowiązki.

A od kiedy wyszedłem z depresji i siebie stawiam na pierwszym miejscu, to tylko patrzę jak mieć święty spokój. 

 

Nie chce być jak reszta moich "matrixsowych" kolegów: albo chlać, żeby przecierpieć ten okres gdy dzieciaki wszystko chcą, albo ucieciekać w pracę.

 

Nie odczuwam od dłuższego czasu satysfakcji z wychowywania dzieci. Męczy mnie to.

Dajcie coś czego się mogę złapać. 

 

 

  • Like 1
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mosze Red zmienił(a) tytuł na Straciłem cierpliwość do dzieci
12 godzin temu, RedChurchill napisał:

Nie ukrywam, że dzieci i rodzina nigdy nie znajdowały się na szczycie listy. Dzieci to zawsze było bardziej zadania i obowiązki.

A od kiedy wyszedłem z depresji i siebie stawiam na pierwszym miejscu, to tylko patrzę jak mieć święty spokój. 

 

Wyszedłeś z depresji i zmieniłeś patrzenie na świat, na siebie, na wszystko wokół. W sumie gratulacje, bo niewiele osób potrafi.

Zmieniłeś podejście, więc to co kiedyś wydawało Ci się dobre (mieć dzieci) teraz już niekoniecznie tak to widzisz. To normalne, jestes innym człowiekiem, w końcu jesteś sobą.

 

Ja dzieci nie mam (za młody jestem, niedługo 40stka ;););) ), ale co mogę doradzić to:

1) patrząc na moich znajomych, to być może Twoja kobieta przejęła rolę wychowywania i dzieci są wychowywane tak jak ona chce (lub ona i jej matka), w związku z tym Ty masz niewielki na to wpływ - spróbuj to zmienić, spróbuj miec duży wpływ na wychowywanie, niech będzie po Twojemu, nie że ona wie co jest najlepsze dla dzieci i tak ma być, być może Ty uważasz inaczej i niech będzie po Twojemu

2) znajdz jakieś hobby/zajęcie wspólne z dziecmi, żeby Cię czas z nimi cieszył a nie męczył, nie wiem w jakim masz wieku dzieci, ale może ucz ich czegoś co Ciebie interesuje, albo razem się czegoś nowego uczcie albo przekazuj im swoje hobby, to może Cię wciągnie taka rola nauczyciela.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mało dałeś informacji ale mam pewną hipotezę:

1. Niepostawiliscie dzieciom granic i wchodzą wam na głowę.

2. Dzieci nie dostają wystarczająco dużo uwagi/ miłości itp. a to skutkuje tym że zaczynają broic żeby ta uwagę i zainteresowanie dostać. 

3. U was coś nie gra (w życiu) a dzieci są tylko lustrzanym odbiciem sytuacji. 

 

Może warto udać się do psychologa samemu - pogadać z nim o tym. Gratuluję walki z depresją, to bardzo trudne. 

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest imo temat, który jest dużo głębszy niż pozornie wygląda.

Dlaczego nie podoba Ci się rzeczywistość?

13 godzin temu, RedChurchill napisał:

A od kiedy wyszedłem z depresji i siebie stawiam na pierwszym miejscu, to tylko patrzę jak mieć święty spokój. 

Święty spokój jest iluzją.

Wolność to przede wszystkim w moim rozumieniu robienie po prostu tego co jest do zrobienia w danej chwili a nie szukanie przyjemniejszej alternatywy do tego.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze pytanie brzmi - po co zrobiłeś dzieci jak przyznajesz szczerze - dzieci i rodzina nigdy nie znajdowały się na szczycie listy. To jest dramat, robi ktoś dzieci bo "wypada" a potem szuka się wolności. Ja sam osobiście nie chcę dzieci i nie będę je robić bo wypada, bo tradycja i inne bzdety. Dzieci nie są dla mnie.

 

Drugie pytanie - czy może znalazłeś coś co mógłbyś robić wspólnego z dziećmi aby cieszyło cię ich towarzystwo?

 

Trzecie pytanie - jeśli są niegrzeczne to czy postawiłeś granice?

 

Czwarte pytanie - Czy dzieci umieją samemu organizować czas? - Coraz więcej słyszę narzekań od moich znajomych nauczycieli, że rodzice na siłę organizują dzieciom zajęcia i nie uczą dzieci "nudzenia się", aby to dzieci same wymyślały dla siebie zadania. Zapakować kocyk, lemoniadę i cukierki i wypad na dwór - niech bawią się się sami, do oporu. Ja będąc małym podczas każdych wakacji brałem koc i picie i byłem cały dzień na dworze z przerwą na obiad i kolację, po kolacji jeszcze wychodziłem i byłem na dworze dopóki słońce nie zaczynało zachodzić. Brałem jakieś zabawki. Potrafiłem sam zrobić namiot, wystarczyło nakryć taką drabinę w kształcie węża i już był gotowy indiański domek. Mogłem się bawić, leżeć sobie, czytać książki, czasami inne dzieci ze mną się bawiły i też przynosiły koce. Już tak się bawiłem przed pójściem do zerówki! Teraz dzieci się nudzą, olaboga i trzeba zamykać im usta laptopami, tabletami czy innym elektronicznym śmieciem.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, RedChurchill napisał:

Panowie. Jak w temacie. 

Coś w stylu - "lubie być ojcem, ale nie cierpię być rodzicem".

 

Od roku odczuwam kompletny drenaż energii ze strony moich dzieci. 

 

Nie ukrywam, że dzieci i rodzina nigdy nie znajdowały się na szczycie listy. Dzieci to zawsze było bardziej zadania i obowiązki.

A od kiedy wyszedłem z depresji i siebie stawiam na pierwszym miejscu, to tylko patrzę jak mieć święty spokój. 

 

Nie chce być jak reszta moich "matrixsowych" kolegów: albo chlać, żeby przecierpieć ten okres gdy dzieciaki wszystko chcą, albo ucieciekać w pracę.

 

Nie odczuwam od dłuższego czasu satysfakcji z wychowywania dzieci. Męczy mnie to.

Dajcie coś czego się mogę złapać. 

 

 

 

Ćwicz egoizm, poważnie mówię. Jak olejesz siebie to znowu będziesz gnił w depresji. Depresja jest stanem drenażu energetycznego stąd niechęć, apatia itp. Egoizm ma to do siebie, że nie rozpuszczasz swojej energii na zbędne pierdoły. Zagoń kobitę do dzieci, jeśli ona ma to w dupie to czas się rozstać. Kobity też potrafią wyjebać faceta z energii jak mało kto.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Gixer said:

Mało dałeś informacji ale mam pewną hipotezę:

1. Niepostawiliscie dzieciom granic i wchodzą wam na głowę.

 

Z obserwacji, zastrzegam.

 

Zawyczaj to co wyżej +

 

4. Za dużo cukru w żarciu 

 

Mame wychowujo bezstresowo, a tate pizdeusze ulegają mame. Pełno tego teraz. 

 

U znajomych innowierców jest podział ról wychowawczych. Chłopaków wychowuje ojciec, zabiera na wyprawy, uczy odpowiedzialności, zaradności. Dziewczyny wychowuje matka - uczy ogarniania domu, gotowania, drobnych prac, utrzymania ogrodu i też nacisk na odpowiedzialność i zaradność. 

 

Mają czwórkę, po dwie parki. Dzieciaki są spokojne, dobrze wychowane, rzadko się drą, a nigdy w rozmowie. Od 6 do 10 lat

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 hours ago, RedChurchill said:

Nie odczuwam od dłuższego czasu satysfakcji z wychowywania dzieci. Męczy mnie to.

Dajcie coś czego się mogę złapać. 

Kto głównie zajmuje się dziećmi ty czy partnerka?

 

U siebie zauważyłem (mam jedno małe w domu):

Partnerka, jeśli dziecko nie śpi nie potrafi nic innego robić.

Ja już opracowałem sposoby jak mieć jedno oko na dziecko a drugie na coś innego. 

Na razie nie czuję się wydrenowany, głównie dzieckiem zajmuje się partnerka (ja praca zawodowa i dookoła domu).

Na teksty jak jest dziecko absorbujące, śmieję się. W pracy nie mogę sobie puścić YT, poczytać czasopisma, kleić model, pójść na spacer mając jedno oko na dziecko.   

Słyszę o tej wspaniałej podzielności uwagi u kobiet ale nie obserwuje tego w domu. Generalnie większość facetów których spotkałem robią rzeczy efektywnie, kobiety wyrabiają czaso-przestrzeń. Tzn. celem odkurzania nie jest czyste mieszkanie ale to że "trzeba poodkurzać". 

 

Może masz partnerkę, która niby robi, niby się zajmuje ale i tak ty musisz swoją energię w wychowanie dzieciaków (i utrzymanie)  dawać więcej od niej?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zorganizuj dzieciakom jakąś motywacyjną zabawę. Pamiętam, jak moja matka mną zarządzała inteligentnie kiedyś. Robiła coś takiego, że dawała mi kalendarz i mówiła, jeżeli przez tyle dni będziesz mył ząbki regularnie to dostaniesz 50, czy tam 100 zł ze skarbonki, a kiedyś 50-100 zł to było dużo, szczególnie dla dzieciaka na dowolny wydatek. I ja te zęby faktycznie myłem bez pamięci, w kółko i sam zaznaczałem w kalendarzu, co zrobiłem i o której godzinie.

 

Tak samo możesz podejść do sprawy. Dzieci, macie tutaj kalendarz, organizator, a jak wypełnicie jakieś zadania, pomożecie w domu i tak dalej to dostaniecie wycieczkę, podróż z tatą, kasę, czy co tam sobie wymarzą. I masz spokój, bo dzieciaki jarają się takimi tematami moim zdaniem. Dostają taki zabawowy cel z minimalnym poświęceniem i mają coś swojego. Albo obiecaj im jakiś domek w domu, namiot rozstaw, walka o przetrwanie, jakoś kreatywnie podejdź do dzieciaków.

 

Matka też mi kupiła oryginalnego baldura i diablosa 2, jak miałem dobre oceny i ogarniałem. Razem poszliśmy pamiętam do sklepu, totalna przygoda xD Albo na pizzę chodziliśmy i tak mnie wynagradzała za mniejsze sukcesy. Dla dzieciaka to zajebiste wspomnienia.

 

Jak jesteś biernym rodzicem to spodziewaj się nienawiści w przyszłości, tyle powiem. Masz dzieci to weź się chwyć za jajca i kreatywnie zorganizuj wychowanie i sam się przy tym baw, czerp satysfakcję. Poznaj marzenia, pragnienia dzieciaków, a nie są zbyt skomplikowane. Wyznaczaj realne cele i nagradzaj, to zajebista strategia wychowawcza.

  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, 

Dzięki za odp.

Uzupełniam:

1. Żona poprawnie zajmuje się domem i dziećmi. Pracuje, sprząta i gotuje. 

2. Dzieciaki mają sztywno ustalone i ograniczone zasady co do korzystania z urządzeń elektronicznych.

3 Chłopaki poniżej 10go roku życia x2.

4. Chwilowo straciłem cierpliwość i energię na bycie rodzicem i generalnie szukam motywacji(tak, wiem tzw. Problemy 1go świata)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, RedChurchill napisał:

 Chwilowo straciłem cierpliwość i energię na bycie rodzicem i generalnie szukam motywacji(tak, wiem tzw. Problemy 1go świata)

 

Jedną ze zmian współczesnego świata, a w zasadzie ostatniego pokolenia jest stawianie dzieci na pierwszym planie. Kiedyś młode pokolenie dostosowywało się do trybu życia starszych pokoleń. Dziś to rodzice ustawiają swoje życie (praca, obowiązki, wolny czas) pod wychowywanie dzieci i zapewnianie im dzieciństwa. Paradoksalnie nadmiar uwagi nie działa...

 

Masz dzieci w podobnym wieku, to już dużo. Nie musisz organizować im całego życia i czasu. Ciesz się swoimi pasjami, a z dziećmi spędzaj czas tylko kreatywnie. To dobry wiek by ciąć z nimi w gry planszowe lub nawet Fortnite czy CSa na komputerze. Niech interakcja będzie dodatkiem do czegoś konkretnego. 

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minutes ago, RedChurchill said:

Chwilowo straciłem cierpliwość i energię na bycie rodzicem i generalnie szukam motywacji(tak, wiem tzw. Problemy 1go świata)

 

Ogólnie temat tabu trochę. Przecież należy z rodziną siedziec z uśmiechem na ustach 24/7. 

 

Wyjedz na kilka dni bez rodziny. Ja tak robię od czasu do czasu gdy mam ich dosyć. Szybko zaczynam tęsknić i jakoś lepiej mi się wraca. Ogolnie to błędne koło jest - z rodziną źle, bez niej też nie dobrze. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje sposoby:
- stawianie sensownych granic i konsekwentne ich wymaganie
- jeśli coś obiecam to tak ma się wydarzyć
- dużo czasu spędzam z dziećmi aktywnie/sportowo
- dużo czasu spędzam z dziećmi sam lub nawet sam na sam z jednym dzieckiem - dzieci wtedy mają jednego dorosłego do wyznaczania zasad, nie lawirują między dorosłymi
- czas z dziećmi staram się spędzać na zasadzie 0-1, tj. albo zajmuję się dziećmi i robię to z pełnym zaangażowaniem albo zajmuję się innymi tematami.
- jeśli muszę jednoczeście pracować (nieważne czy to praca zawodowa czy prace domowe) i zajmować się dziećmi, wtedy staram się dzieci zaangażować w moje prace (nawet kosztem wydłużonego czasu wykonywania pracy) lub na zmianę zajmować się dzieckiem i zajmować się własną pracą (np. 10 minut układamy razem klocki, a potem 20 minut tata pracuje).
- często "znikam" - zazwyczaj kawałek weekendu i ze dwa wieczory na tygodniu spędzam w samotności zajmując się sobą. Wtedy mam czas na zajęcie się własnym rozwojem, pracą, autami, sportem itp., ewentualnie spotykam się ze znajomymi)

 

W efekcie:
- dzieci wolą czas spędzać ze mną bardziej niż z kimkolwiek innym
- ja się nie wypalam, bo dzieci nie wchodzą na głowę oraz mam czas dla siebie
- najważniejsze - widzę pozytywne efekty mojego wychowania, to bardzo motywuje

Edytowane przez harryhole
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, RealLife napisał:

 

Ogólnie temat tabu trochę. Przecież należy z rodziną siedziec z uśmiechem na ustach 24/7. 

 

Wyjedz na kilka dni bez rodziny. Ja tak robię od czasu do czasu gdy mam ich dosyć. Szybko zaczynam tęsknić i jakoś lepiej mi się wraca. Ogolnie to błędne koło jest - z rodziną źle, bez niej też nie dobrze. 

No temat tabu i może tutaj warto poruszyć.

No wyjeżdżam, odpoczywam, ale mam wrażenie, że ostatnio coraz więcej czasu lubie być sam.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, icman napisał:

To jest imo temat, który jest dużo głębszy niż pozornie wygląda.

Dlaczego nie podoba Ci się rzeczywistość?

Święty spokój jest iluzją.

Wolność to przede wszystkim w moim rozumieniu robienie po prostu tego co jest do zrobienia w danej chwili a nie szukanie przyjemniejszej alternatywy do tego.

Nie zgadzam się. Wolność to nie żadna iluzja.

Wolność to właśnie nie robienie tego co jest do zrobienia lub zrobienie tego kiedy ja będę miał na to ochotę.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, RedChurchill napisał:

Nie chce być jak reszta moich "matrixsowych" kolegów: albo chlać, żeby przecierpieć ten okres gdy dzieciaki wszystko chcą, albo ucieciekać w pracę.

 

Nie odczuwam od dłuższego czasu satysfakcji z wychowywania dzieci. Męczy mnie to.

Dajcie coś czego się mogę złapać. 

Napisz coś więcej, bo nie bardzo wiadomo o co chodzi. 

Można zakładać różne rzeczy, np że nie nadajesz się do tej roli, czy jakiś trudniejszy okres w życiu dzieci (dojrzewanie), plus wiele innych.

 

W jakim wieku dzieci?

Co Ci odbiera energię, jakie konkretnie zachowania?

Jak sobie wyobrażasz sytuację, która by Ci się podobała? 

 

Ja czasem dostaję pierdolca z dorastającą córką. To ten wiek, kiedy wszystko się wie najlepiej i myśli tylko o sobie. Jeszcze jakiś czas było zupełnie inaczej.

Z synem, który ma osiem lat, żyję jak z najlepszym kumplem. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Yolo tak jak napisałem nie odczuwam satysfakcji. Widzę tylko dzieci pod kątem zadań i celów do wykonania.

Moja żona np. ciszy się z bycia rodzicem i lubi ogarniać dzieci. 

 

Ja tak nigdy nie miałem i szukam w tym sensu. Chce znaleźć w tym motywację. 

 

Jestem zaangażowanym aktywnym rodzicem, bo nie chcę, jak moi niektórzy koledzy, być nieobecny lub ulany, ale robię to od lat wszystko przez zaciśnięte zęby i pękłem.

 

Ze starszym 10letnim jakieś MMA ogarnę czy pogramy na konsoli albo pogadamy, ale z młodszym 5latkiem męczę się okrutnie.

Obydwaj są strasznie żywiołowi.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, RedChurchill napisał:

@Yolo tak jak napisałem nie odczuwam satysfakcji

Nie mam pojęcia co mógłbym Ci poradzić.

 

Sam nie byłem z tych zachwyconych ojców, którzy z uśmiechem przewijają pieluchy. 

Ale z czasem, kiedy dzieciaki zaczęły podrastać, rozumieć i kminić po swojemu, ojcostwo zaczęło być coraz bardziej ciekawe. 

 

Na dobre się zaczęło po rozwodzie, kiedy zaczęły spędzać połowę miesiąca u mnie i musiałem wszystko ogarnąć sam, w tym m.in. pomaganie w kąpieli młodszego, bo wtedy nie był jeszcze samodzielny.

Od wtedy mogę powiedzieć o czymś na kształt budowania się świadomego rodzicielstwa.

Ale były i momenty kiedy miałem po dziurki w nosie. Chyba to normalne. 

Dalej zresztą się to zdarza.

 

Nie mam pojęcia jak to u Ciebie. Czy to kwestia jakichś blokad z przeszłości co dałoby się ustawić, kwestia osobowości i jakichś zaburzeń, czy po prostu taka Twoja uroda i nie ma się co dopatrywać powyższych. 

 

Jeśli Ci zależy na zmianie postawy, spróbuj pogadać z fachowcem, niech  Ci pomoże to rozpoznać. 

Pisałeś o wyjściu z depresji, to pewnie masz jakiegoś specjalistę który już Cię zna i mógłby doradzić w tej sytuacji.

 

Tak jeszcze pomyślałem, a może przesadnie się zmuszasz, i stąd to przesilenie?

Pomyśl czy nie ma w tym stawiania sobie wygórowanych celów, które wynikają gdzieś z przeszłości, a które są nieadekwatne. Coś jak perfekcjonizm, który nigdy nie ma górnej granicy i z czasem wypala, wykańcza.

 

Masz kilka tropów, może coś Ci się przyda. Choć to takie trochę gdybanie, po powody mogą być przeróżne. 

 

Powodzenia! 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, RedChurchill napisał:

Ja tak nigdy nie miałem i szukam w tym sensu. Chce znaleźć w tym motywację. 

 

Przecież nie każdy ją znajdzie.

Mit o tym, jaką to radość bombelek potrafi dać, trzeba nieco odbrązowić.

Nie każdy nadaje się na rodzica.

Jako racjonalny człowiek dbasz o swoje dzieci i wykonujesz swoje obowiązki.

Nie musisz w ogóle tego lubić.

Nie róbmy z tego jakiegoś śmiesznego tabu.

Nie każdy dostanie orgazmu przewijając osraną pieluchę, słuchając gaworzenia albo ucząc chodzenia.

Niektórych będzie to po prostu nudzić, nie budzić żadnych emocji, będzie ambiwalentne.

 

Nie jesteś ani gorszy, ani zły, ani wypaczony. Byłbyś zły, gdybyś olewał własne dzieci, niszczył im życie, albo je krzywdził.

Dla mnie jesteś jak wielu mężczyzn, którzy wolą inne rzeczy, niż spędzanie czasu z dzieckiem. Które na dobrą sprawę jest bardzo nudnym zajęciem.

Być może warto zaakceptować ten stan, zamiast akceptować społeczną presję pt. "muszę ubóstwiać każdą chwilę z dzieckiem albo jestem potworem" ?

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, trop napisał:

Nie zgadzam się. Wolność to nie żadna iluzja.

Wolność to właśnie nie robienie tego co jest do zrobienia lub zrobienie tego kiedy ja będę miał na to ochotę.

Nie pisałem, że wolność to iluzja a spokój.

To co Ty nazywasz wolnością to imo tylko prymat idei i konceptu (które wg mnie wcale nie są nasze) bo zauważ, że aby czegoś chcieć lub nie chcieć trzeba mieć tego koncept, który najczęściej stoi w opozycji do tego co po prostu jest.

Dla mnie to żadna wolność a raczej klatka własnych uwarunkowań.

  • Haha 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.06.2021 o 22:59, RedChurchill napisał:

Dajcie coś czego się mogę złapać. 

No i już.

 

Pierwej podkład potem przykład.

 

ĆZemu  Cię to męczy?

Boś innymi normami obecnie postrzega świat.

 

Jakimi Innymi?

Bazujesz na formatach i normatywnych prawdach(zazwyczaj z dupy wzięte).

Dzieci natomiast bazują na PRAWDZIE POZNAWCZEJ!!!

 

Jakie lekarstwo? Rozwiązanie.

 

Matematycznie obrazując.

Dwa zbiory Ty i Dzieci.  

Muszą mie część wspólną.

Czyli częściowo zachodzić na siebie.

 

W praktyce wygląda to tak(z autopsji).

Zacznij robić coś NOWEGO co będzie się chociaż częściowo pokrywały z nowością dla DZIECI.

WTEDY(i tylko wtedy/warunek konieczny) zajdzie symbioza wspólnego odkrywania/poznawania świata.

Dla obu zbiorów będzie to nowość i zabawa. Doświadczanie życia. Rozwój.

...A wyniku tego SPOŁECZNA APROBATA  i obraz samospełnienia rodzicellskiego....wiadomiks trochę chajsu poleci ale trumna kieszonka nie ma.

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, horseman napisał:

Jedną ze zmian współczesnego świata, a w zasadzie ostatniego pokolenia jest stawianie dzieci na pierwszym planie. Kiedyś młode pokolenie dostosowywało się do trybu życia starszych pokoleń. Dziś to rodzice ustawiają swoje życie (praca, obowiązki, wolny czas) pod wychowywanie dzieci i zapewnianie im dzieciństwa. Paradoksalnie nadmiar uwagi nie działa...

Zajebista uwaga Bracie!

 

To wydaje się cechą postępu. Kiedyś trudniej było małego dzieciaka uratować, sporo umierało, rodzice przyzwyczajeni byli do kruchości życia, ale kogoś do pomocy trzeba mieć  i nic: "trzeba robić następne". Nie postawisz w takiej sytuacji dziecka na pierwszym planie, bo jak?

Dziś nacisk na ratowanie, każde życie jest ważne, uchyl nieba swojej pociesze. Poszło w drugą stronę, ale znów nie tyle w kierunku zwiększenia miłości, co przyzwyczajenia do roszczeniowego trybu życia, bo żeby dać miłość, to trzeba ją najpierw mieć w sobie...

 

Kobiety naciskają na facetów, faceci coraz mięksi...tak jak piszesz - nadmiar uwagi może demoralizować.

 

Wygląda więc na to, że My tutaj, jako bardziej świadomi, jesteśmy wybrani do nadawania nowych/lepszych torów.

Nie ma bata! Po coś te negatywne uczucia człowiek doświadcza. Słaby zapije lub poszuka wymówki, aby nie siedzieć w temacie, silny poszuka rozwiązania dobrego dla siebie i innych, ale nie takiego, który będzie chorym kompromisem.

 

5 godzin temu, RedChurchill napisał:

Chwilowo straciłem cierpliwość i energię na bycie rodzicem i generalnie szukam motywacji(tak, wiem tzw. Problemy 1go świata

I dobrze, że szukasz rozwiązania.

Czujesz podskórnie, że wdrożenie "full opieki" nie jest optymalnym rozwiązaniem dla Ciebie.

Masz prawo tak myśleć. Miałem wiele razy braki w motywacji - często były związane z pracą, bo u mnie jako pracoholika, to praca spełniała rolę "dziecka". I te "pracowe dzieci" były cholernie drenujące z energii czasami. Tak, że chciałem to jebnąć wszystko zostawić. Przez to wpadłem w mocną apatię. To nie jest rozwiązanie, zdecydowanie nie jest.

 

To co czujesz - jest normalne i próbując zmuszać się do opcji, jaką nakazuje obecna moda -> obcinasz sam siebie.

Nie chcesz się wbijać na wibrację obowiązku (poczucie winy - niska wibracja), a trudniej traktować coś rozsądnie (wysoka wibracja), jak wiesz, że jesteś do tego przymuszany, bo inaczej będzie kłopot (wibracja lękowa) lub wstyd (że nie ogarnąłeś).

 

21 godzin temu, RedChurchill napisał:

Nie odczuwam od dłuższego czasu satysfakcji z wychowywania dzieci. Męczy mnie to.

Po pierwsze powiem Ci jak to wygląda z mojej perspektywy.

Chciałbym mieć dzieci (w optymalnej sytuacji, tj. gdy są odpowiednie zasoby), ale ani tych zasobów nie mam, ani nie ma odpowiedniej kobity, typowy wiek wychowawczy przekroczony bo już 41 więc trudno sobie wyobrazić rodzinę i przekazanie genów dalej.

Tobie się to udało.

Nawet nie wiesz ile miałem wkurwiających/dołujących sytuacji przez to, jak dotarło do mnie w ostatnich latach, że jedną z cech mężczyzny jest właśnie reprodukcja (której ja nie podołałem). Człowiek się przez to czuje niekompletny.

Miałem przekonanie, że muszę zapewnić odpowiednie warunki, a skoro zdrowie wcześniej szwankowało to odpuściłem nawet o tym myśli. Później, jak coś się zaczęło zmieniać to odwróciło mi się o 180 stopni i "zajechałem" związkowo tę możliwość.

 

Ty poszedłeś inną drogą.

Byłeś w tym temacie rozsądniejszy, wykorzystałeś lepiej okoliczności. Na plus Bracie na plus!

Dojechałeś do tego checkpointu, choć wiesz, że droga to nie tylko jeden, ale wiele takich punktów kontrolnych.

Rozumiem, że po takim czasie nie jest to istotne (habituacja), ale fakt jest taki, że to wciąż istotny element.

 

Nie zmieni tego Twoje poczucie apatii, w które wpadłeś, zapewne przez brak energii, spowodowany tym drenowaniem.

Po prostu to jest jak chmury, które przesłoniły Ci Prawdę.

 

22 godziny temu, RedChurchill napisał:

Nie ukrywam, że dzieci i rodzina nigdy nie znajdowały się na szczycie listy.

Gdybyś od samego początku miał bardzo pro-rodzinne nastawienie lub mega energię, zapewne nie pisałbyś tego postu. Bo wtedy w tym temacie grałbyś na "easy-mode".

To jeden z Twoich większych życiowych wyzwań - zdobyć motywację i tak optymalizować energię, aby wszystko równoważyć.

Wbrew pozorom nie jest to takie proste, wymaga dyscypliny.

Dzięki temu będziesz w tym temacie silniejszy, lepiej się spełniał.

Ktoś kto gra na "hard" i przejdzie grę - jest znacznie lepszy od tego, co grał na easy.

Z jakichś względów TY SAM chciałeś grać na hardzie.

Masz do tego prawa i jaja oczywiście :) 

Na easy grają niedzielni gracze, na hard...wymiatacze.

 

Zadaj sobie pytanie - co motywowało by wymiatacza w tej dziedzinie?

 

8 godzin temu, Martius777 napisał:

Pierwsze pytanie brzmi - po co zrobiłeś dzieci jak przyznajesz szczerze - dzieci i rodzina nigdy nie znajdowały się na szczycie listy. To jest dramat, robi ktoś dzieci bo "wypada" a potem szuka się wolności. Ja sam osobiście nie chcę dzieci i nie będę je robić bo wypada, bo tradycja i inne bzdety. Dzieci nie są dla mnie.

Są różne drogi.

Ja przez spory czas życia "nie chciałem dzieci", m.in. przez zdrowie, gorsze warunki finansowe, przykrywanie wewnętrznych problemów pasją w pracy.
Tak naprawdę nigdy nie wiesz jak jest, dopóki nie przejdziesz części lub całej drogi.

Ocena potencjału poprzez ekstrapolację* bywa złudna.

W tym przypadku jednak to nie pomoże, czasu nie da się cofnąć.

Gdyby @RedChurchill poszedł inną drogą, być może miałby takie dylematy jak ja teraz (jak napisałem).

 

Wiem teraz, że gdyby podejść totalnie rozsądkowo (a nie kierować się mocniej uczuciem i lękiem w związku), tego typu rzeczy należałoby rozważyć wcześniej i się przygotować w razie czego. Więc jeśli ktoś nie jest w pełni przekonany, ale idzie w rodzinę (bo np. kobiecie bardzo zależy) to już jest coś, co pomaga ogarnąć temat.

 

@RedChurchill doszedł do tego momentu, więc to ogarnął. Skoro to ogarnął, to spokojnie da radę temat motywacji.

 

Chciałbym Ci napisać instrukcję motywacji, ale to pragnienie. Jak ktoś czegoś pragnie to tym bardziej się nie udaje :P

 

Będę więc trochę koło tematu jechał. Jak zwykle, miszcz oftopu :D

 

To co opisujesz (realizacja czegoś przez zęby) to wypisz wymaluj - wibracja (poziom świadomości) winy.

Druga najniższa wibracja (po wibracji wstydu), która sprawia, że człowiek potrafi się czuć jak gówno.

Im mniej ważną rzecz robisz, tym bardziej. Im bardziej Cię naciskają też.

W Twoim przypadku - zajmowanie się własnymi dziećmi to istotna sprawa, ale poczucie tego, że się czegoś nie ogarnia bywa dla faceta mooooocno frustrujące. Współczuję, bo to trudne, czasem cholernie trudne. Łatwiej znaleźć wymówkę, niż działać. Bo w jakim kierunku iść? Jak się ma energii na levelu 3 (apatia), a potrzeba energii na co najmniej 9 (odwaga)....a w zasadzie to levelu 14 (miłość). Przecie to mega skok jest!

 

#1

Jednym z rozwiązań wydaje się dodanie do układu dodatkowej energii. Masz więcej energii, więc siłą rzeczy już łatwiej jest operować na levelu 9 i wzwyż - ale czasem takie dodawanie energii to odsuwanie problemu w czasie. W Twoim przypadku i lepiej, że masz to teraz. Wytrzymałeś rok! To jest coś.

Więc wiesz, że tym bardziej warto to zmienić, zatem: możliwe, że jest coś głębiej. Że to nie sama dodatkowa energia rozwiąże problem.

 

#2

Jednym ze sposobów do dotarcia do celu nie jest odpalenie środku transportu i jazda "na czuja" ("a może trafię"). Ale tak też można. Na spontanie.

Jako PRO musisz znać swój cel.  Im lepiej go znasz i "okoliczności dojazdu", tym lepiej Twój umysł zaplanuje trasę.

Twoim celem ... no właśnie co jest Twoim celem?

Chcesz mieć motywację, ale to wciąż....dopalacz!

 

Czy pilot samolotu, odpalający dopalacz ma poczucie, że ten dopalacz magicznie doprowadzi go do celu?

comment_m1zo0GXWA4afphHHn8k4gcStIpkEaE3P

On go SZYBCIEJ doprowadzi do celu, ale tylko jeśli kierunek jest dobrze dobrany i pilot utrzyma samolot tak, aby nie wpadł w turbulencje.

 

Twoim celem nie jest więc sama motywacja!

Motywacja to tylko pośrednie narzędzie, dzięki któremu ŁATWIEJ TEN CEL OSIĄGNIESZ.

 

#3

Jeśli coś powoduje Twoją frustrację, to zawsze jest powód. Często są dwa - i wewnętrzny i zewnętrzny.

Wewnętrzny wynika z percepcji (emocje, że dzieci są obciążeniem), zewnętrzny wynika z okoliczności (dzieci zachowują się nadzwyczaj aktywnie).

Tak jak @maroon może być coś na rzeczy z tym cukrem (powód zewnętrzny). Tj. jest tutaj potencjał do sprawdzenia, Twoja irytacja może wynikać z tego, że czujesz, że powinny zachowywać się odrobinę spokojniej.

 

Powód wewnętrzny to inna sprawa.

Ja zauważyłem taką tendencję - jak ma się energię, łatwiej wejść na wyższą wibrację (pasja to np. miłość do realizowania czegoś lub radość z realizacji czegoś).

Z kolei im więcej obowiązków, tym więcej poczucie winy ściąga w dół. Wtedy odciąga od miłości/pasji w kierunku "ciemności".

Czasem jednak jest tak, że człowiek sobie coś dopowiada.

Czuje, że coś jest obciążeniem, co tym obciążeniem nie jest.

 

Słyszałem kiedyś taką maksymę "jak widzisz w czymś duży problem to uczynisz z tego duży problem" i to jest bardzo, bardzo znaczące.

Sam wiele rzeczy odsuwałem, bo wydawały się ciężkie. A wydawały się ciężkie bo coś robiłem, miałem mniej energii, nie osiągałem tego co bym chciał (pożądany rezultat) i wyobrażenie problemu rosło i rosło.

 

Wychowanie dzieci to nie jest duży problem - o ile Twoja percepcja w tym temacie jest właściwa. A percepcja zależy też od Twojego położenia i Twoich oczekiwań.

 

Czy wiesz, ile czasu chciałbyś poświęcać na wychowanie dzieci? A ile czasu masz tak realnie?

Czy masz pasje/hobby, których chciałbyś, a nie możesz realizować "bo dzieci"? Ale takie hobby nie na siłę, coś co sprawia Ci realnie przyjemność.

Czy masz jakąś wizję, jak powinny wyglądać Twoje relacje z dziećmi?

 

#4

Miłość. Jak studiowałem temat w tym roku to zdałem sobie sprawę, że miłość i pokora leżą w tym samym obszarze wibracyjnym.

Istotą miłości jest poświęcenie. Czysta intencja. "Daję Ci to, bo (czuję, że) tego potrzebujesz".

Pokora. Przeciwieństwo dumy (pychy). Czysta intencja. Poczucie łączności z całością/innymi, gdzie duma dąży do separacji. Im bardziej się separujesz, tym mniej jest miłości, a więcej pragnienia. Ktoś by napisał - przeciwieństwem miłości jest nienawiść. Ja twierdzę inaczej, przeciwieństwem miłości jest pragnienie!

 

Problem w tym, że jeśli pojawia się poczucie winy....to nie możesz jednocześnie odczuwać miłości. Coś za coś. Albo umiesz wytrwać w miłości, albo lecisz w dół, przez całe szczeble drabiny poziomów świadomości/wibracji. Taka studnia. Studnia szatana :P

W momencie, gdy osiągasz poziom "winy" czujesz, że poświęcasz sam siebie. Ofiarujesz za dużo, o wiele za dużo. Nie jesteś samobójcą, masochistą. Nie chcesz tego.

Chcesz z tego wyjść (np. wkurwiając się - wibracja złości).

Jeśli poświęcasz sam siebie to odmawiasz sobie miłości do siebie samego. Tym samym tracisz źródło miłości, które mógłbyś ofiarować bliskim, dzieciom, żonie..itd

Jak wobec tego można od Ciebie wymagać, abyś zajął się dziećmi w sposób zmotywowany?

No fucking way! Nie da się!

 

Dlatego też musisz znaleźć punkt pomiędzy "miłością do samego siebie" a "miłością do innych (dzieci, żony)". Jeśli to zrównoważysz, osiągniesz mistrzostwo w zarządzaniu tą energią, wówczas nie będzie frustracji, jedynie ciepłe uczucia, życzliwość i poczucie mocy.

 

#5

Miłość do samego siebie niektórzy mylą z folgowaniem potrzebom ego.

Niestety...poziom potrzeb/pragnień to dalej "ciemna studnia". Wiem...bo sam przez to przechodzę aktualnie :P  Pieprzony tinder był dla mnie kolejnym polem testowym pokazującym, jak to wygląda...dobra fuck offtop, wracam.

Pragnienie...pragnienie wbija w level Sitha.

Anakin-Yellow-Eyes-in-Revenge-of-the-Sit

 

Abyś operował na miłości - musisz iść jak Jedi. Jedi równoważy, zestraja się z energią. Sith próbuje ją kontrolować po swojemu.

Ale zamiast kontrolować, sam poddaje się w kontrolę. Ciemnej strony - i zostaje wydymany, jak frajer.

 

#6

Odnośnie walki z pragnieniem - odpuszczanie.

W Twoim przypadku - im większe będziesz miał pragnienie "zdobycia motywacji do wychowania dzieci" tym bardziej będziesz się od tego odsuwał.

Czytając Technikę Uwalniania dowiesz się, że odpuszczanie pomaga, ale jest różnica pomiędzy odpuszczeniem chęci, a odpuszczeniem działania.

 

I tutaj bardzo interesująco ujął to Adam w swoim filmiku:

 

#7

Wracamy więc do CELU.

Moim zdaniem miłość jest dobrym celem, jeśli masz inne zdanie to spoko, ale pozwól, że rozwinę to co mam rozwinąć :P

Otóż...Chcesz mieć świety spokój...a może pokój?...poczucie, że wszystko jest zharmonizowane, zbalansowane, na swoim miejscu...

Toż to level 16, w mapie świadomości - oczko wyżej niż miłość (ale oczywiście tę miłość w sobie integruje, a nie że wyjebane i spokój).

tabela-mocy-i-sic582y-czysta.jpg

 

Miłość...jeśli masz problem z prawdziwą miłością do samego siebie (a pewnie masz, skoro wpadasz we frustracje), to pozostaje Ci to odnowić.

 

Niektórzy sugerują relaks, własne hobby. To jest jakaś myśl, bo jak luzujesz, to nie masz poczucia winy. Oczywiście luzowanie może być pozorne bo często obowiązki się nawarstwiają i wtedy jest już iluzja luzu. Samo luzowanie prowadzi do zwiększenia wibracji poprzez wejście w atraktory wyższych wibracji, tj. od ochoty wzwyż do radości i pokoju. Nabierasz energię, tj. wchodzisz na wyższą wibrację - dzięki czemu łatwiej wejść w miłość i mieć odczucie chęci poświęcenia siebie i swojego czasu na rzecz innych.

 

Ja zauważyłem, że jest skuteczniejsza metoda. Zresztą Adam lekko nawiązuje do tematu na końcu.

 

Kto jest źródłem Wszechogarniającej Miłości?  Jeśli rozumieć stany świadomości jako należące do jasnej i ciemnej strony, to jeśli ciemna to im bliżej w dół, bliżej szatana, im bardziej w górę, tym jesteś bliżej Boga. Który jest właśnie źródłem tej miłości. Jeśli nie masz jej w sobie i chcesz ją poczuć - jednym z pomysłów jest poproszenie Go o wsparcie w tym zakresie.

Wsparcie otrzymasz (w sposób jakiego aktualnie potrzebujesz, a nie jak sobie to wyobrażasz), ale to od Ciebie zależy (Twojej wolnej woli) - co wybierzesz i czy będziesz się trzymał swojego postanowienia.

 

#8

Kwestia od czego zacząć.

Bo fajnie się czyta i czyta, ale człowiek by chciał poradę no nie? A tu nie ma tak łatwo, no fucking way :PWłaśnie dlatego istotna jest roztropność.

Czyli na początek umiejętność zorganizowania czasu dla siebie, gdzie nikt Ci nie będzie przeszkadzał, gdy Ty będziesz szukał połączenia z Bogiem w sobie.

Jeśli chcesz patrzeć na to bardziej "ateistycznie/agnostycznie" to weź mapę poziomów świadomości i popatrz na te najwyższe. Do nich powinieneś dążyć w tym czasie dla siebie.

 

To dość istotne, bo człowiek, który kieruje się w wyższą stronę doświadcza specyficznego stanu. Niektórzy mówią na to "stan łaski", uczucie podbicia, które wydaje się mocne jak duma, ale jest silniejsze, bardziej motywujące.

 

Pierwsza rzecz jest taka, zresztą usłyszałem ją, więc nie wymyślam. Zrobić dziecko jest prosto. Niektórym tak, niektórym nie.

To co usłyszałem to brzmiało mniej więcej tak "Masz dzieci, bo Bóg pozwolił Ci na to".

Co oznacza, już na starcie (sam fakt, że się do tego przyczyniłeś i dalej je masz obok siebie) TO JEST DAR.

Dar od Boga. Specjalnie dla Ciebie.

Nie jest istotne, że gdzieś tam sobie nie radzisz czy nie radziłeś. Bóg nie widzi w Tobie cieniasa, widzi tę mocną stronę (silnego gościa), która wie, że może sobie poradzić, jeśli tylko znajdzie sposób, wejdzie na odpowiednią "ścieżkę woli". Kumasz? Każdy ma chwile słabości, ale to nie chwila słabości jest ważna, a decyzja, jaka jest podejmowana i akcje za nią.

W momentach, gdy sobie nie radzisz, zaciskasz zęby...Bóg nie jest z tego zadowolony. Bo w tym momencie operujesz na ciemnej stronie. On chciałby, abyś Ty był szczęśliwy, Twoje dzieci, żona...itd

 

Dzieci są darem. Darem i jednocześnie wyzwaniem, bo zrobić to jedno, a DOBRZE wychować to coś zupełnie innego. Dobrze wychować jest trudniej, ale jest to trud generujący o wiele więcej satysfakcji. Łatwiej odpuścić i pójść levelem "jakoś to będzie". Nie wierz w to, testowałem to - ta metoda się nie sprawdza.

 

Nie sprawdzi się również, jak wbijesz na pragnienie "chcę czuć miłość". Bo wtedy fiksujesz się na ciemnej stronie żądzy/pragnienia. Nie da się tak. W ten sam sposób nie da się zmusić kobiety, żeby kochała faceta lub odwrotnie. Miłość się pojawia, gdy jej na to pozwolisz. Gdy zasiejesz ziarno, a gleba będzie odpowiednia.

Jak się wewnętrznie "nastroisz", tudzież "odblokujesz".

 

W momencie gdy sam będziesz czuł, że kochasz samego siebie i pozwolisz sobie nie brać na siebie za dużo obowiązków (czyli nie dasz się wbić za dużo w poczucie winy), tj. będziesz równoważył minimalny level obowiązkowości (wibracja rozsądku), otwierasz swoje serducho na wysyłanie miłości do bliskich. Pojawia się ta wewnętrzna życzliwość, ciepło i sam znajdujesz sposoby, co można zrobić. I tutaj więc jest istotne wsparcie Twojej żony - czy ona w ogóle wie o tym, jak podchodzisz? Tj. że jedziesz "na oparach" jeśli chodzi o kwestię energii?

 

*ekstrapolacja = prognozowanie trendu/kierunku poza zakresem danych, jakie się posiada (w odróżnieniu od interpolacji, która robi prognozowanie w zakresie, więc z reguły jest dokładniejsza w tworzeniu modelu)

 

 

7 godzin temu, trop napisał:

Nie zgadzam się. Wolność to nie żadna iluzja.

Wolność to właśnie nie robienie tego co jest do zrobienia lub zrobienie tego kiedy ja będę miał na to ochotę.

Obaj macie rację :D

 

Cytat

 

Szukaj swobody, a staniesz się niewolnikiem własnych pragnień.

Szukaj dyscypliny - a znajdziesz wolność.

 

 

Cytat z Sagi Diuny. Bardzo prawdziwy w naszych czasach i nie tylko :P

 

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.