Skocz do zawartości

Straciłem cierpliwość do dzieci


Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, RedChurchill napisał:

tak jak napisałem nie odczuwam satysfakcji. Widzę tylko dzieci pod kątem zadań i celów do wykonania.

Moja żona np. ciszy się z bycia rodzicem i lubi ogarniać dzieci. 

 

Ja tak nigdy nie miałem i szukam w tym sensu. Chce znaleźć w tym motywację. 

Powiem Ci na swoim przykładzie: też próbowałem być ojcem. Ty pękłeś po dziesięciu latach, ja od początku wiedziałem że to nie dla mnie, zanim jeszcze było dane mi tego doświadczyć. Nie widzę najmniejszego sensu w posiadaniu dzieci, one by męczyły mnie, oraz męczyłyby się ze mną. Wręcz budzi się we mnie jakaś agresja, nie toleruję i koniec.

 

Pisałeś że dzięki terapii masz bardziej egoistyczne podejście i dzięki temu wychodzisz na prostą, zatem postawa altruitstyczna powoduje u Ciebie cierpienie. Egoizm i wychowanie dzieci nie idą w parze, wiem bo ja jestem egoistą. 

 

Nie będę za Ciebie podejmował decyzji, to Twoje życie. Ja u siebie widziałem tylko dwie drogi: albo ciągnę ten kabaret dalej i zaciskam zęby rozładowując frustrację w losowych przypadkach ponieważ "życie mi nie wyszło jak chciałem", albo zostawiam to wszystko za sobą i żyję tak jak chcę. Moje dobro jest dla mnie najważniejsze.

  • Like 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.06.2021 o 22:59, RedChurchill napisał:

Nie ukrywam, że dzieci i rodzina nigdy nie znajdowały się na szczycie listy. Dzieci to zawsze było bardziej zadania i obowiązki.

 

Mam tak samo. Po godzinie dwóch moje własne dzieci mnie męczą.

Problem w tym że nakładano nam do głowy że ojcostwo to fajna rzecz a kto uważa inaczej to zwyrol i zaprzaniec,

Ciężka orka z momentami uśmiechu. I tak naprawdę o to chodzi.

Pozwól SOBIE na własne odczucia , MASZ PRAWO czuć się zmęczony i dzieci mogą Cię najzwyczajniej wkurwiać , jak każdy namolny, traktujący Cię jak zasób człowiek.

Tylko wpojono nam że dzieciom nie wypada powiedzieć "spierdalaj", jak byś powiedział byle chamowi chcącemu Cię orżnąć na zasoby i czas.

I to powoduje Twój dysonans i rozterki.

Twoja rola jest prosta. Masz ich nauczyć jak się poluje i jak przetrwać. Jak rozpalić ogień , złapać coś na ogień , i dać w ryj co temu  co chce to podpierdolić.

Czasem przykładem , czasem powiedzieć twardo  a czasem walnąć pięścią w stól.

To nie Ty  masz być lunaparkiem i cyrkiem z watą cukrową , od tego są kumple ,mamusia i dziadkowie.

Ty jesteś murem który mu ustawia świat i rzeczywistość.

Edytowane przez ntech
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, lync napisał:

To co usłyszałem to brzmiało mniej więcej tak "Masz dzieci, bo Bóg pozwolił Ci na to".

Co oznacza, już na starcie (sam fakt, że się do tego przyczyniłeś i dalej je masz obok siebie) TO JEST DAR.

Dar od Boga. Specjalnie dla Ciebie.

Nie dla każdego dziecko jest darem. Są zabijane, porzucane czy odrzucane.

 

Czasami przyczyniają się do biedy, utraty zdrowia, okrutnego zmęczenia psychicznego i fizycznego.

 

Dzieci bywają ciężarem. Nie czarujmy się, sparaliżowane dziecko potrzebuje 24 h opieki.

 

Są dzieci co stają się złymi ludźmi.

 

Istnieją dzieci co porzucają rodziców bądź je biją.

 

Wniosek? Dziecko nie zawsze jest darem. Czasem bywa ciężarem czy oprawcą.

 

Chciałabym być takim optymistą jak Ty ale obserwacją życia mi nie pozwala z tym się zgodzić bo przeczy temu co ja widzę.

 

Według Pisma Świętego Bóg przyznaje się do stwarzania niepełnosprawnych. Ciekawe czy kiedykolwiek któryś ksiądz to odczytał na mszy.

Edytowane przez Martius777
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam.

@lyncTobie zwłaszcza, za Twoją ogromną pracę, jestem winien Ci stówę. Poświęciłeś mi bezinteresownie mnóstwo czasu i dałeś milość(no gay) - dziękuję.  

Praktycznie wszystko trafiłeś w punkt i/lub zgodnie z tym co myślę, chociaż gorzej z wdrożeniem u mnie jak widać. Cały Twój wpis sobie wydrukowałem i będę czytał kilka razy (aż dotrze).

 

Z szybkich poprawek, to muszę nauczyć się odpoczywać, bo mój odpoczynek, to bardziej realizacja pragnień niż prawidłowy wypoczynek. Zaniedbałem m.in. medytacje. Po zrealizowaniu pragnień (trening MMA, gry komputerowe czy przeczytanie czegoś), czuję brak energii  - jak świat potem naciska z jakąś sprawą to czuję złość i frustrację i pojawia się pragnienie tzw. Świętego Spokoju, bo odczuwam zmęczenie.

 

Działam głównie na niskich wibracjach, ostatnio udało się wejść na wysokie - było fajnie  przez miesiąc i człowiek odpuścił( to jednak koszuje dużo ciągłej pracy) i mam żal do siebie, bo umiem to robić, a włącza się jakiś mechanizm atodestrukcji. Nie wchodzę na wysokie - brak miłości  własnej - dalej frustracja i złość wewnętrzna przelewa się na sytuację zewnętrzne. Bo świat zawsze będzie naciskał, a zwłaszcza dzieci nie pytają się czy to właściwy moment.

 

Generalnie dzień, przez to wszystko co wyżej, zlewa mi się w jakąś papkę. Mało tej obecności i świadomości "tu i teraz" mam i odczuwam, a gdy nie jestem w tym takim "kontakcie ze sobą"  to powoduje to u mnie uczucie marnowania czasu/życia i wchodzę w złość, pragnienie i żal, a ostatnio w apatię.

 

Edytowane przez RedChurchill
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, RedChurchill napisał:

Dziękuję Wam.

@lyncTobie zwłaszcza, za Twoją ogromną pracę, jestem winien Ci stówę. Poświęciłeś mi bezinteresownie mnóstwo czasu i dałeś milość(no gay) - dziękuję.  

Praktycznie wszystko trafiłeś w punkt i/lub zgodnie z tym co myślę, chociaż gorzej z wdrożeniem u mnie jak widać. Cały Twój wpis sobie wydrukowałem i będę czytał kilka razy (aż dotrze).

Bracie, dziękuj Bogu lub natchnieniu Ducha Św, bo dzięki temu tak napieprzam w klawiaturę (i Osobom, które miały na mnie wpływ i niosły Pozytywną nowinę).

Wśród nich jest też @absolutarianin, który swego czasu tutaj ostro działał.

Jak czujesz w sobie miłość to chcesz się nią dzielić (choć u mnie ona czasem jest czasem znika).

Ale coś za coś, zawaliłem pracę, muszę nadrobić teraz.

Fajnie, że motywacja działa :)

 

13 godzin temu, RedChurchill napisał:

Działam głównie na niskich wibracjach, ostatnio udało się wejść na wysokie - było fajnie  przez miesiąc i człowiek odpuścił( to jednak koszuje dużo ciągłej pracy) i mam żal do siebie, bo umiem to robić, a włącza się jakiś mechanizm atodestrukcji. Nie wchodzę na wysokie - brak miłości  własnej - dalej frustracja i złość wewnętrzna przelewa się na sytuację zewnętrzne. Bo świat zawsze będzie naciskał, a zwłaszcza dzieci nie pytają się czy to właściwy moment.

Może warto odpuszczać niepotrzebne rzeczy, raczej usuwać zamiast dodawać nowe.

Ja miałem sporo frustacji, gdy planowałem sobie zbyt dużo do roboty i nie wyrabiałem planu.

Wtedy niska energia, niskie wibracje - droga donikąd.

 

Praca nad sobą to nie powinna być ciężka harówka, jeśli się nie wyrabia. Małe kroki, tu coś zmienisz tam utrzymasz dyscyplinę. Trochę ćwiczeń, medytacji..itd, a nie planowanie idealnego dnia, gdzie wszystko ujarzmisz.

 

13 godzin temu, RedChurchill napisał:

Mało tej obecności i świadomości "tu i teraz" mam i odczuwam, a gdy nie jestem w tym takim "kontakcie ze sobą"  to powoduje to u mnie uczucie marnowania czasu/życia i wchodzę w złość, pragnienie i żal, a ostatnio w apatię.

Po to to jest.

Emocje dają nam sygnał, uważność pozwala zlokalizować poziom świadomości/wibrację. -> po to aby poprawić sytuację i wejść na "synchronizację z wysoką wibracją".

 

Będzie dobrze!

 

14 godzin temu, Martius777 napisał:

Dzieci bywają ciężarem. Nie czarujmy się, sparaliżowane dziecko potrzebuje 24 h opieki.

Tak, dla niektórych to shittest życiowy. Jedni dostają to jako "karmę" inni wydaje się - niezasłużenie.

 

14 godzin temu, Martius777 napisał:

Istnieją dzieci co porzucają rodziców bądź je biją.

Co bardzo często wiąże się z brakiem miłości rodziców lub otoczenia lub też pozwalaniem na zbyt dużo dzieciom (brak dyscypliny).

Sama np. nadopiekuńczość może wydawać się nadmiarem miłości, ale jest w sumie bardziej nadmiarem kontroli (czyli próby wbijania dziecka w poczucie winy).

Miłość to równoważenie, nie obsesja.

 

14 godzin temu, Martius777 napisał:

Wniosek? Dziecko nie zawsze jest darem. Czasem bywa ciężarem czy oprawcą.

Ciężkie tematy i można to widzieć jako dar i/lub przekleństwo.

Wg tego co słyszałem i wydaje się sensowne: Bóg chce dla nas dobrze (a przynajmniej jak rozumiem - dla naszego rozwoju).

 

Przy czym jeśli założyć teorię, iż człowiek inkarnuje się uzgadniając wcześniej co chce przeżyć (jaką tendencję zrealizować), to popatrz na to tak:

1) dusza chce/pragnie zwiększyć swoje umiejętności troski o innych "wnioskuje o inkarnację na Ziemi" :P

2) Bóg akceptuje, robi projekt optymalnej ścieżki życia, wybiera scenariusz dla duszy

3) dusza wciela się w ciało (w tej unikalnej konfiguracji ego) i na drodze życia człowieka pojawia się chore/zaburzone dziecko

4) człowiek/ego doświadczając sytuacji ma możliwość sprawdzenia się w tym wyzwaniu (pozytywnie lub negatywnie) - co wpływa na rozwój duszy

 

Tej teorii nie wziąłem sam z siebie, poszukaj TagenTV, opowieści Topografa + opowieści Krzysztofa Jackowskiego o kolekcjonowaniu doświadczeń.

Wg tej teorii, jeśli dusza prosiłaby Boga o pomoc, to chcąc dobrze - umieszcza ją w negatywnej sytuacji - na zasadzie, coś co jest w stanie znieść. Bo chodzi o rozwój, możliwości.

Umieszczenie w łagodnych warunkach - wszystko super, pięknie, bez przeszkód - robi często mięczaka. Jak to było?

"Good times create weak men" vs "Hard times create strong men".

 

Ale to teoretyzowanie, możesz mieć rację, a to ja mogę się mylić :P

 

Edytowane przez lync
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 6/20/2021 at 10:59 PM, RedChurchill said:

Nie odczuwam od dłuższego czasu satysfakcji z wychowywania dzieci. Męczy mnie to.

 

Musisz wprowadzić w domu jasne reguły. Proponuję działania na zasadzie  - jeśli się nie dostosujecie do tego czy tego to nie będzie tego i tego. IMO postawienie przed dzieciakami wyboru to uczciwe podejście. Wiedzą że mogą stawić opór co zostawia im tą furtkę, ale też że jeśli to zrobią to muszą swoje wycierpieć. Tak działa świat. Im wcześniej się tego nauczą tym lepiej. 

 

Druga sprawa to - jeśli dałeś im wybór i wybrały nie to co chciałeś to forsuj reguły ale szanuj ich wybór. 

 

Sam będziesz musiał przez to trochę pocierpieć ale w dłuższej perspektywie dzieciaki zrozumieją że wszystkie działania mają konsekwencje. 

 

Dzieciaki same się ustawią i będą mniej upierdliwe ;) 

 

Wszystkie problemy dzieci wychodzą z domu rodzinnego. 

 

Tak jak nieśmiali chłopcy powinni byc przez ojca wychowywani na odwazniejszych (broń boże matki). Tak agresywne dziewczynki powinny być łagodzone kobiecym podejściem i ukierunkowaniem energii poprzez aktywnośc fizyczną najlepiej adekwatną dla płci (typu taniec etc.)

 

Polecam wszystkim zapisywanie dzieci do szkół sportowych. Wychodza zdrowsze dzieciaki z żywszymi sprytniejszymi umsyłami.

No i jak przychodza ze szkoły nie mają siły rozrabiać ;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imo nie da się odczuwać szczęścia/luzu/wolności gdy istnieje w nas poczucie zaniedbania/krzywdzenia własnych dzieci.

Ma to podłoże czysto biologiczne.

Da się to stłumić ale kosztem zawężenia świadomości.

W dzisiejszych czasach na każdą postawioną tezę (która jest nam wygodna) znajdziemy "na rynku" logiczne argumenty.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Martius777 napisał:

załóż temat o reinkarnacji, ten temat mnie fascynuje od kiedy wyczytałem, że sumeryjscy bogowie wierzyli w reinkarnację. Daj znać jeśli założysz.

Aż tak mocno w tym nie siedzę :P  Ale zapiszę sobie w razie czego :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@RedChurchill

 

Podsyłam dwie rozmowy w temacie.

Prowadzone są przez ludzi konserwatywnych i wierzących, z których jeden od dziesiątek lat prowadzi poradnię małżeńską, ale też wykłada na uniwersytetach.

 Jeśli ktoś ma inne poglądy niech spróbuję pomimo, bo dużo ważnej wiedzy. 

 

M.in o tym w jaki sposób kocha mama, w jaki tata. O różnicach, o tym w jakich sytuacjach te różnice są ok, a kiedy mogą być problematyczne. 

Sporo też o podejściu małżonków do siebie. Rzeczy ciekawe i niekoniecznie wygodne, zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. 

Ciekawa alternatywa dla patrzenia na wszystko przez pryzmat instynktow, psychologii ewolucyjnej, itp.

Próba pokazania jak można nad tym panować i kilka ciekawych propozycji.

 

Tak sobie myślę, @RedChurchill, że byłoby fajnie gdybyś co jakiś czas dał znać jak sobie radzisz.

Ktoś może kiedyś skorzystać.

 

 

 

 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Retrospekcja. Wybaczcie skladnie..

 

Pozbierałem się do kupy. Zjebalem i ogarnąłem się w końcu. Ostatni rok nie widziałem w tym sensu i po prostu musiałem to znaleźć - jestem narcystyczny i jest to core problemu w sumie. Lipiec i sierpień to było moje khatarsis.

 

Co mnie bolało - rachunek sumienia:

1. Sprowadziłem te dzieciaki na świat i zamiast robić tak, żeby dzięki mnie i przede wszystkim dzieki nim był on odrobinę lepszy, to zachwywałem się tak, że mógłby być on gorszy.

Tu nie chodzi o to żeby utrzymywać, wychować, ogarnąć zadania i oasc wieczorem na pysk - bo to mnie po prostu nie jara - wtedy bardziej widzę w tym  takie poświecenie bez celu czy nawet przeszkody - taki ciężar życiowy. Brak jakieś większej misji/celu był w tym rodzicielstwie.

 

2. Brak wykorzystania swojego potencjału i brak wdzięczności, za to co mam. Moje problemy(nie liczac porąbanej jeszcze troche głowy), w porównaniu z problemami użytkownikow czy bossa @Marek Kotoński to nic, a wiecznie coś mi nie pasuje.

 

Za moje życie, tą ilość czasu, którą mam i zdrowie, nie zamienilbym się z milionerem, a wiecznie szukam powodu żeby nic nie robić  i miec święty spokój.

 

Można tak pożyć rok czy dwa, ale stało się to patologiczne, bo szukam tylko ciszy i spokoju(obebnina praca, zrobiony trening, pograne na konsoli czy jakaś inna przyjemność i sru). 

 

Widzę, że zamiast bawić się procesem wychowywania dzieci, to spinałem się.

Od dłuższego czasu czuję też frustrację, bo niby dobrze mi, ale marnuję możliwości, bo wolę święty spokój. Wpadłem w poczucie, że skoro nie ma sensu, bo jest ok, to po co coś ekstra.

 

...Koniec rachunku sumienia.

 

 

Wnioski i co zmotywowało mnie do zmiany.....

Z racji tego, że jestem zadaniowy i zobrazowany na procesy, to w końcu popatrzylem na codzienne relacje i zadania z dziećmi w następujący sposób:

 

   Buduję czlowieka, który ma być szczęśliwy,  który nie będzie też przechodził przez to co ja, bo ma ogarniętego starego, co pokaże mu jak podejść do tematów.

  I nie że będzie mu coś zarzucał.- chcę tylko dać narzędzia i nauczyć z nich korzystać - zwłaszcza te związane z psychiką, mentalnością i umiejetnościami społecznymi. Chce żeby to było ludzie dzięki którym świat będzie lepszy. 

 

Teraz jak mam ten wieki cel, to codzienność już nie widzę jako problem, ale porozbijałem to na te małe kroczki i nawet jak jest ciężko, to wykorzystuję te małe sytuację w taki sposób, że myślę "Co on może wyciągnąć z tej sytuacji, żeby zbudował na tym coś pozytywnego lub żeby się czegoś nauczył? ".

 

Ten projekt jest jak budowanie mięśni - muszę codziennie cos zrobić i mieć dyscyplinę w zakresie własnego zachowania, bo inaczej wypuszcze z domu uszkodzoną jednostkę. 

 

Już nie ma w tym emocji moich w stulu "bo teraz jest hujnia" - jest projekt - buduję zajebistych nadludzi i super ogarów życiowych.

I bez presji - jeżeli zostanie smieciażem - ok, ale niech swiadomie to zrobi. No podcel życiowy - żeby w wieku 30lat nie powiedział sobie, że w domu to nic go nie nauczyli, tylko była opieka i spina.

 

To spowodowało, że Jestem zmotywowany i mam nowy dodatkowy, jarający mnie cel w życiu. 

Pozdrawiam

  • Like 7
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.