Skocz do zawartości

Ludzie spoza Twojej bańki


Rekomendowane odpowiedzi

 

Na tego typu ludzi działa tylko i wyłącznie prawo siły. Jeśli trzeba, to warto ich zrypać, wtedy od razu nabierają szacunku.

Niestety to mentalny plebs i zwierzyniec, jak wspomniałaś działanie na najniższych instyntakch:

ktoś słaby, ofiara - trzeba zagryźć

silny- szacunek, strach 

Patologia ma się teraz dobrze a i będzie miała jeszcze lepiej ponieważ cywilizacja obrała strategię opiekuńczości, wyrozumiałości i równości wobec takich, niestety jest to trochę zgubne, , tacy ludzie nie mają w sobie poczucia wdzięczności, a raczej jedynie wyciąganie łapsk o więcej i więcej...

co najgorsze spora cześć tego typu zjawisk jest juz powoli uważana za normę, wręcz chełbiona, wulgarność, prostactwo, cwaniactwo, im bardziej wyszczekane babsko tym więcej ma swoich idolek, ogólnie to jeśli ktoś ma  trochę oleju w głowie to ten świat to parodia XD

 

  • Like 6
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@deomi no właśnie, dużo racji. Zazwyczaj działa to tak, że jeśli Ty komuś pomożesz/ułatwisz, to możesz liczyć na to samo z drugiej strony. Oczywiście nie mówię o poddańczym usługiwaniu komuś, tylko o zwykłym, ludzkim dobrym geście. A tu nie, łapa wyciągnięta jeszcze dalej i zero jakiejkolwiek wdzięczności. Dziś w nocy znów głośne telefony i znów musiałam się budzić i ją opierdzielać. Przypominam, że to dużo starsza ode mnie, 44-letnia kobieta, a nie jakiś szczyl.

 

No i właśnie zastanawiam się nad tym, co pisała @Amperka, że 90% ludzi uczciwych i chce dobrze. To wszystko, mam na myśli poziom rozwoju człowieka to pewne spektrum - wątpię, że Pani obok jest np. złodziejką i morderczynią ;) , ona wg siebie na pewno nie jest "złą osobą". Dla jakiegoś ostatniego menela-narkomana ta pani pewnie jest nawet jakimś wzorem cnót. Ale kiedy jesteś po drugiej stronie tego spektrum, jest zupełnie odwrotnie - masz bardziej wyśrubowane oczekiwania czym ta "uczciwość" jest.

 

Dochodzimy do tego, że wszystko, jak wszędzie, począwszy od fizyki jest w zasadzie kwestią obserwatora i tego gdzie na tym spektrum rozwoju leży. A obserwator najczęściej (o ile nie musi), nie spotyka się z ludźmi spoza swojego miejsca w spektrum. Teoretycznie wiem, że "patologia", madki itd, ale praktyczne przebywanie w czymś takim przez dłuższy czas to coś zupełnie innego. A to i tak bardzo "okrojone" warunki. Nawiązując do @deomi i cieplarnianych warunków socjalnych - czy politycy tworzący programy dawające wciąż marchewkę zamiast kija (abstrahując już od czysto populistycznych pobudek), mają praktyczne doświadczenie jak działa ten mechanizm i jak pogłębiają patologię zamiast ją leczyć? Wątpię.

 

Jeszcze odnośnie tego, co napisał @mac, na pewno dobrym pomysłem jest poduszka finansowa na tego typu sytuacje. Najgorsza możliwa opcja, to jakimś cudem wpaść w stosunek zależności z taką osobą, gdzie ty jesteś tym zależnym, brrrrrrr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, sol napisał:

Nie mam, skąd, KTO MA MI PRZYNIEŚĆ. 

Znowu ta mityczna szklanka, a tu raczej butelka, wody. Niby ma męża co ma jej przynieść, a dostaje od randomowej osoby z sąsiedniego łóżka😉

 

@solzdrówka.

 

Edytowane przez Krugerrand
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, sol napisał:

Życie z czymś takim na codzień, jeśli lecisz na "wyższych wibracjach" to musi być totalna udręka. Jedyna opcja jeśli ma się taką rodzinę/towarzycho to odcięcie zupełne. Mi już po trzech dniach tutaj ciężko na te "małe rzeczy" patrzeć. 

 

Taka to trochę wannabe bańka, a raczej charakter "ą,ę" : )

 

Gdybyś żyła w prawdziwej bańce, leżałabyś w prywatnej klinice, w jednoosobowym pokoju, z personelem gotowym na Twoje oczekiwania i zachcianki. Jak najbardziej są takie miejsca w PL.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, sol napisał:

 Życie z czymś takim na codzień, jeśli lecisz na "wyższych wibracjach" to musi być totalna udręka. Jedyna opcja jeśli ma się taką rodzinę/towarzycho to odcięcie zupełne. Mi już po trzech dniach tutaj ciężko na te "małe rzeczy" patrzeć. 

 

U mnie dekada między robolstwem.

 

Ciężko jest nie zacząć gardzić.

 

Pozdrawiam i szybkiego wyjścia życzę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez ostatni rok pracowałam w szkole i również spotykałam się z zachowaniami totalnie spoza mojej bańki, dla mnie niezrozumiałymi jako rodzica.

W relacje małżeńskie nie wnikam (chociaż na nauczaniu zdalnym słyszało się to i owo), ale stosunek do własnych dzieci...

Nierealizowanie obowiązku szkolnego (to 1 klasa więc rodzic musi przyprowadzić dziecko), dopiero gdy postraszyło się sądem to była jakaś poprawa (byle przekroczyć wymagane 50% obecności). 

Ubrania nieadekwatne do pogody - długi rękaw i rajstopy przy 30-paro  stopniowym upale. Również dopiero moja interwencja to zmieniła.

W śniadaniówkach słodycze. Notoryczny brak stroju na w-f czy przyborów. Gdyby nie to, że raczej nie zadawałam zadań domowych to pewnie i z tym byłoby słabo.

Oczywiście to nie tak, że wszystkie dzieci tak były "zadbane", ale jak ktoś już olewał, to po całości.

Oczywiście na facebooku zdjęcia dzieci i podpisy "moje największe szczęście"... 

Niestety smutna prawidłowość - im bardziej jesteś nieogarnięty tym więcej masz dzieci... 

 

 

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Obliteraror napisał:

 

Taka to trochę wannabe bańka, a raczej charakter "ą,ę" : )

Hahahaha, mam świadomość, że tak to może brzmieć, że "wannabe wielka Pani" oburza się prostym ludem. A żadna to wielka Pani skoro nie leży w podwarszawskiej prywatnej klinice.

 

Ale czy naprawdę trzeba mieć ogromne pieniądze, żeby nie być przyzwyczajonym do takiego towarzystwa? Nie wydaje mi się - myślę, że większość przeciętnych obywateli klasy średniej żyje sobie w swoich własnych mikroświatach i równie boleśnie odczułoby taką koegzystencję 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego tak jak napisał @mac odkładać pieniądze i leczyć się w prywatnych klinikach gdzie obsługa i warunki są o niebo lepsze od państwowej służby zdrowia. Miałem także nieprzyjemność doświadczyć marnej jakości usług państwowego szpitala gdzie lekarz na dzień dobry zjebał mnie, że nie biorę tabletek, później na sor czekanie godzinami na udzielenie pomocy, na koniec podstawowe badania bo szpital nie ma sprzętu dosłownie parodia. Za to w prywatnej klinice badania, pomoc, zwykła ludzka rozmowa i potraktowanie jak człowieka, dobre rady jak sobie radzić. Co do ludzi no cóż większość to marne i zdegenerowane jednostki przez system nastawione na swój interes i patrzenie na czubek własnego nosa kosztem innych osób. W ciągu dnia mnóstwo takich spotykam i przy dłuższym przebywaniu w ich towarzystwie czuje, że tracę energię i zaczyna mnie łapać fatalny nastrój. Osobiście staram się unikać i ucinać do totalnego minimum interakcje z takimi ludźmi wiadomo nie zawsze się da. Z drugiej strony jak w twoim przypadku wyciągnij pozytywy z tej sytuacji bo mogłaś gorzej trafić na jakąś patusiare, Julkę o lewicowych poglądach. Trzymaj się, zdrówka życzę. 

Edytowane przez Iceman84PL
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minutes ago, catwoman said:

Nierealizowanie obowiązku szkolnego (to 1 klasa więc rodzic musi przyprowadzić dziecko), dopiero gdy postraszyło się sądem to była jakaś poprawa (byle przekroczyć wymagane 50% obecności). 

Szkoła państwowa służy wychowaniu dla państwa karnych obywateli. Zupełnie zrozumiałe że są rodzice którzy wolą sami wychować dzieci a nie w państwowym kołchozie. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@sol Może pocisnęłam z tymi 90% :D. Ale jakoś tak życie mi się układa, że nikt mnie jeszcze strasznie nie oszukał, nie obsmarował itd. Ludzie są dla mnie dość wyrozumiali, chociaż czasami nie wyrabiam z terminami, albo coś pomieszam. Jestem dość zdziwiona - bo każdy zawsze przestrzega mnie przed oszustami, a tu nie ma ich za wielu.

Ja mam problem z bańką w drugą stronę. Tu skąd pochodzę pomaga się sąsiadom, żyje się w dobrych stosunkach (a może po prostu moi rodzice tacy są).

Teraz mieszkam wśród osób z wyższych warstw (chociaż i tak w małej miejscowości) i normalnie płacę komuś z zewnątrz za nakarmienie psa - jak musiałam wyjechać na jeden dzień i męża nie było, to był to niewyobrażalny problem dla sąsiadki przerzucić taka dużą mortadelę przez płot w ciągu dnia. Nie chcę teraz  żadnych przysług sąsiedzkich - z przyjemnością płacę komuś za drobną pomoc.

Mamy dojazd do domu przez drogę gruntową, cała zalesiona - tak że się czasami nie dało się przejechać. Kiedy została droga wykarczowana, a kliniec rzucony na drogę? - kiedy przyjechali moi rodzice i mój brat i całą rodziną ogarnialiśmy drogę. Sąsiedztwo na grillach tylko patrzyło - mówili, że następnym razem nam pomogą.

Jak ostatnio sąsiad zasłabł i zawiozłam go na SOR, a dzieciaki, które miał pilnować wzięłam do siebie - to to było dla wszystkich jakimś kosmicznym bohaterstwem. Coś, co mi wydaje się zupełnie naturalne w stosunkach międzyludzkich.

Jak przyszli do nas spontanicznie w odwiedziny pani doktor z mężem i koleżanką stomatolog: nakroiłam wędlin, przygotowałam kanapki: zaczęły ze mnie drwić te babki, pytając mnie "kiedy trzecie dziecko, bo przecież jaki Ty możesz mieć pomysł na siebie inny?", po czym zaczęły obrażać moje dzieci. Więcej nie życzyłam sobie ich oglądać.

Tu jest bardziej moja bańka. Musiałam się oduczyć szybciutko być miłą i gościnną dla niektórych kręgów, ale bardzo sprawnie tę umiejętność przyswoiłam.

Także każdy ma swoją bańkę :D najlepiej okopać się w swoim klimacie i zaglądać do obcych baniek sporadycznie - potraktuj to @sol jako doświadczenie.

 

P.S. też kiedyś miałam taką garłatą, pozbawioną empatii cytrę na sali w szpitalu (po porodzie byłam) - współczuję: myślałam wtedy, że ucieknę z dzieckiem ze szpitala ;)

 

Edytowane przez Amperka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Orybazy napisał:

Szkoła państwowa służy wychowaniu dla państwa karnych obywateli. Zupełnie zrozumiałe że są rodzice którzy wolą sami wychować dzieci a nie w państwowym kołchozie. 

 

Spodziewałam się takiego komentarza.

Jeżeli ktoś chce sam wychowywać dzieci to nie ma problemu - jest możliwość edukacji domowej, wówczas dziecko w szkole bywać nie musi, powinno jedynie opanować umiejętności przewidziane w podstawie programowej. Jeżeli jednak alternatywą dla szkoły jest oglądanie telewizji w domu, to na efekty nie trzeba długo czekać. A jakoś tak się złożyło, że dzieci nie chodzące do szkoły to jednocześnie te, które nie opanowały umiejętności chociażby czytania i pisania. Jak tak ma wyglądać opór wobec opresyjnego systemu, to już wolę ten państwowy kołchoz. 

 

Swoją drogą, po pierwszym porodzie leżałam na oddziale z matką bliźniaczek, również urodzonych przedwcześnie. "Chwaliła się", że lekarze po kolorze pępowiny poznali, że paliła w czasie ciąży. Oczywiście największym problemem nie były dzieci na oddziale intensywnej terapii, tylko to, że mamuśka nie miała jak się wymknąć na papierosa.  Lekarzowi kłamała w żywe oczy,  że odciąga mleko z piersi zgodnie z wytycznymi, a w rzeczywistości pobudzała laktację dwa razy rzadziej niż ja (pomimo, że uświadomiłam ją z jaką częstotliwością powinna to robić).

 

Niestety to jak ludzie mają w dupie własne dzieci pozostaje dla mnie największą zagadką. 

Edytowane przez catwoman
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minutes ago, catwoman said:

Jeżeli ktoś chce sam wychowywać dzieci to nie ma problemu - jest możliwość edukacji domowej, wówczas dziecko w szkole bywać nie musi, powinno jedynie opanować umiejętności przewidziane w podstawie programowej. Jeżeli jednak alternatywą dla szkoły jest oglądanie telewizji w domu, to na efekty nie trzeba długo czekać. A jakoś tak się złożyło, że dzieci nie chodzące do szkoły to jednocześnie te, które nie opanowały umiejętności chociażby czytania i pisania.

Zdalnie nie da się kogoś nauczyć życia w grupie, interakcji, kompromisu, współdziałania.

Nie da się też zawrzeć przyjaźni a wiemy, że te najwcześniejsze pamięta się i po 40 latach i bywają najtrwalsze.

To tylko tak na marginesie...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minutes ago, catwoman said:

Jeżeli ktoś chce sam wychowywać dzieci to nie ma problemu - jest możliwość edukacji domowej, wówczas dziecko w szkole bywać nie musi, powinno jedynie opanować umiejętności przewidziane w podstawie programowej. Jeżeli jednak alternatywą dla szkoły jest oglądanie telewizji w domu, to na efekty nie trzeba długo czekać. A jakoś tak się złożyło, że dzieci nie chodzące do szkoły to jednocześnie te, które nie opanowały umiejętności chociażby czytania i pisania. Jak tak ma wyglądać opór wobec opresyjnego systemu, to już wolę ten państwowy kołchoz. 

Widzisz jest problem, musisz prosić o zgodę, mieć opinie itd.:

https://www.gov.pl/web/gov/uzyskaj-zgode-na-edukacje-domowa

Nawet jeśli uda ci się uzyskać pozwolenie od państwa że możesz się sam zająć edukacją swojego dziecka to dalej płacisz podatki na ME i musisz je uczyć podstawy programowej. 

Jako nauczyciel państwowy jesteś częścią systemu tresury dzieci.

Do nauki czytania czy pisania nie potrzebne jest państwo, mnie wystarczył tata. Do podstawówki poszedłem potrafiąc to i pierwsze 3 lata nie nauczyłem się zupełnie nic. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, sol napisał:

Ale czy naprawdę trzeba mieć ogromne pieniądze, żeby nie być przyzwyczajonym do takiego towarzystwa? Nie wydaje mi się - myślę, że większość przeciętnych obywateli klasy średniej żyje sobie w swoich własnych mikroświatach i równie boleśnie odczułoby taką koegzystencję 

 

Ludzie są różni. Czasami okoliczności życiowe rzucają nas w środowiska, które światopoglądem bądź zachowaniem odbiegają od naszego, czasem diametralnie. Póki ich zachowania nie są wymierzone bezpośrednio w nas (czytaj mnie), nie wpływają na mnie w sposób negatywny, szkoda zachodu i nerwów na roztrząsanie ich przyczyn. Dorosłych ludzi nie wychowasz, nie taka Twoja rola.

 

Też mam chyba do otoczenia wyjątkowe szczęście, bo oprócz sytuacji sprzed wielu lat, kiedy dalsza rodzina wydymała młodego, naiwnego Obliterarora w majestacie nagiętego mocno polskiego prawa na c.a. 500k, które mu przysługiwało z dziedziczonego majątku, nie miałem podobnych sytuacji.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, catwoman napisał:

Jeżeli ktoś chce sam wychowywać dzieci to nie ma problemu - jest możliwość edukacji domowej, wówczas dziecko w szkole bywać nie musi, powinno jedynie opanować umiejętności przewidziane w podstawie programowej. 

 

Wprowadzenie edukacji domowej do polskiego systemu było dobrym pomysłem. 

 

Jednak forma realizacji jest tragiczna. Tak naprawdę nie jest to forma kształcenia i kształtowania dzieci według własnego uznania, tylko realizacja programu nauczania w domu.

 

Coroczny egzamin z każdego przedmiotu ujętego w programie sprawia, że jest jak jest.  Dalej dziecko musi się uczyć tych samych bzdetów, których uczy się w szkole.

 

W praktyce jest to rozwiązanie dla rodziców z dziećmi poważnie chorymi czy z niepełnosprawnością, które odciąża ich w pewnym stopniu.

 

Sztywna realizacja programu zabija sens domowej edukacji, jest to uczenie w znacznej mierze bzdetów, często nigdy w życiu nie przydatnych, albo nie wpisujących się w zdolności dziecka, dodatkowo poziom przeładowania tymi bzdetami jest gigantyczny.

 

Prawdziwe domowe nauczanie powinno polegać na tym, że dziecko w domu uczy się w takim modelu jaki wybierze rodzic, a nie realizując 'program państwowy', a jedyna weryfikacja w polskich warunkach to powinno być przystąpienie do egzaminu ósmoklasisty i do matury, a nie coroczne sprawdzanie przyswojenia państwowego programu.  

 

Rodzic mógłby ograniczyć do minimum rzeczy zbędne lub te, do których dziecko nie ma zdolności, w zakresie obowiązkowym szykując tylko do egzaminów państwowych, a resztę czasu poświęcić na rzeczy praktyczna lub te gdzie dziecko wykazuje szczególne uzdolnienia.

 

Oczywiście ktoś może argumentować, że dziecko traci kontakt z rówieśnikami i nie uczy się radzenia sobie w grupie itp. Prawda jest taka, że dzisiejsza dzieciarnia wykazuje często patologiczne zachowanie i lepiej jest żeby miało kontakt z rówieśnikami w innych warunkach np. na wybranych zajęciach sportowych.  

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@deomi tak działa właśnie socjalizm w praktyce:

12 godzin temu, deomi napisał:

Patologia ma się teraz dobrze a i będzie miała jeszcze lepiej ponieważ cywilizacja obrała strategię opiekuńczości, wyrozumiałości i równości

Zobacz ludzie za swoje nierozsądne zachowanie dostają "nagrodę" w postaci wszelkiego rodzaju zapomóg. Nałogowych alkoholików praktycznie utrzymuje państwo, dostają talon na węgiel,  jedzenie, ubrania. Mają jak pączki w maśle. 

Nie bez kozery mówi się że ciężko jest uszanować coś co dostało się za darmo. Dopóki to się nie skończy, dopóty będzie masa takich ludzi jak ta Pani ze szpitala.

 

Dlatego też właśnie uważam, że lepszą opcją na pomoc jest pozytywizm i praca u podstaw. "Zrób coś dla mnie, a dam Ci za to jeść i zarobisz parę groszy". Nigdy nie daję pieniędzy żulkom, samotnym madkom, albo patologicznym żonom patologicznych mężów. Zaproponuj im pracę a wtedy przekonasz się co naprawdę o Tobie myślą. 

 

@sol zawsze możesz poprosić o przeniesienie do innej sali. Zapytaj na uboczu pielęgniarkę czy jest taka opcja. Zdrówka 🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

 

Wprowadzenie edukacji domowej do polskiego systemu było dobrym pomysłem. 

 

Jednak forma realizacji jest tragiczna. Tak naprawdę nie jest to forma kształcenia i kształtowania dzieci według własnego uznania, tylko realizacja programu nauczania w domu.

 

 

No właśnie w tym leży problem, wielu nauczycieli nie realizuje podstawy programowej tylko "przerabiają podręczniki", które często są przeładowane nikomu niepotrzebnymi informacjami. Podstawa programowa jest znacznie szczuplejsza niż programy nauczania. 

W nauczaniu domowym plusem jest to, że część bzdur można pominąć. 

 

Jakkolwiek coroczne egzaminy wydają mi się absurdem to z drugiej strony nie jestem pewna czy społeczeństwo dorosło do tego by sprawdzanie wiedzy ograniczyć tylko do egzaminów ósmoklasisty i matur. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, catwoman napisał:

No właśnie w tym leży problem, wielu nauczycieli nie realizuje podstawy programowej tylko "przerabiają podręczniki"

Z tego co sam zauważyłem, to wielu nauczycieli w ogóle nie nadaje się do tej pracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Orybazy napisał:

Widzisz jest problem, musisz prosić o zgodę, mieć opinie itd.:

https://www.gov.pl/web/gov/uzyskaj-zgode-na-edukacje-domowa

 

 

Akurat to, że trzeba mieć zgodę jest moim zdaniem dobre.  Moim zdaniem to wręcz nieporozumieniem by było, gdyby mógł to robić każdy ćwierćinteligent. 

Nie zamierzam bronić systemu, jest jak jest, ale uwierzcie, że ludzie którzy nie posyłają dzieciaków do szkoły to nie są ci, którzy szczególnie przejmują się ich wykształceniem.

Czy jestem/byłam częścią opresyjnego systemu? Być może, na tyle na ile mogłam dokładałam swoją cegiełkę, żeby szkoła była miejscem, do którego dzieciaki lubią chodzić. Opierając się na informacjach zwrotnych od rodziców i uczniów mogę powiedzieć, że w jakiś sposób mi się to udało, choć na pewno są rzeczy które mogłam zrobić lepiej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, catwoman napisał:

Nierealizowanie obowiązku szkolnego (to 1 klasa więc rodzic musi przyprowadzić dziecko), dopiero gdy postraszyło się sądem to była jakaś poprawa (byle przekroczyć wymagane 50% obecności). 


Już bardziej wyraźnie nie mogłaś rodzicom pokazać, że ich dziecko w rzeczywistości należy do państwa i jak nie jeden to drugi urząd zmusi tych rodziców do realizacji tego co państwo od nich oczekuje. 
 

19 godzin temu, catwoman napisał:

Jakkolwiek coroczne egzaminy wydają mi się absurdem to z drugiej strony nie jestem pewna czy społeczeństwo dorosło do tego by sprawdzanie wiedzy ograniczyć tylko do egzaminów ósmoklasisty i matur. 

 

Znowu państwo górą, ludzie nie są gotowi na wzięcie odpowiedzialności za kształtowanie swoich dzieci. Nawet jeśli chcą to robić samodzielnie, to państwo musi im wyznaczyć granice w jakich mogą to robić. 
 

Na szczęście edukacja domowa w Polsce małymi kroczkami idzie do przodu, od jutra wchodzi w życie nowelizacja ustawy i wprowadza następujące zmiany:

Cytat

 

Według nowych przepisów zezwolenie na edukację domową będzie mogło być wydane niezależnie od tego, gdzie znajduje się przedszkole lub szkoła. Dotychczas przedszkole lub szkoła, do której do której dziecko zostało przyjęte, musiały znajdować się na terenie województwa, w którym zamieszkuje dziecko.

Co więcej, na stałe uchylono obowiązek dołączania do wniosku o zezwolenie opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej.
Wystarczy więc:

oświadczenie rodziców o zapewnieniu dziecku warunków umożliwiających realizację podstawy programowej obowiązującej na danym etapie edukacyjnym,

zobowiązanie rodziców do przystępowania w każdym roku szkolnym przez dziecko spełniające obowiązek szkolny lub obowiązek nauki do rocznych egzaminów klasyfikacyjnych.

 

Do teraz sztab ludzi musiał wyrazić zgodę na domową edukację dziecka, w tym dyrektor lokalnej szkoły, do której dziecko musiało być zapisane. 
Od jutra dziecko można będzie zapisać do dowolnej szkoły w Polsce. Istnieją już szkoły, które nastawione są wyłącznie na edukację domową, tzn. na wyrażenie zgody i przeprowadzenie egzaminów. 
Problemem było tylko to, że nie były one w każdym województwie/mieście i nie każdy mógł zapisać do nich dziecko. Teraz, gdy nie będzie rejonizacji, rodzice nie będą zależni od lokalnego dyrektora. 
Jakiś czas temu powstała całkowicie zdalna szkoła, ale mają też ofertę edukacji domowej - nie chcę wymieniać nazwy, żeby nie być posądzoną o reklamę. Czy to jest rozwiązanie dla każdej rodziny? Pewnie nie jest, ale przecież tylko garstka ludzi chce samodzielnie edukować swoje dzieci. Nadal większość ludzi woli, żeby ktoś inny wziął odpowiedzialność za ich zdrowie, za edukację ich dzieci, itp. :) 

 

Mam nadzieję, że nowoczesne rozwiązania w szkolnictwie zmniejszą zapotrzebowanie na nauczycieli stacjonarnych i na etatach zostaną tylko ludzie z powołaniem i z serem do dzieci. ;)

Cieszę się również z tego powodu, że rodzice mobilni nie będą przez 10 miesięcy uwiązani z dzieckiem do jednego miejsca "bo szkoła". 
 

Edytowane przez Ania:)
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.