Skocz do zawartości

Strefa komfortu niszczy plany i ambicje?


Brat Jan

Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Nie da się ominąć tego, co wypunktował jeden z braci - że można wychodzić ze strefy komfortu, można też do niej wracać tylko

na  w ł a s n y c h  warunkach.   Gdy czytałem ten całkiem logiczny wywód zgrabnie podsumowujący wątek...

 

https://facetpo40.pl/meska-psychologia/zostan-w-strefie-komfortu/3/

 

... najbardziej zostały mi w głowie te pytania.

 

"Masz wyjść ze strefy komfortu, pozornego komfortu czy dyskomfortu? Porzucić coś wartościowego, pozornie wartościowego czy bezwartościowego? Co właściwie masz za sobą zostawić? (zostawmy chwilowo dużo ważniejszą odpowiedź: Po co?)

 

Weź na przykład twój związek, życie rodzinne, grupę przyjaciół. Nazwałbyś je swoją strefą komfortu? Jeśli jest to bezpieczna przystań, miejsce gdzie możesz pozytywnie odreagować trudy codzienności, to po co miałbyś ten komfort porzucać?

 

Co jest warte ceny porzucenia takiego komfortu? Rozwój? A po co się rozwijasz? Czy nie po to, żeby między innymi twoim bliskim było z tobą lepiej? (narzuca się tu jednak ewidentnie to pytanie: Po co?)"

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.07.2021 o 16:52, Brat Jan napisał:

 

Jakie są wasze przemyślenia?

 

Przemyśleia, @Brat Janie zależą od doświadczenia i wieku udzielającego odpowiedzi.

 

Oto wersja 40+ z perspektywy żonatego ojca dwójki dzieci.

 

Strefa komfortu jest w tym momencie już niezbędna.

By wiedzieć na czym się stoi.

I móc oszacować z dużym prawdopodobieństwem najbliższą przyszłość.

 

Natomiast ta potrzeba jest połowiczna.

Tak by jedną nogą stać w strefie komfortu (stabilizacja, pewność, schronienie).

A drugą nogą rozsądnie angażować się w nieznane i własny rozwój.

Dalszy rozwój.

 

Noga w strefie stabilizacji zapewnia rodzaj pewności.

Noga druga - daje szansę na dalszy rozwój na wszelkich polach i brak stagnacji.

Bo stagnacja nie oznacza trwania w czymś.

W obecnych zapier_lających czasach oznacza regres.

Gwałtowny i postępujący regres.

 

Natomiast nie wyobrażam sobie rzucania wszystkiego co chwila.

I angażowanie się coś nowego.

Życia z workiem żeglarskim 120L i popitalania od życiowego portu do życiowego portu.

Wiem, można tak.

Ale w realach w jakich osobiście przebywam, nie jest to opcja najdogodniejsza.

 

Napierdalanka spod znaku "hustle, hustle hustle!" jest dobra dla 20latka bez zobowiązań.

 

Reasumując.

Strefa komfortu, jak wszystko.

Ma swoje zalety i wady.

Trzeba umiejętnie z niej korzystać.

Ani zbutwieć w niej bezruchu ani wypalić się poza nią kompulsywną szamotaniną.

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opuszczenie strefy komfortu oznacza dla mnie sprawdzenie swoich nabytych życiowych umiejętności. Sądzę, że ważne jest to przede wszystkim w przypadku mężczyzn.

Z wiekiem człowiek wystawiany jest na kolejne pewnego rodzaju próby/decyzje do podejmowania. Sytuacje te przytrafiają się akurat nie z jego osobistej chęci.

Od tak życie testuje, a człowiek dzięki temu nabiera doświadczenia.

Kolejnym krokiem jest hasło "Sprawdzam".  Sprawdzam siebie czy sobie poradzę = opuszczam strefę komfortu.

Nie każda osoba jednak ma na tyle w sobie chęci aby tego dokonać.

Oczywiście do pewnych rzeczy należy podchodzić z rozwagą (tylko jak takie rzeczy odróżnić).

 

Podepnę się pod temat i zapytam.

Czy "najlepiej od razu rzucić się na głęboką wodę", jest dobrą metodą działania?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@BRK275

A co jak się okaże że nie umiesz w tak głębokiej wodzie pływać? Rzucanie się z motyką na słońce to brawura, między odwagą a głupotą jest cienka granica. Lepiej sprawdzić czy ta woda nie jest lodowata bądź wrząca. Nie wszystko dla każdego jest dobre, także wszelkie rady trzeba układać pod siebie i wykonywać przemyślane ruchy, każda decyzja to złe i/lub dobre jej konsekwencje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Bo, wierzcie mi! – tajemnica, by zebrać żniwo największego urodzaju i największej rozkoszy z istnienia, zwie się: żyć niebezpiecznie! Budujcie miasta swe na Wezuwiuszu! Wysyłajcie swe statki na niezbadane morza! Żyjcie w wojnie z równymi sobie i z samymi sobą. Bądźcie łupieżcami i zdobywcami, dopóki nie możecie być władcami i posiadaczami, wy poznający! Czas wkrótce minie, gdzie starczyć wam mogło żyć skrycie w lesie, podobnie płochym jeleniom! W końcu poznanie wyciągnie dłoń po to, co mu się należy: będzie chciało panować i posiadać, a wy wraz z nim!

 

-Nietzsche

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dodam od siebie że wychodzenie ze strefy komfortu, w sensie "zobaczenie co jest po drugiej stronie lustra" jest jedną z najprzyjemniejszych rzeczy w życiu... to jest jakby kilkuminutowe OŚWIECENIE porównywalne nie wiem hmm z jakimś naukowym osiągnięciem. Po prostu człowiek jakby tkwił długo w ciemnym pokoju i nagle wyszedł na jakąś przepiękną łąkę, pełną kolorowych kwiatów, w piękny słoneczny dzień. To jest kurwa takie hmm "obmywające" jakoś dziwnie. Jakby z barków spadło ci kilka ton - i jest to uczucie FIZYCZNE.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychodząc ze strefy komfortu, czyli dla mnie będzie m.in robienie rzeczy co mogą się wydawać się ,,inne" albo niekomfortowe czuję taki dreszczyk. Dodatkowo odczuwam mocniejsze wrażenia kiedy przed zabraniem glosu publicznie lub obstawianie za swoim stanowiskiem. Kiedy już po wszystkim np. powiem co trzeba publicznie tak jak sobie zaplanowałem jest dobra moc dla mnie. Wiem wtedy, że nie mam co żałować gdyż udało mi się pokonać jakaś barierę. Mnie buduje coś takiego.

Kiedyś postanowiłem sobie, że zagadam do jakiejś laski 9/10 albo 10/10. Zrobiłem to. Co prawda przy zagadaniu głos drżal, ale jakoś poszło:) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.