Skocz do zawartości

"Dzieci - mój największy sukces"


seba33

Rekomendowane odpowiedzi

Coraz częściej, czy to na portalach społecznościowych, czy też w realnym życiu spotykam się z takim  stwierdzeniem ze strony kobiet. Nie ma tu znaczenia wykształcenie, poziom społeczny czy intelektualny niewiasty. Jest to dla mnie coraz bardziej przerażające, gdyż - jak to pisał nieraz w swych felietonach Marek - nawet bakteria potrafi się rozmnożyć. Sam mam dwóch wspaniałych synów, jestem z nich dumny i jestem szczęśliwy, że po prostu są. Ale czy oni są moim największym sukcesem? Zdecydowanie nie, gdyż większość samców na tym świecie potrafi zapłodnić kobietę.

 

Powiedziałem tak kiedyś w damskim towarzystwie i zostałem od razu poddany ostracyzmowi. Od razu zostałem wyzwany od psychopatów, płytkich i pustych emocjonalnie. Na nic zdały się tłumaczenia, że życiowy sukces to ciężka praca, to jakieś osiągnięcie wymagające określonego wysiłku. Sam mam kilka takich powiedzmy sukcesów, że coś tam się udało osiągnąć w życiu. Ale to nie są dzieci. Będę szczęśliwy jeszcze bardziej, kiedy coś osiągną w życiu, kiedy będą żyć w zgodzie z własnymi pragnieniami. Ale to będzie ich sukces, a nie mój. Niestety również wielu rodziców lubi "podpinać się" pod osiągnięcia swych latorośli. "Wychowałam lekarza", "Wychowałam księdza", "Dzięki mnie mój syn wyszedł na ludzi"... Takich przykładów jest mnóstwo.

 

Rozumiem, że wychowanie potomstwa to ciężka praca, wymagająca nieraz wielu wyrzeczeń i poświęceń, ale to nie może być jedyny cel w życiu. Niestety dla wielu kobiet jest. Zdobyć chopa, urodzić dzieci i odtrąbić wielki życiowy sukces. Przykre...

 

 

Edytowane przez seba33
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Powiedziałem tak kiedyś w damskim towarzystwie i zostałem od razu poddany ostracyzmowi. Od razu zostałem wyzwany od psychopatów, płytkich i pustych emocjonalnie.

 

Nie ma sensu nawet poruszać z nimi takiego tematu, bo zawsze - jak świat długi i szeroki - będzie taka sama reakcja, jak odciśnięta ze wzoru, jak odlana w fabryce część z wymierzonej i zaprojektowanej formuły - no ale każda z nich jest wyjątkowa i inna niż inne.

 

Czyli te patologiczne wiejskie rodziny mające 5+ dzieci, gdzie dom się sypie, nie ma nawet łazienki, a rodzice chlają tanie wińsko - też osiągnęły sukces i to duży, bo tyle dzieci. Ciekawy sposób rozumowania. No, ale jak się nie ma pomysłu na to, co dać światu od siebie (w jakikolwiek sposób), to się bierze pod uwagę coś oczywistego. Jeśli posiadanie dzieci dla baby jest sukcesem, to dla mnie sukcesem niech będą codzienne wizyty w kiblu - też biologicznie uwarunkowana potrzeba... 

Edytowane przez Vercetti
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy irytujesz się, gdy swojemu psu puszczasz Chopina czy Czajkowskiego a on na to reaguje szczekaniem zamiast zachwytem?

Psa po prostu trzeba kochać i tresować. Pewnych rzeczy się mu nie robi i nie oczekuje, bo on np. on nie ma miauczenia w ofercie jak i zrozumienie rachunku różniczkowego jest poza jego zasięgiem.

 

Opowiem przy okazji jedną historię. Pani X (przed 40tką), która jest biologiem w LO omawiała okolice tematu hormony/behawioryzm/uwarunkowania. Zapytała dziewczyn w klasie co sądzą o posiadaniu potomstwa. Krótko mówiąc, głównie padały odpowiedzi sugerujące niechęć na poziomie świadomym, strata czasu, energii itd...

Traf chciał, że nauczyciele wcześniej zrzucali się na wyprawkę dla ciężarnej koleżanki i która to wyprawka była w biurku pani X. Postanowiła wyjąć te buciki, fartuszki czy tam co jeszcze było i pokazać dziewczynom. Te na widok dziecięcych ciuszków wpadły w ośli zachwyt, wielkie oczy, uśmiech na obliczach, szczebiotanie i cała seria ekstatycznych zachowań z wydzieraniem sobie kolejnych szmatek z rąk włącznie. Męska część grupy w tym czasie wykazywała lekką dezorientację zmieszaną ze zdziwieniem reakcją koleżanek.

Emocje dziewczynom opadły, kiedy schowała fatałaszki i w krótkich żołnierskich słowach zachęciła je do samoobserwacji własnych reakcji, niespójności deklaracji z zachowaniem i tym jak bardzo są uwarunkowane biologiczni, że wystarczy mały sygnał.

Chociaż wątpię, żeby szok się u nich utrzymał dłużej niż do następnej lekcji.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A w skrócie: bo kobiety traktują swą biologię jako bóstwo. To że możesz z nimi kopulować, zachwycać się ich wdziękami fizycznymi, a na końcu mieć z nimi gromadkę dzieci.

Jeśli sie nie zgadzasz to tak jakbyś nie lubił kobiet, obrażał je. Dlatego atakują. Argumenty sie nie liczą. Liczy się to że nie uwielbiasz ich za to że się urodziły kobietami.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, seba33 napisał:

 Jest to dla mnie coraz bardziej przerażające, gdyż - jak to pisał nieraz w swych felietonach Marek - nawet bakteria potrafi się rozmnożyć. Sam mam dwóch wspaniałych synów, jestem z nich dumny i jestem szczęśliwy, że po prostu są. Ale czy oni są moim największym sukcesem? Zdecydowanie nie, gdyż większość samców na tym świecie potrafi zapłodnić kobietę.

 

Powiedziałem tak kiedyś w damskim towarzystwie i zostałem od razu poddany ostracyzmowi. Od razu zostałem wyzwany od psychopatów, płytkich i pustych emocjonalnie. Na nic zdały się tłumaczenia, że życiowy sukces to ciężka praca, to jakieś osiągnięcie wymagające określonego wysiłku. Sam mam kilka takich powiedzmy sukcesów, że coś tam się udało osiągnąć w życiu. Ale to nie są dzieci. Będę szczęśliwy jeszcze bardziej, kiedy coś osiągną w życiu, kiedy będą żyć w zgodzie z własnymi pragnieniami. Ale to będzie ich sukces, a nie mój. Niestety również wielu rodziców lubi "podpinać się" pod osiągnięcia swych latorośli. "Wychowałam lekarza", "Wychowałam księdza", "Dzięki mnie mój syn wyszedł na ludzi"... Takich przykładów jest mnóstwo.

 

Rozumiem, że wychowanie potomstwa to ciężka praca, wymagająca nieraz wielu wyrzeczeń i poświęceń, ale to nie może być jedyny cel w życiu. Niestety dla wielu kobiet jest. Zdobyć chopa, urodzić dzieci i odtrąbić wielki życiowy sukces. Przykre...

 

 

 

                       Nie rozumiem co tu jest przerażającego. Ja podzielam zdanie tych kobiet. Moim zdaniem wykazałeś się sporym nietaktem. Fakt, że udało się wychować dziecko, i że ono wyszło " na ludzi " jest jak dla mnie największym sukcesem życiowym. Znam ludzi, których dziecko jest narkomanem. Mają oni od metra sukcesów życiowych, które są niczym w porównaniu z ich porażką wychowawczą. Zarabiać pieniądze, mieć firmę itd. to jest nic w porównaniu z posiadaniem " dobrej " rodziny. Ukończenie przez dziecko medycyny jest powodem do w pełni uzasadnionej dumy i satysfakcji dla rodziców. Co w tym złego ? Gdy ja zdobyłem dyplom inżyniera, to w rodzinie było to ogromne święto.

 

Było mi bardzo miło, że rodzina doceniła moją ogromną pracę. Gdy mój ojciec skończył studia, to od swojego ojca dostał złoty zegarek z wygrawerowaną stosowną dedykacją! Ten zegarek nosił całe życie ( bardzo porządny szwajcar ) i był z niego bardzo dumny. Dziadek długo zbierał kasę, aby ojcu wręczyć taaki prezent. Co jest złego w odczuwaniu dumy z sukcesów dzieci ? Ja w swojej robocie mam sporo osiągnięć, ale ja pracuję po to, aby żyć, a nie żyję po to, aby pracować.

 

@Rnext Opisujesz zachowania dzieci, bo licealiści to po prostu dzieci. Świat widziany z perspektywy dziecka wygląda zupełnie inaczej, niż widziany z pozycji dojrzałego i dorosłego człowieka. Niespójność deklaracji z  zachowaniem, to cecha większości ludzi. Wszyscy ludzie są uwarunkowani biologicznie. Znam facetów, którzy adoptowali dzieci i  fakt, że nie mogą mieć swoich dzieci jest ich największą tragedią życiową. Wszystko przychodzi z wiekiem.

Edytowane przez kic-anty
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, kic-anty napisał:

Opisujesz zachowania dzieci, bo licealiści to po prostu dzieci.

Nigdy nie widziałeś grupki 30-latek zachowujących się dokładnie tak samo?! Serio?

 

2 minuty temu, kic-anty napisał:

Niespójność deklaracji z  zachowaniem, to cecha większości ludzi. Wszyscy ludzie są uwarunkowani biologicznie.

Ale o czymże innym jest mój wpis? Jedynie kobiety łatwiej (chętniej i przebieglej) kapitulują przed biologią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Rnext napisał:

Nigdy nie widziałeś grupki 30-latek zachowujących się dokładnie tak samo?! Serio?

 

Ale o czymże innym jest mój wpis? Jedynie kobiety łatwiej (chętniej i przebieglej) kapitulują przed biologią.

Mężczyżni też kapitulują przed biologią. Tu jest dokładnie tak samo jak z kobietami. Owszem , widziałem kobiety w różnym wieku zachowujące się tak samo. Ale co z tego wynika ? Nic. Zadziwił mnie wpis @seba33 . Ja nie rozumiem, będąc ojcem, jak można nie być dumnym z osiągnięć dziecka i nie wiedzieć jak dla tegoż jest to ważne, aby rodzice ( szczególnie ojciec ) byli z niego dumni i potrafili go docenić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, kic-anty napisał:

Mężczyżni też kapitulują przed biologią. Tu jest dokładnie tak samo jak z kobietami. Owszem , widziałem kobiety w różnym wieku zachowujące się tak samo. Ale co z tego wynika ? Nic. Zadziwił mnie wpis @seba33 . Ja nie rozumiem, będąc ojcem, jak można nie być dumnym z osiągnięć dziecka i nie wiedzieć jak dla tegoż jest to ważne, aby rodzice ( szczególnie ojciec ) byli z niego dumni i potrafili go docenić.

Gdzie napisalem ze nieozna byc dumnym? Napisalem ze bede szczesliwy jak cos osiagna, ale nigdy nie będę mówił że to mój sukces bo dziecko osiągnęło to dzięki mnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1.       Na własnym przykładzie.
Ojciec z rodziny robotniczej, nauke miał gdzieś. Liczył się fach, zawód. On chce rano iść do roboty, po pracy usiąść w fotelu, wypić piwo przed telewizorem. Od biedy, gdy już nie ma o czym gadać, zapyta się jak w szkole. Nie miał dużego wpływu na nasze wychowanie.
Matka, z rodziny rolniczej, niegdyś pilna ambitna uczennica, ale czasy były jakie były, najpierw liczyła się pomoc w pracy w polu, potem jak znalazł się czas to nauka. Potem w wieku 18 lat spotkała ojca, ślub, dwójka dzieci, nie było czasu myśleć o dalszej nauce.
Podejrzewam, że to po trosze z niespełnionych ambicji i trochę z racjonalnego myślenia, że czasy się zmieniają i jakieś kształcenie dzieci jest ważne.
Od dzieciaka mieliśmy wpajaną ważność kształcenia, sporo luzu, pod warunkiem, że lekcje były odrobione i oceny w miarę dobre.  
Obaj z bratem kończyliśmy jakieś tam studia. Brat obecne kierownicze stanowisko w sporej firmie. Ja na drugim kierunku
Ojciec czasami wywołany przez kogoś do tablicy, coś tam powie o nas, tyle co trzeba i koniec.
Matka za to gdy tylko ktoś nakieruje rozmowe na ten temat potrafi gadać i chwalić godzinami. Już kiedyś zauważyłem to zachowanie. Czasami przesadza i trzeba ją hamować, ale troche też ją rozumiem.
Jest dumna ponieważ zdaje sobie sprawe, że tak naprawde to ona miała największy wpływ na to gdzie obecnie jesteśmy. To jej sukces. Dwadzieścia pare lat jej starań, wyrzeczeń, poświęceń przyniosło efekt. Zawsze powtarzała, że chce byśmy mieli zawsze lepiej niż ona miała. Dopiero pare lat temu dotarło do mnie co miałą na myśli.
W rzeczywistości może jest troche inaczej jak ona myśli, ale nie chce zmieniać jej opinii o tym.
Jest szczęśliwa i to mnie cieszy.

Takich matek, nie tylko u nas są miliony. Tak pewnie już będze.Typowo babskie przechwałki, na które zawsze trzeba brać poprawki

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest taka, że jakby rodzice nie odejmowali sobie od ust, nie starali się, żyli życiem pełnym wyrzeczeń by zapewnić Ci jak najlepsze wykształcenie i start w życie, to jeśli jesteś cymbałem lub nie interesują Cię studia, to choćby się zesrali na miętowo to nic to nie da!

 

Prawda jest taka, że my dzieci jesteśmy tylko powołani do życia przez rodziców. Mam szacunek do swojego ojca, że starał się jak najlepiej przygotować mnie do dorosłego życia, ale w pewnym momencie sam stwierdził, że dał i przekazał mi wszystko co był w stanie a teraz czas wyruszyć własną drogą. Zawsze będę mile widziany w domu rodzinnym i nie zostanę bez pomocy, dopóki rodziciel mój żyje, ale drogi nasze rozeszły się.

 

Znam wiele cichych dramatów, gdzie on chciał być spawaczem, stolarzem czy budowlańcem a został doktorem nauk społecznych, bo rodzice tak bardzo "dbali" o niego. I teraz gorzki płacz w poduszkę, gdy nikt nie słyszy. 

 

A ile razy się słyszy, że miał być lekarzem.... I ta gorycz i ten wyrzut...

 

Mimo, że nie jestem ojcem, to popieram Sebę33 w jego zdaniu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Arox napisał:

 

Znam wiele cichych dramatów, gdzie on chciał być spawaczem, stolarzem czy budowlańcem a został doktorem nauk społecznych, bo rodzice tak bardzo "dbali" o niego. I teraz gorzki płacz w poduszkę, gdy nikt nie słyszy. 

 

 

 

Nie rozumiem kolego. Gdyby ten doktor nauk społecznych chciał zostać spawaczem, to co za problem. Idziesz na kurs, płacisz 3 kilo PLN, to nie majątek. Po 4 do 6 tygodni zdajesz stosowne egzaminy i idziesz zapier...lać jako fizyczny. Jak mi odwaliło gdy byłem " zbuntowanym " nastolatkiem i chciałem rzucić szkołę, to ojciec odwiódł mnie od tego debilnego pomysłu słusznie argumentując, że spawaczem czy budowlańcem to można zostać w każdej chwili, a lekarzem czy inżynierem ma się szansę zostać tylko raz w życiu, no i że nauka to nie jest obowiązek, a przywilej. @Arox Nie bardzo rozumiem o czym piszesz. Mi zdarzało się, mając w kieszeni dyplom inżyniera pracować fizycznie jako monter silników. Co za problem ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, kic-anty napisał:

Nie rozumiem kolego. Gdyby ten doktor nauk społecznych chciał zostać spawaczem, to co za problem. Idziesz na kurs, płacisz 3 kilo PLN, to nie majątek. Po 4 do 6 tygodni zdajesz stosowne egzaminy i idziesz zapier...lać jako fizyczny

 

Oj rozumiesz, tylko udajesz że nie rozumiesz. Presja społeczna/ przyzwyczajenie itp. Dodatkowo degradacja w oczach otoczenia/ spadek pozycji/ prestiż w dół. Mimo że żadna praca nie hańbi, mimo to ludzie i tak będą oceniać. "Patrzcie doktor pracował tu i tu,a teraz spawa, pewnie go wyjebali" i zaraz seria plotek, że zmienił pracę bo pił, albo był nędznym specem. Nawet jeśli nie będzie plotek na temat ewentualnych nałogów, wtop w poprzedniej pracy czy innych wymysłów. Facet zostanie sklasyfikowany w najlepszym przypadku jako świr.

 

Jeszcze presja ze strony rodziny, przecież spadek statusu społecznego odczuje i żona i dzieci = wieczne problemy w domu. Konsekwencje np. w postaci rozwodu.

 

Tak naprawdę na taki krok stać tylko ludzi bardzo mocnych psychicznie i nawet wśród tych większość tego nie zrobi ze względu np. na rodzinę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, red napisał:

 

Oj rozumiesz, tylko udajesz że nie rozumiesz. Presja społeczna/ przyzwyczajenie itp. Dodatkowo degradacja w oczach otoczenia/ spadek pozycji/ prestiż w dół. Mimo że żadna praca nie hańbi, mimo to ludzie i tak będą oceniać. "Patrzcie doktor pracował tu i tu,a teraz spawa, pewnie go wyjebali" i zaraz seria plotek, że zmienił pracę bo pił, albo był nędznym specem. Nawet jeśli nie będzie plotek na temat ewentualnych nałogów, wtop w poprzedniej pracy czy innych wymysłów. Facet zostanie sklasyfikowany w najlepszym przypadku jako świr.

 

Jeszcze presja ze strony rodziny, przecież spadek statusu społecznego odczuje i żona i dzieci = wieczne problemy w domu. Konsekwencje np. w postaci rozwodu.

 

Tak naprawdę na taki krok stać tylko ludzi bardzo mocnych psychicznie i nawet wśród tych większość tego nie zrobi ze względu np. na rodzinę.

 

Nie, nie udaję, że nie rozumiem. Ja po prostu odwołuję się do moich własnych ( i moich kumpli ) doświadczeń życiowych. Rok 1991- posada na polibudzie jako asystent- 1, 6 mln PLN.  Posada w stoczni jako monter silników okrętowych 2,6 mln PLN, z nadgodzinami powyżej 3 baniek. Wolałem być fizycznym w stoczni. Obowiązywała tam prosta zasada. Każdy świeżak po polibudzie obowiązkowo był zatrudniany na produkcji jako fizyczny. Raz, ze uczysz się roboty od podszewki i robi się z ciebie dobry fachowiec. Dwa w taki dość brutalny sposób  eliminowano ludzi przypadkowych. Dobrze być inżynierem z praktyką z produkcji. Ocena ludzi jest tu bez znaczenia. Liczy się tylko kasa jaką dostajesz za robotę. Np. syn kumpla po AWF, gdy znudziła mu się pensja 1500 PLN, zrobił kurs spawacza, zdał stosowne egzaminy i tyra teraz w stoczni za 5x tyle. 

 

W stoczni, w Niemczech pogadałem sobie z elektronikiem, który montował mi nowy radar i echosondę. Okazało się, ze facet był z zawodu również skrzypkiem po konserwatorium ! Presja ze strony rodziny, spadek statusu społecznego ? Naprawdę nie rozumiem tego sposobu myślenia. Jestem w wieku 50+ i WSZYSCY bez wyjątku moi znajomi, rodzina myślą dokładnie tak samo jak ja. Nie rozumiem wielu z tzw. dzisiejszej młodzieży, którzy kończą jakieś dziwne, nic nie warte kierunki i póżniej szukają jakichś marnych posad za marne pieniądze w jakiś beznadziejnych urzędach. Dochodzi do paradoksalnej sytuacji, że niby jest bezrobocie, a tu ludzi do roboty nie można znależć. 

 

Status społeczny, ludzie mocni psychicznie (!?)- to wszystko o kant doopy rozbić. Najbogatszym dzieckiem w klasie mojego potomka jest syn mechanika samochodowego, o którym od mojego bachora usłyszałem: " Tata Krzysia wcale nie jest bogaty, bo musi co miesiąc dać pensje 50 ludziom, których zatrudnia ".:D

W latach osiemdziesiątych, za studenckich czasów 4 moich kumpli pojechało fiatem 125p zimą do Szwecji i przez cztery tygodnie mieszkali w tym aucie nielegalnie gdzieś tam pracując!

Mi się w tamtych czasach zdarzyło stać dobę pod ambasadą niemiecką w kolejce po wizę, aby pojechąc do Niemiec i tam nielegalnie pracować za jakieś marne pieniądze. Po takich doświadczeniach na świat patrzę nieco inaczej niż ty. Dlatego też uważam, że wstąpienie Polski do UE było wręcz błogosławieństwem dla nas, a taki Kukiz jest wariatem ( chce wystąpienia Polski z UE, czyli wiz i tego całego gówna, które pamiętam z lat 80-tych ):

 

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Po-co-Kukizowi-referendum-ws-czlonkostwa-Polski-w-Unii-Europejskiej,wid,18150358,wiadomosc.html?ticaid=11673d

Edytowane przez kic-anty
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle że dajesz przykłady, w których ktoś podejmuje pracę mniej nobilitującą w oczach społeczeństwa, ale za większe pieniądze.

 

Co by było gdyby lekarz specjalista z pensją 30k, lub dyrektor w korpo z doktoratem z ekonomii o podobnych zarobkach, pierdolnął robotę i zaczął spawać za 4k miesięcznie?

 

Jaki byłby odbiór jego osoby przez otoczenie i rodzinę? 

 

Doszło by wykluczenie z grona znajomych i przyjaciół z trywialnych przyczyn, różnicy w dochodzie, nie stać było by gościa a przebywanie w miejscach gdzie dawni znajomi, ani na dzielenie tych samych hobby.

 

Przykład z mechanikiem zatrudniającym 50 ludzi to nie przykład pracownika fizycznego, który żyje z pracy fizycznej, tylko przykład pracownika fizycznego/ specjalisty, który stał się pracodawcą i biznesmenem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, red napisał:

Tyle że dajesz przykłady, w których ktoś podejmuje pracę mniej nobilitującą w oczach społeczeństwa, ale za większe pieniądze.

 

Co by było gdyby lekarz specjalista z pensją 30k, lub dyrektor w korpo z doktoratem z ekonomii o podobnych zarobkach, pierdolnął robotę i zaczął spawać za 4k miesięcznie?

 

Jaki byłby odbiór jego osoby przez otoczenie i rodzinę? 

Przepraszam, ale nie umiem wyobrazić sobie lekarza specjalisty, który podjąłby pracę jako spawacz, bo raz- szkoda jego kwalifikacji, dwa- wszyscy znani mi lekarze są pasjonatami swojego zawodu. Podobnie z dyrektorem z korporacji- szkoda jego talentu, doświadczenia i umiejętności. Znam jeden taki przypadek, ale to choroba była przyczyną degradacji. 

 

Doszło by wykluczenie z grona znajomych i przyjaciół z trywialnych przyczyn, różnicy w dochodzie, nie stać było by gościa a przebywanie w miejscach gdzie dawni znajomi, ani na dzielenie tych samych hobby.

 

Znowu odwołam się do własnych doświadczeń. Większość moich przyjażni to znajomi ze szkoły średniej, którą skończyłem w połowie lat osiemdziesiątych. Cały czas się spotykamy. Różnie ludziom ułożyło się życie. Jedni są bogaci, inni tylko zamożni, niektórzy bywali bezrobotnymi, inni bywali bankrutami. Mamy " odwieczny " zwyczaj, że spotykamy się od czasu do czasu w knajpie w Sopocie. Ci których na to nie stać po prostu nie płacą. Reszta się zrzuca i tyle. Jesteśmy grupą przyjaciół od mniej więcej trzydziestu lat. Tu nie ma mowy o wykluczeniu z tak błahego powodu, jak brak pieniędzy. Wspieramy się jak loża masońska. Przyjażń, gdzie obowiązują kryteria dochodowe jest goownem. My mamy zresztą takie hobby, które nie wymaga wysokiego budżetu.

 

 

Kolejny przykład z życia, podjęcia pracy mniej nobilitującej.  Byliśmy parę lat temu na rewelacyjnym spływie kajakowym na Drawie. Skorzystaliśmy z usług tej oto świetnej  firmy:

http://splywykajakowemati.pl/onas.html

 

Jej właściciel był ( jest ) prawnikiem, który pewnego dnia rzucił świetnie płatną robotę w dużym mieście, kupił rozpadające się gospodarstwo rolne na wsi nad Drawą i otworzył wypożyczalnię kajaków! Jako, że nie miał zielonego pojęcia o rolnictwie, bo mieszczuch, to poszedł na studia na Akademię Rolniczą! Jak dla mnie, to imponujący facet. Byli kiedyś chłopo- robotnicy, to teraz są chłopo- prawnicy. Wydaje się, że rodzina go wspierała w jego przedsięwzięciach. Jeśli pamięć mnie nie myli, to ten business prowadzi razem z żoną- inżynierem. 

Edytowane przez kic-anty
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ale cała dyskusja  między nami dotyczyła osoby, która czuje się nie spełniona w pracy i chce prostej pracy fizycznej. Więc wymieniłem jakie są ku temu przeszkody. Właśnie ze względu na te przeszkody też sobie nie wyobrażam ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kic....

z wszystkich tych przywilejow korzysta norwegia a nie jest członkiem i nikt im w "zupie "nie miesza /żeby znow nie było nie porownuje tylko daje jako przykład rozwjazania/

referendum było robione kilka razy i nie maja na to ochoty,krzystaja ze wszystkiego poza dotacjami

w zamian nie maja

,durnych przepisów,o krzywiźnie banana i rybo ślimakach i setkach innych

dotacji i korupcji z tym zwiazanej

kwot mlecznych i innych ograniczen  /chm. gdzies już kiedyś było to centralne sterowanie nie pamiętasz przypadkiem gdzie?/

dyskryminujących dopłat rolnych /już dawno nasi rolnicy mieli mieć wyrównane do poziomu niemiec czy francji,i co? i g.../

nikt im nie broni wspomóc prywatnych przedsiębiorstw jeśli jest to w ich interesie

socjal mimo ze niezły to i tak mniejszy niż w juni

przyjmują do kraju kogo i ile oni chcą a nie ile im kaza

zawsze mogą powiedzieć "nie i chuj wam do tego dlaczego"

chronią swój rynek i to skutecznie

ich rolnicy sa swietymi krowami bo zywia narod a gospodarują na kamieniach i w niesprzyjających warunkach,i państwo im dokłada ile uwaza

i wiele innych lepszych i tez gorszych rozwiazan ale własnych nie narzuconych i w każdej chwili mogą je zmienić nikogo nie pytając czy mozemy

można tak dlugo

 

tak patrze co piszesz i tylko jedno mi się nasuwa,to co już napisalem

punkt widzenia zależy od punktu siedzenia    BO TY AKURAT SKORZYSTALES i jest ci w tym dobrze

zupełnie inaczej bys pial gdybys musial zamknąć np. wedzarnie która twój dziadek zalozyl bo nie spelnia nowej normy EU<983746468368,albo musialbys zadluzyc firme na 3 pokolenia by się dostosować i nadal nie mieć pewności ze nic głupszego nie wymysla i i tak nie padniesz a komornik uwolni cie od ciężaru ciężko wypracowanej własności.

 

podsumuje bo temat się rozmyl

ty korzystasz wiec chwalisz

a my krytykujemy bo zderzamy się z wadami,ktore odbijają się na naszym zyciu

i mam 45 lat

 

 

 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Dzieci chce miec, nawet czuje, ze na tym etapie zycia juz moglbym bo zasoby sa, dobra praca tez i zabezpieczenie zawodowe, rodzice jeszcze sprawni jak najbardziej. Tylko wlasciwa matke znalezc. Co do sukcesu. Sukcesem jest nie zrobic czy urodzic jak to kobiety teraz wmawiaja koronnym argumentem, ze bol porodu porownywalny do przejechania ciagnikiem po jajach i jakies jebane badania rycerskich naukowcow, ktorzy stwierdzili, ze mezczyzna moglby nie przezyc takiego bolu, ale sukcesem jest wychowac tak, ze nawet dorosle beda miec szacunek do ciebie, odwiedzac, poznac dobre laski, odrzucic plewy, miec sukcesy i powiedziec: "mam zajebistego ojca, dzieki ze mnie nauczyles zycia". To jest sukces! Dzisiejsze pokolenie od najmlodszych lat uzywa sformuowaa "moja stara" a wyzwiska i okrzyki nienawisci jak sie corki nie posci w mini bez majtek na impreze rave ze znajomymi poznanymi na forum "buntownicy zycia - seks, pieniadze i hasztagi". Kurwa.

Edytowane przez greturt
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Tak. Mi się marzy, żeby po 20 latach usłyszeć od córki, że ma zajebistego ojca. Wtedy poczuję się spełniony, bo mam wszystko co chciałem w życiu mieć, niczego mi nie brakuje. Córkę moją ubóstwiam chociaż jest jeszcze malutka. Ale jest po prostu świetna. Teraz moje zadanie to wychować ją tak, żeby wyszła na człowieka. Ale nie zawsze się da wszystko. Przykładem jestem ja i mój brat. Jesteśmy z rodziny robotniczej, ojciec i mama po zawodówce, ale nie mieliśmy złego dzieciństwa. Tata pracował jako górnik naftowiec i zarabiał bardzo dobre pieniądze, więc kasy u nas nigdy nie brakowało. Obaj mieliśmy sporo luzu, jeśli były realizowane wszystkie nasze zadania. No i jak to się skończyło? Ja robię karierę, dobrze zarabiam, w wieku 31 lat można powiedzieć, że osiągnąłem już bardzo dużo. Mój brat natomiast stoczył się. Jest alkoholikiem, brudasem i menelem który myśli jedynie o tym żeby się nachlać. Więc nie zawsze rodzice są w stanie obronić dzieciaka przed złym. Należy jednak próbować z całych sił.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Czytałem dzisiaj bardzo ciekawy artykuł 

http://www.przegladsportowy.pl/magazyn-przegladu-sportowego,wywiad-z-rafalem-rostkowskim-o-pilce-dzieciecej,artykul,729339,1,13283.html

Wrzucę cytat z artykułu jako esencja problemu: 

 

Cytat

Wielu rodziców zapomina, że sport dziecięcy powinien uczyć, bawić i wychowywać. Teraz – i to problem w całym kraju – często deprawuje, stresuje i demoralizuje. Dzieci, patrząc na najbliższych dorosłych – rodziców i trenera – czerpią najgorsze wzorce. Otrzymują lekcje fatalnego zachowania. To dzieje się nie tylko w piłce nożnej, ale tu skala zjawiska jest największa.
(...)
Niektórzy zachowują się, jakby zwycięstwo w meczu dzieci było głównym celem, jakby grali o mistrzostwo świata i miliony dolarów. To problem powszechnie ignorowany od lat. Dziesięć lat temu zrezygnowałem z sędziowania meczów dzieci. Prowadziłem mecz, który był festiwalem chamstwa dorosłych pod adresem dzieci z drużyny przeciwnej. Rodzice, wulgarnymi słowami, zachęcali dzieci do faulowania i brutalności. Jeden chłopiec płakał ze stresu podczas meczu. Dwa lub trzy razy przerwałem zawody, żeby uspokoić rodziców, ale to nic nie dało.


Są różne szkółki młodzieżowe, akurat w tym przypadku piłka nożna - ale podejrzewam że takie sytuacje mają miejsce innych dyscyplinach itp. Ja nie mogę pojąć tej chorej ambicji i przelewania jej na dziecko, wręcz wywierania sporego stresu na nim bo musi być najlepsze. Bo dzisiaj ci słabo szło.  A Maciek był w (tu wstawić cokolwiek)  lepszy od ciebie.  Jeszcze nie raz wręcz licytowanie się z innymi rodzicami, czyje dziecko jest "lepsze".   

Co gorzej dziecko zamiast oderwać się od szkoły nauki, poruszać się na świeżym powietrzu, uczyć się pracy w zespole, poczuć fajną sportową rywalizację - ale też się uczyć zasad, respektowania ich, respektowania decyzji sędziego itp.  A wychodzi to co wyżej w cytacie. 

W ogóle to zauważam, że wszędzie wszystko staje się coraz "brutalniejsze" polityka itp.  Wszędzie walka, gdyby nie prawo itp to by się zrobiła istna dżungla. Niby wszyscy mówimy o jakiś krajach, że tam to jest dzicz,  można zginąć w porachunkach itp.  Tak czytając ten tekst zauważyłem wiele podobieństw i pełny powiązań przyczynowo skutkowych w wielu różnych sferach życia i szczerze to u nas jest też w pewnym sensie "dzicz"  ale na innym poziomie mniej widoczna, cel prawie ten sam, ale narzędzia walki inne.   

Macie może doświadczenia w tym temacie ? Widzieliście podobne przypadki "najeżdżania" rodziców na dzieci ? 

PS: Dałem do działu sprawy rodzinne i dzieciaki to akurat artykuł mocno z tym związany.  

Edytowane przez slavex
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.