Skocz do zawartości

Życie na wsi vs życie w mieście vs życie w małym miasteczku - Wasze opinie, przemyślenia i uwagi


niemlodyjoda

Rekomendowane odpowiedzi

Siemanerko męskiej młodzieży starszej i młodszej,

 

przy weekendzie tamacik bez mierzenia szczęk, centymetrów (wzrostu i w spodniach) i tym podobnych "ważnych" rzeczy.

 

Sytuacja bazowa wygląda w ten sposób, iż 2021 rok to dla mnie czas podjęcia decyzji o miejscu do zamieszkania - nuży mnie już wynajem, który uskuteczniam od wyprowadzki od ex-małżonki i czas iść "na swoje". W obecnej chwili żyję sobie w jednym z największych i najdynamiczniej rozwijających się miast w PL ale zaczyna mnie to powoli uwierać. Choć tu się urodziłem nie mam tu już rodziny (wyprowadzili się z miasta na wieś lub żyją na innych kontynentach - przynajmniej Ci z którymi utrzymuję kontakt). Nie trzyma mnie tu również praca (prowadzę biznes w 100% zdalny) ani żadne nieruchomości. etc. Kumple - poza jednym - nie mieszkają już w PL - jeden siedzi na Bliskim Wschodzie, drugi w Azji. Nie mam też dzieci (chyba, że o czymś nie wiem :D ). 

 

Sprawę można rozwiązać na kilka sposobów gdzie jednym z nich jest wyprowadzka z PL jednak w tym wątku chciałbym skupić się na pozostaniu w Polszy.

 

Chciałbym Was zapytać o Wasze doświadczeni z życia miasto vs miasteczko vs wieś. Plusy i minusy w Waszym odczuciu? Przegadałem ten temat z kilkoma osobami ale będzie super usłyszeć jak najwięcej Waszych głosów.

 

Mam swoje przemyślenia na ten temat ponieważ spora część mojej rodziny wyemigrowała z miasta na wieś (nie są rolnikami etc. - emeryci / wolny zawód) i dostrzegam zarówno plusy jak i minusy.

 

Będę wdzięczny za każdą opinię :)

 

PS Wątek inspirowany dyskusją @Januszek852, @spacemarine, @mac i @maroon w topicu tego pierwszego o budowie domu - nie chciałem tam już wątku pobocznego ciągnąc :)

 

PS 2 Z miast w PL interesuje mnie 3city i Szczecin - nad morzem :) Kojarzę, że tam mieszka @bassfreak - ktoś z Was może jeszcze? Dajcie znać jak się tam żyje :)

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się nie musi dojeżdżać do biura na 8 codziennie i nie ma parcia na klubowanie co drugi dzień, to ja wad "wsi" nie widzę. Cisza, spokój, przyroda, ludzie na ogół uprzejmiejsi. Więcej miejsca na pasje, od stolarstwa, po survival w lasach. 

 

Jedynie trzeba sobie dobre miejsce znaleźć. Z dala, ale nie zbyt daleko od cywilizacji i z w miarę pełną infrastrukturą. I raczej nie w środku pól uprawnych. 😁

 

Jak ktoś lubi odosobnienie, to dobrą opcją są siedliska zagubione wśród lasów. 

 

Z mankamentów konieczność podróży samochodem z każdą sprawą, aczkolwiek mieszkając blisko pkp lub autobusu można tego uniknąć. 

 

Jest też trochę więcej roboty - w zimie trzeba sobie podjazd odsnieżyć, w lecie jakiś krzak przyciąć, liście czy inne szyszki zamieść. Ale to epizodyczne w sumie i jak dla mnie przyjemne ogarniać swoje. 

 

W sumie to naprawdę nie widzę przewag miasta w tej chwili. Do galerii handlowej mam 20 minut jak bardzo chcę, a i tak zaczynam myśleć o kolejnym etapie już naprawdę z dala od cywilizacji z wszystkimi tego konsekwencjami (np. odśnieżanie 300m prywatnej drogi). 😁

 

Dla mnie "wieś" to przede wszystkim 1000x większy spokój. Nie ma walenia w ściany, drących się przez cały dzień gowniaków, awantur sąsiadów z myszkami, gównoburz o wysokość czynszu we wspólnocie, itp. 

 

Inna jakość życia. 

 

W mieście oczywiście też taką można mieć przy zachowaniu wszystkich zalet miasta (dom, duża działka), tylko kosztuje to 10x tyle, przynajmniej w Stolicy. Mnie nie stać. 

 

Alternatywnie można szukać lokalizacji w mniejszych, zadbanych misteczkach, w okolicach turystycznych. Np. Szczytno, Nidzica, Frombork, nawet Elbląg, Wejherowo, Kościerzyna, Kartuzy, Malbork, itp. Byle z dala od bloków. 

 

Chów klatkowy to czyste zuo. 😁

 

 

Edytowane przez maroon
  • Like 13
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@BRK275 - o! - dzięki przegapiłem zaczynam czytać :)

 

@maroon - dzięki za Twoje przemyślenia.

Powiem szczerze - mnie również motywuje cena. Nie stać mnie na wyłożenie kasy na kupno analogicznego domu pod miastem jak na wsi lub małym miasteczku. Tym bardziej, że nie chcę ładować się w kredyty. Praca w 100% zdalna więc znika kwestia plusa życia w mieście - czyli krótki dojazd do roboty :)

 

Nie mam parcia także na kluby (nigdy ich zresztą nie lubiłem) do knajpy zawsze można pojechać :) Przemyślałem również sprawę pojawienia się ewentualnej Pani w życiu - jesli jej to nie będzie pasować trudno - ja nie będę harował na wygodnictwo kobiety.

 

Moja rodzina mieszka w takich warunkach o jakich piszesz - odśnieżanie ich drogi żeby gdziekolwiek dojechać to stałe "zabawy". Z tego nie zdaje sobie sprawy wiele osób, że domek / życie na wsi to nie tylko sielanka ale też i... więcej pracy wokół niż w bloku.

 

Mniejsze miasta to jest fajny trop, nawet bardzo fajny. Ale też chciałbym dowiedzieć się od osób, które żyją w mniejszych miejscowościach (takich do 50 000?) czy ich doświadczenia pokrywają się z moimi? :)

 

Jeśli ktoś z innych braci ma krytyczne uwagi co do mieszkania w danym miejscu - walcie śmiało - to nie jest temat do cukrowania :)

Edytowane przez niemlodyjoda
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@niemlodyjoda sam mieszkam w mieście, gdzie mieszka 45-50tyś. Wypowiem się z perspektywy osoby młodszej (tak przypuszczam, że jestem od Ciebie dużo młodszy). Są plusy i minusy - dla mnie minus, że prawie każdy siebie zna (jednocześnie trochę to plus, ale w dużej mierze minus dla mnie), brak/niewiele miejsc pracy dla młodych osób (w przypadku mojego miasta), nie ma miejsc zbytnio do poznawania osób IRL, każdy młody ucieka stąd więc powoli się robi miasto emerytów i rencistów. Jedynym plusem miasta rodzinnego mojego jest, że jest między dwoma większymi miastami.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie potrafię jednoznacznie wskazać, gdzie lepiej - Lublin uwielbiam, bo ma wszystko, co jest w wielkim mieście (wydarzenia kulturalnie, lokale, obcokrajowców etc.), a jednocześnie jest mały, tani, stosunkowo zazieleniony i "historyczny". Z innymi miastami może być mniej ciekawie.

Natomiast w domu rodzinnym "na wsi" (bo wprawdzie jest to miasteczko, ale poza ścisłym centrum przypomina wioskę) - pięć minut z buta i - lasy, łąki, stawy, trzy kilometry dalej - morze. Stosunkowo cicho. To, że w miasteczku/wsi jest mniejsza anonimowość, to akurat dla mnie wada.

Ale w przyszłości, gdy już się wyszaleję i (być może) do czegoś dojdę, wolałbym osiąść w jakimś cichym, spokojnym miejscu, na skraju cywilizowanego świata.

Jeżeli masz prawko, to kwestia odległości przestaje mieć znaczenie.

 

Edytowane przez zychu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam mam podobne "rozterki". 

 

Generalnie widzę to tak, że lepiej być "w pobliżu" większego miasta i mieszkać nawet na wsi (jeśli praca nie wymusza codziennego jeżdżenia do biura) niż osiedlić się w miasteczku a la 20 tyś. mieszkańców i nie mieć ani dostępu do tego co oferuje miasto (duże), ani tego co oferuje wieś. Prawdę mówiąc takie mieściny to największa katastrofa dla mnie. 

 

Tak samo nawet moje rodzinne miasto, które ma około 50-60 tyś. ludzi. młodzi spierdalają na studia, nie ma prawie nikogo, chyba że ktoś poszedł na zaoczne albo nie nadaje się na studia, miasto emerytów, nuda jak chuj. Mentalność przegrywów i beznadziei. Serio. Dołujące. 

 

To już wolałbym mieć domek na wsi w odległości do 50-70 km od wielkiego miasta (W-wa, Gdańsk itp.) i siedzieć przez większość czasu na wsi, a gdy trzeba to jechać do miasta. Bardzo ważne - droga i szybkie połączenie kolejowe. Mam w W-wie mieszkanie, zamierzam do tego mieć mały domek na wsi. Masz wtedy wszystko czego zapragniesz. Natomiast nikt mnie nie namówi na mieszkanie w miasteczku jw. lub jeszcze mniejszym (pomijam Sopot itp.). 

 

Z takich nieco mniejszych "dużych" miast fajne są: Toruń, Białystok, Lublin. Są tam studenci i studentki (ha!), to robi dużą różnicę, uwierz mi. Inna energia miasta. 

Edytowane przez Bullitt
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gman98 wcześniej powiedział to co chciałem napisać.

W małej miejscowości jeśli zaczynasz kręcić z kobietą wszyscy to widzą.

Niech cię odwiedzi trzy razy i jesteście pod lupą.

Nieoficjalne pary wyjeżdzają 100 km dalej, żeby się ze sobą pobawić, zwłaszcza ludzie co są odrobinę znani czy są na stanowiskach.

Wracałem kiedyś w piątek po północy w sznurze innych samochodów po zamknięciu knajpy.

Dziewczyna, z którą byłem rozpoznawała niektóre czyje są.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zrobiłem ten błąd kiedyś i wyniosłem się na wieś. Wytrzymałem 10 lat, o 9 za dużo. Jestem miejskim zwierzęciem i nic tego nie zmieni.

 

 

Prosty przyklad- wyjście na spacer na wsi jak dla mnie niemożliwe.

Brak chodników, brak miejsc do spacerowania (mam chodzic wzdluz drogi, bez chodnika?) Piwo mozna wypic jak juz wiesz,ze na pewno niczego nie potrzebujesz i nie musisz jechac nigdzie. W miescie mozesz podjechac autobusem, taryfą.

Spotkaj się z kolegami. Na 99% spotkanie w mieście, na wieś nikt nie przyjedzie bo po co? Wypij piwo w knajpie, jak wrocisz o polnocy do domu?

Szambo, odsniezanie, koszenie trawy, chwasty, remonty domu, wozenie dzieci do szkol, przedszkoli, problemy z opiekunkami, latem hałas traktorow, kombajnow, kurz z pól, smród od gnojowicy na polach (raz przyjechali znajomi na grilla, a dzien wczesniej wywalili obornik obok na polu-nikt nic nie zjadl).

 

Chyba,ze mowisz o wsi podmiejskiej, dzielinicy sypialnej miasta.

Wieś rolnicza nie jest dla miastowych.

  • Like 12
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość życia mieszkałem w 3mieście, zaś teraz mieszkam na wsi - choć również w województwie pomorskim - jak już kiedyś pisałem mam w żyłach wodę morską i nie potrafię dłużej mieszkać daleko od morza. Co do wsi to wpierw trzeba zdać sobie sprawę iż wieś wsi nie równa, co innego pseudo wiejskie osiedle domków na trochę dalszych przedmieściach miasta a co innego wieś gdzie większość mieszkańców to prawdziwy rolnicy i hodowcy. Ja wybitnie mieszkam w tym drugim przypadku, więc poniżej kilka przemyśleń w tej materii. Są pewne wady dla typowego mieszczucha, choć oczywiście jest to bardzo subiektywne i to co komuś przeszkadza dla kogoś innego może być niezauważalne.

 

Tak więc co może być nieco uciążliwe po przeniesieniu się na wieś. Zapachy, wieś nie pachnie fiołkami, jeśli nie tolerujesz zapachu obornika o poranku, doznajesz torsji na zapach kiszonki dla krów czy też przy chlewni to prawdziwa wieś może być nie dla Ciebie. Patola, większość wsi ma swoją "ławeczkę" i nie jest ona tak urocza jak w serialu. Warto się zorientować gdzie w okolicy taka żulernia się zbiera i nie budować blisko tego miejsca. Poza tym trzeba się nauczyć z nimi radzić. Ludzie, są inni niż w mieście, na wsi nie jesteś anonimową twarzą z tłumu, ludzie bywają niezdrowo ciekawi co się dzieje u sąsiadów a w małych społecznościach plotki rozchodzą się zadziwiająco szybko i sprawnie. Ludzie są tu także o wiele bardziej zazdrośni /przynajmniej tam gdzie mieszkam, ale to wiadomo Kaszubi 😎/ i uczuleni jeśli ktoś wydaje im się "bogolem". Religijność, ale to przy kontaktach ze starszym pokoleniem młodsi są nad wyraz zeświecczeni, dla niektórych wciąż "ksiądz dobrodziej" jest główny wyznacznikiem moralności i tego kto jest dobry a kto zły. Wsie typowo rolnicze mają też swoje zwykłe przypadłości, jak np.: opryski, wzmożony ruch sprzętu rolniczego, brak infrastruktury typu chodniki etc., Tak jak kolega @Wolumen wspomniał, na wsi musisz być całkowicie zmotoryzowany, albo mieć kogoś na podorędziu kto będzie robił za szofera. Oczywiście są lekkie cheaty, jak jeżdżenie po kilku piwkach ciągnikiem bo nie są tak często kontrolowane, ale tego nie polecam i uważam za proszenie się o kłopoty. Choć mi się zdarzało jeździć konno na oklep do sklepu, co też nie było najmądrzejszym pomysłem.

 

Co do Trójmiasta to kolega @BRK275 podrzucił już wątek w tym temacie, gdzie też się wypowiedziałem. Pozdrawiam.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkałem na blokowisku i w zagłębiowskim i śląskim mieście, od 6 lat na wiosce 40 km od miasta wojewódzkiego.

To żadna już w sumie typowa wioska, a raczej podmiejska sypialnia. Zwierzaka hodowlanego tam już nie uświadczysz. Kiedyś była to bardziej typowa wieś, z żywym inwentarzem :) Ale cisza i spokój zdecydowanie wygrywa z "chowem klatkowym", jak to napisał @maroon. Żadnego elementu w okolicy, ludzkich ryków, wyścigów pod oknami, rozbijania butelek po nocach i rodzinnych awantur.

Las do biegania i spacerów za oknem.

 

Jak mi się chce "cywilizacji" (a chce dosyć rzadko ostatnio), to Kraków godzina, Zakopane 2,5 h, Katowice 30 minut. Tylko nad polskie morze trochę daleko.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SSydney Też jest z trójmiasta i ktoś jeszcze ale niku nie pamiętam xD

 

Nie wyobrażam sobie żyć w innym mieście niż Gdańsk, tym bardziej że mieszkam w jednej z najlepszych dzielnic gdzie nie dość że komunikacja i infrastruktura zajebista to jeszcze tereny zielone i bliskość morza. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@niemlodyjoda im jestem starszy tym bardziej życie w mieście ma dla mnie mniej plusów, a więcej minusów. 

 

Chyba, że masz dom na przedmieściach w spokojnej okolicy to jest to złoty środek dla mieszczucha, przynajmniej w mojej opinii.

 

@maroon tak samo jak ty nie widzę zbytnio przewag miasta nad wsią czy małym miasteczkiem. Oczywiście są kina, teatry itp. są galerie handlowe, markety, ale jak słusznie zauważyłeś nawet na wsi masz do marketu 20 minut, a możesz zrobić większe zakupy raz na dwa tygodnie. Jak się nie chce to możesz wszystko zamówić online i kurier dostarczy pod drzwi.

 

Więc w sumie zostaje dostęp do tak zwanej rozrywki, który i tak można sobie zorganizować/ zastąpić w pewnym zakresie, kino możesz mieć w domu, projektor + nagłośnienie załatwia sprawę.  

 

Możesz sobie zorganizować własną siłownię, jeździć na rowerze, spacerować, biegać więc uprawianie sportu też nie jest problemem, nie potrzebujesz karnetu na siłownię czy do klubu fitness. 

 

Problem zaczyna się jeśli uprawiasz sztuki walki, zazwyczaj na wsi nie będzie żadnego klubu, sekcji itp.

 

Natomiast w małych miasteczkach bardzo często będzie i to więcej niż jeden, mam tutaj na myśli małe miasteczka kilka, maksimum małe kilkanaście tysięcy mieszkańców. 

 

 

Miasta małe 25 - 50 tysięcy mieszkańców tak naprawdę nie różnią się niczym od miast dużych, poza tym, że wszędzie jest bliżej i masz mniej smogu. Masz te same plusy i minusy co w dużej aglomeracji.

 

 

Dlatego moje opinia jest taka, że najlepsze miejsce dożycia to wieś na uboczu, z której jednocześnie jest blisko do takiego małego miasta  2x, 3x, 4x tysięcy mieszkańców. Tak z 10 -15 kilometrów. Możesz się wtedy cieszyć wszystkimi zaletami miasta jak najdzie cię ochota, jednocześnie spędzając czas na malowniczej wsi. Strzałem w dziesiątkę byłby dom w okolicy jakiegoś niedużego jeziora, mało uczęszczanego przez turystów.

 

Druga opcja to miasteczko, kilka tysięcy mieszkańców. Sporo jest takich na Lubelszczyźnie, są dość malownicze, sporo zabytkowych budynków (gdzie zazwyczaj mieszczą się jakieś szkoły, urzędy, muzea regionalne itp.). W takich miasteczkach to nawet blokowiska mają swój urok np. masz dwa - trzy niewysokie bloki po 12 mieszkań, a 50 metrów od "osiedla" zaczyna się las. Zawsze będzie jakiś market lub dwa. 

 

Małe miasteczko to też dobry kompromis między wsią, a miastem.   

   

Z minusów małych miast i miasteczek, to wszechobecny nepotyzm i liczne kliki, ale jak masz zaplecze finansowe, nie jesteś w branży, na którą wpływ mają lokalne układy, możesz mieć na to towarzystwo wyjebane. Zresztą jak jesteś inteligentnym gościem, to możesz się wkręcić w klikę bez większych problemów, to nie Wawa czy Trójmiasto, ewentualnie ustawić ich tak, żeby nie wchodzili ci w drogę. 

 

 

Przy przeprowadzce z miasta na wieś zdarzają się niewypały.

 

Kilka lat temu mój znajomy kupił w bardzo okazyjnej cenie bardzo ładny dom, nie wymagający nakładów. Okolica taka, że nie za dużo domów, za domem ładny zagajnik, przyroda, widoki. Kupował w zimie, umeblował, przeprowadził się, a jak zrobiło się ciepełko, wczesną wiosną, okazało się że zaraz za malowniczym zagajnikiem jest spory kawałek pola, a właściciel nawozi obornikiem, na dodatek wiatr cały czas w stronę domu. 

 

No i wtedy przekonał się, czemu tak tanio kupił :D W domu, na podwórku całą wiosnę waliło gównem, zapach przechodził ciuchy, włosy itp. Taka mała anegdota. 

 

 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkałem w różnych mieszkaniach (część była wynajmowana podczas podróży biznesowych, resztę z dzieciństwa pamiętam, bo rodzice przeprowadzali się 5 razy). Generalnie w każdym było tak samo, tj. hałasy zza ścian. Imprezy, słuchanie głośno muzyki sporą część dnia (mając subwoofer), kłótnie, kopulacja, defekacja. Wszystko się niesie. Krzyki, stękanie, jęki, darcie mordy, tupanie. Jak jest gówniak, to mamy w zasadzie cały dzień biegania, rzucania i krzyczenia. Dopiero w stuletniej kamienicy (mieszkam tu obecnie) jest cicho, ale dla odmiany mam hałaśliwą jednostkę wentylacji w budynku obok i mam non stop jednostajny i głośny szum. Ja się już przyzwyczaiłem, ale ludzie pytają, jak ja tu mogę żyć latem. Fakt, jest głośno. Do tego oczywiście krzyki i piski bombelków oraz okazyjne imprezy na niedalekim stadionie, które całą okolicę wypełniają rytmicznym dudnieniem. To i tak najcichszy lokal, w którym żyłem.

 

Osobiście myślę, że komfort własnego domu wygrywa ze wszystkim. W domu po prostu można się odciąć. Wentylacja mechaniczna + okna o podwyższonej tłumienności. Wtedy nie musisz ich otwierać, a jak janusz robi grilla na sąsiedniej działce, to by musiał z armaty strzelać, żebyś go słyszał. Odpada problem imprez. W bloku niby TEŻ się da założyć takie combo, ale trzeba już kupić mieszkanie o wyższym standardzie (a to jest bardzo drogie) no i eliminuje to tylko część problemu, tj. hałas z zewnątrz. Najgorszy problem pozostaje na zawsze, tj. dźwięki zza ścian.

 

Natomiast sama wieś (rozumiana jako zadupie 50km od miasta wojewódzkiego) - ecch. Jeśli pracujesz na etacie, to jednak dojazdy to koszmar. Korki, albo ponad godzina w nabitym pociągu. Jeden sklep pani halinki. Po wszystko musisz jeździć samochodem. Zieleni co ciekawe na ogół brak - wszystkie lasy wykarczowane pod pola. Masz tylko jedną drogę przechodzącą przez wies i chcąc nie chcąc musisz z niej korzystać, bo inne kończą się na polach które są prywatną własnością i nie można przez nie przejechać. Sąsiedzi to mogą być typowe bezrobotne patusy na 500+/dotacjach rolnych które nie mają co robić, więc cały dzień jesteś przez somsiada szpiegowany i obserwowany, wieś zna każdy twój ruch. O światłowodzie nikt nie słyszał, więc bujasz się z 4G i lejkiem, ściągniesz dwa filmy 4K i do końca miesiąca głupia strona internetowa typu onet otwiera się 5 minut 😆 Szczekają kundle, jebie gównem od nawozów i wybieranych szamb. Słabizna.

 

Najlepiej połączyć ogień z wodą, czyli dom na przedmieściu miasta wojewódzkiego, ale niestety jest to najdroższe.

 

Znam tylko ceny Warszawy (bo tu mieszkam całe życie). W Warszawie są piękne miejsca, całe osiedla w zacisznych lasach, ale tam działki kosztują ponad milion za 1000m^2.

Są też mniej atrakcyjne przedmieścia, ale i tak naprawdę trudno wyrwać coś poniżej 500k PLN.

Czasem trafi się mała działka (400-500m^2) w cenie 350-450k PLN i to tyle z okazji. Mniej więcej jedna na miesiąc-dwa. Obstawiam wszystkie serwisy typu otodom czy domiporta.

 

oczywiście są to ceny zaporowe. O ile nie mamy w rodzinie budowlańców, albo sami nie chcemy "robić wszystkiego samemu" (trochę trudno np. samemu dach zrobić, ale są tacy wariaci :) ), to postawienie domu - czy to ekipami zlecanymi, czy generalsem - to jakieś 4000-5000 PLN za m^2 po dzisiejszych cenach. Czyli 100m^2 to 400-500k, a wykończenie od 1000 do 2000 PLN za m^2 nawet.

 

Ja kupiłem działkę w gminie stykającej się z Warszawą. Kilkaset metrów od stacji PKP, z której co ~30min odjeżdża pociąg do W-wy. Pociąg do Warszawy Centralnej jedzie 27 minut. To czas dojazdu porównywalny z takim, który ma mieszkaniec osiedla Kabaty, dojeżdżając metrem. Czyli - "prawie przedmieście". Ale działka i tak była po 275 PLN/m i było to tanio. Obecnie nie da się tu kupić działki taniej, niż 350 PLN/m.

 

W moim przypadku będzie to więc dom za jakieś 800, może 850k, licząc _wszystkie_ koszty. Dla porównania, praktycznie nie da się kupić mieszkania poniżej 600k PLN, które da jakąś przestrzeń (3 pokoje, żeby z myszką nie musieć non stop siedzieć w przypadku jej posiadania) i da dojazd "nietragiczny" (<30 min do centrum). 200 tysięcy różnicy, a różnica komfortu dramatyczna.

 

Osobiście polecam zrobić rachunek sumienia. Czy jesteś wrażliwy na hałas zza ściany? Jeśli nie, bądź w umiarkowanym stopniu, a nie mieszkasz w Warszawie i nie musisz (tu jest za drogo dla człowieka, który nie musi tu żyć) - to polecam narożne mieszkanie na ostatnim piętrze w mieście powiatowym (dla Warszawy to np. Pruszków, Legionowo, Piastów). Trochę taniej i wtedy masz np. pokój gdzie jedynie stykasz się z somsiadem z dołu. przy zakupie pytasz ludzi dookoła, kim on jest. Jak to jakiś dziadek i nie robi ekscesów, to najgorszy problem z głowy. Pytasz przed zakupem w administracji budynku czy można przedziurawić elewację pod klimę + wentyalację mechaniczną, albo chociaż samą klimę poprowadzić. Zakładasz okna o tłumienności Rw > 42 dB. I masz względnie spokój, a jak lokalizacja dobra, to masz też względną wygodę.

Jeśli jesteś wrażliwy na hałas, to rozważ mały dom na przedmieściu. Dojazd to podstawa, lokalizacja jest wszystkim.

 

Jak coś, to służę pomocą w przypadku wyboru działki. Przerobiłem ok. 130 działek w swoim życiu, znam wszystkie pułapki.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@niemlodyjoda

 

Od razu mówię że jak chcesz kupić mieszkanie w Gdańsku (Gdynia to lekkie wypizdowo a Sopot głównie turystycznie i tam mieszkania najdroższe) to kupuj ruderę do generalnego remontu bo najbardziej się opłaca.

Polecam dzielnice Przymorze>Żabianka>Zaspa>Morena (aka. piecki-migowo).

Omijać szerokim łukiem Orunia Dolna, Stogi, Przeróbka, Olszynka.

Edytowane przez bassfreak
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Wolumen said:

 

Chyba,ze mowisz o wsi podmiejskiej, dzielinicy sypialnej miasta.

Wieś rolnicza nie jest dla miastowych.

To jest słuszna uwaga i zapomniałem o tym napisać. Są wsie i są "wsie". Mieszkanie w zasięgu 30-40 minut jazdy samochodem/koleją od centrum dużego miasta, we wsi z pełną infrastrukturą - sklep/market, drogi, chodniki, przystań, basen, korty, itp. to zupełnie co innego, niż w środku puszczy albo wśród pól. 

 

Wieś rolnicza według mnie jest upierdliwa. Trzeba lubić klimat smrodu gnojowicy i nawozów i terkot maszyn rolniczych. Lub po prostu żyć z ziemi/hodowli. 

 

Alternatywą są enklawy - odizolowane od typowych rolniczych terenów, zagubione wśród lasów. Jednak takiego miejsca trzeba się trochę naszukać i tam się jest zazwyczaj faktycznie odciętym od świata. 

 

Preferencje to też głównie kwestia wieku i umiejętności organizowania sobie czasu. Jak jedyna rozrywka to bro, potańcówki i rwanie lasek, to wieś nie dla takiej osoby. 

 

Tak na szybko sobie moją miejscówkę przeanalizowałem. 

 

Zalew, przystań, wypożyczalnia sprzętu - 500m

Dzika plaża - 1000m

Przystanek lokalnej komunikacji - 200m

Przystanek ZTM - 1200m

Sklepy - 1500m

Market, delikatesy, apteka - 2,5km

PKP - 3km

Korty, basen - 2km

Szkoły, przedszkola, żłobki - 2-5km

Pizzeria b. dobra - 1500m

Grill, restauracje - 2-3km

Stajnia - 3-5km

Galeria handlowa - jedna 12km, druga 8km

Uber do centrum 35pln

Prawie za płotem obszar Natura 2000

Dookoła lasy, łąki, zabudowa letniskowa i całoroczna. 

 

Zasadniczo wszystko w zasięgu półgodzinnego spaceru lub 15-20 min na rowerze lub hulajnodze. 

 

Gdybym się jednak decydował na siedlisko, to też nie dalej niż 10-15km od mniejszego miasta. 

 

Ludzi często przeraża, że "na wsi" pod miastem, to wszędzie daleko. A w Warszawie na niektórych starych blokowiskach do przystanku trzeba z buta dawać ponad kilometr, a sklepy też te kilkaset i więcej metrów. 

 

Ja kiedyś do podstawówki miałem 2,5km, do liceum jeździłem autobusem 40 minut. W mieście. 

 

Edytowane przez maroon
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Januszek852 napisał:

Mieszkałem w różnych mieszkaniach (część była wynajmowana podczas podróży biznesowych, resztę z dzieciństwa pamiętam, bo rodzice przeprowadzali się 5 razy). Generalnie w każdym było tak samo, tj. hałasy zza ścian. Imprezy, słuchanie głośno muzyki sporą część dnia (mając subwoofer), kłótnie, kopulacja, defekacja. Wszystko się niesie. Krzyki, stękanie, jęki, darcie mordy, tupanie. Jak jest gówniak, to mamy w zasadzie cały dzień biegania, rzucania i krzyczenia. Dopiero w stuletniej kamienicy (mieszkam tu obecnie) jest cicho, ale dla odmiany mam hałaśliwą jednostkę wentylacji w budynku obok i mam non stop jednostajny i głośny szum. Ja się już przyzwyczaiłem, ale ludzie pytają, jak ja tu mogę żyć latem. Fakt, jest głośno. Do tego oczywiście krzyki i piski bombelków oraz okazyjne imprezy na niedalekim stadionie, które całą okolicę wypełniają rytmicznym dudnieniem. To i tak najcichszy lokal, w którym żyłem.

 

Osobiście myślę, że komfort własnego domu wygrywa ze wszystkim. W domu po prostu można się odciąć. Wentylacja mechaniczna + okna o podwyższonej tłumienności. Wtedy nie musisz ich otwierać, a jak janusz robi grilla na sąsiedniej działce, to by musiał z armaty strzelać, żebyś go słyszał. Odpada problem imprez. W bloku niby TEŻ się da założyć takie combo, ale trzeba już kupić mieszkanie o wyższym standardzie (a to jest bardzo drogie) no i eliminuje to tylko część problemu, tj. hałas z zewnątrz. Najgorszy problem pozostaje na zawsze, tj. dźwięki zza ścian.

 

Natomiast sama wieś (rozumiana jako zadupie 50km od miasta wojewódzkiego) - ecch. Jeśli pracujesz na etacie, to jednak dojazdy to koszmar. Korki, albo ponad godzina w nabitym pociągu. Jeden sklep pani halinki. Po wszystko musisz jeździć samochodem. Zieleni co ciekawe na ogół brak - wszystkie lasy wykarczowane pod pola. Masz tylko jedną drogę przechodzącą przez wies i chcąc nie chcąc musisz z niej korzystać, bo inne kończą się na polach które są prywatną własnością i nie można przez nie przejechać. Sąsiedzi to mogą być typowe bezrobotne patusy na 500+/dotacjach rolnych które nie mają co robić, więc cały dzień jesteś przez somsiada szpiegowany i obserwowany, wieś zna każdy twój ruch. O światłowodzie nikt nie słyszał, więc bujasz się z 4G i lejkiem, ściągniesz dwa filmy 4K i do końca miesiąca głupia strona internetowa typu onet otwiera się 5 minut 😆

 

Jak coś, to służę pomocą w przypadku wyboru działki. Przerobiłem ok. 130 działek w swoim życiu, znam wszystkie pułapki.

Czy moglibyśmy się skontaktować na priv? Mam pytanie odnośnie działek :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Cień napisał:

Czy moglibyśmy się skontaktować na priv? Mam pytanie odnośnie działek

Wal śmiało.

 

 

Aha, brakuje w naszym języku prawidłowego określenia na sypialnię dużego miasta. Bo Jabłonna (pod Wwą, ponad 8000 mieszkańców, wszystkie wygody miejskie i chyba w ogóle brak produkcji rolnej) i jakieś zadupie 50km od Rzeszowa (50 osób, % uzależnionych od alkoholu to 90, tylko pola i nieużytki) to są wsie. Ale różnią się praktycznie wszystkim.

 

Na "wsi" (sypialni miasta powiatowego) można mieszkać wygodnie, jak w mieście prawie. Różnica to max kilka-kilkanaście minut więcej samochodem, niż ze skrajnego blokowiska w tej miejscowości.

Na prawdziwej wsi o przeznaczeniu rolnym mieszczuch nie wytrzyma za długo.

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minutes ago, bassfreak said:

@niemlodyjoda

 

Od razu mówię że jak chcesz kupić mieszkanie w Gdańsku (Gdynia to lekkie wypizdowo a Sopot głównie turystycznie i tam mieszkania najdroższe) to kupuj ruderę do generalnego remontu bo najbardziej się opłaca.

Polecam dzielnice Przymorze>Żabianka>Zaspa>Morena cała reszta :D

Omijać szerokim łukiem Orunia Dolna, Stogi, Przeróbka, Olszynka.

Jak masz okazyjną działkę na Kamiennej Górze, to chętnie wezmę. 😁

 

Tylko tam z buta jak w górach, o czym się zapomina. 😁

 

W GDA to mam sentyment do Górek Zachodnich i Sobieszewa, ale to już wiocha i w wakacje dramat komunikacyjny. W samym GDA zdecydowanie Oliwa - kumpela tam mieszka i na nic innego nie wymieni 😁, a jak przy morzu to Brzeźno, ew. Jelitkowo, choć tam dużo blokowisk jest. Jakbym się miał budować to pewnie gdzieś za obwodnicą albo okolice Rewy, Rzucewa. Niedaleko Tricity Elbląg i okolice zalewu jest ciekawy. Również Żuławy i Nowy Dwór. Gdzieś nad kanałem, Nogatem, czy Szkarpawą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkanie w bloku w mieście to w dużym stopniu loteria. Ja np. mieszkam na takim typowym osiedlu aspirującej klasy średniej: prawnicy (nie topowi z kasty, raczej z ciężkiej pracy), lekarze specjaliści, trochę IT, trochę kadry kierowniczej. I jest ok, dlatego, że trafiłem na moment, kiedy już nieruchomości zaczęły mocno iść w górę (2007-8) i w moim bloku (60 mieszkań) jest dosłownie tylko kilka wynajmowanych. Jak jest więcej, to robi się problem, bo dzisiejsze studenty to imprezowe bydło. U mnie mieszkańcami w większości są zabombelkowani Blue Pillersi 40+-letni, więc harują od rana do późnego wieczora i nie mają nawet energii na ekscesy (imprezy na kwadracie itp.). Ale to zależy jak się trafi i oczywiście to, że tak jest dziś, nie daje żadnej gwarancji na to, że sąsiad z piętra niżej nie sprzeda mieszkania inwestorowi, który sprowadzi tam imprezowe bydło. Hałas z zewnątrz znikomy, bo mieszkam wysoko, na dole jest tylko droga osiedlowa. Dodatkowo, ja mam las dosłownie 500 metrów od drzwi, więc mam gdzie wyjść w trakcie dnia na spacer/rower, z czego często korzystam. Ale, tak szczerze mówiąc, gdybym te 13/14 lat temu wiedział, jak ułoży się moje życie (brak rodziny, bombelków), to nie miałbym takiego parcia na miasto. 

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minutes ago, Januszek852 said:

. Bo Jabłonna (pod Wwą, ponad 8000 mieszkańców, wszystkie wygody miejskie i chyba w ogóle brak produkcji rolnej) i jakieś zadupie 50km od Rzeszowa (50 osób, % uzależnionych od alkoholu to 90, tylko pola i nieużytki) to są wsie. Ale różnią się praktycznie wszystkim.

.

Yhm. I dlatego średnie ceny działek w Jabłonnie 500k+ za 800-1000m, a średnie ceny działek na zadupiu 15 tys. za 1000-1500m a można i jeszcze taniej. 

 

Rozważałem przez chwilę Jablonną i Chotomów, ale ceny działek, które mnie interesowały to było 600-800 tys. Aż tak zamożny nie jestem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jest jeszcze jeden aspekt, nieruchomości na wsi czy w małych miasteczkach są znacznie tańsze niż w dużych miastach, a jeśli lokalizacja jest w jednym z biedniejszych województw, to ceny są śmiesznie niskie. 

 

Jeśli ktoś pracuje zdalnie to może w granicach 270 - 350 tysięcy kupić ładny dom ze sporą działką, co jest odpowiednikiem równowartości kawalerki w dużej aglomeracji np:

 

https://www.otodom.pl/pl/oferta/dom-jednorodzinny-81m2-cicha-okolica-podgleboki-ID4bRrz 

 

  

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Januszek852

moim zdaniem, to zaniżyłes trochę koszty domu. Działka to jakieś minimum 350 koła + dom  800-850k.

 

a nie 850 za wszystko. Takie jest moje zdanie. 
 

Z większością rzeczy co napisałeś się zgadzam. Tylko jest ten problem, Że jak trzeba dojechać samochodem do miasta, to trzeba się liczyć z korkami I z tym że taki dojazd to bedzie okolo godziny czasu. Dojazd do pracy godzinę, powrót godzinę. To już 2 h. Dodaj sam czas pracy, i wychodzi na to że żyjesz pracą i snem. W mieście przy dobrej lokalizacji, dojazd wyniesie Cię połowe tego.

 

na co ci dom, jak będziesz w nim praktycznie tylko spał ? Bo braknie czasu wolnego? Chyba po to żeby mieć spokój w sobotę i niedzielę. 
 

kluczowe jest moim zdaniem to gdzie się pracuje i jak daleki ma się Dojazd do pracy. Co mi po domu w którym mnie nie będzie, na rzecz mieszkania w którym byłbym dłużej? 
 

poza tym dom to nie tylko ściany, Ale ludzie którzy go wypełniają. 
 

Ja całe życie mieszkałem praktycznie na wsi i to jest super, jak masz prace na wsi, albo do max pół godziny/20 min jazdy. 
 

dla mnie czas to waluta, której nie zyskasz kupując droższy dużo szybszy samochód (jak nie ma innej lepszej opcji dojazdu) na skrócenie czasu dojazdu do pracy. 
 

Spójrz np. na Chiny, Japonia. Oni nie bez przyczyny inwestują takie pieniądze, na koleje najszybszych prędkości. Bo liczy się jak najbardziej skrocenie tego czasu na dojazdy do pracy milionow ludzi. Bo czas jest bezcenny.

Edytowane przez Mugen2
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.