Skocz do zawartości

Życie na wsi vs życie w mieście vs życie w małym miasteczku - Wasze opinie, przemyślenia i uwagi


niemlodyjoda

Rekomendowane odpowiedzi

1 minutę temu, SamiecGamma napisał:

wiecznie nieszczęśliwa i z problemami emocjonalnymi... wierząca w "miłość" (czytaj: zaprogramowana biologicznie na szukanie materiału genetycznego z topki).

A tak, to niestety częste. Zanim spotkałem moją to przerobiłem sporo relacji. Najgorsze są te niespełnione artystki od wierzenia w miłość (miłość = wielki khutaz przystojniaka 195cm, nic innego szczęścia jej nie da :D )

 

1 minutę temu, SamiecGamma napisał:

No właśnie, młoda jeszcze. Myślisz, że jej się nie odwidzi? Natura kobiety rozgrywa bez względu na SMV...

Będę po wazektomii, zresztą za jej rekomendacją, więc wtedy to już mi to wisieć będzie. ;)

 

2 minuty temu, SamiecGamma napisał:

Ale czekaj, wy to bierzecie razem, dobrze zrozumiałem? Tzn. dom będzie na ciebie i na nią, nie tylko na ciebie?

Mamy takie ustalenia:

 

działka jest moja, bo kupiona za moją kasę.

Kredyt bierzemy wspólnie.

Jakiś czas po wspólnym spłacaniu notarialnie przesuniemy prawo własności zgodnie z ilością wpompowanej w dom kasy.

 

Czyli moje będzie 70%, jej 30% udziałów.

 

To jedyna sprawiedliwa opcja, tj. teraz jestem bezpieczny (bo wszystko jest moje), ale też nie widzę problemu, by nie miała ona prawa do pieniędzy, które faktycznie włoży ze swojej pensji i pracy.

 

W ten sposób przy ew. rozstaniu po prostu sprzedajemy, dzielimy się proporcjonalnie do udziałów i bajos.

 

Każdy dostaje tyle, ile włożył - uczciwie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Adams napisał:

Też tak miałem. Ale już do ogólniaka musiałem dojeżdżać do Wawy. To samo na studiach. Z punktu widzenia młodego chłopaka jest to słabe. Prawdę mówiąc, uważam, że robisz dziecku krzywdę, fundując mu taki układ.

 

A po cholerę chodzić do szkoły średniej w Warszawie czy innym dużym mieście? Chodziłem do LO w swoim mieście, małym, poza Warszawą (tam gdzie mieszkałem pół życia). Dostałem się wszędzie na studia gdzie chciałem... Dziś bardzo łatwo jest się uczyć jak się chce. Za moich czasów jeszcze trzeba było pojechać po książki do księgarni i nie zawsze można było je dostać. Dziś wszystko jest w internecie...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat licea mają te same programy, więc niczym się nie różnią. Chociaż w lepszym liceum często trafia się fajniejsza młodzież.

 

Ja chodziłem do Czackiego w W-wie. Wtedy było to drugie liceum w mieście "jakościowo". Miałem super klasę, wszyscy prawie nauczyciele byli bardzo spoko. Same miłe wspomnienia. Jak dorobicie się nastolatka w Warszawie to polecam z całego serca ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minutes ago, Adams said:

Też tak miałem. Ale już do ogólniaka musiałem dojeżdżać do Wawy. To samo na studiach. Z punktu widzenia młodego chłopaka jest to słabe. Prawdę mówiąc, uważam, że robisz dziecku krzywdę, fundując mu taki układ.

A co z sojowym latte? 🤔

 

Na studiach kolega dojeżdżał z Wólki Węglowej. Kiedyś to były takie peryferia Żoliborza, za cm. północnym. Wyobraź sobie, że jego codzienny dojazd wygladał tak:

 

1) Z buta 1km do autobusu, 110 o ile pamiętam, jeżdżącego co pół godziny. 

2) Po ok. 35 minutach przesiadka na Wawrzyszewie na tramwaj i 40 mnut pod uczelnię. 

 

Jak dobrze szło to już po ok 2h od wyjścia z domu był na uczelni. 

 

Jak on zazdrościł kolegom dojeżdżającym z Żyrardowa pociągiem! 

 

I jaką mu krzywdę rodzice zrobili, że mieszkali w WARSZAWIE! 

 

Sojowe latte musi być i chuj. 😁

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Januszek852 napisał:

Każdy dostaje tyle, ile włożył - uczciwie.

 

Jedyny problem jaki tu widzę to z tą działką. Nie znam się zupełnie domach od strony prawnej, ale mam nadzieję, że poradziłeś się prawnika jak to będzie w przypadku, gdy partnerka zacznie ci "fikać". Tak żebyś nie był stratny i żeby można było bez strat z tego wyjść.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na dzień dzisiejszy, gdybym zdecydował się na LTR (już się nie zdecyduję, ale to inny temat), to tylko na wynajmowanym. Do siebie nie wezmę (ustawa przemocowa), do partnerki nie pójdę (dokładać się do czyjegoś nie będę). Ale - tak jak pisałem - nie każdy jest paranoikiem, no i ja też jestem starszy od ciebie ;)

 

Kumpel teraz właśnie jest w trakcie rozwodu. Partnerka w pozwie napisała same kłamstwa... To była właśnie taka przeciętna szara myszka z wyglądu. On też myślał, że to mu zagwarantuje to, że nie będzie fikać. Przez 3 lata zresztą była sielanka. Potem zaczęło się psuć jak spłodził syna. Nie bardzo chciał się całkowicie dać przekonwertować na beciaka, pomimo fochów, więc poszedł bardziej ofensywny oręż - rozwód...

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Adams napisał:

Też tak miałem. Ale już do ogólniaka musiałem dojeżdżać do Wawy. To samo na studiach. Z punktu widzenia młodego chłopaka jest to słabe. Prawdę mówiąc, uważam, że robisz dziecku krzywdę, fundując mu taki układ.

 

 

Średnia szkoła jest w centrum miasta, 4 km od domu, rowerem 15 minut? 

Do miasta wojewódzkiego z uniwerkiem ok 30 km- tu już będzie sobie autem dojeżdżał.

Dzieciak ma idealny układ, dom, ogród, w miasteczku jest lokalny klub piłkarski gdyby mu się zamarzyło kopać piłkę.

Poza tradycyjną grupką ławeczkowych pijaczków patologii jest tu dużo mniej niż w mieście wojewódzkim w którym mieszkałem. Tam anonimowo połamali mi nos gdy wracałem z technikum po lekcjach, tu każdy każdego zna i za taką atrakcje ma pewny domiar dlatego główna przestępczość tu to najebany rowerzysta, szarpanina między znanym każdemu Mietkiem i Wieśkiem pod sklepem "Dino"

Ja na podmiejskiej domkowni zostawiam rower oparty o płot przy drzwiach wejściowych, dzieciak hulajnogę na nieogrodzonym podjeździe- od 8 lat nic mi nie zginęło.

W bloku w mieście wojewódzkim 3 razy opierdolili mi piwnicę, raz urwali mi lusterka w aucie, sąsiadowi z drugiego piętra zajebali rower z balkonu, matkę żony pobili i okradli 200 m od bloku w którym mieszkała.

Myślę że dzieciakowi daję dużo więcej niż ja dostałem mieszkając w klitce w bloku. Mrowisko nie jest dobrym miejscem na rozwój

Edytowane przez Normik'78
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, SamiecGamma napisał:

Potem zaczęło się psuć jak spłodził syna.

A to obaj wiemy, że myszka skrycie chce przede wszystkim dziecka, to jej podejście zmieni się kompletnie gdy dopnie swego. Bo facet jej potrzebny tylko do tego, a potem ma nosić kasę i zabawiać.

 

U mnie chociaż misja bombelek odpada. A że ludzie się zmieniają, to nie powiem, że zawsze będzie dobrze. Grunt, by była zawsze szybka droga do wyjścia i uczciwego podziału majątku, czyli każdy zabiera dokładnie to, co rzeczywiście wniósł. To jest fair i tak powinno być.

 

Wspólnota majątkowa to toksyczny relikt i nie powinna istnieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Januszek852 napisał:

A to obaj wiemy, że myszka skrycie chce przede wszystkim dziecka, to jej podejście zmieni się kompletnie gdy dopnie swego. Bo facet jej potrzebny tylko do tego, a potem ma nosić kasę i zabawiać.

 

Tak, sytuacja nieco inna od twojej. Dokładnie tak było. Facet ma zawód artystyczny, z którego nie ma stałej kasy. Tyle, że ona wiedziała o tym od początku i jakoś jej to nie przeszkadzało. No ale to był etap, w którym szukała genów do rozpłodu. A teraz przyszedł etap kasy i zabawiania. Kumpel się nie do końca sprawdził, więc dostał kopa. Dziecku niczego nie brakuje, ale panna zmanierowana. Wakacje w Zakopanem to źle, bo trzeba w Alpy. Kurwa, jaki jestem szczęśliwy, że nie jestem żonaty ;) 

 

1 minutę temu, Januszek852 napisał:

Wspólnota majątkowa to toksyczny relikt i nie powinna istnieć.

 

Dokładnie tak. Ja zawsze jak rozmawiałem o tym z kobietami to słyszałem jakieś pierdololo o "poczuciu bezpieczeństwa". Na mój argument o tym, że praktycznie zawsze tak jest, że to facet zarabia więcej, usłyszałem, że "to już nie jej wina, że kobiety dostają mniej za tą samą pracę". Pay gap to tylko jakieś 10%, ale dalej już dyskutować nie chciała 🤷‍♂️😂

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, SamiecGamma napisał:

"to już nie jej wina, że kobiety dostają mniej za tą samą pracę"

Ech, gdyby to była prawda, to nikt o zdrowych zmysłach nie zatrudniałby mężczyzn. W końcu mógłby płacić - jak to one same mówią ZA TĘ SAMĄ PRACĘ - mniej, na legalu.

 

Tylko że to nie jest ta sama praca i jest ryzyko zabombelkowania. U mnie już CZWARTY rok jest zatrudniona jedna młoda pani, która najpierw zaszła (i cyk zwolenienie), potem wychowywała (cyk zwolnienie), a potem znowu zaszła (cyk zwolenienie) i drugie wychowuje. 4 lata ani razu się nie pojawiła w pracy, ale kasę ciągnie co miesiąc.

 

Typowo kobiece pierdolenie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, SamiecGamma napisał:

 

A po cholerę chodzić do szkoły średniej w Warszawie czy innym dużym mieście? Chodziłem do LO w swoim mieście, małym, poza Warszawą (tam gdzie mieszkałem pół życia). Dostałem się wszędzie na studia gdzie chciałem... Dziś bardzo łatwo jest się uczyć jak się chce. Za moich czasów jeszcze trzeba było pojechać po książki do księgarni i nie zawsze można było je dostać. Dziś wszystko jest w internecie...

Mój ojciec skończył ogólniak w rodzinnym miasteczku, a później dostał się i ukończył uniwerek w Krakowie. Trzeba żyć bez kompleksów,  ale oczywiście jak się nie chce to wymówka zawsze się znajdzie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Januszek852 napisał:

Ech, gdyby to była prawda, to nikt o zdrowych zmysłach nie zatrudniałby mężczyzn. W końcu mógłby płacić - jak to one same mówią ZA TĘ SAMĄ PRACĘ - mniej, na legalu.

Często podaję ten argument w dyskusji w odpowiedzi na zarzuty o wage gap. I jedyną ripostę, jaka wtedy słyszę, to brak riposty. Albo epitety : )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minutes ago, Normik'78 said:

. Trzeba żyć bez kompleksów,  ale oczywiście jak się nie chce to wymówka zawsze się znajdzie

To chyba głównie o to chodzi. Na studiach była masa ludzi dojeżdżająca z okolicznych aglomeracyjnych miasteczek, gdzie kończyła licea i dopóki jakieś kontakty po studiach były to oni w większości tam potem mieszkali, najczęściej budowali domy i to w dobrych miejscówkach, bo było wtedy taniutko. Jeździło się na imprezy do Konstancina, Piaseczna, Radzymina, Łomianek. Znajomy pamiętam w cytowanym wyżej Serocku postawił dom na skarpie z obłędnym widokiem na ujście Bugu do Narwi. Dziś działki tam są po 2-3 miliony. O ile w ogóle są. 

 

Jak się kiedyś wprowadziłem do pierwszego własnego M na Bemowie, to w garażu tylko ja i jeden sąsiad mieliśmy blachy z Warszawy. Reszta cała Polska. I myślę, że te pokolenie przyjezdne ma najwięcej kompleksów związanych ze "statusem" miejsca zamieszkania. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Januszek852 napisał:

Oczywiście zawsze może być zła wola myszki i uderzanie w zmuszanie, niebieskie karty, ale na takie cyrki nic nie pomoże oprócz homoseksualizmu.

A ustawa antyprzemocowa? 

Ja kobiecie niedałbym nawet udziałów w moim schowku na szczotki. Korzyści z tego zero, a ryzyka od chuja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, Imiennik said:

A ustawa antyprzemocowa? 

Ja kobiecie niedałbym nawet udziałów w moim schowku na szczotki. Korzyści z tego zero, a ryzyka od chuja.

A jeżeli za ten udział zapłaciła? To co wychujałbyś ją? Prawo jest jakie jest, ale są też pewne granice paranoi. Moja eks cięła w chooja, ale rozliczała się ze mną co do grosza. Nawet po rozstaniu dostałem przelew za część czynszu do momentu jak mieszkała. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem od urodzenia do dnia dzisiejszego związany z Warszawą i nie wyobrażam sobie życia na tę chwilę poza tym miastem. Miałem krótkie dwa epizody życia poza tym miastem, pierwszy to emigracja do USA, a drugi był związany z moim życiem zawodowym jeszcze na studiach, a w zasadzie pod ich koniec i zaraz po nich kiedy to przez jakieś dwa lata żyłem częściowo w Warszawie i częściowo w Trójmieście. Tu mam swój mały własny świat, mam kwadrat, który zamieszkuję, mam tu przyjaciół, znajomych i pracę. Wiadomo, że Warszawa chyba najlepiej stoi pod względem zawodowym, tu zarabia się najwięcej, jest w czym wybierać, ale też i życie jest bardzo drogie. W takich miastach nudzić się nie można, jest gdzie wyjść, jest co robić, jest gdzie się spotkać i spędzić miło czas. Oferta jest szeroka i dla każdego coś się znajdzie.

 

Moim zdaniem Warszawa od lat coraz lepiej stoi komunikacyjnie. Tu gdzie teraz mieszkam, na blokowisko, prowadziła kiedyś jedna ulica, w dodatku jednopasówka, cały czas w godzinach szczytu zakorkowana. Ludzie do pracy na 9:00 wychodzili wcześniej niż ja do liceum na 8:00 rano, a do liceum miałem wtedy pół godziny tramwajem do sąsiedniej dzielnicy. Na uniwerek dojeżdzałem autobusem prawie godzinę, czasami nawet więcej, bo korki. Dziś w zasadzie tego problemu nie mam, ulica, o której pisałem wcześniej rozrosła się plus zrobiono torowisko tramwajowe, jest pętla autobusowa i jestem dość dobrze skomunikowany z miastem.

 

Moja znajoma z osiedla przeprowadziła sie z rodzicami do domu w Łomiankach i ilekroć ja widziałem to narzekała, że dojazdy są fatalne. Jest jeden autobus, który jeżdził rzadko i dowoził ją jedynie w okolice Marymontu czy Placu Wilsona, gdzie musiała się przesiadać. O powrotach po 22 zapomnij, albo telefon do rodziców żeby podjechali autem, albo taksówka, rower w lecie lub wycieczka piechotą. Po latach przy pierwszej możliwej okazji wrócila na nasze blokowisko i już na te niedogodności nie narzeka,

 

Mam też znajomych co zamienili Warszawę na wieś za Nowym Dworem Mazowieckim. Nie narzekają, bo mają samochody i to jest warunek konieczny, aby żyć w takim miejscu i móc korzystać z możliwości jakie daje Warszawa. Tu pracują, tu jeżdżą na zakupy, do kina, restauracji czy nawet na basen.

 

Nie wykluczam wyprowadzki z Warszawy na stałe, ale to dopiero na stare lata. Mam gdzie, ponieważ dawno temu zakupiłem na pięknym zadupiu działkę pod domek z fantastycznym widokiem na jezioro, lasy i pola. Widok wart jest moim zdaniem dużo więcej niż ta działka. Do większego miasta jest ok. 10km. Tam jest wszystko czego potrzeba, tylko warunek jest jeden do korzystania z tego: samochód.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, niemlodyjoda napisał:

Mam swoje przemyślenia na ten temat ponieważ spora część mojej rodziny wyemigrowała z miasta na wieś (nie są rolnikami etc. - emeryci / wolny zawód) i dostrzegam zarówno plusy jak i minusy.

 

Mądrzy ludzie. Cisza spokój można się odciąć od głupiej tv, pokus miasta-spending money.

 

2 minuty temu, Krugerrand napisał:

Jestem od urodzenia do dnia dzisiejszego związany z Warszawą i nie wyobrażam sobie życia na tę chwilę poza tym miastem. Miałem krótkie dwa epizody życia poza tym miastem, pierwszy to emigracja do USA, a drugi był związany z moim życiem zawodowym jeszcze na studiach, a w zasadzie pod ich koniec i zaraz po nich kiedy to przez jakieś dwa lata żyłem częściowo w Warszawie i częściowo w Trójmieście. Tu mam swój mały własny świat, mam kwadrat, który zamieszkuję, mam tu przyjaciół, znajomych i pracę. Wiadomo, że Warszawa chyba najlepiej stoi pod względem zawodowym, tu zarabia się najwięcej, jest w czym wybierać, ale też i życie jest bardzo drogie. W takich miastach nudzić się nie można, jest gdzie wyjść, jest co robić, jest gdzie się spotkać i spędzić miło czas. Oferta jest szeroka i dla każdego coś się znajdzie.

 

Moim zdaniem Warszawa od lat coraz lepiej stoi komunikacyjnie. Tu gdzie teraz mieszkam, na blokowisko, prowadziła kiedyś jedna ulica, w dodatku jednopasówka, caly czas w godzinach szczytu zakorkowana. Ludzie do pracy na 9 wychodzili wcześniej niż ja do liceum na 8:00 rano, a do liceum miałem wtedy pół godziny tramwajem do sąsiedniej dzielnicy. Na uniwerek dojeżdzalem autobusem prawie godzinę, czasami nawet więcej, bo korki. Dziś w zasadzie tego problemu nie mam, ulica, o której pisałem wcześniej rozrosła się plus zrobiono torowisko tramwajowe, jest pętla autobusowa i jestem dość dobrze skomunikowany z miastem.

 

Moja znajoma z osiedla przeprowadziła siez rodzicami do domu w Łomiankach i ilekroć ja widziałem to narzekała, że dojazdy są fatalne. Jest jeden autobus, który jeżdził rzadko i dowoził ją jedynie w okolice Marymontu czy Placu Wilsona, gdzie musiała się przesiadać. O powrotach po 22 zapomnij, albo telefon do rodziców żeby podjechali autem, albo taksówka, rower w lecie lub wycieczka piechotą. Po latach przy pierwszej możliwej okazji wrócila na nasze blokowisko i już na te niedogodności nie narzeka,

 

Mam też znajomych co zamienili Warszawę na wieś na Nowym Dworem Mazowieckim. Nie narzekają, bo mają samochody i to jest warunek konieczny, aby życ w takim miejscu i móc korzystać z mozliwości jakie daje Warszawa. Tu pracują, tu jeżdżą na zakupy, do kina, restauracji czy nawet na basen.

 

Nie wykluczam wyprowadzki z Warszawy na stałe, ale to dopiero na stare lata. Mam gdzie, ponieważ dawno temu zakupiłem na pięknym zadupiu działkę pod domek z fantastycznym widokiem na jezioro, lasy i pola. Widok wart jest moim zdaniem dużo więcej niż ta działka. Do większego miasta jest ok. 10km. Tam jest wszystko czego potrzeba, tylko warunek jest jeden do korzystania z tego: samochód.

Badasz sobie płuca ?

Ludzie z aglomeracji mają chore płuca na starość ... 

Częściej chorują i mają manie wyższości :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Krugerrand napisał:

@Kamil9612 Moje ciało moja sprawa, ręce precz od moich płóc. #wypierdalać. Brzmi znajomo?

Widzę typowo polaczkowski ból dupska:D

Poradź człowiekowi to Cię opluje xD

Ciekawe o co ten ból dupska :D

-o grzyby w płucach i smród spalin non stop ? xD

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, maroon napisał:

A jeżeli za ten udział zapłaciła? To co wychujałbyś ją? Prawo jest jakie jest, ale są też pewne granice paranoi. Moja eks cięła w chooja, ale rozliczała się ze mną co do grosza. Nawet po rozstaniu dostałem przelew za część czynszu do momentu jak mieszkała. 

Dokładnie. Moja małża sprzedała swoje mieszkanie w dużym mieście i dołożyła się do domu + partycypuje w spłacaniu rat (jeszcze 18 zostało do spłacenia), wiadomo więc że część domu, terenu jest jej. Po prostu

6 minut temu, Normik'78 napisał:

 

 

 

 

Edytowane przez Normik'78
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.