Skocz do zawartości

Sam jestem sobie winien i nie wiem jak to naprawić


Trevor

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

Jak niektórzy na forum wiedzą co jakiś czas wpadam w konflikty z ludźmi którzy się do mnie przypieprzają w różnych sytuacjach. Od pewnego czasu moim sposobem na nich jest to że cierpliwie czekam aż zrobią błąd i wtedy konfrontuję ich z tym co robią (wywalam to i ich intencje na światło dzienne). Niemniej jednak dzisiaj podczas rozmowy z kolegą dotarło do mnie że tak naprawdę jestem zwierzyną. Winny temu jest mój brak reakcji podczas różnego rodzaju sytuacji podczas których powinienem postawić mocną tamę, a próbuję lawirować. mam trudny charakter. Jak ktoś zostanie moim wrogiem to jest nim już do końca. Generalnie biorąc pod uwagę moje historie z wojska gdzie miałem kilkunastu prześladowców, bójkę w pracy niedługo po wyjściu z tegoż czy choćby ostatnią sytuację z pracy w której to powiedziałem sobie jasno że nie pozwolę się wtłoczyć w poddańczość względem middle managementu co spowodowało zaczepki ze strony paru osób którzy na taki opór nigdy by się nie zdobyli ale dopieprzać się do kogoś potrafili. Nie wiem czy traktować to jako część życia i zlewać tych ludzi czy co? Spotkałem się ostatnio ze sporą ilością agresji. Po odejściu z DHL potrzebowałem 4-5 dni żeby dojść do siebie. Przez te kilka dni spałęm i jadłem na przemian non stop. Praktycznie nic poza tym. Psychicznie jestem wypruty.

 

Zawsze chciałem byc tylko wolny, ale prawdą jest że boję się tej wolności tak samo jak jej chcę. Z drugiej strony mam wrażenie że prawie zawsze (za wyjątkiem tych osób o których pisałem wcześniej) ludzie chcą tą moją wolność ograniczać. Nie czują się dobrze w towarzystwie osoby która w kazdej chwili może wszystko jebnąć i powiedzieć dosyć. Z drugiej strony mnie samemu jest cieżko bo często mam po prostu dosyć otoczenia i zmieniam prace dosyć często. Główną przyczyną są upierdliwi ludzie.

 

Jestem dosyć flegmatyczny jeśli chodzi o reakcje na niespodziewane sytuacje. Jeśli dzieje się coś odstającego od normy to zazwyczaj potrzebuję chwili żeby przyjrzeć się temu co się dzieje i dopiero wtedy reaguję. Jestem raczej wrażliwcem i chcę żyć dobrze z ludźmi, często kładę uszy po sobie, ale jak ktoś mocno przegnie to może się zdziwić. Nie wiem czemu ale ciagle trafiam na jakichś prześladowców. Mam pecha. Naprawdę dobrych ludzi spotkałem niewielu. Zapadli w pamięć i zawsze będę ich cenił jako przyjaciół choć kontakty czasem się pourywały. 

 

Skąd to wszystko się bierze. Skąd w ludziach tyle jadu?

 

Mam wrażenie że sam jestem winien swoich kłopotów. W pracy nie pozwalam sobie już nawet na żarty. Z ludźmi nawet nie rozmawiam poza jakąś tam wtrątką bez znaczenia w rozmowie chyba że pokażą że mają dobre intencje i to zazwyczaj jest coś drobnego. Wybaczenie mi jakiejś drobnostki czy zwyczajne luźne podejście. I ten schemat się powtarza. Poza osobami z którymi wiem że mogę sobie pozwolić na swobodę - większość jest dla mnie tylko irytującym często tłem. Nie daję żadnej sposobności do znalezienia na mnie haka. Wszystkiego pilnuję. Troche to męczące. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj, kiedyś stary inżynier na budowie na ktorej dorabiałem kilka tygodni po pracy powiedzial:

 

JEST KASA? - JEST ROBOTA.

 

I tego masz się trzymać. Masz swoje stanowisko i masz do niego przypisane zadania. Masz swoich przelozonych których należy się słuchać w miarę możliwości. Cos nie pasuje? Dyskutujesz, szukasz porozumienia ale pamietasz że w obrębie swojego stanowiska musisz wykonywac robotę dobrze. Jesli coś utrudnia Ci pracę/jakies dodatkowe gówna, spowalnia - od razu dajesz znac przełożonym ze mozesz to robić ale spada twoja produktywność.

 

W sytuacji kiedy jesteś zarzucany jakimis calkowitymi gownami do zrobienia - spowalniasz całkowicie robotę, robisz solidnie ale duzo wolniej. Dobry przełożony powinien ogarnąć że coś jest nie tak, "do wszystkiego to do niczego" i przydzielic Ci kogoś do pomocy/znalezc zmiennika dla Ciebie zebys mogl ogarniać najwazniejsze zadania.

 

Idzie się dogadać, serio. Tylko w obrębie stanowiska dzialaj we właściwy sposób i ogarniaj robotę. ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Polsce o dobrą atmosferę w pracy bardzo ciężko. Nie przejmuj się też często trafiałem na tragedie. Szczurki lubią walczyć miedzy sobą, a ci z góry ich jeszcze podkręcić do wzajemnej nienawiści. Ja to mam wywalone robię swoją robotę 8h pn. pt. i nara. Nikt mnie chyba już nie jest wstanie zniszczyć w robocie chyba, że nadgodzinami i ciężką fizyczną pracą albo w ryj mi da. Co dla jednych ludzi jest przerażające dla mnie jest obojętne. Moja obojętność szyderstwo, cynizm, osobowość nie do zdarcia sprawiało że to dyrektor się trząsł jak mnie widział z nienawiści do mnie, a ja tralalalaala. :D Inni się przejmowali nim chodzili na skargi, a mnie unikał bo nie dałem mu nigdy satysfakcji, że mnie zdenerwował czy coś. 

Dopiero teraz mam pracę z dobrą atmosferą tak to tragedia donosy, świnie, walki, mobingi. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, buka1977 napisał:

W Polsce o dobrą atmosferę w pracy bardzo ciężko.

Uważam że w większości przypadków to zle podejście osoby pracujacej jest problemem. 

 

Chociaż wiadomo bywa i tak ze w robocie potrafia sie trafic totalne skurwysyny. Ale to promil przypadków. ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Wincenty napisał:

Uważam że w większości przypadków to zle podejście osoby pracujacej jest problemem. 

 

Chociaż wiadomo bywa i tak ze w robocie potrafia sie trafic totalne skurwysyny. Ale to promil przypadków. ;)

To masz szczęście, że pewnie jesteś powyżej tego bagna i nigdy nie zrozumiesz tych co są na dole produkcje magazyny itp. Teraz mi się udało, ale przeszedłem przez piekło. Ja zawsze do mordorów trafiałem nigdzie więcej mnie nie chcieli tylko u Januszy i za psie pieniądze. Tak promil ludzi w pracy jest zły, ale ten promil umie zepsuć całą atmosferę w firmie albo mnie. Zabrał bym cię do swoich firemek, albo kolega Trevor do swoich to byś zobaczył jak jest ciężko(oczywiście na naszych stanowiskach bo na górze to prawie wszędzie jest dobrze). Nie każdy może dostać fajną miłą dobrze płatną prace. Opinie o firmach co robiłem w goworku 0 do 1 i ściana płaczu o czymś świadczą że problem nie jest we mnie, ale tam w tych firmach. Inni też nie wytrzymywali długo i twierdzili, że totalna masakra.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potwierdzam to co pisze @buka1977. Ja to odbieram troche jako szkołe charakteru bo znam te zagrywki i potraktowałem to jako szkołę oporu dla mnie. W sensie że nie zamierzałęm dać się wtłoczyć w to bagno w którym tam wszyscy funkcjonują i nikt już tego nawet nie kontestuje. 

 

Obecnie mam okazję przejść na ciężarówkę. Praca spokojna ale bardzo odpowiedzialna. 1,5 na paletach jak się wjeżdża na windę, ciasne wjazdy, sporo zasad i pilnowania wszystkiego. Ryzyko szczególnie na początku jest spore. Niemniej jednak widzę że praca duuuuużo spokojniejsza niż zwykłego kuriera, rejon wiejski i dość wizualnie przyjemny choć jest tam też sporo miejsc bardzo ciasnych itd. Samochód 12 metrów wysoki na ponad 3 metry. Boję się jak cholera. W poniedziałek zacznę jazde, i zdecyduje czy w to idę. 

 

21 hours ago, buka1977 said:

a mnie unikał bo nie dałem mu nigdy satysfakcji, że mnie zdenerwował czy coś. 

 

Stoicyzm potrafi zdziałać cuda. Jeśli człowiek nie daje si.ę wciągnąć w to co agresor robi i mówi (nie dać sie wciagnąć emocjonalnie w tą grę) to już się wygrało. Ostatnio sam się o tym przekonałem jak mi na mieście grozili goście 3 razy więksi ode mnie (swoją drogą bardzo honorowi ludzie - zwykłe mendy).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.