Skocz do zawartości

Dlaczego człowiek nie docenia tego co ma?


ciekawyswiata

Rekomendowane odpowiedzi

Trochę filozoficznie, ale naszły mnie podczas spaceru pewne pytania. Jak to jest, że człowiek nigdy nie może osiągnąć poczucia szczęścia i spełnienia? Ciągle musi czegoś szukać. 

 

Przykładowo człowiek sobie mówi, że jeżeli tylko dostanie tę pracę, to będzie szczęśliwy. Jeżeli zdobędzie tę dziewczynę, to będzie szczęśliwy. Jeżeli kupi sobie ten samochód, to będzie szczęśliwy. I nagle to wszystko osiąga, pocieszy się tydzień i popada w emocjonalny dół. Być może jedyną taką rzeczą, dzięki której zmieniamy paradygmat (aczkolwiek na szczęście jej nie doświadczyłem), jest pokonanie jakiejś ciężkiej choroby. Wtedy być może potrafimy doceniać zwykłość szarych dni i cieszyć się z małych rzeczy. 

 

Co kryje się za tym mechanizmem? Czy może jest to jakiś biologiczny program, aby człowiek nie popadł w stagnację i nie zadawalał się tym, co ma, tylko dalej działał i zdobywał? 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Tobą, sam obserwuję, że jest właśnie tak jak mówisz. Osiągnięte cele przestają już motywować. Sama droga sprawia więcej satysfakcji niż zdobyty sukces. Odczuwa się stale potrzebę, żeby sięgać po więcej.

 

Faktycznie, może być to jakiś mechanizm ewolucyjny, który ma nas motywować do ciągłego rozwoju. I to prawdopodobnie dzięki niemu, ludzkość stale idzie do przodu, a nie osiada na laurach. 

 

I rzeczywiście, gdy coś trafimy, to bardziej doceniamy, co już mamy. Warto nieraz uświadomić jak bardzo jesteśmy w szczęśliwej sytuacji, że żyjemy w dzisiejszych, spokojnych czasach w najbardziej rozwiniętej części świata. Że cieszymy się dobrym zdrowiem, możemy rozwijać pasje, czy zaspakajać nawet bardziej wyrafinowane potrzeby i przyjemności. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trawa sąsiada jest bardziej zielona od mojej, znam to.

Prawda jest taka, że limit oczekiwań w życiu jest bez końca.

Trzeba umieć się zatrzymać w pędzie życia i docenić

to co się ma: dach nad głową, pracę, życzliwą osobę obok czy pełną lodówkę.

Każdy z Braci może zrobić taki rachunek sumienia i docenić to co się ma teraz w życiu,

jeśli nawet to są małe rzeczy z naszego punktu widzenia.

Ja jestem szczęśliwy ponieważ od czterech lat  nie miałem żadnej

ciężkiej choroby, ani zapalenia płuc czy zapalenia oskrzeli.

Covid także mnie ominął i niech tak zostanie.

Moim szczęściem jest utrzymanie zdrowia i to jest mój  główny cel.

Chociaż mam także poboczne cele: lepsza praca i kasa. itd.😀

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobieta szczęścia nie da. Da zastrzyk dopaminy, haj hormonalny. Po kłótni pogodzenie będzie ulgą, ale to tak, jak ciśnie was kupa i lecicie na tron. Zrobisz kupę, masz ulgę, ale samo zrobienie kupy nie daje samo w sobie szczęścia.

Jeśli ktoś zna zasady działania podświadomości, oraz zna zagrożenia ze strony kobiet trzymając ciągle ramę może utworzyć związek, w którym będzie szczęśliwy, ale sama kobieta szczęścia nie da, bo skąd niby może mieć?

 

Seks? Większość kobiet jest kiepska w łóżku i dawkuje go wg waszych "zasług", poza tym seks go jakieś 10-15 procent czasu spędzanego w początkowej fazie związku, w małżeństwie są to ułamki procenta.

Seks to naturalna potrzeba, daje niesamowity zastrzyk emocji, ale z czasem też się już tak nie chce jak na początku, już człowiek woli popływać w krystalicznie czystej wodzie albo poczytać książkę. Poza tym można go łatwo, szybko i mimo że drogo, to tak naprawdę relatywnie tanio zdobyć na telefon.

 

Praca i zasoby. Kto nie dochodził do nich od 0 nie wie, jakie to trudne. Ja miałem 20 lat i napierdalałem z buta, rowerem, na okazję. W mróz -30 i upał +35, w deszczu, śnieg, w dzień, w nocy, z obcymi ludźmi wracając a to ze szkoły zaocznej, a to od dziewczyny itd.

 

Prawo jazdy zrobiłem i auto kupiłem jak poszedłem do pracy, wcześniej nie miałem pieniędzy bo niby skąd? Urodziłem się w dość biednym regionie Polski, faktycznie było bardzo ciężko, aczkolwiek nigdy nie głosowałem czy coś, ale ciężko było ze wszystkim. Jedni mieli prawo jazdy od rodziców i auto od rodziców, a ja się cieszyłem, że poszedłem do pracy dorywczej w polu, i kupiłem sobie nowe buty, w rok wcześniej telefon np.

Mi nikt nie powie że auto jest nie potrzebne, chyba ktoś wychowany w Krakowie albo Warszawie, gdzie ma się dobrą komunikację. 

Bez auta pracując musiałem jechać z miasta a do miasta b, aby wrócić do swojego miasta C. Razem z pracą zajmowało to ok 12h, co to za życie? Samochodem pół godziny, razem 8h i godzina a więc 9 godzin, po pracy wracasz jak człowiek, nie napierdalasz z bagażem w ciasnej komunikacji.

 

Owszem, człowiek się uodparnia na bodźce, ale bez zaplecza bezpieczeństwa (czyli finansowego, dlatego panie tak chętnie mówią o "zaradnych, oszczędnych" mężczyznach) będziecie się tylko martwić. W swojej pierwszej pracy zarabiałem 1300zł, gdzie po sto złotych szło tygodniowo i na paliwo, i na żarcie czyli 4x2=8 osiem stów szło mi na podstawowe rzeczy, a gdybym wynajmował mieszkanie to bym kurwa pracował za darmo, dosłownie. 

 

Rzuciłem tamtą robotę i znalazłem coś o wiele lepszego, byłem dużo mniej zestresowany i zmęczony, i miesięcznie odkładałem nie 2-3 stówy, ale przykładowo dwa tysiące a nie raz więcej jak coś po godzinach dorobiłem i moja sytuacja już się zmieniła diametralnie. Stać mnie było na wszystko, tzn mogłem sobie kupicy zestaw narzędzi za kilkaset złotych, nowy odkurzacz czy wiertarkę bez liczenia czy mnie stać na to. Na niespodziewane wydatki była skarpeta i nie stresowałem się, a wykup OC czy nowych opon już nie robił na mnie wrażenia.

 

Taka natura człowieka, niby nie cieszy się z tego co ma, ale bez tego co ma będzie bardziej nieszczęśliwy. 

Większość z nas ma wszystko na miejscu, ale są ludzie na wózku, bez koniczyn itd. Ktoś zdrowy tego nie docenia, ale ktoś kto wstanie z wózka i będzie w stanie iść o kulach choćby i godzinę, będzie bardzo szczęśliwy więc szczęście to stan umysłu, nawyk cieszenia się małymi rzeczami.

 

Wracając jeszcze do finansów: ciężko wytłumaczyć, ale człowiek nie potrzebuje Lamborghini do szczęścia, ale jadąc jakimś gratem za 2 tysiące, nie będąc pewnym czy dojedzie na ważne spotkanie też nie będzie szczęśliwy. Dobry wóz zawsze będzie lepszy od gruchota, ale jednoczenie nie trzeba brać kredytu na ileś lat na drogiego w użytkowaniu SUVa i drżeć czy nas z roboty nie zwolnią, czy ktoś nie przerysuje, czy się nie zepsuje itd.

 

  • Like 7
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 hours ago, ciekawyswiata said:

Ciągle musi czegoś szukać. 

 

Inaczej nie zeszlibismy z drzewa albo co najwyżej dalej mieszkali w jaskini. 

 

Moim zdaniem ceną za posiadanie inteligencji jest ten ciągły niepokój. Niepokój rozumiany tutaj jako właśnie opisane przez ciebie ciągłe szukanie i brak stałego szczęścia. 

 

Ja byłem szczęśliwy parę razy w życiu. Takie miałem poczucie, że nic nie potrzebuje. Że wszytko mam. Jest cudownie. Były to chwile ulotne. Na co dzień nie zastanawiam się nad tym. 

 

Silne doswiadczenia życiowe pozwalają docenić to co się ma, ale to też działa na chwilę. Jak się nam polepszy (psychicznie, fizycznie), ustabilizujemy to znów zaczynamy szukać. 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biję się w pierś ale jestem z tych którzy mają pełno elektrośmieci w domu i ciągle kupuję nowe. Człowiek lubi nowość. Teraz też zmówiłem sobie nowy fajny telefon mimo że mój ma niecałe 2 lata i chodzi bardzo płynnie. No ale założenie jest takie, że będzie na 3 lata. Zobaczymy.

 

Z zegarkami mam to samo. Miałem opaskę mi band i zachciało mi się lepszego smartwacha. Dodatkowo mam jeszcze kilka innych eleganckich i sportowych.

Mam tak, że wchodzę na yt i zaczynam oglądać recenzję jakiegoś sprzętu i zaczynam się nakręcać na niego itd. To chyba jakieś sztuczki z reklamy tak na nas wpływają.

Gdzieś o tym czytałem (najprędzej w Technice Uwalniania). To się chyba nazywa iluminacja przedmiotów. Nadajemy zwykłym przedmiotom niewiadomo jaką wartość i później jesteśmy rozczarowani bo one nie dały nam radości.

 

U mnie największym problemem jest brak skupienia się na prostej czynności. Np. kiedyś czytając książkę mogłem zatracić się w niej na pół dnia. Teraz czytając albo jednocześnie oglądam sobie mecz albo gram w jakąś prostą grę na komputerze. No bo jak cały czas się coś dzieje, a tu nowe filmy na yt które oglądam a tu trzeba zrobić w jakiejś grze zadania dzienne bo przepadną itd. A doba ma tylko 24h.

 

Będę dążył do takiego prostego życia bez tylu bodźców. Całe szczęcie radość w sobie już odnalazłem i potrafię się cieszyć z drobnych rzeczy. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka ludzka natura. Sam po sobie widzę, że rzeczy które chciałem mieć i były jakimś motywatorem do działania, kiedy już mam w posiadaniu, stają się stałym elementem i już nie cieszą. 

Mamy czasy gdy wszystko jest na wyciągnięcie ręki, a gdy hajsu brak to można na kredyt brać. 

Konsumpcjonizm góruje. 

Może warto postawić sobie cel nie związany z materializmem. Może chodzi o rozwój ducha, którego brak człowiekowi i stąd ciągły niedosyt. 

 

Myślę że tak jesteśmy skonstruowani, by ciągle dążyć do celu. Gorzej gdy brak jakichkolwiek ambicji i człowiek wejdzie w marazm. Pojawi się depresja i wieczne niezadowolenie. 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Globtroter87 napisał:

Osiągnięte cele przestają już motywować. Sama droga sprawia więcej satysfakcji niż zdobyty sukces. Odczuwa się stale potrzebę, żeby sięgać po więcej.

Przecież to droga jest samym celem w sobie .

 

 

To tak jak z życiem , życiowym celem , czyli końcem drogi jest śmierć , każdego to czeka , czyli sama droga jako życie to więcej satysfakcji niż koniec drogi czyli odejście z tego świata .

 

 

 

Idąc tym tokiem myślenia , dlatego sama droga zawsze będzie ciekawsza niż sam cel czyli koniec tej drogi . 

 

 

Można to porównać do każdego aspektu w życiu .

 

 

 

 

35 minut temu, RealLife napisał:

Niepokój rozumiany tutaj jako właśnie opisane przez ciebie ciągłe szukanie i brak stałego szczęścia. 

Jordan Peterson w mapach sensu pisze o tym skąd ten niepokój . Ciężko wytłumaczyć , trzeba by przeczytać , w skrócie to właśnie chaos ,który pcha nas do zmian , to on wprowadza niepokój , żeby później zmienić mapy w naszej głowie i coś co nas niepokoiło staje się normalnością . Dlatego posuwając się do przodu nigdy nie zaznamy dłuższego spokoju , to ten element niepokoju nas rozwija .

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko siedzi w głowie, ale sam nie potrafię docenić tego co mam, po technikum wyjazd za granice, miałem wtedy 20 lat, W wieku 21 lat kupiłem mieszkanie w Polsce, spłacałem je tam do 23 roku życia, do czego zmierzam na początku byłem zajarany tym, własny kwadrat, który w dodatku od razu wynajmowałem, W tym momencie mam 24, mieszkam od roku w Polsce, i jakoś przywykłem do tego, no fajnie jest kwadrat, nie sprawia mi on jakoś szczęścia, ale po prostu cieszę się, że go mam. Pamiętam jak pierwszy raz tu się wprowadziłem, tydzień, dwa byłem zajarany, tak samo z kupnem auta, na początku je pucowałem, sprzatalem w srodku, a teraz jest ujebane i w chuj syfu w środku ( auto wartosc 5k, 20 letnie )

 

Czasem jak jade miastem to zazdroszczę małolatom samochodów po 50-100k bo wożą się takimi, ale i tak jestem dumny, bo większość żyje na pokaz, pojedzie za granice, popracuje trochę i kupuje taki małolat fure za 50k mieszkając z rodzicami, albo pracują w Polsce i biorą kredyty na 5-10lat żeby tylko mieć lepszą fure

 

Jeśli chodzi o pracę to zaczynam dopiero się rozwijać w danym kierunku, w tym roku będę szedł na studia, a tak to mam gównorobotę, którą nawet lubie, ale w tym momencie nie ma w niej możliwości żebym miał więcej kasy, czy jakieś możliwości awansu, dlatego szukam powoli coś innego, opornie mi to idzie, każdy chce doświadczenia...

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ nie ma w nas wdzięczności, chociażby za działające zmysły ale kto choć raz był głodny, zatracił zmysł smaku/węchu, nie widział, nie mógł ręki podnieść, wstać z łóżka, nie słyszał przez jakiś czas - na jakiś czas ma otwarte oczy na dary jakie mamy za darmo.

 

Doceniamy dopiero gdy coś znika i możliwość istnieje, że już się nigdy nie pojawi.

 

Doceniać to co mamy - w tym tkwi jeden ze sekretów, szczęśliwego życia.

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, ciekawyswiata napisał:

Przykładowo człowiek sobie mówi, że jeżeli tylko dostanie tę pracę, to będzie szczęśliwy. Jeżeli zdobędzie tę dziewczynę, to będzie szczęśliwy. Jeżeli kupi sobie ten samochód, to będzie szczęśliwy. I nagle to wszystko osiąga, pocieszy się tydzień i popada w emocjonalny dół.

 

To prawda. Zawsze tak miałem. Więc parę lat temu zmieniłem podejście.

 

Kobieta = układ biznesowy. Związek to biznes = jestem w nim dopóki mi się to opłaca, żadnego kierowania się emocjami czy sercem czy nie daj Boże miłością, tylko kierowanie się opłacalnością (czy nie wyczerpuje mnie to czasowo/psychicznie, czy raczej relaksuje/pomaga, no i czy nie daję więcej niż otrzymuję).

 

Samochód = ile razy kupiłem lepszy, o którym marzyłem, to za chwilę mi się nudził i oglądałem się za jeszcze lepszymi (=droższymi). Więc zmieniłem podejście. Obecnie celem dla mnie są samochody jak najbardziej ekonomiczne na zasadzie "jeździć za darmo". Czyli zamiast za 100 tys zł kupić BMW/Mercedesa to wolę Skodę, której utrzymanie roczne będzie dużo dużo tańsze. Tak przykładowo. 

 

Praca = też już nie gonię za pieniędzmi, a raczej za świętym spokojem. Mniej nerwów = lepsza praca. 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trade off. 

 

Życie to barter. 

 

Wymieniamy czas, siły i zdrowie za wartości materialne. 

 

Jedni w pewnym momencie mówią stop. 

 

Inni w sobie w ogóle świadomości kieratu nie mają. 

 

Jeszcze innym ciągle mało. 

 

Ile ludzi, tyle postaw. 

 

Żeby doceniać to co się ma, to trzeba cokolwiek mieć. Mieć przynajmniej podstawowe potrzeby spełnione. Jaskinia, ogień, jedzenie. Bez całej reszty da się przeżyć. 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, ciekawyswiata napisał:

Jeżeli zdobędzie tę dziewczynę, to będzie szczęśliwy.

Kto szuka szczęścia u innych, zamiast u siebie to nie znajdzie niczego.

15 godzin temu, ciekawyswiata napisał:

Co kryje się za tym mechanizmem?

Pęd życia, chęć do ciągłych zmian. Reklamy wmówiły nam, że mamy kupować, żeby nie zostać w tyle. Presja negatywna na brak konsumpcjonizmu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ciekawyswiata ja odpowiedzi nie znam ale 
mi bardzo pomogła w lepszym odbieraniu tego co wokoło i cieszenie się tym była książka Potęgą Teraźniejszości Eckarta Tolle a szczególnie rozdział 4 czyli Umysł i jego uniki przed teraźniejszością 
czyli cieszenie się tym co jest obecnie a nie wracanie do tego co było i co będzie w przyszłości. Przemiana świadomości 

Do tego dorzuciłem Poziomy świadomości Davida R. Hawkinsa czyli każde jedno wydarzenie, rzecz możesz przeżyć według rożnych poziomów świadomości 
tutaj kapitalnie tłumaczy to "znany" coach z którym w wielu aspektach się nie zgadzam (min to że jego kobieta i miłość zmieniła jego in plus - co zaprzecza jego innym przemyśleniom że szczęście jest w nas samych)   
Poziomy

Obie te rzeczy pomagają ale i tak czasem nasza natura i to co wyuczone przez wieki przez nasze mózgi i układ hormonalny zwycięża i wtedy czasem człowiek wraca do pożądania, ciągu na bramkę (jak to nazywam). Potem znów powrót do świadomości. Ja uważam że trzeba zachować zdrowy balans między pożądaniem a świadomością. 
 

 

Edytowane przez spitfire
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale w jaki sposób chciałbyś docenić to co masz ? Jak ten proces miałby wyglądać ? Nie chce przejaskrawiać tylko zrozumieć w jaki sposób to zrobić ? Modlić się przed posiłkiem czy przytulać się codziennie z najbliższymi ? 
ja chciałbym się tej wdzięczności nauczyć ale nie wiem jak

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że jeżeli coś mamy, do tego nie doceniałem, bo nie myślimy w kategoriach że możemy to stracić. I w momencie kiedy to stracimy, i poczujemy brak tego, no to wtedy żałujemy i doceniamy.
 

Dlaczego powtarzamy te same błędy? W sensie dlaczego nie którzy się nie uczą na błędach. 
 

Spójrz np. na to, moja żona, jak się poznaliśmy, to rozmawiała ze swoją koleżanką na temat takiego jednego męża któremu się pieprzy w relacji, po małżeństwie z dzieckiem… I one kompletnie nie rozumiały, dlaczego tak jest ich relacji… jak same przeżywają coś takiego, to też nie rozumieją. Czyżby z jednej strony kobiety były tak Sprytne, a z drugiej strony, tak bardzo głupie? 

7 minut temu, Barry napisał:

Ale w jaki sposób chciałbyś docenić to co masz ? Jak ten proces miałby wyglądać ? Nie chce przejaskrawiać tylko zrozumieć w jaki sposób to zrobić ? Modlić się przed posiłkiem czy przytulać się codziennie z najbliższymi ? 
ja chciałbym się tej wdzięczności nauczyć ale nie wiem jak

Musisz coś stracić. Strać najbliższych, miej biedę, i nie miej do garnka co włożyć itd.

 

Ja straciłem wiele, dzięki temu wszystko doceniam. 
 

Uważam że nie ma innej opcji, trzeba coś stracić. A jeżeli się straciło, i nadal się nie docenia, to widocznie to był za słaby bodziec. I niektórych musi być bardzo silny, i nieść duże konsekwencje. Na tyle duże, że odbije się to na psychice.
 

np. piękna kobieta, może nie doceniać mężczyzny, bo wie, że zawsze może mieć kogo chce z topu. I mimo iż straci, to nie doceni, bo za chwile bedzie miala znowu cos. Więc nie doceni. Taka kobieta, np. musiałby stracić urodę, być oszpecona, i wtedy przez dlugi czas nie miala by powiedzmy nikogo i dopiero wtedy by zaczela doceniac, to co miała. Ciągły dobrą stan, jest zły, musi co jakiś czas być jakiś kryzys.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Barry napisał:

Ale w jaki sposób chciałbyś docenić to co masz ? Jak ten proces miałby wyglądać ? Nie chce przejaskrawiać tylko zrozumieć w jaki sposób to zrobić ?

Może rzucę przykład- pewnie znasz to uczucie, że pragniesz czegoś i powtarzasz sobie, że jeżeli tylko to zdobędę, jeżeli wyjdę z jakiejś trudnej sytuacji, która Cię męczy, to wtedy mówisz sobie, że "już nic nie będę chciał więcej od życia, będę wdzięczny za wszystko co mam". Uda Ci się to zrobić, mija czas euforii i wpadasz w dół. I odczuwasz może radość jakiś czas, to zależy od człowieka, może tydzień, może miesiąc, ale później to uczucie szczęścia, które sobie obiecywałeś, mija i szukasz kolejnych wyzwań. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pogoni za szczęściem warto kiedyś wybrać się w miejsca, gdzie czas płynie powoli. Tylko nie u nas. Zapomniane greckie i chorwackie wysepki, małe miasteczka na południu Włoch, czy przedmurzu alpejskim we Francji. Wioska gdzieś w Portugalii. Syberia (serio). Z dala od głównych szlaków stonki turystycznej. W pl ostatecznie Suwalszczyzna, Beskid Niski. 

 

Można wtedy zobaczyć inny styl życia, minimalistyczny. Na południu Europy ludzie dużo czasu poświęcają na proste przyjemności: szklanka wina, poranna kawa w kafejce, gra w bola, kontemplowanie w milczeniu widoku morza siedząc na ławce, połów ryb z małej łódki, itp., itd. 

 

I wiecie co? Ci ludzie najczęściej są radośni, pogodni i zadowoleni z życia. 

 

Nie mają ciągłej spiny aby mieć wincyj i wincyj. 

 

Konsumpcja nie daje szczęścia, a jedynie chwilowe skoki dopaminy. Trochę jak narkotyk. Musisz coraz więcej i więcej, bo każde poprzednie słabiej działa. 

 

Jak masz jednego, dwa psy, to się o nie martwisz, chuchasz, dmuchasz. Jak masz 50, to ci zasadniczo wisi czy któryś wykituje. Ilość spłyca doznania. 

 

W seksie i relacjach btw. też tak jest. Im wincyj tym szybciej powszednieje. 

Edytowane przez maroon
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.