Skocz do zawartości

Praca w korpo to droga donikąd


maroon

Rekomendowane odpowiedzi

Miałem wczoraj takie rozkminki z kumplem, a propos karier zawodowych, czy też ogólnie celów w życiu i rozwoju. 

 

Kumpel jest dyrektorem w centrali jednego z dużych zagranicznych banków, żeby nie było. 

 

Doszliśmy do wniosku, że robienie kariery w korpo, to strata życia i czasu. 

 

Samo pięcie się po szczebelkach jest cholernie stresujące. Trzeba mieć tyle samo szczęścia, co umiejętności pociągania za właściwe sznurki. A tylko idąc w górę można liczyć na sensowną kasę.

 

Oczywiście korpo to mordercze środowisko. Cały czas czuje się na plecach oddech młodszych, łasych na twoje stanowisko. Podobni tobie koledzy też robią ci koło dupy, żeby mieć więcej profitów. Innymi słowy ciągła walka. 

 

Na mało rzeczy masz czas, mało ciekawych ludzi poznajesz, większość kontaktów, o ile w ogóle możesz je nawiązywać, to te związane z pracą, czyli tobie podobne korposzczurki. 

 

W istocie poza korpo jesteś nikim. 

 

I teraz przychodzi moment, że masz 45+ lat. Wytrzymałeś, nie dostałeś zawału, jedynie dajmy na to wyłysiałeś. Zarabiasz dobrze, masz jakiś skromny majątek, oszczędności. Ale... dla korpo twój okres przydatności zaczyna się kończyć. W tym wieku możesz zostać bez żalu "zredukowany" w każdym momencie. 

 

A pamiętajmy, że bez korpo jesteś niczym. Twoje "kontakty" rozpłyną się jak tylko stracisz robotę. Niemożliwe wielu powie. A jednak... 

 

A teraz podsumowanie. Jedyny sensowny rozwój ścieżki kariery, to taki gdzie twoje umiejętności, nawet na emeryturze, będą cenione i potrzebne na rynku. Dodatkowo dobrze, jeżeli jesteś osobą rozpoznawalną i masz kontakty z tytułu zajęć pozapracowych, czyli np. sport, hobby. 

 

Jedynie taka kombinacja daje ci względny spokój w wieku 45+. 

 

Oczywiście zawsze możesz zostać Prezesem PKO BP, tylko ilu tej sztuki dokona? Dla większości korpo to kierat w ziemi obiecanej, a potem i tak się budzą z ręką w nocniku. 🤔

  • Like 12
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maroon jest dużo prawdy w tym wpisie. Szczególnie jeśli chodzi o stałą walkę. Z mojego doświadczenia wynika, że jak nie potrafisz siać zamieszania i przeciągnąć na swoją stronę (trzymać sztamę) z odpowiednimi ludźmi będzie bardzo ciężko coś osiągnąć. 

 

Jak już dziś wspomniałem mechanizm ten jest taki sam wszędzie, tak działają relacje grupowe. Kapusie, dupowłazy, rzucający kłody pod nogi to standard. Sam jestem na nisko-średnim stopniu zarządzania w firmie produkcyjnej i jak praca z ludźmi w sensie zarządzanie nimi w miarę mi odpowiada to relacje z osobami na równych stanowiskach lub wyższych to większy problem. Generalnie jest to jedna wielka klika, każdy każdego zna i większość pracuje 20-40 lat. Ja jako młody inżynierek byłem i nadal jestem traktowany jak trędowaty, a ostatnie wydarzenia przelały czarę goryczy, m.in. z tak prostego powodu jak nietolerowanie alkoholu w miejscu pracy gdzie całe kierownictwo prócz mnie praktycznie wali wódę. 

 

W tak toksycznym środowisku nie ma najmniejszych szans przebić się wyżej, a dopierdalać będą dotąd aż zrezygnujesz. Oczywiście biorąc pod uwagę to, że nie masz konotacji - czyli człowiek z tzw. ulicy.

 

Ułudy jest masa, nagrody miesięczne przyznawane za chuj wie co i z niezrozumiałych powodów akurat takim a nie innym osobą. 

 

Reasumując wszędzie, ale to wszędzie jeżeli nie wpisujesz się w filozofię i politykę firmy, odważysz się skrytykować (zadrzeć) z którymś z tych papierowych "big bossów" gówno osiągniesz. 

 

Czy to polityka, firma, instytucja, mechanizm jest zupełnie ten sam.

 

Jeszcze jakiś czas temu widziałem siebie w "karierze" korporacyjnej i nawet rozważałem studia podyplomowe, ale z perspektywy czasu i siedzenia w tym gównie już ponad 5 lat dochodzę do wniosku, że i tak za daleko bym nie doszedł, ze względy na wiele konfliktów wewnętrznych i konieczność kiwania głową na różnego rodzaju bzdury czy absurdy w imię poprawności politycznej. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Korpo to dno. To upadlanie człowieka. Codzienne wtłaczanie do podświadomości błędnych przekonań, i pochwała uległości. Walka w tym środowisku wypacza duszę, bo tak naprawdę nie ma o co walczyć, a nieczyste chwyty są na porządku dziennym. Jakakolwiek oznaka uczciwości jest zwalczana. Ciagły pośpiech jest na rękę zarzadzającym bo mają kontrolę nad swoimi minionami. Gardzę korporacjami i uważam że wszystkie powinny spłonąć. Nie widze innego wyjścia. Po prostu musimy je zniszczyć. Gardzę tymi wszystkimi Billami Gate'sami, Bezosami i innymi tego typu szujami. To są nic nie warte ścierwa i wypaczenia idei człowieka. Dziękuję za uwagę.  

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobry temat. Ja pracuję w tzw. "korpo po polsku", czyli po prostu w państwówce. Jest to bardzo duża firma, z mocnymi naleciałościami komunistycznymi, ale stara się przyjmować wiele od korporacji zachodnich. Nazwy stanowisk, "prodżekty", ciśnięcie na wyniki - standardzik. Wymieszane z biurokracją rodem z PRL przybiera to iście tragikomiczną formę.

 

Tajemnicą poliszynela jest natomiast, że bez pleców nie masz szans.

 

Dyrektor? hahahaha. Nie. Dyrektora wybiera zarząd. Zarząd jest złożony w całości z ludzi z legitymacjami partyjnymi. Jesteś ich człowiekiem, albo jesteś w najlepszym wypadku kierownikiem zespołu.  Na kiera jeszcze dasz radę... jeśli twój obecny kierownik zespołu umrze, a dyrektor nie będzie miał gotowego znajomka na to miejsce. W końcu ktoś "prodżekty" musi ciągnąć, a terminy lecą. Każda inna forma odejścia przełożonego (wypowiedzenie, emerytura) ? Zapomnij. Kolega dyrektora wyskoczy jak pajac z pudełka.

 

Praca w państwowej "korpo" to bardzo nudna, powtarzalna robota w której 80% czasu walczysz z debilizmami poprzedniej epoki - druki, formularze, wzory, wnioski... a teraz jeszcze wprowadzili platformy cyfrowe dla tychże, więc oprócz starej biurokracji doszło wprowadzanie tych śmieci do ów systemu - cyfryzacja po polsku...

 

Mam taki plan, by przenieść się na uczelnię (też państwową, ale cóż) w roli wykładowcy. Może będę żałował, ale nie dam rady dalej w tym gównie wytrzymać. A ja i tak mam dobrze - uwierzycie, że nigdy nie miałem nadgodzin? Punkt 16:00 wypierdalam z pracy i zapominam o niej. No ale coś za coś, 4500 na rękę.

 

Na uczelni jest duży plus, o ile nie dojadą Cię "swojacy":

 

  

1 godzinę temu, maroon napisał:

twoje umiejętności, nawet na emeryturze, będą cenione i potrzebne na rynku.

 

Jesteś profesorem, i uczelnia trzyma się ciebie kurczowo, bo jej reputacja w dużej mierze zależy od tego, ilu profesorów na niej pracuje.

 

Edytowane przez Januszek852
  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze @maroon w wielu wątkach na tym forum drażnisz mnie a Twoje mizoginistyczne wypowiedzi wywołują u mnie wkurw ale tutaj masz niestety rację.
 

Udało mi się dojść do stanowiska gdzie zarabiam bardzo dobre pieniądze za całkowicie - i mówię to z pełną świadomością słów, niepotrzebna nikomu pracę. Jakby cały mój zespół zniknął, ich zadania zostałyby w ciągu tygodnia wchłonięte przez inne osoby bez utraty produktywności. Z resztą, o jakiej produktywności mowa skoro wszyscy pracują z domu i kłamią jak wiele wczoraj zrobili i jak dużo główkowali nad danym tematem. 
 

Poruszyłeś tak skomplikowany i długi temat ze nie wiem czy forum przyjęłoby wszystko co mam do opowiedzenia. 
 

Do sedna. Wydaje mi się, że jeżeli jesteś osobą, która idzie normalnym tokiem awansu w korpo - przegrałeś. Nie dasz rady dojść tam gdzie warto być - z punktu widzenia prestiżu i kasy żeby to było warte Twojego czasu. Jeżeli uda Ci się do 30 ogarnąć i wskoczyć wysoko, do 40 możesz spokojnie zostać rentierem. 
Oczywiscie rozkminy w stylu, że jesteś wrakiem człowieka po 12 latach w korpo mogą być prawdziwe. To zależy od tysiąca czynników: szefa, firmy, relacji, stresu, odpowiedzialności itd. Problem polega na tym, ze to o czyn mówisz w wielu przypadkach jest mniejszym złem. Bo jak porównać osoby pracujące w ciepłym domku zdalnie, 3h, bo nie oszukujmy się, efektywność kończy się właśnie tutaj, mają się do pracowników fizycznych którzy pół dnia wozili taczki na budowie, jedli śniadania przy brudnych stołach na hucie, pracowali na nockach przy inwenturze czy czyścili stacje benzynowa o 3:30 w nocy bo ktoś się zrzygał. 

 

Ktora z tych dróg jest lepsza. Nie każdy może/ powinien prowadzić własny biznes który również nie jest usłany różami. Ta alternatywa jest po prostu mało klarowna. W jakim kierunku pójść żeby móc mieć ciepłą, interesującą, prestiżową posadę która przyniesie pieniądze i nie będzie stresująca. Nie każdy z nas może żyć z robienia noży w lesie, bycia przewodnikiem w swoim

miescie, nauczycielem ulubionego języka obcego. 
 

 

W życiu nic nie ma za darmo i za wszystko płacimy czasem. Wydaje mi się że istotą jest to żeby być lepszym od innych i dojść tam gdzie wszyscy ale dużo szybciej bo tylko wtedy mamy sile i życiowa energię korzystać z owoców swojej pracy. 
 

Im więcej czytam i się rozwijam mam wrażenie ze nie ma jednej drogi, każdy ma swoją ale żadna z nich nie jest optymalna. Narzekanie i uświadamianie jakim złem jest korpo jest potrzebne ale sam nie potrafię znaleźć alternatywy za która ktoś jest mi w stanie zapłacić 10 średnich krajowych gwarantując przy tym mniej stresu i więcej czasu dla siebie

  • Like 7
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praca w korporacji jest według mnie najwygodniejszą formą zarabiania pieniędzy z możliwych, dodatkowo przy obecnie zastosowanej formie pracy zdalnej z domu to już w ogóle kaplica. Dlatego też tak wielu ludzi ciągnie do korporacji. Tak jak napisał poprzednik "Punkt 16:00 wypierdalam z pracy i zapominam o niej."

Porównałbym to jako współczesną (nowoczesną) formę pracy w fabryce. Zwykła praca (ważne, że jest praca!) dla zwykłego obywatela. Przychodzisz, wiesz co masz zrobić. 8 godz. wyrobione, cyk i do widzenia.

 

13 minut temu, Januszek852 napisał:

powtarzalna robota w której 80% czasu walczysz z debilizmami poprzedniej epoki - druki, formularze, wzory, wnioski... a teraz jeszcze wprowadzili platformy cyfrowe dla tychże, więc oprócz starej biurokracji doszło wprowadzanie tych śmieci do ów systemu - cyfryzacja po polsku...

To jest takie zabawne. Jak popatrzy się z punktu widzenia projektanta, przyspieszona cyfryzacja za sprawą katastrofy covidalnej jest normalnie jak manna z nieba. 80% pracy projektowej wykonuje obecnie cyfrowo. Mamy XXI wiek, super komputery, internet ekstra szybkie łącze, ale nieee... wniosek to sobie Pan musi ładnie wydrukować i proszę pamiętać, że pisze się DRUKOWANYMI LITERAMI.

Edytowane przez BRK275
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Barry napisał:

Oczywiscie rozkminy w stylu, że jesteś wrakiem człowieka po 12 latach w korpo mogą być prawdziwe.

Moja dziewczyna pracuje w "amerykańskim" korpo.

 

Obecnie jest na zwolnieniu od psychiatry.

 

Ciężkie wypalenie zawodowe. Posiedzi z pół roku w domu.

 

Pracowała po 12-14 godzin i zawsze było im za mało. I zawsze słuchała, ze powinna "być bardziej samodzielna", chociaż robiła rzeczy, których w ogóle nie powinna robić i od tego był specjalny dział inżynierii..

 

To nie mit.

 

"Prawdziwe" korpo to kołchoz. Moje (państwowe) - to śmieszność, ale za to niskie wynagrodzenie, nuda i poczucie marnowania życia, obraza inteligencji i zwyczajny wstyd, że firmuje się ten komuszy bajzel własnym nazwiskiem.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, BRK275 napisał:

Praca w korporacji jest według mnie najwygodniejszą formą zarabiania pieniędzy z możliwych, dodatkowo przy obecnie zastosowanej formie pracy zdalnej z domu to już w ogóle kaplica. Dlatego też tak wielu ludzi ciągnie do korporacji. Tak jak napisał poprzednik "Punkt 16:00 wypierdalam z pracy i zapominam o niej."

Porównałbym to jako współczesną (nowoczesną) formę pracy w fabryce. Zwykła praca (ważne, że jest praca!) dla zwykłego obywatela. Przychodzisz, wiesz co masz zrobić. 8 godz. wyrobione, cyk i do widzenia.

 

 

W teorii bardzo ładnie to brzmi, zależy od tego co robisz. Ja przy zarządzaniu zespołem w teorii o 15:01 powinienem odbić kartę i mieć wszystko w dupie. W praktyce wygląda to tak, że mam drugą zmianę, ale nie ma tam odpowiedzialnego człowieka, zanim przyjdzie druga zmiana przekaże jej zadania, zamienię dwa słowa to jest 15:30, na komunikat do przełożonego, że powinien ktoś być na drugiej zmianie odp. brzmi: no powinien i dalej nic się nie dzieje. 

 

Teoria teorią, praktyka praktyką. 

 

Ale należy przyznać, że spuścizna PRL-u jest jeszcze mocno zakorzeniona szczególnie w instytucjach państwowych lub byłych spółkach/zakładach należących do skarbu państwa. 

4 minuty temu, Januszek852 napisał:

"Prawdziwe" korpo to kołchoz. Moje (państwowe) - to śmieszność, ale za to niskie wynagrodzenie, nuda i poczucie marnowania życia, obraza inteligencji i zwyczajny wstyd, że firmuje się ten komuszy bajzel własnym nazwiskiem.

 

Wynagrodzenie 4,5k netto nie jest niskie, zależy w jakiej branży robisz. W mojej i w tym regionie daleko do tego. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W spółkach skarbu państwa wychodzisz o 15:00 - 16:00 (w zależności od tego, czy zaczynasz na 7:00, czy 8:00) - chyba, że masz to szczęście, że zatrudniono Cię do jakiejś podłej pracy na stanowisku typu "młodszy referent", czyli po prostu murzyn - wtedy możesz się nie wyrabiać.

 

Jeśli jesteś słynnym "specjalistą", choćby i młodszym, to po 8h palisz wroty, niezależnie od okresu.

 

Tam po prostu często nie ma co robić. Te najgorsze rzeczy odwala referent, a te inne zajmują często 2-3h z dnia, i to max.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minutes ago, Barry said:

Kurcze @maroon w wielu wątkach na tym forum drażnisz mnie a Twoje mizoginistyczne wypowiedzi wywołują u mnie wkurw ale tutaj masz niestety rację.

Do usług. Wkurwianie ludzi jest najlepszą metodą na poznanie ich prawdziwej natury, tak btw. 

Quote

 Poruszyłeś tak skomplikowany i długi temat ze nie wiem czy forum przyjęłoby wszystko co mam do opowiedzenia. 

Oczywiste, że jest to liźnięcie cukierka. 

Quote

 

Jeżeli uda Ci się do 30 ogarnąć i wskoczyć wysoko, do 40 możesz spokojnie zostać rentierem. 

Jest to możliwe. Ale wymaga wielu poświęceń i pewnych predyspozycji, powiedzmy charakteru. I nadal dotyczy promila korposiów. 

Quote

 

Oczywiscie rozkminy w stylu, że jesteś wrakiem człowieka po 12 latach w korpo mogą być prawdziwe.

Wypalenie zawodowe jest faktem. Jazda na prozacu i innych ssri też. Dużo zależy od wrażliwości. Korpo nie jest dla wrażliwych. 

Quote

, mają się do pracowników fizycznych którzy pół dnia wozili taczki na budowie, 

 

Nie proponuję drogi "fizola", bo choć często fizol jest wybitnym fachowcem, ma łeb jak sklep i sporo różnych uprawnień, to jednak jest tu dużo tyrki fizycznej. Bardziej mam na myśli drogę wolnych zawodów oraz wysokiej klasy specjalistów, ale takich rzeczywistych, a nie home office. Np. archiekt, geodeta, programista, artysta, projektant, pm, ksiegowy, lekarz, adwokat, itp., czyli takich, które dają ci wybór korpo/mniejsza firma/własny biznes, a jednocześnie gwarantują, że jak będziesz dobry, to masz pełne szanse na zarobki na poziomie korpo lub wyżej, ale bez lub z dużo mniejszym "collateral damage". 

Quote

. Narzekanie i uświadamianie jakim złem jest korpo jest potrzebne ale sam nie potrafię znaleźć alternatywy za która ktoś jest mi w stanie zapłacić 10 średnich krajowych gwarantując przy tym mniej stresu i więcej czasu dla siebie

Kasa nie jest jedynym wektorem. Lub inaczej. W korpo zazwyczaj jest. Poza korpo dodatkowo robisz to co lubisz, widzisz namacalne efekty swojej roboty, więc kasa nie jest decydująca. Nazwijmy to kosztem utraconych korpomożliwości, choć nie do końca adekwatne. 

Edytowane przez maroon
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przynależność do partii politycznej. Znam wielu ludzi, którymi partia opiekuje się niczym niańka. I nie jest to partia rządząca. To jest dopiero ścieżka kariery. Z podziwem patrzę jak lokowani są ludzie bez wiedzy, doświadczenia. Przesuwani na odpowiedzialne odcinki.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minutes ago, Januszek852 said:

Ja pracuję w tzw. "korpo po polsku", czyli po prostu w państwówce. Jest to bardzo duża firma, z mocnymi naleciałościami komunistycznymi, ale stara się przyjmować wiele od korporacji zachodnich.

 

Mieszasz biurokrację z korporacją. To nie jest to samo. Jak sam zauważyłeś wykorzystują elementy korporacyjne, że względu na podobny charakter pracy ale to wciąż nie to samo.

Biurokracja jest of kontrolowania petentów a korporacja od kontrolowania swoich pracowników. Różnica jest zasadnicza.

 

Twoje wychodzenie o 16 kontra 14 godzin twojej dziewczyny to kolejna zadania różnica.

 

Tak samo ścieżka na szczyt - w korporacji najlepszy we wpisaniu się pi szczeblach drabiny nie tylko na szansę ale dochodzi na szczyt, w w biurokracji kask nie jesteś pomazańcem, żadna siła kompetencji ani często manipulacji, choć tu mogą być wyjątki (ale nie można budować reguł na wyjątkach) Ci nie pomoże. To kolejna istotna różnica.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minutes ago, tmr said:

Przynależność do partii politycznej. Znam wielu ludzi, którymi partia opiekuje się niczym niańka. I nie jest to partia rządząca. To jest dopiero ścieżka kariery. Z podziwem patrzę jak lokowani są ludzie bez wiedzy, doświadczenia. Przesuwani na odpowiedzialne odcinki.

Wszystko ma swoją cenę. Tu ceną najczęściej jest brak charakteru, brak umiejętności, ale za to chorobliwe ambicje i nazwijmy to, biegłość w nawiązywaniu odpowiednich relacji. Po prostu gnidą trzeba się urodzić, bo zostać nią trochę ciężko. I podobnie jak korpo nie jest to droga dla osób wrażliwych i takich, które chcą czerpać satysfakcję ze swojej pracy. 

 

Korpo, polityka i biurokracja mają wspólną cechę - brak kompetencji ułatwia karierę, a nie utrudnia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, wrotycz said:

żadna siła kompetencji ani często manipulacji, choć tu mogą być wyjątki (ale nie można budować reguł na wyjątkach) Ci nie pomoże. To kolejna istotna różnica.

 

To mnie wkurwia najbardziej. Nie ważne jak dobry jesteś w tym co robisz. I tak skończysz gorzej od tego co się łokciami na boki rozpycha albo włazi wszystkim w dupę, ale co zrobić tak jest teraz zbudowany ten świat.

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Trevor napisał:

 

To mnie wkurwia najbardziej. Nie ważne jak dobry jesteś w tym co robisz. I tak skończysz gorzej od tego co się łokciami na boki rozpycha albo włazi wszystkim w dupę, ale co zrobić tak jest teraz zbudowany ten świat.

 

Przykre, ale prawdziwe, do szpiku kości. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Trevor napisał:

I tak skończysz gorzej od tego co się łokciami na boki rozpycha albo włazi wszystkim w dupę, ale co zrobić tak jest teraz zbudowany ten świat.

W mojej firmie, ale podejrzewam, że w innych państwówkach typu Orlen również, nawet rozpychanie się na boki i wiadro wazeliny nie wystarczy.

 

Musisz mieć legitymację partyjną i przynależeć w jakiś sposób do obecnej władzy, by piastować najwyższe stanowiska.

 

Problemem jest to, że na 99% wylecisz z pracy, gdy dojdzie do zmiany świń przy korycie.

 

U nas była ogromna czystka w 2015. Wówczas wyrzucono łącznie ponad stu dyrektorów i kierowników oraz cały zarząd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Januszek852 said:

 

Mam taki plan, by przenieść się na uczelnię (też państwową, ale cóż) w roli wykładowcy. 

Nie zdziw się. 6 lat wykładałem jako wolny strzelec, osoba spoza układów akademickich. I chuj mnie strzelał na poziom prywaty i zabetonowania wierchuszki doktorsko-profesorskiej. 

 

Polskie uczelnie są chujowe. To jest fakt. 

 

Rozważałem kiedyś karierę naukową. Ale musiałbym wyjechać. Polskie ośrodki naukowe są generalnie zapóźnione technologicznie, a życie trwa od grantu do grantu. 

 

Wykładowca natomiast. Gardło siada. Mi siadło. I trzeba mieć anielską cierpliwość do "wiem lepiej" studentów i kręcących dupą studentek. 

 

Fajna, prestiżowa robota, ale w pl warunkach nudna i do bólu powtarzalna. + walka z betonem akademickm o innowacje. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maroon, nie ukrywam, że trochę się obawiam właśnie tego, co napisałeś, ale kusi mnie niezależność (od poziomu adiunkta, bo wcześniej to pańszczyzna jest), możliwości rozwoju oraz mniejsza liczba godzin "obwiązkowo dupą wysiedzianych za biurkiem".

 

Wiem, że to nie jest jedyny zawód, w którym nie trzeba codziennie podbijać karty jak w fabryce azbestu, a następnie siedzieć dupskiem przy biurku bite 8h "bo wywalą z pracy za opuszczenie stanowiska" (polecam kurwa HR-om kajdany do biurek przypinać, po co się szczypać?), ale to jedno z nielicznych, do których mam wejście "na już".

 

Pozostałe (np. programiści) - ech, to nie dla mnie. Próbowałem się tego uczyć, ale powiem szczerze, że dość mocno się nudziłem. Wiem, że nie byłbym dobrym programistą, brak mi zainteresowania tematem. Byłbym co najwyżej miernym klepaczem kodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem epizod pracy w bankowości, dział kredytowy. Zgadzam się z każdym słowem. Zrozumiałem to w wieku 20+ lat i od tamtej pory tylko własny biznes. Malutki, mikroskopijny, ale własny i specjalizacja. Zawód uniezależniony od korporacyjnego klimatu, faktycznie produktywny to podstawa normalnego, niezależnego życia. Trzeba się stać producentem czegoś sensownego, a nie gównopapierków.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://poradnikpracownika.pl/-samowolne-opuszczenie-stanowiska-pracy-jakie-sa-tego-konsekwencje

 

Nie uważacie, że samo pojęcie "samowolne opuszczenie..." jest poniżające?

 

Rozumiem intencję tego przepisu i rozumiem, dlaczego tak jest (i czemu tak musi być), natomiast osobiście czuję się upokorzony będąc objętym takimi zakazami.

 

Nie jestem murzynem z plantacji bawełny. Nie chcę przychodzić o ustalonej godzinie pod groźbą wpierdolu dyscyplinarki, by następnie przez bite 8h nie móc odejść od biurka pod groźbą powieszenia na drzewie dyscyplinarki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minutes ago, Januszek852 said:

@maroon, nie ukrywam, że trochę się obawiam właśnie tego, co napisałeś, ale kusi mnie niezależność (od poziomu adiunkta, bo wcześniej to pańszczyzna jest), możliwości rozwoju oraz mniejsza liczba godzin "obwiązkowo dupą wysiedzianych za biurkiem".

 

Polecam spróbować dla poczucia pewnego prestiżu. Fajnie też jest jak aula wstaje i bije brawo. Albo jak ci piszą w ankiecie "fajny wykładowca, taki przystojny". 😁

 

Można się czasem wyżyć kreatywnie. Praca z kumatą, wymagającą grupą, to wyzwanie i satysfakcja. Ale jest też dużo ciemnych stron. Np. "To ja powiem, że pan mnie chciał macać na egzaminie", "Kolego Maroon, takich rzeczy się tu nie robi i nie ma na to środków.", "Proszę pana, pan nie jest od ustalania minimum programowego!". Itp. A najgorsi są kurwa niesprawni intelektualnie doktorzy. 

 

Po paru latach wiesz czy się w tym odnajdziesz, czy nie. Ja zrezygnowałem, bo nie potrafię działać w narzucanych odgórnie ramkach i szlag mnie trafiał jak zderzałem się z" nie, bo nie". 

Edytowane przez maroon
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Januszek852 każdy jest niewolnikiem, bo żyjemy w świecie współzależności. Jak wyprodukuję pomidorka, a ty go zjesz to jesteśmy połączeni pewnym układem. A ktoś musi produkować, żeby ktoś inny mógł żyć, dlatego praca to wręcz przymus biologiczny regulowany niestety mafijnymi przepisami i normami nie do udźwignięcia dla normalnego człowieka 😆 Ale to oczywiste. Najlepsza, wolnościowa opcja to praca na czarno, albo życie na bezdomniaka za granicą i żebranie (bardziej opłacalne niż praca w Polsce, co ogarnąłem doświadczalnie lata temu) i jakby się wszystko zjebało to bym wrócił do tematu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.