Skocz do zawartości

Praca w korpo to droga donikąd


maroon

Rekomendowane odpowiedzi

@mac, jasne, ale ten od produkcji pomidorka może sobie chociaż czasem powiedzieć "pierdolę, dziś nie robię" bez łaskawego proszenia się poganiacza o urlop. No i jeśli zacznie je sadzić godzinę później, albo w trakcie pójdzie na dziwki i wróci po 2h, to też raczej nic się nie stanie.

 

Natomiast na klasycznym etacie jesteś w zasadzie niewolnikiem pod względem czasu, pod groźbą usunięcia z pracy z obesranymi papierami w tle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Januszek852 napisał:

Natomiast na klasycznym etacie jesteś w zasadzie niewolnikiem pod względem czasu, pod groźbą usunięcia z pracy z obesranymi papierami w tle.

Ale papiery chuja, nic nie znaczą. One tylko mają "wartość" w tej strukturze patologicznej. Mnie, producenta konkretnej rzeczy nikt nie pyta, jakie mam papiery, wykształcenie, kwalifikacje, tylko jestem oceniany na podstawie wykonanej roboty, produktu xD Nikogo nie interesuje to, czy mam jakieś nagany, czy nie mam i tylko tak opłaca się pracować moim zdaniem. Bo masz uzależnienie od jakości własnego produktu, dzieła, sztuki, czegokolwiek, a nie od obecności, czy nieobecności. Mnie od ponad 10 lat nikt o CV nie prosił, ani nie pytał, skąd jestem, co robię i kiedy mam urodziny. Liczy się tylko to, co potrafię zrobić. Wszystko to kwestia optymalizacji, minimalizacji zobowiązań. Im mniej zobowiązań na karku i możliwość zejścia z kosztów życia, tym mniejsze niewolnictwo, generalnie 80% wolności, 20% niewolnictwa. Całe życie promuję takie postawy. Jebać korpo i takie struktury, bo to realnie niszczy życie, zdrowie. Albo na pewno nie z polskim kapitałem. Wielu moich znajomych pracuje w korpo z kapitałem zagranicznym to sobie chwalą kulturę i nie mają takiej presji na wyniki. A mój kuzyn wywodzący się z polskiego korpo dostał kilka lat temu normę do wyrobienia 200% xD w porównaniu do ostatniego okresu rozliczeniowego, nierealna w ogóle do zrobienia, a miał najlepszy zespół w regionie. I wyjebali go xD Myślisz, że korpo cię doceni, czy twoje działania mają sens, a nie mają, bo jesteś do wyjebania w każdym momencie, jeżeli nie masz czegoś własnego.

Edytowane przez mac
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, mac napisał:

Ale papiery chuja, nic nie znaczą. One tylko mają "wartość" w tej strukturze patologicznej.

U mnie w branży jest generalnie tak, że wszyscy wszystkich znają.

 

Jest kilka(naście) firm oferujących dane produkty i usługi, ale współpracuje się z kilkoma. Również pracownicy głównie "kursują" w takim zaklętym kręgu.

 

Jeśli wywalą Cię z pracy z art. 52 w papierach, to wiedz, że dostałeś wilczy bilet. Nikt Cię nie zatrudni już z tego towarzystwa, musisz szukać innej branży.

 

Udawanie nic nie daje, bo normą jest tu dzwonienie do szefa z poprzedniej pracy z pytaniem o "tego typka". Jak szefu Cię zwolnił z art52, to wyda się od razu. jeśli cię nie lubi i uszyje ci niefajne buty, to też nie dostaniesz roboty raczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Januszek852 napisał:

U mnie w branży jest generalnie tak, że wszyscy wszystkich znają.

 

Jest kilka(naście) firm oferujących dane produkty i usługi, ale współpracuje się z kilkoma. Również pracownicy głównie "kursują" w takim zaklętym kręgu.

 

Jeśli wywalą Cię z pracy z art. 52 w papierach, to wiedz, że dostałeś wilczy bilet. Nikt Cię nie zatrudni już z tego towarzystwa, musisz szukać innej branży.

Wyjebanie to wcale nie jest coś złego, bo można znaleźć coś innego. Oczywiście nie namawiam, tylko mówię, że nigdy nie ma takiej tragedii. Skończyłem studia, wyspecjalizowałem się w czymś, popracowałem trochę w zawodzie. Okazało się, że to gówno, chujowo poszedłem, nikt mi nie pomógł, tylko musiałem zaryzykować i się przekwalifikowałem momentalnie xD Wiedzę ze studiów częściowo wykorzystuję w aktualnej robocie i gitara. Wtedy przeżywałem piekło, a tak naprawdę dostałem największy prezent od losu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, maroon napisał:

Kumpel jest dyrektorem w centrali jednego z dużych zagranicznych banków, żeby nie było. 

 

Doszliśmy do wniosku, że robienie kariery w korpo, to strata życia i czasu. 

Nawet jak ciebie wyleją z pracy to jesteś dyrektorem a nie magazynierem, czy tam innym robotnikiem za 3 tys ewidentnie 5 tyś. To się liczy, łatwiej znajdziesz lepszą prace niż taki magazynier.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Januszek852 napisał:

https://poradnikpracownika.pl/-samowolne-opuszczenie-stanowiska-pracy-jakie-sa-tego-konsekwencje

 

Nie uważacie, że samo pojęcie "samowolne opuszczenie..." jest poniżające?

 

Rozumiem intencję tego przepisu i rozumiem, dlaczego tak jest (i czemu tak musi być), natomiast osobiście czuję się upokorzony będąc objętym takimi zakazami.

 

Nie jestem murzynem z plantacji bawełny. Nie chcę przychodzić o ustalonej godzinie pod groźbą wpierdolu dyscyplinarki, by następnie przez bite 8h nie móc odejść od biurka pod groźbą powieszenia na drzewie dyscyplinarki.

Podpisując umowę/kontrakt z pracodawcą przyjmujesz pewne obowiązki. Otrzymujesz też pewne prawa. Umowa. Wspomniany "murzyn na plantacji" za dużo praw nie miał. Bzdurny argument jeśli porównujesz niewolnika z pracownikiem.

Taki powrót komuny się marzy? Bez dyscypliny i z wiodącą rolą chlopa i robotnika, któren z inteligentem pracującym...

Jak sobie wybrażasz realizację zadań w firmie, w której co chwila ktoś wyskakuje ma miasto albo idzie do domu się zdrzemnąć?

Samowolne bo bez uzgodnienia z przełożonym. Co tu poniżającego? Podległość slużbowa? Wiec otwórz swoja dzialalność i funkcjonuj na własnych zasadach. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, maroon napisał:

rozpłyną się jak tylko stracisz robotę. Niemożliwe wielu powie. A jednak... 

Zawsze tak jest, nawet w życiu codziennym , jesteś na fali masz masę znajomych, upadasz, wielu twoich znajomych odchodzi, nie zna cię. Mam znajomego milionera, który zaczynał od zera, jest  młodszy ode mnie, wielu jego kolegów nie miało czasu, żeby spotkać się , bo coś tam, albo panny go zlewały, nie obeirały/ odbierali telefonów, jak był gołodupcem, jak napisał któryś raz z rzędu blokowałby na facebook-u, pisały chamskie teksty, żeby odczepił się. Teraz już takich problemów nie ma ze znajomymi czy pannami, żaden znajomy mu głupio nie przytekstuje bo ma kilka milionów złotych na koncie. Jak przytekstuje da w psyk, ostateczność, to ma kasę, żeby sądzić się w sądzie. Tak samo dziewczyny,  nie ma problemów, żeby umówić się z jakąś atrakcyjną na randkę. Wszyscy mają czas i odbierają telefony, nawet sami proponują, żeby wpadł na imprezkę albo na kawę.

Edytowane przez Boromir
  • Haha 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem - pierdolicie towarzysze.

Mówicie, że w korpo jest źle - to ja się was pytam - a gdzie jest niby dobrze?
- Praca fizyczna? - 90% towarzystwa to patologia umysłowa, alkoholicy, ćpuny itd. Dodatkowo szef janusz i musisz mu ciągle pokazywać swoją pewność siebie, umiejętności i się cenić, jak spuścisz gardę albo będziesz zbyt beciakowaty to będziesz je**** na kasę, nadmierne obowiązki, urlopy itd. 
- praca w państwówce? Urzędnik państwowy? Słabo zarabiasz, nie masz fachu, jesteś na utrzymaniu partii. Dziś pracujesz, jutro możesz wylecieć, nawet jak masz układy. Wystarczy, że teraz jest PiS, ale jutro wygra PO i po tobie. Drugiej takiej możesz nie znaleźć. W dodatku towarzystwo - to głównie znajomi polityków, inni nieudacznicy, albo cwaniaczki.
- własny biznes? W zależności od fachu - możesz ledwo wiązać koniec z końcem, albo dobrze zarabiać. Ale mamy najbardziej skomplikowany system podatkowy w europie. Zrobisz jeden błąd i może ci komornik siąść na konto, fiskus, skarbówka nie śpi. A jak nie to, to covid i jutro rząd ci każe zamykać, będą cię nachodzić policjanci i spisywać itd. Ale nawet załóżmy, że jesteś kozak, ogarnięty, umiesz w marketing, umiesz w społeczne kontakty, masz masę stałych klientów, znajomych, dobrze zarabiasz. Ale zebrałeś za mało oszczędności i nagle przyszedł kryzys. Kończysz ze 100-200k długu, bo zamknąłeś biznes o kilka miesięcy za późno.
- mundurówki, jakieś kopalnie, policja, wojsko? - no to może i w miarę spoko, hajs niekoniecznie duży, ale wcześniejsza emeryturka i szacunek społeczny. No chyba że jesteś policjantem i ktoś ci każe pilnować pomników. Musisz odbrać sobie godnośc i jeszcze wiesz, że ludzie cię nie szanują przez twój zawód. Codziennie mijasz ludzi patrzących na ciebie zawistnym wzrokiem.
- zagranicą? - Wszystkie powyższe opcje są słabe, bo zawsze będziecie zarabiać mniej niż lokals. Zagranicą najlepiej wychodzi się pracując... w zagranicznym(lokalnym) korpo. Mając własną firmę w obcym państwie - o ile nie jesteś prze kozakiem, ludzie wybiorą lokalsa zamiast ciebie obcokrajowca. Z kolei biznes dla rodaków na obczyźnie - słabiutka opcja, mały rynek. Praca fizyczna? Wyzysk i siedlisko patologii. Mundurówka, państwówka? Bardzo cięzko się dostać. Zostaje ci tylko korpo, żebyś żył za granicą jak człowiek. 

Więcej przypadków nie przychodzi mi do głowy, ale szczerze? Korpo jest zajebiste!!! Nigdy bym nie zamienił korpo na inny syf, ale musicie wiedzieć, po co jesteście w tym korpo!!! Waszym celem nie powinna być "praca w korpo" dla samej pracy! Moim celem, jest zarabianie kasy i realizowanie marzeń w tym krótkim życiu, życie w miarę szczęśliwie jak tylko się da - i jeżeli Bóg istnieje to chce mu mu zrobić na maksa na złość, bo Bóg chce żeby każdy człowiek cierpiał, zawsze tak było. Cholera wie o co chodzi z tym cierpieniem, ale wkurza mnie ta bezsensowna idea cierpienia, masz cierpieć bez żadnego powodu i już!!!

Korpo daje mi to wszystko - work life balance, dobre zarobki, umowa, urlopy, benefity, owocowe wtorki i inne pierdoły. Oczywiście, jest sporo wad, stres, czasami nadgodziny, konieczność nauki, wypalenie itd. Ale kurwa bracia, powiedzcie mi gdzie będzie lepiej? Gdzie zarobie dobry hajs. Nie wiem, może korpo IT różni się od innych korpo, ale mi jest zajebiście w korpo IT. Ale nie jestem głupi. Wiem, że mam ograniczony czas i korpo to jest etap! Mam czas od 30 do 40 na oszczędzanie i inwestowanie, zarobienie konkretnego hajsu w korpo. Zostanie jakimś rentierem, graczem na giełdzie, krypto - umówmy się, brzmi fajnie, ale to jest raczej nierealne. System nie pozwoli, żeby masa specjalistów zarobiła gruby hajs od 30 do 40 i po 40 zostawali już emerytami i sobie żyli z dochodu pasywnego. To jest marchewka na kiju dla konia i tyle.

Raczej trzeba będzie zapierdalać do śmierci. Z pracy z korpo wyciskam to co najlepsze od 30-40, oszczędzam, inwestuje. Uczę się w między czasie języków, innego fachu, wyrabiam kontakty itd. W okolicy 40, gdy w korpo będę już zbędny powoli otwieram się do otworzenia własnego biznesu, gdzie będę fachowcem. Mając 40-45 lat rozwijam po godzinach biznes i czekam na zwolnienie od korpo. Do 60 jakoś powinienem wytrzymać z własnym biznesem, a potem emeryturka. 

Tak naprawdę los 99% facetów zależy od tego jak wydadzą kasę zarobioną w wieku 30-40 lat. Jak wydacie wszystko na żonę, chatę, furę i dzieci - jesteście w dupie panowie. Chata, fura - jasne, to ważne. Ale nie można wydawać całej kasy w to, bo to nam nic nie daje. To nie jest inwestycja dla nas, to nas nie zabezpiecza. A już w ogóle idiotyczne jest wydawanie 200 czy 300k na furę. Furkę se można kupić albo za młodu, albo na późną starość. Albo jak zarabia się konkretny hajs - mam na myśli 30k + na rękę miesięcznie.
Ale trzeba pamiętać, że nie ma i nigdy nie było - ludzi niezastąpionych. Tak ci mówią w korpo - łechtają ego, żeś fachowiec. A prawda jest taka, że za tydzień zatrudnią innego gościa i cię bez problemu po czasie zastąpi.  

  • Like 6
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  

 

29 minut temu, tmr napisał:

Jak sobie wybrażasz realizację zadań w firmie, w której co chwila ktoś wyskakuje ma miasto albo idzie do domu się zdrzemnąć?

Przeczytałeś cały mój post? :)

 

Patrz:

 

Godzinę temu, Januszek852 napisał:

Rozumiem intencję tego przepisu i rozumiem, dlaczego tak jest (i czemu tak musi być)

 

 

 

 

29 minut temu, tmr napisał:

Samowolne bo bez uzgodnienia z przełożonym. Co tu poniżającego? Podległość slużbowa?

Poniżający jest nonsens takiego trybu pracy w moim przypadku. Nie zapierdalam przy taśmie. Mam swoje zadania i wywiązuje się z nich. Dlaczego kogokolwiek interesuje, ile godzin siedzę przy biurku albo czy aby nie raczyłem wyjść z budynku? Pracuję projektowo i mojego pracodawcę powinien interesować zrobiony projekt, a nie to, czy raczyłem pójść do sklepu, albo czy przyszedłem równo na 8:00, by go zrobić.

 

Uśmiejesz się, ale wiele firm nie dorosło do zadaniowego czasu pracy. Nadal jesteś rozliczany z przesiedzianych godzin (w określonym czasie dnia), a nie z efektu pracy.

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Ksanti napisał:

@Zbychu

A czy korpy dają możliwość pracy na część etatu np. połowa?

Dla studentów na pewno, jak jestes po studiach i w widełkach 25-40 to jesteś zbyt cennym niewolnikiem na pracę na 3/5, 4/5 etatu. Nawet chyba prawo polskie na to nie pozwala pracować na UOP mniej niż 40h tygodniowo.

No ale jak chcesz pracować mniej niż 160h miesięcznie - to tylko własny biznes. Z tym, że przez pierwsze 2-3 lata może się okazać, że musisz zapierniczać po 12-16h dziennie, o takich też słyszałem. Dopiero z czasem - zatrudnianie ludzi, delegacja obowiązków, no i automatyzacja procesów.
Problem może być tylko taki, że cięzko pracować mniej niż 5 dni w tygodniu 8 godzin i zajebiście zarabiać. Możliwe - jest, w praktyce bardzo trudne.

Edytowane przez Zbychu
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Boromir napisał:

Nawet jak ciebie wyleją z pracy to jesteś dyrektorem a nie magazynierem, czy tam innym robotnikiem za 3 tys ewidentnie 5 tyś. To się liczy, łatwiej znajdziesz lepszą prace niż taki magazynier.

O jakże bardzo się mylisz.

 

Jeżeli jesteś magazynierem/kurierem/innym niskokwalifikowanym i niskopłatnym robociarzem, to robotę dziś znajdziesz w godzinę.

 

W przypadku WYSOKIEGO stołka (powiedzmy takiego trzyliterowca płatnego 50+kPLN/mc) w razie zwolnienia jesteś azatrudnialny przez minimum rok, a czasem w ogóle.

Na ten sam stołek z bezrobocia nikt nie będzie chciał Cię wziąć (skoro zwolnili to znaczy, że jakiś lewy). Na zejście w dół - nikt Cię nie zatrudni (za wysokie kompetencje, chce siedzieć na przeczekanie).

 

Patrząc na losy znanych mi trzyliterowców, których zwalniania byłem świadkiem... Oj, baaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo długo byli na zielonej trawce...

 

14 minut temu, tmr napisał:

Podpisując umowę/kontrakt z pracodawcą przyjmujesz pewne obowiązki. Otrzymujesz też pewne prawa. Umowa. Wspomniany "murzyn na plantacji" za dużo praw nie miał. Bzdurny argument jeśli porównujesz niewolnika z pracownikiem.

 

Otóż mylisz się.

Niewolnik był własnością właściciela. Oczywiście - mógł go zatłuc/zagłodzić/zajechać robotą na śmierć. Tylko że wtedy był STRATNY. Ekonomicznie było to niezasadne.

"Kasacja" niewolnika = konieczność KUPIENIA kolejnego.

Można to porównać do np rabunkowej eksploatacji środków trwałych (np samochodu). Zajeździsz - jesteś w plecy. Dbasz, serwisujesz, lejesz sensowne paliwo = jeździ i przynosi dochód.

Dlatego też właściciel MUSIAŁ dbać o dobrostan niewolników.

 

W korpo (ogólnie - w zakładzie pracy) jest zgoła inaczej. Każdy jest łatwo zastępowalny. Pracownik "poległ"? Cyk - ogłoszenie na "pracuju". Pracownik dostaje głodowe stawki? Jego problem. Pracownik nakurwia od 8:00 do 24:00 (ale rozpisane ma 8h)? Jego problem.

Słynne "mam 20 Ukraińców na Twoje miejsce" nie wzięło się znikąd.

 

Współczesne niewolnictwo jest - wbrew pozorom - pod wieloma względami gorsze, niż dawne...

 

4 godziny temu, maroon napisał:

Doszliśmy do wniosku, że robienie kariery w korpo, to strata życia i czasu. 

 

No więc...

 

TO ZALEŻY.

 

Zależy jakie masz umiejętności, jaka jest ich wartość na rynku, jakie masz ambicje, jakie masz możliwości...

 

Nie da się jednoznacznie stwierdzić, że "o, to je chujnia", albo "to je raj na ziemi".

Jedni w strukturach korpo się odnajdą, inni nie.

 

Ja patrzę na to przez pryzmat pewnych korzyści.

Swój zawód mogę uprawiać TYLKO w korporacji. Realnie - jeżeli firma zatrudnia mniej niż - powiedzmy - 500 osób, to nie ma w niej zapotrzebowania na moje usługi, a więc i na mnie.

A ja lubię swoją robotę 🙂 Więc dla mnie - plus.

Druga sprawa - stabilność. Jest hajs na czas. Ćwiczyłem już zabawę w "ale o co ci chodzi, poczekaj jeszcze z miesiąc, to dostaniesz te swoją wypłatę". Nigdy więcej.

Trzecia - pewna sztywność reguł potrafi być w pewnych sytuacjach ISTOTNYM plusem.

Reszta, typu benefity/owocowe czwartki/pierdoły/młode, dynamiczne zespoły to tylko pierdolenie i mydlenie oczu. Mnie to jebie.

 

Aha. W korpo zarabia się od - powiedzmy - średniej krajowej w górę. ALE - jeżeli ktoś liczy na gaże siedmiocyfrowe, to... NIE.

Poza topem instytucji finansowych/hi-tech nie ma co liczyć na miesięczne uposażenie wyższe niż 6 cyferek z "1" z przodu. W PLN.

Jasne, to nie są grosze, ale zderzając to z zarobkami WŁAŚCICIELI firm odnoszących sukces, to już robi się mniej ciekawie 🙂

 

Minusy? Też możnaby wymieniać. Przede wszystkim podam to, co już padło, a co jest lokalną - tzw "polska szkoła zarządzania".

I podkreślę - tu nie chodzi o znaczek na wizytówce. Marka i sama korporacja może być w 100% niepolska. Wystarczy, że zarząd ma lokalny sposób myślenia.

 

Przećwiczyłem w różnych firmach. Także zastąpienie zagranicznej szkoły zarządzania - polskim kurwidołkiem (zmiana u steru).

Nie. Nie i chuj. Za żadne skarby dobrowolnie w tego typu burdelu. Szkoda zdrowia. Za stary już - kurwa - jestem.

 

No i oczywiście co podkreślę i co było wielokrotnie mówione na forum - dział haer. Moje ukochane Julki z haeru. Temat-rzeka. W sumie to taki kurwa Ganges spierdolenia.

Tu jest wszędzie tak samo - tabuny idiotycznych pomysłów, niekompetentnych bab, problemów z dupy... Echhh...

 

No, korpo bez ejcz-aru to byłby raj na ziemi...

  • Like 6
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minutes ago, Januszek852 said:

Poniżający jest nonsens takiego trybu pracy w moim przypadku. Nie zapierdalam przy taśmie. Mam swoje zadania i wywiązuje się z nich. Dlaczego kogokolwiek interesuje, ile godzin siedzę przy biurku albo czy aby nie raczyłem wyjść z budynku? Pracuję projektowo i mojego pracodawcę powinien interesować zrobiony projekt, a nie to, czy raczyłem pójść do sklepu, albo czy przyszedłem równo na 8:00, by go zrobić.

Bo nie patrzysz z punktu widzenia kierownictwa.

Owszem, zrobisz projekt będąc w robocie np 6 godzin dziennie, ale gdybyś był 8 zrobiłbyś 8/6 projektu.

Trzech takich pracowników i zamiast trzech projektów będzie zrobionych cztery.

Oszczędności w wydatkach.

 

Zbychu.

Słyszałeś o pracy na pół czy ćwierć etatu?

Wszystkim sugeruję przeczytać kodeks pracy i jeszcze parę ustaw ich obowiązujących, np. UPDOF.

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, JoeBlue napisał:

Bo nie patrzysz z punktu widzenia kierownictwa.

Najwyraźniej kierownictwo też nie patrzy z punktu widzenia kierownictwa. Bo po zrobieniu "swojego" nie dostaję kolejnych zadań.

 

Mam przyjść na ósmą i odsiedzieć osiem dupogodzin, w ramach których czasem dostaję robotę na 2-3 godziny. I tyle, reszta to rasowa strata czasu.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

W przypadku WYSOKIEGO stołka (powiedzmy takiego trzyliterowca płatnego 50+kPLN/mc) w razie zwolnienia jesteś azatrudnialny przez minimum rok, a czasem w ogóle.

Na ten sam stołek z bezrobocia nikt nie będzie chciał Cię wziąć (skoro zwolnili to znaczy, że jakiś lewy). Na zejście w dół - nikt Cię nie zatrudni (za wysokie kompetencje, chce siedzieć na przeczekanie).

Mogę potwierdzić. Wszyscy znani mi dyrektorzy po wyjebaniu byli bezrobotni minimum rok-dwa.

 

(jeśli ktoś prychnie - "to ilu tych dyrektorów znasz" - moja firma ma kilkanaście biur (każde ma dyrektora i zastępców) oraz kilkanaście filii, każda ze swoim dyrektorem. Więc nie, nie jestem kulczykiem - tylko mamy dużo dyrektorów... )

Edytowane przez Januszek852
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Oj, baaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo długo byli na zielonej trawce...

Bo pewnie szukali wysoko zamiast starać się np.  być kierownikiem w firmie kogucik. Zejście z 50 tys do 5 tys bywa bolesne, jednak status społeczny, doświadczenie w takim wypadku pomaga, robi swoje, 5 tys to  nie są złe pieniądze.

11 minut temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

(skoro zwolnili to znaczy, że jakiś lewy).

Chciałbym być taki lewy, rok doświadczenia zawodowego na dyrektorskim stanowisku minimum, plus odprawa finansowa.

Edytowane przez Boromir
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, Boromir said:

Zejście z 50 tys do 5 tys bywa bolesne, jednak status społeczny, doświadczenie w takim wypadku pomaga, robi swoje, 5 tys to  nie są złe pieniądze.

[...]

Chciałbym być taki lewy, rok doświadczenia zawodowego na dyrektorskim stanowisku minimum, plus odprawa finansowa.

Nie dla kogoś, kto za tyle jechał z sekretarką na weekend do SPA.

Też bym chciał, żeby mnie wywalili i dali paroletnią odprawę.

 

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minutes ago, Boromir said:

.

Chciałbym być taki lewy, rok doświadczenia zawodowego na dyrektorskim stanowisku minimum, plus odprawa finansowa.

Za dużo się o Orlenie naczytałeś. 

 

Stanowiska kierownicze zmienia się bez przerwy w zatrudnieniu. Z firmy do firmy. Jak jest przerwa... to jest problem, często duży. 

 

Ciężko utrzymać wysoką stopę życiową, willę za dwie bańki i dzieci w prywatnych szkołach będąc przykładowo 4 lata na bezrobociu. 

1 hour ago, Zbychu said:

 Mam czas od 30 do 40 na oszczędzanie i inwestowanie, zarobienie konkretnego hajsu w korpo. 

To ilu tych programistów zarabia 30k+?

 

Bo taki np. Product Manager/Project Manager często 20k nie wyciąga w tymże korpo. 

 

I mówię o brutto. 

 

No dobrze, niech będzie 30k, czyli jakieś 22k netto. x 120 m-cy = 2.64 mln. Minus inflacja, minus koszty utrzymania, minus przyjemności. Jak milion sie zaoszczędzi, to będzie dobry wynik. Pomijam farty typu krypto. 

 

Dupy nie urywa. Za mało na odcinanie kuponów przez resztę życia. Na założenie biznesu sporo, ale można szybko stracić. 

 

10 lat zapierdolu i dochodów będących udziałem nielicznych, nawet wśród korposów i szału nie ma. 

 

Ergo. Przykład niereprezentatywny. 

 

Quote

. Chata, fura 

Chata, to w przeciwieństwie fury, nieruchomość. Przemyślana inwestycja w nieruchomość, to najbezpieczniejsza inwestycja (i nie mówię o kawalerce pod wynajem, tylko ziemia, dom w atrakcyjnej lokalizacji) i nie dlatego, że na niej zarobisz krocie, bo możesz stracić. Ale dlatego, że w razie czego nie bedziesz spał pod mostem, a gotówki, czy innych "aktywów" nie zje ci krach na giełdzie. 

 

Anyway, fajnie jest sobie popierdolić z punktu widzenia młodego sweterka, któremu się wydaje, że złapał pana boga za nogi, prawda? 😁

 

Acha, i pamiętaj też, że nie ma takiego kodu, którego nie dałoby się napisać siłami 50 studentów-stażystów na bezpłatnych praktykach. W ostateczności Hindusów na payrollu 1.20 USD/godzina. 

Edytowane przez maroon
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bycie programista wedlug mnie ma o tyle plusy, ze jak juz faktycznie jestes naskillowany i masz wiedze to jak Ci sie cos nie podoba to mowisz nara i juz jestes na innym projekcie w innej firmie. 

No i faktycznie mozesz dostac fajna prace albo miec awans za skille niz jak jestes jakims managerem ktory w wiekszosci przypadkow jedyne co robi to kur&& prowadzi meetingi i sprawdza czy jestes online na Teamsach i sie nie opierdzielasz...

Wiekszosc tych managerow w korpo to nie ma w ogole pojecia o prowadzeniu zespolow. Mysla, ze stana wyprostowani i zaczna rozkazywac, nadymaja sie jak pawie i wszyscy beda ich szanowac. Jak widze takiego pajaca jednego z drugim to smiech mnie zalewa. Najlepsza managerka byla babka co siadala razem z nami, nie zamykala sie w biurze zeby sie odpierdalac jak polowa z tych managerow, tylko mogles do niej podejsc, znala sie na temacie, obserwowala, motywowala, nie wywyzszala sie itd. Az sie pracowac chcialo w takiej atmosferze chociaz robota nie byla fajna. 

 

Pracowalem w paru korporacjach:

- nawet jak jestes managerem to i tak jest ktos nad Toba, i zazwyczaj jest to osoba ktora prawdopodobnie dostala sie przez uklady i jej pomysly sa tak z dupy ze glowa mala.

- ogolnie jak nie pracujesz w jakims porzadnym korpo gdzie sa ludzie po jakichs topowych uczelniach Polskich to zapomnij o jakims poziomie abstrakcji u wspolpracownikow, Ci ludzie niczym sie nie roznia od zwyklej baby w spozyczaku. Chociaz nie, sa gorsi, z ta baba w spozywczaku chociaz sie posmiejesz z czegos z nimi to juz nie bo skonczyli super uniwersytet ekonomiczny i lecieli na sciagach bo tak to teraz wyglada i teraz sa bogami za 3 k netto. 

- praca w korpo po 6 miesiacach jest tak nudna i jak zdajesz sobie sprawe, ze juz nic wiecej sie nie nauczysz to dopada Cie depresja,

- w korpo mozesz sie szybko nauczyc jacy sa ludzie, jednego dnia gadasz z ziomkiem ktory jest na tym samym stanowisku jak rowny z rownym, nastepego dnia on dostaje awans o 100 zlotych + ma inna stopke w mailu i juz z Toba nie gada bo jest wyzszy ranga XD za 100 zlotych i stopke w mailu koniec przyjazni

 

Z drugiej strony praca u jakiegos Janusza, niby mala firma, niby nie ma takiego podpierdalania, ALE, robisz to samo co w korpo ale za duzo mniejsza kase ;/ Albo przewaznie robisz i duzo wiecej. 

Kiedys myslalem, ze studia, papier. Teraz jakbym mial wybrac to bym od razu sie uczyl programowania i wyjechal z tego kraju albo zostal nauczycielem w Polsce. Juz olac ten hajs, chociaz mialbym satysfakcje z tego, ze robie cos pozytecznego. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zbychu ale akurat @maroon ma dużo racji, choć pisze bardziej ogólnie niż ty. Ty bardziej z nastawieniem na konkretną branżę - w tym przypadku IT. W ogóle IT to nie jest najlepszy przykład, szczególnie programista, bo możesz trafić w takie miejsce, gdzie nie będziesz miał dużo stresów, nie będziesz miał nadgodzin jak jesteś ogarnięty itd. Ale kokosów z tego nie ma. Ten mityczny programista 15k - ok: dziś to standardowa stawka dla mida/seniora, ale w dużym mieście to jest takie eldorado? O czym my mówimy... Z większym doświadczeniem da się dostać 20k, ale to trzeba już być naprawdę dobrym. 30k też jest możliwe do uzyskania na stanowisku specjalistycznym, ale to już dostanie 1 osoba na 1000 (?).

 

W korpo rzadko dostaniesz greenfield project - jako software engineer "odziedziczysz" codebase, który nierzadko ma setki tys. linii, jest kiepsko zdokumentowany, tworzyło go na przestrzeni wielu lat wielu misiów, w tym takich, którzy powinni mieć zakaz wykonywania tego zawodu. Ja przez 2 lata babrałem się w czymś takim. O 2 za dużo. Zdecydowanie wolę już start-upy, bo tam tworzysz coś od zera i masz wpływ na całą archiekturę rozwiązania. Ale z kolei w start-upie nie ma stabilności, bo 99% start-upów wiemy jak kończy. Tyle, że jak już jesteś dobry, to bez problemu znajdziesz sobie kolejnego zleceniodawcę.

 

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, maroon napisał:

Acha, i pamiętaj też, że nie ma takiego kodu, którego nie dałoby się napisać siłami 50 studentów-stażystów na bezpłatnych praktykach. W ostateczności Hindusów na payrollu 1.20 USD/godzina. 

No tutaj to sie grubo mylisz. 

W kodzie liczy się jakość -

jak najkrótszy, zwięzły szybki kod, z łatwą możliwością dodawania nowych modułów/funkcji.

 

Te studenciaki/Hindusi to wyplują po długim czasie jakieś gówno, którego sami nie będą do końca rozumieli - stworzą dług technologiczny i trzeba będzie płacić za poprawki tym programistom, których na początku odrzuciłeś bo za drogo ;)W długim okresie nieopłacalne, chyba że mówimy o jakiś prostych apkach, których nie planujemy rozbudowywać/zmieniać. 

 

Klepacz kodu, a programista projektant/architekt to też dwie różne bajki. Jeden to taki rzemieślnik a drugi kreatywny wizjoner. Jak zwykle nic nie jest czarno białe. Dobór ludzi w zależności od potrzeb projektu. 

 

A co do korpo - to wiadomo, że to gówno ;) 

Edytowane przez Sky
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Januszek852 napisał:

 

 

Mam przyjść na ósmą i odsiedzieć osiem dupogodzin, w ramach których czasem dostaję robotę na 2-3 godziny. I tyle, reszta to rasowa strata czasu.

 

 

Ale to, że otrzymujesz wynagrodzenie za 8 h a nie 2 to już nie przeszkadza? Czy tez mierzi, że "naciągasz" pracodawce na kasę? Tak,tak. Stawki powinny być jak w Luksemburgu za godz. I moga mi wtedy płacić za 2. 

Może zaproponuj obniżenie do 1/4 etatu?

 

Edytowane przez tmr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.