Skocz do zawartości

Praca w korpo to droga donikąd


maroon

Rekomendowane odpowiedzi

8 godzin temu, Januszek852 napisał:

Mam swoje zadania i wywiązuje się z nich. Dlaczego kogokolwiek interesuje, ile godzin siedzę przy biurku albo czy aby nie raczyłem wyjść z budynku? Pracuję projektowo i mojego pracodawcę powinien interesować zrobiony projekt, a nie to, czy raczyłem pójść do sklepu, albo czy przyszedłem równo na 8:00, by go zrobić.

 

Uśmiejesz się, ale wiele firm nie dorosło do zadaniowego czasu pracy. Nadal jesteś rozliczany z przesiedzianych godzin (w określonym czasie dnia), a nie z efektu pracy.

 

To kogokolwiek interesuje ponieważ podpisałeś papier zwany umową o pracę, w której jest taki podpunkt jak "wymiar etatu" i wynosi on 1 (pełny etat), co w Polsce oznacza 8 godzin. I za to Ci płaci pracodawca, abyś był do jego dyspozycji przez te 8 godzin i do tego się zobowiązałeś. Oznacza to, że w zakontraktowanym czasie masz grzać fotel nawet nie mając nic do roboty, ponieważ w tym czasie pracodawca ma prawo do Ciebie przyjść i według własnego uznania jakieś zadanie Ci zlecić, co nie byłoby możliwe gdybyś sobie poszedł.

 

TL;DR: bo masz za to płacone.

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, tmr napisał:

Ale to, że otrzymujesz wynagrodzenie za 8 h a nie 2 to już nie przeszkadza?

Nie tyle przeszkadza, co nie rozumiem, czemu pracodawca nie chce zaproponować mi rzeczywistego wymiaru czasu pracy, bądź pracy zadaniowej. Zgodziłbym się na każdą propozycję.

 

2 godziny temu, tmr napisał:

Czy tez mierzi, że "naciągasz" pracodawce na kasę?

Nie naciągam, pracodawca jest świadomy, ile mam pracy i najwyraźniej pasuje mu płacenie mi za przeglądanie netu. Nie pasuje mu tylko, że przyjdę po 8:30, lub że nie wysiedzę ośmiu dupogodzin. Za to są surowe kary, a potem wyjebka z pracy.

 

2 godziny temu, tmr napisał:

Może zaproponuj obniżenie do 1/4 etatu?

Nie ma takiej opcji. Cały etat albo wypad.

 

 

16 minut temu, nihilus napisał:

 

TL;DR: bo masz za to płacone.

Wiem, co jest w mojej umowie, ale to nie ma sensu ani dla pracodawcy, ani dla mnie. bierze się to z kompletnego braku elastyczności zatrudnienia w państwówce i komunistycznej mentalności "kto nie podbija karty o 5 rano jest nierobem" + "jak nie pracujesz 8h dziennie, to nie pracujesz w ogóle", którą mają tutejsi ważniacy HRowi.

 

Zarówno bezpośredni przełożony, dyrektor biura, jak i kadry są świadome, jak wygląda praca tutaj, ale nie ma i nigdy chyba nie będzie zgody na inne formy zatrudnienia, niż etat 8h 8-16.

 

Szanowni koledzy, przestańcie bronić komuszej patologii w imię jakiegoś mglistego kapitalistycznego uniesienia.

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 hours ago, Sky said:

No tutaj to sie grubo mylisz. 

W kodzie liczy się jakość -

jak najkrótszy, zwięzły szybki kod, z łatwą możliwością dodawania nowych modułów/funkcji.

 

Ja to wiem, ty to wiesz. Ale powiedz to prezesowi Comarcha, czy innej dużej firmy software'owej jadącej na offshorze, bo koszty. 

 

Myślisz, że w MS Czy Googlu sami wymiatacze pracują, a jakość kodu jest najważniejsza? 😂

 

Come on, nie w czasach, gdzie księgowi zarządzają. Poza tym znam też kolesi robiących np. dla FB, którym "Hello World" bym nie dał do napisania. 

 

O patrz przykład gierek. Szybkość się liczy, a potem się EWENTUALNIE spaczuje. 

 

Oprogramowanie mission critical? Nie chcesz wiedzieć jak się to pisze. W takim sofcie specjalistycznym do zarządzania infrastrukturą i automatyką dostaję średnio 20 poprawek tygodniowo. Jak kiedyś chwilę z ERP-ami miałem styczność (klasy sapa), to tam patche potrafiły codziennie się pokazywać. Jakość, sure. 😉 Poza tym jak @SamiecGamma pisał, kod często dziedziczysz po kimś i walcz sobie. 

 

Idealnie, to można dla siebie robić i też nie zawsze. 

 

 

Edytowane przez maroon
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Januszek852 napisał:

Szanowni koledzy, przestańcie bronić komuszej patologii w imię jakiegoś mglistego kapitalistycznego uniesienia.

 

Postaw się w pozycji pracodawcy.

Pracownik pracuje nad projektem, powiedzmy do godziny 13 wykonał zadania na ten dzień i sobie poszedł. Według 8-godzinnego kieratu jego wymiar pracy jest do godziny 16.

O godzinie 14 pracodawca odbiera telefon i dowiaduje się, że wynikł problem leżący w kompetencji pracownika wymagający interwencji na już. Pracownik sobie poszedł. Gdzie w tym momencie jest pracodawca? W czarnej du***. Jego pracownik powinien być na miejscu i ogarnąć, a go nie ma. A kasę bierze. Rozumiesz o co chodzi? To są czysto praktyczne względy, bez rozważań o komunizmach, kapitalizmach czy innych -izmach.

 

Jeśli chcesz mieć nienormowany czas pracy to rozwiązaniem jest działalność i B2B, a nie etat.

Edytowane przez nihilus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minutes ago, Januszek852 said:

 

Zarówno bezpośredni przełożony, dyrektor biura, jak i kadry są świadome, jak wygląda praca tutaj, ale nie ma i nigdy chyba nie będzie zgody na inne formy zatrudnienia, niż etat 8h 8-16.

 

Szanowni koledzy, przestańcie bronić komuszej patologii w imię jakiegoś mglistego kapitalistycznego uniesienia.

Pracujesz po prostu czasowo, nie zadaniowo. Najmniej efektywny system pracy, ale dający względną pewność, że jak ci dowali wymagający projekt, to nie bedziesz siedział 24h, jak przy trybie zadaniowym. Coś za coś. Ja 8h nigdy nie byłem w stanie odbębniać, więc praktycznie od zawsze pracowałem zadaniowo. Ale są tacy co lubią biureczko.. 

Edytowane przez maroon
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, nihilus napisał:

Rozumiesz o co chodzi? To są czysto praktyczne względy, bez rozważań o komunizmach, kapitalizmach czy innych -izmach.

 

 

Zadania maja byc zrobione, nie placi sie za dupogodziny. A jezeli ktos jest potrzebny a akurat cos zalatwia to od tego jest telefon.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, nihilus napisał:

Rozumiesz o co chodzi? To są czysto praktyczne względy, bez rozważań o komunizmach, kapitalizmach czy innych -izmach.

Rozumiem, ale to jest sytuacja hipotetyczna, nic takiego:

 

20 minut temu, nihilus napisał:

O godzinie 14 pracodawca odbiera telefon i dowiaduje się, że wynikł problem leżący w kompetencji pracownika wymagający interwencji na już.

 

Nie może mieć miejsca.

 

Już tłumaczę:

 

1. Jako instytucja państwowa operujemy na PZP, więc wszystko jest zgodnie z ustawowymi terminami i harmonogramem projektu w którym na praktycznie każdą czynność masz co najmniej 14 dni.

2. Pomyłki wszelkiego typu zostaną w żmudnym procesie opiniowania (co najmniej kilka komórek organizacyjnych jednocześnie) odnalezione i zwrócone do poprawy.

3. Nasz termin to 14 dni, po czym kolejne 14 dni sprawę proceduje właściwy kierownik projektu. W przypadku spieprzonej dokumentacji, idę do niego w trakcie "jego" 14 dni, nanoszę poprawkę na miejscu i wychodzę. Względnie przesyłam ją mailem.

4. W zespole ze mną są cztery osoby o kompetencjach nie gorszych od moich.

 

W takiej sytuacji powinien być czas zadaniowy, ponieważ wszystko się do tego sprowadza. Niestety, nigdy go nie będzie. Wiem, że napisałeś, że to nie kwestia -izmów, ale niestety - tutaj dochodzi mentalność ludzi z poprzedniej epoki, a to oni rządzą w państwowych spółkach.

 

 

Jeśli się uda (trzymajcie kciuki), to się stąd zmyję do końca roku.

Jestem nie do końca z tego powodu szczęśliwy (bo to byłaby OK praca, gdyby nie powyższe, tj. przymuszanie mnie do wyrabiania 8 dupogodzin bez powodu), ale nie wyobrażam sobie dalszego zaangażowania przy narastającej we mnie frustracji z tego powodu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Januszek852 napisał:

Nie tyle przeszkadza, co nie rozumiem, czemu pracodawca nie chce zaproponować mi rzeczywistego wymiaru czasu pracy, bądź pracy zadaniowej. Zgodziłbym się na każdą propozycję.

Bo jesteś pracownikiem najemnym, wyrobnikiem, a nie artystą. Nikim kto posiada wyjątkowe umiejętności i wiedzę.Zwyczajnym czlowieczkiem jakich miliony.wiec obejmują cie zasady takie jakie są ustanowione dla pracowników.Dla ogółu.

Lepsze zasady, normy niż lewacka anarchia bez norm.

Ale fakt. Znając zakres obowiązków, ilość pracy to od razu powinni zaproponować 1/4 etatu. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1/4 etatu, względnie zadaniowy czas pracy. Sytuacja wygląda tak, że prowadzimy kilkanaście projektów, ale o "państwówkowej" metodzie zarządzania projektami, a więc przeciętnie 2-3h pracy, bo wszystko jest rozwleczone na 2-3 lata. Na przeszkodzie stoi wyłącznie mentalność zarządu i kadr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, maroon napisał:

Polecam spróbować dla poczucia pewnego prestiżu. Fajnie też jest jak aula wstaje i bije brawo. Albo jak ci piszą w ankiecie "fajny wykładowca, taki przystojny"

Fakt. No, może prócz ostatniego, bo to nie każdemu dane : ) Przed covidową "wojną" jako szkoleniowiec/trener miałem podobne spostrzeżenia, póki realia nie zabiły biznesu dużych szkoleń stacjonarnych/kongresów.

 

A z korpo? Z korpo jest jak z pasem rozbiegowym na autostradzie. Wyciśnij z niego jak najwięcej w czasie jazdy. Dla siebie. Kontaktów, umiejętności, szkoleń, relacji.

 

A potem zjeżdżaj na swój pas. Oby nie za późno, bo można pierdolnąć w słupek albo barierkę. :)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Januszek852 napisał:

1/4 etatu, względnie zadaniowy czas pracy. Sytuacja wygląda tak, że prowadzimy kilkanaście projektów, ale o "państwówkowej" metodzie zarządzania projektami, a więc przeciętnie 2-3h pracy, bo wszystko jest rozwleczone na 2-3 lata. Na przeszkodzie stoi wyłącznie mentalność zarządu i kadr.

 

Nie przekopiesz się przez to, mental niestety większości kadry jest betonowy. "20 lat tak robię i było dobrze to po chuj mącić" chuj, że zamiast klepania ręcznego robisz makro w excelu i robisz 5 razy szybciej to taki przykład. 

 

W mojej pracy biurowej jak zacząłem właśnie stosować takie triki, żeby przyspieszyć sobie małpią robotę to jak moi współpracownicy się dowiedzieli bo miałem chujowate miejsce z każdego konta sali widać było mój monitor, to mówili tylko nie pokazuj tego kierowi. Zamiast dać "nagrodę" takiemu pracownikowi za uczenie się na własną rękę programowania i usprawniania pracy, to naraziłbym się na niechęć do siebie współpracowników. A gdyby jakimś cudem kierowi się to spodobało, powiedziałby, że to on kazał coś wymyślić, żeby tą robotę przyspieszyć. Bo i podobne paszkwile się zdarzały, pracownik opracował całe zagadnienie, a kiero się podpisywał, że to on. 

 

A tfu kurwa na to.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem 2 mce temu pracownika. Lat 50 . Przedstawił kwity z kursów poza pl. 

Podobno znał się na instalacjach, centralach wentylacji mech.itd( nie będę truł szczegółów)

Skierowany na 1 obiekt. 

2 dnia zrobił mi awanturę, że.....godzine czy półtorej musiał czekać żeby się do mnie dostać. Pytam łba"a spieszy się gdzieś panu?". 3 x wyjebałem go za drzwi bo wracał. I klepał teorie, że mu pomieszczenie socjalne nie pasi. 

 Ja nie unoszę głosu. A łba musiałem ustawić. I 1 raz uniosłem głos. O 14 polazł w pizd...u z obiektu. Jak mi przekazano. Ponieważ...."mial na dziś dosyć.a i tak nie miał co robić".

Po 3 dniach wyleciał.

To tyle jeśli chodzi o potrzebę norm, zasad.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osoba strasznie konfliktowa, zatem.

 

Nie mam nic przeciwko normom, mam za to sporo przeciwko złemu doborowi tych norm, bo zwykle jest więcej niż jedno rozwiązanie, ale "geniusze" z poprzedniej epoki wiedzą swoje i będą uparcie wciskać każdemu to samo. Pójście z duchem czasu? NIGDY!

 

Na ten przykład u mnie od 3 miesięcy obowiązuje zakaz pracy zdalnej.

 

Czy w domu zrobiłem wszystkie projekty na czas? Tak.

Czy ktoś na tym ucierpiał? Nie.

Czy byłem zadowolony? Bardzo.

Dlaczego nie mogę pracować zdalnie? Bo nie. Bo prezes uważa, że praca zdalna to nie praca.

 

I tyle.

Beton.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo jako szef ma do tego prawo. 

Ty patrzysz ze swojej perspektywy. I własnej wygody. A nie funcjonowania całości organizacji.

Prezes ma prawo do innej oceny i decyzji.

Nie jesteś nikim wyjątkowym żeby tworzyć kazus i zezwalac akurat w 1 przypadku na pracę zdalna. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Januszek852 napisał:

Bo prezes uważa, że praca zdalna to nie praca.

Miałem kiedyś takiego "niereformowalnego" klienta, który jak to się ładnie mówi, myślał o "optymalizacji procesów" w firmie. Tak było wiele rzeczy spierdolonych, zaczynając od za dużej rotacji (jak to możliwe?!), ale jednym z problemów była niechęć Pana Właściciela do puszczania pracowników na zdalną. Mimo wielu próśb, argumentów, niezłego trzonu załogi. Nie, bo nie. I chuj. Bo Pan Właściciel takie ma życzenie, by się rano przejść po biurowcu i patrzeć ludziom na ręce, czy klepią na komputerkach. Jak karbowy na folwarku : )

 

Cyrk. Ale nierzadki. A taka specyfika, że ponad 50% spokojnie mogło robić zdalnie, bo nie było potrzeby codziennego kontaktu z klientem/interesantem oko w oko.

 

Zaczęliśmy od kwartału tego typu pracy, by sam, na własne gały ocenił czy to się opłaca, czy nie. Długo to trwało, aż go przekonałem, by podjął takie ryzyko "optymalizacyjne".

 

To był najlepszy kwartał finansowo w historii firmy. Nie doceniał swoich ludzi i potencjału zespołu, jaki miał.

Aż się przekonał :)

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Libertyn napisał:

Praca jakakolwiek i gdziekolwiek to droga donikąd. 

Dla tych co nie zrozumieli. 

Nie ważne co robisz, w korpo czy na własny rachunek. Jeśli to jest coś co Ciebie określa to za te x lat na emeryturze będziesz się czuł jak weteran po wojnie. Naprawdę współczuję ludziom którzy nie mają pasji a życie ich toczy się wokół pracy i zarabiania. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Libertyn napisał:

Naprawdę współczuję ludziom którzy nie mają pasji a życie ich toczy się wokół pracy i zarabiania. 

Musisz wziąć pod uwagę, że wiele pasji nie da się sensowne "zmonetyzować".

 

Na ten przykład uwielbiam grać na fortepianie, ale jestem na to za cienki (brak talentu), by pierdyknąć patreon i zarabiać z tego kasę, albo przyjąć się gdzieś do zespołu.

 

Dlatego jestem wyrobnikiem w państwówce :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Januszek852 napisał:

Musisz wziąć pod uwagę, że wiele pasji nie da się sensowne "zmonetyzować".

No i? Od kiedy w pasji chodzi o monetyzacje? 

Cytat

Na ten przykład uwielbiam grać na fortepianie, ale jestem na to za cienki (brak talentu), by pierdyknąć patreon i zarabiać z tego kasę, albo przyjąć się gdzieś do zespołu.

No i? A teraz wyobraź sobie że masz te 70 lat. Życie to była praca a praca to życie. Tematy rozmów to projekty i asapy. Nagle to się kończy a Ty w zasadzie popadasz w depresje bo o to możesz cokolwiek. Ale ty nawet nie wiesz co robić. Dzieci nie masz więc projekt wnuk poza zasięgiem.. 

Cytat

Dlatego jestem wyrobnikiem w państwówce :)

Czy to Cię określa? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat fajny podoba mi się natomiast po części nei zgadzam się z tytułem. Praca w korpo to droga do nikąd. Tak to zależy na jakie korpo się trafi. Uważam że nikt nie powinien robić za murzyna dla korporacji i każdy powininen jak najszybciej wyłapywać minusy i błedy jakie robi korpo po czym jak najszybciej zmieniać pracę i szukać innej. Podam swój przykład z zagranicy: jakieś trzy lata temu odszedłem od wielkiej korporacji z branży moto ale szybko ogarnąłem sobie inną pracę i to w tej samej firmie jednak dla innej podfirmy. Zajmowałem się rożnymi rzeczami z branży IT i byłem dobrym pracownikiem. Była to moja pierwsza praca w IT poza granicami i bardzo dużo się nauczyłem i dużo wyniosłem. Po swoim zwolnieniu (niecały rok zatrudnienia) szybko znalazłem sobie inną robotę w całkiem innej korporacji natomiast też branża IT. Jestem polakiem i jestem już na emigracji około 6 lat ale z dobrym językiem i po technikum nie miałem większych problemów żeby znaleźć pracę w IT i to w większych bardziej znanych firmach. Nie potrzebowałem nawet przedstawiać żadnych papierów bo nawet takich nie mam (nie posiadam studiów) natomiast wystarczyła zwykła luźna rozmowa z działem od zatrudnienia i osobami prowadzącymi dane projekty. Naprawdę nic więcej jedynie otwartość i gotowość na podejmowanie działań nawet jeśli nie do końca wiedziałem o czym dany temat jest. 

 

Także uwaga! Nie wiem jak to wygląda w PL bo nie pracowałem nigdy na umowę i dla korpo w PL ale myślę, że ludzie są wykorzystywani. Dlaczego? Duża liczba nadgodzin, nagdanianie projektów innych osób które nic nie robią w firmie, klepanie kodu po kimś, mała liczba dni ulropu w roku, słabe wynagordznie itd itd... Wymieniać można dużo jednak warto się skupić na rozwiązaniu. Jeśli uważacie, że korpo w PL  to droga donikąd to próbujcie sił  za granicami kraju na zachodzie. Tutaj jest całkiem inna kultura pracy i ani razu w dwóch korpo IT nie zdażyła mi się sytuacja jakie tutaj wymieniacie. Dosłownie ani razu. Teraz dla przykładu jakie mam i miałem warunki pracy:

 

jestem chory> dzwonię że nie przyjdę i sprawa załatwiona moje obowiązki przejmuje osoba z podobnymi kwalifikacjami lub przesuwane są terminy pod moją nieobecność

 

chcę urlop> idę do przełożonego i informuję że mam urlop i już jest zapłacone zakwaterowanie, przełożony ma czas 2 tygodnie żeby mi przyznać ten urlop bo po dwóch tygodniach dostaję go z automatu i nic nie muszę robić, 30 dni urlopu na rok. Można brać po 6x po 5 dni i zwiedzać europę autem lub samolotem co daje nam 6 mini urlopów w ciągu roku, loty są tanie, wycieczki też wystarczy trochę wiedzy na ten temat z ineternetu

 

mam nowe zadanie w pracy> idę do przełożonego i mówię jaki mam plan żeby ogarnąć nowe zadanie, a on pyta czy na pewno starczy mi czasu na to wszystko

 

mam problem w pracy nie potrafię czegoś wykonać> piszę meila albo na teams/zoom że jest taki i taki problem i na 5 minut zwołujemy tzw brain storm i rozwiązujemy go razem w parę osób

 

home office> aktualnie 3 dni u klienta, 2 dni w domu, nikt nie kontroluje co robię na home office, ale także nikt nie kontroluje co robię będąć u klienta. Nawet sam klient nie patrzy na zegarek kiedy pojawiam się w biurze albo nie pyta jak wychodzę z biura i po co i gdzie idę. Mogę wsiąść do auta i jechać coś załatwić bez podawania jakiejkolwiek przyczyny. Najważniejsze że trzymam się ram projektu i jestem dostępny na telefonie w razie czego tak aby każdy mógł się dodzwonić

 

auto służbowe>dostaję jak muszę gdzieś dalej jechać lub za granicę i mogę wtedy korzystać z niego ile chcę, dodatkowo diety za każdy dzień i zwroty na paliwo jak jeżdżę swoim autem plus zwroty podatku rok do roku jak jeżdżę swoim autem do pracy i mam powyżej 15 km

 

praca od 8 do 16> tutaj czegoś takiego nie ma, można sobie zacząć o 7 i skończyć ważne rzeczy do 10 a potem robić 2 godz przerwy i rożne tego typu wariacje. Oczywiście w przypadku home office. 

 

kontrola przełożonego> brak, teams też nie siedzą i nie sprawdzają kto jest a kto nie

 

załatwienie czegoś czego akurat potrzeba>zgłaszam do przełożonego i parę dni później jest na biurku u mnie (telefon, dodatkowy internet, pamięć ram do laptopa itd)

 

Tutaj można wymieniać w nieskończoność. Ja myślę że skoro w PL jest tak źle jeśli chodzi o korpo to nie warto się męczyć i tracić swoje zdrowie. Specjalizujcie się i wyjeżdżajcie za granicę a także nie zapomniajcie o work life balance bo to bardzo ważne. Na co komu miliony zarobione w korpo przez X lat skoro i tak wszystko dąży aktualnie do zera i do tego żeby wam zabrać. Radziłbym bardziej skupić się na fajnej atmosferze w pracy a także na szkoleniu się w kierunku który najbardziej interesuje żeby potem nie musieć tyle pracować ale z drugiej strony żeby jednak chcieć pracować bo dany temat to wasza zajawka i pasja. Dodatkowo warto sobie uskutecznić minimalizm w życiu. Nie potrzeba wam auta za 100, 200, 300k. Wystarczy wam za 20 nawet i też wszedzie dowiezie. Tak samo z domem. Nie musicie budować domów 200 metrów kwadratowych i więcej. Ja od paru lat żyję w mieszkaniach do max 40/45 metrów i przez to że jestem minimalistą to mam wszędzie na wszystko miejsce. Paradoksem jest to że ludzie którzy budują domy z garażami dwustanowiskowymi wcale nie trzymają tam aut a jedynie graty które im się nazbierały przez wszystkie lata. Moim zdaniem to chore. Warto jest wyrzucić z życia zbędne rzeczy i zbędnych ludzi którzy was demotywują i hamują. Otaczać się ludźmi którzy robią coś ze swoim życiem to jest najszybsza droga do samorozwoju. Nie bez powodu ktoś jedyś wymyślił że jesteś wypadkową najbliższych pięciu osób z którymi się na codzień zadajesz. Jest to bardzo prawdziwe. Trzeba upraszczać swoje życie tak bardzo jak się da i cieszyć się wolnym czasem. Takie polskie korpo z tego co widzę was dosłownie zabija. Dużo ludzi tutaj komentuje i wyraża swoją opinię i widzę w tych ludziach właśnie ten żal i smutek że pracują w korporacjach i jedyne czego się mogą dorobić to choroby. Poważnie się trzeba zastanowić nad tym jaką drogą iść bo dla każdego jest później niż się wydaje. 

 

 

 

 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

W przypadku WYSOKIEGO stołka (powiedzmy takiego trzyliterowca płatnego 50+kPLN/mc) w razie zwolnienia jesteś azatrudnialny przez minimum rok, a czasem w ogóle.

Na ten sam stołek z bezrobocia nikt nie będzie chciał Cię wziąć (skoro zwolnili to znaczy, że jakiś lewy). Na zejście w dół - nikt Cię nie zatrudni (za wysokie kompetencje, chce siedzieć na przeczekanie

Fun fact. 40 letnie wylane managerki często kończą jako divy. Ssanie wiadomo czego jest łatwiejsze od zostania doitem. 

20 minut temu, Januszek852 napisał:

Jakoś zarobić na życie muszę. Jeśli nie umiem zarobić na hobby, zarabiam na nie-hobby. Masz lepszy pomysł?

Praca to praca. Nie musi i nie powinna wiązać się hobby bo skończysz jak sektor kultury gdzie pasja w domyśle ma stanowić połowę wypłaty. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Jorgen Svensson napisał:

 

Nie przekopiesz się przez to, mental niestety większości kadry jest betonowy. "20 lat tak robię i było dobrze to po chuj mącić" chuj, że zamiast klepania ręcznego robisz makro w excelu i robisz 5 razy szybciej to taki przykład. 

 

W mojej pracy biurowej jak zacząłem właśnie stosować takie triki, żeby przyspieszyć sobie małpią robotę to jak moi współpracownicy się dowiedzieli bo miałem chujowate miejsce z każdego konta sali widać było mój monitor, to mówili tylko nie pokazuj tego kierowi. Zamiast dać "nagrodę" takiemu pracownikowi za uczenie się na własną rękę programowania i usprawniania pracy, to naraziłbym się na niechęć do siebie współpracowników. A gdyby jakimś cudem kierowi się to spodobało, powiedziałby, że to on kazał coś wymyślić, żeby tą robotę przyspieszyć. Bo i podobne paszkwile się zdarzały, pracownik opracował całe zagadnienie, a kiero się podpisywał, że to on. 

 

A tfu kurwa na to.

 

W korpo trzeba uważać z ujawnianiem takich rzeczy. Jeśli usprawnisz proces aby Ci się lepiej pracowało to często gdy kierownictwo się dowie że czynność, którą wykonywałeś 3h wykonujesz teraz w 1h, to szybciutko dołoży Ci obowiązków aby wypełnić te "uzyskane" 2h. Czyli koniec końców z puntu widzenia korpowyrobnika będziesz stratny.

 

27 minut temu, Pankoneser napisał:

Tu na forum tez sporo betonow jak widac po komentarzach. xD

 

To nie jest takie "iks de" jak mogłoby się wydawać. Kto wykonywał merytoryczną pracę w korpo ten wie, że jedna z najgorszych sytuacji ma miejsce gdy kierownictwo wyasygnuje jakiegoś informatyka-usprawniacza do optymalizacji procesów. Taki "wiedźmin" zawsze wie lepiej od merytoryków jak dana czynność ma być wykonana, choć faktycznie nie ma o tym pojęcia. Wskutek tych "usprawnień" zwykle albo nic nie działa, albo po stronie użytkownika końcowego następuje komplikacja procesu zamiast uproszczenia. Po czym "usprawniacz" kasuje premię, a jakże.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Jorgen Svensson napisał:

 

Nie przekopiesz się przez to, mental niestety większości kadry jest betonowy. "20 lat tak robię i było dobrze to po chuj mącić" chuj, że zamiast klepania ręcznego robisz makro w excelu i robisz 5 razy szybciej to taki przykład. 

 

W mojej pracy biurowej jak zacząłem właśnie stosować takie triki, żeby przyspieszyć sobie małpią robotę to jak moi współpracownicy się dowiedzieli bo miałem chujowate miejsce z każdego konta sali widać było mój monitor, to mówili tylko nie pokazuj tego kierowi. Zamiast dać "nagrodę" takiemu pracownikowi za uczenie się na własną rękę programowania i usprawniania pracy, to naraziłbym się na niechęć do siebie współpracowników. A gdyby jakimś cudem kierowi się to spodobało, powiedziałby, że to on kazał coś wymyślić, żeby tą robotę przyspieszyć. Bo i podobne paszkwile się zdarzały, pracownik opracował całe zagadnienie, a kiero się podpisywał, że to on. 

 

A tfu kurwa na to.

Swoje know how zostawiaj tylko dla siebie, nie pokazuj nikomu że umiesz i robisz 3 razy szybciej bo to się zawsze źle kończy. Rób sobie 3 razy szybciej a pozostały czas wykorzystuj na co innego nawet jeśli to czytanie ebooka w pracy :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tematem. To droga nigdzie nie prowadzi. Gdybyście zobaczyli co się wyprawia u mnie w banku "hamerykańskim" to byście się za głowy złapali. Mrożek miałby o czym pisać opowiadania, które przerodziłyby się w tomiszcza wielkości encyklopedii. Ilość forsowanych głupot do niczego nikomu niepotrzebnych jest momentami przerażająca. Tworzenie procedur i procesów "z dupy", bo mu być to gdzieś zapisane z powodów audytowych, regulacyjnych itp. Normalnie komuna i biurokracja w jednym. Przodują w tym oczywiście nasze panie, a jak😄

 

- Krugerrand, dlaczego zrobileś to tak a nie inaczej? Pyta się mnie jakaś paniusia świeżo po studiach.

- Ponieważ tak robię od lat w takich przypadkach, to po pierwsze, a po drugie klient sobie to zażyczył w takiej formie. 

- Ale to nie jest zgodne z najnowszymi wytycznymi.

- Pytałem się klienta dwa razy czy tak może być i czy aby napewno tak chce i dostałem odpowiedź potwierdzającą, dodatkowo mam zgodę od przełożonych żeby tak nadal robić, ponieważ klienci są zadowoleni i sobie chwalą. Przesłać mejlem?

- Ale to niezgodne z procedurą. Pani nadal swoje. Jak do ściany.

Wzruszyłem ramionami, uśmiałem się i nadal robie swoje.

 

Już to kiedyś opisywałem gdzieś: wyjebka i to totalna. Świata nie zmienię, kopać się z końmi nie zamierzam.

 

Przychodzę do pracy odbębnić swoje, żeby mieć na chleb, czynsz oraz inne wydatki. Nic innego mnie na razie nie interesuje. Rozwijam się poza pracą, pracę traktuję jako dostarczyciela kapitału. Loguje się, czy wcześniej przychodziłem do biura punktualnie i równo po 8 godzinach wychodziłem. Ostatnie nadgodziny za kasę i to wcale niewiele ich miałem brałem ponad rok temu, wcześniej nawet nie pamiętam. Wiele zależy też od ludzi, na których się trafi, ponieważ u mnie nadgodziny są tylko i wyłącznie w nagłych przypadkach i jeśli ktoś chce, a nie musi w stylu masz zostać i to zrobić czy skończyć. Moi szefowie po 8 godzinach chodzą po biurze u ludziom nakazują wręcz sie wylogować i iść do domu odpocząć. Jutro też jest dzień i można coś skończyć jutro. Pod tym względem akurat to bardzo dobre podejście. Taki niby "work lajf balans".

 

Poza godzinami pracy czytam, uczę się języka, chodzę na basem i saunę, ćwiczę sobie w domu, widuję się ze znajomymi, inwestuję, z różnym skutkiem, ale raczej pomnażam kapitał niż go tracę. Oszczędzam na czarną godzinę czy większe wydatki. Mam też czas na forum, ostatnio trochę mniej, ale nadal się znajdzie. To jest życie, ale też trzeba na to życie mieć i spędzać te 40 godzin w tygodniu w pracy, a po pracy robić to co sobie życzysz. Po co się przejmować rzeczami, na które i tak nie ma się wpływu?

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.