Skocz do zawartości

Jak pracować mniej?


Januszek852

Rekomendowane odpowiedzi

Fajny temat.

 

Trochę porównałbym to metaforycznie do sytuacji naszej reprezentacji w piłce kopanej,czyli coś tam gramy niby w turniejach ,ale przeważnie i tak nas finalnie mocniejsi ogrywają, a nie kiedy słabsi.

 

W ekonomii w skali makro to jest pułapka średniego dochodu.

 

Fajne rady padają i nie ma tutaj jednej drogi.

Ja też pracuje w budżetówce mimo,że zarabiam więcej niż ty mam podobne przemyślenia. Tutaj raczej jest spokój,ale ludzie godzą się na niskie zarobki/

 

Co można zrobić.

 

1. Szukać pracy,gdzie indziej to na pewno. Co z tego,że mało robisz w 8h jakbyś mógł robić więcej za godne pieniądze,gdyby była opcja.

2. Ja znalazłem drugi zawód i rozwijam się powoli w tym. Na razie dodatkowe dochody bez rzucenia etatu,może w przyszłości własna firma.

3. Inwestycje w krypto i ten temat koniecznie. A nuż będziesz miał farta i zostaniesz bitcoinowym milionerem.

4. Wyjazd za granicę. Hmm ja mam 37 lat i patrząc na galopująca inflacje zaczynam znowu o tym myśleć. Ile można. Ja zarabiam progresywnie więcej co roku,ale wszystko zżera inflacja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.09.2021 o 09:19, Januszek852 napisał:

Cześć,

(...)Większość dnia nic nie robię, czytam net albo książkę.

(...)Potrzebuję tylko więcej czasu w ciągu dnia.

Ja tu wyczuwam dzielenie przez 0. Nie mam pojęcia co czytasz, ale tak zupełnie na początek - zmieniłbym książki na inną tematykę dla urozmaicenia, bo 4.5 kilo za free, gdy masz czas na samorozwój, to praca marzenie 😅.

 

W dniu 1.09.2021 o 09:19, Januszek852 napisał:

A zanim się nauczę, nawet na poziom juniora - minie rok, może dwa?

Potem już wyuczony trafiasz na rotacyjny on-call 22.00 - 6.00 (w dzień zwykły etat), książki i tak czytasz dalej, bo wyszedł kolejny update i będziesz łkał za telekomunikacją. :) 

Z kolei menażerowanie w IT - np idziesz luz do roboty, a tu 7h godzin spotkań dziennie - zostaje 1h, żeby trzeba się do nich jeszcze przygotować odpisać na maile, bo w czasie spotkań nie zawsze zdążysz wszystko - szczególnie jak je prowadzisz, no i napić się kawy z zespołem oraz tak zwyczajnie pomyśleć koncepcyjnie. ;)

 

Autorze, imho nie masz się tak najgorzej! :D

 

 

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Exar napisał:

Autorze, imho nie masz się tak najgorzej!

Ależ wiem :D Ale w pogoni za ideałem myślę, jak sobie skomplikować życie 😆

 

1 godzinę temu, Exar napisał:

bo 4.5 kilo za free, gdy masz czas na samorozwój, to praca marzenie 😅.

 

To może powiem na bezczela, że dni, gdzie cały dzień gram w hirołsy 3, 4 albo 5 w pracy też bywają.

 

Mój szef potrzebuje kogoś takiego jak ja, bo jestem (nie chwaląc się - suche fakty) kumatym inżynierem, który załatwi za niego każdą sprawę wymagającą myślenia, planowania i projektowania.

 

Ogarniam też wszystkie programy i standardy, znam normy, itp. itd.

 

Dlatego mam większość dnia wolne - bo mu się to po prostu opłaca, by mnie trzymać. Wtedy on może się opierdalać, gdy przychodzi trudny temat.

 

 

Aha, za 8 lat czeka go emerytura, więc istnieje pewne prawdopodobieństwo, że mógłbym go zastąpić jako najstarszy stażem i najlepszy umiejętnościami w zespole. I brać 7-8k z grubsza za to samo, ale niestety - wtedy już byłbym po 40. No i nie ma pewności, że tak będzie, bo może dyro wyczaruje kolegę z kapelusza.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Januszek852 said:

Patrzę też na to bardziej, hm, osobiście.

 

Zwyczajnie źle bym się czuł jako stary dziad w towarzystwie dzieciaków "juniorów" - jako jeden z nich.

 

Rozumiem, jeśli dla kogoś to wydumane, ale już tak mam.

 

Trochę się to kłóci z robotą wykładowcy. A postawa sztywnego psora, to bardziej po 60. Tak będziesz sztywnym choojem. Poza tym na niektórych uczelniach są oceny semestralne dydaktyków. Słabe oceny i uczelnia może się pożegnać. Docentów chętnych na robotę na uczelni jest sporo. 

 

Ergo z młodymi trzeba umieć pracować i współpracować. Choć fakt, czasem współpraca o ból czterech liter przyprawia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Akadyjczyk napisał:

Mówisz że B2B jest lepsze dla pracownika?

 

Wpisz swoje bieżące zarobki do kalkulatora, to sprawdzisz na ile Ci się to opłaca. Z pierwszego liczysz koszty pracodawcy i tę kwotę wbijasz w drugi.

https://wynagrodzenia.pl/kalkulator-wynagrodzen
https://samozatrudnienie.kalkulator-plac.eu/oblicz-zysk

Przykłady (zakładam stawkę liniową 19%):


- jeżeli zarabiasz 5000 na rękę, to pracodawca płaci za Ciebie 8392,67, a na B2B dostaniesz 5936,35,
- jeżeli zarabiasz 10000 na rękę, to pracodawca płaci za Ciebie 16931,12, a na B2B dostaniesz 12852,5.

 

Do tego trzeba doliczyć koszt księgowości (ja płacę 200 netto). Generalnie im więcej tym lepiej chociaż dla kogoś kto zarabia 5k w dużym mieście, to 900 zł może też robić różnicę.

 

Jak wpadasz w drugi próg podatkowy, to zdecydowanie lepiej być na B2B, bo wtedy możesz płacić 19% stawki liniowej, a nie 17% + 32%. Pracuję tak od początku tego roku. Wrzuciłem też na firmę pojazd warty ponad 30k, więc mogę taką kwotę amortyzować (łącznie z paliwem, częściami OC i przeglądami) i zapłacić o tyle mniejszy podatek.

 

Minusem na pewno jest to, że nie masz płatnego urlopu i innych benefitów UoP np. okresu wypowiedzenia, bo to wszystko zależy od tego co ofertuje Twój pracodawca (klient).

 

Edytowane przez iwamori
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Januszek852 napisał:

To może powiem na bezczela, że dni, gdzie cały dzień gram w hirołsy 3, 4 albo 5 w pracy też bywają.

Ecommerce. Masz idealną pracę. Nie dość, że masz "bezpieczeństwo etatu", to jeszcze możesz praktycznie cały ten czas poświęcić na rozwijanie własnej firmy.
Wygrałeś 6 w totka trafiając na taką pracę. Sprzedawaj online, znajdź produkt albo zrób swój. Są całe kursy i szkolenia na ten temat. Idealna praca kiedy jesteś w pracy.
 

42 minuty temu, Gixer napisał:

Przepraszam że się wtrącę i lekko zbocze z tematu ale czy jest w tej dyskusji ktoś kto zarabia dużo?

Czyli np. 20-50k/mies? 

A jeśli tak to jak do tego doszedł i jak się żyje za taki hajs? 

 Jeśli interesuje cię przelicznik to ja mieszkam w UK i wyciągam miesięcznie 4-5k na rękę.
Jak się żyje? Spokojniej. Zauważyłem że im więcej zarabiam tym jestem spokojniejszy, bardziej pogodny i radosny.
Wiem, że wyjście do restauracji 2-3 razy w miesiącu i kilka razy żarcie na zamówienie, absolutnie nic nie zmieni w moim życiu finansowym.
Wgl mieszkając w uk to idąc do sklepu kupując jedzenie, raczej nie patrzysz na ceny i nie kalkulujesz.
Oczywiście miło i przyjemnie jest kiedy idziesz na shopping i możesz sobie kupić nowe perfumy i czy jakiś ciuch czy inne fajny buty ot tak bo ci się podoba.
Ale mówię szczerze. 
Niedawno zarabiałem tylko te 2-2.5k "na rękę". Lifestylowo, nie zmieniło się praktycznie nic oprócz tych wyjść do restauracji i kwoty która zostaje odłożona po opłaceniu rachunków.
Oczywiście naturalną koleją rzeczy jest szukanie sposobów na zainwestowanie tej kasy, co też zresztą robię.
W UK jest taki limit kiedy dochodzisz do rocznych zarobków rzędu 60-80-czasami 100k£ rocznie(przed podatkiem) i o ile nie jesteś lekarzem lub prawnikiem, te kwoty są nie do przeskoczenia pracując na etacie.
Potem już tylko własna firma bo inaczej nie da się tego skalować.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, maroon napisał:

Trochę się to kłóci z robotą wykładowcy. A postawa sztywnego psora, to bardziej po 60. Tak będziesz sztywnym choojem. Poza tym na niektórych uczelniach są oceny semestralne dydaktyków. Słabe oceny i uczelnia może się pożegnać. Docentów chętnych na robotę na uczelni jest sporo. 

Ja bardzo lubię ludzi młodszych od siebie. Obcowanie z nimi uwalnia od mentalnego boomerstwa.

 

Natomiast miałem na myśli, że w życiu są pewne etapy i głupio by było np. chodzić do liceum z 17-latkami jako 30-latek i (dla mnie) równie głupio byłoby być blisko 40-letnim juniorem-programistą wśród 25-latków.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Januszek852 napisał:

Natomiast miałem na myśli, że w życiu są pewne etapy i głupio by było np. chodzić do liceum z 17-latkami jako 30-latek i (dla mnie) równie głupio byłoby być blisko 40-letnim juniorem-programistą wśród 25-latków.

A mi by wcale nie było głupio. Bo może za 10 lat sobie ubzduram że wrócę do pl tylko i wyłącznie po tytuł i będę miał beke wtedy ze wszystkich wykładowców. Wszystko jest w twojej głowie. Masz przewagę w innych aspektach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Januszek852 napisał:

Natomiast miałem na myśli, że w życiu są pewne etapy i głupio by było np. chodzić do liceum z 17-latkami jako 30-latek i (dla mnie) równie głupio byłoby być blisko 40-letnim juniorem-programistą wśród 25-latków.

Mam to samo. Tylko u mnie dochodzi to, że coś tam się robiło, efekty po latach pracy powinny być mega, a wyszła lipa, którą nie wiadomo czy odpuścić czy prowadzić dalej.

Z jednej strony widać potencjał, z drugiej nie. Zależnie od dnia, sytuacje się nakładają i nie wiadomo, do cholery nie wiadomo 😕

 

Taki etat wśród młodszych jest wtedy jak degeneracja, świadomość porażki, poczucie, że młodzi budują swoją historię (mają czas), mają mądrzejszy i lepszy start, a starszemu, który jakoś to opanowuje, w gorszym dniu psychicznie - zostaje wspominanie starych porażek. Jak się nie ma czasu, ma się wcześniejsze zobowiązania, trzeba wybierać mądrzej, bo czasu się nie cofnie. Skomplikowana przeszłość rodzi skomplikowane wybory. Nie zawsze się da to ciachnąć jak Aleksander węzeł gordyjski.

Ja wiem, że chcę być na swoim i mieć dobrze prosperującą firmę i jak nie będę to nie wiem czy jest sens w ogóle cokolwiek kreatywnego robić.

 

Ale to głupio wynika z nieprzepracowanej dumy lub wstydu, tak sądzę.

Powinno się wybierać opcję, która będzie długofalowo lepiej funkcjonować.

Coś w psychice siedzi, trzeba to wyjebać. Inaczej obcina się samemu możliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, Januszek852 said:

 równie głupio byłoby być blisko 40-letnim juniorem-programistą wśród 25-latków.

A kto sweterka nauczy wszystkich zasad programowania i wspomoże radą i przykładem? A nie wróć, podobny sweterek i dlatego jakość kodu obecnie jest tragiczna. 😁

 

Dobre praktyki, m. in. scrum wskazują na konieczność tworzenia glued-pairs, kodera mniej doświadczonego w parze z doświadczonym, najczęściej starszym, żeby młodziak nie szedł na żywioł wedle swojej sweterkowej wizji świata, tylko się uczył. Zresztą relacja uczeń-mistrz, wszędzie funkcjonuje, a przynajmniej funkcjonowała. Nie wszystko da się z jutuba i tłiktłoka nauczyć. Jest jeszcze element zwany doświadczeniem

 

W porządnych firmach tak to wygląda. Ofszorowani Hindusi i Optimus z studenciakami na stażu, to nie cały świat. 

 

Przykładowo. Jak się gdzieś coś u klienta spierdoliło, to ja po objawach wiedziałem gdzie szukać albo wręcz co. A młodziaki latały przerażone z lapkiem i miernikiem i szukały. 

 

W branżach technicznych, ale nie tylko, doświadczenie przychodzi z czasem, a nie polega na sprzedawaniu wody z kąpieli. 

Edytowane przez maroon
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat doświadczenie z projektami (nie IT, ale projektami per se, w tym takimi za setki milionów PLN) mam spore, ale to rzeczywiście sprawia, że bardziej by mi pasowało scrum-owanie, niż kodowanie ;) Jest przynajmniej część wspólna.

 

Wychodzę z założenia, że w tym wieku etat powinien być już na pewnym poziomie, a nie entry level. Od robienia na entry level są młodziaki - oni mają więcej zapału, żeby siedzieć po godzinach i się wykazywać. Po 30-tce większość ludzi zaczyna już szanować swój czas. Chociaż ja wciąż żyję jak młodziak, bo nie mam żony/bombelqa, to jednak biologii nie oszukam ;)

 

Dziś w mojej firmie konkret przetasowania, wyjebano paru dyrektorów z pracy... ciekawe, czy przez to pojawi się szansa, czy wręcz przeciwnie 😆

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, iwamori napisał:

Jak wpadasz w drugi próg podatkowy, to zdecydowanie lepiej być na B2B,

Dostałem oferte na B2B za 11k to już bede w 2 progu? dodam też, że miałem już firmę przez pół roku i ją zamknąłem. To oznacza, że prawdopodobnie będę już płacił pełny zus. Dodam jeszcze że to praca w IT, czyli w koszty nie będę miał co wrzucić, no bo co? laptop, słuchawki co miesiąc? "Pracodawca" zapewnił także że urlop 26 dni płatny. Czy mi się to opłaca?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Akadyjczyk

 

11k to zdecydowanie drugi próg podatkowy, bo dzisiaj zaczyna się od 85528 zł rocznie. Jeżeli nie masz kosztów, to możesz sprawdzić na polega ryczałt oraz IP Box.

 

Jednak polecam zaczekać, aż rząd wprowadzi (lub nie) Nowy Ład, bo może się okazać, że po zmianach progów, składek, stawek itd. dzisiejsze wyliczenia nie będą aktualne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 hours ago, Januszek852 said:

Pamiętajcie niemniej, że intencją moją nie jest zarabiać więcej. Szczerze mówiąc nie potrzebuję więcej pieniędzy. Poziom obecnych 4-5k mnie satysfakcjonuje, oczywiście uwzględniając podwyżki "inflacyjne".

 

Potrzebuję więcej czasu :) 

Kurcze naprawdę nie chcesz zarabiać więcej ? 
Sam nie używam dużo pieniędzy na codzień, ba, jestem sknerą, która czasem żałuje sobie podstawowych produktów ale poczucie że w razie W jestem w stanie zareagować od razu, bez żadnego problemu jest budujące i daje mnóstwo poczucia własnej wartości. To właśnie pieniądze pokazują efekt Twojej pracy, to one - czy tego chcesz czy nie, potrafią definiować Ciebie w społeczeństwie. Oczywiście jest to obłudne i przykre ale pomimo ruchu MGoTw czy jak to tam szło funkcjonujemy w społeczeństwie i ten status/uczucie bycia docenionym jest potrzebne każdej istocie. 
 

Nie mówię tutaj o skrajnościach a o tym, ze po prostu lepiej mieć więcej niż mniej. 
 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Akadyjczyk said:

"Pracodawca" zapewnił także że urlop 26 dni płatny. Czy mi się to opłaca?

Zapłać doradcy podatkowemu za ekspertyzę, co od 2022 nikt dokładnie nie wie ... .

 

1 hour ago, Barry said:

Nie mówię tutaj o skrajnościach a o tym, ze po prostu lepiej mieć więcej niż mniej. 

Dokładnie lepiej płakać w Passacie niż w Fabii w gazie :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Barry napisał:

Kurcze naprawdę nie chcesz zarabiać więcej ? 

 

Postaram się odpowiedzieć, ale to nie będzie odpowiedź prosta :)

 

Jasne - mając do dyspozycji więcej pieniędzy vs. mniej - wybiorę więcej.

Natomiast w sytuacji, gdy więcej pieniędzy będzie otagowane gwiazdką i na dole będzie (*) wiąże się ze znaczącym pogorszeniem standardu życia, wolnego czasu i zdrowia psychicznego - wybiorę mniej.

 

Mój najlepszy przyjaciel, na krótko przed śmiercią, podjął wyzwanie - chciał zostać kierownikiem w swojej firmie. Miał poparcie dyrekcji, miał jedynie się wykazać.

Obawiam się, że to "wykazywanie się" (zaiwanianie na całego, nadgodziny, wieczne zmęczenie i niewyspanie) przyczyniły się do objawienia się jego choroby autoimmunologicznej. Oczywiście to tylko moje gdybanie, ale tak się "przypadkiem" złożyło, że zachorował po tym, jak został mu miesiąc do promocji i naginał na maksa, niedosypiał i żył w chronicznym stresie.

 

Zwykł on się mnie pytać, gdy coś odkładał na później - Spieszy mi się gdzieś? Nieświadomy tragedii, jaka go czeka.

Te rzeczy, które odłożył na później - no cóż, nie zdążył.

 

Nikt z nas nie wie, czy zdąży z czymkolwiek.

 

Koło 30-tki zwykle nie myśli się intensywnie o śmierci, no chyba, że ona wyskoczy zza krzaków i kopnie nas w dupę, np. wśród rodziny czy przyjaciół właśnie.

 

Ja staram się żyć tak, jak chcę - a nie tak, jak muszę, bym za 10-20-30 lat mógł zostać NEETem z poduszką finansową.

 

Nikt mi nie zagwarantuję, że dożyję. Liczy się tu i teraz. A jeśli tu i teraz będzie wiązać się z mniejszą pensją, ale życiem bardziej skrojonym pod moje oczekiwania - wybiorę mniejszą pensję.

 

M.in. stąd mam takie podejście - staram się znaleźć pracę/zajęcie, które umożliwi mi życie na obecnym poziomie, ale kosztem jak najmniejszej ilości bezcennego czasu.

 

Za pracę dostaje się wynagrodzenie, ale niestety płaci się za nią czasem - a ja uważam, że to jedyna bezcenna rzecz, którą mamy w życiu.

 

 

Natomiast nawiązując do argumentu odnośnie pozycji społecznej....

Powiem szczerze, ja już nie mam przyjaciół i znajomych.

 

Historia mojego najbliższego przyjaciela - jw.

Dalszego - powiesił się.

Znajomi w 95% rozeszli się po związkach, zachorowali na odpieluszkowe zapalenie mózgu. Zerwali kontakty, niańczą gówniaka.

 

Nie mam przed kim się popisywać.

Nikomu nie zaimponuję, jeżdżąc nowym samochodem (czy w ogóle samochodem - nie mam go, bo mi nie jest potrzebny), chodząc w garniturze za 30000 PLN zamiast 5000 PLN, albo mieszkając w lofcie w śródmieściu zamiast w domu pod Warszawą.

Może zobaczy mnie kątem oka jeden random z drugim na ulicy - tylko co w związku z tym, że powiedzą "ten to ma dobrze" ? Co to zmieni w moim życiu? Nawet się o tym nie dowiem.

 

Rzeczy, które mi są potrzebne już mam. Dom buduję, rower mam, mam mnóstwo retro sprzętu elektronicznego, mam pianino, mam domową siłownię.

 

Jasne, że mógłbym mieć lepszy rower, większy dom w luksusowej dzielnicy Warszawy (albo w Grecji/Chorwacji nad samym morzem), prawdziwy fortepian... ale powiem szczerze, że to, co mam, mi z grubsza na ten moment wystarcza, a nawet przy moich obecnych zarobkach reszta będzie w zasięgu po spłaceniu kredytu na budowę domu.

 

Tak więc - po co mi dokładnie więcej pieniędzy?

 

I oczywiście mówię tutaj o sytuacji, gdy "więcej" to np. pensja 7000 PLN zamiast 4500 PLN.

Toż to 2500 m/c, 30 000 PLN rocznie.

 

Co dokładnie zmieni się w moim życiu, gdy będę miał 30 000 PLN na koncie pod koniec roku więcej?

 

Abym mógł radykalnie zmienić moje życie, ta różnica musiałby wynosić znacznie więcej, a zarobki rzędu 30-40k PLN miesięcznie to dla mnie mrzonki, bo nie mam kapitału, z którego mógłbym taki dochód zbudować. Z etatu tyle nie dostanę, na polityka mnie nie wezmą, na dziwkę z onlyfans jestem zbyt brzydki (i nie ta płeć).

 

Zabijanie się o jakieś ograniczone wzrosty gotówki, które na dobrą sprawę nic nie zmienią w moim życiu - kosztem tej jednej, bezcennej rzeczy?

 

Ech - nie. Nie ma mowy. Jestem chętny by podjąć pracę/założyć działalność, która da mi więcej pieniędzy, pod warunkiem, że nie będzie to wiązać się z gwałtownym pogorszeniem się mojego stanu zdrowia (w tym psychicznego), komfortu i zadowolenia z życia. Innymi słowy, nie chcę sytuacji, gdy będzie to "coś za coś". Więcej pieniędzy, lepsza praca, ale zachowane obecne warunki? okej. W innym przypadku? nieeeeee.

 

To tak w skrócie, bo temat mógłbym rozbudować, ale myślę, że to wystarczy żeby przekazać mój stan ducha.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 3
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minutes ago, Januszek852 said:

żeby przekazać mój stan ducha

Zapytano raz dziecko, kim chciałoby być, jak będzie dorosłe. "Chciałbym być szczęśliwy" - odpowiedziało. Dorośli zwrócili mu uwagę, że nie zrozumiało pytania; na to dziecko odpowiedziało że pytanie rozumie, to oni - nie rozumieją życia.

Raz wyjechałem już z firmy do szpitala - przed czterdziestką. O raz za dużo - taka myśl przychodzi często dopiero po fakcie.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Januszek852

Są ludzie, którym po prostu trafiają się okazje i dużo zależy czy z nich skorzystają czy nie oraz jakim kosztem.

Np jakieś mieszkanie w spadku po dziadkach na wynajem i już od czegoś można zacząć.

 

Zawody budowlane na własny rozrachunek czy też ze swoją brygadą są obecnie dość dobrze rokujące. Ale zapierdalać trzeba.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 9/1/2021 at 1:23 PM, maroon said:

Natomiast ciężko jest znaleźć pracę etatową w której płacą za 8h, a pracuje się 4...

To kolega chyba w korpo nie pracował. Teoretycznie spotkania to praca, ale jeśli w ciągu godziny spotkania uruchamiasz mózg na 10 min a resztę czasu słuchasz jednym uchem to trudno to nazwać 1h uczciwej zaangażowanej pracy ... .

21 hours ago, Januszek852 said:

To może powiem na bezczela, że dni, gdzie cały dzień gram w hirołsy 3, 4 albo 5 w pracy też bywają.

 

Mój szef potrzebuje kogoś takiego jak ja, bo jestem (nie chwaląc się - suche fakty) kumatym inżynierem, który załatwi za niego każdą sprawę wymagającą myślenia, planowania i projektowania.

Płacą ci za umiejętności i rozwiązywanie problemów, dyżurowanie. To uczciwy układ.

Opowiadał mi znajomy, że w pogotowiu ratunkowym mieli całe nocki wezwań ale i takie z dwoma wyjazdami. Czy zasuwał 8h czy 2h + 6h spania na podstacji zarabiał tyle samo.

Płacono mu za to że gdy ktoś potrzebował np. tracheotomii to on wiedział jak i to robił.  

Kiedyś wszedłem do pomieszczenia gdzie dwóch techników nadzorowało centralę telefoniczną.

Nadzorowali Diablo 2 i szybko był Alt-Tab :).

Im płacono za wykonanie konserwacji i gotowość wyjazdu by naprawić awarię. Opłacało się żeby grali w Diablo ale byli gotowi. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Januszek852 Twoja świadomość bytu mnie onieśmiela i doprowadza do przemyśleń na temat własnego życia i podejścia do kasy i czasu na nią utraconego.

 

Przypomniala mi się ta historyjka:

Pewien amerykański biznesmen wybrał się do Meksyku. Będąc w wiosce na wybrzeżu zobaczył małą łódź rybacką wracającą do portu tuż przed obiadem. Pomyślał, że to trochę dziwne, ponieważ większość rybaków stara się złowić jak najwięcej, dlatego wraca na brzeg dopiero późnym popołudniem, a następnie przygotowuje ryby do sprzedaży. Zaciekawiło go to. Podszedł do miejsca, w którym łódź miała przybić do portu. Zajrzawszy do łodzi, zobaczył w niej rybaka i kilka sporych ryb.

“Ile czasu zajęło panu złowienie ryb?”, zapytał rybaka.

“Niebyt wiele”, odpowiedział z uśmiechem.

“Ma pan jakiś problem z łodzią?”, zapytał biznesmen.

“Ależ skąd”, odpowiedział rybak, “Służy mi wiernie od trzynastu lat”.

Biznesmen, trochę zbity z tropu, zapytał: “To dlaczego nie został pan dłużej, żeby jeszcze trochę połowić?”

Rybak znów się uśmiechnął i powiedział: “Mojej rodzinie w zupełności wystarczy to, co złowiłem. Część z tego zjemy, a resztę sprzedamy albo wymienimy na inne potrzebne towary”.

“Ale nie było jeszcze obiadu. Co pan będzie robił przez resztę dnia?”

“Rano lubię sobie pospać”, wyjaśnił rybak. “Kiedy już wstanę, trochę łowię, ot tak, dla przyjemności. Po południu bawię się z dziećmi i ucinam sobie drzemkę. Potem jemy obiad, a później, gdy dzieci już śpią, idę do wioski spotkać się z przyjaciółmi i pograć na gitarze.”

“Wie pan co, jestem doświadczonym człowiekiem biznesu i mogę panu pomóc.”

Rybak był nieco zaskoczony, ale zdecydował się wysłuchać biznesmena.

„Po pierwsze, powinien pan zacząć łowić więcej ryb”.

“ Po co mi więcej ryb?” – zapytał rybak.

„Po to, żeby zarabiał pan więcej pieniędzy.”

„A po co mi więcej pieniędzy?”

Biznesmen gadał jak najęty: „Żeby mógł pan kupić większą łódź i łowić jeszcze więcej ryb. A z zysków mógłby pan kupić więcej łodzi i zatrudniać rybaków. Z czasem dorobi się pan całej floty i każdy, kto będzie szukał pracy, zwróci się do pana”.

“Ale po co?”, zapytał rybak.

“Jak to po co? Wkrótce przeskoczy pan pośrednika, zacznie dostarczać ryby bezpośrednio do fabryki konserw i zarobi więcej pieniędzy. Rozbuduje pan flotę i wkrótce postawi własną fabrykę. A później, zanim się pan obejrzy, będzie pan mógł opuścić tę wioskę, przenieść się do stolicy i stamtąd zarządzać swoim rozrastającym się przedsiębiorstwem.”

“Ale po co?”, rybak nie poddawał się tak łatwo.

“No, później zacznie pan wysyłać ryby do różnych części świata. Do Azji, do Australii i do całej Ameryki Północnej. Gdy popyt na pańskie ryby wzrośnie, będzie pan mógł wyjechać z kraju, przenieść się do Nowego Jorku, otworzyć tam centrum dystrybucji i zacząć eksportować ryby do każdego zakątka globu”.

“A jak długo to wszystko potrwa?”, zapytał rybak.

“Jakieś dwadzieścia pięć, może trzydzieści lat”, wyjaśnił biznesmen.

“No i co wtedy zrobię?”, drążył rybak.

Biznesmenowi zaświeciły się oczy. “Teraz dopiero wszystko się zacznie”, powiedział. “W odpowiednim momencie sprzeda pan swoją firmę i zarobi miliony dolarów.”

“Ale po co?”, chciał wiedzieć rybak.

“Po to, żeby pan mógł przenieść się do małej wioski… spać do późna… łowić ryby dla przyjemności… po południu ucinać sobie drzemkę… pod wieczór jeść z rodziną obiad… a potem chodzić do wioski, żeby grać na gitarze ze swoimi przyjaciółmi…”
 

Mam wrażenie ze z takim podejście które masz, nie znajdziesz innej możliwości zarobkowej poza pasją, która może dać Ci zarówno pieniądze, jak i poczucie braku straconego czasu. Korki z gry na pianinie tego nie dadzą wiec może po prostu trzeba odnaleźć pasje w inwestowaniu krypto/giełda. 
 

Co do kumpla, rozumiem, mój tez strzelił samobója, był bardzo chory - depresja, pomimo ze miał dokładnie wszystko, wzrost, buzie, kobiety, pieniądze, wyszktalcenie. Był i nie ma i zostawił rodziców z ciężarem na kolejne 30 lat

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.