Skocz do zawartości

"Bycie rodzicem to najbardziej żmudna praca na świecie - szkoda, że nikt mnie nie ostrzegł"


Rekomendowane odpowiedzi

4 minuty temu, Matthew88 napisał:

Dla mnie kąpanie niemowlaka była przyjemnością i jedyną czynnością, którą mogłem robić lepiej niż żona.

Jeżeli twoja żona sobie z tym nie radziła to jasne. Ale ogólnie uważam, że dla wszystkich jest lepiej jak takie rzeczy robi matka. Nauczony doświadczeniem przy drugim dziecku nie byłem już tak skory do pomocy jak przy pierwszym. Usypianie też jej całkowicie zostawiłem. Pobawić się, poprzewalać to tak. Mówię o 1 roku. Bo z takim dwulatkiem to już inna rozmowa. Oczywiście kluczowe jest mieć z dzieckiem kontakt codziennie i dać mu łapać wzorce. Ale na poważnie zabawa zaczyna się gdzieś od około 3 lat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Lalka napisał:

miała informować, że zdanie było pisane z humorem, co to za osa z Ciebie? :)

Absolutnie 😉 Źle Cie zrozumiałam zapewne. Myślałam ze chodzi ogolnie o czas dla siebie, czyt. wlasnie tulasy ze swoim menem czy chwila spokoju jak dzieci śpią, nie brałam pod uwagę bardziej czasochłonnych pasji 😉

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MalVina A to na tulasy musi być czas. :D

4 minuty temu, Johnny Z napisał:

Jeżeli twoja żona sobie z tym nie radziła to jasne. Ale ogólnie uważam, że dla wszystkich jest lepiej jak takie rzeczy robi matka

Mycie na początku popieram przez tatusiów- większa ręką. :D Łatwiej złapać. :D

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Johnny Z napisał:

Jeżeli twoja żona sobie z tym nie radziła to jasne. Ale ogólnie uważam, że dla wszystkich jest lepiej jak takie rzeczy robi matka. Nauczony doświadczeniem przy drugim dziecku nie byłem już tak skory do pomocy jak przy pierwszym. Usypianie też jej całkowicie zostawiłem. Pobawić się, poprzewalać to tak. Mówię o 1 roku. Bo z takim dwulatkiem to już inna rozmowa. Oczywiście kluczowe jest mieć z dzieckiem kontakt codziennie i dać mu łapać wzorce. Ale na poważnie zabawa zaczyna się gdzieś od około 3 lat.

Oczywiście, że by sobie poradziła z tym. Jednak ja sam wiedziałem, że tutaj mam szansę do popisu, bo wiadomo z cycem nie wygram... To był mój obowiązek z wyboru.. 

 

Najbardziej uwielbiam takie dzieci 2-3 lata. Obce. Swoje od narodzin... Nie zaniedbałem tego i mam nagrody dziś. Syn 6 letni chciałby ze mną mieszkać - mówi to żonie nie mnie, ją bije itd. Córka 4 letnia bardzo chce połączenia rodziny. Jest bardziej z matką związana, ale to dlatego, że jak pisałem wyżej, dziewczynki inaczej ogarniają... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziecko może przyzwyczaić się od najmłodszego wieku do innych opiekunów, nie musi to być "ta, która urodziła". Bardzo ciekawe, choć wątpliwe etycznie badanie:

 

https://www.zblyskiemwoku.pl/2016/10/psychologia-bliskosci-szokujacy/

 

W skrócie, przyzwyczajamy się do ciepla i bliskości, nie ważne kto karmi. Gdyby ojciec od maleńkości dziecka przejąl większość tulenia i noszenia, zapewne on bylby preferowanym opiekunem (bo zazwyczaj jedsn opiekun  jest preferowany). Więc to nie tak, że dziecko potrzebuje w większości matki, dziecko potrzebuje mieć przynajmniej jedną osobę od bliskości. A że zazwyczaj to matka, to już inna kwestia :)

Dlatego, jeśli ojciec chce mieć bliski kontakt emocjonalny z dzieckiem powinien duuużo tulić od narodzin.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Johnny Z napisał:

, ojciec to się może pocieszyć czasem bobo. Ale który ojciec będzie z radością przewijał, kąpał i puderkiem pupcie smarował?

Dlatego uważam,że matka się opiekuję a ojciec wychowuje. 

 

2 godziny temu, Zwykły Facet napisał:

Nie każda matka jest psychiczna tak jak uważasz. 

Nie uważam. Nigdzie tak nie napisałem. Po prostu matka jest zmęczona opieką ciągłą uwagą. Nie ma siły na wychowanie. 

 

Powodzenia z dziećmi. My się nie musimy zgadzać. Ważne byś z ex się dogadywał w sprawie dziecka. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Matthew88 napisał:
3 godziny temu, Johnny Z napisał:

 

Oczywiście, że by sobie poradziła z tym. Jednak ja sam wiedziałem, że tutaj mam szansę do popisu, bo wiadomo z cycem nie wygram... To był mój obowiązek z wyboru.. 

 

Najbardziej uwielbiam takie dzieci 2-3 lata. Obce. Swoje od narodzin... Nie zaniedbałem tego i mam nagrody dziś.

Jasne, tylko tym samym wbiłeś się na terytorium swojej żony przejmując matczyne obowiązki, a to do niczego dobrego nie prowadzi. Dlatego według mnie takich rzeczy powinno się unikać. Twoja relacja z dzieckiem nie ucierpiałaby w żaden sposób gdybyś odpuścił opiekę nad nim w wieku niemowlęcym, bo zawiązała by się na późniejszym etapie. Moja relacja ze starszym dzieckiem najefektywniej zaczęła tworzyć się podczas naszych spacerów sam na sam i wycieczek, gdy dało się już jako tako porozumiewać.

Edytowane przez Johnny Z
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wnioski z badań (warto też zapoznać się z materiałami źródłowymi). 

 

"Korzyści wynikające z przyjęcia modelu opieki wspólnej:

Istnieje szereg badań, które opisują korzyści wynikające z przyjęcia opieki wspólnej jako modelu opieki nad dzieckiem po rozstaniu. Przede wszystkim zapobiega to poczuciu porzucenia przez jednego z rodziców. Dodatkowo, dzieci, które dorastają w dwóch światach mają większą łatwość w rozumieniu różnych sytuacji, co prowadzi do większej tolerancji i akceptacji odmiennych zwyczajów. Poszerzone horyzonty są prezentem na całe życie dziecka (Öberg, 2002 za: Boch, Dzierżawska-Popiołek, 2008). Kolejnym pozytywnym punktem jest fakt, że dziecko nie jest narażone na konflikt lojalnościowy, na wybieranie i wartościowanie rodziców (Boch, Dzierżawska, 2008). Badania, które dotyczyły funkcjonowania społeczno-emocjonalnego dzieci z opieki wspólnej opisują, że dzieci te są mniej depresyjne, mniej lękowe, lepiej dostosowują się do rzeczywistości porozwodowej i mają wyższą samoocenę niż dzieci z opieki wyłącznej (Bauserman, 2002; Breivik, Olweus, 2006; Pearson, Thoennes, 1991). Szwedzka para psychologów Bente i Gunnar Öbergs (2002) uzasadnia to poczuciem dziecka, że jest ważne, że zarówno mama jak i tata są zaangażowani w opiekę nad nim. Sprzyja to wyższej samoocenie, a wyższa samoocena mniejszej depresyjności (za: Boch, Dzierżawska-Popiołek, 2008). Dzieci z opieki wspólnej prezentują też wyższe osiągnięcia szkolne niż dzieci, które mają jednego głównego opiekuna (Nielsen, 2011; Kaspiew, Gray, Weston, Moloney, Hand, Qu, 2009). Dzieci z opieki wspólnej z mniejszym prawdopodobieństwem będą przeżywać uczucie obawy o rodzica i zobowiązania do zaopiekowania się nim (Nielsen, 2011). Lars Tornstam (1996) wykazał, że dzieci rodziców stosujących opiekę wspólną rozwijają się szybciej, czują większy komfort życia, są bardziej zadowolone z życia i dopasowują się lepiej do nowych sytuacji niż dzieci mieszkające z jednym ze swoich rodziców (za: Boch, Dzierżawska-Popiołek, 2008). Szwedzkie badania obejmujące grupę 443 rodzin wskazały, że dzieci z opieki wspólnej miały więcej bliskich przyjaciół i łatwiej nawiązywały relacje rówieśnicze (Jablonska, Lidberg, 2007). W badaniach norweskich dzieci z opieki wspólnej i z opieki wyłącznej, z takim samym prawdopodobieństwem sięgały po alkohol i narkotyki, jednak dzieci z opieki wspólnej rzadziej paliły papierosy i rzadziej angażowały się w antyspołeczne zachowania (Breivik, Olweus, 2006). Przez wiele lat uważano, że utrzymywanie bliskiej relacji dziecka z obojgiem rodziców w rzeczywistości porozwodowej jest niemożliwe, dotyczyło to szczególnie relacji dziecka z ojcem, ponieważ to on najczęściej zostawał rodzicem drugoplanowym (Wallerstein, Lewis, 1998). Wprowadzenie modelu opieki wspólnej do badań, wyraźnie obaliło tę hipotezę. Okazuje się, że dzieci z opieki wspólnej utrzymują tak samo satysfakcjonującą relację z rodzicami jak dzieci z rodzin pełnych (Fabricius, 2003; Bauserman, 2002). Szczególnie ciekawe wydają się wyniki opisujące relację dziecka z ojcem, ponieważ dzieci z opieki wspólnej czerpały więcej satysfakcji z relacji z ojcem niż dzieci z pozostałych modeli opieki, uwzględniając rodziny pełne (Bjarnason, 2012; Fabricius, 2003)."

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zwykły Facet @Johnny Z

To, że mieliście problemy lub lęki kulturowe z mniejszym dzieckiem, nie oznacza że każdy tak ma, ani że brak problemów to patologia :D

Przewinięcie, mycie, pójście na spacer, przytulenie to nieskomplikowane czynności. Ogólnie polecam zrobić sobie jakiś kurs, zresztą kobiety również muszą się uczyć opieki, a nawet takich wydawałoby się naturalnych spraw jak karmienie piersią.

 

@Zwykły Facet

Ogólnie współczuję doświadczeń.

 

@MalVina

Czy dobrze rozumiem, że przytoczone badania dotyczą opieki naprzemiennej?

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Gościu napisał:

Czy dobrze rozumiem, że przytoczone badania dotyczą opieki naprzemiennej?

Tak

1 minutę temu, Gościu napisał:

Ogólnie polecam zrobić sobie jakiś kurs

Od siebie polecam Szkoły dla rodziców. Warto. To są spotkania w małych grupach prowadzone przez doświadczonych psychologów. Grupa jest stała, i wszystko co jest powiedziane nie ma prawa wyjść poza salę. Bardzo, bardzo dużo daje. Zwykle to jakieś 90 godzin lekcyjnych, wieczorami so zrobienia w 3 miesiace. Fajne to jest z tego względu, że masz możliwość popracować nad róznymi swoimi błędami wychowawczymi, nad swoja psychiką, porozmawiać ze swoim wewnętrznym dzieckiem, uzmysłowić sobie właśnie jak twoje wlasne dzieciństwo odciska piętno na twoim sposobie wychowania. Czasem płakaliśmy, mężczyźni też, albo wszyscy jak ktoś powiedział coś bardzo wstrząsającego, lub odkrył jakiś fragment układanki, który mu rozjaśnił swoje podejście do rodzicielstwa. Tylko trzeba się nastawić, żeby być totalnie szczerym. Czujesz, że spaprałeś bo np nie umiesz dziecku postawić granic? Jesteś niekonsekwentny? Tam to wszystko można przepracować, ćwiczysz stawianie i pilnowanie granic, sposób rozmowy z dzieckiem, by się na ciebie nie zamknęło itd. Naprawdę, z całego serca, polecam. I to WSZYSTKIM rodzicom, czy wychowującym dziecko w rodzinie pełnej czy po rozstaniu, czy iważasz, że jesteś dobrym rodzicem, czy w siebie wątpisz - polecam. Bo dla wlasnego dziecka warto się ulepszać i dbać o siebie 😉 

Przy okazi polecam też książkę na ktorej pracowaliśmy na warsztatach kiedyś a jest naprawdę świetnym drogowskazem w temacie wychowania:

"Wychowanie bez porażek- czyli trening skutecznego rodzica" Thomas Gordon

 

Jeśli ktoś ma dziecko, bądź sam boryka się z ADHD:

"Z ADHD można wygrać. Jak pomóc ludziom cierpiacym na ADHD i inne typy zaburzeń uwagi" Daniel G. Amen

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze lata są rzeczywiście intensywne, ale ja nigdy nie miałam rozkmin typu "po co mi to było".

Jednak tuż po urodzeniu drugiej córki miewałam myśli, że może trochę za bardzo pospieszyliśmy się z rodzeństwem dla starszej... Noworodek przy 2-latku to było spore wyzwanie. Teraz jednak cieszę się, że dziewczyny są blisko (w tym roku skończą 6 i 4 lata), razem się bawią i dokazują.

 

Inna sprawa, że pomimo dwójki dzieci nadal mam życie poza nimi. Wiadomo, nie ruszę w trasę po Europie za Rammsteinem, ale wciąż kilka koncertów w roku udaje mi się zaliczyć ;) Zdecydowanie bardziej w tym temacie namieszał mi covid niż dzieci.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Gościu napisał:

To, że mieliście problemy lub lęki kulturowe z mniejszym dzieckiem, nie oznacza że każdy tak ma, ani że brak problemów to patologia :D

Oczywiście, że odrywanie dziecka 0-1 lat od matki żeby się ojciec nim zajmował przez dłuższy czas nie jest stanem prawidłowym dla rozwoju dziecka, szczególnie gdy non stop ryczy bo pewnie chce do cyca :) co to w ogóle za pomysł :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Johnny Z

Odnoszę się do całości Twoich wypowiedzi.

 

Najpierw obrażasz ojców zajmujących się dziećmi.
Następnie obrażasz rodziców, którzy mają dzieci w żłobku (powodów jest wiele).

 

Wyjaśniłem Ci, że nie ma praktycznych ograniczeń dot. opieki, co więcej istnieją unormowane okresy, więc to również nie jest patologia.

 

Natomiast myślenie o jakiś zastrzeżonych dla płci obszarach stało się szkodliwe społecznie.
W taki sposób dochodzi do wykorzystywania dzieci do rozbijania rodzin przez madki, a przypominam że wiąże się to z oszczerstwami o przemoc, zniszczeniem dzieciom normalnych relacji i rozwoju, licytacjami na korzyść banków i komorników a na szkodę dzieci, itd. To jest realny problem.
 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Gościu napisał:

Najpierw obrażasz ojców zajmujących się dziećmi.
Następnie obrażasz rodziców, którzy mają dzieci w żłobku (powodów jest wiele).

Po pierwsze patologia nie jest słowem obraźliwym, oznacza "nieprawidłowe zjawiska występujące w życiu społecznym".

Po drugie jesteśmy na męskim forum, a nie na forum płatków śniegu, więc nie ma się co obrażać.

Po trzecie:

1. Żłobek to patologia. Nieważne jaki jest powód.
2. Jak matka nie chce/nie może się zajmować niemowlakiem i jej rolę w tym zakresie przejmuje ojciec to patologia.
3. Jeśli ojciec lepiej zajmuje się rocznym dzieckiem od matki to znaczy, że prawdopodobnie występuje tam sytuacja patologiczna.
4. Matka co porzuca dziecko to patologia.
5. Ryczący roczniak odbierany od matki, bo ojciec ma prawo to patologia.
6. Jak dziecko rośnie w normalnych warunkach to nawet 2 latek jest tak związany z matką, że utrata dłuższego kontaktu z nią jest dla niego wstrząsem. I to jest normalne w zdrowym układzie. Każdy inny to patologia.
7. To że państwo coś tam wyznacza nie ma żadnego znaczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Ostatnio doszliśmy z mężem do wniosku, że nie dziwi nas ilość rozstań wśród dzieciatych. Jeśli para, która ma małe dzieci nie jest dobrze dopasowana, to musi być naprawdę ciężko.

 

Aktualnie przechodzimy akcję pod tytułem - 3latek przyniósł po 4 dniach przedszkola wirusa-killera do domu, który wszystkich nas rozłożył (oprócz 2miesięcznego niemowlaka). Do tego za bardzo nie mogę brać przeciwbóli z uwagi na karmienie najmłodszego.

 

Kiedyś to się chorowało pod kołderką, z herbatką okraszoną miodem, którą ktoś zrobił, jakiś serialik w tle, ibuprofen i cacy. Teraz o 5 rano na totalnym chorobowym zgonie słyszysz na cały dom: MAAAAMA  TAAATAAA WSTAAAAŁEM i złowieszczy tupot do sypialni, ale ciężko Ci się podnieść, bo (no przecież) przygniata Cię żądny mleka niemowlak. Po chwili do pokoju wbiega 3latek, cały w wiszących babolach, których kategorycznie odmawia sobie odciągnąć. Jedną ręką chcę dobudzić męża, żeby pomógł w kryzysowej sytuacji, ale... co za niedpodzianka, puste miejsce obok! Mąż taktycznie spierdzielil w nocy do innego pokoju pod pozorem "żebyśmy się wyspali". Zababolony wciska się do łóżka i... to dopiero początek tych atrakcji. Tu trzeba przeżyć jeszcze caly dzien, noc, tydzien a potem cale zyciexD leki podawac uciekajacemu przed nimi babolarzowi, jedzenie na zgonie robić, a przede wszystkim zapwniać starszakowi uber-ekstrawertykowi nieustanną zabawę i towarzystwo, jednoczesnie jakoś żonglując niemowlakiem na boku.

 

Jesssssu no, ja w ogóle mam chyba małą wyobraźnię, bo nie miałam pojęcia że tak między innymi wygląda rodzicielstwo. Podziwiam @Amperka, że lekko przechodzi tzw "wczesne" macierzyństwo w wersji kombo, chciałabym mieć taką mamę :D tu trzeba mieć żelazne zdrowie, nerwy ze stali i dystans do potęgi 50.

 

Także przed decyzją o rozmnożeniu polecam: siłkę, dietetyka, psychologa i dużo seriali komediowych w zapleczu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też @sol bywa lipa gruba u mnie, nie ma że lekko. Czasami to normalnie nerwy i wszystko puszcza. Ale ja zakładam, że trud jest wpisany w życie. Teraz na przykład czuję się turbozajedwabiście, bo mniej pracuje i wstaję sobie na 6.00, a nie 4.00, nie dzwonią klienci, mam więcej czasu dla siebie i rodziny. 

Także można powiedzieć, że wprowadzilam kozę do chałupy i wyprowadziłam kozę i dlatego czuje, że jest lekko - a nie jest. Jeżdżę z synem na zajęcia dodatkowe, teraz obydwoje chorzy. Pojechałam wczora służbowo na dwie godziny z Krakowa nad morze. Jechałam przez całą Polskę na dwie godziny do Jarosławca i wróciłam o 4.00 nad ranem. Ale lubię to swoje życie. Jakoś tak się toczy powoli. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo fajny temat (choć nie mam zamiaru czytać artykułu z pierwszej strony wątku). 
Rodzicielstwo jest skomplikowanym i najbardziej trudnym procesem, zjawiskiem w życiu człowieka, choć domniemam, że jest to bardzo satysfakcjonujący stan. 
Jak dla mnie - dzieci są niesamowite, jeśli dorośli im nie komplikują codzienności. 
Bardzo chętnie przeczytam wypowiedzi innych dzieciatych użytkowników. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.09.2021 o 19:43, sol napisał:

Ostatnio doszliśmy z mężem do wniosku, że nie dziwi nas ilość rozstań wśród dzieciatych. Jeśli para, która ma małe dzieci nie jest dobrze dopasowana, to musi być naprawdę ciężko

Mam podobne przemyślenia, uważam, że jeżeli para kłóci się przed dzieckiem to po dziecku będzie bardzo, bardzo źle. 

W dniu 2.09.2021 o 17:36, Johnny Z napisał:

Z mojego doświadczenia to do 1 roku w zasadzie wystarczy mu matka, ojciec to się może pocieszyć czasem bobo. Ale który ojciec będzie z radością przewijał, kąpał i puderkiem pupcie smarował?

To jest bardzo krzywdzące dla dziecka, tata jest tak samo potrzebny jak mama. Jeżeli dziecko nie wykazuje chęci na czas spędzany z tatą i płacze na chęć wzięcia go na ręce to po prostu nie czuje się bezpiecznie. 

Moja dwójka to są już najlepsze kumple, mała chodzi po domu i dopinguje tatę wołając cały czas ta-ta! Ta-ta! Ta-ta! Jak tata wychodzi z domu to płacze, w nocy śpi na nim, to z tatą jeździ karocą, tata nauczyl jeździć na jeździku itd. Do mnie mała przylatuje jak trzeba zmienić pampersa, jak brzuszek boli, jak się uderzy, jak jest głodna, jak chce książkę poczytać, jak chce być potulona i głaskana, jak chce butki ubrać by sobie biegać i tupać nóżkami. 

Tata jest bardzo ważną osobą w jej życiu. 

 

No i co to znaczy do roku? Skończy rok i nagle tata wkracza?

Edytowane przez Lalka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bycie rodzicem to najbardziej odpowiedzialna praca na świecie a nie żmudna w moim rozumowaniu. Złe wychowanie nie przepracowane sprawy rodziców i wyrośnie mentalna kaleka, osoba głęboko skrzywdzona ze skrzywdzonym życiem, a czasem nawet fizyczna jak mamusia i tatuś sobie uprawiają seksy i popijają. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.09.2021 o 11:58, SzatanKrieger napisał:

Bycie rodzicem to najbardziej odpowiedzialna praca na świecie a nie żmudna w moim rozumowaniu. Złe wychowanie nie przepracowane sprawy rodziców i wyrośnie mentalna kaleka, osoba głęboko skrzywdzona ze skrzywdzonym życiem, a czasem nawet fizyczna jak mamusia i tatuś sobie uprawiają seksy i popijają. 

Ostatnio do mojej prywatnej przestrzeni przyjechali rodzice przywieźć mi kilka rzeczy. Trochę bezsens, bo za paliwo zapalili krocie, (pół Polski w jedną i drugą stronę), zamiast wysłać paczkę. 

Spędzili u mnie około 90 min. 

Zauważyłam, że całkowicie nie potrafią odbierać atmosfery i uczuć innej osoby. Po prostu są kalekami emocjonalnymi i nie docierają do nich bodźce emocjonalne z zewnętrz. Stwierdziłam, że tak też musiało być całe życie.

Na koniec matka dramatyczne, 'fejkowe' objęcie, a ojciec stwierdził, że mnie przytulać nie będzie, tylko poda mi dłoń. 

 

Dochodziłam do siebie trzy dni i już byłam bliska umówienia wizyty do psychiatry i podjęcia się farmakoterapii, bo stwierdziłam, że mam depresję. Szłam ulicą i płakałam, takie to był ból emocjonalny. Potem przepłakałam kilka wieczorów. 

 

Najgorsze z tego wszystkiego jest, to, że moje cele i dążenia są utarciem nosa osobom, które we mnie nie wierzyły (w tym moim rodzicom), ale jednocześnie dużo bardziej są zemstą mojego ego. 
Zaczęłam się ostatnio zastanawiać na ego. Wiem, że moje do pięknych nie należy, choć jak robi coś dla innych, to jednak jest w tym szczere i bezinteresowne. 

 

Jestem pewna, że wielu ludzi zostaje rodzicami przez swoje ego.

 

Generalnie warto wsłuchać się w swoje ego, bo to ono niejako mówi o problemach, które w nas siedzą. Moje ego kompensuje sobie negatywne doświadczenia pieniędzmi, uczuciem bycia lepszą od innych (choć na poziomie świadomym już się tak nie czuję, bo zauważam, że ludzie są złożonymi jednostkami i mają różne słabe/mocne strony). Ego odczuwa też złość, gdy ktoś umniejsza naszym zainteresowaniom, dążeniom, czy planom. 

 

Absolutny game changer w rozwoju osobistym. :) 

 

Polecam:

Potęgę teraźniejszości, Eckharta Tolle oraz The Laws of Human Nature, Roberta Greene

Szczególnie Tobie Szatan, bo czytanie tych książek jest jak otwieranie drzwi ku wyższemu poziomowi świadomości. Potrafi to dać uczucie spokoju oraz ukoić rany. :) 

Edytowane przez melody
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.