Skocz do zawartości

Problemy z zajściem w ciążę i zakończenie związku - dylemat moralny


Rekomendowane odpowiedzi

Temat na serio, nie jest niestety hipotetyczny.

 

Od prawie roku staram się z partnerką o dziecko, niestety do tej pory bez rezultatów. Zrobiłem badania płodności - jestem w świetnej formie, więc prawdopodobnie coś jest nie tak z partnerką. Ostatnio przeprowadzała zabieg na jednym z narządów żeńskich bo wykryto tam jakąś nieprawidłowość, ale nie powinno mieć to wpływu na jej szanse zajścia w ciążę. Jestem wyrozumiały, daję jej oparcie i kibicuję, by wyprowadziła sprawy zdrowotne na prostą.

 

Niestety cały czas z tyłu głowy mam czarny scenariusz, że w ciągu najbliższych miesięcy nadal nie uda jej się zajść w ciążę, a czas ucieka - kobieta ma 32 lata, więc jest to już przysłowiowe 5 minut przed północą jeśli chce mieć więcej niż jedno dziecko. Ale jeśli będzie to tak mozolnie szło, to ledwo z jednym się wyrobimy, a nie taki model rodziny sobie wymarzyliśmy i wiem, że jeśli na jednym się skończy to będę mieć z tym problem i ona o tym wie.

 

Zastanawiam się, co zrobić jeśli ten scenariusz się ziści - czy starać się dalej, próbować in vitro etc., czy może dać sobie spokój i znaleźć młodszą dziewczynę, która będzie jeszcze w wieku pozwalającym jej na bezproblemowe zajście w (niejedną) ciążę. Ironią losu jest to, że moja obecna partnerka jest cudowną kobietą, z pięknym ciałem oraz anielską osobowością - z ręką na sercu każdemu życzę takiej kobiety w życiu. Mam 33 lata i przerobiłem tego towaru dość sporo i jest to najlepsza dziewczyna jaką do tej pory spotkałem pod każdym względem, a gdy ją poznawałem jedynym mankamentem, jaki w niej widziałem i widzę do tej pory jest... jej wiek. Pisałem nawet chyba o tym na forum, że mam wątpliwości, ale stwierdziłem że skoro ma dobre geny i dba o siebie to brak różnicy wieku nie będzie mi aż tak bardzo przeszkadzać.

 

Co zrobilibyście na moim miejscu teraz i za tych kilka miesięcy, gdy faktycznie nadal nie uda jej się zajść w ciążę? Z jednej strony nie chcę wyjść na chama bez uczuć, który odchodzi w trudnym momencie, bo ona nie zasługuje na takie traktowanie, ale z drugiej strony wiem, że problem z płodnością będzie mocno rzutować na jakość naszego związku i jeśli wszelkie metody zawiodą, to ten związek nie przetrwa, bo ja nie widzę sensu mieszkania z kobietą jeśli nie mam lub nie planuję mieć z nią dzieci. Nie chcę też przechodzić przez piekło tych wszystkich terapii, które mają zwiększyć szanse na zapłodnienie, a potem grać w loterii in vitro co kilka miesięcy (a nuż tym razem się uda) - mam znajomych, którzy przez to przechodzą i szczerze im współczuję. To moralnie trudny wybór dlatego proszę o poważne i wyważone odpowiedzi.

  • Smutny 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobita ma problem z zajściem jak rozumiem, a nie utrzymaniem ciąży. Może to będzie głupie co napiszę, ale teraz pije browarki to co mi tam :) U mnie miała tak, że ponoć coś miała z szyjką macicy, długa czy jakaś pozakręcana, chuj wie o co tam dokładnie chodziło i, że spyra ma problem z dotarciem. Na necie sobie wyczytała, by po spuszczeniu brać dupe i biodra do góry,  parę takich razy i dało radę.

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

22 godziny temu, VanBoxmeer napisał:

Zastanawiam się, co zrobić jeśli ten scenariusz się ziści - czy starać się dalej, próbować in vitro etc., czy może dać sobie spokój i znaleźć młodszą dziewczynę, która będzie jeszcze w wieku pozwalającym jej na bezproblemowe zajście w (niejedną) ciążę.

 

22 godziny temu, VanBoxmeer napisał:

Co zrobilibyście na moim miejscu teraz i za tych kilka miesięcy, gdy faktycznie nadal nie uda jej się zajść w ciążę?

 

Krótko:

To nie jest pytanie do kogokolwiek innego poza Tobą. To za gruby kaliber, żeby spychać odpowiedzialność na innych.

 

Dłużej (i momentami brutalnie):

 

Jest to kwestia TWOICH priorytetów. Tego, czy posiadanie *własnego* potomka (nie rozważałbym w żaden sensowny sposób akcji p.t. adopcja - to zabawa dla ludzi o bardzo silnej determinacji na zaopiekowanie się kimś, specyficznej konstrukcji psychicznej i ogólnie - MEGA ciężki temat) jest dla Ciebie na absolutnie topowej liście priorytetów życiowych.

Podkreślam - TWOICH priorytetów. Żadne "nasza wspólna decyzja", żadne - kurwa - "my". Siadasz SAM na dupie i kminisz, aż rozkminisz.

 

Czy gotów jesteś dla realizacji swoich... No powiedzmy nie "zachcianek", ale "apetytów" bawić się w poszukiwanie innej kobiety z założeniem, że musi rokować jako kandydatka na DOBRĄ MATKĘ. I taki priorytet zarzucić w założenia poszukiwawcze. Idąc tym tropem - "wymiana" pani to od procesu rozpoczęcia do decyzji o prokreacji jakieś ze 2 lata. Zakładam, że chcesz być selektywny bardziej niż "ma spoko cycki i popuściła szpary, to wio".

Jasne - niby nie masz nic do stracenia jeśli obecna - jak domniemam FAJNA - pani okaże się 100% bezpłodna no to odpalasz wrotki i szukasz szczęścia dalej, więc masz większe szanse na sukces prokreacyjny...

To też nie jest hopsiup. Jasne, okienko płodności dzięki biologii masz duuuuuużo dłuższe, ale i czas spierdala nieubłaganie. Ja mając powiedzmy 10 lat więcej od Ciebie nie chciałbym bawić się w pieluchy w tym wieku.

Na koniec dnia - w gruncie rzeczy trochę redukujesz powołanie na świat dwójki ludzi do roli... zachcianki. "CHCĘ I CHUJ". Trochę to dla mnie... trudne moralnie.

 

Idźmy dalej.

 

Zakładanie "twarde", że "kurwa ma być dwójka, choćby skały srały" też jest... no, powiedzmy że odważne. Życie pisze milion scenariuszy. Ja też pierwotnie rozważałem model 1+1 (w sensie 1 dziecko + kolejne dziecko), ale WARUNKOWO, na zasadzie "zobaczy się po pierwszym, czym ten miód pachnie". Skończyło się na 1 sztuce i stwierdzeniu, że to nie moja bajka. Jasne, w życiu bym nie zamienił dzieciaka na innego/nie "pozbyłbym się", ale powiedziałem sobie jasno, że każde kolejne podejście byłoby wbrew mnie i w gruncie rzeczy byłoby UNIESZCZĘŚLIWIENIEM drugiego człowieka. Tym gorszym, że zupełnie bezwolnego, bo sprowadzonego na świat w imię zachcianki rodziców. Słabe to.

Scenariusze p.t. dziecko... wymagające i pożerające zasoby na tyle, że nie ma już przestrzeni na kolejne rozmnażania... TEŻ jest to jakoś_tam realne. Zwłaszcza przy późnym macierzyństwie rośnie taka szansa. To, że pani - choćby najzdrowsiejsza, młoda, jędrna i w ogóle ach po pierwszym dziecku poczętym i urodzonym "od strzała" dowie się, że "sory, więcej nie będzie"... Medycyna zna takie przypadki. Jak dobrze się po okolicy rozejrzysz, to zobaczysz nawet w najbliższym otoczeniu. Co wtedy byś zrobił? Przekształcił imprezę w mały harem? 🙂

Z drugiej strony - ciąże in vitro CZĘSTO są bliźniacze (wielojajowe - dzieci nie są od kalki, różne są też często płcie). Więc kto wie... :) Może od razu będzie z jednego podejścia? 🙂 

 

To chujowe rozkminy, bo nie ma tu dobrych rad i dobrych ruchów - każdy wybór wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami, chujowymi kompromisami i ryzykiem.

 

Wyjedź na tydzień SAM, zostaw telefon, odetnij się, złap luz - przemyśl.

A potem odkładasz temat na półkę do zamrażarki na pół roku i wracasz do niego. Jeśli się nie odmieni - wiesz co robić.

 

22 godziny temu, VanBoxmeer napisał:

Z jednej strony nie chcę wyjść na chama bez uczuć, który odchodzi w trudnym momencie, bo ona nie zasługuje na takie traktowanie, ale z drugiej strony wiem, że problem z płodnością będzie mocno rzutować na jakość naszego związku i jeśli wszelkie metody zawiodą, to ten związek nie przetrwa, bo ja nie widzę sensu mieszkania z kobietą jeśli nie mam lub nie planuję mieć z nią dzieci.

 

Przyjmij na klatę jedno:

Gdyby sytuacja była odwrotna, miałbyś 95+% szans, że pani kopnęłaby Cię w dupę z hukiem w 5 minut.

Dlatego też nie miej tu ŻADNYCH skrupułów. Żadnych.

To żerowanie na poczuciu winy - najbardziej chujowa manipulacja.

 

Szerzej:

Jeżeli Ty masz dzikie parcie na rozmnażanie, to pomnóż te parcia razy 10 i będziesz +/- w 10% tam, gdzie jest przeciętna pani, która ma lekką wściekliznę macicy. Jesteś już w takim wieku, że jak się dobrze rozejrzysz, to będziesz widział przykłady, od których włosy na głowie, plecach, dupie i stopach się zjeżą...

Kobiety w temacie macierzyństwa jeńców nie biorą.

 

Te niecałe 5% to nie "myszki inne niż wszystkie", tylko kobiety tak wpatrzone w swojego partnera, że owo wpatrzenie stoi powyżej instynktów macierzyńskich.

 

Dygresja w temacie:

Ze swojego otoczenia taką parę znam 1 (jedną). I też jest to dla mnie wielka zagadka, dlaczego pani mając podział powiedzmy 80/20 (80% "winy" niepłodności po stronie partnera) zdecydowała się ŚWIADOMIE na bezdzietność.

Tu jednak podkreślam - pani zawsze (!) była i jest wpatrzona w swojego mena jak w boga. Relacja jest partnerska, ale pani ma szacunek do partnera na poziomie niespotykanym nigdzie, mimo, że przerasta go niemal pod każdym względem w tzw kwestiach wymiernych (wygląd, wykształcenie, pozycja zawodowa, zarobki itd - laska NAPRAWDĘ na poziomie!). Zagadka 100/100.

Tzn jedyne na co stawiam to to, że pan ma UBER mocną ramę. NIGDY nie widziałem go w roli 'podnóżkowej' względem żony, ale też i nigdy nawet nie przeszedł obok bycia zamordystą. To może być silna poszlaka uber mocnej ramy - on nie musi pokazywać siły...

 

Aha, pan z wyglądu... 5/10! (pozdrawiam panów czadofilnych 😄 )

Z gęby nie wyjąłby zbyt wiele 🙂

 

 

  • Like 27
  • Dzięki 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wyczerpującą odpowiedź @Stary_Niedzwiedz. Zdaję sobie sprawę z tego, że nikt za mnie takiej decyzji nie podejmie i jestem w stanie jej podjęcie wziąć na klatę wraz ze wszystkimi konsekwencjami. Pytam bardziej dlatego, by mieć jak najszerszy pogląd na sprawę i nie przeoczyć niczego ważnego w swoich rozważaniach i Twoja odpowiedź jest dowodem na to, że takie pytania zadawać warto.

 

Prawdą jest, że gdybym to ja okazał się bezpłodny to raczej nie miałbym co liczyć na litość, choćbym nie wiem jaką miłością był darzony przez partnerkę. Tak działa ewolucja. Jak się okazuje w przypadku mężczyzn też tak może być, bo moje 'parcie' na posiadanie potomstwa to nie wynik presji społecznej (połowa znajomych nie ma dzieci), a bardziej wewnętrzna potrzeba przekazania wiedzy, wychowania oraz doglądania nowych osobników rodzaju ludzkiego. DNA krzyczy "rozmnóż się" i tego nie da się zagłuszyć, bo to trochę tak jak próbować zagłuszyć instynkt przetrwania - można przez jakiś czas, ale na dłuższą metę duszenie tego w sobie ma negatywne skutki.

 

Co do ilości potomstwa to zadowala mnie każdy wynik powyżej 1, tak naprawdę chcę mieć 2 lub 3, ale górnego limitu sobie nigdy nie zakładałem, bo sam fakt życia w Europie czyni posiadanie większej ilości prawie niewykonalnym ze względu na mentalność kobiet. Nie chcę wychowywać jedynaka, bo uważam że dzieci powinny mieć z kim się bawić, uczyć się od siebie nawzajem i rozwijać swoje skille społeczne 24h na dobę, a nie tylko w szkole czy na placu zabaw. Poza tym ilość czasu i pozostałych zasobów potrzebnych do wychowania kolejnego dziecka spada geometrycznie, więc najtrudniej jest z tym pierwszym.

 

Mam właśnie teraz taki tydzień wyciszenia gdzie jestem sam w domu, pracuję zdalnie i mam czas na rozmyślanie nad tematem. Póki co jestem skłonny ku temu, by zakończyć ten związek jeśli w ciągu max pół roku nie uda jej się zajść w ciążę. Tworząc ten temat szukam argumentów za, jak i przeciw, ale póki co utwierdziłeś mnie tylko w mojej decyzji.

 

Obecna kobieta jest fajna (a jak na europejskie standardy to wręcz wspaniała), ale nie oszukujmy się - zmarnowała najbardziej płodne lata żyjąc jak nastolatka przez całą dekadę dorosłego życia. Natura teraz wystawia rachunek i przypomina, że na zakładanie rodziny czas był 10 lat temu, a nie teraz... Dlatego jestem nieco zły na siebie, że zignorowałem jej wiek będąc pod wrażeniem jej urody, empatii oraz podobieństwa charakterów.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.09.2021 o 19:35, VanBoxmeer napisał:

Ostatnio przeprowadzała zabieg na jednym z narządów żeńskich bo wykryto tam jakąś nieprawidłowość, ale nie powinno mieć to wpływu na jej szanse zajścia w ciążę.

Jak widać miało, nie ufaj lekarzom- oni nigdy się do błędu nie przyznają. Zawsze skłamią i odwrócą kota ogonem.

Idź do dobrego ginekologa z partnerką, niech ją gruntownie przebada i może to jakiś problem powikłań czy partactwa lekarzy. Wierzę w sukces poczęcia :D 

 

W dniu 4.09.2021 o 19:35, VanBoxmeer napisał:

Zastanawiam się, co zrobić jeśli ten scenariusz się ziści - czy starać się dalej, próbować in vitro etc., czy może dać sobie spokój i znaleźć młodszą dziewczynę, która będzie jeszcze w wieku pozwalającym jej na bezproblemowe zajście w (niejedną) ciążę. Ironią losu jest to, że moja obecna partnerka jest cudowną kobietą, z pięknym ciałem oraz anielską osobowością - z ręką na sercu każdemu życzę takiej kobiety w życiu. Mam 33 lata i przerobiłem tego towaru dość sporo i jest to najlepsza dziewczyna jaką do tej pory spotkałem pod każdym względem, a gdy ją poznawałem jedynym mankamentem, jaki w niej widziałem i widzę do tej pory jest... jej wiek. Pisałem nawet chyba o tym na forum, że mam wątpliwości, ale stwierdziłem że skoro ma dobre geny i dba o siebie to brak różnicy wieku nie będzie mi aż tak bardzo przeszkadzać.

1/ in vitro

2/ rodzina adopcyjna

3/ zapylisz inną laskę a razem wychowacie, surogatka

4/ klasycznie- w co wierzę :) 

 

Szkoda rozwalać związek, bo nie można mieć dzieciaka. Twoje sumienie. Twój wybór.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Invitro nie powinno istnic, to że kobieta jest bezpłodna to idealny znak od natury, że musi zająć się najpierw sobą. Moim zdaniem to ty jej nie kochasz skoro stawiasz posiadanie dzieci ponad nią. Zdecydowanie zostaw ją i szukaj kobiety mlodszej skoro nie chcesz tracić czasu na powrót jej do zdrowia albo adopcje. W tych czasach całkiem możliwe, że nigdy go już nie odzyska. Lekarze leczą chemia, a nie natrulanymi metodami. Poleciałbym jedynie zwiększyć jedzenie posiłków mięsnych i udać się do jakiegoś znachora.

Edytowane przez Artur Bylina
  • Dzięki 1
  • Haha 2
  • Zdziwiony 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Artur Bylina napisał:

Invitro nie powinno istnic, to że kobieta jest bezpłodna to idealny znak od natury, że musi zająć się najpierw sobą. Moim zdaniem to ty jej nie kochasz skoro stawiasz posiadanie dzieci ponad nią. Zdecydowanie zostaw ją i szukaj kobiety mlodszej skoro nie chcesz tracić czasu na powrót jej do zdrowia albo adopcje. W tych czasach całkiem możliwe, że nigdy go już nie odzyska. Lekarze leczą chemia, a nie natrulanymi metodami. Poleciałbym jedynie zwiększyć jedzenie posiłków mięsnych i udać się do jakiegoś znachora.

Trochę racja, ale jak nie odzyska płodności w żaden sposób, to co ? 

In vitro jest dobre, bo ratuje relacje i daje nadzieję, na dziecko, największy skarb rodziców, to że najczęściej na niego nie zasługują, to sprawa innego rodzaju.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Artur Bylina napisał:

Invitro nie powinno istnic, to że kobieta jest bezpłodna to idealny znak od natury, że musi zająć się najpierw sobą.

Czyli jak dostaniesz raka to masz położyć się i zdychać bo to znak od natury ?

 

18 minut temu, Artur Bylina napisał:

udać się do jakiegoś znachora.

Chyba najlepszy komentarz do tego:

Facepalm Crowd GIF - Facepalm Crowd - Discover & Share GIFs

 

  • Like 5
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwne to trochę. 

 

Powinniście już dawno udać się do odpowiedniej kliniki, partnerka powinna się gruntownie przebadać, przede wszystkim czy jest owulacja, czy uwalnia jajeczko. 

 

To takie elementarne kwestie, żeby móc odpowiedzieć, co może być potencjalną przyczyną. A przyczyn może być milion, od fizycznych począwszy, na psychicznych i konflikcie serologicznym skończywszy. 

 

A ty waćpan lejesz w ciemno. 

 

Ps. W Warszawie na Puławskiej jest b. dobra klinika leczenia bezpłodności. Ale też nie tania. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kamil9612

 

Wątpię aby zabiegi sztuczne były dobre. Plemniki z tego, co wiem są zamrażane.

 

Relacja nie polega tylko na posiadaniu dzieciaka. Są pary w których kobieta wiadomo, że nie będzie posiadać dzieci a mężczyzna pomimo tego decyduje się na małżeństwo.

 

@Templariusz
rak - to nie temat na dyskusje tutaj. Napiszę krótko. Wujek miał 5 razy wycinanego i nigdy nie zgodził się na chemie zatem dzięki temu jeszcze żyje. Chemia wyniki gromadza ino do 5 lat przeżycia po niej, a wile ludzi nie dociera do tego wyniku.

Edytowane przez Artur Bylina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Artur Bylina napisał:

Są pary w których kobieta wiadomo, że nie będzie posiadać dzieci a mężczyzna pomimo tego decyduje się na małżeństwo.

Ale ten pan nie chce być bezdzietny i jest problem. 

Znachor, to odbrze powiedziane, dobre mieszanki ziół + odstawienie alkoholu na rok u obu partnerów + modlitwa mogą zdziałać cuda ❤️ 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem to rak jak kolega wyżej napisał. Jeśli się kogoś kocha to nie powinno być problemu z akceptacja że jest bezpłodny. Ja nie wyobrażam sobie zostawić kobiety z tego powodu. tutaj jeszcze autor obwinia dziewczynę że zmarnowała 10lat... A on ich nie zmarnował? Teraz mu również będzie ciężko znaleźć młoda zdatną na dziecko.

 

@Kamil9612
pewnie jedzą dużo chemii. To co jemy i w jakim środowisku spędzamy czas niestety bardzo na nas wpływa. Ongiś kobiety rodziły dzieci same. Jeszcze teraz jak się pogada z kimś starszym to potrafi powiedzieć że dziecko to samo "wyskoczyło". Oglądałem też że powinno się rodzić na kucaka. Grawitacja (w którą nie wierzę) pomaga dla dziecka łatwiej wyjść. Obecnie 50% problemów z ciążą to też winna facetów. Jeszcze kilkanaście lat i zostanie nam same invitro...

Edytowane przez Artur Bylina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Artur Bylina napisał:

Invitro nie powinno istnic, to że kobieta jest bezpłodna to idealny znak od natury, że musi zająć się najpierw sobą.

 

Trochę tak, trochę nie.
Bezpłodność staje się pomału chorobą cywilizacyjną.


Skoro można ją leczyć, to

 

a) "bóg tak chciał, macie nie mieć dzieci"

czy

b) Korzystajmy, bo możemy?

 

Idźmy dalej - skoro "bóg tak chciał", to jedynie słuszna droga, to wychodzi, że medycyna W CAŁOŚCI jest "wynalazkiem Szatana" i sprzeniewierzaniem się wyrokom bożym.

Idealny znak od natury, że masz zdechnąć na raka, a nie żyć w dobrym zdrowiu. Że masz zdechnąć w bólach na zapalenie wyrostka, a nie żyć po nieskomplikowanym zabiegu. Że masz zdechnąć przy porodzie, a nie zakończyć go cesarką.

Natura Ci daje ten znak.

 

Mam w rodzinie niezerową ilość dzieci, które istnieją TYLKO dzięki wspomaganemu rozrodowi.

Mam też pary, które dzieci - pomimo wspomagania rozrodu - nie mają i mieć nie będą (zrezygnowali z "próbowania do skutku").

 

W tej materii (jak i w wielu innych) nie ma czerni i bieli.
Jest tylko mnóstwo odcieni szarości...

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś wyżej pisał o adopcji... Zaznaczę tylko że temat bardzo trudny... Praktycznie wszystkie dzieci, które można adoptować są z rodzin patologicznych i mają duże szanse same być patologicznymi (bardzo duże) geny mają znaczenie. Do tego dochodzą nierzadko dzieci matek które piły w ciąży. I to nie jest tak, że miłość wystarczy by to pokonać. Pogadaj szczerze jeśli masz kogoś kto prowadzi rodzinę zastępczą albo pogotowie opiekuńcze jakie dzieci tam trafiają... W przypadku dzieci z normalnych rodzin to nie trafiają do adopcji, nawet jeśli stracą oboje rodziców to adoptują je dziadkowie lub krewni. Do adopcji trafiaja praktycznie w stu procentach dzieci z patologicznych rodzin i z dużymi problemami. Brzmi to okrutnie, ale taka jest prawda.

Edytowane przez Mmario
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mogę podjąć decyzji za autora wiec odpowiem za siebie.

Jakbym kochał i kobieta byłaby w porządku to bym zaakceptował. Oczywiście poszedłbym na invitro do lekarzy specjalistów co się zajmują bezpłodnością i zrobił wszystko, aby ją wyleczyć.

Teraz to norma 2 lata starania, a ty starasz się tylko rok. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z rzeczy, które można rozważyć, to: jakiś gruntowny przegląd ginekologiczny i zdrowotny, czasem zmiana trybu życia (stres lub presja), częstsze próby czy akrobacje łóżkowe na problemy hm konstrukcyjne, alternatywy jak piszą Bracia, ew. inne tematy.

 

Z drugiej strony, życie to loteria i czasem nie ma co nastawiać się na jeden scenariusz.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry za spóźnioną odpowiedź, miałem pilne zawodowe sprawy do poukładania.

 

On 9/5/2021 at 9:59 PM, yrl said:

Od roku staracie się o dziecko a od kiedy jesteście razem? Znaliście się wcześniej? Faktycznie teraz już trochę późno dla kobiety na dziecko a z każdym rokiem będzie coraz gorzej. 

 

Jesteśmy razem od 1,5 roku, staramy się o dzieci od 9 miesięcy - wszystko ma krótki timeline, bo znaliśmy się już wcześniej, a ja podskórnie wiedziałem że trzeba zacząć działać szybko bo po 30tce zajście w ciążę to nie kwestia miesiąca czy dwóch. Niestety okazało się że miałem rację.

 

On 9/5/2021 at 11:24 PM, maroon said:

Dziwne to trochę. 

 

Powinniście już dawno udać się do odpowiedniej kliniki, partnerka powinna się gruntownie przebadać, przede wszystkim czy jest owulacja, czy uwalnia jajeczko.

 

To wszystko jest już monitorowane, panna miała jakiś czas temu zabieg na jednym z narządów rodnych niezwiązany i zabieg ten nie był związany bezpośrednio z jej płodnością, ale również powinien pomóc. Jeśli chodzi o owulację i hormony to tutaj wszystko jest ok. Nie ma zalewania w ciemno bo ona też jest świadoma swojego stanu zdrowia i chce by wszystko było w jak najlepszym porządku. W innym przypadku mocno zastanowiłbym się nad sensem bycia z taką osobą, bo zaniedbanie zdrowia prędzej czy później daje o sobie znać i nie chcę ponosić konsekwencji lekkomyślności partnerki w latach późniejszych. Ja sam bardzo dbam o swoje zdrowie i formę i tego też oczekuję od kobiety.

 

On 9/6/2021 at 8:34 AM, Mmario said:

Ktoś wyżej pisał o adopcji... Zaznaczę tylko że temat bardzo trudny... Praktycznie wszystkie dzieci, które można adoptować są z rodzin patologicznych i mają duże szanse same być patologicznymi (bardzo duże) geny mają znaczenie. Do tego dochodzą nierzadko dzieci matek które piły w ciąży. I to nie jest tak, że miłość wystarczy by to pokonać. Pogadaj szczerze jeśli masz kogoś kto prowadzi rodzinę zastępczą albo pogotowie opiekuńcze jakie dzieci tam trafiają... W przypadku dzieci z normalnych rodzin to nie trafiają do adopcji, nawet jeśli stracą oboje rodziców to adoptują je dziadkowie lub krewni. Do adopcji trafiaja praktycznie w stu procentach dzieci z patologicznych rodzin i z dużymi problemami. Brzmi to okrutnie, ale taka jest prawda.

 

Jeśli chodzi o adopcję to odrzucam jej możliwość, chcę wychowywać moje dzieci, nie cudze. Zgadzam się z powyższą wypowiedzią i pozostawiam temat parom, które chcą te nieszczęśliwe dzieci wyciągnąć na prostą - z tego co wiem chętnych na adopcję, bezdzietnych par jest pod dostatkiem. A będzie zapewne jeszcze więcej.

 

On 9/6/2021 at 9:17 AM, buka1977 said:

Nie mogę podjąć decyzji za autora wiec odpowiem za siebie.

Jakbym kochał i kobieta byłaby w porządku to bym zaakceptował. Oczywiście poszedłbym na invitro do lekarzy specjalistów co się zajmują bezpłodnością i zrobił wszystko, aby ją wyleczyć.

Teraz to norma 2 lata starania, a ty starasz się tylko rok. 

 

Nawet mniej niż rok, ale to i tak na tyle długo by zacząć się zastanawiać czy wszystko jest ok. Nie chcę próbować przez kolejny rok bez rezultatów, bo dla kobiety w wieku 32 lat każdy rok może być tym ostatnim, w którym może zajść w ciążę. A anegdoty o tym, że panna X lub Y zaszła w ciążę w wieku 40 lat to wyjątki potwierdzające tę regułę - o tych, którym się nie udało zwykle się nie słyszy, bo dla wielu kobiet to delikatny temat i nawet jeśli zajdą w ciążę to nie chcą zapeszać, bo ryzyko poronienia jest znacznie wyższe.

 

On 9/6/2021 at 9:25 AM, Pacman said:

Obecnie dużo większą loterią niż invitro jest znalezienie równie ogarniętej partnerki ale młodszej.

 

W Polsce być może tak, ale kto powiedział że trzeba się z Polką wiązać? Ja operuję z zachodniej Europy i tutaj jest totalna matrymonialna pustynia, jeśli szukasz kobiety która nadawałaby się na matkę Twoich dzieci. Rozwiązaniem (skutecznym) jest parowanie się z dziewczynami spoza Europy lub Europy wschodniej - można sobie wyjechać na jakiś czas do upatrzonego kraju, ale i to nie jest konieczne widząc, ile kobiet ze wschodu chodzi po ulicach Warszawy. Trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać.

 

On 9/6/2021 at 10:34 AM, Gościu said:

Z drugiej strony, życie to loteria i czasem nie ma co nastawiać się na jeden scenariusz.

 

 

Element losowy w życiu każdego z nas jest duży, ale prawdą też jest że mamy na swoje życie wpływ i jak najbardziej mamy wpływ na to, z kim te życie przeżywamy, dlatego warto działać, szukać rozwiązań zamiast biernie akceptować to, co los (czyli bardzo często inni ludzie) nam podstawia pod nos.

 

Do tych, którzy uważają że nie kocham swojej partnerki jeśli myślę nad rozstaniem z tego powodu jeśli sytuacja się nie poprawi - może być tak, że po dwóch dłuższych związkach i wielu krótszych przygodach nie jestem już w stanie stworzyć tak silnej więzi z żadną kobietą i dość łatwo mi przychodzą wątpliwości czy dany związek należy kontynuować gdy coś mi w nim nie pasuje? Pamiętam, że w pierwszym związku było zupełnie inaczej - tęskniłem, gdy nie widziałem się z panną dłużej niż tydzień, czułem mentalne otępienie spowodowane hormonami, a gdy w związku się psuło to nie dawałem za wygraną i próbowałem to jakoś naprawić do czasu, aż laska go zakończyła (była w moim wieku, czyli jak na kobietę przystało dużo bardziej doświadczona związkowo). Drugi związek z trudem, ale zakończyłem sam widząc, że niedobrze się dzieje, a przy trzecim (obecnym) wiem, że o zakończenie byłoby jeszcze łatwiej mimo, iż obecna kobieta jest o niebo lepsza od dwóch poprzednich.

 

Może te doświadczenia związkowe wyrugowały ze mnie wpływ hormonów na zachowanie w związku i mogę podejmować decyzje z chłodną głową, mając na uwadze dobro nie tylko partnerki, ale również swoje? Jeśli tak, to czy jest w tym coś złego? Ja uważam, że nie.

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, VanBoxmeer napisał:

Może te doświadczenia związkowe wyrugowały ze mnie wpływ hormonów na zachowanie w związku i mogę podejmować decyzje z chłodną głową, mając na uwadze dobro nie tylko partnerki, ale również swoje? Jeśli tak, to czy jest w tym coś złego? Ja uważam, że nie.

 

I to jest prawidłowe myślenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.09.2021 o 19:35, VanBoxmeer napisał:

Co zrobilibyście na moim miejscu teraz i za tych kilka miesięcy, gdy faktycznie nadal nie uda jej się zajść w ciążę?

 

Sam musisz odpowiedzieć sobie na to pytanie, tak jak Ci @Stary_Niedzwiedz napisał w bardzo dobrym poście.

Ja nic nie zmieniłem w swoim życiu w analogicznej sytuacji. Ale też dzieci nigdy nie były dla mnie na liście najważniejszych priorytetów do zrealizowania.

 

I jeszcze jedno - by mówić o realnym podejrzeniu niepłodności, potrzeba minimum roku bezskutecznych starań na zapłodnienie mimo regularnego współżycia bez zabezpieczenia.

Edytowane przez Obliteraror
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@VanBoxmeer

Jestem w podobnej sytuacji z tym ze to ja mam problem z płodnościa a nie partnerka. 

Troche bym sie załamał gdyby z tego powodu chciała sie ze mna rozstać. Już teraz jest to dla mnie ciężkie. 

Widze ze moja partnerka mnie wspiera. Zmienilismy oboje diete, nawyki, bierzemy suplementy. 

Najważniejsze to zrobic dokładne badania zeby poznać przyczyne niepłodności. Moze to jakas bzdura ktora da sie uregulowac, naprawic i do kilku miesiecy uda sie. 

45 minut temu, VanBoxmeer napisał:

może być tak, że po dwóch dłuższych związkach i wielu krótszych przygodach nie jestem już w stanie stworzyć tak silnej więzi z żadną kobietą i dość łatwo mi przychodzą wątpliwości czy dany związek należy kontynuować gdy coś mi w nim nie pasuje?

Szczerze przemyśl troche. Jeśli pojawi sie dziecko to takich momentów ze coś ci nie pasuje czy sie psuje będzie mnóstwo. Po co tworzyc kolejna samotna matke? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam się, ale się wypowiem. 

 

Z psychologi ewolucyjnej wynika że twoja wybranka ma za słaby orgazm żeby doszło do zapłodnienia.  

Zmień towarzyszkę życia.   

 

Albo z tego żarcia syfu co w tym jest plus jakieś kosmetyki, tampony są nasączone środkami które wywołują bezpłodność.  

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.