Skocz do zawartości

Problemy z zajściem w ciążę i zakończenie związku - dylemat moralny


Rekomendowane odpowiedzi

@thyr każdy interpretuje swoje życie na swój sposób - dla jednych życie to kara, a dla innych dar, który trzeba wykorzystać najlepiej jak się da. Ja mimo bolesnych doświadczeń w życiu nadal chcę żyć i dać życie następnemu pokoleniu - to jedyne, co przetrwa po mnie gdy ze mnie zostanie już tylko popiół. A możliwość powołania nowego człowieka na świat i przekazanie mu swoich wartości uważam za kolejny z powodów, dla których żyć warto.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Imiennik napisał:

Dla mnie to takie uwłaczające godzić się na drugie miejsce

Widzisz, dla ciebie to uwłaczające, a ktoś inny  powie, że uwłaczająca dla niego byłaby już sama potrzeba bycia na pierwszym miejscu u kobiety. Warto mieć tego świadomość i przemyśleć, czy to co nam się wydaje na pierwszy rzut oka takie męskie, na pewno takie jest.

 

7 godzin temu, Imiennik napisał:

sachara w majtkach myszki na myśl o nim, seksulane grafiki

Ta "Sachara" to już jakaś projekcja, bo w temacie nie było o tym mowy, a skoro odnosisz się do "seksualnych grafików" to nie chcę już robić off topu, ale nie mogę przejść obok szkalowania tego pomysłu. Nie ma nic uwłaczającego dla mężczyzny w wyznaczeniu kobiecie dni, w których ma być seks. Poza tym w pozostałe dni nadal możesz ją brać do łóżka. Tylko po co, skoro twoje potrzeby są w pełni zaspokojone i nie masz już myśli w stylu: "ale mam dzisiaj ochotę", i nie chce ci się walić gruchy ani myśleć i zajmować seksem.

 

Mam świadomość że wielu wyda się to dziwne, a może wręcz niewiarygodne lub chore, ale są ludzie, dla których najważniejszym celem w życiu nie jest osiągnięcie osobistego szczęścia - bogactwa, ruchania, wożenia się luksusowymi autami, czy picia drinków na leżaku przy basenie. Wręcz przeciwnie, są ludzie, dla których takie podejście jest po prostu prymitywne. Tacy ludzie jawią mi się trochę jak mentalni murzyni z amerykańskiego getta, których jedyną motywacją jest wyrwanie się z biedy i nałożenie złotego łańcucha na szyję, otoczenie się dupami i wożenie zajebistą furą.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Johnny Z napisał:

Widzisz, dla ciebie to uwłaczające, a ktoś inny  powie, że uwłaczająca dla niego byłaby już sama potrzeba bycia na pierwszym miejscu u kobiety.

Przeczytaj moje poprzednie wypowiedzi. Wiadomo że jak jest dziecko to uwaga się rozbija z partnera, na partnera i dziecko. Nie wrzucam też każdego przypadku do jednego worka, ile znasz małżeństw ze zdrową relacją, taką w której sam chciałbyś uczestniczyć? U mnie to spora mniejszość właśnie z uwagi na powodu przeze mnie opisane.

2 godziny temu, Johnny Z napisał:

ale są ludzie, dla których najważniejszym celem w życiu nie jest osiągnięcie osobistego szczęścia - bogactwa, ruchania, wożenia się luksusowymi autami, czy picia drinków na leżaku przy basenie. Wręcz przeciwnie, są ludzie, dla których takie podejście jest po prostu prymitywne

Jak ktoś swoje życie opiera na tych kilku elementach to nie można się nie zgodzić ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Imiennik napisał:

ile znasz małżeństw ze zdrową relacją, taką w której sam chciałbyś uczestniczyć?

Nigdy nie wiadomo co się kryje pod pozorem. Poza tym to co uważamy za udaną relację zależy od  naszego mindsetu. Mężczyzna który potrzebuje czułości, kobiecej atencji i całej tej różowej otoczki nie jest wzorcem do którego chciałbym dążyć. Bardziej pociąga mnie niezależność od emocjonalnych ciągot, które co jakiś czas się we mnie odzywają.

 

Natomiast wyrosłem z dążenia do szczęścia. Nie potrzebuję też życia "gejowskiego" - wypełnionego beztroską i brakiem zobowiązań. Uważam, że dobrze jest, jak życie ma swój ciężar.

 

Swoją rodzinę widzę trochę na kształt średniowiecznego klanu, któremu przewodzę. Od kobiety staram się wymagać tylko trzech rzeczy: dbanie o domowe ognisko, szacunek i seks, tak żebym mógł w spokoju poświęcić się swoim sprawom, które nie ograniczają się tylko do pracy na to wszystko. Na dzień dzisiejszy tak właśnie postrzegam zdrową relację.

 

Rodzina jako źródło satysfakcji, która bierze się z pracy przede wszystkim nad sobą. Myślę że do tego ideału powinni być kształtowani mężczyźni w dzisiejszych czasach (kobiety z resztą też). Wzorzec "romantycznej miłości" i "żyli długo i szczęśliwie" powoduje błędne oczekiwania i widoczne dookoła spierdolenie.

Edytowane przez Johnny Z
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.09.2021 o 09:34, Johnny Z napisał:

Myślę że do tego ideału powinni być kształtowani mężczyźni w dzisiejszych czasach

Wypisz mnie z takiego świata zatem.

 

To już było - w średniowieczu. Nawet szło dalej, bo "miłością do dzieci" też nikt sobie dupy nie zwracał. Dziecko miało przynosić wymierną korzyść w gospodarstwie.

 

Utylitaryzm level hard nie jest dla mnie. A świat, w którym szklistookie automatony powołują do życia kolejne szklistookie automatony, tylko po to, żeby one też zrobiły to dalej nie ma sensu. Na żadnym poziomie.

 

  

W dniu 15.09.2021 o 09:36, VanBoxmeer napisał:

myślę o tym jak moje życie będzie wyglądać gdy będę mieć lat 50 i więcej - wtedy nieposiadanie własnej rodziny będzie na nim odciskać piętno, które z każdym rokiem będzie narastać.

A skąd supozycja, że posiadanie dzieci to zmieni?

 

Wystarczy, że wyemigrują, że zmienią miasto, że nie będą Cię lubić (tak, szokujące, ale nie każdy człowiek lubi własnych rodziców albo chce z nimi spędzać czas) - i będą dla Ciebie jak obcy ludzie.

 

Na podawaniu szklanki wody przejechały się rzesze osób.

 

To niczego nie gwarantuje.

 

Boisz się samotności? Znajdź kobietę, która jest jak przyjaciel.

Znajdź przyjaciół.

Rozwiń zainteresowania i social circle.

Wtedy nie będziesz sam, na łasce bombelka, który jest niezależnym bytem i nie musi chcieć niańczyć samotnego tateła.

 

ps. powyższe nie oznacza, że namawiam Cię do zrezygnowania z planu posiadania dzieci. Mam na myśli jedynie to, że powyższy argument "za" to wydmuszka.

 

Jedyny sensowny i kończący dyskusję argument to jest paradoksalnie "bo chcę" - bo masz takie prawo, dane przez naturę, i chcesz je zrealizować. Z tym się nie dyskutuje. Racjonalizacja natomiast jest słaba i pełna gównoargumentów (zwykle będących błędami poznawczymi).

Edytowane przez Januszek852
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Istnieje coś takiego jak genetyczny altruizm - jesteśmy bardziej skłonni pomagać bezinteresownie osobom, z którymi jesteśmy blisko spokrewnieni nawet wtedy, gdy tego pokrewieństwa nie jesteśmy świadomi. Polecam publikacje naukowe lub artykuły na ten temat. To jeden z powodów, dla którego multi-kulti nie działa i nie czujemy tak silnych więzi z osobnikami innej rasy.

 

Publikacja pierwsza z brzegu:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2561243/

 

Przy wszystkich ryzykach, które wymieniłeś, dzieci i tak są najpewniejszą lokatą na przyszłość, a przy odpowiednim wychowaniu mogą się stać Twoimi najlepszymi przyjaciółmi, którzy będą chcieli spędzać z Tobą czas, gdy nie będziesz już młody, przystojny i bogaty. Na przyjaciołach przejechały się jeszcze większe rzesze ludzi, a przyjaźnie zwykle trwają kilka, kilkanaście lat.

 

Co do fizycznej pomocy, to nie liczyłbym na swoich obecnych przyjaciół, którzy gdy ja będę w podeszłym wieku oni również będą potrzebować pomocy lub nie będzie ich już na tym świecie. Pomijam już fakt, że będziemy mniej mobilni w tym wieku i nawet jeśli nasze przyjaźnie się nie rozpadną z czasem to przeszkodą będzie fizyczna odległość.

 

Bombelek jest zdany na Twoją łaskę przez pierwsze 7 lat, potem fizycznie jest człowiekiem praktycznie takim samym jak my i nie potrzebuje naszej łaski. Po 15 roku życia możesz z niego zrobić przyjaciela - z korzyścią dla obu stron.

 

W świetle powyższego ta biologiczna chęć nie bierze się z próżności, a chłodnej kalkulacji przez matkę naturę, która zaprogramowała nas tak, byśmy przekazali geny dalej i mogli godnie zejść z tej planety gdy nadejdzie nasz czas. Wszelkie konstrukcje społeczne jak system finansowy (będę żył z odsetek/wynajmu) czy emerytalny (państwo mi odda moje składki) są o wiele bardziej niepewne i mają o wiele krótszy track record od rodziny wielopokoleniowej.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, VanBoxmeer napisał:

Po 15 roku życia możesz z niego zrobić przyjaciela

 

I teraz z ręką na sercu odpowiedz mi, ile znasz osób, które mają takie relacje z rodzicami.

 

Nie mówię tutaj o per se ZŁYCH relacjach, natomiast jest daleka droga od lubienia rodziców - ba, kochania ich - a spędzania z nimi czasu. Bardzo daleka.

 

Jest coś takiego, jak różnica pokoleniowa i naprawdę niezbyt znam przypadki, gdzie 20-30letni facet wolałby spędzać czas ze swoim 50-letnim ojcem, a nie kumplami/dziewczyną/kochanką.

 

Sam nie wyobrażam sobie, bym wolał iść z własnym ojcem na np. pizzę, niż z kolegą czy dziewczyną. Oprócz "od wielkiego dzwonu" gdy, powiedzmy, ma urodziny. Bo o czym mam z nim gadać? Znam go na wylot, nie mamy żadnych wspólnych zaintersowań.

 

Myślę, że bardzo, bardzo mocno idealizujesz swoje wyobrażenia. I nie piszę tego jako wszechwiedzący, bo mam akurat takie same doświadczenie w tej kwestii, jak i Ty (żadne). Natomiast mam rodziców, mam siostrę, mam kolegów. Przyjaciół też miałem, ale im się zmarło. Wiesz, ilu z nich miało relacje z rodzicem lepszą, niż "piwo raz na 2 miesiące" po wyprowadzeniu się z domu?

 

ZERO.

 

Za to takich, który nie utrzymywali kontaktów w ogóle znam co najmniej kilkunastu. I też nie zawsze dlatego, że rodzice byli źli. Albo że dziecko było złe. Po prostu nie odczuwali oni potrzeby, by spędzać czas z rodzicem. Tak po prostu. Mieli lepsze rzeczy do roboty. Chociażby - o ironio - spędzanie czasu z własnym bombelkiem.

 

Weź też pod uwagę, że bombelek może wcale nie chcieć być zaganiany do rodziny wielopokoleniowej. Zwłaszcza, jeśli wejdzie w LTR, a jego partner/ka będzie krytycznym okiem patrzyła na mieszkanie z teściami. Ty byś się chętnie wprowadził do rodziców swojej kobiety? Nie? A może oni też liczą na to, że ich córka i Ty stworzycie z nimi rodzinę wielopokoleniową? ;) To nie takie proste. Czasy też się trochę zmieniły.

 

To nie są argumenty przeciw, to raczej chłodne spojrzenie na rzeczywistość. Dla mnie jest oczywiste, że skoro chcesz, to robisz. Ale jeśli liczysz na jakąś "inwestycję" z tego, to najpewniej po prostu się przejedziesz.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No widzisz, każdy podejmuje życiowe decyzje przez pryzmat doświadczeń własnych oraz ludzi ze swojego otoczenia. Ja przykładów udanych relacji rodzic-dziecko widzę dość sporo i nie są one wymuszone - każda ze stron na tym korzysta. Najprostsza sytuacja, gdy ma się dzieci i chce się od nich odpocząć, co z nimi zrobić - wysyła się je na weekend lub ferie do dziadków. Wszyscy z takiego układu są zwykle zadowoleni.

 

Mam wielu znajomych, którzy co weekend jeżdża za miasto do rodziców/teściów i tam sobie spędzają czas. Nie siedzą sobie na głowie, ale mają zwykle jakieś wspólne rzeczy do roboty, odpalą grilla na działce itp. rzeczy. To przecież nie musi być spędzanie ze sobą nie wiadomo jakiej ilości czasu - z przyjaciółmi też zwykle widujemy się max kilka razy w miesiącu.

 

Moje doświadczenia są takie, że ludzie po 50tce z odchowanymi dziećmi w rodzinach bez patologii są z nich bardzo zadowoleni i nie potrafiliby bez nich się w życiu odnaleźć w tym wieku, a Ci, którzy tych dzieci nie mają lub nie mają z nimi kontaktu zwykle mają poziom satysfakcji życiowej na zauważalnie niższym poziomie. To generalizacja, ale oznacza to tyle, że prawdopodobnie nie będziemy wyjątkami od tej reguły.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, VanBoxmeer napisał:

To generalizacja, ale oznacza to tyle, że prawdopodobnie nie będziemy wyjątkami od tej reguły.

Cóż, moje doświadczenia są dokładnie odwrotne.

 

Ludzie po 50-tce mają z dziećmi kontakt znikomy, bądź żaden. Ot, rozmowa co słychać raz na miesiąc-dwa.

Co więcej, dla wielu z nich wyjście bombelka z domu jest szokiem i nie potrafią się czasem za bardzo odnaleźć w życiu, bo przez ~20-30 lat żyli tylko nim.

 

Być może mieszkasz w obszarze PL, gdzie wielodzietne rodziny są wciąż popularne i stąd odmienne obserwacje.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy już to zostało napisane w tym wątku.

 

Ale wierz mi, że gdybyś TY był bezpłodny to kobieta nie miałaby takich dywagacji moralnych. Szybko dostałbyś kopa w dupę a do niedawna żona/anielica znalazłaby odpowiedniego dawcę nasienia. I to chyba wyczerpuje temat.

 

A jeżeli tobie zależy aby mieć SWOJE dzieci a nie adoptowane to wybór jest tylko jeden bo mieszkając razem i tak pewnie po czasie dojdzie do niesnasek pretensji itd. Słowem, będzie źle.

 

Jest jeszcze jedno niebezpieczeństwo, że jak żona będzie wiedzieć że w ciążę nie zajdzie to co jej przeszkodzi korzystać z uroków życia....

 

Poza tym powstaje pytanie - co robiła do tej pory skoro ma już 32 lata. Czytałem ostatnio że przekwitanie u kobiet występuje w różnym wieku.

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że 33 lata to dość późno na zakładanie rodziny, ale dzięki swojemu wiekowi mocno stoję finansowo na nogach i mogę sobie pozwolić na to, by moja partnerka mogła się zająć domem i dziećmi zamiast biegać rano do pracy - to powinno sprawić, że będę mieć czas na sport i odpoczynek (ona też) zamiast biegania w amoku od 6 do 24 między biurem, żłobkiem/przedszkolem i domem. Z całym szacunkiem dla pracujących par, ale będąc w takim układzie nie dziwię się, że faceci odradzają innym facetom posiadanie dzieci po 30tce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

@VanBoxmeer w przypadku kobiet pracujących przynajmniej na część etatu po pierwsze ona aż tak gnuśnieje z czasem w domu z dziećmi i obowiązkami, a po drugie nie może Cię podać o alimenty na nią przy rozwodzie lub szansą ich uzyskania będzie mniejsza, bo przecież sama też ma możliwości zarobkowe. Ale owszem warto mieć komfort, wiedząc że przez jakiś czas żona nie musi pracować, a może się zająć dziećmi i domem.

Natomiast jeśli chodzi o dzieci po 30tce, to może być coraz ciężej. Wiem co mówię. Żona miała depresję po poronieniach, a i oczywiście dla mnie nie było to łatwe. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Dzięki wszystkim za odpowiedzi.

 

Problem, o ironio, rozwiązał się sam - dziewczyna zerwała ze mną po roku starań o dziecko twierdząc, że to nie jej styl życia i ona zamiast dbać o swoje zdrowie potrzebuje imprez, wychodzenia na miasto i tym podobnych atrakcji, których specjalnie unikałem by nie narażać jej zdrowia, które czasami jej szwankowało gdy za bardzo sobie pofolgowała (nie będę wchodzić w szczegóły).

 

Ja tutaj dywagowałem czy nie zraniłbym jej za bardzo i starałem się by każdego dnia prowadziła się zdrowo (dieta, suple, sport, sen, etc.), a tymczasem ona jakby nigdy nic wypaliła mi znienacka z tekstem że to koniec :)

 

Wie, że prawdopodobnie skończy jako stara panna z kotem, ale nie przeszkadza jej to i do tej pory żyła z przeświadczeniem że 'jakoś to będzie' i dobrze na tym w życiu wychodziła, więc po co to zmieniać?

 

Na pewno piszę to pod wpływem emocji, ale ciężko mi uwierzyć jak bezdennie naiwne i krótkowzroczne są kobiety, niezależnie od tego, jak inteligentne mogą się wydawać na pozór. Presja otoczenia (w tym wypadku koleżanek singielek-imprezowiczek) i social mediów praktycznie zawsze wygra ze zdrowym rozsądkiem.

 

Czyli można powiedzieć że zapowiadało się wyjątkowo (początek związku), a skończyło jak zawsze.

  • Dzięki 1
  • Haha 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, VanBoxmeer napisał:

Ja tutaj dywagowałem czy nie zraniłbym jej za bardzo i starałem się by każdego dnia prowadziła się zdrowo (dieta, suple, sport, sen, etc.), a tymczasem ona jakby nigdy nic wypaliła mi znienacka z tekstem że to koniec :)

 

Kobiety. Wróciła na karuzelę. Pewnie odezwie się za 2-3 lata. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, VanBoxmeer napisał:

Czyli można powiedzieć że zapowiadało się wyjątkowo (początek związku), a skończyło jak zawsze.

Pamiętam, jak pisałeś coś w stylu, że "jest inna niż inne, lepsza, bardziej ogarnięta".

 

Ale widzisz teraz jak byś się przejechał???

 

Teraz pytanie. Ile w tym było wersji demo a ile Twojej projekcji?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, yrl said:

 

Kobiety. Wróciła na karuzelę. Pewnie odezwie się za 2-3 lata. 

 

Za 2-3 lata będzie miała 35+ i nie wiem, czy ktoś przy zdrowych zmysłach będzie chciał się pchać z nią w projekt o nazwie dziecko. Ja na pewno nie.

 

1 hour ago, Miszka said:

Pamiętam, jak pisałeś coś w stylu, że "jest inna niż inne, lepsza, bardziej ogarnięta".

 

Ale widzisz teraz jak byś się przejechał???

 

Teraz pytanie. Ile w tym było wersji demo a ile Twojej projekcji?

 

Nadal uważam, że była lepsza niż wszystkie poprzednie i bycie lekkoduchem to była jej jedyna poważna wada. Jej decyzja o rozstaniu jest dla mnie szokiem, ale to prawda że lepiej, że robi to teraz niż po urodzeniu pierwszego dziecka (i na tylu by się prawdopodobnie zakończyło, bo pewnie nie mogłaby znieść bycia odciętą od swojego kręgu znajomych i wieczornych wyjść).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, VanBoxmeer napisał:

 

Za 2-3 lata będzie miała 35+ i nie wiem, czy ktoś przy zdrowych zmysłach będzie chciał się pchać z nią w projekt o nazwie dziecko. Ja na pewno nie.

 

 

Nadal uważam, że była lepsza niż wszystkie poprzednie i bycie lekkoduchem to była jej jedyna poważna wada. Jej decyzja o rozstaniu jest dla mnie szokiem, ale to prawda że lepiej, że robi to teraz niż po urodzeniu pierwszego dziecka (i na tylu by się prawdopodobnie zakończyło, bo pewnie nie mogłaby znieść bycia odciętą od swojego kręgu znajomych i wieczornych wyjść).

 

Wiesz co? To tylko taka głupia teoryjka, ale... jeśli kobieta jest nastawiona na "nie" na poziomie podświadomym, to może jej organizm samoczynnie "minimalizuje" szanse zajścia w ciążę? 

 

Skoro krąg znajomych i wieczorne wyjścia były takie ważne, to... być może obawiała się, że tak czy inaczej to straci (jak zajdzie w ciążę)...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, VanBoxmeer napisał:

 

 

Wie, że prawdopodobnie skończy jako stara panna z kotem, ale nie przeszkadza jej to i do tej pory żyła z przeświadczeniem że 'jakoś to będzie' i dobrze na tym w życiu wychodziła, więc po co to zmieniać?

 

Na pewno piszę to pod wpływem emocji, ale ciężko mi uwierzyć jak bezdennie naiwne i krótkowzroczne są kobiety, niezależnie od tego, jak inteligentne mogą się wydawać na pozór. 

Eh chłopie,  kobiety to kobiety. Po co się denerwować na wodę że jest mokra?

 

My faceci lubimy mieć święty spokój i one np. na to wiecznie narzekają, a my zaś na ich niestabilność. To natura.

 

Martw się jednak jak doszło do tego, że chciałeś mieć dziecko z taką panna i czemu?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.