Skocz do zawartości

Związek z chorującą dziewczyną - tak czy nie?


Rekomendowane odpowiedzi

47 minut temu, Exar napisał:

Brawo za ten wpis! Pogrubienie moje.

 

Jesteś zwyczajnie nieświadomy (i "kolega" też) jakie problemy, wyrzeczenia i zwyczajnie - koszty, niosą ze sobą choroby przewlekłe. Jeśli "kolega" chce zostać Syzyfem i Atlasem wierząc, że zostanie herosem - należy życzyć mu powodzenia. Wolność wyboru to podstawa.

Być może... Sam nie wiem co mu doradzić... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, jankowalski1727 napisał:

Jak Wy się zapatrujecie na taki temat?

Byłem w związku z chorą dziewczyną. One mają kompleksy i poczucie, że są gorsze i zawsze z tego powodu one wylewają kwas, zatruwając Ci życie. nie warto, brzmi okrutnie, ale życie to jest wojna. A wojna to nie matka.

Nie znosi słabości i szybko weryfikuje wszystko i wszystkich. 

3 godziny temu, jankowalski1727 napisał:

No i mówi, że jest na krawędzi, z jednej strony wszedłby w zwiazek z nią, z drugiej strony trochę lipa z tym wszystkim, bo słabe zycie intymne, kwestie wizualne etc.

Ma resztki rozsądku, to miłe, alee odpowiadając na pytanie ....

3 godziny temu, jankowalski1727 napisał:

Nie wiem co mu doradzić...

Odpowiedź brzmi, " Marek, decyduj sam, jesteś pełnoletni, możesz wziąć kredyt to i decyduj co do wyboru partnerki życiowej".

Potem może Ci robić wypominki, że mu odradzałeś "cudowny" związek.

Szkoda laski, ale facet nie musi być cartitasem i ponosić odpowiedzialność za jej chorobę. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, użytkownikx napisał:

To już od ciebie zależy, ale zgadzam się z przedmówcami. Taki związek to będzię katroga na dłuższą metę. A jak z jęj wyglądem ?  Jest ładna, czy wcześniej przed wystąpieniem problemów ze zdrowiem była ? Od kiedy ma to oraz ile macie lat ? 

Ładna dziewucha, nie powiem, kiedyś też była, problem ma od lat (gdzieś na studiach jej to zdiagnozowali), ona ma chyba 27 lat

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie w domu ojczym miał wylew.

Stracił panowanie w całym ciele, nie był w stanie jeść, pić czy mówić. Trzeba było się nim zajmować codziennie.

Moja mama chodziła wokół niego po kilkanaście razy dziennie. Nie raz było tak, że dostawała po prostu takiego "wkurwu", że aż głowa bolała. Ludzie z poważnymi chorobami przebytymi lub istniejącymi myślą zupełnie inaczej niż ci, którzy są zdrowi i chorują sobie na grypę od czasu do czasu.

Taka choroba rozwala psychikę, powoduje, że takiemu człowiekowi spada samoocena, motywacja i chęci do życia. Trzeba naprawdę dużo pracy i zaangażowania, żeby móc się podnieść na nogi. Kto to przeszedł to wie o czym mówię.

Na barki osoby dbającej natomiast spada jeszcze większy ciężar. Nie tylko fizyczny, ale głównie psychiczny. Zmienia się percepcja życia, pojawiają się problemy zdrowotne, które zakłócają normalny harmonogram zajęć. Nie można robić wielu tych samych rzeczy co inni ludzie. Trzeba się pilnować, ograniczać, by nie nadwyrężyć. Zaczyna się porównywanie, że: "ty możesz to, a ja nie mogę", przez co dochodzi do spięć, bo osoba nie potrafiąca (chora) po prostu wpada w złość i smutek. 

Z niektórymi ludźmi wtedy, trzeba jak z dziećmi - wyjaśniać i wyjaśniać, ale to wymaga dużej odporności na stres i cierpliwości.

Niektórzy po kilku takich akcjach po prostu wymiękają. Bardzo dobrze to widać w domach starości, gdzie pielęgniarki muszą użerać się z upartymi staruszkami, którzy mają odleżyny, robią pod siebie i kłócą się, że się nie ruszą. 

 

Na samym początku może być dobrze z taką partnerką, ale trzeba mieć na uwadzę to, że pewnego dnia może nie być za wesoło i wtedy nie ma, że się ulotnimy. Trzeba będzie pojechać do szpitala, pilnować diet, leków, odmawiać sobie wielu przyjemności, hobby czy spotkań z innymi, ponieważ nie wolno takiej osoby zostawić samej. A każdy wie, że z wiekiem organizm człowieka słabnie, więc jest bardziej podatny na choroby. Tym samym z każdym rokiem coraz więcej czasu będzie się z taką osobą spędzać w szpitalu, u doktora czy po prostu na ustawianiu budzika na przyjęcie leków.

Mówię to z własnego doświadczenia. Moja mama postawiła na nogi 35-letniego mężczyznę, który przeszedł wylew. Całość trwała 4 lata, ale potem już wymiękła, bo to nie był ten sam człowiek. Z roku na rok zmieniał się i był bardziej nieprzyjazny, ponieważ zazdrościł każdemu zdrowia.

Proszę to mieć na uwadze.

Edytowane przez Tajski Wojownik
  • Like 9
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sam wiem po sobie jak choroba potrafi doprowadzić do nicości. Chodzisz po lekarzach nie pomagaja oni nie dość że masz nadzerkowe zapalenie zoladka a jutro mam dopplera i zakrzepica poszczepienna moze byc faktem. Dodatkowo po 40 moge miec przeszczep mam jedna nerke. Vhociaz jak oglądam szach mat dla ludzkości to nwm czy nie lepiej fiknac.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, jankowalski1727 napisał:

Jak Wy się zapatrujecie na taki temat?

Tu mam kobiece podejście.

Tzn prawie.

KAŻDA kobieta powie, że "oczywiście, na dobre i na złe, trzeba się poświęcać".

ŻADNA w praktyce tego nie zrobi. Dłużej niż przez czas potrzebny do zorganizowania nowego nieszczęśnika.

 

Czyli - "Mysia, nie wiem, co czuję! Mysia, musimy od siebie odpocząć! Mysia, jesteś dla mnie za dobra! Mysia, Ty zasługujesz na PRAWDZIWEGO mężczyznę. Takiego, który NAPRAWDĘ doceni Twoje dobro!"

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, jankowalski1727 napisał:

Dlaczego byś nie dał rady?

Bo miałem w bliskiej rodzinie taki przypadek. Chory się męczy jak i opiekun, jesteś za kogoś odpowiedzialny, ktoś jest uzależniony od Ciebie. Wiadomo że każdy przypadek jest inny, osoba na wózku dziś może bardzo dobrze funkcjonować, ale jakieś grubsze schorzenia czy psychika to już coś, nad czym się trudzą specjaliści więc co mówić o mnie.

 

3 godziny temu, Exar napisał:

Brawo za ten wpis!

Dziękuję Bracie. Uważam iż trzeba być świadomym swoich wyborów, a nie porzucać psa bo to obowiązek, albo drugiego człowieka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, DOHC napisał:

Bo miałem w bliskiej rodzinie taki przypadek. Chory się męczy jak i opiekun, jesteś za kogoś odpowiedzialny, ktoś jest uzależniony od Ciebie. Wiadomo że każdy przypadek jest inny, osoba na wózku dziś może bardzo dobrze funkcjonować, ale jakieś grubsze schorzenia czy psychika to już coś, nad czym się trudzą specjaliści więc co mówić o mnie.

 

Dziękuję Bracie. Uważam iż trzeba być świadomym swoich wyborów, a nie porzucać psa bo to obowiązek, albo drugiego człowieka.

Ale z czym się męczy? Przecież ta dziewczyna nie wymaga żadnej opieki. Żyje normalnie bezinwazyjnie dla drugiego człowieka, sama pilnuje leków etc.

 

Dalej nikt nie wytłumaczył, na czym konkretnie polega uciązliwoć TEGO przypadku (nie piszcie tu o rakach, inwalidztwie etc bo to gówno ma do tematu).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, jankowalski1727 napisał:

Jak Wy się zapatrujecie na taki temat?

Mi by to nie przeszkadzało jeśli z czasem ona wydobrzeje. Tzn jesli do końca życia ma mieć stomie to trochę słabo bo ja chce dzieci a ze stomia nie wiem czy w ogóle sie da. Jeśli to czasowa dysfunkcja to by mi nie przeszkadzało. Dużo gorsze sa jakies choroby psychiczne u partnerki typu schizofrenia czy jakies zaburzenia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Zwykły Facet napisał:

Mi by to nie przeszkadzało jeśli z czasem ona wydobrzeje. Tzn jesli do końca życia ma mieć stomie to trochę słabo bo ja chce dzieci a ze stomia nie wiem czy w ogóle sie da. Jeśli to czasowa dysfunkcja to by mi nie przeszkadzało. Dużo gorsze sa jakies choroby psychiczne u partnerki typu schizofrenia czy jakies zaburzenia. 

Można mieć dzieci ze stomią.

 

Ale on nie chcę ich mieć, więc kwestia rozrodu mu zwisa totalnie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, jankowalski1727 napisał:

Można mieć dzieci ze stomią.

 

Ale on nie chcę ich mieć, więc kwestia rozrodu mu zwisa totalnie. 

Tylko ze tą stomie będzie miała do konca życia? Czy czasowo? 

Ogólnie ja jestem zdania ze jeśli cos stanie sie w trakcie związku np partnerka wygladuje na wózku inwalidzkim to z nią zostane ale jeśli miałbym sie związać z kims na wózku to nie. 

Po co sobie utrudniac życie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, jankowalski1727 napisał:

Przecież ta dziewczyna nie wymaga żadnej opieki

Teraz nie. 

19 minut temu, jankowalski1727 napisał:

Żyje normalnie

Ale dłuższa podróż czy niektóre czynności mogą być mocno utrudnione bądź totalnie wykluczone.

 

21 minut temu, jankowalski1727 napisał:

czym konkretnie polega uciązliwoć TEGO przypadku

Nie wiem Bracie, znam "ten" przypadek tylko z krótkiego wpisu. Nie znam żadnych specjalistycznych informacji itd. 

 

Choćby pierwszy prosty przykład: trzeba mieć woreczki stomijne i jakieś plasty, trzeba to zmieniać, póki ona to robi jest ok, ale różnie może w życiu być.

Jeśli podejmie decyzję, że chce być razem to ok, ale jeśli stan się pogorszy, to co będzie jeśli mu się odwidzi i ucieknie?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale niech was nie zmyli fakt ze takie po przeszczepie to niewinne kochające myszki . Spotykałem się z jedna taka ( po przeszczepie wątroby huj wie może od cpania czy chlania) to mydlila mi oczki ze chora ze pracowita itp A co do czego to działała i ruchala się na boku ze słynnym celebryta - don kasjo . Na szczęście w porę wyłapałem i zbyt długo mnie w huja nie robila

okolo

miesiaca i pogonilem . Ale przestrzegam przed takimi. Rozkminialem to i one być może wiedza ze będą krócej żyć itp dlatego chcą wszystkiego spróbować wszystkich emocji itp zdrady wyszumieć się itp .

 

nie polecam 

Edytowane przez powerade
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, jankowalski1727 napisał:

Dalej nikt nie wytłumaczył, na czym konkretnie polega uciązliwoć TEGO przypadku (nie piszcie tu o rakach, inwalidztwie etc bo to gówno ma do tematu).

Dobrze, sam chciałeś.

 

UWAGA!
PRZED LEKTURĄ ODSTAWIAMY SPOŻYCIE!!!

 

4 godziny temu, jankowalski1727 napisał:

Dziękuję za wypowiedzi, ale Panowie wyjaśnijmy jedną rzecz - to jest normalna osoba, uczy sie, pracuje, funkcjonuje prawie tak jak my, więc co to w sumie za obciążenie dla faceta ?? Bo tego nie rozumiem z drugiej strony.

 

Nie wiesz, o czym mówisz.

Wprost - moim zdaniem ten "kolega" ma na imię "jankowalski1727".

No ale do rzeczy. Otóż ta "myszka" to jest osoba, która:

1. Jest CIĘŻKO (BARDZO!!!!) chora. De facto - żyje na kredyt. Bankructwo może zostać ogłoszone z dnia na dzień. Przeszczep to BARDZO (!!!!!!!) poważna ingerencja w ustrój. Realnie - mniejszym problemem dla organizmu jest coś wyciąć, niż dołożyć OBCE CIAŁO do środka. Mniej oglądania filmu "Bogowie" i romantycznego pierdolenia, więcej kontaktu z rzeczywistością.

2. Do końca (odczuwalnie krótszego) życia będzie przyjmować ciężkie leki immunosupresyjne (OBNIŻAJĄCE odporność!), zapobiegające odrzuceniu przeszczepu. To nie są witaminki, to nie jest "proliwer na steraną żarciem smalcu wątrobę, łał, jak ślicznie schudłaś!". To nie są leki OTC na suchość pochwy. Zrozum to.

3. Jest przez to UBER podatna na wszelkie infekcje. To co dla Ciebie jest lekkim katarem, dla niej będzie stanem zagrażającym życiu. Dosłownie, nie że "hehe, goronczkem ma, hehe 37,1, hehe umierajonca łolaboga". Daleko nie patrząc - koleżanka (taaak, wiem "dowód anegdotyczny, myszka jest inna" Aha. Tja) - po leczeniu raka. Wpierdala leki (DROGIE!!!) garściami, m. in. immunosupresanty. Od momentu ogłoszenia COVID-u do momentu kompletnego zaszczepienia laska za bardzo z domu wyjść nie mogła. Pierdnięcie na nią kowidem oznaczałoby natychmiastowy wyrok śmierci. Ogarniasz ROK bez wychodzenia z domu? Widując się z ludźmi niemal przez szybkę? WSZYSTKIMI ludźmi. Córka została od ręki relegowana do matki. Jak rozumiem to Twoim zdaniem jest "normalnie żyje, spoko-luz"?

Ogarniasz, że jak Ty złapiesz lekką infekcję to albo wypierdalasz z chaty, albo możesz laskę zabić? To jest Twoim zdaniem "normalne życie"?

4. Sytuacja odrzucenia przeszczepu jest szansą na poziomie 20+% (i to mocno (!) zależną od samodyscypliny pacjenta + farta). Odrzut -> operacja -> dializy (gdzieś doczytałem, że to o nerki chodzi?) -> balansowanie między życiem lub śmiercią. To jest "spoko-luz, sama ogarnia"?

 

Wymieniać dalej?

To jest dokładnie to "PRAWIE", które robi "PRAWIE" różnicę.

Pytam zatem: Stary, czy Ty czytasz co Ty piszesz?

A Ty żyjesz złudzeniami i bajką, że "ale to normalna, zwyczajna osoba". Laska, która - wprost powiem - ma wypreparowane na brzuch jelito grube, z którego rzadkie gówno sączy się 24/7 do przylepionej plastrem torebki*. No stary... Chyba mamy inne pojęcie "prawie zdrowa" i "zwyczajna osoba, niewymagająca opieki"


To jest osoba wymagająca PERMANENTNEJ opieki. I to takiej na sterydach, nie że masz laskę typu bluszcz, wiszącą na Tobie i "miś, daj mię buzi, miś przytulaj mnie". De facto - bierzesz na stan małe dziecko. Niemowlaka. I to nie takie, że zaciśniesz zęby, 2-3 lata się pomęczysz i dalej to już sam sobie gnojek dupę wytrze i ogarnie wokół siebie. Nie. Tam będzie TYLKO i wyłącznie gorzej.

 

Można się bawić w matkę teresę z Kalkuty, tylko że nawet ona de facto wedupie miała swoich "pacjentów" i kręciła lody.

 

Wiem, że to mało miłe, a raczej brutalne w chuj, ale...

Chcesz poklepywania po siusiaku - idź do kafeterii. Tam Ci lasencje będą piać peany "jaki Ty odpowiedzialny jesteś, ach-och, PRAWDZIWY facet, takiego bym chciała!". Tylko potem zrób eksperyment myślowy i odwróć rolę - "jestem Sonia, a mój luby to ma stomię i przeszczepioną nerkę, wchodzić w to?" i się - kurwa - zdziwisz, jak się optyka zmieni.

 

Ja nie mam konstrukcji człowieka chcącego - nazwijmy wprost - spierdolić sobie życia, świadomie decydując skazując się na los bycia opiekunem obcej osoby. Poświęcenie i szarpanie się z przewlekle chorymi to ja mogę uskuteczniać w stosunku do swojego dziecka. Reszta?
Nara.

Łożę w składkach na wspólną opiekę medyczną. Właśnie po to, żeby ludzie, którym "trochę" mniej się w życiu fartło nie zostali na ulicy, tylko mieli PŁATNĄ opiekę, która faktycznie się nimi zajmie. Zawodowo. W ramach pracy zarobkowej.

Tyle.

 

Jeżeli pani wykazuje gwałtowną miętę, to grzecznie przeprosiłbym, poinformował, że zostawiłem żelazko na gazie i uciął temat. Bo nie przekształca się relacji "jestem na niego napalona" w "zostańmy przyjaciółmi". Nie dajemy fałszywych nadziei, zwłaszcza ludziom zdesperowanym. Nie bądźmy kobietami.

 

Że to brutalne?
Życie jest brutalne. Od chwili poczęcia aż po jego kres. Nic nie poradzę.

 

 

 

*off the record - jednym z ważnych pktów w instruktażu pooperacyjnym odnośnie pielęgnacji stomii, jest informacja o zakazie praktyk seksualnych na otworze stomijnym.
Także ten...

TAK, są TACY zawodnicy.

  • Like 13
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To kumpla decyzja. Ja osobiście twierdzę, że nie warto za dużo problemów. W życiu trzeba być zdrowym egoistą. To straszne obciążenie dla psychiki taka kobieta. Dzieci mogą być też chore z takiej relacji.

Niech kumpel sobie wybierze jakąś zdrową i szanuje swoje zdrowie i nerwy. Nie warto się aż tak poświęcać trzeba myśleć o sobie. Jakby poznał ją w zdrowiu ożenił się z nią mieli dzieci i była by dla niego w porządku, a następnie się pochorowała to powinien zostać. Dla mnie żyje się z kimś na dobre i na złe. Jak od razu kobieta jest schorowana to trudno mogę być jej przyjacielem, ale nic więcej. 

9 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Wymieniać dalej?

To jest dokładnie to "PRAWIE", które robi "PRAWIE" różnicę.

Pytam zatem: Stary, czy Ty czytasz co Ty piszesz?

A Ty żyjesz złudzeniami i bajką, że "ale to normalna, zwyczajna osoba". Laska, która - wprost powiem - ma wypreparowane na brzuch jelito grube, z którego rzadkie gówno sączy się 24/7 do przylepionej plastrem torebki*. No stary... Chyba mamy inne pojęcie "prawie zdrowa" i "zwyczajna osoba, niewymagająca opieki"

W 100% się zgadzam nie ma co wierzyć w bajki i być górnolotnym białym rycerzem niosącym pomoc damą w potrzebie. Trzeba być realistą i w pierwszej kolejności myśleć o sobie. Jak kolega się z nią zwiąże to będą dwie nieszczęśliwe osoby drżące o przyszłość. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

 

ŻADNA w praktyce tego nie zrobi. Dłużej niż przez czas potrzebny do zorganizowania nowego nieszczęśnika.

Dokładnie a to że są takie które zostają z chorym misiem nie świadczy o poświęceniu dla misia tylko najczęściej o braku innych opcji bo dupa już pomarszczona i chętnych na nią brak.

Za to świadoma tego faktu kobieta z przyjemnością zrobi piekło swojemu misiowi jakby on był winien temu że nowa gałąź się nie pojawiła. 

Mam to w rodzinie w której siora mści się na szwagrze za to że z wiekiem brak absztyfikantów a kiedyś ich zawsze koło niej trochę orbitowało.

 

Edytowane przez jaro670
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może inaczej. Jakie kompetencje są mile widziane u kandydata do wejścia w taki związek:

 

- Desperacja, mała liczba alternatyw

 

- syndrom ratownika

 

- mile widziany nice guy

 

- lubi się zajmować cudzymi problemami zamiast swoimi

 

- dużo czasu wolnego na nowe obowiązki i elastyczny grafik

 

- niskie libido/testosteron

 

Jeśli ktoś spełnia te wymogi i chce rozwijać te talenty to taki związek jest bardzo dobrym wyborem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, jankowalski1727 napisał:

Ale za co brac odpowiedzialnosc? To nie jest smiertelna choroba, tylko zespół coś z jelitem no i fakt posiadania stomii. Funkcjonuje normalnie na co dzien

Niezły z Ciebie optymista, stomia to wycięcie kawałka jelita i wyprowadzenie jego kawałka na zewnątrz przez brzuch, robi się do woreczka. W sypialni Twój kolega będzie skazany na ten worek, a to już spory dyskomfort.

Jelita to nie migdałki, ich wycięcie nie jest neutralne dla organizmu, to układ pokarmowy czyli źródło energii i wielu substancji odżywczych. Jest spore prawdopodobieństwo że jej zdrowie będzie się sypać co nie będzie obojętne na psychikę jej i kolegi. To tak jak adopcja niepełnosprawnego dziecka, chciałbyś patrzeć jak nie może dorównać swoim rówieśnikom i udawać że jest fajnie? 

17 godzin temu, MarkoBe napisał:

Moja ciotka wychowuje dziecko, z zespołem Downa i w pewnym sensie widać po niej brak radości w życiu.

Dokładnie, mi ten temat kojarzy się właśnie z wychowywaniem niepełnosprawnych dzieci. Ludzie robią dobrą minę do złej gry, od niektórych artykułów można zwymiotować jakie to dzieci z downem wspaniałe nie są, tylko szkoda że często widzę je z podstarzałymi rodzicami, wieloma wadami zdrowotnymi oprócz zespołu i niemożnością osiągnięcia samodzielności. O ile dziecko nie umrze za Twojego życia, to po Twojej śmierci pójdzie do jakiegoś bidula dla niepełnosprawnych i nie wiadomo jak to wejdzie mu na głowę. Sama radość, nie?

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.