Skocz do zawartości

Dlaczego uwielbiam być mężczyzną czyli o codziennych rutynach i byciu uczciwym samemu ze sobą


niemlodyjoda

Rekomendowane odpowiedzi

@niemlodyjoda Gratki za niesamowity tekst. Chciałbym go zastosować do siebie, ale praca i przeszłość na razie mi nie pozwalają...

 

A właśnie, tak jeśli chodzi o Twój tekst, to ja bym jeszcze doradził każdemu coś w sensie rozplanowania ,,prologu'' żeby zacząć pisać swoją ,,powieść'' na opisanych przez Ciebie zasadach ( bądź swoich, ale prowadzących do samorealizacji i polubienia siebie itp itd ).

 

Siedzę i kminię, mindset chyba na pierwszy strzał :)

 

Pozdro i powodzenia

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@bassfreak ukłucie zazdrości bądź też poczucie bycia gorszym kiedy porównujemy się z innymi można rozegrać dwojako - albo się tym dołować albo wywołać u siebie tzw. "sportową złość". Polega ona na tym, że zdajesz sobie sprawę, iż w większości przypadków, jesteś w stanie osiągnąć to samo lub nawet więcej niż osoba z którą się porównujesz. 

 

Podam Ci przykład z mojego życia. W wieku ok 18-24 lat nie miałem nic - moi rodzice, zamożni ludzie ("nowi ruscy" lat 90tych) zbankrutowali "na twardo" więc pozostałem bez kasy (co szybko okazało się, iż również bez "przyjaciół"), zdradzony (przez Panią z którą wtedy byłem) i musiałem radzić sobie sam. Chodziłem wtedy na rynek miasta gdzie mieszkam, w piątki i soboty wieczorem, po to aby patrzeć na ludzi siedzących w drogich knajpach, jeżdżących drogimi samochodami, bujających się ze ślicznymi dziewczynami - chodziło właśnie o "sportową złość", a konkretnie odpowiedź na pytanie "co takiego mają w sobie Ci ludzie, czego ja nie mam, że są gdzie są, a ja nie mam nic z tego co mają oni?". I wiesz co mi wyszło? Nie mają NIC czego nie mam ja. Dwie ręce, dwie nogi, głowę. Wziąłem się za siebie, swoje ciało, mindset, poznałem PUA (stare czasy uwo i WL), założyłem pierwszą firmę (zbankrutowała po roku), zrobiłem pierwsze w życiu większe długi, spłaciłem je itp. itd.

 

Do czego dążę?

 

Ustaw sobie ludzi, którzy są Twoim benchmarkiem i dąż do ich przeskoczenia pamiętając o jednym - w życiu nie ma wielu wyścigów - jest tylko jeden - z samym sobą. Dla jednego będzie to profesor akademicki, dla drugiego wzięty biznesmen, dla trzeciego łebski manager czy analityk z korpo, dla kogoś wymiatacz w pisaniu kodu, a dla jeszcze innej osoby wzięty kafelkarz czy spawacz. Powtarzam - to ma być osoba dla Ciebie nie dla kolegów, rodziny czy kogokolwiek z forum. Po wyborze po prostu walcz o swoje i o to w jaki sposób możesz poprawić swoje życie.

 

Jesteś cholernie młodym chłopakiem, przed 30stką, i ja, na Twoim miejscu, na pewno nie siedziałbym na dupie, a podjął wyzwanie robienia lepszych pieniędzy i podniesienia komfortu życia. Nauczyłbym się nowego zawodu, wyjechał na platformy, pojechał pracować na Alaskę, do RPA czy gdziekolwiek gdzie zarobię godziwie, nauczę się czegoś nowego i będę miał kupę wspomnień. Ale to  ja - być może ekwiwalentem, tego co ja bym zrobił będzie dla Ciebie przeprowadzka do sąsiedniego bloku - i to też jest super bo to Twoje życie nie moje i to Twoja gra nie moja.

 

@PoProstuMarek - dzięki za miłe słowa, w wolnej chwili podbiję Ci na prv o co kaman. Ja mam combo kolagenu + dwóch innych środków ale nie będę tu robił reklamy.  Źródło o których piszesz - chętnie - ja jeszcze podrzucę https://zenjaskiniowca.pl/  M. Mazura.

 

@MarkoBe oraz @SamiecGamma - myślę, że do pewnych rzeczy trzeba po prostu dorosnąć (mentalnie nie cyfrą) i zrozumieć, że kasa raz jest, raz jej nie ma (nawet jeśli się zabezpieczamy poduchą), biznesy raz idą raz nie, a kobiety w dzisiejszych czasach... są i ich nie ma :D Czym jestem starszy tym bardziej cenię spokój - nie chodzi o leniuchowanie ale spokój wewnętrzny w głowie. Myślę, iż jeśli nie założę rodziny do 40stki pewnie skończy się na tym, że pojadę na jakiś czas do Indii - chciałbym się powałęsać w tych rejonach o których pisze Swami Rama w "Żyjąc wśród himalajskich mistrzów" - cholernie, po raz kolejny, ją Wam polecam - tanioszka a inwestycja, która zwróci się 100 krotnie.

 

@Obliteraror - dziękuję :) 

 

@Iceman84PL - również dziękuję :) 

 

@SzatanKrieger - nie przesadzaj :D 

 

@RealLife - a czy posiadanie rodziny przeszkadza w motywowaniu się do działania i pracy nad sobą? Tu nie ma magii tylko ugór i znój codziennej pracy nad sobą. 

 

@Gradhach - trzymam kciuki :) 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, niemlodyjoda napisał:

a czy posiadanie rodziny przeszkadza w motywowaniu się do działania i pracy nad sobą? Tu nie ma magii tylko ugór i znój codziennej pracy nad sobą

 

To ciekawe pytanie i bardzo istotna kwestia. Nie ma co lukrować rzeczywistości. Bycie ojcem z prawdziwego zdarzenia to jednak szereg obowiązków, które mocno naruszą wspomnianą strukturę doby. Tu teoretyzuję, ale jest to jednak zadanie bardziej angażujące czasowo niż bycie mężem. Tu nie teoretyzuję, bo pamiętam, ile czasu poświęcałem żonie w pierwszych siedmiu latach mojego małżeństwa. Minimum. Ze świadomego założenia i podjętego wyboru całkowitego zaangażowania w pracę. Oczywiście to też było robione dla niej.

 

Ale przede wszystkim dla mnie i dla moich ambicji, co szczerze przyznaję. Niewiele  kobiet by zaakceptowało kilkuletnie oglądanie głównie pleców męża zza komputera i jego długie nieobecności, gdy cały dom wtedy jest na kobiecej głowie. Jak wspomniałeś, życie 'juz, teraz, zaraz" dominuje. Odroczona gratyfikacja - niewiele kobiet (szczególnie w obecnych czasach) ja rozumie.

 

U niej było. Plus wsparcie. Dlatego tyle razy napisałem, że tego nigdy jej nie zapomnę.

 

I wynagradzam w kolejnych latach, gdy już kieruję w pełni swoim czasem.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minutes ago, Brat Jan said:

@niemlodyjoda mając żonę i dzieci zapomnij o regularnych, codziennych rutynach.

Mając cokolwiek pod opieką - psa, kota, rybki, jakiekolwiek zwierzę, też można o takiej rutynie zapomnieć. 

 

Wchodząc w związek, to już w ogóle po temacie, nawet bez posiadania dzieci. 

 

Taki tryb trochę przypomina przedwojenne dworki szlacheckie i ogólnie zwyczaje z końca XIX i początku XX wieku - pan domu podróżował, zajmował się swoimi sprawami, a pani domem i wychowaniem dzieci na 100%.

 

Według mnie model nie do zrealizowania w dzisiejszych czasach. Dzieci obecnie oczekują ciągłego kontaktu z rodzicami, a nie że "Pan Ojciec" raz na miesiąc przeprowadzi dyscyplinującą rozmowę, czy też będzie miał półgodzinne okienko na zabawę w ciagu dnia. Zwróćcie uwagę, że XIX wieczni ojcowie nie poswięcali dzieciom zbyt dużo czasu, a już na pierdoły (gry, zabawy) praktycznie w ogóle. 

 

Trzeba się zdecydować czy chcemy prowadzić życie mnicha-ascety, czy nie. Każde ma wady i zalety. Rutyna i dyscyplina dużo daje, ale też jest bardzo wrażliwa na zmienność środowiska, w którym funkcjonujemy i o tym trzeba zawsze pamiętać. 

 

Przykładowo, ja nie byłbym w stanie znieść obecności dziecka wokół mnie 24h na dobę i ciągłego organizowania mu czasu, zabawiania, itp. Dla mnie osobiście to wypaczone rodzicielstwo, nigdzie nie występujące w naturze, a będące standardem w obecnych czasach, gdzie tata robi za tatę 24h na dobę, reszta wolne. 

 

Co za przyjemność być niewolnikiem własnego dziecka? 

 

 

Edytowane przez maroon
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, niemlodyjoda napisał:

@SzatanKrieger - nie przesadzaj :D 

 

A wiesz, tak trochę sarkastycznie napisałem :) 

 

Co do lektury jeśli podobała Ci się ze Swaim, to polecam od siebie.

 https://relaksacyjna.pl/zycie-i-nauka-mistrzow-dalekiego-wschodu-t-i-v?gclid=CjwKCAjwyvaJBhBpEiwA8d38vGYhA4rKdkaIWfP1_zWv1bYc9w64Beic8jCzx1DIjd5N8i6mzwUR2RoC698QAvD_BwE

 

Wyprawa plus minus podobne rejony co ze Swamim oraz w zasadzie te same nauki i opisy wspaniałych mistrzów.

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, RealLife napisał:

Fajnie. A coś dla żonatych z dziećmi?

 

Ora et labora.

Przede wszystkim labora.

 

@niemlodyjodafajny wpis.

Dla takich tu zaglądam.

 

Jak się jest w małżeństwie z dziećmi w wieku przedszkole-podstawówka.

To pozostają blade świty w weekendy.

Bądź wczesna noc w tygodniu.

I teraz kombinujemy.

Wysypiamy się kładąc głowę o 22.30

Czy idziemy pobiegać 45 minut i rano lunatykujemy.

A jak wstaniemy o 5.30 w sobotę.

To na spotkaniu towarzyskim o 22.30 będziemy zamulać z senności.

Tak to wygląda przy 40+ i wypełnionym grafiku rodzinnym.

 

Jednym zdaniem.

Jemy dla siebie mała łyżeczką.

Solo - możemy czerpać wielką chochlą.

 

Edytowane przez Margrabia.von.Ansbach
  • Like 9
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, każdy kto choć raz próbował coś osiągnąć wie, że dyscyplina jest nieodzowna i nie ma co się oszukiwać.

Podziwiam i szanuję.

 

Co do dzieci to moim zdaniem one w jakiś sposób, którego nie rozumiem do końca zabijają pożądanie kobiety do ich ojca.

Dużym sukcesem jest jak zostaje przyjaźń i szacunek.

 

Niech moc będzie z Tobą.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Margrabia.von.Ansbach napisał:

Jednym zdaniem.

Jemy dla siebie mała łyżeczką.

Solo - możemy czerpać wielką chochlą.

 

Ze wszystkim się zgadzam, co tu napisałeś. I dla takich postów i takich ludzi też tutaj wchodzę. Jest tylko jeden problem: ja od czasu do czasu odczuwam pustkę w samotności. Nie często - mam zapełniony grafik, poza tym potrafię też kontemplować wolny czas i przez 95% dni czuję się spełniony i szczęśliwy. Czasem jednak dopadają mnie dziwne rozkminy i pojawia się jakiś trudny do określenia brak bliskości. Ale nie mam tu na myśli samego seksu (stać mnie jak coś, choć - wiadomo - to jest coś innego niż seks w połączeniu z uczuciami), tylko jakieś trudne do określenia metafizyczne odczucie.

 

Oprócz tego - im bliżej dobiegam 40-tki, tym coraz bardziej się zastanawiam, co zrobię z tym, co wypracowałem, jak już spłacę do końca kredyt (trochę jeszcze zostało, ale już nie tak dużo) itd. Fajnie by było móc komuś to przekazać. Nie mam jakiegoś biologicznego parcia na przekazanie genów. Nigdy tego nie czułem, nie uważam też, żeby moje geny były jakoś niesamowicie dużo warte - mam dobrą głowę, ale nie jestem przystojny, czyli tak pół na pół. Jednakowoż, od czasu do czasu, pojawia się ta rozkmina, co się z tym wszystkim stanie, jak przyjdzie mój kres.

 

Swoją drogą, to ciekawe, jak bardzo poczucie samotności mężczyzny różni się od poczucia samotności kobiety. My często mamy rozkminy na poziomie metafizycznym, one - bardzo przyziemnym (vide: kto mi poda szklankę z herbatą jak będę niedołężna). Wiem - można sporządzić testament i przeznaczyć to, co zostanie na cele dobroczynne. Ale co z tym poczuciem pustki zrobić, które czasem człowieka dopada?

 

4 godziny temu, icman napisał:

Co do dzieci to moim zdaniem one w jakiś sposób, którego nie rozumiem do końca zabijają pożądanie kobiety do ich ojca.

Dużym sukcesem jest jak zostaje przyjaźń i szacunek.

 

To czysta biologia: hormony kompletnie się zmieniają, kobieta "przelewa" swoją miłość na dziecko, a ojciec idzie w odstawkę. Standard. Tak jest zawsze i z tym ciężko coś zrobić. Po prostu tak działa świat.

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SamiecGamma jakby to trywialne nie zabrzmiało to w życiu nie można mieć wszystkiego, ja będąc żonaty i dzieciaty tęsknię za wolnym czasem na rozwój ( to co napisał @Margrabia.von.Ansbach o bladych switach w weekendy to sama prawda niestety), ale znam siebie na tyle i wiem , że będąc mgtow to miałbym podobne rozkminy do Ciebie.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, SamiecGamma napisał:

 Nie często - mam zapełniony grafik, poza tym potrafię też kontemplować wolny czas i przez 95% dni czuję się spełniony i szczęśliwy. Czasem jednak dopadają mnie dziwne rozkminy i pojawia się jakiś trudny do określenia brak bliskości.

Słuchałem podczas jednego wykładu w necie mnicha Ajahna Brahma, jak tłumaczył powyższe zjawisko. Gdy jesteś samotny - odczuwasz cierpienie osoby samotnej, gdy jesteś w związku - odczuwasz cierpienie osoby, będącej w związku. Gdy nie chcesz być samotny, ani nie chcesz być w związku, zostajesz mnichem i ...odczuwasz cierpienie mnicha. Generalnie, chodzi o to, że człowiek nigdy w pełni ( w 100%) nie jest zadowolony z tego, co ma. Zawsze chce być w innym miejscu, w innej sytuacji itp.

Edytowane przez MarkoBe
  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

W dniu 11.09.2021 o 19:36, RealLife napisał:

Fajnie. A coś dla żonatych z dziećmi?

 

14 godzin temu, niemlodyjoda napisał:

a czy posiadanie rodziny przeszkadza w motywowaniu się do działania i pracy nad sobą? Tu nie ma magii tylko ugór i znój codziennej pracy nad sobą.

 

13 godzin temu, Brat Jan napisał:

mając żonę i dzieci zapomnij o regularnych, codziennych rutynach.

 

1 godzinę temu, darktemplar napisał:

jakby to trywialne nie zabrzmiało to w życiu nie można mieć wszystkiego, ja będąc żonaty i dzieciaty tęsknię za wolnym czasem na rozwój

 

Już spieszę z pomocą. Spokojnie da się to ogarnąć. Oczywiście nie w takim stopniu, no i ważne żeby kobieta realizowała się ogarniając ognisko domowe (nie wypędzać do pracy), wtedy można poświęcić więcej czasu dla siebie.

Jak to może wyglądać:

 

6:00 - 7:30 pobudka (1,5h dla siebie) w międzyczasie żona budzi dzieci i ogarnia przed wyjściem. To jest jej poletko więc w ogóle nie jestem tu potrzebny.

7:30 - 8:00 - odprowadzenie do szkoły

8:00 - 8:30 - podróż do pracy (rowerem lub spacerem - 0,5h dla siebie)

8:30 - 17:00 - praca, nauka, hobby i co tam chcesz (łącznie 8,5h dla siebie)

17:00 - 17:30 - powrót do domu (znów rower lub spacer - 0,5h dla siebie)

17:30 - 20:30 - czas z rodziną. 20:30 dzieci w łóżkach.

20:30 - 24:00 - (3,5h czas dla siebie lub z żoną według uznania)

 

Czyli łącznie w ciągu zwykłego dnia można wyhaczyć spokojnie regularne 14,5h dla siebie. Nawet zakładając, że chcesz spędzić wieczór z żoną powiedzmy 2,5h to nadal masz 12h dla siebie.

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minutes ago, Johnny Z said:

Czyli łącznie w ciągu zwykłego dnia można wyhaczyć spokojnie regularne 14,5h dla siebie.

 

Nie da się zrobić 14,5h dla siebie zachowując rześkość przez cały czas. Nie przy dzieciach. Jeśli tobie się udaje to gratuluję, mi nie. Od tego trzeba odjąć 8h pracy.

 

Ładnie tu brat napisał:

 

10 hours ago, Margrabia.von.Ansbach said:

Jednym zdaniem.

Jemy dla siebie mała łyżeczką.

Solo - możemy czerpać wielką chochlą.

 

 Ja mam 2,5h dzienne. Zresztą to nieistotne czy 14h czy 2h. Kluczowa jest systematyczność i powtarzalność. 

 

Faktycznie, zgadzam się że przy dzieciach też jest czas na samorozwój. Może to nie będzie 17 punktów jak w temacie ale można coś zrobić (cytat powyżej).

 

 

 

Edytowane przez RealLife
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, RealLife napisał:

Nie da się zrobić 14,5h dla siebie zachowując rześkość przez cały czas. Nie przy dzieciach. Jeśli tobie się udaje to gratuluję, mi nie.

 

Przede wszystkim odpadają mi jakieś męczące zajęcia przy dzieciach typu - mycie, ubieranie, robienie jedzenia dla nich, kładzenie do łóżka, usypianie... tym wszystkim zajmuje się żona.

Ja z nimi raczej spędzam czas na grach, zabawach, spacerach, placach zabaw, wspólnym czytaniu... jest to oczywiście męczące i zużywa energię, zwłaszcza jak robią się upierdliwe, ale sporo też zajmują się sobą. No na pewno w pojedynkę jest łatwiej, ale jak przychodzi wieczór to ja czuję jeszcze sporo energii.

 

30 minut temu, RealLife napisał:

Od tego trzeba odjąć 8h pracy.

Ja akurat nie pracuję na etacie, więc mogę dysponować tym czasem według uznania, tak jak @niemlodyjoda, który napisał że pracuje max 4,5 godziny dziennie. Na etacie to faktycznie ciężko, no i bardziej męczy.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@niemlodyjoda zrobiłeś mega podsumowanie i dzięki, że zechciałeś się podzielić swoimi rutynami i pozytywnym wsparciem.

Jak czytam coś takiego to pojawia się efekt WOW (że udaje Ci się ogarniać tyle rzeczy), ale też mnie to dołuje/trafia (że sam nie potrafię się ogarnąć na określonym poziomie).

Nadmiar rzeczy do zrobienia demotywuje.

Ty pewnie nie masz tego problemu - ale warto zwrócić uwagę, że przepracowanie mindsetu (blokad) jest kluczowe, bo dopóki nie jest to zrobione - można się pogubić, wziąć na siebie za dużo i ... utknąć.

 

W dniu 11.09.2021 o 19:22, niemlodyjoda napisał:

Nie żartujmy, kobiety zachodu są dziś tak łatwe, jak chyba nigdy w historii.

Niby tak, ale przez hipergamię  są tak łatwe - ale dla garstki facetów.

Jak masz status/kasę/wygląd/energię i nie masz blokad. W pozostałych przypadkach masz sporo lub więcej pod górkę. Widzę to po sobie - lata blokad, spore zaniedbania w młodości (lękowe), w efekcie 40 już przekroczona, pół-życie, które próbuję złożyć, ale nie wiem czy bardziej się przez to nie sypie. Jest tinder, są pewne zachowania sprzyjające - zero konkretnych efektów. Po prostu na jakimś etapie odstraszam laski.

Brak bliskości i seksu od ponad 2 lat (w tym ok. 1,5 roku w kończącej się relacji). Tym samym powoli wpadam w blackpilla, ego i spore wahania emocji przez to.

Próba wejścia z rutynami i tak rozwala się o bluepilla (chęć wejścia w związek, bliską relację) lub redpilla (szlifowanie umiejętności), z kolei bez tego można mieć w sumie wszystko w dupie - nawet pracę.

Rutyny są spoko, ale są jakimś uspokojeniem pierwotnych potrzeb.

Ale te pierwotne potrzeby i tak wychodzą, czy się tego chce, czy nie. Dla jednych będą to laski, dla innych szalone eskapady czy podróże.

 

Zostaje balans, więc siłą rzeczy i babki powinny w tym się znaleźć. Ale oczekiwania, ja nie wiem, czy da się je całkowicie zniwelować.

Cel jest i tak powiązany z oczekiwaniami. Oczekujesz rezultatu, nawet jeśli koncentrujesz się na drodze, to jakiś rezultat jest.

W mojej ocenie wiek bywa sporym naciskiem na rezultat jak najszybciej.

Sam napisałeś, że do 40ki jak nie osiągniesz to odpuszczasz.

Jesteś pewien, że taka decyzja będzie dla Ciebie dobra? Że nie będziesz jej żałował?

 

Ja w wieku trochę ponad 25 stwierdziłem, że przez problemy zdrowotne nie powinienem mieć dzieci w ogóle. Być może jednak w tle problem mindsetowy był mocno zarysowany, przez co problem zdrowotny uprawomocniał decyzję.

I pod to nastawiłem swoje działania (kariera, związek). Było to bardzo silne przekonanie.

W pewnym momencie zaczęło się coś dziać/wahać tak w moim życiu, że cały ten układ poszedł w pizdu.

Życie po latach zweryfikowało to podejście jako błędne.

Teraz za to obrywam.

 

23 godziny temu, MarkoBe napisał:

No i że kobieta to jedyny sens życia mężczyzny, podobnie jak zostawienie po sobie potomstwa. Nikt nie mówił, że w spokoju można znaleźć ukojenie, ciszę, spokój umysłu i po prostu odpocząć, zatrzymać się na chwilę. Bycie pracowitym to wielka zaleta, ale moim zdaniem szarpanie po kilkanaście godzin dziennie, w stresie to gra nie warta świeczki.

ODPOWIEDNIA kobieta może MEGA pomóc facetowi czy go wesprzeć w tym co robi. Masz szansę realizować się w miłości w stopniu większym niż gdy sam wzbudzisz sobie miłość do samego siebie czy otoczenia/zwierzaka. Przychylam się do zdania, że życie bez miłości nie ma kompletnie sensu. Nawet jeśli masz nadzieję na miłość to i tak jest dużo więcej niż siedzieć w rezygnacji lub zracjonalizowanej akceptacji, że nie ma braków.

 

W trakcie swoich wojaży spotkałem i rozmawiałem z człowiekiem, który ogarnął ten temat i jest to możliwe, choć w młodszym wieku. Moje wcześniejsze doświadczenia również pokazały, że trzymanie pewnej ramy (tu akurat w większości sprzyjające okoliczności, a nie typowo świadome działanie) sprawia, że kobieta wspiera faceta. Jednak - bez kontroli i kwalifikacji kobiety się to nie obejdzie. Tym samym nie możesz traktować kobiety jako równej sobie, zawsze musisz mieć nad nią jakąś przewagę, choćby było to większe oparcie, którym jesteś dla niej, niż ona dla Ciebie. I stopniowe dopuszczanie jej do siebie.

Jeśli utrzymywanie przewagi jest problemem to znaczy, że nie masz już energii na babki. To nic złego, ale wkładanie ideologii, że cisza i spokój to tylko bez kobiety, to moim zdaniem nieporozumienie. Chyba, że ktoś zaliczył już etap męża/ojca. Wtedy logiczne, że może chcieć poszukiwać innych doświadczeń.

Podobnie biznes - do działania wymaga uzyskania przewagi w jakiejś niszy, wybicia się ponad. Osoby, które nie są w stanie prowadzić biznesu z reguły albo idą na etat, albo uciekają w socjal. Czyli jest to forma rezygnacji z wyścigu, który trwa zawsze.

 

W dniu 12.09.2021 o 01:35, MarkoBe napisał:

No i że kobieta to jedyny sens życia mężczyzny, podobnie jak zostawienie po sobie potomstwa.

Tak to zostało skonstruowane - jeśli większość pójdzie w rozwój duchowy, to nie będzie materiału fizycznego do przeżywania tego rozwoju. W jakim ciele się inkarnujesz, skoro ich nie będzie?

Z kolei jeśli pójdzie się w realizację pragnień czy zaspokajanie potrzeb (a te przecież się pojawiają - chociażby jak wspomniałeś gotowanie czy przyrządzanie drinków), one zawsze będą miały tendencję do rozrostu, jeśli masz więcej energii. Potrzeby duchowe więc będą się zmniejszać. Ale w pewnym momencie jakaś sytuacja da o sobie znać, lub staniesz się biorobotem. Czy można stać się biorobotem jadąc na dyscyplinie czy ascetycznym trybie życia? Jestem przekonany, że tak.

 

Gdzieś w oddali i tak czai się coś głębszego, co wyciąga nas ponad ten poziom realizujących cele czy utrzymujących określony stan życia (aby było np. przyjemne/rozwojowe).

 

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.09.2021 o 10:36, niemlodyjoda napisał:

Forum to taki szwedzki stół z którego każdy może wziąć to, co mu smakuje. Zapraszam więc na moje danie - być może akurat będzie ono dla kogoś strawne i może stanowić podstawę do przemyśleń nad swoim życiem,

 Dzięki. Danie jak zwykle wysokiej klasy.
@niemlodyjoda jak zwykle na wysokim poziomie, ja z chęcią skosztuje gdyż mam tendencje do prokrastynacji. Dzięki i Pozdrawiam
 

W dniu 11.09.2021 o 10:36, niemlodyjoda napisał:

Mindset – możesz być zdrowy, piękny i młody ale jeśli masz zjebany mindset nie zrobisz ze swoim życiem nic. Zagubisz się, będziesz się sam demotywował, a w skrajnym przypadku (jeśli porównujesz się z innymi) możesz wpaść w depresję czy nawet się wyhuśtać. Ja uwielbiam melanż stricte zachodniej „protestanckiej” motywacji ze spokojem buddyzmu - obie te rzeczy dają mi spokój ducha i motywacje.

Popieram i myślę że to kluczowy element układanki - Dobre nastawienie i myślenie.
Jednak aby w pełni zrozumieć i nastawić się pozytywnie, trzeba też coś przegrać (odbić się od dna). Bez tego Mindset może być niepełny. Muszą być porażki i zwycięstwa. Dobrze przerobiona (przemyślana) porażka to paliwo do rozwoju. 
 

 

W dniu 11.09.2021 o 10:36, niemlodyjoda napisał:

Na koniec - przeszłość nie ma żadnego znaczenia – liczy się tylko obecna chwila i przyszłość jaką dzięki niej wygenerujesz.  Będąc mężczyzną tylko od Ciebie zależy jak wielką moc sprawczą nadasz samemu sobie w odniesieniu do całego Twojego życia.

Absolutnie racja. Trzeba działać dziś i teraz. Martwienie się na zapas o przyszłość to nasza projekcja strachu lub lęku. To samo tyczy się przeszłości (trzeba zostawić ją tyłu) 

Zacytuje tu fragment mojego ulubionego rozdziału nr 4 z Potęgi Teraźniejszości - E. Tolle  

 

"Wspomniałeś, że niepotrzebne myślenie lub mówienie o przeszłości to przykład uników, jakie robimy
przed teraźniejszością. Ale czy prócz tego poziomu przeszłości, który pamiętamy i z którym być może
się utożsamiamy, nie istnieje też inny jej poziom, tkwiący w nas znacznie głębiej? Mam tu na myśli
przeszłość nieuświadomioną, która warunkuje bieg naszego życia, zwłaszcza poprzez doświadczenia
z wczesnego dzieciństwa, a może nawet z poprzednich wcieleń. Są też uwarunkowania kulturowe,
związane z miejscem na ziemi, w którym żyjemy, i z epoką historyczną. Wszystkie te czynniki
określają nasze widzenie świata, sposób reagowania i myślenia, rodzaj związków z ludźmi i w ogóle
to, jak żyjemy. Nie mamy przecież szans ani sobie tego wszystkiego uświadomić, ani się pozbyć. Ile
czasu by na to trzeba? A choćbyśmy nawet zdołali tego dopiąć, co by nam zostało?
Co pozostaje, kiedy rozwiewa się iluzja?

Nie ma Żadnej potrzeby, Żebyś badał przeszłość, którą nieświadomie w sobie nosisz. Wystarczy, że
przejawia się ona w postaci myśli, emocji, pragnień, reakcji czy przytrafiających ci się zdarzeń
zewnętrznych. Całą potrzebną ci wiedzę na jej temat i tak wydobędą trudne sytuacje, które
napotykasz tu i teraz. Jeśli zaczniesz grzebać w przeszłości, stanie się ona bezdenną otchłanią,
niewyczerpanym złożem. Być może wydaje ci się, że potrzebujesz więcej czasu, aby zrozumieć
przeszłość lub się od niej uwolnić - innymi słowy, że przyszłość kiedyś w końcu uwolni cię od
przeszłości. Otóż jest to złudzenie. Od przeszłości może cię bowiem uwolnić jedynie teraźniejszość.
Nie uwolnisz się od czasu, mnożąc czas. Zwróć się ku potędze teraźniejszości. Ona jest kluczem. "
 

W dniu 11.09.2021 o 10:36, niemlodyjoda napisał:

Mi chodzi o dzieci

Tutaj się wypowiem się tylko częściowo, bo to pragnienie mam już za sobą. 
Mam dwójkę dzieci i one mieszkają z swoją Mamą. Co zauważyłem kiedyś u swojej byłej która miała 13 letnią córkę że dziecko traci się po 13 roku życia. Dzieci odchodzą i stają się osobnymi jednostkami (to naturalny proces). Obecnie dość mocno tego doświadczam z moją 13 letnią córką. I widzę to wszędzie. Pragnienie posiadania dzieci rozumiem, ale to nie wszystko. 
Dziecko odejdzie mentalnie a potem fizycznie. Znam Matki które wręcz cierpią gdy ich dzieci odeszły w świat (np.wyjazd za granicę) 
Przeinwestowały w dzieci. 
Temat naprawdę na dłuższy wywód. I myślę że kobiety mogłyby również sporo na ten temat powiedzieć. 
 

Edytowane przez spitfire
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lync - zawsze lubię czytać Twoje rozkminy bo widać, że Twój poziom obserwacji wyrasta ponad spanie-sranie-zarabianie-rooochanie. Mało na forum contentu generowanego z tej perspektywy i to uważam, za jego wielką bolączkę, a szkoda.

 

5 godzin temu, lync napisał:

Niby tak, ale przez hipergamię  są tak łatwe - ale dla garstki facetów.

Jak masz status/kasę/wygląd/energię i nie masz blokad. W pozostałych przypadkach masz sporo lub więcej pod górkę.

 

Jesteś w okolicach mojego wieku (37 lat) prawda? Zastanów się sam, czy te 15-20, ba nawet 10(!) lat temu tak łatwo było zaciągnąć panny do łóżka przy użyciu Tindera / Badoo / pójścia wieczorem "na miasto"? Na pewno nie i to mówię od razu. Natomiast dużo łatwiej było o związek z kobietą, która miała jakiekolwiek zasady i choć trochę wstydu - internet + świadczenia socjalne + upewnianie kobiet, iż staropanieństwo po 25 roku życia są ok więc one teraz "mogą wszystko" - rozwaliły rynek.

Takie są fakty.

 

Właściwie do tego żebyś miał seks wystarczy dziś:

1. Kasa - roksa i masa, po prostu masa, Tinderelli szukających sponsora albo

2. Wygląd - tu wiadomo o co chodzi albo

3. Wytrwałość - Tinder / day game i prawem serii wpadniesz na laskę, której też "się chce", a że żadnych norm społecznych już dla kobiet nie ma w związku z czym po prostu masz seks

 

Babki obecnie mają ten sam problem co my - jest masa seksu na rynku, 100 razy łatwiej im go uzyskać niż nam, tylko że kolesi spełniających ich wymagania związkowe (czyli to co ona widzi na Instagramie + świadomość, że jak nie Ty to odpala Tindera i w 10 minut ma stado kundli, które za nią latają+ atencja jaką dostają na żywo) jest ile? 5%? 10%?. Wiadomo, że nie starczy dla nich wszystkich więc większość zakłada związki "z rozsądku" (facet jej po prostu nie odrzuca fizycznie ale też się nie za bardzo podoba, ot niewolnik do tyrania na nią i rodzinę) albo skacze po karuzeli ile wlezie nawet mając 30 lub więcej lat, licząć iż dawaniem doooopy zachęci jakiegoś faceta z TOPki do zostania z nią.

 

Powtórzę się - seksu jest masa, kobiet do związków (nawet nie wspomnę o byciu matką) jak na lekarstwo u kobiet - ale tu już przez ich zaburzenie postrzegania świata - jest ta sama sytuacja.

 

Chyba, że ktoś akceptuje bycie (na stałe) z kobietą, która "zmądrzała" czyli wyskakała się na karuzeli wiadomo czego. Ja nie. Nie po to zapie*dalałem na różne rzeczy w moim życiu, nie po to cisnę maxlooking itp. (a jestem bardzo przeciętny z wyglądu) żeby zbierać resztki po kimś.

 

Sorry.

 

 

Cytat

W mojej ocenie wiek bywa sporym naciskiem na rezultat jak najszybciej.

Sam napisałeś, że do 40ki jak nie osiągniesz to odpuszczasz.

Jesteś pewien, że taka decyzja będzie dla Ciebie dobra? Że nie będziesz jej żałował?

 

Miałem już żonę i to przewartościowuje wiele rzeczy w mojej głowie. Mam do niej 0 żalu, wręcz jestem wdzięczny, że rozwaliła nasze małżeństwo poprzez zdradę - piszę poważnie i w pełni tego świadomy - a wiesz dlaczego? Bo wolę być sam niż męczyć się w nieudanym związku.

 

Moje oczekiwania w stosunku do kobiety (na stałe) są proste:

1. Ja podobam się jej i ona mi

2. Jestem uczciwy w stosunku do niej (0 zdrad) i tego samego wymagam od drugiej strony

3. Chce mieć dzieci i jest choć w minimalnym stopniu świadoma, co to znaczy (w sensie obowiązków)

4. Kobieta rozumie, że bycie z kimś w związku gdzie są dzieci to koniec poszukiwań kolejnej gałęzi a nie kolejna gałąź (i nie chodzi o mnie - na 3 poważne związki w moim życiu 2 razy zostałem zdradzony, więc już mi to wisi, swoje w głowie przerobiłem, ale o dzieci bo uważam, że muszą mieć ojca i matkę, a znając siebie, po odkryciu faktu zdrady nie wybaczam, a dziękuję za współpracę, nawet jeśli byłyby dzieci)

5. Choć w minimalnym stopniu rozumie co to jest lojalność, rodzina i domowe ognisko

 

Widzisz tu jakieś wygórowane wymagania? Na pierwszy rzut oka nie ale jak się temu przyjrzysz to skumasz, że one są, jak na dzisiejszą kobietę zachodu, praktycznie nierealne do spełnienia.

 

Czy ta decyzja, że przestaję szukać kobiety do stałego związku z dziećmi po 40stce będzie dobra? Nie wiem. Wiem tylko, że coraz mniej mi się chce, tu w Polsce, chodzić na randki - w ostatnim tygodniu 3.

 

 

Cytat

ODPOWIEDNIA kobieta może MEGA pomóc facetowi czy go wesprzeć w tym co robi. Masz szansę realizować się w miłości w stopniu większym niż gdy sam wzbudzisz sobie miłość do samego siebie czy otoczenia/zwierzaka. Przychylam się do zdania, że życie bez miłości nie ma kompletnie sensu. Nawet jeśli masz nadzieję na miłość to i tak jest dużo więcej niż siedzieć w rezygnacji lub zracjonalizowanej akceptacji, że nie ma braków.

 

Oczywiście, że może mega facetowi pomóc czego przykładem jest choćby historia @Obliteraror'a. Tu nie ma co bić piany ale z drugiej strony ja to widzę tak, że jeśli nie kochasz samego siebie, takim jaki jesteś, wówczas będziesz swoje problemy wyładowywał też w związku.

Po co?

Po co unieszczęśliwiać inną istotę?

 

Cytat

W trakcie swoich wojaży spotkałem i rozmawiałem z człowiekiem, który ogarnął ten temat i jest to możliwe, choć w młodszym wieku. Moje wcześniejsze doświadczenia również pokazały, że trzymanie pewnej ramy (tu akurat w większości sprzyjające okoliczności, a nie typowo świadome działanie) sprawia, że kobieta wspiera faceta. Jednak - bez kontroli i kwalifikacji kobiety się to nie obejdzie. Tym samym nie możesz traktować kobiety jako równej sobie, zawsze musisz mieć nad nią jakąś przewagę, choćby było to większe oparcie, którym jesteś dla niej, niż ona dla Ciebie. I stopniowe dopuszczanie jej do siebie.

 

 

Mityczne "trzymanie ramy"... Ale Ty wiesz, że jeśli uważasz że "facet trzyma ramę" = "kobieta będzie wierna, robić wszystko jak należy itp." to zakładasz, że kobieta to totalna debilka i biorobot, który musi być ciągle trzymany "na krótko", żeby to trwało?

Serio, chcesz żyć z kimś będąc 24h/365 dni w roku na "stand by" i ciągle z uniesioną gardą? To ja Ci mówię, że albo ja jestem takim leszczem albo tak się nie da. 

Powtórzę się więc - na co mi związek skoro miałbym się cały czas spinać?

Stresy to ja mogę mieć w pracy, gdzie zarabiam, a i tak w ograniczonym zakresie tylko do tego dopuszczam, a miałbym się jeszcze w domu przepychać z kobietą?

No way :D

 

To już wolę życie singla + okazjonalne bzykanie.

 

Coś za coś.

 

 

Cytat

Jeśli utrzymywanie przewagi jest problemem to znaczy, że nie masz już energii na babki. To nic złego, ale wkładanie ideologii, że cisza i spokój to tylko bez kobiety, to moim zdaniem nieporozumienie. Chyba, że ktoś zaliczył już etap męża/ojca. Wtedy logiczne, że może chcieć poszukiwać innych doświadczeń.

 

Związek dla mnie to nie może być walka. Proste. Ja jestem mężczyzną, Pani kobietą i się uzupełniamy tylko wtedy ma sens. Mam się, we własnym domu, mierzyć z kimś na k*tasy, kto lepiej zarabia, kto co zrobił etc.?

Po co?

Albo związek stanowi dopełnienie albo nie ma sensu. Podam Ci prosty przykład - ja wstaję zrobić kawę i śniadanie, Pani robi obiad. Ja nadstawiam twarz w ciemnej ulicy, Pani dba o to żeby w domu było miło i przyjemnie. Ja dbam o siebie dla siebie i dla Pani, Pani dba o siebie dla siebie i dla mnie.

Itp. Itd.

Teraz rozumiesz dlaczego pisałem, że znaleźć dziś kobietę do związku to zadanie lvl hard?

Bo współczesne, zachodnie, kobiety już takie nie są to quasi-męzczyźni rozwaleni hormonami, które miotają nimi na lewo i prawo z okresem raz na miesiąc.

 

I - tak - cisza i spokój jest do osiągnięcia dużo łatwiej bez kobiety. Bez ciągnięcia do jej koleżanek, rodziny, paplania o bzdurach - ja to lubię ale raz na jakiś czas a nie w trybie ciągłym. Ty chyba byłeś w długotrwałym związku więc wiesz o czym piszę?

 

Cytat

Podobnie biznes - do działania wymaga uzyskania przewagi w jakiejś niszy, wybicia się ponad. Osoby, które nie są w stanie prowadzić biznesu z reguły albo idą na etat, albo uciekają w socjal. Czyli jest to forma rezygnacji z wyścigu, który trwa zawsze.

 

Powtórzę się - jeśli miałbym być w związku w którym się z kimś na cokolwiek ścigam to ja nie chcę związku. Ścigam się sam ze sobą (rozwój osobisty) oraz z moimi konkurentami (biznes) i jeszcze w domu mam się ścigać z Panią? Nie żartuj :) 

 

 

Cytat

Tak to zostało skonstruowane - jeśli większość pójdzie w rozwój duchowy, to nie będzie materiału fizycznego do przeżywania tego rozwoju. W jakim ciele się inkarnujesz, skoro ich nie będzie?

 

Większość ludzi nie pójdzie w rozwój duchowy bo żyją w schemacie - spanie, zarabianie, sranie, rooochanie (replikacja) więc o to się nie martw ale zdaje się, że to jest forum o samorozwoju i ponadprzeciętności? ;) 

 

@spitfire Dzięki sam też cholernie lubię ten cytat ;) 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 6
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Johnny Z napisał:

ważne żeby kobieta realizowała się ogarniając ognisko domowe (nie wypędzać do pracy)

Wtedy w razie rozwodu masz prawie pewne alimenty na żonę.

19 minut temu, niemlodyjoda napisał:

po prostu masa, Tinderelli szukających sponsora

Serio na Tinderze kwitnie prostytucja?

31 minut temu, spitfire napisał:

Co zauważyłem kiedyś u swojej byłej która miała 13 letnią córkę że dziecko traci się po 13 roku życia. Dzieci odchodzą i stają się osobnymi jednostkami (to naturalny proces). Obecnie dość mocno tego doświadczam z moją 13 letnią córką. I widzę to wszędzie. Pragnienie posiadania dzieci rozumiem, ale to nie wszystko. 
Dziecko odejdzie mentalnie a potem fizycznie.

Tak, moje już mentalnie odcięły "pępowinę", mają swój nastoletni świat.

A starsze odetnie fizycznie wyprowadzając się na studia.

  • Like 2
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie lubię nikomu słodzić (i tak samo jeże się, jak ktoś słodzi mi), ale, osz kurwa, @niemlodyjoda, jakbyś w mojej głowie siedział :) Chapeau bas.

 

Jakaż to odżywcza odtrutka ponad kwadratowe szczęki, 180 plusy, "nie dała mi na drugiej randce, czy to problem?" itd.

 

11 godzin temu, SamiecGamma napisał:

Ale co z tym poczuciem pustki zrobić, które czasem człowieka dopada?

 

Jak dla mnie starać się robić w życiu dobre rzeczy w swojej skali i w swoich możliwościach. Czym konkretnie to ma być - każdy z nas powinien sam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Kiedyś myślałem, że wychodząc w dużej części zawodowej bieżączki (nie w stu procentach) będę już spełniony i szczęśliwy. Zrealizowany. Zadowolony z czasem tylko dla siebie i swoich zainteresowań.

 

Wiesz, kiedy mi przeszło? Po półtorej miesiąca zaczęło mnie nosić. Bez planu, bez zadań do zrealizowania poczułem się jak żywy trup. :) Dlatego coś się znowu dzieje. Coś zupełnie nowego. Powolutku, ale zgodnie z nową checklistą. I to jest fajne.

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Johnny Z napisał:
40 minut temu, Brat Jan napisał:

Wtedy w razie rozwodu masz prawie pewne alimenty na żonę.

Dlatego związek nie powinien być formalizowany.

Pytanie czy na konkubinę nie przyklepią jeżeli mieszka się razem i razem wychowuje dzieci?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracia,

 

Nic ująć, ciężko coś dodać.

 

W niewielkiej części stosuję, co wyżej powiedziano: Chodzenie spać ok.22:30 po lekturze książki, pobudka ok.6...6:30, skromne śniadanie w postaci chleba popijanego podgrzanym mlekiem, potem sprawdzenie emaili, lektura BS i, jak mam wolny dzień, przejrzenie nawrzucanej mi elektroniki lub programowanie i projektowanie mojej elektroniki, gdy nic nie mam nawrzucane. W międzyczasie rower. Po południu każdego dnia muszę zaopiekować się matką w podeszłym wieku - lekarstwa, obiad, ogarnąć porządek w jej mieszkaniu, posiedzieć do towarzystwa. Wieczorem do siebie, znów lektura BS, chwilę porozmawiać z córką przez telefon, jak jest ten dzień, na który żeśmy się umówili na rozmowę, szybka kąpiel i przed spaniem lektura książki lub czasopisma.

 

Pracuję na etacie w utrzymaniu ruchu, nie zamierzam robić własnych biznesów, bo nie czuję się w tym. Czasami wpadają jakieś prace zlecone.

 

Cele na najbliższe lata, które sobie stawiam, to doprowadzenie do podziału majątku (ex została we wspólnym mieszkaniu)  i własny kwadrat (teraz jestem na wynajmie). Kolejność realizacji tych celów - zdaję sobie sprawę, że podział może potrwać długie lata...

 

Jeśli chodzi o kobiety - póki co, żadnych. A potem... chyba też już nie, bo mi się już nie chce.

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.