Skocz do zawartości

Wykonywany zawód pani, a jej stosunek do związku


pinkmartini

Rekomendowane odpowiedzi

11 minut temu, LiptonGreen napisał:

Samiec jest od przynoszenia mamuta

W przełożeniu na dzisiejsze warunki, od bycia bankomatem?  Chociaż wielu tego panicznie się boi. Czy Wy na serio widzicie siebie i wasze szanse na utrzymanie czy nawiązanie relacji tylko przez pryzmat finansowy? Nic w sobie innego nie macie? Żadnego potencjału by inspirować. Jakim cudem moje znajome co zarobkowo przebiły swoich facetów uważają ich za wspaniałych?  I to od lat? 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Zwykły Facet napisał:

@Libertyn

Ale też mężczyzna który lepiej zarabia od kobiety w związku czuje się pewniej niż w odwrotnej sytuacji. 

Oczywiście. Tylko że to samo tyczy się kobiet.  Jeśli zarabiasz dużo to możesz więcej, jesteś pewniejszy siebie. Ale wymagać by kobieta zarabiała koło minimalnej? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Zwykły Facet napisał:

iekoniecznie koło minimalnej byle mniej niż partner. Wystarczy nawet kilka stów różnicy. 

Tylko, że panna wcale nie musi zarabiać. Bo i po co?

Starczy IG/fejs/twitter/ostatecznie jakiś aktywizm i może się zmonetyzować na zbiórkach. :D 

OTYwL3VfMS9jY185NDA2YS9wLzIwMjEvMDUvMDQv

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Zwykły Facet napisał:

Ale też mężczyzna który lepiej zarabia od kobiety w związku czuje się pewniej niż w odwrotnej sytuacji.

Jak tak myślę teraz, to mężczyzna, który nie potrafi sobie poradzić z tym, że kobieta może mieć więcej kasy (lub partnerów seksualnych - kolejny kontrowersyjny temat) zawsze będzie na mniej lub bardziej straconej pozycji. Albo będzie miał presję aby zapieprzać, a w głowie lęk,gdy kobieta będzie mieć okazję np. rozwijać coś swojego czy mieć lepszy etat.

Możesz mieć przez lata dobrą pracę i zarobki, będzie trach i nagle życie zweryfikuje podejście.

Lepiej dążyć do tego, aby związek był na tyle silny (i akceptacja również), aby pojawianie się informacji o dominacji kobiety w danej sferze nie naruszała struktury mindsetu związku. Negatywny mindset - zazdrość/strach -> kobieta to wyczuwa -> rama opada i powoli idzie w kierunku dna -> facet widzi, że kobieta się mniej angażuje -> problem się pogłębia -> dno coraz bliżej.

 

Bo czego tak boi się facet, który mniej zarabia?

1) tego, że kobieta uzna go za nieudacznika? (wystarczy, że on sam w to uwierzy)

2) tego, że kobieta będzie korzystać z lepszych możliwości finansowych i odstawi go na bok, bo wyjazd tutaj, tam, np. bez niego, bo go nie stać? (duża dysproporcja wymaga dużych wyrzeczeń - na logikę, np. większa możliwość poznania innych facetów, zdrady..itp)

3) tego, że jak się ktoś dowie, to uznają go za gorszego? (czyli podatność na porównywanie się do innych)

4) tego, że kobieta będzie traktować jego niższe zarobki jako dźwignię, aby więcej robił w domu? (wrzucenie w jej ramę, zmniejszenie jego czasu na swoje rzeczy, poddanie się jej dominacji, strach o roszczeniowość)

5) tego, że gdzieś na końcu drogi zda sobie sprawę, że mógł być bardziej sprawczy, a to jego kobieta taka była? (żal)

 

Część z tych rzeczy wskazuje na nieprzepracowaną kwestię czucia się gorszym pod pewnymi warunkami (uzależnienie od kwestii zewnętrznych), część wynika z poczucia, że trzeba sięgać po więcej, ale się tego z jakiegoś powodu nie robi/nie umie/nie ma możliwości. Jeśli patrzysz, że jakiś facet coś osiągnął lepszego to jest np. podziw, czasem może być zazdrość.

 

Ale jeśli kobieta i to własna - to jeśli kwestie odnośnie kobiet nie są przepracowane (są wewnętrznie traktowane jako gorsze lub oczekuje się ich pełnej uległości bez proporcjonalnego wkładu), to budzi się z tego wroga wibracja. I ona zaburza relację. Jeśli za bardzo wierzy się w pewne teorie, to można hamować podziw dla kobiety (żeby nie dawać jej atencji), ale one potrafią to wyczuć, wtedy wychodzi, że hamujesz to ze strachu, bo dasz atencję i ona uzyska przewagę. Jeśli boisz się, że ona uzyska przewagę, to w sumie już jesteś powoli przegrany, bo to idzie w manipulację.

A związek to nie powinna być bitwa czy naginanie jednej osoby do drugiej. Na pewno nie czajenie się w tle i to uczucie "co robić, aby trzymać ramę czy przewagę, aby utrzymać relację".

Widzę po sobie, że takie podejście kompletnie nie działa i wręcz sprawia, że problem się tylko pogłębia.

 

Moim zdaniem, kobieta, która lepiej zarabia może faceta w jakimś zakresie inspirować. A przynajmniej pozytywnie działa na jego część rozwojową. @Libertyn widzę, że zrównoważony rozwój. Podoba mi się takie podejście. Wysokowibracyjne.👍

 

Ja rozumiem, że kwestia zawodu może w większości rzutować. Ale kwestia kasy to dodatkowa kłoda. U mnie też to w pewnym zakresie siedzi, ale staram się z tym ograniczeniem walczyć. Nie widzę sensu w ograniczaniu potencjału, świat się zmienia i tyle. Coraz więcej widzę kobiet w różnych zawodach, gdzie była nadreprezentacja facetów (np. kierowcy).

Albo się będzie to akceptować, albo szukać igły w stogu siana/narzekać/kombinować jak utrzymać swój status.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, krzy_siek napisał:

Zapytałem bo byłem/jestem częściowo związany z takim środowiskiem i byłem ciekaw jak to uargumentujesz. Pracowałeś naukowo albo miałeś taką kobietę?

Co do powyższych wniosków to niestety często tak to wygląda pod kątem naukowej pracy - dobre sprzedanie wyników, kontakt z odpowiednimi ludźmi to niezbędne czynniki by mieć powodzenie. A pod kątem kobiet pracujących naukowo - na pewno fakt, że są mocno zaabsorbowane pracą. Być może u niektórych wchodzi w grę szczycenie się i wyższość z rzeczy raczej błahych. Ale generalnie to tak źle tych kobiet bym nie oceniał - chociaż, ja oceniam tą grupę na podstawie samych doktorantek, bo te "wyżej" raz że są nieliczne (po doktoracie wolą robić dzieci i iść do normalnej roboty) a dwa nie miałem okazji tych wyżej bliżej poznać.

Nie miałem okazji pracować stricte naukowo. Mój biznes jest blisko badań, niestety znam układy i układziki (od ustawiania wyborów, przez przekupywanie lub zastraszanie studentów po kryminalne zachowania przy przetargach), aż za dobrze na dwóch uczelniach. Znam towarzysko kilkunastu albo więcej tzw. samodzielnych pracowników naukowy również z władz uczelni.

 

Wyżej kobity potrafią być jeszcze głupsze. Gdyby nie ryzyko zidentyfikowania, przytoczyłbym takie przykłady, że można by komedie kręcić. Często niestety te najbardziej naiwne są promowane przez profesorów i robią za ich marionetki w różnych organach wybieralnych na uczelniach. Ostatnia reforma jeszcze bardziej to spatologizowała.

 

Ogólnie uważam, że nic wielkiego byśmy nie stracili gdyby większość uczelni zamknąć (sprywatyzować). Dają ułudę wspierania postępu i sprzedają "lepsze życie" dla młodzieży (poleca świetny film dokumentalny o systemie edukacji w USA - "Wieża z kości słoniowej"). Najbardziej produktywne lata życia traci znaczna część młodych ludzi na nauczenie się jak oszukiwać (umówmy się spisywanie rozwiązań od poprzednich roczników, ściąganie gotowców z internetu itp. to żadne studiowanie). Jeśli chodzi o wspieranie rozwoju to poprosiłbym o wykazanie przyczynowości pomiędzy nakładami na naukę, a zamożnością społeczeństwa w danym kraju (nie korelacji), przy użyciu metody naukowej ;).   

 

Kończę mi wyszedł off prawie na cały ekran. 

 

ps. byłem w związku z dwiema takimi kobietami. Sporo się obracałem towarzysko w tym środowisku, ale im jestem starszy tym bardziej ludzie mnie irytują. 

Edytowane przez Piter_1982
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przedszkolanki, pielęgniarki, sprzątaczki, to dobry materiał. 

Ale czy są teraz 2X letnie sprzątaczki ? Przecież to takie uwłaczające i niezbyt prestiżowe zajęcie.

Kolega ma żonę przedszkolankę i jest z nią już około 18lat.

Przynajmniej wie, jak się dziećmi dobrze zająć.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, lync napisał:

Jak tak myślę teraz, to mężczyzna, który nie potrafi sobie poradzić z tym, że kobieta może mieć więcej kasy (lub partnerów seksualnych - kolejny kontrowersyjny temat) zawsze będzie na mniej lub bardziej straconej pozycji

Miałem taki sam pogląd jak ty. Jednak życie a raczej moja ex żona szybko ten pogląd zweryfikowała. 

Gdy sie poznaliśmy oboje mieliśmy gówno prace. Nagle dziecko i trzeba było sie ogarnąć. Ona w domu zajmowała sie dzieckiem, ja pracowałem. Zarabiałem 3 do 4 tys mc. To było prawie 10 lat temu wiec była to całkiem ok stawka jak na początek wspolnego życia. Zacząłem ex namawiać zeby szła do pracy bo wtedy szybciej sie dorobimy. Ona bardzo ambitna. Chciala pracować. Znalazła prace w korpo bo zna biegle 2 jezyki. Nagle jej zarobki 4 tys a moje czasem 3 tys. Kilka imprez służbowych i juz była w łóżku z jakims kolega z pracy zagranicznym co słowa po Polsku nie potrafi. Zarabiał dwa razy tyle co ona. Jeździł nowiutkim mercem.

Fakt faktem ze w naszym zwiazku jak i małżeństwie nigdy nie było miłości. Jedynie obowiązek bo dziecko. 

Spełniły sie więc w moim przypadku chyba wszystkie punkty które wypisałeś. 

  • Like 1
  • Smutny 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Zwykły Facet napisał:

Miałem taki sam pogląd jak ty. Jednak życie a raczej moja ex żona szybko ten pogląd zweryfikowała. 

Gdy sie poznaliśmy oboje mieliśmy gówno prace. Nagle dziecko i trzeba było sie ogarnąć. Ona w domu zajmowała sie dzieckiem, ja pracowałem. Zarabiałem 3 do 4 tys mc. To było prawie 10 lat temu wiec była to całkiem ok stawka jak na początek wspolnego życia. Zacząłem ex namawiać zeby szła do pracy bo wtedy szybciej sie dorobimy. Ona bardzo ambitna. Chciala pracować. Znalazła prace w korpo bo zna biegle 2 jezyki. Nagle jej zarobki 4 tys a moje czasem 3 tys. Kilka imprez służbowych i juz była w łóżku z jakims kolega z pracy zagranicznym co słowa po Polsku nie potrafi. Zarabiał dwa razy tyle co ona. Jeździł nowiutkim mercem.

Fakt faktem ze w naszym zwiazku jak i małżeństwie nigdy nie było miłości. Jedynie obowiązek bo dziecko. 

Spełniły sie więc w moim przypadku chyba wszystkie punkty które wypisałeś. 

Problemem tu nie tyle było to że ona lepiej zaczęła zarabiać, co to że właściwie łączyło Was tylko dziecko.
Nie było więzi, nie było wspólnych pasji. W takich sytuacjach kobieta szuka tylko szuka okazji by się wyrwać. Zresztą, wielu facetów podobnie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że nie przejawia się praktycznie temat wszelkich pań kosmetyczek i pań kosmetolog.

To również nie jest ciekawe środowisko. Panie które obracają się wyłącznie wśród osób dla których wygląd to wartość nadrzędna przekłada się na życie codzienne. Wygląd ponad wszystko, bo taka osoba jest twarzą firmy. Tylko jakim kosztem? Głównie partnera, bo tych kosmetyków trzeba szukać po drogeriach, wieczne oglądanie recenzji na YT by być na bieżąco, na imprezie nie idzie się normalnie pobawić, bo co chwilę się przegląda w lustrze czy jej rzęsa nie odpadła albo nosek nie wytarł.

 

Posiadanie na co dzień odstrzelonej laski jest fajne na krótką metę, bo długotrwale to taka osoba nie wniesie wiele do relacji skoro skupia się głównie na wyglądzie. Im myszka starsza tym więcej czasu i hajsu na to idzie, bo więcej do pokrycia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Libertyn napisał:

W przełożeniu na dzisiejsze warunki, od bycia bankomatem?  Chociaż wielu tego panicznie się boi. Czy Wy na serio widzicie siebie i wasze szanse na utrzymanie czy nawiązanie relacji tylko przez pryzmat finansowy? Nic w sobie innego nie macie? Żadnego potencjału by inspirować. Jakim cudem moje znajome co zarobkowo przebiły swoich facetów uważają ich za wspaniałych?  I to od lat? 

Jeżeli szczerze ich uwielbiają/podziwiają i przy tym zarabiają znacznie więcej niż oni (bo drobne różnice da się przełknąć) to jest to myślę mały procent kobiet w takich sytuacjach. Zwróć też uwagę że jedno mogą o swoich facetach mówić na zewnątrz a drugie myśleć. Wiele z nich może po prostu być z tymi facetami bo tak im wygodniej, bo mają dzieci, boją się samotności ect.

Godzinę temu, Zwykły Facet napisał:

Miałem taki sam pogląd jak ty. Jednak życie a raczej moja ex żona szybko ten pogląd zweryfikowała. 

Gdy sie poznaliśmy oboje mieliśmy gówno prace. Nagle dziecko i trzeba było sie ogarnąć. Ona w domu zajmowała sie dzieckiem, ja pracowałem. Zarabiałem 3 do 4 tys mc. To było prawie 10 lat temu wiec była to całkiem ok stawka jak na początek wspolnego życia. Zacząłem ex namawiać zeby szła do pracy bo wtedy szybciej sie dorobimy. Ona bardzo ambitna. Chciala pracować. Znalazła prace w korpo bo zna biegle 2 jezyki. Nagle jej zarobki 4 tys a moje czasem 3 tys. Kilka imprez służbowych i juz była w łóżku z jakims kolega z pracy zagranicznym co słowa po Polsku nie potrafi. Zarabiał dwa razy tyle co ona. Jeździł nowiutkim mercem.

Fakt faktem ze w naszym zwiazku jak i małżeństwie nigdy nie było miłości. Jedynie obowiązek bo dziecko. 

Spełniły sie więc w moim przypadku chyba wszystkie punkty które wypisałeś. 

Bardzo drastyczny przypadek jednak dobrze obrazuje to o co mi chodzi. Z całym szacunkiem do ciebie @Zwykły Facet bo to się mogło zdarzyć każdemu. Wracając - kobieta zaczyna zarabiać o wiele lepiej od męża, przez co zmienia się jej środowisko, teraz zamiast na osiedlowym placyku z innymi matkami wychowującymi dzieci, spędza czas na bankietach wśród mężczyzn którzy mają w chuj siana a ich kobiety/utrzymanki mają życie jak z bajki, wakacje na wyspach etc. Okej, jeśli bardzo kocha męża to może wytrzyma przy takim stanie rzeczy 3-4 lata i będzie pokonywała pokusę zdrady (bo przecież jeśli jest w miarę atrakcyjna to pokusa będzie na 1000% z powodu zalotów bogatych panów), ale no ile tak można żyć kurwa? Sam nie czuje się najlepiej z tym co pisze ale nie mogę przysiąc że na miejscu takiej kobiety też bym tego wszystkiego nie pierdolił i nie chajtnął się z jakimś prezesem, który zapewniłby mi spokojny byt do końca życia. 

Wiem brzmi to okropnie ale takie życie i znowu, nie widzę tutaj nic związanego z samooceną (może minimalnie). 

Po prostu taka sytuacja to jest bardzo realne zagrożenie dla związku i lepiej jest (na ile się da) unikać takich scenariuszy. 

Dla jasności powtórzę - nie chodzi o to żeby się ożenić ze szczerbatą sprzątaczką której nikt nie będzie chciał nam sprzątnąć, tylko o to żeby WYKREOWANA NA DRODZE EWOLUCJI równowaga (czyt. samiec ma środki) została zachowana.

I nie chodzi o bycie "beta bankomatem" bo można mieć hajs ale nie dawać do niego dostępu kobiecie (Marek wspominał o podobnej sytuacji swojego znajomego), ale o to żeby go mieć, bo hajs jest tym czym X lat temu była siła/spryt w polowaniu, kto ma go więcej ma większe szanse na przeżycie, a kobietą od zawsze chodziło o stabilny byt dla nich i dziecka. 

Btw. Jestem zdania że 95% kobiet nie jest warta wysiłku związanego z zarabianiem dużej kasy, trzeba to robić dla siebie, po prostu w temacie mówimy o kobietach i pracy. 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Libertyn napisał:

Nie mają powodu by mnie oszukiwać. 

Zawsze może pojawić się jakiś powód. 

 

10 minut temu, maroon napisał:

Dobry materiał dopóki nie rzuciła pracy i nie pojechała do stolicy 50km dalej "robić karierę".

Czasem wystarczy że kobieta tylko dojeżdża do pracy w mieście. I już się jej ryje beret.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, maroon napisał:

Znam przedszkolankę z małego miasteczka. Dobry materiał dopóki nie rzuciła pracy i nie pojechała do stolicy 50km dalej "robić karierę". A dalej już standardowo, nowy kutas nawet co tydzień. 

Jasne, ale od każdej reguły jest wyjątek. W tym wątku mówimy o zawodach w których jest potencjalnie mniejsze ryzyko.

W każdym razie jaki by zawód nie wymienić, to ktoś będzie znał taką co jednak poszła w tango kutango.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.09.2021 o 17:43, Cloud7 napisał:

Nigdy nie może dojść do sytuacji w której kobieta zarabia więcej od mężczyzny. Kobieta oczekuje od mężczyzny bezpieczeństwa również finansowego. Tak zostały zaprogramowane. Mężczyzna który tego nie robi po czasie spotka się z pogardą i brakiem szacunku.

Byłem dwa razy w takiej sytuacji. Myślę, że to nie jest prawda. Jeśli jesteś w "odpowiednim wieku", masz rokujące wykształcenie to dla kobiety jest to bez znaczenia czy zarabiasz więcej czy mniej. Zwłaszcza że ludzie w podobnym wieku, gdy wchodzą na rynek pracy zarabiają w miarę podobnie. 
One odpuszczają gównie wtedy kiedy jesteś nieprzytomny, leniwy  lub nie chcesz mieć z nią dziecka. Szukanie tzw. "lepszej partii" jest często spowodowane tymi czynnikami o których napisałem wcześniej.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Personal Best said:

  lub nie chcesz mieć z nią dziecka. 

Tu się nie zgodzę. Dziecko nie jest kluczowe, bo jest cały wachlarz metod od "Miś, cieszysz się?", po uczynnego sąsiada. 

 

Kluczowy natomiast jest ślub i chęć ożenku lub nie. Bez ślubu nawet bardzo rokujący facet jest bardzo niepewną zdobyczą - trzeba się ciągle starać, a i tak nie wiadomo jak będzie. 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.