Skocz do zawartości

Podsumowanie 5-letniego związku


Rekomendowane odpowiedzi

@Amperka
Miło się Ciebie czyta, byłabyś dobra w dialogu motywacyjnym dla pacjentów. W procesie leczenia/terapii/traumy ładnie ubrany bullshit jest niezwykle potrzebny. Jest o dziwo skuteczny. Niestety mój przyszły superwizjer nie umie u mnie tego zastosować. :)

Muszę zakładać niestety taką ewentualność, że dziecko będzie miało problemy skórne. Mam łuszczycę, brat bliźniak AZS, alergie pokarmowe, Tata i Mama najprawdopodbniej też łuszczyca (nigdy z tym nie byli u lekarza, ale tak klasyczna łuska, że nietrudno zdiagnozować). Dlatego muszę się nastawić na to, że być może (OBY NIE!) dermatolog będzie na równi z pediatrą, więc żłobek, bajka nie będzie dla nas jedynym wydatkiem, a nie chcę być w sytuacji, w której nie stać mnie na to, by dziecku poprawić stan zdrowia. 

@Fury King
Ok, wiem, że pasuje Wam retoryka samobiczowania się bab. 😛 
Nic owych pań nie ominęło, są daleko do przodu, wspólne dorabianie się nie jest czymś szlachetnym, ani pięknym. Jedynie dorabiasz się zmarszczek i garba, nic ładnego. 
Ładnie jest wtedy, gdy masz trójkę dzieci, fajnie się trzymasz, bo nie musiałaś zapierdalać w życiu. To jest coś ładnego i zdrowego. Ty, mąż i dzieci zadowoleni. Wiadomo, że większość populacji nie ma takiego życia. :)


@RealLifemówisz jak mój mąż i bratowa. :) 
Musiałabym zrezygnować z prawie większości znajomości, mój mąż lubi tych ludzi, nie jestem taką świnią, by zabraniać mu się z nimi spotykać. Pewne standardy społeczne nie pozwalają na to, by tylko mój mąż z nimi się widywał, bo to by źle wyglądało... Odbębnie spotkanie (chociaż raz w roku, bo większej częstotliwości nie zdzierżę), powqrwiam się przez tydzień, a potem szara rzeczywistość. Na pewno nie chcę z tymi ludźmi się widywac na regularnej, przysłowiowej "flaszce", tak jakby mąż chciał.


@LiderMen
z mężem mamy konserwatywne poglądy (mąż katolik, nacjonalista), więc dla nas naturalnym było : żeniaczka, dzieci. Mąż oświadczył mi się po 8 miesiącach znajomości, a do ślubu aż tak mi śpieszno nie było (ślub kojarzy mi się z wydaniem w *uj siana), więc z racji ekonomii ślub był po trzech latach znajomości. 
Moim i męża celem jest : rodzina. Jesteśmy bardzo rodzinnymi, pracowitymi i lojalnymi osobami, więc myślę, że to jest nasz "fundament" związku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wow cóż za szczerość. Jestem ze swoim mężem tylko dlatego bo byłam za brzydka aby 5 lat temu wybrać bogatszego😁 Czytając Twoje wybowiedzi nasuwają się dwa wnioski. Pretensje powinnaś mieć tylko do rodziców za przekazane geny i do siebie o brak zaradności życiowej. Piszesz , że zatyrane kobiety wygladają be i fuj. Ale nikt tu nie mówi o tym abyś 12h zapieprzała w pocie czoła w kamieniołomach. Przecież są kobiety , które prowadzą bardzo rentowne biznesy. Mają wtedy czas na kosmetyczkę i siłownie bo od roboty mają pracowników. No ale jak to mówią. Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz a winę najlepiej szukać w kimś innym😁

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maggienovak Dzięki za docenienie :D

 

Mogłabym pojechać jakąś mongolską baśnią teraz typu:

Dam Ci milion dolarów, jak odetniesz sobie rękę i mi ją oddasz. Ty wtedy powiesz, że nie - nie odetnę sobie ręki. A ja powiem: - widzisz, o ile jesteś bogatsza od kogoś kto nie ma ręki, że nie chcesz jej oddać za milion dolarów ;)

 

Głowa do góry i nie marudź. Zrzuć z siebie te 8 kg i zobaczysz, że i seksu będzie sporo i sukienkę ładną założysz, oko zrobisz - mrugniesz do siebie w lustrze. Sorry, że się tak uczepiłam tej kwestii, ale to jest sprawa, którą możesz najszybciej zmienić i ona może być przełomowa w Twoim podejściu do siebie, życia i pracy. Potem wyznaczysz sobie trudniejsze cele i już z wiarą we własne siły ruszysz dalej.

Odwagi!!!

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam rozumiem autorkę wątku. Żeby dzisiaj żyć na jako-takim poziome i jeszcze mieć jeszcze rodzinę, trzeba zarabiać konkretne kwoty, a nie najniższą krajową.

Niektórzy w tym wątku to jeszcze chyba wierzą, że można żyć samą miłością. 

To nie prl, że każdego zadowoli mieszkanie w czwórkę, w kawalerce.

 

Sam po sobie widzę, że ciężko rozmawia się ze znajomymi/rodziną z wyższego poziomu życia. 

Nowe samochody, wczasy, hotele, drogie zabawki.

Nie stać mnie na to, więc o czym mam z nimi rozmawiać ? Że poszedłem w góry i było zajebiście ? 

Więc najlepiej jeśli jest to ktoś z podobnego poziomu życia. Wszelkie toksyczne znajomości, które nam nie służą, trzeba odciąć grubą kreską.

 

 

  • Like 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, PyrMen napisał:

 

@maggienovak, współczuję Twojemu mężusiowi tego że jest wyborem z rozsądku, narastającą w tobie flustracja, (że np. nie jest typem złotej rączki) spowoduje że kiedyś się o tym dowie. 

 

Nie odbierając Ci współczucia do innego mężczyzny nie widzę powodów aby się oburzać. O ile zakład, że jakby facet był z topki wyglądu albo robił hajs to nawet do głowy by jej nie przyszło żeby narzekać nawet jakby nie wiedział, która strona młotka służy do wbijania gwoździ?

Jeśli SMV się nie zgadzają (te wyobrażone sobie przez Panią) to kłótnie będą o wszystko - od źle odstawionego mleka po za mały dom.

 

Rynek jest prosty - te najładniejsze biorą:

Ekstrakalasa - facet dobre geny + zarobiony 1% mężczyzn?

I liga - facet dobre geny / bad boy 5% społeczeństwa?

II liga - facet zarobiony  5-10% mężczyzn?

III liga - facet średniak pod względem wyglądu i kasy 75% mężczyzn?

IV liga - alkoholicy, nieroby etc. 5% mężczyzn?

 

Odkryliście Pilla dopiero teraz? :D Babka Wam pisze szczerze i wprost to co jest w Pillu, a niektórzy się oburzają :D 

 

Tak wygląda większość zawieranych obecnie małżeństw - Pani nie miała szczęścia w loterii genów oraz sprytu i bezwzględności (czytaj - nie złapała na dziecko) Panów z Ekstraklasy / I ligi to wzięła pana z II (na forum mamy przypadek jednej użytkowniczki dokładnie w tej sytuacji - facet zarobiony ale jej nie pociąga w takim stopniu jakby sobie tego życzyła) lub III i jest wkUrwiona, a swoje frustracje co do tego, że nie jest piękny i bogaty oraz, że ona sama nie jest piękna odbija na nim.

 

Związki z rozsądku - Pani latka lecą, a samej słabo więc... "byleby znaleźć spodnie" :D 

 

Ogólnie - hipergamia i Red Pill (może nawet Black) w najczystszej formie, post do przypięcia.

 

I nie @maggienovak - to nie są zarzuty dla Ciebie - szczerze i z całego serca dziękuję Ci za ten post, gratuluję odwagi cywilnej oraz szczerości, a także trzymam kciuki aby ułożyło się tak abyście byli szczęśliwi. Jeżeli nie rozwalisz tego małżeństwa nadmiernymi frustracjami własnymi, a mąż lenistwem - będzie dobrze. A - większość tych super samochodów, domów i mieszkań to kredyty - poczekaj, aż stopy procentowe wzrosną, to już za rogiem, część znajomych już nie będzie taka szczęśliwa...

 

 

 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 7
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, maggienovak napisał:

Tak, ładne kobiety są zaradne życiowo

Oczywiście. Część na pewno. Chociaż zmieniłbym to zdanie na  "część kobiet jest zaradna życiowo". I w przypadku tej grupy również najczęściej widzi się efekt, a nie drogę, która do tego efektu doprowadziła.

 

Druga grupa idzie z poniższego rozdzielnika :)

 

Do której grupy chciałabyś aspirować?

 

04rekinice_biznesu.jpg

Opcje dla Pań są trzy. Nie od dziś, nie od wczoraj.

 

1) Akceptacja obecnego stanu rzeczy i aktualnego poziomu życia ze wszystkimi jego konsekwencjami.

2) Zrobienie wszystkiego, co możliwe, by ten stan zmienić w obecnym związku, dorabiając się wspólnie. Tak, będzie bolało.

3) Rozstanie i upolowanie lepiej sytuowanego pana by poprawić sobie szybciej stan życia na jego koszt i nie mieć kompleksów przed znajomymi, jeżeli to dla kogoś istotne. Dużo kobiet nie ma z tym problemu.

 

Z każdą opcją wiążą się konsekwencje i "odbiór społeczny". :) Nie oceniam, jestem tylko narratorem.

  • Like 2
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja czegoś nie rozumiem Małgosiu.
 

Obecnie pracuję zdalnie na zleceniu za nieduże pieniądze (więcej niż minimalna, ale to nie są kokosy... na pełny etat byłoby 3 z przodu, pracuję na 1/2 etatu). Dorabiam sobie, gdy jest okazja. 

Gdybym pracowała na cały etat i nie miała wsparcia finansowego, to w dalszym ciągu mogłabym opłacić pokój, ew. studia (co na top uczelni jest wydatkiem nawet 2x większym niż u moich znajomych w innych miastach i na mniejszych uczelniach) i się utrzymać w najdroższym mieście w Polsce (zostałoby mi 1 tyś na jedzenie, inne wydatki, odkładanie pieniędzy). 

Oprócz tego mam poduszkę finansową większą niż... 56% Polaków. 

Nie miałam łatwego startu. Pod względem materialnym - ok, pod względem wsparcia i naturalnego rozwoju psychicznego - patologia. Nie mam rodziców, którzy są na tyle uprzywilejowani, by dać mi zawód. Pracuje w wybranym przez siebie zawodzie (za jakieś 1,5 roku powinnam mieć 4 z przodu, a odpowiednio kierując stanowiskami w okolicach 30 powinnam spodziewać się pensji takich jak specjaliści z IT - to droga, którą będę podążać jeśli żaden z moich planów po drodze nie wypali). Jestem też bardzo oszczędną osobą. Bardzo dużo odkładam. Jeśli mogę coś dostać za darmo, to nie przepłacam. Jeśli coś jest zbędnym wydatkiem (np. robienie paznokci), to z tego bez wstydu rezygnuję.

 

Gdyby do tego zestawu dołączyła druga osoba o podobnych zarobkach płci męskiej (i nie była kulturystą jedzącym 4-5k kalorii dziennie) to już można byłoby odłożyć na wakacje, wyjść na sushi i wynająć wspólnie kawalerkę itp. Przypominam - w najdroższym mieście w Polsce.

 

Skoro tak wygląda sytuacja przy płacy lekko ponad minimalną, w najdroższym mieście w Polsce, to mi się nie schodzi to co piszesz, chyba, że obydwoje pracujecie na pół etatu za minimalną. 

 

Co do Twoich znajomych, to ja nie wierzę, że to tak pięknie wygląda. WIĘKSZOŚĆ ludzi zarabia mniej niż średnia krajowa. 

Przeciętne wynagrodzenie: klik

Inny ciekawy artykuł obrazujący sytuację: klik
10 tysięcy miesięcznie dotyczy małej ilości Polaków. Jakiegoś marnego %. Więc Twoi znajomi albo są specjalistami w jakiejś dziedzinie żyjącymi na kredyt, albo przedsiębiorcami, albo dostali od rodziców. 

Warto sobie zdać sprawę, że od pracy na etacie jeszcze nikt nie stał się milionerem (poza niszowymi specjalistami, prezesami banków i osobami z ugrupowań politycznych).

 

Mała dygresja - ludziom się wpaja "ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz", "skończ studia, to będziesz zarabiać". To już zaczyna mieć coraz mniejsze znaczenie w obecnych czasach.

Mnie tyle rzeczy interesuje, że gdybym miała studiować, to mogłabym to robić do 40, ale nikt by mi nie zapłacił za te kilka tytułów i kilka dyplomów. To naprawdę niewiele znaczy, nawet jak studiujesz w prestiżowej topce (sprawdziłam - to naprawdę nie robi różnicy). Studia to taki czas, gdzie można zagłębić wiedzę w jakiejś dziedzinie (hobbystycznie), stać się specjalistą (tu mam na myśli studia na politechnikach, czy jakieś kierunki medyczne), albo... przedłużyć sobie młodość i nic nierobienie (bardzo częsty scenariusz). 

Na uczelniach jest coraz więcej ludzi, którzy nie wiedzą czego chcą. Trafiają tam przypadkowo kierowani komentarzami "no jakieś studia przecież musisz skończyć" "aha, nie dostałeś się na wymarzony kierunek, tylko na ten... idź, nie marnuj czasu, dyplom się liczy!".

No a potem dyplom zaczyna mieć coraz mniejsze znaczenie, a ludzie czują żal, bo mają te 2 kierunki, magistra i... przecież to miało wyglądać całkowicie inaczej, niż mówili. ;)

Ja wiem, że gdybym zaczęła za 4 lata, z dyplomem magistra, to zaczynałabym dokładnie w tym samym miejscu co teraz. :) Tylko po co? 

 

Zboczyłam z tematu. Wybacz Małgosiu. Głównie chodziło mi o to, że znajomi muszą żyć na kredyt, jeśli wygląda to tak jak opisujesz. 

 

Edytowane przez melody
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, maggienovak napisał:

Już się nauczyłam, że słowna lista zakupów, czy zadań do zrobienia nie działa na męża. Muszę mu i tak na komunikatorze napisać, a potem zadzwonić i przypomnieć. I nie daj Boże dać Wam więcej niż trzy rzeczy do zrobienia w ciągu dnia. :P Po prostu Mój jak ma powiedziane, że "jutro, proszę zadzwoń do xyz i umów Nas na ten dzień i godzinę", to muszę jeszcze przypomnieć się w sms'ie. 

Aha, czyli rządzisz mężem mówiąc mu co ma robić, dając mu zadania do wykonania (sic!), a więc tworzysz model związku pod tytułem mamusia - synek i następnie dziwisz się, że mąż nie jest decyzyjny pisząc to:

 

11 godzin temu, maggienovak napisał:

Ja z kolei chciałabym, by mąż byłby inicjującą stroną w przedsięwzięciach życia domowo-organizacyjnym.

Może pora przestać mężem sterować i zacząć go pytać o zdanie, to naturalnie zacznie przejmować inicjatywę, tak?

 

Jeżeli robisz z siebie dominę, to naturalnie wymuszasz na mężu uległość, każdy kij ma dwa końce.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@melody
Znajomi to dzieci... lekarzów, prawników, dzianych rolników i przedsiębiorców. Zostali posadzeni jako prezesi spółek albo/i rodzice wraz z teściami spłacają ich domy/mieszkania/samochody, a oni swoje miesięcznie pensje odkładają. Widzę ten fakt, ale mój mózg go kompletnie olewa. 

Zarabiam najniższą (premii nie widziałam już od dwóch lat), mąż 3 000-4200 zł (strasznie ruchoma kwestia, dlatego jego awans będzie czymś stabilnym). Moja cała pensja idzie na studia, szkolenia, jedzenie. Mąż opłaca kawalerkę, odkłada kasę. Co z tego, że przy naszym skormnym trybie życia odłoży 1000-2000 zł, skoro...ceny wszystkiego wystrzeliwują w górę. Chcemy najmniej się kredytować przy potencjalnej budowie małego domku (70-90 m2), ale coś czuję, że w ciąglu najbliższych 5 lat ten cel jest średnio do zrealizowania.

Bez studiów nie wejdę na uczelnię/laboratorium/poradnię/oddział. Idę w stronę neurobiologii/neuropsychologii. :) Jedynie trzyma mnie myśl, że za dekadę będę miała siano i specjalizację, więc nie będę się martwić o moje miejsce na rynku pracy.  

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Madmax napisał:

 

Coś mi tu nie gra jak miałem 26 lat to ledwo studia skończyłem i zaczynałem pracę a gdzie do domu, samochodów i rodziny.

W 4 lata -do 30 - dorobić się domu, samochodów i wakacji to ja gratuluję znajomym przedsiębiorczości. 
A nie czekaj….. albo rodzice kupili albo życie na kredycie na pokaz i ponad stan, ale jak tam kto woli.

 

Wpis fajny ale ciesz się tym co masz - to podstawa.

Nie zmieniaj faceta pod swoje wyobrażenie bo później będzie "miś zmieniłeś się, nie wiem co czuję" - przerabiałem.

 

Boli mnie to kurde. Oszczędzam, żyję raczej skromnie, zarabiam dobrze jak na region, w którym mieszkam i do mieszkania to jeszcze łoooochocho. Nie mam pojęcia jakim cudem ludzie w moim wieku 28 lat są już ustawieni. 

Trochę mnie to denerwuje i obniża humor. Przecież to tylko 4 lata życia zawodowego gdzie na początku zarabiasz i tak grosze i nabywasz doświadczenie. Nie mniej zazdro i gratki.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W starożytnej Grecji żył mądry człowiek imieniem Diogenes. Mężczyźni przybywali ze wszystkich stron kraju, aby go zobaczyć i porozmawiać z nim.

Diogenes był dziwnym człowiekiem. Powiedział, że żaden człowiek nie potrzebuje wiele, więc nie mieszkał w domu, ale spał w beczce, którą tarzał z miejsca na miejsce. Spędzał całe dnie siedząc na słońcu i mówiąc mądre rzeczy do otaczających go osób.

Kiedy Aleksander Wielki przybył do tego miasta, poszedł zobaczyć się z mędrcem. Znalazł Diogenesa poza miastem leżącego na ziemi przy beczce. Cieszył się słońcem.

Kiedy zobaczył króla, usiadł i spojrzał na Aleksandra. Aleksander przywitał go i powiedział:

— Diogenes, wiele o tobie słyszałem. Czy mogę coś dla ciebie zrobić?

— Tak — powiedział Diogenes — możesz się trochę odsunąć, żeby nie zasłaniać mi słońca.

Król był bardzo zaskoczony. Ale ta odpowiedź nie rozgniewała go. Zwrócił się do swoich oficerów z następującymi słowami:

„Gdybym nie był Aleksandrem, chciałbym być Diogenesem”. Diogenes odpowiada: „Gdybym nie był Diogenesem, to też bym chciał być Diogenesem”.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wypierdalajcie za granicę pracować we dwójkę. Zarobicie na chatę i na utrzymanie dziecka przez pierwsze lata życia i tyle. 2-3 lata we dwoje w innym klimacie. Jak się żyje razem to trzeba robić przygody, żeby się nie zanudzić. Ewentualnie zupełnie zrezygnować z dotychczasowych znajomych i znaleźć kogoś innego. Tańce to dobry pomysł, bo po tańcach ludzie najczęściej chodzą na imprezy jeszcze dodatkowo poćwiczyć. W ten sposób z mężem możesz poznać masę ludzi od ręki. A to tylko jeden z przykładów.

 

Brakuje mi tutaj jakiejś kreatywności do spędzania wolnego czasu. Ja się w życiu nie spotkałem w wolnym czasie z człowiekiem, który by mnie wkurwiał 😆 Ludzie, z którymi się spotykam lub rozmawiam podbijają mój poziom energetyczny i dają nadzieję na lepsze jutro i ja im też taką nadzieję gwarantuję. Masz jakieś toksyczne relacje, środowisko częściowo. To nie powinno tak działać, albo masz duży problem ze sobą, że zazdrościsz sukcesów komuś, zamiast się z nich razem cieszyć.

 

Ciesz się, że ktoś ma, bo to oznacza możliwości, również dla ciebie. Ludzie z dochodami mają kontakty, mają pomysły, mają inne możliwości, a jeżeli cię lubią i znają to trzeba zmyślnie podejść do rozmowy i rozwinąć lekko skrzydła. Ludzi bogatych trzeba słuchać, ale tych prawdziwie bogatych, a nie pasożytów żerujących na dobrach. Kto jest bogaty? Kobieta, czy jej mężczyzna, rodzina? To jest różnica. Pasożyt wkurwia. Człowiek bogaty, który się dorobił na czymś samodzielnie to inny poziom znajomości. Inspirujący wręcz.

 

Reszta to dla mnie abstrakcja 😆 Jakbym chciał zarobić na dziecko to na pewno bym w Polsce nie siedział z klinem 50% i kwotą wolną na zerowym poziomie. I nadgodzinami się nie dorobisz. Lepiej w tym czasie próbować jakieś dodatkowe zlecenia wysokopłatne ogarnąć we własnym zakresie. Nic mądrego więcej nie dodam 😆 Nawet nie wiem, czy to jest mądre powyżej, ale do oceny 😆

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Hatmehit
Tak, pracuję nad nim, choć czuję, że efekt mierzalny będzie wtedy, gdy ja, jako baba, będę mogła się jakoś chociaż ustawić do "babskiej sztafety",np.mając własne, małe M albo spoko zarobki. Gadzi u mnie w tej materii działa na pełnych obrotach, tego "silnika" nie jestem w stanie wyłączyć, jedynie mogę ustawić "podzespoły" pod jego pracę, by go nie "spalić". 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 hours ago, maggienovak said:

2+1 / 2+2, mają piękne domy/mieszkania/samochody/wakacje/zarobki

Ale czy nie w kredycie? Ostatnio też odwiedzałem znajomych z pięknym domem (hipoteka), sprzętami (kredyty). Wszystko pięknie wygląda ale im się nie mieści w głowie że można np. rzucić pracę i dać sobie rok na szukanie czegoś lepszego. Narzekają oczywiście na pracę ale kredyty trzeba spłacać. Gdy przyjdzie recesja, nie będziesz chciała wiedzieć co się dzieje w tych pięknych domach.  

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.