Skocz do zawartości

Podsumowanie 5-letniego związku


Rekomendowane odpowiedzi

@maggienovak

Właśnie dlatego pisałem żebyś wzięła szerszą perspektywę, dystans. Powtarzasz jak mantrę rzeczy, które są śmieszne dla każdego rodzica.

Nie da się wszystkiego zaplanować ani przygotować, a wartość pewnych rzeczy się poznaje dopiero kiedy stają się nieosiągalne.

 

Wyloguj się z tego kołowrotka, wyjedź w góry albo gdzieś nad jezioro, sama. Pomyśl z czystą głową czego naprawdę chcesz. 

Potem będziesz kombinować jak to osiągnąć. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Yolo

Chcę mieć rodzinę, zostać w domu na 2-3 lata (pierwsze lata dziecka), a potem kariery naukowe. ;)

Chyba, że podsuwasz mi pomysł rozwodu? Wtedy przeskakuję na stabilniejszą finansowo, starszą "gałąź", zostaję housewife, a później bawię się w badanie ludzkiego mózgu. 😂

Ale cel to cel, nieważne jaką metodą i drogą zdobyty? 😎

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, maggienovak napisał:

@Yolo

Tylko o finanse chodzi, więc jestem w trakcie realizacji (ja mająca pewną, dobrze płatną robota), stąd chce mieć COŚ na CV. Nie osiągnę tego do 30-stki, temat potomstwa zamykam definitywnie. 

Wtedy specjalizacje biorę w obrębie pracy z dziećmi. 

A nie myślałaś czasem by odpuścić planowanie? Życie jest krótkie i nieprzewidywalne. Może sie okazac, że jutro się zakończy, albo pojutrze, albo za 50 lat. Tego nie wiesz. Trochę bez sensu w takim kontekście odkładać własne szczęście na półkę 😉 Trzymam kciuki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Yolo lubię Twoją kąśliwość. ;) Naprawdę.

Czy Ty chcesz mi powiedzieć, że po prostu mam wygórowane oczekiwania od życia? 

Niech moje dzieci mają dobre dzieciństwo, to dorośli są odpowiedzialni za dobre dzieciństwo (czyli finanse/warunki i relacje z dziećmi). Jeśli nie będzie mi dane mieć określonych warunków przed ich poczęciem (własne lokum, stabilną pracę), to znaczy, że rodzicielstwo nie jest mi dane.

Tak, dla mojego mózgu rodzicielstwo polega na zapewnianiu dziecku jak najszerszego rozwoju, pomocy, opieki. Nie ma nic gorszego niż ciągłe odpowiadanie dziecku "nie, bo nie mamy pieniążków.". 

 

Ludzie w innych kwestiach muszą również godzić się z losem. 

Ktoś nie może znaleźć dobrej, stałej partnerki; ktoś ma niepełnosprawność, więc nie spełni marzenia o byciu komandosem; jeszcze kto inny nie dostanie się do docelowej branży, bo np.nie ma pleców. Nic w tym złego, wielu ludzi w wielu kwestiach musi obejść się smakiem. ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurka dopiero teraz zrozumiałem i doceniłem metaforę Andrzeja S. tworzącego Yennefer i jej poświęcenie jajników dla urody i władzy.

 

@maggienovak

Nie piszę o Tobie tylko ten temat taki myślotok uruchomił.

Ja tam Cię rozumiem bo to racjonalne co piszesz, jestem jednak archaiczną konserwą i gdyby mąż to mówił a Ty byś do kościoła chodziła o poukładanie spraw prosić to bym nawet dał Wam lajka ;).

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, maggienovak napisał:

Wyznaczyłam sobie tylko (czy aż) trzy cele na przyszły rok : certyfikat z kolejnego języka, praca licencjacka i schudnięcie 10 kg.

 

Brawo :)

 

14 minut temu, maggienovak napisał:

po prostu mam wygórowane oczekiwania od życia? 

 

Nie wydaje mi się :) Ale byłbym ostatni, który by Ci poradził pójść w tak ważnym temacie na żywioł, z mentalnością "jakoś to będzie", wzbogaconą o "Bóg dał dzieci, Bóg da i na dzieci". I mimo świadomości istnienia konsekwencji, z których zdajesz sobie sprawę, jest to w jakiś sposób budujące, tj. kobiece podejście do świadomego rodzicielstwa; jakże inne od przypadków typu: "miś, zapomniałam tabletki, zdarzyło się! Cieszysz się?", albo "ja chcę dziecka, albo się żegnamy!" czy inne tego typu kobiece manipulacje, z bezwzględnością stawiające mężczyznę przed faktem dokonanym co do kwestii powiększenia rodziny "już,teraz, zaraz!".

 

Czy to najlepsza droga? Nie mam pojęcia. Tu bardziej opinia "dzietnych z rozsądku i planu" by się przydała :) Na tej drodze pewnie też są miny.

 

Jak to w życiu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maggienovak

 

Masz prawo do swoich oczekiwań, byle były naprawdę Twoje i nie okazało się, że dopiero po czasie zrozumiesz że niekoniecznie to wszystko musiało tak wyglądać jak sobie zaplanowałaś. 

 

Dobra rodzina to nie dopięte na ostatni guzik sprawy materialne, ludzie się czasem dorabiają przez lata. Wie to większość z mojego pokolenia, patrząc na swoje dzieciństwo a czasem i na czas po założeniu rodziny przez siebie.

Co więcej, najlepiej wspomina się czasy gdy pieniądze trzeba było liczyć czasem skrupulatnie, ale życie wibrowało z pełną mocą, rzeczy miały swój pierwotny smak.

 

Gdybym Ci opisał swoją dawną sytuację i perypetie, patrząc wg. Twoich kategorii nie powinienem mieć dzieci. 

Tyle tu piszą o zakładaniu rodziny w okolicach czterdziestki, Bogu dziękować nie muszę mieć takich dylematów. 

 

Wiele rzeczy mógłbym poukładać lepiej dla swojego ego gdyby ich nie było ale nigdy nie żałowałem tych "straconych możliwości"  

 

 

12 minut temu, icman napisał:

Kurka dopiero teraz zrozumiałem i doceniłem metaforę Andrzeja S. tworzącego Yennefer i jej poświęcenie jajników dla urody i władzy.

Dobre, ale Yenna nie podjęła tej decyzji, zrobiono to za nią. 

Zaczęła żałować mając wszystko oprócz tego jednego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Yolo
Tak, większość pokolenia 40-50+ miało wpierw dzieci, po kątach u dziadków się gnieździli, a dopiero teraz domek/większe mieszkanie. 
Analizując to co się dzieje, nie zanosi się na "dorabianie w międzyczasie", choć nie należy popadać w aż w takie negatywne nastroje. 

Yolku, ja nie ograniczam komuś dzietności z racji finansów! Jestem ogromnym przeciwnikiem antynatalizmu, pierdzielenia o ograniczaniu rozmnażania gatunku ludzkiego, bo planeta... 
Wiesz, jak komuś nie przeszkadza wieczny wynajem, brak wakacji i konkretnego fachu w łapie w posiadaniu dziecka/dzieci, to mnie to również nie przeszkadza. ;) 
Po prostu ja chcę spokojniejszego życia, a finanse pozwalają w znaczniej części mieć spokojniejsze życie. 
Też zdaję sobie sprawę, że gdyby mój mąż byłby z innego domu, aż tak logistycznie nie podchodziłabym do macierzyństwa, człowiek mógłby pójść za instynktem, bo jedna i druga rodzina pomoże, czy ona po prostu jest.
Rodzina męża to generator problemów, więc gdy myślę o przyszłości, to muszę jednocześnie myśleć o np. potencjalnej opiece nad teściem, który przechlał większość życia. Fajnie, że na stare lata wyszedł z nałogu, ale co z tego, skoro dopiero teraz spada lawina konsekwencji jego dawnego życia - groszowa emerytura, stan zdrowia nie pozwala, by cokolwiek sobie dorobić, komornik, brak własnościowego, w godnych warunkach mieszkania.
Jak się "położy" to będziemy musieli wyłożyć kasę na jego opiekę, bo z czego pokryje się jego pobyty w jakiś ośrodkach opieki.
Ostatnio znajoma doradziła mi, by teścia wziąć do siebie, ale to już będzie dla mnie za dużo! Z resztą starych drzew się nie przesadza, teściu przeprowadzkę 700 km ciężko zniósłby. 
Nie wspominam w ogóle o tym, że w niczym dzieciom nie jest w stanie pomóc jako senior rodu/ojciec/głowa rodziny... 
Jeśli będę na spoko etapie (finanse), to wtedy mogę spokojnie mieć swoją rodzinę, a wszelakie problemy rodziny męża załatwiać się będzie przelewami, poradami specjalistów (notariuszy, prawników i lekarzy). 

Dlatego Yolo, finanse i godne warunki dla rodziny są ważne. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

Dlatego Yolo, finanse i godne warunki dla rodziny są ważne. 

Serio?;)

 

Kobieto, czy Ty próbujesz mnie ustawić w roli kogoś, kto to neguje?

Jedne z najważniejszych decyzji w życiu podejmowałem kierując się dobrem rodziny, m.in. w tym aspekcie, mnie tego nie trzeba tłumaczyć.

 

Dobra, bo to przypomina niepotrzebną zabawę w głuchy telefon: z Twoich postów wynika że masz na punkcie kasy pierdolca. 

To wszystko jest w bardzo ładnej otoczce, ale jednak. Od chorobliwej zazdrości koleżankom, przez wypominanie sytuacji rodzinnej męża (nie pierwszy raz, a raczej znałaś ją przed ślubem), po gotowość rezygnacji z życiowych marzeń jeśli nie osiagniesz zadowalającego Cię standardu.

 

Przychodzę i mówię Ci: Gocha, wyluzuj. Przestań biegać jak ten chomik szukając coraz nowych aktywności żeby nie myśleć. 

Usiądź w ciszy i pomyśl. 

Zastanów się co Tobą kieruje, gdzie Ty a gdzie lęki i wgrane programy. Spróbuj to poukładać w odpowiedniej kolejności a wreszcie przestaniesz sie szarpać i zyskasz trochę spokoju. 

Może się okazać że nic nie jest takie jak się wydawało.

A może jest dokładnie tym, ale wtedy będziesz mieć pewność i spokój. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna osoba i tak musi się poświęcić. Jedna osoba zarabia na dom, a druga jak chce iść do pracy i zarabiać to na warunkach dziecka. My nie mamy znikąd pomocy, mieszkamy sami, nikt nam z dzidzią nie pomoże. Wróciłam do pracy i to był fart, że znalazłam pracę w takich godzinach, na jedną zmianę, z weekendami wolnymi itd. 

Mogłam siedzieć w domu, ale mogłam też wrócić do pracy i robić to co lubię nie robiąc przy tym krzywdy małej. Ale jak tylko mała zachoruje to wszystko wywraca się do góry nogami. Co z tego, że jakaś kasa jest i niby mogę wziąć opiekunkę? Nie wezmę żadnej, jeszcze mi zacznie dziecko wychowywać po swojemu. A mała ma dogoterapię i inne zajęcia, każdego dnia co innego i to jest super. 

Przy dziecku nic nie zaplanujesz. Co z tego, że będzie Was stać na wakacje jak dziecko będzie w tym czasie chorować? Ząbkować, mieć skok rozwojowy, bunt dwulatka- cokolwiek. Będąc rodzicem nic nie planujesz i tyle. To jest moje zdanie, uprzedzam zanim jakaś rezerwatka będzie chciała mi wcisnąć swoją rację. 

Nie wiem czy kasa coś zmienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Yolo

A gdzież tam! Nie przypisuję Tobie laserstwa w dziedzinie finansów. 

Fajnie, że udało Ci się podołać trudnym sytuacjom. 

 

Moje lęki? To że powtórzę życie moich rodziców - ogromny zapierdol za kiepskie pieniądze, przy tym poświęcając całkowicie na straty relacje z dziećmi, by im zapewnić podstawy. Ale czy on jest decydentem w tej materii? Pewnie tak, choć w sumie warto mieć przykład empiryczny, że coś nie działa, a same chęci to mało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, Lalka napisał:

Przy dziecku nic nie zaplanujesz.

Miało być ognicho, przyjechali moi rodzice, naspraszaliśmy gości, ciast napieczone, kiełbasek nakupowane. Syn gorączka 39 stopni (jakiś wirus) i poogniskowane. Trzeba będzie na koniec listopada przełożyć. Tyle dobrze, że są moi rodzice, to sobie na termy na wieczór pojechaliśmy, dzisiaj do kina, a jutro turniej squasha. Także nie ma tego złego.

Z dziećmi nic nie zaplanujesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maggienovak Jak będziesz tak czekać z założeniem rodziny x lat to obudzisz się z ręka w nocniku bo zawsze czegoś będzie brakować i będzie kolejna wymówka... Zresztą dla kobiety im później tym gorzej i tu nie ma co się oszukiwać. Nie mówię nikomu też co ma robić bo moje własne dziecko było poczęte w czasie gdy między mną a ówczesną myszką była wielka miłość, machneliśmy sobie dziecko na zasadzie, że jakoś to będzie, z kasą było wtedy kiepsko, można by powiedzieć, że głupia decyzja i wiesz co? Absolutnie nie żałuje tego, mimo, że związek się rozleciał to mam super syna z którym spędzam sporo czasu, patrze jak odkrywa świat, widzę w nim tą bezinteresowną miłość, super się dogadujemy. No i ma tez młodych rodziców ;) on 6, ja 30, mama 25. A finansowo lepiej stoję od jakichś dwóch lat i dopiero zaczynam na poważnie planować budowę domku na wsi za gotówkę, ale przy obecnych cenach jeszcze sporo pracy przede mną. Dziecko w niczym nie przeszkadza, a największe wydatki są w sumie tylko na początku i potem nie ma już tak źle, a jeśli masz jakąś bliską rodzinę z dziećmi to już lepiej bo sporo ciuszków itp. rzeczy można po prostu dostać za friko. Mówię tu o zdrowym dziecku, jak pojawiają się choroby to wydatki na pewno większe. Ale większa szansa na zdrowe, silne dziecko to właśnie młody wiek mamy. Nie ma co narzekać na życie tylko umieć się w nim odnaleźć.

Edytowane przez Muatafaraj
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Lalka napisał:

Nie wiem czy kasa coś zmienia.

 

To już zależy od nastawienia do niej :) W wariancie najpowszechniej jak sądzę oczekiwanym zapewnia minimum spokoju psychicznego i codziennej egzystencji rodziny. A z nastawieniem to już różnie bywa, zależy od przypadku : ) I tu Małgosię rozumiem (podobnie jak świadomość funkcjonowania w pewnym układzie bez ew. pomocy z zewnątrz, kwestią teścia itd. Czym to jest, jak nie odpowiedzialnością?). Nie rozumiem tylko obsesyjnej potrzeby skupiania się tylko na tym, takie lekkie idee fixe. Dużo zdrowiej podejść do tego typu kwestii bardziej na zimno.

 

Projektowo, bez emocji :)

 

Żona zarabia obecnie X.

Mąż zarabia obecnie Y.

Oczekiwana kwota, która by nas satysfakcjonowała w kontekście zaciążenia - Z.

 

Żona - X + ile, by łącznie było blisko Z? ---- > dodatkowo, ile sobie na to daję miesięcy/lat, by nie zajść w pierwszą ciążę grubo po 30-tce, na przykład. Z powodów oczywistych.

Mąż - Y + ile, by łącznie było blisko Z?

 

Co konkretnie powinienem/powinnam zrobić, jakie kompetencje zdobyć, czego się nauczyć, by ubiegać się o oczekiwaną kwotę?

 

Bo nie chodzi IMO o to, by planować powiększenie rodziny wyłącznie z pozycji już pełnej niezależności finansowej, co przed 30-tką bywa raczej błędem statystycznym, niż regułą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obliteraror

Ależ od dawna mam projektowe podejście. ;)

Jeśli do mojej 30-stki nie będzie: 

a) x + y = 8000/10 000 zł* (x jest przy założeniach uop na nczas)

b) y = 8000 zł* (gdyby x miała uop na okrczas)

to zamykam temat macierzyństwa.

* piszę o aktualnej wartości pieniądza

 

Dlaczego aż tyle muszą wynosić Nasze/męża zarobki?! 

Muszę uwzględniać potencjalne utrzymanie teścia, spłat zobowiązań np.potencjalnie niewielkiej hipoteki, do tego by chociaż miesięcznie odkładać ze spokojem min.1500 zł. 

 

Fajnie się czyta historie, w których udało się Wam w innych (niższych) progach finansowych stworzyć rodzinę. Jest to dość ciepłe dla serca.

Jednak pozostaje mi się uśmiechnąć i polegać na chłodnej analizie moich aktualnych warunków. ;)

 

Najwyżej po dorobieniu się po 30-stce zostanie mi adopcja troszkę większego malucha, nie będę miała problemu zostać rodzicem "nieswojego" dziecka.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 hours ago, Obliteraror said:

 

Czy to najlepsza droga? 

Nigdy nie wiemy, czy wybrana droga jest najlepszą drogą, dopóki jej nie przejdziemy. A nawet wtedy może się okazać, że była jakaś inna, jeszcze lepsza.

 

Żeby było jeszcze ciężej, to najlepsza droga dla mnie, może być najgorszą dla kogoś innego. 

 

W dążeniu do porządku też trzeba znać umiar. 

 

Nie wszystko da się zaplanować, a mapy i nawigacja też mogą kłamać. Ale to co można planować, to warto planować, choć ja bym to bardziej nazwał określaniem horyzontu czasowego celów.

 

Np. do 30-tki bombelek, do 40-tki dom, do 50-tki druga młoda żona. 😁, etc. 

 

Więc w tym aspekcie podejście @maggienovak wydaje mi się odpowiedzialne i dojrzałe. 

 

Dodatkowo im więcej czynników spontanicznych typu "idź na całość" usuniemy, tym więcej energii/chęci/czasu/zasobów zostanie na radzenie sobie z tymi, które się znienacka pojawią, a zawsze się jakieś pojawią. 

 

 

Edytowane przez maroon
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, maggienovak napisał:

Tutaj mąż wiedzie prym - wspólne spędzanie czasu. Postawił mi warunek, że jeden weekend w miesiącu muszę mieć wolne od pracy/szkoleń i mamy wspólnie spędzać czas. Ok, ale również i ja chcę dołożyć moje wymogi dot.tego warunku. Myślę nad nimi.

Świetne podejście, tak trzymać :) 

 

 

20 godzin temu, maggienovak napisał:

Nie mam kontaktu z zamożniejszą częścią naszych znajomych. Planuję jedynie wysyłać życzenia okolicznościowe, może szybka kawa i nic więcej.

Będą próbować wciągnąć Cię na wizytę świąteczno- sylwkową- więc szykuj wymówki :D 

 

20 godzin temu, maggienovak napisał:

Wyznaczyłam sobie tylko (czy aż) trzy cele na przyszły rok : certyfikat z kolejnego języka, praca licencjacka i schudnięcie 10 kg. Niech na tym skupi się mój mózg, tzw. metoda konkretnych, mierzalnych celów (czy jak to tam się zwie w psychologii biznesu).

W pytę, trzymam kciuki ! 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja siostra ze szwagrem tak się dorabiali. Pierwsze dziecko siostra miała w wieku 33lat, drugie ok. 40-stki, trzecie po 40-stce. Ostatnio szwagier mi mówi ze jednak trzeba było za młodu, bo teraz niby mają kasę i stabilność, ale już nie mają zdrowia i cierpliwości tak za tymi szczylami latać 😀. Tak źle i tak nie dobrze.

Edytowane przez Anna
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.