Skocz do zawartości

Styl przywiązania w miłości: Osoba unikająca vs osoba lękliwa


Rekomendowane odpowiedzi

 

Cześć @melody mi Cię widzieć ponownie w tym wątku i generalnie witam 🙂 

 

Godzinę temu, melody napisał:

Styl unikowy czyni człowieka mistrzem sabotażu w relacjach międzyludzkich. 

 

Tak ale to zrozumiałe. 

 

Unikający boją się intymności panicznie, stąd szereg technik wycofujących jak bycie wiecznie zajętym, ignorowanie, nie odpisywanie, zapominanie, stawianie wyżej jakiś tam zadań niż relacji czy tej drugiej osoby. Unikający unika, ponieważ w pewnym sensie słusznie (według niezdrowego sposobu wiązania się) boi się bycia pochłoniętym i zatraceniu się w relacji. Biorąc pod uwagę jak działa ich styl to nie ma co się dziwić. Podobnie jak nie ma co się dziwić, że lękliwy jest bardzo "needy" i chcącym uwagi gdy się spojrzy bliżej na to. 

Unikający to trochę wymuszeni samotnicy i ludzie uważający, że nie nadaja się do relacji. Przy okazji warto dodać, że unikający jak nikt inny często pragną bliskości tylko się jej panicznie boją, wypierają tą potrzebę i gdy ktoś się zbliża to oni to sabotują, ponieważ boją się odrzucenia chociażby, dlatego oni pierwsi odrzucają. 

Nie pozwalają na bliskośc i poznanie, bo to rodzi intymność a intymność rodzi strach, strach, panikę i obawy.

 

Jednak @melody lękliwi nie są lepsi - w negatywnych stylach przywiązania nie ma zwycięzców tylko przegrani, którym odebrano pewną dozę godności, lat, zdrowia, przyszłości, fajnych relacji i normalnego zdrowego życia. 

 

Biorąc pod uwagę nasze rozmowy to stawiam, że jednak masz najgorszy styl przywiązania, jednak obym się mylił oczywiście i jesteś "Secure" czego Ci życzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ja wyszedłem, że stylu unikającego, więc co nieco opowiem, jak to u mnie wyglądało. Styl unikający jest taka tarcza, ktora ma nas chronić, kiedy jesteśmy słabsi(tylko, że słabość czasem sobie sami też wmawiamy). U mnie nałożyły się na to trzy czynniki: moja choroba, ojciec przemocowiec,  ex kobieta( najpierw szatanżująca samobójstwem, która później dopuściła się zdrady). Wszystko to sprawiło, że emocjalnie byłem wyłączony, po prostu nie odczuwałem żadnych emocji, zero, null.

 

Oczywiście nie wyszedłem z tego sam, pomogła mi w tym kobieta(lękowa), która staneła na mojej drodze i jej cierpliwość do mnie(którą sam zraniłem bardzo, ale wierzę mocno, że uzyskała w końcu swoje upragnione szczęście). Przez rok czasu dźgaliśmy się sztyletami prosto w serce(ale ja najwięcej, bo ona mi się po prostu odpłacała tym samym). Pierwszym problemem jaki rozwiązałem, był problem z ex kobieta, bo obecna mi pokazywała, że nie wszystkie kobiety są złe, w związku z czym dopuściłem do głosu swoje "słabości" czyli wrażliwość i empatyczność. Tylko to dalej nie załatwiało problemu, bo zacząłem nagle odczuwać bodźce i te pozytywne i negatywne, zacząłem po prostu w ogóle coś czuć, co uruchamiało dezaktywację i znikałem, bo nie wiedziałem kompletnie jak na te emocje reagować.

 

Następny problem jaki zszedł to ten związany z odczuwaniem pozytywnych emocji(ten był "najłatwiejszy", bo chodziło o moją chorobę, zacząłem terapie i problem się sam rozwiązywał) wtedy mogłem w pełni odczuwać bliskość z nią, conajwyżej jeśli z jej kierunku pojawiała się zbyt duża bliskość, to nauczyłem się samoregulacji i chwilowego kierowania uwagi na coś innego i w tym momencie też pracowałem na jej lękiem, aby go w niej nie wywoływać i zmniejszyć, dochodząc w pozytywnych emocjach do bezpieczeństwa.

 

Najgorszym problemem do rozwalenia były emocje negatywne. Na co głównie nałożył się mój ojciec przemocowiec i sytuacja w moim życiu z nim związana, ojciec bił matkę i to konkretnie bił, więc jak już trochę urosłem, wymierzyłem mu sprawiedliwość. I się skończyło. Jednak to sprawiło, że bałem się sam siebie i tego co mogę komuś zrobić, plus silne wyrzuty sumienia, że musiałem uderzyć własnego ojca. Dlatego te wszystkie negatywne emocje ukryłem węwnątrz siebie jak najgłebiej się tylko dało. Dodatkowo ta kobieta, z która byłem również miała ojca przemocowca, co sprawiło tylko, że jeszcze bardziej zacząłem ukrywać te negatywne cechy, bo była też na tym punkcie "przewrażliwiona". Była taka jedna sytuacja, gdzie siedzieliśmy obok siebie i ja mając żywą gestykulację, ją przypadkowo puknąłem dłonią(musiało być lekkie bo nawet nie poczułem, a może wcale też tak nie było bo wiem o tym tylko z jej słów).

 

No i potem się nasłuchałem, że jestem jak jej ojciec, że skoro ją przypadkowo puknąłem to i byłbym w stanie ją uderzyć(choć to najpewniej był test, nie wiedziała, że miałem ojca przemocowca, a wtedy w moich oczach zobaczyła mój strach i wiedziała, że trafiła) tylko że we mnie wtedy jeszcze bardziej wsiąkły te negatywne cechy. No ale wtedy stopniowo zaczęła je rozbrajać. W dużej mierze się jej udało, choć widziałem wtedy już te testy/gierki, to jednak myślałem, że służą w innym celu niż rzeczywiście służyły(więc szło to bardzo opornie). I tu muszę jej dać medal za odwagę, bo na sam koniec prowokowała ostro. Jednak musiała też pokładać we mnie pod tym względem duże zaufanie, wiedząc, że jej nie oddam. No i na samiutki koniec opuściłem już całkowicie garde, pokazując jej prawie całego siebie w spójnym wydaniu. Prawie. I to prawie zaważyło na tym, że z nią zerwałem. 

 

Tyle, że samego zerwania nie żałuję, mimo, że było dla nas obojga bolesne to dobrze, że do tego doszło. Bo i tak by doszło prędzej czy później, z czego już w tamtym momencie zdawałem sobie sprawę. Żałuję tylko tego, że nie do końca pozbyłem się w niej lęku, bo przez długi czas tkwiła w próżni i nie szła dalej przeze mnie. 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@OceanSpokojny

 

Fajnie, że opisałeś swoją historię tym bardziej jako eks unikający, bo zazwyczaj ludzie z tym stylem ostatnie co by chcieli zrobić to dzielić się takimi informacjami, dlatego doceniam mimo wszystko za odwagę.

 

Niestety tak to już jest, że lękliwy oddziałuje na pierwotne strachu unikającego i vice versa.

Obydwie strony zostały skrzywdzone nie da się tego ukryć. Przykre jest to że często ludzie przechodzą całe życie jako unikający czy lękliwi i nie zdają sobie z tego sprawy - szczególnie tu mowa o unikających bo mało, który pragnie się zmienić i nawet na tym forum widziałem dopatrywanie się źle pojętej siły w tym stylu przywiązania. No ale nie ma co się dziwić badając cały cykl i zachowania poszczególnych stylów w relacji ze samym sobą i innymi.

 

Pozdro.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Jeszcze nie oglądałem @Anna wybacz, po prostu mam kilka spraw na głowie oraz jedną główną związaną z tą tematyką. Dodam filmik do "obejrzyj później" i najwyżej wrócę i się odniosę jeszcze bezpośrednio choć nie wiem czy w ogóle wrócę, ponieważ mój powód bytności tutaj już wygasł czy może powinienem powiedzieć odszedł w siną dal.

Jeszcze bez oglądania, pozwól że coś Ci nakreślę na szybko...

 

Obejrzałem ogrom filmików w tych tematykach i znam prawie, każdego anglojęzycznego youtubera w tej tematyce oraz przeczytałem z 6 książek oraz masę artykułów i to po kilka razy. Szukasz odpowiedzi - to świetnie! Ale jaki masz powód zrozumienia taki prywatny, tła danego typu? Generalnie to nie ma znaczenia jaki styl ma alfa czy sigma. Jeśli to w ramach ciekawostek to możemy się wymienić poglądami nie ma problemu - ale jeśli szukasz partnera, który by się "nadał" by go zrozumieć i jego tło a następnie by się dopasować i odegrać rolę świetnej kobiety to zapraszam do zapoznania się z terminem byciem osobą współzależną, (Serio zerknij jak siedzisz w tych tematach)

 

Niezależnie od powodu droga Aniu, jeśli nie masz stylu bezpiecznego - zobowiązana jesteś sobie pomóc i się wyleczyć po to gdy spotkasz fajnego i wolnego, sigmę, alfę, betę, omegę, gammę, zetę itd, itp to będziesz "gotowa" no i będziesz lepszą mamą dla córki. A jak będziesz gotowa (wyleczona) to wróć i sobie hobbistycznie przeanalizuj w ramach ciekawostek tło owych samców. Nie trać aż tyle czasu na to wszystko i nie idź moją drogą, bo nie warto. Pamiętam, że mówiłaś iż masz córkę - nie wiem czy jesteś samotną mamą czy jak ale najlepsze co możesz zrobić jeśli miałaś styl lękliwy czy inny to pokazać córce, że czasem pomoc z zewnątrz jest pomocna. A jak jesteś w stylu bezpiecznym od dawien dawna, to możesz że tak powiem wziąć zapałki i spalić tą wiadomość :D 

(Pamiętaj by analiza drugiego, nie była ucieczką przed analizą samej siebie, nie ignoruj siebie.)

 

I jeszcze druga sprawa.

 

Pamiętaj, że ja też się mogę mylić w tym wszystkim. 

Dla mnie najważniejsze jest to byś Ty jako Ty wyszła lepsza po mojej wiadomości wysłanej do Ciebie. Zajmij się sobą, nie tłem osób unikających chociażby tzw "sigma" bo to nie jest ważne prawdę mówiąc. Ja mam w sobie unikającego jak i lękliwego droga Aniu i ani jedno ani drugie nie dodało mi atrakcyjności.

Ciesz się córką, ciesz się sobą, że możesz sobie coś pysznego zjeść, że masz gdzie spać. Sięgnij po zdrowie to taka tematyka nie będzie Cię już specjalnie "jarać", podobnie jak gdy wyleczysz bolący ząb zapominasz o jego istnieniu - coś w ten deseń.

 

Wszystkiego dobrego Aniu, wydajesz się być naprawdę fajna, trzymaj się tam ciepło 🙂 

Edytowane przez SzatanK
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.03.2023 o 18:14, SzatanK napisał:

Szukasz odpowiedzi - to świetnie! Ale jaki masz powód zrozumienia taki prywatny, tła danego typu?

 

@SzatanK mam różne powody. Szukałam ogólnie odpowiedzi na parę pytań i kwestii. Te zaburzenia są też bardzo podobne do innych czasami różnią się tylko intencjami.

 

W  filmie, który wkleiłam jest dzielenie na podtypy, są ukazane wyraźne różnice rodzajowe w obrębie danego stylu. Trzeba tez odróżnić osobowość lękliwą i unikającą a styl przywiązania. Sama dawno poddałam się szczegółowym psychologicznym analizom. Wyszło osobowościowo ok, a diagnoza to DDA, co  wiąże się z lekiem przed bliskością. To było ponad 10 lat temu, w tym czasie stosowałam też autoterapie, dużo w sobie zmieniając. Odkryłam  elementy, jak zastyganie w sytuacji, której nie rozumiem, jako mechanizm obronny. Ostrożność jako element stały. W mocno stresowych chwilach odsuwam się ale jak się uspokoję chcę jednak rozmawiać (niekoniecznie potakując).  Brakuje mi więc trochę do lęku czy unikania w opisywanym wydaniu. Jest jeszcze coś takiego jak bycie WWO. Podpatrzyłam niedawno ten temat i sporo mi się zgadza.

 

W dniu 24.03.2023 o 18:14, SzatanK napisał:

Jeszcze nie oglądałem @Anna wybacz, po prostu mam kilka spraw na głowie oraz jedną główną związaną z tą tematyką.

Obejrzyj na spokojnie, jak będziesz mieć czas. Wiedza wyzwala, ale nie leczy bezpośrednio. Nabywamy większego zrozumienia spraw, ale to wciąż tylko element.

Edytowane przez Anna
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Taki komentarz kiedyś znalazłem, bardzo sympatyczny 🙂 

 

For those with an axe to grind about DAs — imagine having as much love as anyone else but it triggers *fear and panic*, or that the feeling of love is totally alien or even totally new / never felt before. How blessed the rest of us are that we feel and know love inherently because we were fortunate enough to grow up without neglect. Try not to hate on them. We were all at a tender age emotionally at one point. The DAs are stuck there. We all are going through our stuff, and nobody’s pain invalidates anyone else’s. Recovering AP here supporting my DAs — we’re both insecure, but in inverse ways. You’re an expert in yourselves, we’re an expert in others. Teach me boundaries and I’ll teach you emotions. We’re natural opposites but we could be the closest, dearest friends with a little understanding.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

@SzatanK Nie opisałeś wszystkich stylów przywiązania, szkoda też, że temat jest taki chaotyczny. :D Nawet ciężko stwierdzić kiedy jaki styl przedstawiasz. :D

Chyba brakuje jeszcze lękowo- unikający.

 

 

Tutaj test: https://www.psychologytoday.com/us/tests/relationships/relationship-attachment-style-test

 

Wyszedł mi unikający.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A no wiem @Lalka przepraszam za to 😕 

 

Ty i unikający? Według mnie, no way. Raczej lękliwy z całkiem sporą ilością bezpiecznego :) 

 

Pamiętasz historię z boczkiem i Twoim chłopem jak opisałaś? W pytę to rozterki lękliwych a nie unikających.

 

A jaki ja przedstawiam?

 

Ja mam lękliwy albo połączenie lękliwego z unikającym z mocniejszym skrzydłem lękliwego. Obstawiam, że jednak unikający+lękliwy. Choć dużo naprawiłem w tej kwestii i może w niedługim czasie wejdę "bezpieczny" lub nigdy nie wejdę tak też może się zdarzyć ale to już nie jest tak ważne dla mnie, czyli chyba dobra oznaka nawiasem mówiąc.

 

Co do Ciebie jeszcze np jako "unikającej".

 

To nie ma mowy. Unikający b. rzadko szukają rozwiązań na własne problemy, ponieważ od małego musieli się nauczyć samowystarczalności i nie szukania pomocy u innych (dla nich to jest postrzegane jako bycie słabym uzewnętrzenie się i rozmowa co ich boli w środku - nienawidzą tego). Ich główny lęk to intymność i nie dopuszczają do siebie innych za blisko (szczególnie paradoksalnie tych im najbliższych, to oni są traktowani z dystansem i tzw zimnym ramieniem), są wrażliwi na krytykę, mają trudności ze zaufaniem i wyrażaniem emocji, uczuć - preferują np akcję, odpisują na wiadomości z gigantycznym niezdrowym poślizgiem o ile odpiszą. Do terapeuty raczej też nie pójdą, ponieważ to by wymagało uzewnętrznienia się, otwarcia. Spychają ważność relacji romantycznej na dalszy plan i szukają intensywności poza tym np w karierach i osiągnięciach. Z kolei lękliwy szukają rozwiązania problemu np właśnie w relacji romantycznej, co jest dosyć ciekawe ponieważ wybierają do tego "najgorsze osoby" z ich perspektywy. Czyli emocjonalnie zamkniętych, unikających, narcyzów. A czemu?

Bo sami są zamknięci na intymność to ich ukryty lęk, ukryty lęk unikających to porzucenie, bycie zostawionym. 

 

Niestety/stety jak pragniemy zdrowej relacji to musimy sięgnąć po styl tzw bezpieczny. Trochę być bezpieczną przystanią dla siebie i dla drugiego człowieka - tak mi się to kojarzy.

No i co by nie mówić, przykrym jest to że b. mała ilość unikających chce się zmienić ale nie ma co się dziwić - większość z nich nie ma nawet pojęcia, że zostali załatwieni na "cacy" i przykładowo taki mój post ich obrazi lub będą dopatrywać siły w swojej samodzielności albo całkiem zignorują to co obeznani w tym temacie mają do powiedzenia (a ja do nich nie należę, ja chciałem tylko zrozumieć, czemu mnie ciągnie do emocjonalnie niedostępnych kobiet i czemu chciałem wygrać ich uczucie 🙂 i dowiedzieć się, dlaczego jestem pojeba&ny :D ) są fajni spece w tym temacie. Ostatni taki nowy youtuber bardzo rzeczowy też wyskoczył. Tyle, że to wszystko po ang. 

 

Także fajnie, że studiujesz tą tematykę @Lalka 

Niech Ci się wiedzie.

 

Edytowane przez SzatanK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, SzatanK napisał(a):

Ty i unikający? Według mnie, no way. Raczej lękliwy z całkiem sporą ilością bezpiecznego :) 

 

Też widzę w sobie typ bezpieczny, ale wypracowany przeze mnie, o który u mnie zadbał też mój Tata.

 

Jeszcze co w sobie dostrzegam to to, że skoro moja mama to narcyz-border- nie wiadomo co jeszcze, to wybieram toksycznych mężczyzn typu narcyz, bo dla mnie to strefa komfortu.

I tak może być jakby tak przeanalizować wszystkich gagatków po kolei.

Zawsze byłam niewystarczająco dobra, a wystarczająco zjebana i zawsze robiłam wszystko, by być wystarczająco dobra :D ale przez bezpieczny styl, zawsze drugoplanowo dbałam o siebie. 😆

 

16 minut temu, SzatanK napisał(a):

A jaki ja przedstawiam?

 

Ja to nie mam pojęcia, ale rzeczywiście, za bardzo się boisz.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Lalka napisał(a):

Jeszcze co w sobie dostrzegam to to, że skoro moja mama to narcyz-border- nie wiadomo co jeszcze, to wybieram toksycznych mężczyzn typu narcyz, bo dla mnie to strefa komfortu.

A no działamy podług wzoru, który dostaliśmy.

 

Kim jest/była nie ma znaczenia, wiesz że masz gówniany wzór czy mocno nie zdrowy. Twoi partnerzy przychodzą Ci pokazać co w Tobie nie gra 🙂 Dlatego w jakiś sposób to jest piękne. Relacja z kimś kto przypomina nam naszego rodzica jest delikatnie mówiąc problematyczna. ALE jeśli spojrzysz szczerze to zobaczysz jaki wzrost taka relacja zaoferowała to uznasz, że ta osoba była/jest prawie że niczym jak anioł, który przyszedł Ci wskazać miejsca największej Twojej bolączki.

 

Zdrowiej @Lalka i nie tylko Ty jedna 🙂  

 

17 minut temu, Lalka napisał(a):

ale rzeczywiście, za bardzo się boisz.

Was kobiet, trzeba się bać - jesteście niebezpieczne :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Wiele wskazuje, że przeszedłem na stronę unikających 😕 

Dobijające..

 

Choć póki z tego co czytam to może to być symptom zdrowienia. 

 

No nic pożyjemy zobaczymy...

 

P.S Rozumiem teraz unikających i te cechy, jak chęć izolacji, bycia zostawionym w spokoju, małej ekspresji emocjonalnej, potrzeby czasu dla siebie itd, itp

 

Edytowane przez SzatanK
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też tak słyszałem, że często styl lękliwy w drodze do bezpiecznego się chwilowo może przeradzać w unikający. Trochę to taki bunt, trochę wynika ze zrozumienia i trochę bycia nadgorliwym w stawianiu granic i osiąganiu balansu.

 

Gorzej jak dalej dominują lęki i obawy wtedy  niestety wejście w styl mieszany robi masakrę. Sam mam niestety 😞 mieszany i jest trudno, bo w zależności od dnia jeden może dominować. Trochę jak dr Jeckyll i Mr Hyde. 
 

Moja terapeutka mówi, że ciągła świadomość emocji to jedyna droga i chociaż na początku jest strasznie ciężko to z czasem to jak budowanie nawyku, ale w tym wypadku to budowanie odpowiednich reakcji na informacje jakie emocje przesyłają. Bo emocje są tylko nośnikiem tego co czujemy w danej chwili, lub jak reagujemy na zewnętrzne bodźce. Nie pozwolić się dać sterować impulsywną częścią mózgu to podstawa. 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SzatanK dzięki za ten wątek. Bardzo ciekawe, interesuję się tą tematyką od dawna, ale fajnie to tu wszystko zebrałeś. Mój mąż ma typowo unikający styl przywiązania i dlatego mnie to interesuje. Już ogromną pracę wykonał i jest znacznie lepiej niż na początku naszego związku, ale niektóre zachowania są chyba tak głęboko zakorzenione, że nie ma szansy ich wyeliminować. Związek z taką osobą może mieć miejsce i może być naprawdę satysfakcjonujący i udany, ale faktem jest że to jest trudne wytrwać do czasu aż ta unikająca strona poczuje się na tyle bezpiecznie by odważyć się odsłonić. 

 

W dniu 7.03.2023 o 04:09, OceanSpokojny napisał(a):

No i na samiutki koniec opuściłem już całkowicie garde, pokazując jej prawie całego siebie w spójnym wydaniu. Prawie. I to prawie zaważyło na tym, że z nią zerwałem. 

@OceanSpokojny Możesz ten fragment wyjaśnić? Czy chodzi o to, że tego ostatniego kawałka nie chciałeś odsłonić i dlatego zrobiłeś "unik"?

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maria

 

Miło mi to słyszeć, że ten wątek Ci się przydał 🙂 

 

Chciałbym Ci serdecznie pogratulować i Twojemu mężowi, ponieważ jeśli wykonaliście pracę po obu stronach to tylko pokazuje, że siebie kochacie i życzycie waszemu związkowi i wam samym dobrze. Naprawdę gratuluję, tym bardziej stronie unikającej, która cholernie rzadko bierze się za naprawę swojej działki. Co wcale mnie nie dziwi prawdę mówiąc gdy się zrozumie te zaburzenie.

 

@OceanSpokojny wspomniał coś co sam zauważyłem @maria 

 

Strona lękliwa i unikająca mogą się od siebie uczyć a właściwie powinny, ponieważ po obu stronach występuj ogromny dysbalans. Jeśli relacja się nie rozpadnie przez utarczki i oddziaływanie na rany (unikający dowalają na słabości lękliwych i vice versa) to faktycznie jest ogromny potencjał do relacji.

 

Pamiętaj droga @maria że strona unikająca niesie dla Ciebie konkretne lekcje, które mogą Cię naprawić oraz podnieść komfort życia ze samą sobą no i podobnie strona lękliwa względem unikających. To nie sposób nie zauważyć, jeśli ktoś szczerze zbada temat. 

13 godzin temu, maria napisał(a):

Związek z taką osobą może mieć miejsce i może być naprawdę satysfakcjonujący i udany, ale faktem jest że to jest trudne wytrwać do czasu aż ta unikająca strona poczuje się na tyle bezpiecznie by odważyć się odsłonić. 

Owszem - unikający to bardzo lojalni ludzie względem swoich ukochanych chociażby, choć z drugiej strony to największa grupa zdradzających jeśli mowa o płytkich relacjach i ONS. Zwyczajnie bliskość ich przeraża podobnie jak zbyt wielki dystans przeraża lękliwych. 

I z tym odsłonieniem się to prawda tylko jest drugi koniec modelu. Im bardziej Ci zaufa unikająca osoba tym bardziej stajesz się "zagrożeniem" i zaczniesz być traktowana jak "wróg". Przez to, że właśnie jesteś czy stajesz najbliższą osobą - stąd Ty będziesz widzieć jak innych dobrze traktują a Ty będziesz na samym dole listy oraz traktowana z dystansem co jest frustrujące jak cholera a co gorsza oddziałuje negatywnie na zdrowie fizyczne oraz mentalne (szczególnie u lękliwego stylu)

 

Pamiętaj również, że lękliwy w tej relacji są realnymi unikającymi a unikającymi są lękliwymi 🙂 

Ty unikasz relacji ze sobą, a unikający relacji z innymi co znów jest paradoksalnie. No i obydwoje boicie się prawdziwej intymności oraz bycia porzuconymi. 

 

Moim zdaniem na dłuższą metę skakanie wokół unikającego nie przynosi skutków długofalowych. Bo to jest dostosowanie się do "chorego" by ten miał względną wygodę działając w swoich dysfunkcjach. Na początku to działa ale przychodzi moment, że to więcej przynosi szkody niż pożytku i nie pomaga oraz sprawia, że unikający nie może wyjść ze swoich dysfunkcji związkowych. Gdyby przykładowo unikający mi odpisywali szybko, czy nie ignorowali, nie porzucali tylko skakali wokół moich dysfunkcji to bym nie wzrósł, dlatego jestem cholernie wdzięcznym że byłem traktowany jak piąte koło u wozy. Przy czym prawda jest taka, że sam siebie tak traktowałem. Podobnie jak unikający mają forsować swój dyskomfort z bliskością, znaleźć kogoś zaufanego i traktować taką osobę z szacunkiem a nie gorzej od totalnie nieznajomego. Nie mówię również o traktowaniu przedmiotowym i sabotażu relacji, która prosperuje (to oczywiście normalka u unikających, ponieważ te zaburzenie polega na odcinaniu się)

 

Dużo by pisać - cholernie dużo.

 

Takie tipy ode mnie:

 

Unikający nie tyle co potrzebują dystansu fizycznego co dystansu emocjonalnego :) Ma forsować się do komunikacji (ale zdrowej, TY TAK SAMO, bo na ile zdrową masz komunikację ze samą sobą?), uważaj na tematykę emocjonalnych tematów bo wtedy zaczyna się dystans i uciekają. Staraj się operować na bazie faktów a nie emocji, nie akceptuj "okruszków miłości". Generalnie chodzi o to, że unikający jak i lękliwi muszą dorosnąć pod pewnymi względami. Co oczywiście nie jest pracą jednego dnia.

Pamiętaj o kultywacji relacji ze sobą, a unikający powinni pamiętać o kultywacji relacji z innymi.

 

Jeśli kochasz swojego partnera to pamiętaj, że najlepszym darem będzie dla tej osoby gdy zaczniesz koncentrować się na sobie - jeśli masz styl lękliwy. Na pewno unikający partner Ci o tym powiedział w ten czy inny sposób. Byś "nie koncentrowała się tak na nim tylko na sobie bardziej". Unikający zaś powinni zauważyć, że ich zachowania sabotują relację oraz psują to czego tak pragną i czego tak się panicznie boją czyli zdrowej bliskości z drugim, bowiem paradoks całej tej tzw "niezależności" unikających polega na tym, że to oni najbardziej pragną bycia z drugim oraz to oni najbardziej się tego boją. Stąd przecież między innymi perfekcjonizm, strach przed odrzuceniem, bliskością, zaufaniem, poczuciem bycia nie wystarczającym itd, itp.

 

Piękno relacji unikający vs lękliwy ma to w sobie, że obydwie strony mogą pomóc się sobie uzdrowić jeśli osiągną wystarczają wewnętrzą dojrzałość i jedno z drugim odczują apogeum ilości goryczy oraz bólu poprzedzającą element zdrowienia. Wtedy jest szansa - przy czym trzeba brać pod uwagę, że większość unikających oraz ich system łączenia się z drugim polega na odcinaniu od drugiego (i siebie, to forma dysocjacji) oraz braku pewnej samo refleksji. Stąd jeśli w tym wypadku Ty jako lękliwa będziesz cierpieć w małżeństwie i partner będzie stosował "sztuczki" oddziałowujące na Twój układ emocjonalny oraz psychikę to należy rozważyć odejście czy powiedzenie "NIE" takiej relacji. Stąd jeśli partner w tym mąż będzie traktował Cię nie jako osobę najbliższą tylko "najdalszą" i nie będziesz traktowana po królewsku to należy rozważyć na ile małżeństwo jest tym czym powinno być:

 

"Relacja z osobami ze stylem bezpiecznym."

 

Będziesz traktowany jak "członek rodziny królewskiej", zauważ różnicę. 


„ • Twoje dobre samopoczucie nie ma sobie równych.

  • Tobie zwierzają się pierwsi.

• Twoja opinia jest najważniejsza.

• Czujesz się podziwiany i chroniony.

• Twoja potrzeba bliskości jest nagradzana jeszcze większą bliskością.”"

 

Ostatnio mojemu koledze "unikającemu" załatwiłem spotkanie z "lękliwą".

(Byli zakochani ponad prawie 20 lat temu) i wszystko pięknie po czym na końcu musiałem pocieszać lękliwą bo została dosłownie potraktowana jak przedmiot. Nie muszę tłumaczyć, że on jej nie odpisywał i ignorował tygodniami tłumacząc się "byciem zajętym". To również wpłynęło na moją decyzję o postawieniu granic w moich relacjach z osobami, które są lub ja uważam za unikające i forsowaniem tym razem mojej wersji "my way or highway" a nie ciągle ich i dostosowywanie się za każdym razem (przy czym ja nie jestem świętym).

 

Zresztą sobie obiecałem, że będę budował relację ze zdrową intymnością, dojrzałością, zrozumieniem, troską itd. Polecam Tobie to samo - Twój mąż niech nie przesadza - jesteście w małżeństwie to czas stać się odpowiednio blisko a nie zachowywać się niedojrzale i unikać emocji i uczuć. Komu jak nie Tobie, on może zaufać?

 

Zdrowia i wszelkiego dobrego.

 

Edit:

 

P.S Pozdrawiam serdecznie @maria i miło, że dołączyłaś.

(Dużo by pisać w tej całej tematyce...)

P.S 2 - Pamiętaj jeszcze by nie próbować zmienić partnera. Oni się nigdy nie zmienią dla Ciebie tylko sami muszą dojrzeć do tych decyzji.

P.S 3 - pamiętaj, że zdrowej relacji nie możesz wymagać sama będąc nie zdrową.

P.S 4 - KONCENTRUJ SIĘ NA SOBIE I MIŁOŚCI WŁASNEJ ORAZ NA WŁASNYCH POTRZEBACH jako lękliwa.

P.S - pamiętaj o autentyczności i szczerości.

Z Bogiem :) 

Edytowane przez SzatanK
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybym zapomniał, nie da się jeszcze nie dodać teorii o uzależnionych od miłości i unikających miłości jeśli mowa o stylach przywiązaniach.

 

W polskim necie raczej na próżno szukać.

 

Głównym świadomym strachem w związkach, na które cierpią osoby uzależnione od miłości, jest strach przed zaniedbaniem i porzuceniem (neglect and abandonment.). W dzieciństwie rodzice zawstydzali je, aby uważały się za niegodne. Bez pomocy zewnętrznej agencji, takiej jak mąż, czują, że nie mają tego, czego potrzeba, aby być całością.

 

Podstawowym świadomym strachem Osoby Unikającej Miłości jest strach przed wyczerpaniem, uduszeniem i przytłoczeniem. W dzieciństwie rodzice osób unikających miłości narzucali dziecku rolę dbania o potrzeby rodziców. W przypadku tego odwrócenia ról rodzic jest pod opieką dziecka. Nadanie dziecku roli dorosłego jest formą uwikłania, która powoduje, że osoba unikająca miłości myśli o intymności jako o pracy. Uczą się nienawidzić tej pracy, gdy potrzeby Uzależnionego od Miłości stają się przytłaczające.

 

To tylko zarys - zachęcam do zapoznania się z pracą Pani jeszcze żyjącej Pia Mellody. 

Jeśli nie znasz angielskiego to zachęcam kopiować tekst i wklejać do translatora - na pewno wiesz jak.

https://translate.google.com/?hl=pl&tab=TT

 

https://www.themeadows.com/blog/the-co-addicted-tango-pia-mellody-s-theory-of-love-addiction-and-love-avoidance/

 

Zdrowienia Tobie i innym. 

 

Pozdro :) 

Edytowane przez SzatanK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, SzatanK napisał(a):

Chciałbym Ci serdecznie pogratulować i Twojemu mężowi, ponieważ jeśli wykonaliście pracę po obu stronach to tylko pokazuje, że siebie kochacie i życzycie waszemu związkowi i wam samym dobrze. Naprawdę gratuluję, tym bardziej stronie unikającej, która cholernie rzadko bierze się za naprawę swojej działki.

Dziękuję, oboje wykonaliśmy dużą pracę, ale faktycznie mąż tutaj zrobił rzeczy, które wydawały się niemożliwe. Za to szanuję go i kocham najbardziej, bo zdaję sobie sprawę jak to było trudne dla niego. Dodam jeszcze, że wiele było powodów dla których podjął się tego wyzwania, ja na pewno byłam jednym z nich, ale zdecydowanie największą motywacją i motorem do działania były nasze dzieci i to dla nich tak naprawdę podjął największy trud. 

 

Jeśli o mnie chodzi to ja mam raczej bezpieczny typ przywiązania, z lekkim rysem lękowym, ale to nie jest dominujące. Myślę, że gdybym była typem zupełnie lękowym to by się nam nie udało. Trzeba naprawdę mieć silne poczucie własnej wartości, aby nie brać do siebie akcji unikowych. Ale masz rację, ja też się bardzo wiele od niego nauczyłam - przede wszystkim że to jest ogromna siła nie być tak mocno zależnym emocjonalnie od innych i mieć poczucie że poradzi się sobie samemu w każdej sytuacji. On jest zawsze opanowany, wie co zrobić, jest mega stabilny. Ja akurat zupełnie taka nie jestem - gdy coś się dzieje to od razu panikuję, szukam pomocy i łapię za telefon - kiedyś do mojego taty, a teraz do męża :)

Nauczyłam się też nieco trzymać emocje na wodzy i właśnie nie brac wszystkiego do siebie. Kiedyś łapałam za słówka, wyszukiwałam znaczeń negatywnych, robiłam sceny. Teraz umiem się bardziej kontrolować, wiem że jeśli on mówi co czuje/myśli to już jest dla niego bardzo trudne i nie ma sensu wymagać jeszcze ubierania wszystkiego w piękne słowa. Ech, dużo by pisać... ;) 

 

Z Twoich postów zainspirowała mnie jedna rzecz, której wcześniej nie łączyłam z typem unikającym. Wiedziałam, że mąż tak ma, ale myślałam że to jest niezależne, a teraz ten element wskoczył mi na odpowiednie miejsce i nad tym teraz rozmyślam od dwóch dni. Chodzi mi mianowicie o to, co gdzieś tu pisałeś (nie mogę odszukać tego fragmentu), że osoby o unikowym typie przywiązania mają ogromny problem z wyrażaniem swoich pragnień, marzeń, w ogóle z mówieniem czego chcą. Zawsze mnie to dziwiło/irytowało że gdy pytam męża co by chciał osiągnąć, jak chce żeby wyglądało nasze życie, a nawet o tak zwykłe rzeczy jak co chce zjeść na obiad czy jak spędzić wolny wieczór to on unika odpowiedzi. Jednocześnie jest osobą bardzo stanowczą i upartą, więc nie chodzi tu o to, że jest uległy. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale myślę, że wiesz o co chodzi. Kiedyś, dawno temu myślałam, że nie chce się odkrywać przede mną i dlatego mi nie mówi np o swoich marzeniach, planach i pragnieniach. Od kilku lat wiem już, że nie chodzi o to, że on mi nie mówi tylko że on po prostu sam tego nie wie, nie zastanawia się nad tym. Sam mi wielokrotnie powtarzał, że nie ma sensu nic planować bo w każdej chwili cos się może wydarzyć, co te plany zniszczy, że on żyje tym co tu i teraz. Po lekturze tego wątku załapałam, że tu jest właśnie duży obszar do pracy nad naszą relacją. Często wkurzam się, że on mnie traktuje jak powietrze i zawsze nasze rozmowy szły w tym kierunku żeby on bardziej o mnie dbał, o moje uczuica, emocje, a teraz uświadomiłam sobie że to wcale nie o to chodzi. On o mnie dba bardzo, bardzo dobrze. To, co jest problemem i co mnie podświadomie boli to fakt, że on niczego nie potrzebuje i nie chce ode mnie. W ogóle od nikogo. Jest samowystarczalny, a nawet jeśli nie jest to udaje że jest. Nigdy o nic nie prosi, niczego nie oczekuje, niczego nie wymaga. To właśnie była dla mnie eureka w tym wątku :) Teraz zaczynam wdrażać nowy sposób postępowania, a mianowicie powiedziałam mężowi, żebyśmy przestali skupiać się tak na mnie, a w 100% skupili się na nim. Że będę robić to, co on będzie chciał i on niech robi to co chce, tylko on musi mi powiedzieć czego chce, bo ja sama z siebie też już nie będę zgadywać. To ma służyć temu, żeby on zaczął mieć kontakt ze swoimi potrzebami i chęciami i żeby wiedział, że ma prawo to wyrażać i do tego dążyć. Co o tym myślisz @SzatanK?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sie wtrace do dyskusji. To co robisz @maria jest wspaniale dla waszej relacji. To jest trudne dla niego ale z takim podejsciem i bez naciskania to bardzo mu porze. Nie tylko, dlatego, ze on nie czuje swoich potrzeb jako istotnych, ale tez, ze przez to on czuje czesto sie nieodpowiedni albo niewytarczajacy w relacji jak nie bedzie dawal.

 

Nigdy nie jest tak ze osoba lekliwa jest tylko lekliwa, a unikajaca tylko unikajaca. To sie przeplata i wlasnie potrzeby danej osoby sa dla niej ciezkie do okreslenia, bo nigdy o sobie nie myslal w ten sposob. Potrzeby bliskich zawsze byly wazniejsze. Jego wlasne moga moga byc dla niego wrecz krepjace. Podobnie z marzeniami i celami. Dochodzenie do tego malego krokami i powoli jest najwazniejsze. Np zaczac od jednej rzeczy w tygodniu. Jak wypuszczanie gazu  podczas otwierania wstrzasnietej butelki z woda gazowana.

 

Wlasnie chwycilem za druga ksiazke, ktora bedzie dla mnie rownie przelomowa jak "Przytul mnie". Chodzi o "Partnerstwo Bliskosci" Levine i Heller. Obydwie swietne do czytania w parach.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Pater Belli napisał(a):

 @maria

Wlasnie chwycilem za druga ksiazke, ktora bedzie dla mnie rownie przelomowa jak "Przytul mnie". Chodzi o "Partnerstwo Bliskosci" Levine i Heller. Obydwie swietne do czytania w parach.

Dzięki za tytuły, poszukam i spróbuję przeczytać w wolnej chwili.

Edytowane przez maria
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SzatanK Dzięki za wątek i Twoje przemyślenia - ostatnio mimochodem trafiłem na ten temat w jakichś materiałach psychologicznych na YT, a teraz na forum. W sumie daje mi sporo do myślenia na temat sposobu prowadzenia przeze mnie (i moich partnerek) relacji.
Krytyką z pierwszych stron zupełnie się nie przejmuj. Nie wszyscy dojrzeli do wejrzenia w głąb siebie i zrobienia z tym czegoś, bo w większości przypadków wymagałoby to nurzania się w srogim bagnie.
Pamiętaj tylko, żeby nie zatracić się w literaturze i teorii, bo ta bez praktyki potrafi być zwykłą stratą czasu.

Zdecydowanie wpisuję się w styl unikający, aczkolwiek bazując na opisach (czysto subiektywnie rzecz jasna) wydaje mi się, że powoli zmierzam w stronę bezpiecznego. Nie boję się kontaktu z ludźmi, często przychodzi mi on zupełnie bezwysiłkowo i naturalnie - zdarza się, że np., gdy widzę kogoś nowego lub wyobcowanego w grupie, staram się włączyć go do kręgu towarzyskiego. Też nie mam tendencji do wchodzenia w powierzchowne kontakty seksualne, bo są dla mnie nieciekawe i oferują mało głębi. Ostatnio nawet, gdy spotykałem się z dziewczyną (teraz stwierdzam, że mocno unikającą), to ja zacząłem temat oczekiwań od relacji i emocji z tym związanych, co ogólnie mi się nie zdarza. ;) Jak można było przewidzieć, uciekła od odpowiedzi, pomimo tego że widać było, że jej zależało.
Jeśli chodzi o "złe" cechy tego typu, rzeczywiście mam większą niż inni potrzebę bycia samemu, wycofywania się do swojej samotni, bycia niezależnym (w życiu prywatnym rzadko kiedy proszę kogokolwiek o pomoc, sporadycznie tylko najbliższych), nie lubię zmagać się z emocjami (zwłaszcza cudzymi), lubię mieć kontrolę nad tym co się dzieje, a także z tyłu głowy cały czas mam alert przypominający, żebym nie zaburzył równowagi i nie angażował się bardziej w relację niż druga strona.

Stwierdzam, że ostatni mój związek był z kobietą o łączonym stylu unikająco-lękowym, który wynikał w głównej mierze z DDA i mocno dysfunkcyjnej rodziny. Moim zdaniem to najgorsza kombinacja, bo tam gdzie unikający (przy całej gamie swoich grzechów) daje przynajmniej wolność i niezależność drugiej osobie, i generalnie jest stały w swoim podejściu, tak typ unikająco-lękowy jest nieprzewidywalny i lawiruje pomiędzy dwoma toksycznymi stronami. Z jednej strony sama miała tendencję do wycofywania się w kryzysie (lub dostosowywała się do mojego wycofywania), aby potem mieć pretensje o brak mojego zaangażowania, przy jednoczesnym kompletnym braku swojej inicjatywy. Kompletny dysonans, bo z jednej strony oczekuje od partnera okazywania dużej ilości zaangażowania i bliskości, a z drugiej sama robi to niekonsekwentnie i się wycofuje.
Ale nie ma tego złego, bo na pewno dużo się nauczyłem w temacie komunikacji swoich potrzeb w relacji, oczekiwań i bardziej otwartego podejścia do emocji.

@maria W fajny sposób piszesz o swoim mężu i Twoje zaangażowanie w relację bardzo dobrze o Tobie świadczy.
Utożsamiam się w dużej mierze z opisem Twojego męża, bo mam bardzo podobnie.
Dla mnie to podejście mocno łączy się z filozofią stoicyzmu. To co niektórym może jawić się jako obojętność lub oschłość, z mojej perspektywy jest pragmatyzmem, funkcjonowaniem w trybie zadaniowym i akceptowaniem rzeczy takimi jakimi są, nie kwestionując czy zastanawiając się nad nimi zbytnio - to kosztuje zbędną energię. Niestety wynika to poniekąd z braku połączenia ze wspominanym w temacie "wewnętrznym dzieckiem", swoimi emocjami i głębokimi potrzebami, i tego trzeba się nauczyć.
Co do Twojego podejścia - jakkolwiek słuszne, spróbuj może zamiast ogólnej sugestii "komunikuj o swoich potrzebach" (co może skończyć się stwierdzeniem "ok" i rychłą śmiercią wątku), bardziej precyzyjnych pytań sytuacyjnych, na zasadzie "czego teraz potrzebuje", "jak się z czymś czuje", "co o tym myśli" itp. Bierz poprawkę na to, że nie mamy połączenia z naszymi głębokimi bebechami i emocjami, stąd drążenie i konkretne pytania dopiero mogą naprowadzić na to, co siedzi w środku. Oczywiście bez bycia przy tym upierdliwą czy nachalną, bo pokemon ucieknie. ;)
Jeśli jeszcze mogę coś doradzić - pamiętaj, że z racji bycia typem zadaniowym, mężowi łatwiej przychodzi realizowanie Twoich potrzeb, skupianie się na Tobie i prawdopodobnie przychodzi mu to naturalnie.
To też jest zwyczajnie OKEJ. :)

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.