Skocz do zawartości

Nie zatrać samego siebie w konfrontacji ze współczesnym światem. Grillowe reminiscencje


Obliteraror

Rekomendowane odpowiedzi

@Obliteraror

Dobry, dający do myślenia, temat.

 

Wydaje mi się, że sytuacja tych panów wynika z dwóch, fundamentalnych, spraw.

 

Po pierwsze - dla faceta wchodzącego w związek jest to bardzo często zakończenie etapu "polowania". Muszę powiedzieć, z własnego doświadczenia, iż jeśli lądowałem w LTR to powodowało to pewne uczucie "spokoju" i przekierowanie energii na inne kwestie niż poznawanie samic / rywalizacja z innymi samcami o nie.

Jest to raczej naturalne i zdrowe bo w końcu po to wchodzi się w monogamiczny LTR aby z kimś być, ufać mu i wspólnie pracować na coś razem. Trzy, podstawowe, pułapki:

a) Pani wcale nie musi uznawać wejścia w związek za zakończenie etapu pt. "poszukiwanie gałęzi" tym bardziej, że cały czas jest bodźcowana przez Social Media, spermiarzy, cuckoldów i ruchaczy co do tego, iż jest atrakcyjna i pociągająca seksualnie - a kobiety budują swoją wartość głównie na tym - czy są nadal atrakcyjne dla mężczyzn.

b) Pani mogła wybrać Pana jako "jest jaki jest ale dobrze, że są spodnie w domu" - tak to wygląda w większości związków i małżeństw. Mam taki case, który obserwuję sobie "na żywo" od 2-3 lat - laska prowadzi bloga i instagram oraz Tik-Tok będąc matką  oraz żoną - i wiesz co CI powiem - pomijając fakt, iż to jej facet "funduje" tę imprezę (bycia "celebrytką") i że wrzuca content "ło matko jak mi źle i jak ja haruję bo prowadzę "firmę" i mam dzieci" raz na jakiś czas spuszcza się nad przystojnym aktorem / piosenkarzem. Wiesz sam doskonale co to oznacza - upodlenie męża który na to wszystko zapie*dala + marzenia o innym facecie bo miś "puszcza bąki, czasem śmierdzi potem no i nie ma 6paka"

c) Facet przekierowuje w 100% swoją energię na kobietę i dzieci co kiedyś, podkreślam kiedyś, kiedy tzw. "małżeństwo" miało rację bytu (myślę, iż skończyło się ono jakieś 10-15 lat temu kiedy Polska uległa już całkowicie westernizacji) zapominając o sobie i swoich potrzebach.

 

W 2021 roku będąc "mężem" musisz:

1. Mieć oddzielny hajs od Pani - w razie gdyby trzeba było się ewakuować

2. Dbać o to jak wyglądasz - po to aby mindfuck jaki ma kobieta porównując realne życie vs Instagram i inne social gówna był jak najmniejszy.

3. Dbać o to aby Pani czuła presję innych kobiet

Inaczej - przegrałeś już na starcie.

 

Teraz każdy powinien sobie uczciwie powiedzieć czy małżeństwo i cyrk jaki musisz odp*erdalać przy nim ma obecnie sens biorąc pod uwagę plusy (jakie??) jakie daje ono facetowi.

 

Po drugie - zaburzenie / zniszczenie roli mężczyzny w związku poprzez finansową i seksualną "niezależność" Pań.

Po co kiedyś istniała instytucja małżeństwa z punktu widzenia kobiety?

a) zabezpieczenie zdrowia i bezpieczeństwa kobiety i dzieci - obecnie robi to Państwo poprzez system służby zdrowia oraz policję

b) zabezpieczenie środków finansowych dla wychowania dzieci - obecnie robi to Państwo + stado frajerów gotowych łożyć hajs na Pani dziecko w zamian za sypianie z nią

c) dostęp do seksu - obecnie kobieta aby zdobyć seks musi tylko wyjść wieczorem do klubu / odpalić Tindera i w mniej niż godzinę może się już bzykać

d) gwarancje wyższego statusu społecznego niż inne kobiety - kiedyś bycie "żoną" coś znaczyło, dziś bycie żoną milionera, piłkarza etc. "coś znaczy" bo Pani i tak zawsze znajdzie w Social Media / TV kogoś kto będzie bardziej przystojny od jej męża albo lepiej zarabiał

e) dostęp do "złotej rączki" w domu - naprawy, serwis samochodu etc. - obecnie Pani ma to na telefon jeśli może zapłacić albo bandę frajerów, którzy otworzą jej drzwi, za darmo wniosą przysłowiową lodówkę etc.

f) brak stygmatyzacji bycia starą panną (dziś - realizująca się singielka) i samotną matką (dziś - odważna i niezależna kobieta)

 

Podsumowując - co ma do zaoferowania dzisiejszy mężczyzna współczesnej kobiecie? Jeśli jest statystycznym Kowalskim to bardzo niewiele i wchodząc w małżeństwo sam, na własne życzenie, zakłada sobie pętle na szyję.

 

Dlaczego więc ona miałaby go traktować inaczej, niż przysłowiowe gówno do roztarcia pod butem? Z jakiego powodu? Skoro kalkulator działa codziennie i na Insta widzi modela, który zawsze pięknie wygląda, a w pracy dyrektora, który zarabia x 10 co jej mąż? No i jak była kiedyś na grillu to mąż jej szefowej jeździł nowiutkim samochodem marki XY, a patrz "Zbyszek" my mamy tylko Dacie Duster....?

 

Nie starasz się Zbyszek, mógłbyś więcej ćwiczyć, szybciej biegać do pracy, więcej zarabiać :D A, że Zbyszek nie daje rady to Pani jest wk*rwiona o traktuje go jak śmiecia.

 

A sama co robi aby coś mieć? No, dużo - umaluje się rano, zrobi raz na miesiąc paznokcie i rzęsy, pierdolnie zastrzyk w usta i kupi obciskające dupę legginsy, żeby ten młody trener personalny z siłowni gdzie chodzi z podobnymi jej korposuczydłami na "Zumbę" albo "TRXy" choć raz spojrzał na nią i żeby ona pomyślała sobie "ocho - chce mnie wyr*chać!".

 

Kobieta, aż do okresu klimakterium, ma cały czas aktywny kalkulator w którym porównuje swojego faceta z otoczeniem, dlatego, że ona sama siebie cały czas z nim porównuje. To jest właśnie "prawdziwe piekło kobiet", które rozgrywa się codziennie w ich mózgach - zawsze będzie taka, która będzie młodsza, zgrabniejsza i ma "lepszego" męża.

 

Jaki z tego morał - jak Pani zaczyna ujadać o "sformalizowanie związku" robicie słynne "Myszko - cieszysz się z tego, że się kochamy i nie potrzebujemy przecież papierka żeby to udowadniać? No Żabko, cieszysz się?" i patrzycie jej głęboko w oczy :D

 

PS To się "znikąd" nie wzięło:

 

W pierwszym kwartale 2021 roku w Polsce rozwiodło się 16 tys. par, 200 zdecydowało się na separację. Jednocześnie zawarto 13,3 tys. małżeństw.

(...)

W całym 2020 roku było w Polsce 144,9 tys. ślubów i 51,2 tys. rozwodów. W 2019 r. liczby te wyniosły odpowiednio 183,5 i 65,4, w 2018 – 192,3 i 62,9. Jeszcze rok wcześniej – 192,6 i 65,2. Widać wyraźnie, że pandemia znacząco wpłynęła na liczbę nowo zawieranych małżeństw, ale i rozwodów.

https://www.money.pl/gospodarka/malo-slubow-duzo-rozwodow-czy-dane-za-2021-budza-trwoge-6654542061218336a.html

 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 17
  • Dzięki 16
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najśmieszniejsze jest to, że zawsze znajdzie się żonka danego mężczyzny, która w towarzystwie zaczyna kozaczyć. Ile to razy byłem świadkiem przechwalek takich kobiet, że my zrobiliśmy, wyremontowaliśmy, ogarnęliśmy, kupiliśmy czy sprzedaliśmy? Misia pieniądze i dobra są nasze wspólne😆 Oczywiście jeden z drugim kukoldik nawet nie odezwał się słowem tak są wytresowani. Na co ja zawsze pytam, ale zaraz jako to ty remontowałas, ogarnęłaś czy kupiłaś? Na co ona tak kierowałam pracami a miś płacił i wykonywał prace. 

Po czym ja to twoje zasoby i dobra są też misia? Mina kobiety bezcenna pełna złości, zażenowania😁

Najlepsze jest to jak taki kukoldik próbuje cie przekonać do swoich racji i broni swojej żonki🤣

  • Like 3
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, niemlodyjoda said:

Kobieta, aż do okresu klimakterium, ma cały czas aktywny kalkulator w którym porównuje swojego faceta z otoczeniem, dlatego, że ona sama siebie cały czas z nim porównuje. To jest właśnie "prawdziwe piekło kobiet", które rozgrywa się codziennie w ich mózgach - zawsze będzie taka, która będzie młodsza, zgrabniejsza i ma "lepszego" męża.


Chyba sobie to w ramkę oprawię. To jest opis natury kobiety w pigułce - i w sumie więcej już mówić nie trzeba. 
 

 

2 hours ago, Martius777 said:

Kobiety takie są, co twoje to MOJE!

Mają pasożytniczą naturę. Jedna tik tokera mówi o tym bez żenady.

 

https://vm.tiktok.com/ZMRWkDdst/


Żeby tylko jedna... 


To ja zadam też inne pytanie, bo tego się w sumie uczę się od niedawna - jak ukrywać własne słabości? My faceci marzymy o związku partnerskim, gdzie "gdy jedno spada w dół, drugie ciągnie ku górze", gdzie jest synergia etc... a tu często wychodzi na to, że ty nie możesz się za dużo odsłaniać, bo możesz dostać rykoszetem, nawet nie wiedząc kiedy. 
Ja mam taką osobowość, że czuje wewnętrzną potrzebnę uzewnętrznienia się czasem i myślę, że niejeden facet ma tak samo... ale czy to jest realne, by mieć w relacji cały czas jakąś maskę, tajemnice... co z jednej strony może i pociąga drugą osobę, a z drugiej... co to jest za związek? 

Jeśli laska ma w głowie podświadomie wiecznie napięty kalkulator porównujący siebie do innych i mnie do konkurencji, to gdy mi się wydaje, że ona mnie wysłuchuje z empatią, ona dodaje sobie kolejne argumenty do wewnętrznego równania. 

  • Like 5
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obliteraror

Dziękuję bardzo za ten wpis, ponieważ odzwierciedlał on moją postawę, kiedy sam byłem z myszką. 

W wielu sytuacjach ów facet wchodzi w związek i pozostaje w nim pomimo tak wielu czerwonych flag z powodu obawy o życie w samotności i brak celów/perspektyw na lepsze jutro.

 

Ja funkcjonowałem podobnie jak panowie z ww. historii: strach przed podjęciem decyzji, brak stawiania się myszce oraz brak szacunku do własnego siebie, który odbijał się na moim zdrowiu oraz opinii publicznej, ponieważ ludzie z karate inaczej na mnie patrzyli. 

 

Jednakże tym się różniłem od tych mężczyzn, że chciałem znaleźć rozwiązanie swoich problemów, a to wymagało wyjścia ze strefy komfortu. Tej odwagi niestety niektórym brakuje, ponieważ narażeni będą na nieprzyjemności jak wojna z myszką, straty materialne, brak seksu i spokoju ducha. Wielu da sobie spokój i będzie broniło i trzymało stronę myszki, tym samym się poniżając. Przeszedłem to na własnej skórze, ci, którzy śledzili mój temat doskonale wiedzą ile razy myszka odwaliła, ja nie przeszedłem shit testów i było tylko gorzej.

 

Największym wyzwaniem dla mężczyzn jest moim zdaniem praca nad sobą oraz respektowanie własnej osoby (czyt. asertywność). Wielu dla świętego spokoju uzna, że tak w życiu jest, że myszka jest nerwowa i może mieć zły dzień (co tam, jeśli go wyzywa, bije, poniża). Taki facet wierzy, że po jakimś czasie ona stanie się normalna, jeśli spędzi odpowiednio dużo czasu na jej zmianę (captain save a hoe). Wtedy im człowiek bardziej się stara, tym bardziej granice są przesuwane, więcej jest shit testów, które mężczyzna oblewa. I tu potwierdza się zasada, że komu mniej zależy w związku ten rozdaje karty. Mogę się założyć, że obaj faceci z historii oblali wszystkie shit testy, jakie im owe wybranki podarowały. 

 

Ostatecznie kobieta zaczyna nosić spodnie w związku, czego rezultatem są częste rozwody po zakończeniu się haju hormonalengo. No, ale co się dziwić skoro owa kobieta działa wbrew swojej naturze i toleruje kogoś, kto nie reprezentuje postaw o których mówi @RENGERS. Nie trzeba być tym giga chadem, ale mieć podstawy asertywności i szacunku do samego siebie. 

Pamiętam jak ktoś mi mówił tutaj z forum,  że w związku od samego początku trzeba się nawzajem lubić i nawet 33secrets powtarzał, że ważniejsze, żeby cię laska bardziej szanowała aniżeli kochała. 

 

Nie dziwcie się więc tym facetom, że tacy są skoro zaakceptowali obecny stan rzeczy i brak im asertywności. To nie jest coś, co każdy posiada. To jest skill, który trzeba nabyć, ale trzeba chcieć zmian, a nie (jak tamten facet) siedzieć na dupie i tłumaczyć @Obliteraror, że ona taka jest po alkoholu. I co gorsza chować się przed nią z papierosem.

 

Przyszedłem tutaj jako totalny beciak i bluepill. Laski mnie jechały i doiły jak chciały, ale nigdy nie potrafiłem zaakceptować faktu, iż druga osoba sprawia, że czuję się niekomfortowo. Tym bardziej nie aprobowałem planów na związanie się z taką osobą na całe życie, dopóki nie sprawię, że w związku będzie wszystko ok. Jeśli brak zmian miałby oznaczać koniec związku to trudno (ostatecznie w imię mojego zdrowia, szacunku do siebie i po radach braci jestem singlem z świetlaną przyszłością). Najgorsze co można zrobić według mnie to siedzieć z kimś, kto jest z nami z braku laku lub jak ktoś nas lekceważy/niszczy psychicznie i nie umie się odwdzięczyć. Stąd też rozumiem te laski, ponieważ każdej marzy się ogier, silny i stanowczy, który będzie miał siłę się jej przeciwstawić, a nie ciepłe latające za nią kluchy. 

 

Blue pill jest jak choroba, nieleczona sprawi wiele szkód, o czym sam się przekonałem, bo sam broniłem myszek i racjonalizowałem sobie wiele spraw. To taki wirus, który nas zżera od środka i sprawia ból, ale my go karmimy (poprzez brak odpowiedniej postawy, decyzji, wyborów, szacunku do samego siebie, pozwalanie myszce na wzystko) i pozwalamy się rozrastać. Wszystko w imię spokoju i ulgi.

 

Potem ta choroba przeradza się w rak (małżeństwo/związek z ww "wirusem"), gdzie toksyczne substancje (women/wife damaged goods) sieją zniszczenie (rozwody, zdrady, straty majątków, dzieci). A jak to rak to wiadomo w większości przypadków może to doprowadzić do śmierci (samobójstwo, długi, brak majątku, odebranie dzieci, ciąganie się po sądach, niebieska karta). Może pomóc chemioterapia, ale wtedy kiedy ma się jakiś wewnętrzny opór, przyjaciół, intercyzę czy dobrych prawników i dowody jak nagrania itp.

I na koniec:

Gdy inni chcą nam dać lekarstwo to uznajemy ich za wrógów Blue Pilla, naszych wartości. Ciężko jest przełknąć tą czerwoną pigułkę i wielu ją połyka (jak ja), kiedy ów "rak" jest w fazie uśmiercania lub kiedy facet jest w fazie chemioterapii. 

 

Życie to popieprzona gra. Naczytałem się tutaj tyle historii, że musiałbym chyba na głowę upaść, by popełnić te same błędy co wcześniej z przeszłości. Na szczęście bracia w porę postawili mnie do pionu i wytłumaczyli jakim głupcem byłem. Wyżej napiany tekst jest rezultatem wieloletniej pracy i obserwacji jak i również rady Braci.

 

Także reasumując ci faceci, jak i wielu innych powinno przejrzeć na oczy, ale na to trzeba chęci.

 

 @Obliteraror Dziękuje za ten porządny tekst, bo właśnie postawiłeś mi przed oczyma wizję samego siebie, gdybym się w porę wtedy nie obudził i nie zawalczył o swoje życie.

 

Edytowane przez Tajski Wojownik
  • Like 7
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, niemlodyjoda napisał:

Kobieta, aż do okresu klimakterium, ma cały czas aktywny kalkulator w którym porównuje swojego faceta z otoczeniem, dlatego, że ona sama siebie cały czas z nim porównuje. To jest właśnie "prawdziwe piekło kobiet", które rozgrywa się codziennie w ich mózgach - zawsze będzie taka, która będzie młodsza, zgrabniejsza i ma "lepszego" męża.

 

Smutne to jest, ale ślepy bym musiał być albo z bielmem na oczach, by tego nie dostrzegać. No i po co to wszystko? :) Wyścig, w którym ostatecznie nie będzie wygranych? Istnieje wiele zachowań irracjonalnych z mojego chłopskiego punktu widzenia, ale zachowanie typu wchodzę z nim w związek, ba, wychodzę za niego za mąż, a potem go napierdalam w towarzystwie i wbijam szpilę za szpilą. To jakoś boostuje pozycję społeczną? Wśród kogo? Ostatniej patologii czy wyznawców Kościoła Świętej Broszy, którzy za jeża oddaliby wszystko?

 

I taka poweekendowa wisienka na torcie. Większość dnia spędziłem na spotkaniach, dopiero wieczorem zajrzałem w swoje społecznościówki. I co widzę? Dwa zaproszenia do znajomych od głównych bohaterek. Co więcej, napierdolone polubienia moich postów, nawet mega starych, w tym nawet zwierzaków i paru widoczków, które czasem wrzucam, jak zrobię jakąś ciekawszą fotkę. Kurwa, czy ten świat jest jeszcze normalny? :)

 

@Tajski Wojownik, dzięki. Pamiętaj, ja za żadnego oświeconego się nie uważam, są dużo lepsi zawodnicy. Jedynie obserwuję, co widzę. Jestem tylko narratorem..

 

  • Like 5
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.09.2021 o 14:35, Obliteraror napisał:

Pójdę na piwo z jednym i drugim, bo to fajni faceci. Mam nadzieję, że żony im pozwolą. A jak nie, załatwię im jakieś alibi : )

Ratuj, rzuć tonącym koło.

Jak już ich wyprowadzisz na prostą przekaż aby krzewili męskość wśród innych "pantoflarzy".

 

 

29 minut temu, Obliteraror napisał:
13 godzin temu, niemlodyjoda napisał:

Kobieta, aż do okresu klimakterium, ma cały czas aktywny kalkulator w którym porównuje swojego faceta z otoczeniem, dlatego, że ona sama siebie cały czas z nim porównuje. To jest właśnie "prawdziwe piekło kobiet", które rozgrywa się codziennie w ich mózgach - zawsze będzie taka, która będzie młodsza, zgrabniejsza i ma "lepszego" męża.

 

Smutne to jest, ale ślepy bym musiał być albo z bielmem na oczach, by tego nie dostrzegać.

Twoja żona również?

 

29 minut temu, Obliteraror napisał:

wieczorem zajrzałem w swoje społecznościówki. I co widzę? Dwa zaproszenia do znajomych od głównych bohaterek. Co więcej, napierdolone polubienia moich postów,

Dodatkowo jako bezdzietny masz u nich wysoką pozycję na liście " potencjalnych kandydatów".

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, niemlodyjoda napisał:

Dlaczego więc ona miałaby go traktować inaczej, niż przysłowiowe gówno do roztarcia pod butem? Z jakiego powodu? Skoro kalkulator działa codziennie i na Insta widzi modela, który zawsze pięknie wygląda, a w pracy dyrektora, który zarabia x 10 co jej mąż? No i jak była kiedyś na grillu to mąż jej szefowej jeździł nowiutkim samochodem marki XY, a patrz "Zbyszek" my mamy tylko Dacie Duster....?

 

Nie starasz się Zbyszek, mógłbyś więcej ćwiczyć, szybciej biegać do pracy, więcej zarabiać :D A, że Zbyszek nie daje rady to Pani jest wk*rwiona o traktuje go jak śmiecia.

 


Oj kurde, mógłbym, gdybym był w związku z taką kochającą, czułą i wspierającą dziewuchą, to miałbym taką super motywację, żeby być lepszym niż mężowie/partnerzy koleżanek. Dla wielu, jak nie większości kobiet, liczy się tylko rywalizacja. Kobiety nie potrafią znieść, że jakaś koleżanka może mieć przystojniejszego, wyższego, bogatszego męża, lepszy dom, lepszy samochód. Niestety, kobiety z jakiegoś powodu są bardzo bardzo płytkie duchowo (jeśli zastanawialiście się dlaczego przez lata księża/kapłani to głównie faceci) i jednocześnie bardzo przywiązane do życia doczesnego, materializmu itd.

Najpierw jest rywalizacja facetem, potem dzieckiem, potem wnuczkiem. Nawet kotem rywalizują

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obliteraror

Mam tak samo. Uwielbiam obserwować ludzi i ich zachowania. W trakcie takich spotkań zawsze niestety wychodzi jakieś spierdolenie u którejś z kobiet a potem jeszcze większe u facetów bo w tym grzęzną. Również niczego nie przeoczę tak jak Ty tego gdy owa pani lawirowała wzrokiem za Ciebie. Ta spostrzegawczość to przydatna cecha.

 

@Iceman84PL

W kwestii "wyremontowaliśmy". Brat zrobił parapetówkę (sam kupił te mieszkanie) i zapieprzał jak emu przy remoncie z ekipą, która wynajął. Goście się zachwycali jakie ładne cuda i wzorki na ścianach i właśnie padło z ust jego ówczesnej (już byłej) partnerki "wyremontowaliśmy". Brat się wkurwił i powiedział "jak wyremontowaliśmy? Nawet podłóg nie umyłaś". Jeszcze z rok się później znali. Nikt nie zwrócił bratu uwagi czy coś. Jej praktycznie nie znali.

Albo moja sytuacja. Znałem się z ex jakieś pół roku. Nie mieszkaliśmy jeszcze razem ale miała spędzić weekend u mnie. Tak się wczuła, że po wyjściu z hipermarketu padło pytanie: "a gdzie nasz samochód?" Ja mówię: "słucham...? Nie pamiętam żebym w dowodzie miał współwłaściciela." Weekend częściowo spieprzony ale w końcu wróciła do porządku dziennego. 

 

 

Dodam jeszcze coś na deser!

Jadę autem z kumplem z roboty i jego małżonką. Nagle ostro wymuszono nam pierwszeństwa.

Kumpel to spokojny człowiek, nie zatrąbił nawet - miał to po prostu w dupie. Ale małżonka nie!

"Mogłeś przynajmniej go ztrąbić!"

Mi z automatu zrodziło się w głowie pytanie: przynajmniej...? A co miał wyjść się napierdalać? 

 

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też dodam od siebie historię mojego przyjaciela, z którym się znamy około 20 lat, praktycznie od małego.

Dużo razem przeszliśmy, znamy się jak łyse konie, jednakże wszystko się posypało po tym jak się ożenił.

 

Z tego co mi opowiadał to pracował ostro kilka lat i zaoszczędził dużo kasy. Potem nagle poznał jakąś laskę, którą zresztą sam miałem przyjemność poznać, kiedy byłem jeszcze w Polsce. Dziewczyna nie urodziwa, trochę tuszy, nie ćwicząca, nie zarabiająca ani grosza, po zawodówce. 

Jak się okazało, przyjaciel był nieco zdesperowany (bo już dobijał 30-tkę i nigdy nie miał dziewczyny + presja otoczenia i rodziny) i wszedł z nią w związek. Dziewczyna mieszkała z nim na wynajętym mieszkaniu, gdzie on za wszystko płacił.

Po dwóch latach wzięli ślub za który on zapłacił i cały zaoszczędzony hajs, o którym mi mówił poszedł na wesele i podróż do Francji. Nie wspomniał ani razu o tym, by jego dziewczyna cokolwiek zrobiła czy dołożyła się do kosztów. Ona jednak lubi mówić "nasze" itd. Na fejsie zdjęcia love story.

Rok po ślubie pojawiło się dziecko i wówczas ów przyjaciel zupełnie postradał zmysły i zmienił się nie do poznania.

Otóż co się stało. 

Jego żona zaczęła go buntować przeciwko mnie, ponieważ raz udało jej się podsłuchać naszą rozmowę o tym jak wiedzie mi się w Tajlandii i kogo poznaje.

Chłopina nie ma czasu na nic: większość czasu zajmuje się dzieckiem po pracy. Skołował auto na kredyt. Mieszkanie jakoś dostali od spółdzielni. Bierze nadgodziny, by zarobić więcej. Przytył o prawie 30-40kg, bo myszka lubi zjeść. Codziennie pije, by zagłuszyć smutki i problemy.

Kiedy przed narodzinami dziecka pytałem o pracę jego małżonki to nie chciał o tym rozmawiać, a teraz kiedy jest dziecko to ona siedzi w domu i się nim jakoś zajmuje, albo...

 

(i tu jest najciekawszy clue) wychodzi sobie z koleżankami gdzieś wieczorem i nie mówi mu, gdzie idzie. On tylko dostaje info, że ona wychodzi z koleżankami się zrelaksować.

Pytałem go więc, gdzie ona idzie, ale przyjaciel twierdzi, że pewnie do domu jednej z koleżanek i tam sobie siedzą. Szlag mnie trafił i próbowałem go cisnąć, ale jak wiecie, on w 100% ufa swojej myszce i o nic ją nie podejrzewa.

 

O dziwo, on niestety nie może wyjść z kolegami na piwo, a ze mną może się spotkać raz na ruski rok.

Czysty obłęd. 

 

Pewnego dnia, jednakże, kiedy graliśmy w pewną grę online byliśmy na kanale discord. Wówczas jego żona była na "wypadzie" gdzieś wieczorem (około 22-23) i nagle zadzwoniła. Słyszę jak go wyzywa i mu lży: "Gdzie kur*a jesteś?, Od czego mamy ten samochód i co robisz? Znowu gadasz z Danielem, tym singlem? Ile mam na ciebie czekać?".

 

Chłopina tłumaczy na spokojnie, pokornie, że za niedługo przyjedzie, że teraz chwilowo zajęty. Ona jednak w ryk i przyjaciel schodzi z discorda i mówi, że za niedługo wróci. Ja się wkurwiam, bo nie wierzę w to co słyszę. 

Po chwili przyjaciel wraca i krzyczy, że ma popierdo**oną żonę, że to jakiś cyrk, że wychodzi sobie z przyjaciółkami na wieczór, a on musi nakarmić i utulić dziecko (co zajmuje pełną godzinę) i nawet z przyjacielem nie ma czasu pogadać, bo nagle "księżniczka" chce wracać i cały plan w pizdu mać.

Tak, tak. Nazwał ją księżniczką, więc już wiedziałem co się święci. 

 

Teraz nasz kontakt się ochłodził. Rzadko piszemy czy dzwonimy, żona mu inflirtuje telefon i sprawdza o czym rozmawiamy. Niedługo potem sam mnie poinformował, bym czasem czegoś nieodpowiedniego mu nie wysyłał, bo się jego myszka wkurzy.

 

Szkoda chłopa, chciał związek i dziecko i wpierdzielił się w bagno.

Edytowane przez Tajski Wojownik
  • Like 5
  • Haha 2
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Brat Jan napisał:

Twoja żona również?

 

Ale że mnie z kimś porównuje? Nie wiem. Nigdy na to nie zwracalem uwagi. Bywało ciężko (to wiesz), bywały kryzysy i zmęczenie materiału, ale nigdy, przez te kilkanaście lat ani razu nie usłyszałem od niej takiego tekstu i nie zaobserwowałem takiego zachowania, jakie opisałem. Nawet w żartach. Jak coś jej nie pasowało i chciała mnie skrytykować, to zawsze w cztery oczy. Robię tak samo, od lat. Prywatnie i w biznesie.

 

Chwal zawsze publicznie, krytykuj/opierdalaj w cztery oczy.

 

To nie jest nawet moja zasługa, a jej ojca. Nie byłbym w stanie skorygować pewnych rzeczy, jakby była bardziej podatna na otoczenie (chociażby tak zjebane koleżanki w pracy), jakby z otoczenia czerpała moc i satysfakcję z życia. To ojciec ją nauczył, że by coś mieć, trzeba na to zapracować, że pieniądze i status nie biorą się z powietrza, a z wysiłku; tego, że ambicja jest bardzo ważna dla mężczyzny oraz tego, że jak faceta nie ma w domu, to zapewne głównie z ww. powodów. Wpoił jej wraz z matką szacunek do siebie, jak i do męża, na własnym przykładzie własnego małżeństwa.

 

O moim teściu osobny temat by się przydał. Mało który mężczyzna mi tak imponuje, jak on.

 

Dosyć prosto definiuję te zasadę. Jeżeli w teorii najbliższa Ci osoba obniża Twoją wartość w ramach szerszego audytorium, to nie jest to najbliższa osoba w żadnym aspekcie Twojego życia.

 

 

  • Like 12
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Obliteraror said:

To nie jest nawet moja zasługa, a jej ojca.


I to jest też lekcja, którą wyniosłem z poprzednich związków - teraz za każdym razem sprawdzam, co w jej domu rodzinnym piszczy i kto nosi spodnie. 
Tam, gdzie ojciec coś znaczy, ma faktycznie autorytet i nie daje sobie wejść na głowę, tam są fajne dziewczyny. W innej rodzinnie, gdzie matka toksycznie karci ojca, księżniczkuje lub coś innego jest nie tak, tam też "myszki" przesiąkają toksycznymi wzorcami i chyba nie ma możliwości, żeby było inaczej. 

 

1 hour ago, Obliteraror said:

O moim teściu osobny temat by się przydał.


Przydałby się osobny wątek analizujący relacje rodzinne kobiet, a późniejsze konsekwencje w jej relacjach i zachowaniu. 

Edytowane przez Peter Quinn
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkając z kobietą pod 1 dachem z mojego doświadczenia mam tyle przestrzeni ile sobie wywalczę.

 

Korzystam często w kuchni i kładę na blacie (a to jej teren) coś czego ona nie używa i upycha mi to na sam dół do szafki żeby "kuchnia ładnie wyglądała". W końcu się wkurwiłem i mówię "leży na blacie masa twoich śmieci ( bo faktycznie leży), a przypierdalasz się tylko do tej rzeczy, która ja używam. Mam  spokój i ta rzecz lezy w końcu pod ręką.

Na jak długo?

Nie wiadomo.

 

Podobnie z gaszeniem światła, idę do łazienki na siusiu gasi mi w pokoju, a często i w korytarzu. Nie wytrzymałem i mówię "kurwa chyba płacę za prąd?" (faktycznie rachunki to mój obowiązek, ona głównie finansuje dzieci). To teraz gasi mi z uśmiechem "nie wiedziałam, że tak szybko wyjdziesz z tej łazienki".

 

Gdybym nie był stanowczy i wręcz nie wykłócał się o swoje możliwe że skończyłbym jak ci mężowie opisywani w 1 poście.

  • Like 6
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, RockwellB1 napisał:

Mi z automatu zrodziło się w głowie pytanie: przynajmniej...? A co miał wyjść się napierdalać? 

W swoim życiu wpierdol dostałbym tylko przez kobiety, raz miałem sytuacje gdy laska prowokowała do bójki jakiegoś łysola. To jest pojebany shittest. Bardzo niebezpieczny zresztą.

 

Paradoksalnie większość facetów nawet narąbanych w 3 dupy jest łagodna, zdarzają się wiadomo różne przypadki ale nie są aż tak częste jak się kiedyś bałem.

7 godzin temu, Obliteraror napisał:

Dosyć prosto definiuję te zasadę. Jeżeli w teorii najbliższa Ci osoba obniża Twoją wartość w ramach szerszego audytorium, to nie jest to najbliższa osoba w żadnym aspekcie Twojego życia.

Święta prawda, ale cóż mało jest takich relacji. Szanuje za taką postawę ciebie i twoją laskę. Sam niestety potrafię jechać kogoś publicznie, ale to kwestia do poprawy.

12 godzin temu, Tajski Wojownik napisał:

Pewnego dnia, jednakże, kiedy graliśmy w pewną grę online byliśmy na kanale discord. Wówczas jego żona była na "wypadzie" gdzieś wieczorem (około 22-23) i nagle zadzwoniła. Słyszę jak go wyzywa i mu lży: "Gdzie kur*a jesteś?, Od czego mamy ten samochód i co robisz? Znowu gadasz z Danielem, tym singlem? Ile mam na ciebie czekać?".

 

Chłopina tłumaczy na spokojnie, pokornie, że za niedługo przyjedzie, że teraz chwilowo zajęty. Ona jednak w ryk i przyjaciel schodzi z discorda i mówi, że za niedługo wróci. Ja się wkurwiam, bo nie wierzę w to co słyszę. 

Po chwili przyjaciel wraca i krzyczy, że ma popierdo**oną żonę, że to jakiś cyrk, że wychodzi sobie z przyjaciółkami na wieczór, a on musi nakarmić i utulić dziecko (co zajmuje pełną godzinę) i nawet z przyjacielem nie ma czasu pogadać, bo nagle "księżniczka" chce wracać i cały plan w pizdu mać.

Tak, tak. Nazwał ją księżniczką, więc już wiedziałem co się święci. 

Typowa polska rodzina. Polki to często modliszki, nawet erasmusi jeśli są dłużej w związkach z polkami to zaczynaja to dostrzegać. Kobiety mają u nas bardzo dominujący charakter i nie uczone są szacunku, najcześciej do nikogo, zwłaszcza do facetów. Smutne ale tak jest.

 

Kobieta tak się też zachowuje jak wie, że innej nie znajdziesz (niskie SMV), dlatego w związku musisz mieć własne życie, koleżanki i dbać o swoje SMV. Shittesty to bardziej problem w związkach niż jak randkujesz.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Brat Jan napisał:

Mieszkając z kobietą pod 1 dachem z mojego doświadczenia mam tyle przestrzeni ile sobie wywalczę.

Bardzo słuszna obserwacja.

 

Są kobiety uległe, naturalnie podporządkowujące się, takie wzorce wyniosły z domu, może to też kwestia charakteru. W takiej sytuacji jest spokój, wystarczy nie za dużo spieprzyć. Jednak z typową kobietą są zapasy i przestrzeń trzeba sobie wywalczyć.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.09.2021 o 10:44, Peter Quinn napisał:

To ja zadam też inne pytanie, bo tego się w sumie uczę się od niedawna - jak ukrywać własne słabości? My faceci marzymy o związku partnerskim, gdzie "gdy jedno spada w dół, drugie ciągnie ku górze", gdzie jest synergia etc... a tu często wychodzi na to, że ty nie możesz się za dużo odsłaniać, bo możesz dostać rykoszetem, nawet nie wiedząc kiedy. 

Jak dla mnie siła i słabość to dwie strony tej samej monety, spina je świadomość.

Emocjonalność to cecha naszej natury, "słabe" jest imo podejmowanie decyzji pod jej wpływem.

Możesz wg mnie odsłonić co tylko chcesz ale wymagania by ktoś Cię ciągnął w górę jest niepotrzebnym roszczeniem.

Trzymanie się planu mimo chwil słabości to cecha, która pomaga i która daje stabilność.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.09.2021 o 10:44, Peter Quinn napisał:

Jeśli laska ma w głowie podświadomie wiecznie napięty kalkulator porównujący siebie do innych i mnie do konkurencji, to gdy mi się wydaje, że ona mnie wysłuchuje z empatią, ona dodaje sobie kolejne argumenty do wewnętrznego równania.

To jest shittestowy stan kwantowy :P

1) z jednej strony dodaje sobie argumenty przeciw Tobie

2) z drugiej argumenty za Tobą

Ty swoich zachowaniem (przechodzenie shittestu) dokonujesz obserwacji (zdałeś/nie zdałeś) i tym samym odkrywasz konkretny stan.

 

W dniu 28.09.2021 o 10:44, Peter Quinn napisał:

jak ukrywać własne słabości? My faceci marzymy o związku partnerskim, gdzie "gdy jedno spada w dół, drugie ciągnie ku górze", gdzie jest synergia etc... a tu często wychodzi na to, że ty nie możesz się za dużo odsłaniać, bo możesz dostać rykoszetem, nawet nie wiedząc kiedy.

Ukrywanie wskazuje, że czujesz, że jest coś słabego, czego się wstydzisz lub nie akceptujesz.

 

A może lepiej zadać pytanie:

Jak wzmacniać swoją niezależność (od kobiety)?

Jak zlokalizować ten punkt, który decyduje o porażce, aby wiedzieć, jak go nie przekraczać?

Jak być asertywnym wobec wzrastających wymagań kobiet(y)?

 

4 godziny temu, NoHope napisał:

Shittesty to bardziej problem w związkach niż jak randkujesz.

Shittesty są zawsze, jeśli masz do czynienia z kobietami :) I nie tylko. 

Unikanie shittestów to jak unikanie życia.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minutes ago, lync said:

Ukrywanie wskazuje, że czujesz, że jest coś słabego, czego się wstydzisz lub nie akceptujesz.

 

A może lepiej zadać pytanie:

Jak wzmacniać swoją niezależność (od kobiety)?

Jak zlokalizować ten punkt, który decyduje o porażce, aby wiedzieć, jak go nie przekraczać?

Jak być asertywnym wobec wzrastających wymagań kobiet(y)?


Nie mam problemu z asertywnością. 
Mam problem z gniewem, jaki się we mnie rodzi, gdy np. zrobie A, B, C, nie zrobie D i nagle A, B i C już nie ma znaczenia. A jak zrobie A, B, C, D i chcę usiąść na kanapie, to nagle okazuje się, że jest jeszcze E, F i G. 
Ten gniew też się rodzi w wielu sytuacjach, w których coś po prostu widzę i mnie razi. Albo jak setny raz prowadzimy tą samą bezowocną rozmowę w weekend, która nie prowadzi do wyciągnięcia właściwych wniosków. 

A jakie słabości? Każdy ma problemy. Czasem w pracy, czasem w rodzinie, czasem jakieś inne rany z przeszłości. 
Mam to dusić w sobie, nie rozmawiać, nie uzewnętrzniać się i udawać że to wszystko po mnie spływa? 
Ok, od tego mam przyjaciół, rodzinę,.. ale gdzie tu jest jakakolwiek relacja partnerska w takim razie?

Shit test to jedno, ale zwierzenie się partnerce z czegoś na zasadzie... "słuchaj, martwie się swoim zdrowiem" albo "boje się, że ... " to jest podawanie jej na tacy kolejnych argumentów w równaniu na plus i minus w tej swojej głowie. 

Pytam, bo zakładając że w przyszłości wpakuje się w jakiś związek jeszcze, to zastanawiam się czy powinienen prowadzic "podwójne" życie, milczeć jak głaz czy ściemniać... no ale chyba nie o to w tym wszystkim chodzi... a nie oszukujmy się.. choćbym wprowadził tajniki zen, miał ogarnięte życie na 100 procent to i tak wzloty i upadki były, są i będą zawsze. 

Przez całe życie wyobrażałem sobie, że to będzie właśnie tak, że walcze o swoje marzenia, realizacje swoich celów mniejszych, większych a u mojego boku zjawi się kobieta, która nie będzie dopierdzielać co chwilę, z każdej strony, ale wspierać właśnie na zasadzie synergii, że 1+1>2. 
Z tego co jednak obserwuje i czuje na własnej skórze, to 1 + 1 = 1.5 kobiety i 0.5 chłopa i to w optymalnej konfiguracji. 
 

Edytowane przez Peter Quinn
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Peter Quinn napisał:

A jakie słabości? Każdy ma problemy. Czasem w pracy, czasem w rodzinie, czasem jakieś inne rany z przeszłości. 
Mam to dusić w sobie, nie rozmawiać, nie uzewnętrzniać się i udawać że to wszystko po mnie spływa? 
Ok, od tego mam przyjaciół, rodzinę,.. ale gdzie tu jest jakakolwiek relacja partnerska w takim razie?

A kto powiedział, aby dusić? Jest różnica w sposobie werbalizacji.

Ja jechałem trybem "zbiera się zbiera, w końcu wybucham". Moim zdaniem to powinno być płynne.

Grałeś w Half-Life, kojarzysz Tau-Cannon, co się stanie, jak za długo ładujesz?

 

1 minutę temu, Peter Quinn napisał:

Mam problem z gniewem, jaki się we mnie rodzi, gdy np. zrobie A, B, C, nie zrobie D i nagle A, B i C już nie ma znaczenia. A jak zrobie A, B, C, D i chcę usiąść na kanapie, to nagle okazuje się, że jest jeszcze E, F i G. 

Opisałeś w skrócie przepis na mój pracoholizm :PZła droga, tj. dobra bo daje efekty, ale niekoniecznie dobre długofalowo.

 

2 minuty temu, Peter Quinn napisał:

Shit test to jedno, ale zwierzenie się partnerce z czegoś na zasadzie... "słuchaj, martwie się swoim zdrowiem" albo "boje się, że ... " to jest podawanie jej na tacy kolejnych argumentów w równaniu na plus i minus w tej swojej głowie.

Zależy jaka partnerka, jak bardzo zależna i ile zniesie. Zwierz się jeden raz takiej, która jest całkowicie od Ciebie niezależna, ma łańcuch adoratorów....ale nie wiem czy to można nazwać związkiem.

 

I zależy jaki związek. Jeśli np. ktoś wchodzi w relację z punktu dominującego i liczy się głównie uroda samicy to wiadomo, że ona raczej ma niski próg reakcji na tego typu wyznania. Jak masz więcej przyjaźni, oparcie o inne aspekty - to możesz więcej mówić.

Część zwierzeń wynika z tego, że chce się partnerkę traktować jak matkę ("niech wie, niech coś ew. zaradzi").

Trzeba to samemu wykalibrować i nie obciążać kobiety takimi wyznaniami.

 

3 minuty temu, Peter Quinn napisał:

Pytam, bo zakładając że w przyszłości wpakuje się w jakiś związek jeszcze, to zastanawiam się czy powinienen prowadzic "podwójne" życie, milczeć jak głaz czy ściemniać... no ale chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. 

A co lepiej  z Tobą rezonuje? Bycie szczerym/wylewnym/autentycznym?

Zawsze jest jakiś powód takiego zachowania.

 

Wydaje mi się, że zależy od intencji i tego, co masz przeżyć w życiu. Podwójne życie/milczenie/ściemnianie wskazuje, że jest się do czegoś przywiązanym i chce się to utrzymać (do efektu, np: utrzymania relacji na siłę).  Jeśli masz problem i udajesz, że go nie ma, a może być to potraktowane z pozycji strachu, to kobieta może to wyczuć. Strach / próba imponowania....i lipa, rezultat odwrotny od zamierzonego. Czasem długofalowo, trudno wyczuć.

 

Intuicja mi mówi: dawaj miłość, odbieraj miłość, długofalowo kosztuje Cię to zbyt dużo - szukaj dalej.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Peter Quinn napisał:

Tam, gdzie ojciec coś znaczy, ma faktycznie autorytet i nie daje sobie wejść na głowę, tam są fajne dziewczyny.

 

Inaczej - tam jest duża szansa, że będzie ktoś fajny i perspektywiczny. Szansa, ale nie pewność. Pewności nigdy nie będzie. Moja żona ma starszą siostrę. Niewiele, parę lat (starsza ode mnie o rok). Ten sam dom. Ci sami rodzice. Ten sam (jak zakładam) sposób przekazywania córkom tego, co w życiu ważne.

 

Zupełnie inne osoby.

 

Zmiany są głownie dwie - mąż typu"tak kochanie" i percepcja zmiany jej poziomu życia względem mojego. I zmiana postrzegania mojej osoby przez nią o 180 stopni z upływem lat. Jak żyliśmy dosyć skromnie i przeciętnie, to była górą. Podobało jej się to. A żyła wtedy naprawdę dobrze, dzięki pracowitości swojego męża. Do dziś żyje na dobrym poziomie, jak na polskie warunki nawet bardzo dobrym. Takie schadenfreude. Takie rzeczy widać. Nie sądzę, by ja akurat miał jakiś wyjątkowo rozwinięty zmysł obserwacji. I taka udawana wtedy "żałość" typu "ojej, to jak sobie poradzicie?" . "Nie jeździcie za granicę"? I tak dalej. No i wisienka na torcie, o której już kilka razy pisałem, wypowiedziana kiedyś do mojej żony, jak jeszcze nie była moją żoną "po co ty się z tym gołodupcem wiążesz?" :)

 

Jak to się odmieniło z biegiem lat i okazało się, że jednak ten poziom życia zamienił się miejscami i to diametralnie, zmieniło się jej nastawienie wobec mnie. W oślizłą, "kupiecką" uprzejmość i włażenie mi w dupę. Nic nie jest tak żenujące, jak takie podejście. Mojego szwagra prywatnie lubię - jego nastawienie do mnie nigdy nie uległo zmianie, mimo że podejściem do życia i tworzenia związku mi z nim kompletnie nie po drodze. Model "tak kochanie", jak napisałem powyżej.

 

@Ramaja Awantura, masz rację. Ja nie mam ambicji zbawiania świata, ale pod moim dachem takiego zachowania tolerować nie zamierzam. Dlatego coś tam spróbuję zrobić, pogadać dłużej na osobności chociaż.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Obliteraror said:

Jak to się odmieniło z biegiem lat i okazało się, że jednak ten poziom życia zamienił się miejscami i to diametralnie, zmieniło się jej nastawienie wobec mnie. W oślizłą, "kupiecką" uprzejmość i włażenie mi w dupę. Nic nie jest tak żenujące, jak takie podejście.


I co, powiedziałeś jej to kiedyś wprost czy trzymasz język za zębami? Są jakieś docinki, czy milczysz jak głaz?
Szczerze, brzydziłbym się takim czymś i nie potrafił sobie powiedzieć - "taka natura kobiet, nie mogę ich za to nie lubić". 
Takie rzeczy budzą we mnie bardzo negatywne emocje, a jestem z tych otwartych i szczerych, którzy mówią ludziom prawdę w oczy, co oczywiście wielu osobom może się nie podobać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Peter Quinn napisał:

I co, powiedziałeś jej to kiedyś wprost czy trzymasz język za zębami?

 

Powiedziała to nie do mnie wprost, ale do mojej żony. Która mi o tym wspomniała :) Z jej siostrą nie wracałem do tego tematu. Toleruję ją, ale traktuję bardzo chłodno. Po mnie, to szczerze mówiąc, spływa, ale pamiętam. Dlatego ta żenująca zmiana nastawienia jest tak zabawna. Nie lubię takiego orwellowskiego dwójmyślenia.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, maroon said:

Walka o odkrywanie nowych światów zamieniła się w walkę o przetrwanie na swoim własnym podwórku. 🤔

 

Marnotrawstwo energii życiowej. 


Dokładnie... zamiast walczyć ze światem i wracać do świątyni i oazy spokoju, gdzie żonka/dziewczyna dba o ciepło rodzinnego ogniska, 

wracasz do jaskinii wiecznie nienasyconej lwicy, która będzie na Ciebie warczeć i obdzierać Cię ze skóry. 

A później faceci faktycznie uciekają w pracę, alkohol i inne "escapizmy", bo mają tego zwyczajnie dosyć.  

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.