Skocz do zawartości

Świat przeżyć wewnętrznych


Rekomendowane odpowiedzi

Wybrałem się dzisiaj na zakupy. Na nogach, by przemyśleć kilka spraw. Stojąc w kolejce do kasy. Stała przedemna młoda dziewczyna w wieku około 20 lat.. A przed nią. Dwoje ludzi. W wieku około 60 lat. A toż obok nich najprawdopodobniej ich córka(30 lat) Sądząc po tym jak odniósł się do niej ten starszy człowiek "kochanie chodź idziemy" najprawdopodobniej jest to ich córka. Z tym, że ta osoba była chora. Miala około 145 cm wzrostu. Widząc ją same łzy cisnęły mi się do oczu. Może miała zespół Downa? I bardzo duża głowę bardzo niesymetryczna. Zauważyłem w pewnym momencie jak ta chora dziewczyna odwróciła się i stanęła w bezruchu i wpatrywała się w tą młodą 20 letnia dziewczynę. No i tak ukradkiem kantem oka zacząłem obserwować tą chora dziewczynę. I w mojej głowie zaczęły się pojawiać myślę. Chyba mam za dużo empati, albo wzięła mnie jakąś chwila skurchy. Bo człowiek sam sobie szuka problemów z dupy. Przejmuje się jakaś tępa cizia, która poleciała w chuja. I wieloma innych rzeczami, które ludzie gadaja. Tylko po to by dojebac i poczuć się lepiej, że się komuś dojebało i zjebało humor. A sami mają masę kompleksów. Nie docenia tego, że ma pracę. Ma gdzie spać. Ma obie ręce i dwie nogi. Ze przychodzi do domu i może się umyć w ciepłej wodzie, może zapalić światło, że nie musi spać na ławce w parku lub na klatce schodowej. Przejmuje się rzeczami, na które nie ma wpływu. A nie docenia tego co ma. Zacząłem się zastanawiać co w tej chwili ta chora dziewczyna sobie myślała. Czy w ogóle coś myślała? "dlaczego ja taka jestem, dlaczego nie mogę być taka jak ta dziewczyna co stoi obok mnie, dlaczego mnie to spotkało?" i wiele innych. Nigdy więcej nie uzależniać swojej wartości i szczęścia od drugiej osoby. 

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Montella26 napisał:

No i tak ukradkiem kantem oka zacząłem obserwować tą chora dziewczynę. I w mojej głowie zaczęły się pojawiać myślę. Chyba mam za dużo empati, albo wzięła mnie jakąś chwila skurchy. Bo człowiek sam sobie szuka problemów z dupy.

 

Wakacje spędzałem w kraju, lubię wtedy czasem wpaść do kościoła w tygodniu.

Mam swoje ulubione miejsca, jest tam z reguły tylko kilka osób, co sprzyja wyciszeniu. 

Zajechałem w takie miejsce, prowadzone przez mnichów z myślą że spędzę te pół godzinki i wrócę do swoich spraw. 

 

Wpadam w ciuchach do trekingu na szybko, a kościół wypełniony po brzegi, dosłownie tłumy. Okazało się że oni raz w miesiącu organizują mszę z modlitwą o uzdrowienie i akurat na to zaszedłem. 

Msza jak msza, wszystko jak zawsze. Po niej zaczyna się, nawet nie wiem jak to nazwać.

W każdym razie, ludzie reagują dziwnie, potrafią się śmiać w głos albo płakać, dosyć osobliwe rzeczy.

Wszystko jest tak prowadzone żeby skłonić do otwarcia się, wewnetrzego i na głębszych poziomach. Jest dużo ludzi chorych albo mających inne problemy, którzy przychodzą po pocieszenie czy wsparcie. 

 

Trwało to ok czterech godzin, skończyło się po północy. Długo, bo kapłan podchodził do każdej osoby, kładł ręce na głowie I modlił się w intencji tej osoby.

Podczas tej modlitwy ludzie często mają zjazdy, jakby mdleli. To ma swoją nazwę i wygląda trochę inaczej, ale już nie chcę się rozpisywać bardziej w kontekście religijnym. 

 

Przede mną stał mężczyzna w moim wieku albo ciut starszy z dwójką chłopaków, ok 10-12 lat. Po jednym było widać chorobę, prawdopodobnie nowotwór. Wychudzony i z gdzieniegdzie odrastającymi włosami na głowie, jak po chemii.

 

Podczas tej sytuacji facet się wyłożył jak długi, wprost pod moje nogi. Nic mu się nie stało, bo zawsze obok jest ktoś kto wyłapuje takie osoby żeby nie zrobiły sobie krzywdy. Przytrzymali mu głowę żeby jej sobie nie rozbił, położyli na podłodze i poszli dalej. 

 

Strasznie mi było głupio widzieć głowę człowieka obok swoich nóg. Chłopaki chyba wiedzieli o co chodzi, trzymali go za ręce i czekali.

 

I ten widok mnie rozwalił. Ojciec, leżący jakby w głębokiej medytacji, ogromny spokój, i tych dwóch chłopaków obok zachowujących się jakby to było ich dziecko. 

Po chwili ten czlowiek się wybudził, ale długą chwilę nie mógł oprzytomnieć, rozglądał się wokół jakby nie do końca wiedząc o co chodzi. 

Jego synowie trzymali go za ręce, głaskali, coś szeptali.

 Jeden z nich poważnie chory, a traktował ojca jakby ten był kimś bezbronnym, potrzebującym pomocy. Tak zresztą trochę wyglądał, a kawał chłopa. 

 

To niesamowite uczucie, być świadkiem takiej sceny. Masz wrażenie że wchodzisz w czyjś intymny, wewnętrzny świat. 

Problemy, które masz robią się czymś niesłychanie małym.

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największym problemem XXI wieku jest ten wyścig szczurów, który mówi Ci jak masz żyć i stworzyło wyidealizowaną sylwetkę człowieka sukcesu. 

 

Taka osoba musi być bogata, zadbana, ciągle wyznaczać sobie nowe cele, oczywiście niemożliwe a i tak je spełniać. I wszystko byłoby w porządki gdyby te CELE były Twoje. 

 

Wielu próbując się przypodobać innym zapomina o SOBIE. Masz żyć w zgodzie z sobą i mieć tak zajeb**** pewność siebie, że to ludzie będą podpatrywać Twoje życie. 

 

O czym mówię? O wszystkim, począwszy od ubioru, stylu wypowiadania się, bytu, wartości. 

 

Nie muszę być tolerancyjny żeby być cool, nie muszę mieć top modelki 10/10 żeby być cool, jeśli nie chce mieć samochodu to go nie kupuje, jeśli uważam, że podobam się sobie bez sześciopaka, to tak żyje. 

 

Znam ludzi, którzy chodzą na siłownie z przymusu - katują się żeby innym się podobało, nie sobie. Kupując coś pytają ludzi o opinię zapominając o najważniejszej, swojej. 

 

Bycie bez ręki, bez wzroku, z downem to przykrość ale życie ma się jedno. Można żyć albo nie żyć - musimy zaakceptować to, że tak jest. Dlatego znam wielu szczęśliwych ludzi z różnymi nieuleczalnymi chorobami - bo jedyną poważna choroba jest w naszej GŁOWIE. Reszta to nic nie znaczące elementy. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.09.2021 o 19:47, Montella26 napisał:

Czy w ogóle coś myślała? "dlaczego ja taka jestem, dlaczego nie mogę być taka jak ta dziewczyna co stoi obok mnie, dlaczego mnie to spotkało?

Z tego też powodu organicznie wręcz nie trawię ludzi którzy się wywyższają z powodu swojej urody bo Bozia dała im ładne ciało i pysk a nasze kochane panie w tym przodują.

Jaki taka osoba miała wpływ na to że jest kim jest żeby się wywyższać, gdzie w takim razie wina "tej gorszej" części której Bóg, opatrzność czy kto tam jeszcze dał chorobę, kalectwo bądź brzydkie ciało ?

Edytowane przez jaro670
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.