Skocz do zawartości

Czy tak ma już być?


Sake

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

chciałem podzielić się swoją historią, sam jestem w stanie ocenić ją tylko przez pryzmat własnych doświadczeń i emocji czyli dalece subiektywnie. Ciekaw jestem waszej opini.

 


   Obecnie lat 38, jakieś 8 lat po rozwodzie. Moje małżeństwo trwało 3,5 roku, zakończone po tym jak usłyszałem jej rozmowę przez telefon z tym drugim. Powinno skończyć się dużo wcześniej, bo wcześniej już były pewne sygnały i lampki alarmowe ale trafiłem na wyjątkowo dwulicowy egzemplarz który kłamał jak z nut, a ja? Oczywiście zakochany, rycerz, żyjący ideałami albo raczej... głupi i ślepy. Na szczęście dzieci nie było, mieszkanie było w kredycie na dwoje. Chciałem szybki rozwód bez orzekania o winie, żeby jak najszybciej ta pomyłka zniknęła z mojego życia.

 

   Nie powiem, wiele, wiele miesięcy zajęło mi przetrawienie tego wszystkiego i pozbieranie się do w miarę przyzwoitej formy psychicznej, potem coś pykło i znów zaczeły się spotkania i różne znajomości.

Obecnie od ponad 4 lat jestem w nieformalnym związku, z partnerką mamy dwuletniego synka. Początki to było raczej lekkie zauroczenie, później pojawiło się uczucie i jakaś więź między nami, dobrze się dogadywaliśmy i okazało się że mamy podobny światopogląd, seks był udany i tak to płynęło. Po jakichś dwóch latach powoli zaczęła przestawać działać chemia (może nawet wcześniej), seks był nadal dobry ale też powoli wkradała się rutyna. Trochę też zaczynało mnie irytować to, że pewne rzeczy w łóżku (o które w innych związkach nie musiałem się nawet jakoś specjalnie upominać) nie wchodziły w grę, ot powiedziała na początku znajomosci że jeszcze słabo się znamy i potrzebuje czasu żeby się odblokować... mijały dwa lata a ja zaczynałem dochodzić do wniosku że albo powiedziała tak żeby zyskać na czasie i mieć spokój albo poprostu nie jestem tą osobą która by spowoduje to że się przełamie albo obie te rzeczy na raz. Niemniej było to “weekendowy” związek bez spiny dość udany.

Ona traktowała tą relację zdecydowanie poważniej, coś przebąkiwała o przeprowadzeniu się tu gdzie mieszkam, w sumie byłem za, jeśli chodzi o uczucia to z jej strony też o wiele większe zaangażowanie jak to często u kobiet, nie żeby mi była obojętna, poprostu byłem mniej zaangażowany.

 

   No i dochodzimy do momentu gdy mijają dwa lata związku a ja gdzieś z tyłu głowy zaczynam zastanawiać się co dalej...i że może trzeba zdecydować w którą stronę dalej. I nagle bach! Jak z kapelusza, ona mówi że jest w ciąży! Typowe? -powiem tak, brała tabletki, innej antykoncepcji nie stosowaliśmy, twierdzi, że zażywała regularnie a janie miałem podstaw żeby jej nie wierzyć. No więc problem przyszłości związku niejako się rozwiązał, ustaliliśmy że wprowadzi się do mojego mieszkania i spróbujemy. Żyło się dobrze, nadal dobre relacje, fajne rozmowy, w łóżku właziła na mnie przy każdej okazji. Co do formalizacji związku, bo parę razy nalegała, to nauczony doświadczeniem powiedziałem otwarcie, że na chwilę obecną nie chcę i jak ma się udać to się uda a dwa, że nie byłem pewien czy to na pewno jest „to”, kiedyś pewnie biegłbym do urzędu, proboszcza i załatwiał szybki ślub, wesele itd. Dziś wiem, że jeśli związek nie działa to żadne papiery i przysięgi również nie będą działać, a jeśli związek jest udany to żadnych papierów również nie trzeba.

Problemy zaczeły się po narodzinach dziecka, chyba oboje nas przerosła sytuacja, ciągłe kłótnie i awantury, praktycznie już drugiego czy trzeciego dnia chciała się wyprowadzać z dzieckiem po kłótni o jakąś totalną pierdołę. Zrzuciłem to na karb połogu i huśtawki hormonalnej – depresja poporodowa i te sprawy pomyślałem i zawsze w ostateczności jakoś załagadzałem sytuację. Z kolejnymi miesiącami sytuacje rzadziej ale jednak powtarzały się. Parokrotnie nie ustąpiłem i sama wracała przyznając że ją poniosło. Gwoli ścisłości - bo to pytanie może paść, Test na Ojcostwo zrobiony dzieciak jest mój.

 

   Do meritum, od tych dwóch lat mega się psuło co wyjazd na urlop żeby odpocząć to kłótnie, seks kilkarazy przez te dwa lata, jak już był to i tak średni. Zawsze inicjowany z mojej strony, ani razu od czasu porodu nie zdarzyło się aby to ona chciała. Zawsze coś było albo pokłóceni i ciche dni albo jak było dobrze to ona mówiła, że zmęczona, że praca albo coś tam musi zrobić. Typ matki polki – dziecko i tylko dziecko, też kocham syna ale uważam że jest życie poza rodzicielstwem a z roku na rok jesteśmy coraz starsi i młodości już się nie wróci. Żeby nie było że się wybielam, też mam trudny charakter a do kłótni trzeba dwojga, przeważnie kłótnie wybuchają z błachego powodu a że żadne nie odpuści to eskalują... Od kilku miesięcy zacząłem się trochę wycofywać i odpuszczać, część kłótni próbuję od razu wyjaśnić na spokojnie, stwierdziłem, że za dużo nerwów i zdrowia mnie to kosztuje żeby się tak o pierdoły szarpać ona chyba też trochę odpuściła ( czy na tym polega docieranie się ??). Teraz to wygląda tak, że najczęściej ma pretensje o to że jej za mało pomagam a jak się próbuję bronić t o wścieka się że zawsze mam jakieś wymówki zamiast przyznać jej rację. Ogólnie to wygląda tak, że faktycznie pracuję dużo - etat, kilka nocek w miesiącu nadgodzin i jakieś dodatkowe fuchy z doskoku ale też praktycznie ja nas utrzymję kredyt za mieszkanie, rachunki, czynsz, wakacje, wszystkie duże zakupy robię ja, nowy samochód, poprzedni zostawiłem żeby miała swój i mogła jeździć do pracy i wozić małego. Przychodzę z pracy i cały czas spędzam z dzieckiem, czasem o 20 spytam zdziwiony skąd ma tyle siły młody i czy spać nie powienien, to potem przy każdej kłótni słyszę że nie chce mi się nim zajmować tylko pytam ciągle czemu nie śpi. Ona zarabia minimalną na nic się nie dokłada a jeszcze ostatnio mnie poprosiła żebym pożyczył jej kilka stów na wesele jej znajomych bo nie ma...

Pominąłem jeszcze ważny wątek – jakieś 9 miesięcy po porodzie dziecka okazało się że ma komornika na karku, bo wezwania przyszły na adres jej domu rodzinnegookazało się że ma 10 tysięcy długu którego nie jest w stanie spłacić na już, podobno było więcej ale spłacała z tego co dostawała na macierzyńskim na bieżąco. Na co te pożyczki ? Wyglądało jakby zaciągała je jak głupia bez żadnej kontrole bez zastanowienia, co dziwne bo to raczeja dość pragmatyczna kobieta. Twierdzi że prowadzenie ciąży tyle kosztuje a nie miała nic odłożone przed ciążą...nigdy nie powiedziała żeby na cokolwiek jej brakowało podczas ciąży. Każda rozmowa o to kończyła się oczywiście płaczem i pretensjami że jej nie pomagałem. Oczywiście kasę musiałem ja wyłożyć bo u niej w rodzinie nagle się okazało że nikt kasy nie ma…

 

   Dlaczego tu trafiłem? Jakiś czas temu zdałem sobie sprawę, że mój związek jest jaki jest a ja się czuję jakby czas uciekał mi pomiędzy palcami, podświadomie szukam czegoś na boku i jestem praktycznie pewien że razem trzyma nas tylko synek,  są też dobre strony oczywiście, potrafimy się fajnie dogadywać (jak się nie kłócimy ;) ) i spędzać dobrze czas ale obecny stan kojarzy mi się raczej ze związkiem sześćdziesięciolatków(?) gdzie bardziej jest się partnerami niż kochankami. Miałem ostatnio sytuację (zwykła gadka z atrakcyjną nowopoznaną babką) która uświadomiła mi że facet z dzieckiem to nie jest koniec i że jest życie po życiu … I tak zacząłem się zastanawiać czy jest sens tkwić w obecnym związku dla dzieciaka którego kocham i kobiety z którą coś nas może jeszcze łączyć i jakie są realne szanse na zmianę stanu rzeczy. Boję się że jak dzieciak dorośnie i zrobi się bardziej samodzielny i tak się możemy rozejść albo zakopię się w drugie dziecko. Czy zaryzykować rozpoczęcie nowego rozdziału żeby za kilka/kilkanaście lat nie pożałować że zamiast starać się żyć pełnią życia po prostu je przeżyłem. 

Edytowane przez Sake
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy tak ma być? No rutyna i życie. Jak będzie zależne w dużej mierze od Ciebie.

 

16 godzin temu, Sake napisał:

Boję się że jak dzieciak dorośnie i zrobi się bardziej samodzielny i tak się możemy rozejść albo zakopię się w drugie dziecko.

 

Co do syna sądzę, że w ogóle nie masz racji! Jeśli teraz cieszy Cię czas spędzany razem nie pękaj i wytrzymaj. Zobaczysz gdy będzie miał powiedzmy 5-6 i więcej, zacznie być super, zapewne do końca podstawówki. Zaczniecie razem latać pograć w piłę, kosza, chodzić na mecze, bawić się lego, grać razem w gry, sklejać modele, tłumaczyć  działanie maszyn, irracjonalne zachowania polskich polityków w sejmie i wojnę w Afganistanie ;). Taki okres to zupełnie inna historia niż zabawa grzechotkami czy pluszakami z 2-latkiem. Teraz jest czas dla matki właśnie, który się zaraz skończy. Czas szkolny to czas ojcostwa.

 

16 godzin temu, Sake napisał:

Twierdzi że prowadzenie ciąży tyle kosztuje a nie miała nic odłożone przed ciążą...

A Ty pilnowałeś ciąży, czy zostawiłeś jej (olałeś) temat? Wizyty kontrolne prywatnie kosztują, bo państwo to syf. Ginekolog, USG -  zawsze kilka stówek za wizytę, plus jakieś leki, nowe większe ciuchy, normalna studia przez 9 m-cy.  Gdzie wtedy byłeś? Można tylko domniemywać, że jednak kontaktu mega nie macie, skoro chyba nie wiesz co się działo. Nie chodzi o to, że miałeś płacić, tym bardziej skoro ona pracuje - ale dziecko jest Wasze i miałeś wiedzieć.

 

Sprawa "twierdzi, że zażywała regularnie a ja nie miałem podstaw żeby jej nie wierzyć" + z "bocianem" pokazuje, że ufasz lasce, a życie uczy, że kochać można, ale ufać już nie za bardzo. 😁 Jednak zrzucenie sprawy na depresje i że chooj nic to - błąd. Może trzeba jej jakoś pomóc, bo wpakuje Cię w jakieś kłopoty irracjonalnymi decyzjami? Poświęć trochę czasu, zamiast tylko zabijać się zawodowo - księżna  pani może czuć się na uboczu z dzieckiem, może depresja, może nie czuje się atrakcyjna, może boi się o przyszłość, bo nie macie małżeństwa i nie pozwie Cię o alimenty na siebie ;) , a może swędzi ją na knagę Ahmeda/Mokebe z serialu? Poza tym w związku próba sił jest normalnością, a ustępowanie to jednak oddawanie pola. Musisz prowadzić swoje stado i baba też w duchu tego chce. Na Twoim miejscu oddałbym dziecko dziadkom na tydzień i pojechał na wakacje odświeżyć nieco relację.

 

Na koniec - jeśli nie chcesz drugiego dziecka to wazektomia, lasce nic nie mówisz i po temacie. Gdybyś decydował się na nowy rozdział, sugeruję uprzejmie, żeby dotyczył on "Ciebie", a nie "Ciebie z nową kobietą", bo tylko powtórzysz trwający cykl. Zasada jest nadzwyczaj prosta - karoserie mogą mieć różne, ale działają wg tego samego schematu, a na koniec każda staje się stara i brzydka.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Exar napisał:

Co do syna sądzę, że w ogóle nie masz racji! Jeśli teraz cieszy Cię czas spędzany razem nie pękaj i wytrzymaj. Zobaczysz gdy będzie miał powiedzmy 5-6 i więcej, zacznie być super, zapewne do końca podstawówki. Zaczniecie razem latać pograć w piłę, kosza, chodzić na mecze, bawić się lego, grać razem w gry, sklejać modele, tłumaczyć  działanie maszyn, irracjonalne zachowania polskich polityków w sejmie i wojnę w Afganistanie ;). Taki okres to zupełnie inna historia niż zabawa grzechotkami czy pluszakami z 2-latkiem. Teraz jest czas dla matki właśnie, który się zaraz skończy. Czas szkolny to czas ojcostwa.

 

Też tak to sobie wyobrażam. 

Bardziej chodziło mi o to, że w którymś tam momencie młody nie będzie potrzebował tyle opieki i nie będzie spajał tak związku chyba sporo związków tak funkcjonuje i rozpadają się cześciej przy starszych dzieciach niż przy młodszych. Wreszcie w którymś tam momencie dzieci wylatują z gniazda a człowiek zostaje sam z drugą połówką... i wtedy przychodzi czas refleksji.

 

2 godziny temu, Exar napisał:

A Ty pilnowałeś ciąży, czy zostawiłeś jej (olałeś) temat? Wizyty kontrolne prywatnie kosztują, bo państwo to syf. Ginekolog, USG -  zawsze kilka stówek za wizytę, plus jakieś leki, nowe większe ciuchy, normalna studia przez 9 m-cy.  Gdzie wtedy byłeś? Można tylko domniemywać, że jednak kontaktu mega nie macie, skoro chyba nie wiesz co się działo. Nie chodzi o to, że miałeś płacić, tym bardziej skoro ona pracuje - ale dziecko jest Wasze i miałeś wiedzieć.

 

Wiesz, mi nawet przez myśl nie przeszło, że może potrzebować kasy i nie powiedzieć. Tym bardziej że jak na jakieś wyjazdy ją zabierałem to mówiłem że już opłacone i żeby się nie przejmowała że będą wydatki. Masz rację widocznie takiego mega kontaktu nie mieliśmy i może nadal nie mamy.

 

2 godziny temu, Exar napisał:

Sprawa "twierdzi, że zażywała regularnie a ja nie miałem podstaw żeby jej nie wierzyć" + z "bocianem" pokazuje, że ufasz lasce, a życie uczy, że kochać można, ale ufać już nie za bardzo. 😁 Jednak zrzucenie sprawy na depresje i że chooj nic to - błąd. Może trzeba jej jakoś pomóc, bo wpakuje Cię w jakieś kłopoty irracjonalnymi decyzjami? Poświęć trochę czasu, zamiast tylko zabijać się zawodowo - księżna  pani może czuć się na uboczu z dzieckiem, może depresja, może nie czuje się atrakcyjna, może boi się o przyszłość, bo nie macie małżeństwa i nie pozwie Cię o alimenty na siebie ;) , a może swędzi ją na knagę Ahmeda/Mokebe z serialu? Poza tym w związku próba sił jest normalnością, a ustępowanie to jednak oddawanie pola. Musisz prowadzić swoje stado i baba też w duchu tego chce. Na Twoim miejscu oddałbym dziecko dziadkom na tydzień i pojechał na wakacje odświeżyć nieco relację.

Wiesz teraz to jest już okrzepnięta, przynajmniej taka się wydaje. Starałem się jak umiałem nie mówię że idealnie. Oboje sporo spuściliśmy z tonu bo oboje mieliśmy już dość kłótni i nerwów. Z wyjazdem dobrym pomysł może to coś zmieni.

 

2 godziny temu, Exar napisał:

Na koniec - jeśli nie chcesz drugiego dziecka to wazektomia, lasce nic nie mówisz i po temacie. Gdybyś decydował się na nowy rozdział, sugeruję uprzejmie, żeby dotyczył on "Ciebie", a nie "Ciebie z nową kobietą", bo tylko powtórzysz trwający cykl. Zasada jest nadzwyczaj prosta - karoserie mogą mieć różne, ale działają wg tego samego schematu, a na koniec każda staje się stara i brzydka.

 

Co do drugiego to chcę ale nie jestem pewien czy w tym "rozdziale" i w tym póki co widzę problem.

 

Dzięki za odpowiedzi

Edytowane przez Sake
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

 Dlaczego tu trafiłem? Jakiś czas temu zdałem sobie sprawę, że mój związek jest jaki jest a ja się czuję jakby czas uciekał mi pomiędzy palcami, podświadomie szukam czegoś na boku i jestem praktycznie pewien że razem trzyma nas tylko synek

Jeżeli chcesz mieć realny wpływ na wychowanie Twojego syna to musisz zacisnąć zęby i być z jego matką, czy Ci się to podoba lub nie. Rozwód pokaże Ci co wart jest ojciec w obecnym systemie i gdzie jest Twoje miejsce. Będziesz prosił sądy o możliwość zabrania syna w takim wieki na jeden nocleg w miesiącu do siebie. Jeżeli Pani nie ma zapędów "alienatorskich" to mieszkając oddzielnie, ale w jednym mieści,, można wspólnie wychowywać dziecko, pomagać sobie, jednak to już nie to co pełna rodzina, i niezwykle rzadki przypadek. Rozwody niszczą psychikę małych dzieci tak jak i patologiczne związki.

 

Wielu braci z forum radzi by "ocalić siebie" i ewakuować z nietrafionego związku. Często jest to racja ale nie dla każdego. Każdy jest inny, ma inny system wartości i poziom wrażliwości. Obecnie od roku nie mieszkam z żona (rozwód). Mam z synem (5 latek) kontakty dosyć często jak na utarte standardy. Widzę jak on tęskni za ojcem. Przed rozwodem byliśmy z synem praktycznie zespawani. Ja zapatrzony w niego, a on we mnie. Każda wolna chwila spędzana razem. Niejednokrotnie żona była zazdrosna o łącząca nas więź. Tęsknota za synem nie raz przyprawiła mnie o łzę przed snem, że nie mogę tak jak kiedyś dawać mu siebie, czytać mu do snu, itp. Najbardziej upokarzające jest sformalizowanie kontaktów do konkretnych godzin, dat. Od sądu dostajesz sztywny wymiar kontaktów i cześć.

 

Patrząc przez swój pryzmat jak przeżywam rozłąkę z synem i jak on tęskni, to dzisiaj starałbym się za wszelką cenę ratować związek.

 

Jako ojciec, głowa rodziny, musisz lawirować na tej szachownicy. Jesteś odpowiedzialny za swoje stadło.

 

Katolicy mają na swój użytek ciekawą książeczkę. Jest tam kilka ciekawych "kołczingowo" stwierdzeń. MT 16,26: "Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?" 

Parafrazując ewangelistę. Odejdziesz od rodziny, ułożysz życie z inną kobietą, zaznasz szczęścia i cielesnych uciech u boku innej, a przez to, że nie będziesz przy synu On popadnie w złe towarzystwo, zaniedba szkołę, zatraci się w nałogach. Obecność "pionowego" ojca to doświadczenie niezwykle formatywne dla chłopca. Ty zyskasz, ale twój syn, czyli prawie jak Twoja dusza, szkodę poniesie. Poczytaj opinie psychologów jak samotne mamcie wychowują chłopców.

 

Nikt z nas nie podejmie decyzji za Ciebie. 

 

"...lekkomyślnie opuszczamy ogrody dzieciństwa ogrody rzeczy
roniąc w ucieczce manuskrypty lampki oliwne godność pióra
taka jest nasza złudna podróż na krawędzi nicości..." Z. Herbert

 

 

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sake

A co jest dla Ciebie ważniejsze? W tym układzie jest coś za coś - syn kosztem jakości Twojego życia, istnieje duże prawdopodobieństwo że po rozstaniu będziesz miał utrudniony kontakt, a nawet jeśli nie to relacja z dzieckiem raczej ulegnie spłyceniu. Z drugiej strony żyje się raz i widać że się dusisz w tym związku. To tylko Twoja decyzja, ja bym patrzył na swoje dobro. Tak jak piszą, życie przeleci, dzieciak wyfrunie i zostaniesz z praktycznie obcą Ci osobą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Imiennik napisał:

Tak jak piszą, życie przeleci, dzieciak wyfrunie i zostaniesz z praktycznie obcą Ci osobą. 

 

Rozjebuje mnie implikacja, żeby z praktycznie obcą sobie osobą lepiej zostawić swoje dziecko na zatracenie, żeby potem pisać w swojej wolności różne refleksje na Bracia Samcy. hehehe

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lepiej się rozstać niż dziecko ma oglądać i słuchać waszych kłótni które z czasem tylko będą narastać. 

I jeszcze tak nieśmiało zapytam...

Gdzie w tym wszystkim Ty @Sake?

Gdzie Twój spokój emocjonalny, gdzie Twoja cisza, gdzie komfort psychiczny?

Edytowane przez trop
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 9/30/2021 at 10:05 PM, Sake said:

czyli dalece subiektywnie

Ja bym powiedział, że Twój post jest na tyle obiektywny, że warto byś sam go przeczytał - słowo po słowie, wolno, zapominając że to Ty go napisałeś.

 

On 9/30/2021 at 10:05 PM, Sake said:

ja się czuję jakby czas uciekał mi pomiędzy palcami

Zdaj sobie sprawę, że cokolwiek zrobisz - czas i tak upłynie. Tylko możliwy wybór - co TY chcesz z nim zrobić. Ani go nie cofniesz, ani nie zmienisz - z tym trzeba się pogodzić, i wyciągnąć wnioski.

Ja tylko powiem - w pewnym wieku, też mi się tak zdawało; reszta to szukanie przyczyn poza sobą.

 

Kaczmarski "Testament"

 

W trzydziestym ósmym roku życia
Pod koniec dwudziestego wieku
Co nic już chyba do odkrycia
Nie ma ni w sobie ni w człowieku
Za czarne pióro i atrament
Chwytam by spisać swój testament
 
Za mną już liczba chrystusowa
Ofiarnym kozłom przypisana
Kiedy niewinna spada głowa
Za cudze grzechy czyli za nas
By z życia się wymknąwszy sideł
Uschnąć w relikwie wśród kadzideł
 
Przede mną dziesięć lat niepewnych
Gdy każdy zmierzch mężczyznę miażdży
Od wewnątrz pośpiech szarpie gniewny
A z nieba mu znikają gwiazdy

Który to przetrwa ten dożyje
Zaszczytu że sędziwie zgnije
 
Mniej ważne ile czasu trawisz
Niż z jakim trawisz go wynikiem
Niejedną twarz mi los przyprawił
Byłem już zdrajcą i pomnikiem
Degeneratem bohaterem
A wszystkie twarze były szczere
 
Patrzono na mnie przez soczewki
Miłości złości interesu
Przeinaczano moje śpiewki
By się stawały tym czym nie są
Tak używano mnie w potrzebie
Aż dziw że jeszcze mam ciut siebie
 
Poza tym zresztą mam niewiele
Wpływy przejadłem i przepiłem
Co nieco w duszy tkwi i w ciele
Co duszy wstrętne ciału miłe
Więc nie zostawiam potomności
Kont akcji ani posiadłości
 
Pierwszej małżonce mojej Ince
Nim się wyrazi o mnie szpetnie
Zostawiam nasze wspólne sińce
Pamiątki z wojny wieloletniej
Ja się przeglądam w tych orderach
Bo to co boli nie umiera
 
Zaś drugiej mojej połowicy
Niczego nie zapiszę za nic
Bo choćbym nie wiem jak policzył
I tak mnie za rozrzutność zgani
Więc nim się zrobi krótkie spięcie
"Kocham cię" piszę w testamencie
 
Także synowi memu Kosmie
Niewiele mam do zapisania
Nie wiem co będzie gdy dorośnie
Czy zada cios mi czy pytania
I próżno mi się dzisiaj biedzić
Czy znajdę na nie odpowiedzi
 
Paci zabawek nie pomnożę
A zapisuję jej przestrogę
Że choć się wiecznie bawić może
Nie taką jej wyśniłem drogę
Lecz snem nie będę córki dręczył
Zjawi się drań co mnie wyręczy!
 
Przykra to myśl że gdy czterdziestkę
Poranny wieszczy reumatyzm
Tak łatwo w ten testament mieszczę
Wszystkie me lary i penaty
Gitarę książki i zapiski
Butelkę po ostatniej whisky
...
 
Zostały jeszcze pieśni One
Już chcę czy nie chcę nie są moje
Niech cierpią los swój raz stworzone
Na beznadziejny bój z ustrojem
Sczezł ustrój a słowami pieśni
Wciąż okładają się współcześni
 
Ja z nimi nic wspólnego nie mam
To znaczy z ludźmi nie z pieśniami
Niech sobie znajdą własny temat
I niech go wyśpiewają sami

Inaczej zdradzą wielbiciele
Że nie pojęli ze mnie wiele

...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, trop napisał:

Lepiej się rozstać niż dziecko ma oglądać i słuchać waszych kłótni które z czasem tylko będą narastać. 

I jeszcze tak nieśmiało zapytam...

Gdzie w tym wszystkim Ty @Sake?

Gdzie Twój spokój emocjonalny, gdzie Twoja cisza, gdzie komfort psychiczny?

Jeżeli brat @Sake nie ma obecnie spokoju emocjonalnego to odnajdzie go w objęciach innej "puśi"? Na chwilę pewnie tak. Na dłuższą metę dopadnie go to samo co podkopuje i dzisiaj. 

 

Do brata @Sake:

Siłę wewnętrznego spokoju nie zaznamy od obcowania z nową kobietą. Tutaj kłaniają się znów mądrości chrześcijan, od których się wypisałem, ale gdzieś ten "smrodek" podąża za człowiekiem. Jedną z ludzkich przywar - zwanych grzechem - jest acedia. Zdefiniować można ją jako odczuwanie cierpienia w związku z tęsknotą za czymś, czego nie ma - efekt rządów emocji.

 

Bracia na forum opisują sytuacje gdzie żony/partnerki zdradzają, odchodzą do innych mężczyzn, wrabianie w przemoc, molestowanie, itd..... To jest inna sytuacja i nie wiele możesz zrobić. Dzieje się to poza twoją sprawczością, demoluje życie i co tu dużo mówić - w takim wariancie masz pecha. Z tego co czytam u Ciebie tego nie ma. Rozważasz inne możliwości pokierowania swoim życiorysem, bo czegoś brakuje...... Dopada Cię zwykła szarzyzna życia. Każdy to ma. Dopóki partnerka rokuje dbaj o związek. Uzdrawiaj go. Twoja w tym głowa jak to zrobić. Nie oczekujesz, że pani powie Ci co masz robić? Może Tobie pisane przeżyć życie z partnerką dopasowaną na 70%? Mądrzy mówią, że każdy facet pasuje do każdej kobiety.

 

Mam wrażenie, że nasi przodkowie wyczerpali już wszystkie trapiące nas współcześnie tematy, tylko nam nie chce się z tego czerpać. Popatrz co pisał cezar-filozof Marek Aureliusz: „Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje.“ Czy chcesz uganiać się za nową laską, robić przed nią te tańce godowe, dawać macze na tinderku ze świadomością, że gdzieś twój syn wychowuje się sam z matką, a tata szuka sensu życia. Czy poszukiwanie pikanterii w nowych kochanicach to jest życia warta rzecz? Pozostanie z partnerką, z którą masz syna, którą przecież sam sobie wybrałeś i w pewnym stopniu wam się układa, nie uważam za akt skrajnego "pedalstwa".  Trwaj przy rodzinie i przy synku. Energię, którą trawisz na bujanie w obłokach za niespełnioną miłością (urojeniem o niej) przekieruj na opiekę i zabawę z "młodym". Twój syn nie pchał się na ten świat. Razem ze swoją pańcią powołaliście go do życia i jesteście za te życie odpowiedzialni. Dla jego dobra trzeba czasem zaprzeć się samego siebie. Życzę Ci pozbycia się tych rozterek. Bierz życie i swoją rodzinę "za rogi". Bądź ojcem niezłomnym. Jak za kilka lat zobaczysz, że dzięki Twojemu wychowaniu syn wyrasta na "ludzi" powiesz sam do siebie: Warto było tak żyć!

 

Ale kto dzisiaj takiej opowieści będzie słuchał?

 

Uwaga!

Powyższa wypowiedź odzwierciedla aktualny stan emocjonalny i życiowy autora, oraz pewne jego wypaczenia- pewnie już zauważyłeś jakie. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Veneziano
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Veneziano napisał:

Jeżeli brat @Sake nie ma obecnie spokoju emocjonalnego to odnajdzie go w objęciach innej "puśi"? Na chwilę pewnie tak. Na dłuższą metę dopadnie go to samo co podkopuje i dzisiaj

A gdzie tak napisałem? 

Nie manipuluj Bracie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Veneziano

 

To co piszesz zmusza do refleksji i zastanowienia się. Mój syn też ma 5 lat. 

 

Ja zrobiłem odwrotnie do ciebie i się nie rozwiodłem. Czyli poszliśmy różnymi drogami. 

 

Nie rozwiodłem się z powodu opisanego przez ciebie w cytacie poniżej:

On 10/6/2021 at 2:59 PM, Veneziano said:

Widzę jak on tęskni za ojcem. Przed rozwodem byliśmy z synem praktycznie zespawani. Ja zapatrzony w niego, a on we mnie. Każda wolna chwila spędzana razem

 

Masz rację tak to jest i faktycznie wychodzi to przy czytaniu bajek wieczorem, myciu czy zasypianiu we dwóch. Możliwość nielimitowanego i dowolnego spędzenia czasu ze swoim dzieckiem jest warta poświęcenia swoich potrzeb. Tak przynajmniej sądzę na dzień dzisiejszy. Bałem się również tego, że nawet jak odejdę od żony to nie zaznam już spokoju psychicznego bo ciągle będzie mi doskwierać tęsknota za dzieckiem i żal, że go zostawiłem. 

 

Więc zostałem a dziecko ma rodzinę. Ja mogę spędzać z nim tyle czasu ile chce i mam wpływ na jego wychowanie.

Ale nie ma nic za darmo i są koszty takiego wyboru - stałem się jakby bardziej smutny w życiu, ciągle muszę walczyć z wewnatrzną chęcią ułożenia sobie życia z inną kobietą, walczyć z myślami, że odejdę od żony żeby nawet spróbować żyć samemu. Świadomość tego, że mam spędzić z żoną resztę życia wydaje mi się karą losu i przegraniem życia. 

Tak więc coś za coś. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, trop napisał:

Lepiej się rozstać niż dziecko ma oglądać i słuchać waszych kłótni które z czasem tylko będą narastać.

 

Zdecydowanie się nie zgodzę, jak zawsze czynię z wieloma podobnymi opiniami sugerującymi z automatu rozwód, dowidzenia, adieu.

Dziecko chce przede wszystkim obojga rodziców. Rodzice muszą się konfliktować, aby dziecko również nauczyło się jak konflikt wygląda, jak reagować na konflikty, albo jak NIE reagować. Ważne, aby spory miały finisz i konkluzję, a autor sam pisze, że "potrafią się dogadywać". To co przeszkadza w relacji to zwykła związkowa nuda.

 

17 godzin temu, trop napisał:

Lepiej się rozstać niż dziecko ma oglądać i słuchać waszych kłótni które z czasem tylko będą narastać.

 

To właśnie błoga cisza, spokój i ucieczka od konfrontacji ryje mózgi dzieciom i wpływa destrukcyjnie na przyszłe życie ich rodzin, czego doskonały przykład masz w świeżym wątku.

 

 

1 godzinę temu, RealLife napisał:

Ale nie ma nic za darmo i są koszty takiego wyboru

 

Gratuluję wyboru, akceptacji konsekwencji i docenienia daru wychowywania potomstwa.

 

1 godzinę temu, RealLife napisał:

Świadomość tego, że mam spędzić z żoną resztę życia wydaje mi się karą losu i przegraniem życia. 

 

Jakieś milion razy wielu na forum pisze, że życie nie sprowadza się do "spędzania czasu z kobietą". To one tego chcą, atencji, darów oddania i ofiar. Ale jak wychowasz dziecko umowny "zakładnik" znika i możesz pożegnać staruchę.

 

1 godzinę temu, RealLife napisał:

walczyć z wewnatrzną chęcią ułożenia sobie życia z inną kobietą

 

Właśnie wynalazłem eksperyment myślowy dla wszystkich szukających mitycznego ułożenia sobie życia z inną kobietą: wbij sobie gwóźdź w jedno kolano - powiedz co czujesz, potem w drugie - powiedz co czujesz. Teraz znajdź różnicę. Muszę sobie wrzucić w stopkę, żeby każdy go w duchu przeprowadził. :)

 

 

Edytowane przez Exar
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, Exar napisał:

Właśnie wynalazłem eksperyment myślowy dla wszystkich szukających mitycznego ułożenia sobie życia z inną kobietą: wbij sobie gwóźdź w jedno kolano - powiedz co czujesz, potem w drugie - powiedz co czujesz. Teraz znajdź różnicę. Muszę sobie wrzucić w stopkę, żeby każdy go w duchu przeprowadził. :)

 

chapeau bas

3 godziny temu, trop napisał:

A gdzie tak napisałem? 

Nie manipuluj Bracie.

Nie manipuluję.  Sformułowanie: " Gdzie w tym wszystkim Ty @Sake? Gdzie Twój spokój emocjonalny, gdzie Twoja cisza, gdzie komfort psychiczny?" odczytałem jako zachętę do opuszczenia rodziny i faktycznie to już moja dalej idąca nadinterpretacja, że ten komfort psychiczny ma znaleźć z inną panią. Pozdrawiam!

Edytowane przez Veneziano
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Veneziano napisał:

faktycznie to już moja dalej idąca nadinterpretacja, że ten komfort psychiczny ma znaleźć z inną panią. Pozdrawiam!

Dokładnie nadinterpretacja. 

Jest wręcz przeciwnie. Po długim związku, małżeństwie przez jakiś czas nie wchodzi się w inną, nową relację.

 

6 godzin temu, Exar napisał:

Zdecydowanie się nie zgodzę, jak zawsze czynię z wieloma podobnymi opiniami sugerującymi z automatu rozwód, dowidzenia, adieu.

Dziecko chce przede wszystkim obojga rodziców. Rodzice muszą się konfliktować, aby dziecko również nauczyło się jak konflikt wygląda, jak

I znowu nadinterpretacja. 

Gdzie ja napisałem że rozwód?

 

Napisałem że lepiej się rozstać. A rozstanie i rozwód to dwie różne bajki.

W tym wypadku sugeruje autorowi rozstanie. Może małżowina przemyśli swoje zachowanie.

Powiedz mi jeszcze @Exar czy w rodzinach gdzie dzieci widzą jak ojciec poniewiera matkę, jak ją tłucze lub na odwrót, gdzie jest alkohol, dragi też tak radzisz by dzieciaki uczyły się życia, rozwiązywania konfliktów?

Pytam bez ironii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.