Skocz do zawartości

Koło zamknięte. Powrot do matrixa


Lovo

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, 

Powtórzę wstęp do mojej historii z wątku powitalnego. 

Mam 33 lata, żonę, dwójkę dzieci i kredyt na mini domek. 

 

Trafiłem na to forum ok 3-4 lata temu, przeczytałem kobietopedie, stosunkowo dobry oraz chyba wszystkie wątki od powstania forum (wtedy było to możliwe bo forum było znacznie mniejsze). 

 

Zacząłem wtedy żonie stawiać po raz pierwszy w życiu granice i używać słowa "nie". To był dla niej szok, kłótnie były coraz ostrzejsze aż zebrałem się na odwagę i powiedziałem że chce odejść. Błagała, płakała obiecywała zmianę. Zabrakło mi siły, odwagi czy wsparcia i w końcu uległem i dałem jej ta szansę. 

 

Muszę przyznać że się poprawiła, przez niemal rok było sporo lepiej. Nagle był częsty seks, gryzła się w język zamiast się mnie czerpać itp. 

To wszystko uśpiło moja czujność. 

Później zaczęły się coraz mocniejsze naciski na drugie dziecko - uległem, potem na zakup mieszkania - uległem. Ulegałem znów ze wszystkim i nawet tego nie zauważyłem. 

 

Ilość pracy pracy jaka na nas spadła kiedy rodził mi się syn a potem samodzielnie wykańczalem mieszkanie sprawiła że się nie klucilismy, nie było na to czasu aby okazji. 

 

Jak jest dziś?

Mieszkamy w tym wymarzonym minidomu, żona nie pracuje bo "zajmuje się dziećmi" i czerpia się mnie absolutnie o wszystko. Kilkanaście razy dziennie jakieś kąśliwe uwagi na różne tematy. Od pracy - że za dużo pracuje, po źle poukładane naczynia, źle ubrane dzieci źle stojące buty itp. 

Ona nawet nie zauważa że narzeka, ma tak negatywne nastawienie do całego świata, we wszystkim u wszystkich widzi problem. Często sama go wymyśla i czeka aż coś zrobię żeby jej to wynagrodzić. 

 

To czym ta historia wg mnie różni się od innych to prawie brak tej fazy początkowej kiedy ona powinna być fajna starająca się itp. Moja żona zawsze miała taki charakter. 

 

Oczywiste pytanie w tym miejscu to "więc po jaka cholerę się z nią związałeś!?" - już śpieszę z odpowiedzą. 

 

Warto zacząć od tego że wychowywała mnie głównie matka. Ojciec to świetny gość ale lubił spokój i się nie wytrącał w wychowanie dzieci. Skutek jest prosty, byłem pod małego bombardowany informacjami że kobiety bo biedne delikatne istoty o które trzeba dbać. Matka wychowała mnie na 100% pizde. Nie wolno było mi się z nikim kłócić. A ukrywanie wszystkiego pod dywanem to był sport rodzinny. Żadnej rozmowy o emocjach, obracanie wszystkiego w żart. 

No i żyłem sobie do 15 roku życia w takiej bajce gdzie nikt nikogo nie krytykuje i z nikim się nie spiera aż poszedłem do technikum. 

 

Tam spotkałem moja przyszła żonę, poznaliśmy się we wrześniu a od stycznia byliśmy "parą". W sumie to była pierwsza dziewczyna jaka wykazała mną zainteresowanie. Nie była zbyt atrakcyjna ale ja nie wierzyłem że kiedykolwiek ładniejsza na mnie spojrzy. Więc wszedłem w ten młodzieńczy związek jak dzik w żołędzie. 

 

Kłótnie zaczęły niemal natychmiast, były praktycznie codziennie ale też codziennie się godziliśmy, jakoś to trwało a ona dokręcała powolutku suche śrubkę. Zaraz mieliśmy już tylko wspólna kasę, zaraz zaczęli przeszkadzać koledzy. Sceny zazdrości itp. Za wszystko przepraszałem i dałem sobie wmówić że to moja wina. 

 

Skończyliśmy szkole to zaczęła się presja na ślub, po ślubie na dziecko. Kiedy czegoś chciała wtedy odpuszczała, a ja się cieszyłem że jest fajnie. Potem znów było gorzej i wylądowaliśmy w sytuacji opisanej na początku posta. 

 

 

Jaki jest status na dziś? Jestem psychicznie śmieciem. Kiedy myślę logicznie wiem że chce odejść. Mimo kosztów, hipoteki, niepewnych relacji z dziećmi, ostracyzmu w rodzinie. Trudno jestem na to gotowy. 

 

Ale kiedy przychodzi do konfliktu z nią, cała moja podświadomość aż krzyczy że mam ją przeprosić że na pewno będzie lepiej. Czuje w chwili kłótni autentyczny fizyczny ból w okolicach przepony. To co chce zrobić jest tak dalekie od moich wyuczonych przez lata schematów że czuje to tak jak by moje ciało się buntowało. 

 

Bracia pomocy. Nie wiem czy dam radę znów walczyć. Wybór mam taki albo żyć z nią z pochylona głową i przytakiwać na wszystko. Wtedy nie ma prawie wcale afer są tylko komentarze. Ale to nie życie to więzienie. 

 

Albo stawiać jej granice, iść w stronę rozwodu i przygotować się na piekło. Każde najmniejsze NIE z mojej strony to gigantyczna afera. 

Nie daje rady walczyć z nią 24h na dobę

 

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 4
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochana żonka tak naprawdę chce Ci pomoc. Ona błaga o ratunek - błaga byś ją zjebał jak burą sukę i był mężczyzną. Ty, jak rozumiem, znów chcesz, żeby Cię ktoś jak mamcia pogłaskał i powiedział, ale jesteś cudownym chłopczykiem co to się nie kłóci, a jak się rozwiedziesz to wszystko będzie dobrze.

 

4 godziny temu, Lovo napisał:

Ojciec to świetny gość ale lubił spokój i się nie wytrącał w wychowanie dzieci.

 

Widzę to diametralnie inaczej. Miałeś wyjątkowo chu***ego ojca, który nic Cię nie nauczył o życiu i kobietach, bo pewnie sam też niewiele umiał. Uciekł w spokój i Ty powtarzasz cykl. Nie wiem jakie masz dzieci, ale pomyśl, czy chcesz, żeby Twój syn też został w przyszłości chodzącą niemą ofiarą jak tata i dziadek, albo córka zjebała życie komuś jak mamusia Tobie? Może masz syndrom Piotrusia Pana. Zanim podejmiesz decyzje sugerowałbym wizytę u psychologa bądź psychiatry i opowiedzenie mu szczerze jak rodzice zniszczyli Ci życie.

 

Edytowane przez Exar
  • Like 13
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Exar napisał:

Zanim podejmiesz decyzje sugerowałbym wizytę u psychologa bądź psychiatry i opowiedzenie mu szczerze jak rodzice zniszczyli Ci życie.

 

Popieram.

 

Ogólnie, zanim decydujemy się na rozpoczęcie związku lub zakończenie związku, najpierw powinniśmy rozwiązać nasze własne problemy w naszej głowie - bo często to właśnie przez to, podejmujemy bardzo złe decyzje.

 

Jak mamy problemy w głowie, większe czy mniejsze, to absolutnie nie powinniśmy podejmować decyzji które wpływają na innych ludzi (czyli np.szukać związku, czy też kończyć związku jak już w nim jesteśmy). Najpierw trzeba siebie samego poukładać. Potem dopiero układać relacje z innymi.

 

 

 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam jak kiedyś słyszałem częste historie w stylu jak to mąż znikał na parę tygodni bo poszedł w cug albo przywalił żonce sierpa i było to dla mnie nie możliwe że jak to tak można.

Ale teraz myślę że niestety ale to jedyna dobra metoda na wychowanie sobie żony, bo jak będziesz za dobry to cię zje żywcem.

 

Czyli powiedzenie że żona bita to żona posłuszna jest odwieczną prawdą 😆

  • Like 7
  • Haha 1
  • Zdziwiony 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stwórz mur w psychice na żonę, odrębne osobowości. Wizualizuj, że wchodzisz do mecha, kiedy żonka zaczyna bzdurami napierdalać. Wypracuj sobie taki nawyk psychiczny. Żonka zaczyna jazdy, a ty myślisz o mechu, że jesteś niezniszczalny i masz ładunek jądrowy na plecach i tylko od twojej dobrej woli zależy, czy go nie odpalisz na potwory w twoim zasięgu.

 

Robię cały czas takie ćwiczenia wyobraźni i wyszedłem, dzięki temu ze wszystkich nałogów. U mnie temat wizualizacji tytanowego człowieka zaczął się przy rzucaniu papierosów. Wyobrażałem sobie, że jestem tytanowym człowiekiem, a tytanowy człowiek nie pali papierosów, bo nie musi. Jest kurwa niezniszczalny, nietykalny. Tytanowy człowiek ma wyjebane, czy zapali do towarzystwa, czy nie. Wchodziłem do tytanowego człowieka, budowałem mur psychiczny, aż stałem się nie do zajechania asertywny.

 

Druga strategia to strategia lustra, która działa wyśmienicie. Żonka mówi, że buty źle ustawione. To ty mówisz, że okna zasyfione, dziecko źle ubrane, obiad niesmaczny. Zawsze ma być 1:1. Na ciebie leci obelga, ty kierujesz obelgę. Przełam się i zrób to. Nie musisz mówić nie. Odtwarzaj zachowania żony 1:1, aż sama zauważy absurd swoich poczynań.

 

Twoja żona prawdopodobnie nie ma celu w życiu, jest ujebana codziennością. Podobnie do ciebie. Ty potrzebujesz własnego celu, ale również celu dla całej rodziny. Odważ się na coś szalonego, czyli wyjazd do innego kraju na dłuższe wakacje, jakiś wypad survivalowy, strzelnica, coś nowego, niech się dzieje i wtedy monitoruj, czy sytuacja się zmienia, czy staranie ma sens i jest doceniane.

 

Nie męcz się, tylko przeramuj z poczuciem humoru całe swoje życie. Poczucie humoru, asertywność to z czasem również pewność siebie i lekkość psychiczna. Człowieka, który ma wyjebane i się ze wszystkiego śmieje nic nie dotknie.

 

Pomysł z mechem moim zdaniem zajebisty. Sam zacznę praktykować :D Pomyśl sobie, że twoja żonka stoi przed mechem i pierdoli o niepozmywanych naczyniach. Przecież to śmieszne. Ty rośniesz w psychice, a ona traci pozycję. Z czasem taka postawa odbije się na twojej postawie, mowie ciała. Żonka od razu zobaczy, że coś się w tobie zmieniło i masz z niej bekę. I temat się skończy. Jeżeli coś rozbierzesz na czynniki i przedstawiasz w to śmieszny sposób, wręcz absurdalny to niszczysz problem. Każdy babski foszek można zniszczyć w taki sposób. Kobiety mają tylko jedną broń w arsenale. Wpędzanie w poczucie winy. Pamiętaj, że ty możesz dokładnie tego samego użyć, a one tego nienawidzą.

 

Lustro + wizualizacje wzrostu psychicznego i jesteś nowym człowiekiem, nawet w tych samych warunkach. Uznaj to za trening bojowy. Pomyśl, że zamieniasz się z kimś życiem i trafiasz do swojego scenariusza, ale to symulacja. Kolejny poziom wizualizacji. Wiesz, jak bardzo można sobie wkręcić, jak już zaczniesz zabawę? Uwierz, że w sposób znaczący.

 

Ja, dzięki wizualizacjom i praktyce medytacyjnej zmieniłem większość paradygmatów i cały czas trenuję nad udoskonaleniem codzienności. Niczego nie robię, jak w schemacie społecznym. Ludzie walą na etacie 8, a ja walę z rana 2 godziny i w nocy 2 godziny i mam spokój z finansami. Mógłbym tak bez końca. Spróbuj.

  • Like 21
  • Dzięki 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Lovo napisał:

Bracia pomocy. Nie wiem czy dam radę znów walczyć. Wybór mam taki albo żyć z nią z pochylona głową i przytakiwać na wszystko. Wtedy nie ma prawie wcale afer są tylko komentarze. Ale to nie życie to więzienie. 

 

Albo stawiać jej granice, iść w stronę rozwodu i przygotować się na piekło. Każde najmniejsze NIE z mojej strony to gigantyczna afera. 

Nie daje rady walczyć z nią 24h na dobę

 

Ludzie nie szanują niczego co dostają za darmo. Po co Twoja żona ma się starać skoro miś domek wybudował, pieniądze przynosi, jak ją najdzie to jeszcze komin przeczyści.

 

Jakie masz opcje:

1. Ucieczka. W pracę, hobby, religię, romans. 

2. Walka. Walczyć z żoną, która nie odpuści. Próbować nastawić ją na właściwe tory. Dużo wysiłku, a efekt? Cóż...

3. Nadzieję, że wszystko samo się ułoży. Tylko, że tak się nie stanie.

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i taki jest ten nasz polski straszny patriarchat - ojce poginęli, zostały wzorce kobiece.

 

Jesteś zakredytowany, więc podwójnie zestresowany.

Musisz zacząć mieć czas dla siebie.

Masz jakichś kumpli tam ?

Trzeba chodzić - na siłkę, bilard, karty, piwko, strzelnicę - no cokolwiek.

 

Charakteru chyba nie masz na "łobuza co kocha najbardziej", także :

Z żoną się nie kłóć. Oznajmiaj.

Zaczynaj od faktów :

-że jesteś pracowity, utrzymujesz ją i dzieci

-że nie masz nałogów

-że jesteś spokojny

-że nie ma powodów żeby się czepiać

Proste stwierdzenia.

Staraj się nie ulegać nadmiernie emocjom, poćwicz oddychanie, może jakaś joga oddechu, uspokojenie się, itp.

Zapewne nie dotrą.

Dlatego jak zaczyna furie i fochy - traktujesz jak gówniarę, którą jest - ucinasz uwagę.

Idziesz gdzieś.

Sam, z kumplami, z dzieckiem, itp.

 

Dżwigasz na barkach rodzinę - ma się zachowywać z szacunkiem do Ciebie. To też możesz powiedzieć.

 

Naprawdę, to kobiety to duże dzieci, i tak też musisz to traktować.

Jak ulegasz histerii dziecka - to Ci wlezie na głowę.

Jak rozpieszczasz bez powodu - to będzie rozwydrzone.

Jak jesteś niekonsekwentny - to dziecko będzie miało zrąbaną psychikę.

 

W stosowaniu tych metod musisz stale monitorować relacje i czy nie robi Ci koło dupy fałszywie.

-miej kontakt z dziećmi

-miej kontakt z rodzinami (bardziej, niż płytki, idź z teściem na piwko, czy coś, kup kwiatki teściowej, itp)

-miej kontakt z kolegami i koleżankami

 

Pod górkę, ale może dla dobra dziecka dasz radę.

 

I pilnuj się, bo nie ma gorszych mend, niż szare myszki.

Kuzyna ostatnio szara myszka z córką próbuje wkręcić w pedofilię, bo chciał wygonić żonę z mieszkania, w którym siedzi, mimo rozwodu z jej winy.

  • Like 12
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Wolverine1993 napisał:

Pamiętam jak kiedyś słyszałem częste historie w stylu jak to mąż znikał na parę tygodni bo poszedł w cug albo przywalił żonce sierpa i było to dla mnie nie możliwe że jak to tak można.

Ale teraz myślę że niestety ale to jedyna dobra metoda na wychowanie sobie żony, bo jak będziesz za dobry to cię zje żywcem.

 

Czyli powiedzenie że żona bita to żona posłuszna jest odwieczną prawdą 😆

Zawiodę Cię, dzisiaj (czytaj dzisiejszych czasach) uderzysz żonę, trafisz na cwaniarę i jestes pozamiatany na każdej możliwej płaszczyźnie, z domu i to własnego Cię wyrzucą ;) 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokumentujesz jej zachowanie np w postaci nagrań audio/video?  Bo jak będziesz chciał odejść albo już odejdziesz to się moze okazać że to jest z niej anioł a Ty jesteś przemocowcem fizycznym, psychicznym i finansowym a ona taka biedna myszka całe życie była pod twoim butem, darłeś sie na nią codziennie, lałeś ją i wydzielałeś jakieś grosze na życie.

 

Więc zanim odejdziesz musisz zachować tzw higienę zabezpieczając swoje tyły.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Exar napisał:

Kochana żonka tak naprawdę chce Ci pomoc. Ona błaga o ratunek - błaga byś ją zjebał jak burą sukę i był mężczyzną. Ty, jak rozumiem, znów chcesz, żeby Cię ktoś jak mamcia pogłaskał i powiedział, ale jesteś cudownym chłopczykiem co to się nie kłóci, a jak się rozwiedziesz to wszystko będzie dobrze.

 

Krótko i na temat.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Lovo napisał:

Nie daje rady walczyć z nią 24h na dobę

Bo i po co?

Teraz to będzie szok ale napiszę.

 

Twój 'reaktor' białej energii wyczerpał się.

Obecnie z używasz 'rezerwy federalne' na budowanie TARCZY przed atakami.

...siada końcówka mocy.

 

Kolejny etap będzie(naturalny/wymuszony), że staniesz się ANOMALIĄ(osiągniesz masę krytyczną) coś na wzór czarnej dziury.

Ten stan zacznie Cię wpędzać do WOJNY....'reaktor czarnej energii'....uaktywni się.

 

TERAZ PYTANIE.

....czy jeżeli schemat jest ten sam zawsze?

To czy ma sens budowanie tarczy?

....nie zabardzo.....strata czasu....energii.

 

ZATEM przejdź do rozdzielni, przełącz się na czarną energię od razu(W dobrej wierze/intencji) I zacznij stawiać GRANICE.

POKAŻ JAJA.

DZIEL I ŻĄDŹ.

......wszak te wybuchy to stagnacja i nuda związkowa.

....A oksytocyna po urodzeniowa przestała krążyć.....zadaj sobie pytanie.

JAKIE rozrywki ma żona?

.....O co się przypierdala?...Kiedy?

 

ONA CI DOKŁADNIE POWIE tylko innym językiem.

EMOCIONALNYM.

 

 

2 godziny temu, Exar napisał:

Ona błaga o ratunek -

DOKŁADNIE!

...nuda i rutyna panie..... 

2 godziny temu, Exar napisał:

opowiedzenie mu szczerze jak rodzice zniszczyli Ci życie.

Obawiam się, że ciężko będzie znaleźć TYPA co kuma te klimaty.

 

Edytowane przez Tornado
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, mac napisał:

Wizualizuj, że wchodzisz do mecha, kiedy żonka zaczyna bzdurami napierdalać.

Misiek to teraz nie zadziała.

Traci całą energię na 'PODTRZYMANIE życia'.

 

Z reaktora 'czarnej' jest łatwiej.

Szybciej i bardziej kusząco.

 

Ludzie energię tworzenia często mylą z 'biało ryserstwem', a my to już przerabialiśmy memlone razy i apiać od nowa.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tornado często jeden dzień odpoczynku z łopatą w ręku, na świeżym powietrzu zmienia percepcję własnego życia. Kiedyś coś takiego przerobiłem. Pracowałem za małolata w bardzo ciężkiej pracy fizycznej, gdzie nawet starzy nie wyrabiali ze zmęczenia. Ledwie wytrzymałem i był jeden taki dzień, w którym powiedziałem sobie nigdy więcej pracy fizycznej, nigdy więcej. I dotrzymałem. A miałem wtedy 17 lat. Do tej pory pamiętam ten moment przełamania. Było tak źle, tak absurdalnie ciężko, byłem tak rozjebany, że się nie dało funkcjonować. I tak miałoby wyglądać moje życie?

 

Albo trzeba sięgnąć dna, albo się zainspirować. Zaproponowałem technikę inspiracji. Albo jedno, albo drugie, ale trzeba dojść do pewnego ekstremum psychicznego, żeby zacząć krytyczne zmiany i to już na zawsze.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, mac napisał:

Albo trzeba sięgnąć dna, albo się zainspirować. Zaproponowałem technikę inspiracji. Albo jedno, albo drugie, ale trzeba dojść do pewnego ekstremum psychicznego, żeby zacząć krytyczne zmiany i to już na zawsze.

Zgodzę się z Tobą ale.

Patrzysz na to jak na wykres gdzie czytasz po 'lewej'.

Ty czytasz.... nie on.

 

Patrząc na to z 'l.ptaka' zło jest na minusie(obojętnie kiedy).

Jednak jak obrócimy asymptote amplitudy to OSIĄGANIE DNA jest na SZCZYCIE tylko, że po przeciwnej stronie barykady.

 

BIAŁORYCERSTWO vs TOTALITARYZM.

 

....A kobiety SINUSOIDY potrzebują, on natomiast by chciał spokoju(lini martwej).....kot zdechł.

Tu mech nic nie da, bez zrozumienia czego one potrzebują.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lovo

Niepotrzebnie polaryzujesz albo niewolnik albo rozwód.

Dzieciństwo miałeś jakie miałeś ale teraz jesteś dorosły i możesz decydować.

 

Strach jest oczywisty ale czego się boisz tak naprawdę?

Może odpowiedzialności za własny los a tu już dzieci na barkach?

Zanim dorosłeś wpierdoliłeś się w patową sytuację.

 

Dopiero teraz dostałeś odpowiedni bodziec do wzrostu, wykorzystaj to.

Zadbaj o siebie, określ priorytety i nakreśl odpowiednią strategię a potem powoli i konsekwentnie działaj i koryguj jak trzeba.

 

Nie zadbasz o rodzinę dopóki nie zadbasz o siebie, silny Ty to fundament. 

Szpilki wbijane przez żonę dotykają Cię tylko w sferze emocjonalnej, zostaw te emocje, niech sobie będą skoro i tak są ale nie pozwól na to by wpływały one na Twoją decyzyjność dlatego musisz mieć strategie by mieć się na czym oprzeć jak przyjdzie kryzys.

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


@Tornado wypada, żeby siedział w mechu i zarządzał rodzinką z dobrego, wyższego stanowiska, gdzie ma dużą kontrolę i zabezpieczone tyły ładunkami jądrowymi. Kobieta wejdzie pod ramę, albo nie wejdzie. Trzeba rozgrywać różne scenariusze i różne symulacje. Nie ma jednej odpowiedzi, ale w każdej sytuacji bojowej wymaga się optymalizacji i improwizacji do ruchu wroga. Najpierw jednak wypada udoskonalić maksymalnie własny arsenał zachowań, arsenał życiowy, żeby bawić się w dopasowanie do kogoś i nie wiadomo, czy wroga, czy sojusznika.

 

Żona mu pomoże się zmienić? Żona mu pomoże wyjść z depresji? Wszyscy wiemy, że to nierealne. Albo stoisz na własnych nogach, albo padasz na kolejnego kopa. Jakby ciężko nie było to lepiej siedzieć w mechu z ładunkiem jądrowym z opcją spierdolenia na drugi koniec świata niż w życiu pozbawionym jakiegokolwiek smaku.

 

Nie ma rozwiązań doskonałych. Wychodzę z myśli, że to mężczyzna jest najważniejszy. To mężczyzna zdrowy psychicznie i zadowolony jest nagrodą dla kobiety, a nie kobieta. Kobieta to jest obciążenie życiowe, a nie nagroda. To on jest cenny i jego możliwości.

 

A jak chcesz się wyłamać ze schematu społecznego to niestety, ale trzeba podejmować radykalne kroki, a coś o tym wiem, oj wiem. Zawsze żyłem w sposób alternatywny i zapłaciłem za to cenę.

 

Nie można być totalnym skurwielem mechem, rozpierdalaczem i jednocześnie potulnym misiem. To się nie równoważy.

 

Trzeba w pierwszej kolejności siebie ratować.

 

Ilu z nas mówiło kobietom, żeby przestały odpierdalać, a one i tak robiły swoje, szły najgorszą możliwą drogą? Każdy, kto był z kobietami przerobił ten scenariusz i to często wiele razy. Tłumaczysz dosłownie krok po kroku, co się stanie i z jakiego powodu. Ona się zgadza, a i tak to robi, co jej zaszkodzi i zakończy relację. Z tego powodu to nie on do niej powinien się dopasowywać, ale ona do niego. Jeżeli tego nie zrobi po jego zmianie to i tak gra nie warta świeczki.

 

Można kobiety rozumieć, ale one też podejmują decyzje, najczęściej szkodliwe dla siebie i dla innych w otoczeniu, nawet po omówieniu sprawy od A do Z. Jak z takim człowiekiem wygrasz? Nie wygrasz, to raz. Dwa, nie grasz z takim człowiekiem, tylko unikasz, wręcz spierdalasz.

 

Większość kolesi to w głębi serca rozumie, dlatego czują się oszukani i ujebani. Myślą, że MUSZĄ coś robić, a wcale nie muszą, bo odpowiedzialność spoczywa na wszystkich stronach układu. Nierównowaga osobista, jeżeli dotyka typa to jego problem, a nierównowaga w związku to nierównowaga w związku i wymaga zaangażowania dwóch stron, a nie tylko jednej. Trzeba rozdzielić pewne problemy. On się powinien leczyć i poddać jakiejś terapii, coś zrobić, żeby przywrócić sobie motywację do normalnego funkcjonowania na co dzień. Na optymalizację lub nie kobiety przyjdzie czas później.

 

Myślę, że to jeden z tych przypadków, w których scenariusz twój i mój się nie wykluczają, ale raczej uzupełniają.

Edytowane przez mac
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Lovo napisał:

Ale kiedy przychodzi do konfliktu z nią, cała moja podświadomość aż krzyczy że mam ją przeprosić że na pewno będzie lepiej. Czuje w chwili kłótni autentyczny fizyczny ból w okolicach przepony.

Ona nie odejdzie. Jeśli zaczniesz stawiać granicę i zaczniesz przewodzić w związku to będą kłótnie, krzyki, bunt. Może nawet spakuje walizki. Może to trwać miesiąc, albo i pół roku. I jak powie że odchodzi chce rozwodu to będziesz mógł powiedzieć - ok. I wtedy nastąpi zwrot.

 

Jak odejdziesz to nic nie zmieni. Z kolejną dziewczyna będzie to samo. Jeśli zdecydujesz że nie chcesz z nią być to ok, ale myślę że warto przejść drogę do momentu, kiedy ona ulegnie.

Edytowane przez Terve
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam wszystkim za wiele cennych rad. 

First things first @wypalony

Wg prawa jest to mieszkanie ok 60m2 a faktycznie to połowa domku bliźniaka, do tego ok 80m2 ogródka dla dzieciaków. 

 

@mac twoja strategia bardzo ciekawa i coś podobnego sam zastosowałem. Wybudowałem w głowie mur między nią a mną. Kiedyś się denerwowałem, płakałem wsciekalem. Dziś jestem w stanie bez mrugnięcia okiem prowadzić wielogodzinną kłótnie w trakcie której to ona krzyczy, trzaska drzwiami i płacze a ja mówię spokojnym głosem. 

 

Z drugiej strony przebywanie za tym murem po czasie kończy się znów opuszczeniem gardy, ona atakuje a ja kucam za murem nie rusza mnie to wcale ale też nie odpowiadam. 

 

 

Oczywiście jest to że każdy objaw nie przytakiwania jej to " znęcanie się , wyżywanie, przelewanie moich złych emocji" ale wiem że sam ją tego nauczyłem. 

 

Świadomość tego że sam swoim zachowaniem przez lata nauczyłem ja że jestem śmieciem na posylki jest dla mnie straszna. 

Naprawdę chciał bym skończyć ten związek, i potem iść do psychologa przepracować wszystkie swoje braki. 

Powiedziałem jej zresztą że może być spokojna że sobie nowej baby nie znajdę, po tym związku jedyne o czym marzę to puste ciche mieszkanie samemu. 

 

Co ciekawe taka sama pizda byłem w innych sprawach ale np na polu zawodowym się pozbierałem. Zdobyłem dobra pracę, zarządzam ludźmi, negocjuje, zarządzam dużymi budżetami. Mam poczucie że mogę wszystko. Wszystko co nie dotyczy mojej żony. 

 

Ona jest moim słabym punktem, piętą Achillesową po dotknięciu której rozpadam się na kawalki. 

 

To czego mi brakuje by odejść to jakiegoś takiego jednego dużego argumentu żeby uzasadnić to przed samym sobą. 

Na wszelki wypadek zrobię testy dna dzieciom, chodź zorganizowanie na to kasy żeby nie wiedziała potrwa z poł roku. Chodź nie spodziewał bym się niczego bo jak wspominałem żona nigdy nie była szczególnie atrakcyjna. 

 

@icman

Zdecydowanie boje się odpowiedzialności za siebie. Nigdy nie odpowiadałem sam za siebie od matki przejęła mnie dziewczyna. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, mac napisał:

Nie można być totalnym skurwielem mechem, rozpierdalaczem i jednocześnie potulnym misiem. To się nie równoważy.

Da się.

Problem pojawia się po przejściu....na ciemną stronę.

Z tej strony 'jasność' nabiera zupełnie innego spectrum.

....ten blask zbroi to zwykłe trzaski łukowe obwodów zwartych.

Neurony pracują A politycy oszukują.

SYSTEM wysysa mózg.

Następuje tompnięcie.

Zauważasz wzór 49% ~49%.

...gdzie corwa reszta? 

TO JEST praca w czasie.

 

...Z perspektywy czasu 'wim' iż 'panceż mecha'  kobietom kojaży się z postawą obronną, czym mocniejszy tym więcej one na niego ładują(srają żarem).

....to jest dobre jak chcesz zwiększyć amplitudę, jednak wersja EXTENDENT zostaje OPŁACONA czasem alternatywnym. 

Którego nie odzyskasz.

 

JESTEM (radykałem) w pewnych dziedzinach życia.

ZEROJEDYNKOWY.

Strata energii to zawsze strata.

Czy to będzie tarcza czy zbroja nie ma znaczenia.

 

Generalizując.

Typ z posta chce mieć 'miło' i bez wysiłku......mentalnego.

 

Aby wykonać pracę trzeba zużyć energię.

Białą na tarczę.

Czarną na atak.

 

2% to stratność układu gdyż współczynnik fi musi tyż istnieć dla równowagi Universum.....inaczej by nie było przepływu(życia)

</>constans.

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.