Skocz do zawartości

Znajdź 10 różnic w stosunku do typowej Karynki


maroon

Rekomendowane odpowiedzi

To wypada jeszcze zapytać, czy ci jutuberzy filmują każdą swoją minutę, bo w świecie, w którym osoba z jako takim wyglądem i tonem głosu (w szczególności kobieta) jest w stanie dość wygodnie żyć za pieniądze innych, odpowiednia charakteryzacja swoich rzeczywistych dokonań to wręcz profesjonalna konieczność.

 

Abstrahując jednak od tego (bo nie taki jest clue wątku) - nie znam wielu Polek, które są ciekawymi osobami. Za to znam całkiem sporo Polaków, którzy są ciekawymi osobami.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, maroon napisał:

Osobiście nie znam żadnej naszej Karynki, która dałaby radę przetrwać dłużej w mało komfortowych, prymitywnych wręcz warunkach.

(...)

Tu parka zjezdziła kamperem całe Stany i Kanadę, aby w końcu osiąść na totalnym zadupiu w Panamie. 

 

Wielką, niezgłębioną tajemnicą jest to, Z CZEGO CI LUDZIE ŻYJĄ.

Taaak, "żywot pustelniczy", "kamperwany" i inne cuda.

A tak przy ziemi - żryć za coś trzeba. Kamperwan też kosztuje. Popierdalanie na dziko też nie jest opcją permanentną.

 

Jak się zajrzy "pod spód", to pani relacjonuje, że "mamy* biznes/5 mieszkań na wynajem/tatusia_sponsora/etc"

Dodatkowo zauważę jeszcze jedną rzecz - to są ZWYKLE panie w wieku przedścianowym/przeddziecięcym. "Romantyczny kamperwanizm" jakoś magicznie pryska w momencie, gdy pani zaczyna napierdalać Dzwon Zygmunta w zegarze biologicznym. I wtedy albo "miś jest odpowiedzialny", albo "no to nara, życie mi zmarnowałeś!!!".

 

W PL warunkach wszelkie "hajsy z jutuba/patronajty/lokacje gównoproduktów" na blogach podróżniczych pozwalają najwyżej na zakup soli do śledzia.

NAJWYŻEJ lokowany w PL internecie jutuber wyprawowy ściąga z patronite 20+kPLN/m-c (minus prowizje i podatki - nie zapominajmy!!!). Jest przed peletonem o jakieś 5-6 długości. I robi coś w_miarę_na_poziomie, a nie gównocontent p.t. popierdalamy kamperwanem - to jest W CHUJ NUDNE, da się oglądać (więc i monetyzować) może z pół roku. Znani i na poziomie jutuberzy-podróżnicy mają 2, w porywach 5kPLN/miesiąc. Aż jestem w szoku, że tak mało.

 

Reszta patronajtowych "podróżników" wyjmuje z tego źródła... GROSZE.

Powyżej 1000 (JEDNEGO tysiąca PLN/m-c) to już topka się robi, reszta - 10-20 PLN (dziesięć-dwadzieścia ZŁOTYCH. Nie tysięcy. Pojedynczych złotych! 🙂)/m-c.

 

To o czym my - qrfa - mówimy???

 

Dodatkowo - mówimy tu o jakimś wycinku-wycinka. Promilu. Rzec można - zaburzeniu. Także ten... Zachwyty? No, thanx.

Myszka NIE jest inna niż wszystkie.

 

*znaczy wiadomo - pan miał, pani się dupką uwłaszczyła.

  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, Januszek852 said:

Fajnej dziewczyny nikt nie chce z LTR wypuścić, bo i po co?


Nie bierzemy pod uwagę sytuacji, w której fajna dziewczyna skończyła z jakimś gościem, który ją zdradził, wpadł w nałogi, albo się mocno zaniedbał albo coś tam... 
Czasem zapominamy, że faceci to też dupki i może przecież zdarzyć się, że kobieta 30+ wróci na rynek po nieudanym związku. 

Apropo podróży - na tinderze widzę same "światowe" prawie. 
Aż mnie to czasem męczy, bo to jakby presja i wymóg dzisiaj. 
 

7 hours ago, Obliteraror said:

Tu jeszcze jeden istotny aspekt się nasuwa - wychowanie od wczesnej młodości i wpływ ojca. Nie wierzę, że w rodzinach dziewczyn z takim mentalem nie było poukładanych ojców, dodatkowo z nielichym autorytetem :)

Raczej była i mama i tata, a tata nie chciał wychować księżniczki i Jaśnie Pani, której wszystko trzeba pod nos podetkać, która złamie sobie rękę podcierając dupę a gotując wodę na herbatę wywoła pożar dzielnicy.

 

Dlatego będę powtarzał każdemu, kto chce mnie słuchać. I młodszym o dwie dekady też - patrz zawsze, kurwa, na mamę i tatę kobiety, z którą chcesz się związać jeżeli jesteś jeszcze w wieku, że możesz poznać ich wszystkich. Patrz na ich relacje, patrz, kto w domu spodnie nosi, patrz jak się do siebie odnoszą, patrz, jak dziewczyna mówi o swoich rodzicach etc.


To stereotyp - statystycznie być może się sprawdza, ale są od tego wyjątki. 
Moja była "11/10" pochodzi z domu, gdzie kobiety nosiły spodnie - ojciec był cichy i szedł rąbać drewno, jak trzeba było wejśc w konfrontację. Nie lubił podróżować. 

Ona natomiast zawsze chciała, marzyła o tym i zaczeła tą wizję realizować. 

20 minutes ago, Stary_Niedzwiedz said:

Wielką, niezgłębioną tajemnicą jest to, Z CZEGO CI LUDZIE ŻYJĄ.

Taaak, "żywot pustelniczy", "kamperwany" i inne cuda.

A tak przy ziemi - żryć za coś trzeba. Kamperwan też kosztuje. Popierdalanie na dziko też nie jest opcją permanentną.

 


Kampery akurat są własnością tych misiów, do których się przyklejają. :) 
Nie każdy natomiast podróżuje kamperem - są youtuberzy, którzy wybierają pociągi, tanie noclegi i z tego żyją.
Niektórzy właśnie poprzez social media zbierają fundusze.. mnie zawsze to rozwala, jak widzę że ktoś na twitchu komuś kasę rzuca i to nie mało... to jest dopiero stan umysłu. 

Jeśli kobieta lubi podróżować, nie poświęca się całkowicie korpo, czy jednej pracy... jest atrakcyjna, więc wyjeżdzą za granicę - może pracuje, może odłożyła mieszkając u rodziców przez rok, albo będąc w związku mieszkając u kogoś - na tinderze poznaje gości, którzy stawiają jej kawki, obiadki. Wg. mnie kobietom łatwiej taki tryb prowadzić, bo jedzą mniej, często są na utrzymaniu, nie przepieprzają kasy nawet na apkach typu tinder, bo po co? I tak same "matche" - ostatnio, jak laska wyczaila, że mam "premium" to się spytała, czemu tych pieniędzy nie wolę na schronisko przeznaczyć... i w sumie miała rację. 
Jeśli kobieta ma samochód, to zazwyczaj rodzice kupili. Nie martwi się aż tak o przyszłość, bo zakłada że facet kiedyś jej dom zbuduje, więc nie musi odkładać na to, tylko może sobie pozwolić na podróże właśnie - jeśli chcę, to tak wykorzysta swoje lata 20-30 (czas, w którym większość z nas ładuje się w wyścig szczurów, żeby coś potem znaczyć). Ona może, nie musi. 


Ostatnio rozmawiałem z taką jedną apropo bodajże Hiszpanii, jeśli mnie pamięc nie myli - tam jest mentalność, że facet zawsze płaci za kobietę. Jak jest obrotna, może sobie wielu takich "kolegów" obiadkowych ogarnąć. 

Edytowane przez Peter Quinn
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja powiem tak,

Dla mnie to wygląda z pozoru super, zwiedzanie, wolność...

Ale miałbym obawy na coś takiego się porwać.

 

W tym roku byłem na samodzielnym wypadzie nad polskie morze. Byłem wieczorem na mieście, poczułem się jakiś zmęczony, słaby, ból głowy, na mieście pełno piajnych ludzi, drzących ryja, a ja sam, po zmroku, w złym samopoczuciu w obcym mieście, chcący jakoś bezpiecznie dotrzeć do mieszkania i dojść do siebie. Złapały mnie wtedy jakieś stany lękowe.

 

Wypadowi nad nasze morze daleko do objazdu świata i kilku obcych krajów kamperem czy tam motocyklem. Szczególnie, poruszając się czy nocując z dala od cywilizacji. No, może dziewczyna jeśli coś Wam by się stało by dopomogła. Jednak jeśli już jechać to chyba lepiej większą grupą, i obeznać się, jak wygląda opieka medyczna w państwach które się odwiedzi, jak zrobic pierwszą pomoc, mieć apteczkę itd.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@krzy_siek tak jak nie wszyscy powinni mieć dzieci, prawo jazdy czy skakać na bangee, tak też nie dla wszystkich są takie podróże. 

Ja szczerze mówiąc cenie sobie spokój - jestem dobry analitycznie, ale nie mam zimnej krwi. Też znam różne lęki, tak po prostu mam i mogę wychodzić ze strefy komfortu, prowokować pewne sytuacje, tak też myślę że chyba pewnego poziomu nie osiągnę - dlatego troche przytłacza mnie, gdy widzę wszedzie wokół zdjęcia kobiet skaczących na bangee, ze spadochronu, czy latających samolotem. Czym ja mam niby imponować takim osobom? Z drugiej strony, dlaczego miałbym? 

To co dla mnie jest dużym wyjściem ze strefy komfortu, dla kogoś może być rutyną i minimum potrzeb. 

Btw. cywilizacja sprawia, że miękniemy. Jesteśmy zależni od wielu wygód, jakie mamy na wyciągniecie ręki. 

Podziwiam osoby, które podróżują, ale irytuje mnie czasem takie poczucie, że teraz każdy musi. 

Dla mnie ciekawe wakacje to zwiedzenia ciekawych miast, atrakcyjnych wizualnie widoków w celu pyknięcia ciekawych fotek... ale nie pchałbym się w hardcorowe podróże, bo nie czuję, że to dla mnie.
 

Edytowane przez Peter Quinn
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Reszta patronajtowych "podróżników" wyjmuje z tego źródła... GROSZE.

Mas dużo racji. Nie znam osobiście branżowych statystyk ale zakładam, że tego typu content, mimo że jest pewnym segmentem lifestyle monetyzuje się dużo trudniej, niż duży, popularny kanał "o wszystkim i niczym" w rodzaju zdupy, gamingowy czy inne podobnego typu.

 

Tutaj raczej jestem zdania o wyborze tego trybu życia i częstym do niego dokładaniem, a finansowaniem tego stylu np. cyfrowym nomadztwem albo praca w formie poł roku tu, pół roku podróże.

 

Ale i tak wymaga to pewnej (szczegolnie kobiecej) konstrukcji psychicznej, która daje radę w standardzie gorszym niż pięciogwiazdkowy hotel, znajdując w tym radość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minutes ago, Damian said:

One są ładne? No wybaczcie..

De gustibus non est disputandum. 

 

1972f0625566159a1d693d3b6822ef85.jpg

 

A nie dopuszczacie możliwości, że to nie jest Julka i Brajanek jebiący w korpo, tylko ludzie wolnych zawodów mogący pracować online skądkolwiek? 

 

Oglądałem gdzieś laskę, która SAMOTNIE kamperem po stanach jeździ - pracuje jako Project Manager, praktycznie 99% zdalnie. 

 

Mam trochę wrażenie, że nasza polska rzeczywistość, czyli wybór między pińcet plus, jebaniem u Janusza na magazynie oraz na etacie w korpo, bardzo nam ogranicza światopogląd, co do tego jak można żyć i sprawia, że w takich innych "modelach" od razu dopatrujemy się ściemy. 

 

Co do zmiany podejścia przed "ścianą". Być może, ale... ta Holenderka w pewnym miejscu na filmie mowi, że jest w ciąży i przez to bardzo źle się czuła na którymś odcinku trasy - wiem, wiem, nieodpowiedzialna, powinna na kanapie wciągać netflixa, a nie na koniec świata jeździć. 

 

Spotkałem parę lat temu na spływie kajakowym parkę, nomen omen, też Holendrów. Z bombelkiem 2 latka, a drugi w drodze. Jakoś ogarniali temat, z rozmowy wynikało, że nie ich pierwsza taka wyprawa. 

 

Jak bywam na Helu, na kempingach, to kupa ludzi koczuje w przyczepach i pod namiotami, gdyż kochają surfować - również z dzieciakami. Fakt nie jest tam zbyt tanio. 

 

Do czego zmierzam? Ano do tego, że BYĆ MOŻE postrzeganie rzeczywistości w naszym lokalnym continuum, jest po prostu zaburzone przez wszechobecną spierdolinę, i ta rzeczywistość wcale nie musi polegać na szukaniu misia-dawcy-zasobów i napierdalaniu Netflixa od rana do wieczora. 

 

Może też być tak, że owa przygłupia Karynko-Julka, jest odpowiedzią na istotne potrzeby polskich facetów, którzy nie oszukujmy się, najczęściej sami sobą też gówno reprezentują. Dlatego i występuje koszmarna nadpodaż takich Karynek. 

 

1 hour ago, Obliteraror said:

 

Ale i tak wymaga to pewnej (szczegolnie kobiecej) konstrukcji psychicznej, która daje radę w standardzie gorszym niż pięciogwiazdkowy hotel, znajdując w tym radość.

W zasadzie to mi przyświecało zakładając wątek. Czemu i skąd inna konstrukcja? Jak dużo tych innych występuje? Czy inna trwale, czy na pokaz? Jak innej szukać? Itp. Itd. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacznę od tego, że dobrze Cię @maroon rozumiem w tym wątku.

 

15 minut temu, maroon napisał:

Mam trochę wrażenie, że nasza polska rzeczywistość, czyli wybór między pińcet plus, jebaniem u Janusza na magazynie oraz na etacie w korpo, bardzo nam ogranicza światopogląd, co do tego jak można żyć i sprawia, że w takich innych "modelach" od razu dopatrujemy się ściemy. 

 

Myślę, że tutaj jest pies pogrzebany. Walka "o ogień" zajmuje nam tyle czasu iż nie starcza na oderwanie się od tematu "kredyt na mieszkanie", bombelek i żona po 30-tce i innych wtłoczonych przez społeczeństwo jako jedyną słuszną drogę.

 

Z drugiej strony mam wrażenie, że na forum jakiś taki marazm panuje. Najpopularniejsze jest podejście "nie da się" i szukanie usprawiedliwień dla własnego nic nie robienia w temacie. No bo skoro by się okazało że się jednak da, to byłby problem czemu ja sam 4 liter nie ruszę, nie zrobię coś podobnego. Tak zaś zawyrokowane stadnie, że to ściema i fotomontaż (na pewno za kasę innych) i po kłopocie.

 

Nie wiem czy ktoś czytał wspomnienia Tonego Halika jak z pierwszą żoną przejechali Jeepem przez całą Amerykę Południową i potem przez USA, a po drodze im się dziecko urodziło. Oni nie przerwali podróży (bo byli wtedy gdzieś w dżungli, tylko dalej z niemowlakiem (!!!) jechali! Tutaj nie można powiedzieć, że sponsorzy, że YT czy inny patronite kase dawał. 

 

@maroon wspominałeś o żeglarstwie. Sam się kiedyś interesowałem tematem takich wojaży, ale policzyłem, że na razie "za krótki" jestem pod kątem kosztów utrzymania łodzi. Gdy jednak zgłębiałem temat poznałem kilka bardzo ciekawych osób. Jedna para opłynęła już dookoła świat, teraz zwiedzali północne regiony (Grenlandia, Alaska) i ruszają robić kolejne kółko - widziałem że kolejny "odcinek" w którym można do nich dołączyć jako załogant to Polinezja. ( www.skiff.pl )

Inna przygoda którą pamiętam, to miałem krótki rejs przy wybrzeżu Hiszpanii małym jachtem (38 stóp chyba). Był wtedy jakiś problem z WC na jachcie (zostawała akcja w stylu wiaderko itp). Dla mnie to było zbyt hardcorowe....po czym po jakiś 3 latach natknąłem się na artykuł o tym jak ten sam kapitan wraz ze swoją kobietą i ....małym dzieckiem wybrali się tym samym jachtem w podróż po świecie (nie pamiętam już czy robili całą pętle czy jakiś spory jej kawałek). Jak dla mnie czapki z głów.

 

Prawda leży gdzieś po środku, są ludzie którzy tłuką niezłą kasę na YT itp kanałach, są tacy którzy mieli jakieś oszczędności. Są także tacy którzy po prostu zamiast w auto czy chatę poszli w realizacje marzeń. 

Z jednej strony są ludzie jak Ci: https://www.youtube.com/c/SailingUma/videos

którzy kupili stary jacht, sami wymienili silnik diesla na elektryczny (potem go zmodernizowali na lepszy) i opłynęli kawał świata!

Z drugiej strony wystarczy w YT wpisać samo "sailing" i ....wyskakuje sporo filmów na górze gdzie w miniaturkach są panny toples, (w różnych pozach żeby cenzura YT nie wycieła) albo mocno roznegliżowane "szczujące cycem". Więc owszem takich przypadków też jest sporo. Z drugiej strony, skoro miliony spermiarzy oglądają laski udające grę na kompie W BASENACH dmuchanych i bikini, to z dwojga złego już chyba ten skąpy strój na jachcie jest bardziej na miejscu (moim zdaniem).

 

 

 

 

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Peter Quinn napisał:

Nie bierzemy pod uwagę sytuacji, w której fajna dziewczyna skończyła z jakimś gościem, który ją zdradził, wpadł w nałogi, albo się mocno zaniedbał albo coś tam... 

Ależ bierzemy! Możesz być pewien, że ktoś z jej social circle chętnie wskoczy na miejsce eksa ;) To jest to, o czym pisałem wcześniej - takie kobiety nie trafiają do internetu, bo nie muszą. Na wieść o rozstaniu co najmniej kilku byczków zacznie intensywnie rywalizować o względy.

 

Mam dość fajną znajomą, taka całkiem ładna (6-7/10), dr uczelni technicznej, bardzo ogarnięta, sympatyczna, komunikatywna i z ciekawymi zainteresowaniami (robotyka, gra na skrzypcach i motocykle właśnie). Na studiach spotykała się z cholernie przystojnym ziomkiem. Ten ziomek okazał się trochę zyebany - wiesz, ile jej zajęło znalezienie nowego? Miesiąc 😆 Próbowałem się w tym czasie z nią umówić. Niby była zainteresowana, a po tygodniu się dowiedziałem, że już ma chłopaka 😆 😆 dziś są już oczywiście małżeństwem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, maroon napisał:

Oczywiście te laski z jutubów, to raczej wyjątki, niż reguła, ale wydaje się, że niezjebany materiał jeszcze na świecie egzystuje. 

Wydaje się?

Nie.

To jest efekt 'kultu sukcesu'.

....oraz ceny 'colegium'/uniwersytetu.

 

Jak posłuchasz o vanlifie, to laski pierdolą o harmonii/naturze/symbiozie....I inne takie brednie.

W żeczywistości jest to karoca do szukania 'jelenia'....bądź ucieczka od 'korpo'(te starsze koło 40ki)./po taniości/stres pracy/

Jedną taką(angielkę) znalazłem co sama sprytnie zanotowała C.dukato.

Jak się okazało pracowała w stoczni jachtowej.

 

Teraz ile 'antyKarynek' znasz które potrafią same majsterkować?

 

PRZYWRÓCIĆ ZPT!!!

CEPELIA rules.

ReVolta na ECOPORCIE.

UWAGA ŚMIECIARKA JEDZIE. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Peter Quinn napisał:

Nie każdy natomiast podróżuje kamperem - są youtuberzy, którzy wybierają pociągi, tanie noclegi i z tego żyją.
Niektórzy właśnie poprzez social media zbierają fundusze.. mnie zawsze to rozwala, jak widzę że ktoś na twitchu komuś kasę rzuca i to nie mało... to jest dopiero stan umysłu

No właśnie NIE na blogach podróżniczych.

Obczaiłem przed chwilą patronite'a i jest NĘDZA. Jak będziesz "żył z tego" za 1000 PLN/m-c? Nawet w krajach 3, 4 albo i 7-go świata, gdzie koszty są minimalne,

Rzeczony "jutuber 20+k/m-c" (Vlog Casha) jest na 18. miejscu w rankingu top-topów.

I nie jest "jędrną karynką wypinającą dupsko".

 

To co mówisz - wypinanie dupy na Twitchu/Onlyfans/Insta - jest DALECE bardziej dochodowe niż rzeczone vlogerstwo podróżnicze. Dupa się sprzedaje. Ambitniejsze tematy - NIE.

 

Dodatkowo - to jest temat WYPALAJĄCY się. Kiedyś topką PL podróżnictwa była Kaja z Globstory. Od pewnego momentu sprofesjonalizowała się, przygruchała aktualnego Cześka i...

I DUPA - tego się już nie da oglądać. Zero spontanu, zero funu, ciężkie tematy, zerowa regularność. Skończyło się. Moim zdaniem - rok jeszcze to pociągnie i temat umrze.

 

"Bez planu" - on żyje z czego innego i kręci PRZY OKAZJI + ma jakieś_tam skapy z Patronite'a. De facto - "pracuje zdalnie" z fajnych egzotycznych lokalizacji i jest blogerem lifestylowym. Dupeczki lepią się do niego i są TŁEM, a nie treścią. BTW, gość moim zdaniem ma dobrze ogarnięty RP. Polecam fanom "czada ze szczenko" obczaić wygląd pana i zderzyć to, z jakim dupeczkami się prowadza i jaką ma ramę 🙂

 

Reszta towarzystwa? Tło. Amatorka. Hobby, a nie zawód - trzeba do tego dosypywać sianka z innych źródeł.

Biorąc pod uwagę, że każda panienka jest płatkiem śniegu, inna i wyjątkowa a jej hobby to - a jakże - PODRÓŻE, to potencjalne ilości blogerek/vlogerek/instagramerek idą w miliony. I co?
I chuj. Ni ma na tym pieniądza.
Impreza deficytowa.

 

2 godziny temu, Obliteraror napisał:

Nie znam osobiście branżowych statystyk ale zakładam, że tego typu content, mimo że jest pewnym segmentem lifestyle monetyzuje się dużo trudniej, niż duży, popularny kanał "o wszystkim i niczym" w rodzaju zdupy, gamingowy czy inne podobnego typu.

 

Odpal kartę "na czasie" w YT i zobacz, jakie raczydło jest na topie. Przecież tego nie da się oglądać. Może z 1% jest oglądalne.

A mimo to milionowe zasięgi i setki kPLN donejtów ma kontent na poziomie "chlamy i sramy, hehe".

Smutne to straszliwie. Wartościowy kontent żyje o chlebie i wodzie w porównaniu do zupełnego dna. I nie chodzi tu o kanał "o wszystkim i o niczym typu Zdupy". Akurat Maciek jest fchuj łebskim gościem, ma specyficzny sposób komentowania, w większości twórczości widać napracowanko, a mimo to - gówno na tym zarabia.

 

Ale to już temat na inne story 🙂

 

Godzinę temu, maroon napisał:

A nie dopuszczacie możliwości, że to nie jest Julka i Brajanek jebiący w korpo, tylko ludzie wolnych zawodów mogący pracować online skądkolwiek? 

No właśnie dopuszczamy.

Inaczej zdechliby z głodu 🙂

 

Godzinę temu, maroon napisał:

Mam trochę wrażenie, że nasza polska rzeczywistość, czyli wybór między pińcet plus, jebaniem u Janusza na magazynie oraz na etacie w korpo, bardzo nam ogranicza światopogląd, co do tego jak można żyć i sprawia, że w takich innych "modelach" od razu dopatrujemy się ściemy. 

 

Nie chodzi o "wypatrywanie ściemy", tylko o "widzisz przedstawienie, a nie wiesz, jak się ono ma do samej rzeczy".

 

Godzinę temu, maroon napisał:

Co do zmiany podejścia przed "ścianą". Być może, ale... ta Holenderka w pewnym miejscu na filmie mowi, że jest w ciąży i przez to bardzo źle się czuła na którymś odcinku trasy - wiem, wiem, nieodpowiedzialna, powinna na kanapie wciągać netflixa, a nie na koniec świata jeździć. 

Pani Holenderka to

 

a) JEDEN przypadek

b) Standard w tej branży? 🙂

 

Godzinę temu, maroon napisał:

Spotkałem parę lat temu na spływie kajakowym parkę, nomen omen, też Holendrów. Z bombelkiem 2 latka, a drugi w drodze. Jakoś ogarniali temat, z rozmowy wynikało, że nie ich pierwsza taka wyprawa. 

 

Wyprawa =/= permanentne mieszkanie w kamperwanie.

Hint: Gdy moje dziecię było w drodze (tak już MOCNO w drodze, powiedzmy 7+ m-cy) opierdoliliśmy z eks z pół Europy. Przeloty "na strzała" po 18 godzin jazdy też były przerabiane.

Rok później, jak dziecię miało z 8 m-cy powtórzyliśmy akcję.

 

Nikt nie umarł. Ojej.

Aha - tylko to były 2 tygodnie, a nie 2 lata życia w buszu.

 

50 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Z drugiej strony mam wrażenie, że na forum jakiś taki marazm panuje. Najpopularniejsze jest podejście "nie da się" i szukanie usprawiedliwień dla własnego nic nie robienia w temacie.

True A.F.

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, maroon said:

Spotkałem parę lat temu na spływie kajakowym parkę, nomen omen, też Holendrów. Z bombelkiem 2 latka, a drugi w drodze. Jakoś ogarniali temat, z rozmowy wynikało, że nie ich pierwsza taka wyprawa. 

 

Jak bywam na Helu, na kempingach, to kupa ludzi koczuje w przyczepach i pod namiotami, gdyż kochają surfować - również z dzieciakami. Fakt nie jest tam zbyt tanio. 

 

Do czego zmierzam? Ano do tego, że BYĆ MOŻE postrzeganie rzeczywistości w naszym lokalnym continuum, jest po prostu zaburzone przez wszechobecną spierdolinę, i ta rzeczywistość wcale nie musi polegać na szukaniu misia-dawcy-zasobów i napierdalaniu Netflixa od rana do wieczora. 

 

Może też być tak, że owa przygłupia Karynko-Julka, jest odpowiedzią na istotne potrzeby polskich facetów, którzy nie oszukujmy się, najczęściej sami sobą też gówno reprezentują. Dlatego i występuje koszmarna nadpodaż takich Karynek. 

 

Kolego, we wszystkich 4 punktach masz rację. Teraz dlaczego i gdzie jest haczyk.

 

Rzeczywiście w kulturach typu Angole, czy Holendrzy, oni są nawykli do poniewierki, bo pamiętaj, że to dawni żeglarze, którzy zrabowali kawał świata. Tam jest wiele takich par, że zapierdalają tym kamperem (dość starym często) przez świat. Niekoniecznie wydają dużo pieniędzy, ale pamiętaj, że to są bogate społeczeństwa i części bogatych rodzin.

Nawet u mnie taka para była, w dolinie się próbowali osiedlać, więc omówię ten punkt na ich przykładzie. Pan lat 56, pani 35, bambina 3 latka, urocza kochająca się rodzina, przyjechali kamperem z jukeja, kupili 'altankę' w moich klimatach i nawet bywali u mnie na kawkach, czy grillach, więc trochę ich poznałem. Postawili sobie jurtę, w której same okna kosztowały tyle, co połowa mojej chatki razem z ziemią. Potem spotkało ich nieszczęście, przyszła powódź, zniszczyła ogród i samochody, w domu nie można już mieszkać, brexit i wyrzuciło ich gdzieś do Piemontu, gdzie pani została nauczycielką angielskiego. Teraz taki ty i ja w Italii nauczycielem angielskiego nie zostaniemy, bo Anglik jako native zawsze będzie miał pierwszeństwo i ich tu wystarczy, by obsadzić takie stanowiska, ty musisz zapierdalać z cementem, nawet jak masz dobry angielski z akcentem. Na Filipinach, gdzie sią niedostatki kadry, czy w Afryce może, ale tu nie. Nie wygrasz concorso. Ogólnie sympatyczni ludzie, nie zazdroszczę im, wszyscy mamy na tej planecie prze...ane, jedne nacje bardziej w jednym, a inne w drugim. Trzeba znać swoje miejsce na mapie. Natomiast patrząc po ich ruchach formalnych, co załatwiali, jak, gdzie ile jeździli na wyspy to tak z 5x więcej szastali siankiem niż ja tutaj, a ja tu też z te kilkadzieścia tysięcy € miałem jak jechałem. Jak więc przeżyli? Otóż pan sprzedał dom 40 km od Londynu, którego wartość w ostatnich latach upęczniała do 1.400.000 pounds... Mając takie pieniądze nie tylko na Filipinach, ale w Italii jak mądrze i oszczędnie żyjesz, możesz żyć do końca życia i jeszcze tej bomblinie coś zostawisz. 

 

Punkt drugi - o, ten światek znam doskonale, bo jak kiedyś wspominałem, miałem bawialnię i spalnię nad Zatoką Pucką, po drugiej strony mekki kitesurferów, więc znam to towarzystwo bardzo dobrze, bo wiele razy u mnie spali, sypiał też i imprezował światek trójmiejski, również korpolemingi w okolicach 30stki. Bywały tam ponadto stada różnych takich outsiderów, była nawet dziewczyna, która porzuciła swojego misia, kazała sobie kupić Nissana Patrola ZABRAŁA DZIECKO ROCZNE i okrąża tym zestawem świat. Samotna madka level wkurwu hard. Tzn. okrążała wtedy, teraz nie wiem, co robi.

Różne tam bywały figury, korpo światek trójmiejski, gdzie laski udają się w takie zadupiaste miejsca po kaszubach, żeby sobie nową pałę ogarnąć, a w tygodniu są w tych szklanych domach na Oliwie, których tam jeszcze za mojej bytności pobudowano stada. Nawet w samej Gdyni Redłowo są jeszcze puste przestrzenie biurowe całymi piętrami  i wysyp korpo-krzaków, jakiś inkubatorów, przechowalni takich dziewczyn i innych silnych i niezależnych kobiet, które się wyprały feministyczną papką i co teraz robić? Figlują tam pokątnie po takich miejscach na potęgę. Co jeden apartament na takich Kowalach, Szadółkach, Matarniach, Dąbrówkach, to jest kurestwo kurestwem pogania. To nie jest w każdym razie materiał na nic poza weekendowym takim właśnie one-night-standem, który mi zresztą ówczesne grzeszne życie wypełniał. Tych lasek nie interesowało, to jak bardzo zakredytowany to jest interes, ot była ładna fura w garażu, motor w salonie, szklane fasady, widok na Hel i gra gitara. Wskakiwały do wyra jedna po drugiej, mnie, moim doradcom, 'dyrektorom', pianistom, nawet odźwiernym, wszystko, byle tylko przyprawić rogi swoim znienawidzonym misiom na kwadracie. Dlatego zresztą mimo, że wtedy umilały nam czas, mam taki wstręt do polek, bo co się raz zobaczyło, to się już nie odzobaczy, jak wiesz, że porożami tych mężów, czy rowerzystów, którzy z nimi przyjeżdżali mógłbyś obwiesić wszystkie swoje ściany. Ja nie przyprawiałem nikomu rogów, bo mam swoje zasady, ale takich, którzy orali wszystko, co się nawinęło też byli, jak nie tam, to wiedziałeś, że pensjonat, czy impreza dalej będą...

 

Ten wstręt mi został do dzisiaj, nie mogę się przemóc, nawet jak dziewczynę pierwszy raz widzę z Polski i ona wyjedzie mi z tym, że planuje karierę, podróże, studia, życie w wielkim mieście, chce ze swoim chłopakiem wziąć kredyt na mieszkanie pod Gdańskiem, Wrocławiem, Krakowem, czy nie daj bóg 'stolycom', to ja widzę wtedy tych wszystkich zdradzonych na tym podmiejskim pobojowisku i rzygać mi się chce od tych lemingowych scenariuszy na szczęście. Bosz, jak można być tak naiwnym... no ale teraz to wiem, a wtedy to była dla mnie nowość, bo w moich licealnych czasach, czyli w połowie lat 90tych i w moim rodzimym mieście (Katowice) tego nie było. Lub w mojej grupie wiekowej jeszcze nie. To kurestwo pierwszy raz zobaczyłem na ziemiach odzyskanych. I zwalam to na ziemie odzyskane, bo ogromna większość moich znajomych z liceum ma partnerów od lat mężów, żony i jakościowe rodziny. Przynajmniej - nie rozpadają się. 

 

Czy bywały tam dziewczyny porządne? Tak, w odsetku mniej więcej 1%. Tak, jak wam kiedyś wyliczyłem - 1 na 200 dla was będzie odpowiednia, bo na 1000 dziewczyn, które tam się przewinęły w ciągu 5 lat działalności może 5-10 sztuk było takich, że widać było, że były porządne, mimo że na młode czyhało na nich tam wiele pokus... co nie znaczy, że z mindsetem na rodzinę, ale o tym na końcu. Przyjechały ze swoimi chłopakami tanio się przespać w okolicy Helu i z tymi samymi chłopakami pojechały i się potem ochajtały i do dzisiaj są razem. Reszta szukała lepszych opcji, lub po prostu bolca, poza oczami swojego pracowego lub rodzinnego social circle. A niektóre to się nawet z tym nie kryły, że przyjechały się dobrze wybolcować i to razem z ekipą swoich koleżanek i simpów dla fasady, co nikogo zresztą tam nie zmyliło, bo każdy, kto tam siedział dłużej niż miesiąc szybko tracił klapki z oczu.

 

I tu dochodzimy do punktu 4 z powyższego, o tak! TAK! Jaki jest popyt, taka jest podaż, a jaka jest podaż taki się często robi popyt. Tylko po co mi inteligentna laska, której nie będzie ani ze mną, ani w moim domu, jak będę wracał, ani dzieci z nią nie będą mi kiedyś podporą i latoroślą, bo ona mi ich nie da wychować? Z drugiej strony po co mi wierna karynka, z którą się nie da na codzień wytrzymać, bo jest tak prymitywna, prostacka, albo wnerwiająca?

  Przynajmniej tak było 10 lat temu tamże. Tam były te 'przebojowe' szukające szczęścia poza swoją macierzą. Nic z tego dobrego statystycznie nie miałeś szans dla siebie wyłowić. Dlatego sprzedałem w diabły to przeklęte miejsce i wyjechałem do Italii za namową mojego consigliere, który też tam bywał i to widział. Dla jasności - na zachodzie wbrew obiegowym opiniom nigdzie czegoś takiego nie zaobserwowałem, nawet w dużych niemieckich, czy włoskich miastach. Może niewiele widziałem, za krótko jestem, nie wiem, w małych aglomeracjach Z PEWNOŚCIĄ czegoś takiego nie ma.

 

Zostaje jeszcze punkt 3, a mianowicie, co z tymi hobbystkami, które faktycznie już jako nastolatki wiosłują przez ocean, pedałują przez Kaukaz, czy inne Pireneje i niekoniecznie prują się przy tym na prawo i lewo... Ano są takie dziewczyny i też tam takie w naszej niegdysiejszej siedzibie z ciekawości bywały. Niekoniecznie eksploatowały jakiś simpów, aczkolwiek przeważnie miały pod ręką figury bardzo niemęskie, choć nominalnie ze zwisem męskim, to w praktyce ze zwisem męskości - bo to te dziewczyny grały rolę męską. I jest to wystarczający argument, by zostawić je w spokoju. Ja bowiem szukam i chciałbym mieć koło siebie taką, która mi zrobi do pracy kanapkę, uszyje czapkę i będzie na mnie czekać w domu, a nie zapierdalać po całym świecie, a ja będę się zastanawiał, czy w tym miesiącu wygospodaruje dla mnie dzień. Po co komuś coś takiego? Żeby się przed kumplami chwalić, że się ma wojażerkę, co okrążyła właśnie mur chiński w japonkach? Albo programistkę brylującą na spotkaniach top managementu? Miałem i takie, nawet byłem ochajtany. I potem się spruła w tej robocie. Kropla bowiem drąży skałę, a jak to ładnie powiedział kolega, który już opuścił to miejsce. Nie ma kobiet wiernych, są tylko takie, co nie miewają okazji. Ile okazji ma taka wojażerka, której wszędzie pełno? Ja wiem, że to fajnie brzmi, ale wierzcie mi, w praktyce - nie działa, chyba że sam jesteś cipką, ale to wtedy jesteś tą gorszą cipką, która może być w każdej chwili wymieniona na inną. Czyli zawodowym kukoldem. Kiedyś nawet przećwiczyłem taki scenariusz romantyczno-łóżkowo z jedną tancerką, co nie mogła usiedzieć na dupie. Po miesiącu znajomości, kiedy zaczęliśmy upojną część naszej relacji (ja dojeżdżałem wtedy z Niemiec do domu 1100 km) jej się wybyło, bo był sezon wakacyjny na jakiś turnus w Karkonosze, bo była tam od animacji jakiś dzieciaków, myślę, ok, chce zarabiać, ma pasję (akurat zjechałem wtedy do domu na kilka dni i myślałem, że przecież się spotkamy, skoro było tak upojnie chwilę wcześniej - byliśmy już w związku), a ona do mnie przez telefon, że nie przyjedzie się ze mną zobaczyć, bo jeszcze zamierza zdobyć wszystkie najwyższe szczyty głównych pasm Karpat w tym miesiącu. Mnie kopara opadła...

 

"Jak chcesz, to możesz przyjechać tu" Ten telefon zakończył nasz związek.

 

To zdanie jest w ogóle zdaniem wytrychem, można by o nim nagrać osobny podcast do tego tematu:

 

 

Odnośnie dziewczyn z klasy 4tej niższej, kupieckiej. Zresztą nie jedyny raz usłyszałem tą frazę w podobnych okolicznościach i tak samo się to kończyło, dlatego już wiem i jest to dla mnie od razu red flag, do którego zresztą rzadko już dochodzi, bo zawczasu ubijam takie znajomości. Wiem po prostu z czym to się potem je i jak się kończy! Szkoda mi na nie czasu.

 

Dochodzimy tu zresztą do kolejnego szowinistycznego wniosku, że hobby kobiety, podobnie jak płacenie za siebie tylko z początku i nowicjuszom wydaje się fajne, a na końcu cię to zawsze zgubi, bo jest symptomem tego, że kobieta założyła lub dopiero założy spodnie w relacji i dobierze sobie na koniec zawsze cipkę na swojego 'widza' simpa, cucka, czy jak to sobie tam nazwiesz, a ty zostaniesz w najlepszym razie 'odciskiem alfy' w jej narżądach rodnych, bo będziesz generował za dużo konfliktów, w gorszym przygodą na jej karuzeli, a w najgorszym - zostaniesz ze złamanym sercem, bo ci się będzie wydawać, że tak ambitnej/inteligentnej/ciekawej już nie znajdziesz, co jest bzdurą, bo takich lasek jest całkiem sporo. Tylko że one nie nadają się do związku z mężczyzną heteroseksualnym, bo same nimi są!

 

Wybujały pierwiastek męski, dziękuję, rezygnuję, wychodzę, bo nie mam już czasu na błędy!

 

Plus jest taki, że raczej nie wydymają cię finansowo na rozwodzie, bo przecież ich ambicja to ich konik, wokół tego utkały swoje poczucie wartości, że przecież są niezależne, a nie na kasie zdartej z jelenia. Trochę przypominają auto w leasingu, nie ma sensu w to inwestować, bo nigdy nie będzie twoje, nawet jak dobrze jeździ. A kiedy je będziesz mógł ewentualnie z korpo wykupić, to będzie już kupą szrotu. Lepiej się wziąć za prymitywnego oldtimera, najlepiej gustownego z dobrej stajni i robić od podstaw, bo tylko na takim masz szansę kiedyś zyskać, a resztę zostaw frajerom, by mieli na czym nabijać koszty do firmy, bo one przecież bez supportu i aktualizacji nie jeżdżą... ;)  

   

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, absolutarianin napisał:

ani dzieci nie będą mi kiedyś podporą i latoroślą,

Pozwolisz?

Jako, że starsze dziecko wyleciało na studia, a i młodsze nie planuje osiedlać się w pobliżu domu rodzinnego większość rodziców może zapomnieć o "podporze i szklance wody".

Może zdarzy się cud i zechce chociaż "załatwić dobrego lekarza" gdyby nie daj Boże rodzic nie był w stanie samodzielnie tego zrobić. Może...

 

Zastanawiam się jaką można znaleźć alternatywę na tą "szklankę wody na starość".

Młodszą kochankę?

Dobrego kumpla, pod warunkiem, że sam nie podupadnie na zdrowiu? Ale to raczej kufel piwa niż "szklankę wody"

Babkę z opieki społecznej?

 

A może zejdzie się z tego świata bez tego problemu żyjąc do końca o własnych siłach.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie to nie ma skutecznego sposobu na to, by ktoś zapierdalał na nas za darmo na starość. Robienie w tym celu dzieci wydaje mi się delikatnie mówiąc egoistyczne (poza tym jak dzieciak będzie chciał emigrować, to co - zabronimy mu, bo "kto mi będzie koło dupy robił?" :D ), kumplom się czasem umiera niestety (w tym mocno przedwcześnie - jak mojemu przyjacielowi), kochanka odejdzie do młodszego po wydojeniu nas z kasy - pozostaje mieć kesz i opłacać normalne usługi opieki.

 

11 godzin temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Są także tacy którzy po prostu zamiast w auto czy chatę poszli w realizacje marzeń. 

 

Realizacja marzeń zasadniczo kosztuje - sporo. Mowa o typowym człowieku, który nie może sobie pozwolić na rzucenie wszystkiego i wyjazd.

 

Ja mam kosztorys sporządzony dla roku kamperowania w Stanach - koszt ca 200k PLN, z czego część można odzyskać odsprzedając kampera na koniec trasy.

Nie jest to jakaś potworna kwota (trochę ponad rok pracy typowego programisty15k i jego żony2k 😅), ale raczej wykracza poza możliwości typowego Kowalskiego. Ja pomimo 34 lat zarabiam jeszcze gównopieniądze (4500 netto, a pomimo wielokrotnych starań nie udało mi się zmienić pracy/branży/zajęcia - zawsze coś po drodze nie wychodzi :D ) - na razie nie mogę sobie na to pozwolić, mam nadzieję, że do 40. ułożę się finansowo.

 

Zwyczajowo ludzie żyjący w ten sposób są konkretnie forsiaści, albo na tyle młodzi, że wyrwa w CV im nie robi problemu.

 

U mnie zaraz po liceum jeden chłopak od nas ruszył w samotną, pieszą (!) wyprawę po Ameryce Południowej. 19-letni chłopak.

Spędził tam rok, przeżył więcej, niż większość ludzi w ciągu całego życia.

Tylko po to, by zdaje się rok później zginąć w wypadku samochodowym w Polsce.

(żeby nie było, że ściemniam - http://peron4.pl/zegnaj-kuba/)

 

Z tego, co wiem, Kuba nie miał forsiastych rodziców, ani nie miał sponsora. Był za to konkretnym wariatem i nie bał się pojechać tam "w ciemno". No, ale był młody i jechał sam.

 

Aha, jeszcze jedno.

 

Moim zdaniem trzeba grubą kreską oddzielić wyjazd z kobietą od wyjazdu ze znajomymi/samemu. A już kobieta+bombelkek to wersja hardcore.

 

Zupełnie inne wymagania, w tym higieniczne :D

 

Tzn. wiem, że są ludzie, co potrafią wrócić po całym dniu i ruchać się bez nawet wstępnego umycia się, prawdopodobnie właśnie tacy mogą bawić się w biwakowanie w syberyjskiej tajdze, jeśli ma się wrażliwy nos i odczucia estetyczne, no to mamy problem :D

 

Tak jak pisałem wcześniej, jeśli mam jechać z kobietą, to najpewniej będę chciał ją ruchać. A jeśli mam się z nią ruchać, to brud i syf odpadają. Wersja najbardziej hardcore to kamper z kabiną prysznicową - namioty niet :D

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, maroon napisał:

Ooo, Zocha willę wybudowała na przedmieściach, a ja tu w chatce w środku puszczy, ale chujnia"

 

Moja Zośka jest bardziej uniwersalna bo wspiera oraz podtrzymuje relacje ludzkie z innymi członkami Grupy.

Nie śpimy w willi ale za firanką tak, aby delikatnie móc podziwiać martwą naturę niemarkowych mebli.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, maroon napisał:

W zasadzie to mi przyświecało zakładając wątek. Czemu i skąd inna konstrukcja? Jak dużo tych innych występuje? Czy inna trwale, czy na pokaz? Jak innej szukać? Itp. Itd. 

 

:)

Nie mam zielonego pojęcia, czy istnieje na to jakiś skuteczny sposób. To jedna z niewielu sfer życia (może i jedyna, nie zdziwiłbym się wcale), w której nie istnieje wprost związek przyczynowo - skutkowy, nie da się zaplanować, przewidzieć i wdrożyć pewnych rzeczy w życie. Tu B niekoniecznie wynika z A. Może wynikać z D, Z, W, albo wcale może z niczego nie wynikać : )

 

Jak to zrobić skutecznie, nie wiem więc. Może prócz tego, że wieść życie zgodnie z własnym światopoglądem i oczekiwaniami. Być ciekawą osobowością. Ale też nie "ciekawą" na siłę, by przypasować audytorium, tłumowi za wszelką cenę. Nie robić za małpkę w cyrku i wyznawcę Kościoła św. Broszy. Ich zawsze będzie pod dostatkiem, przybywają w postępie geometrycznym. Paradoksalnie im bardziej męski potencjał karleje i jest tłumiony (politycznie, społecznie, ideologicznie), robiąc coś, działając w zgodzie ze sobą, nie krzywdząc innych, ale jasno broniąc swojej przestrzeni łatwiej (w teorii) się wyróżnić i przyciągnąć podobne sobie jednostki.

 

Płci obojga.

Taką mam nadzieję.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Brat Jan said:

Zastanawiam się jaką można znaleźć alternatywę na tą "szklankę wody na starość".

Młodszą kochankę?

Dobrego kumpla, pod warunkiem, że sam nie podupadnie na zdrowiu? Ale to raczej kufel piwa niż "szklankę wody"

Babkę z opieki społecznej?

 

A może zejdzie się z tego świata bez tego problemu żyjąc do końca o własnych siłach.

 

To jest wstydliwie przemilczywany problem naszych czasów - co robić ze starymi ludźmi? 

 

Pomijam te mity, że "dziecko pomoże". Tak, może pomoże. Jak będzie mieszkać 3 domy/bloki dalej i będzie mieć akurat czas i chęci. 

 

Moja siostra cioteczna. Syn wyniósł się do Gdańska - już widzę, jak jeździ podawać szklankę wody, córka wyemigrowała do Niemiec. Siostra rozżalona, że dzieci "uciekły". Tylko na co ona liczyła? 

 

Rozwiązaniem może byłyby jakieś społeczności, communities, możliwe że zamknięte, gdzie starsi ludzie w miarę możliwości się wspierają i/lub zrzucają na jakąś opiekę. No ale to raczej nie w naszych warunkach. 

 

U nas pozostaje nadzieja, że zdrowie wystarczająco długo dopisze. 

 

Chyba najlepiej w tym względzie to mają wielkohektarowi rolnicy, gdzie gospodarkę na 99% ktoś przejmie (choć też zdarza się że nie). 

 

Można też wykupić dom spokojnej starości na wypasie albo opłacać młodą opiekunkę z grandpa issues. 😁 Tylko do tego trzeba mieć hajs, a nie głodową zusowską emeryturkę. 

Edytowane przez maroon
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, maroon napisał:

pozostaje nadzieja, że zdrowie wystarczająco długo dopisze. 

Dlatego nie rozumiem tego "kultu siłowni", że niektórzy za wszelką cenę, czyli za cenę kontuzji (w tym kręgosłupa) chcą wyciskać jak najwięcej.

Nie rozumiem też propagowania różnych dziwnych diet, wspomaganych garścią sztucznie robionych suplementów aby uzupełniać niedobory.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.