Skocz do zawartości

Moje największe życiowe porażki


Obliteraror

Rekomendowane odpowiedzi

Mówi się czasem, że nieistotne jest, ile razy upadniesz, ale ile razy powstaniesz.

Coś w tym jest :)

 

1) Okres mojego bananowego liceum to okres mojej jednej z największych życiowych traum. Gdybym był innej konstrukcji psychicznej, ciężko byłoby się potem pozbierać. Szkoła z klimatów "Patointeligencji" w realiach lat 90-tych. I ja, jeden z dwóch najbiedniejszych w realiach takiej szkoły. W bardzo wrednym i z chęcią to udowadniającym (szczególnie tym w ich mniemaniu "gorszym") otoczeniu.

 

2) W wieku 20+ lat moja dalsza rodzina, działając "wspólnie i w porozumieniu" z paroma innym osobami oszukała mnie z premedytacją w majestacie prawa, fałszując testament osoby, po której bezpośrednio dziedziczyłem. Nie miałem na to twardych dowodów, nikogo nie złapałem za rękę, wprost tego nie mogłem udowodnić. Niewiele możesz, jak jesteś młody, naiwny, głupi i biedny. Straciłem na tym c.a ponad 500k PLN w postaci domu jednorodzinnego. Mając taką poduszkę finansową, zaczynałbym z zupełnie innego, dużo spokojniejszego etapu.

 

3) Większość życia nie byłem w stanie dogadać się ze swoim ojcem. Nie był w stanie nauczyć mnie większości "męskich" rzeczy, bo sam ich nie umiał. I nigdy nie miał chęci się ich nauczyć. Głównie wymagał, sam nie dając przykładu, jak i etosu pracy. Nasze ostatnia rozmowa nie była też taka, jakiej oczekiwałem. Rozstaliśmy się pokłóceni, a nie miałem już szansy na kolejną rozmowę. Zmarł nagle.

 

4) Śmierć mojej mamy, która nie dożyła 60-tki. Długo chorowała, mogłem się przygotować do jej odejścia. Ale nie spowodowało to wcale, że łatwiej było mi się po tym pozbierać. Mówi się czasem, że człowiek dorasta w pełni dopiero wtedy, jak pochowa swoich rodziców. I zdaje sobie sprawę, że pozostał kompletnie sam. I musi się z tym zmierzyć, to przepracować.

 

5) Na jednym z ostatnich etapów odpadłem z rekrutacji do wymarzonej wtedy pracy, tj. kontrolera ruchu lotniczego. Naprawdę marzyłem w tym czasie tym zawodzie.

 

6) Ok. 7 lat zajęło mi udowodnienie (przede wszystkim sobie) że to, co robię zawodowo ma większy sens, perspektywy i skalowalność.

 

 

Ad 1) Skutkiem długofalowym jest spokój ducha i psychiczne zahartowanie. I niesmak. Ponadto alergia na całe życie na pyszałków, durniów, besserwisserów, arogantów, nuworyszów, ludzi typu "zawód - syn" i "zawód - córka". Lepsze niż najlepsza szczepionka, bo chroni mentalnie :)Wyostrza to spostrzegawczość i pozawala ocenić, co jest w życiu naprawdę ważne, na kogo możesz liczyć, jak również "tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono".

 

Ad 2) Po ponad dekadzie upomniałem się o swoje i załatwiłem tę sprawę. Nie jestem z tego dumny, jak ją załatwiłem, mimo że zrobiłem wszystko w majestacie prawa. Nigdy o tym nie zapomniałem i nie odpuściłem. Nie zrobiłem tego dla pieniędzy, bo i tak ich nie odzyskałem, ale dla zasady. Tak, jak powinien takie sprawy czasem załatwiać mężczyzna.

 

Ad 3) Mimo wszystkich swoich wad i braków ojciec nauczył mnie np. grać w szachy i podrzucał masę wartościowych książek. Nie był złym człowiekiem. Czasu nie cofnę, ale i tak żałuję, że tak a nie inaczej wyglądała nasza ostatnia rozmowa. To, jakim człowiekiem się stałem to również jego zasługa. W sporej części różnym o 180 stopni, ale fakt jest faktem.

 

Ad 4) O tym już pisałem wiele razy, chyba nie ma sensu się powtarzać. Chyba do końca nie poradziłem sobie z tym do chwili obecnej. Z nikim o tym nie rozmawiam bo nie sądzę, by taka rozmowa cokolwiek by coś dała. Każdy ma jakiegoś mola, co go gryzie. Albo inne demony.

 

Ad 5). Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Pewnie bym stracił finansowo , wykonując tę pracę, gdybym ją wykonywał zamiast tego, czym zająłem się w życiu ale... marzyłem o tym. I długo się przygotowywałem do tej rekrutacji. Nie warto nigdy rezygnować ze swoich marzeń, nawet jak rzeczywistość przyniesie w zamian realnie coś innego. Kto wie, może i lepszego? :)

 

Ad 6). Nigdy się nie poddawaj, to sobie wbiłem mocno do głowy. "Nawet kiedy wszyscy już w Ciebie zwątpili, nie czekaj ani chwili dłużej". Jak Cię wypierdolą drzwiami, pukaj do okna. Jeżeli gdzieś w głębi siebie wierzysz w to, co robisz. W siebie, swoją usługę, pomysł, produkt, cokolwiek, czym chcesz zainteresować świat. Jak na pyszałków, równą alergię mam na mówców motywacyjnych albo szkoleniowych sprzedawców, uczących sprzedaży mimo że godziny nie przepracowali w zawodzie. Nie spotkali się z realną sprzedażą, realnymi klientami, realnymi wymówkami itd. Może być taki czas w Twoim życiu, że jedyną osobą, która w Ciebie wierzy, będziesz Ty sam. Bądź pewny, że to dużo więcej, niż na pozór może się wydawać.

 

Siedzę na fotelu, z laptopem na stoliku w mojej bibliotece, o której jeszcze marzyłem za dzieciaka, by taką kiedyś mieć. Przestrzeń na pomieszczenie tylko z książkami, zbieranymi całe życie. Psiaki usadowiły się poniżej, słyszę ich spokojny oddech przez sen. Wczoraj pół dnia spędziłem wirtualnie na drogach stanu Waszyngton i Oregon, szukając inspiracji krajobrazowej do jednej ze scen mojej książki, nad którą cały czas pracuję. Dziś napisałem tę scenę. Cały czas mi się jeszcze "chce". Coś zrobić, coś przekazać. :) Coś ciekawego dać sobie i światu.

 

Już nie "walczę", ale cały czas czegoś pragnę.

Nigdy się nie poddawaj.

Nigdy.

Edytowane przez Obliteraror
  • Like 25
  • Dzięki 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Obliteraror napisał:

Skutkiem długofalowym jest spokój ducha i psychiczne zahartowanie. I niesmak. Ponadto alergia na całe życie na pyszałków, durniów, besserwisserów, arogantów, nuworyszów, ludzi typu "zawód - syn" i "zawód - córka". Lepsze niż najlepsza szczepionka, bo chroni mentalnie :)Wyostrza to spostrzegawczość i pozawala ocenić, co jest w życiu naprawdę ważne, na kogo możesz liczyć, jak również "tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono".

Dziękuję za To!

W ogóle za cały tekst!

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.10.2021 o 15:24, Obliteraror napisał:

6) Ok. 7 lat zajęło mi udowodnienie (przede wszystkim sobie) że to, co robię zawodowo ma większy sens, perspektywy i skalowalność.

Za ten punkt duży szacun.

 

Życiowe "porażki" po jakimś czasie można uznać za swoje wielkie zwycięstwa.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Obliteraror napisał:

41. Nie przesadzałbym z tą mądrością, ale dzięki za dobre słowo :)

Widać,że piszesz z doświadczenia i szerszej perspektywy. I nie napisałeś niczego o relacjach damsko męskich, które dla wielu są najważniejsze, a z wiekiem patrzy się na to trochę inaczej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.10.2021 o 15:24, Obliteraror napisał:

 

 

5) Na jednym z ostatnich etapów odpadłem z rekrutacji do wymarzonej wtedy pracy, tj. kontrolera ruchu lotniczego. Naprawdę marzyłem w tym czasie tym zawodzie.

 

Mam podobne doświadczenie w tym roku.

Chciałem w tym roku załapać się na robotę programistyczną, zaraz pod koniec maja tegoż roku. Facet siostry dowiedział się od niej, że poszukuje roboty i podesłał mi pewne ogłoszenie. Stawka za cały miesiąc wyborna jak dla takiego młodziaka jak ja, prawie 4k brutto + możliwość łapania doświadczenia w zawodzie. Minus taki, że od cholery osób odpowiedziało na to ogłoszenie. Dowiedziałem się od niego także, że pracował kiedyś w tejże firmie i może szepnąć słówko komu trzeba i szansę na uzyskanie tej roboty w tym momencie znacznie by wzrosły. 

No i tu jest fragment, gdzie kompletnie spieprzyłem sprawę. Odmówiłem. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale po prostu chciałem uzyskać tą robotę tylko i wyłącznie własnymi rękoma.

Odawalono mnie po ostatnim etapie rekrutacji.

Do dzisiaj nie jestem pewny, czy dobrze się zachowałem czy spierdoliłem po całości. Mam wrażenie, że mogłem już pracować w zawodzie, a tym czasem oprócz studiowania dalej muszę zapierdzielać fizycznie i progresu praktycznie brak.

Co byś zrobił na moim miejscu w takiej sytuacji @Obliteraror

Bo ja do dzisiaj mam wrażenie, że zjebałem po całości. Mogłem przyjąć ofertę, a być może byłbym w moim życiu już 2 stopnie wyżej niż obecnie.

 

Edytowane przez Hubertius
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Hubertius napisał:

Co byś zrobił na moim miejscu w takiej sytuacji @Obliteraror

 

Jeżeli bym tego bardzo pragnął, to pewnie skorzystałbym z możliwości polecenia mnie. Nie jestem zwolennikiem protekcji, ale rozumianej w sposób taki, że ktoś tylko i wyłącznie po znajomości zatrudnia kogoś, kto może być nawet kompletnym idiotą, ale "swoim" idiotą. Częste w sektorze samorządowym mimo upływu lat. Wyznaję zasadę (którą wcielałem w życie, bo i w dużej części bazowałem biznesowo na poleceniach), że ktoś, kto mnie poleci, albo ja gdy kogoś polecałem, to bierze/biorę za to odpowiedzialność. Nigdy nie poleciłbym osoby co do której miałbym wątpliwości co do jej pracowitości, kompetencji czy zaangażowania. Moja rekomendacja rezonuje też na mnie i do mnie wróci prędzej czy później rykoszetem. Polecając kogoś nieodpowiedniego zaszkodziłbym sam sobie i swojej rynkowej reputacji.

Czasami szczęściu trzeba pomóc.

Czy spieprzyłeś po całości, nie sądzę. To raczej kolejne doświadczenie i miejsce na wyciągnięcie wniosków. Bywa, że niewykorzystane okazje się mszczą, ale nie załamywałbym rąk. I jak najbardziej doceniam własną ambicję dojścia gdzieś tylko własnymi siłami. Ale nie jesteśmy jednak wolnymi elektronami zawsze i wszędzie.

 

Oprócz własnego rozwoju, trzeba dbać też o sieć kontaktów. Wiele rekrutacji i ciekawych stanowisk nie trafia do ogólnopolskich serwisów (przynajmniej początkowo). Większość zaczyna się właśnie od wewnętrznych poszukiwań.

3 godziny temu, ManOfGod napisał:

I nie napisałeś niczego o relacjach damsko męskich, które dla wielu są najważniejsze, a z wiekiem patrzy się na to trochę inaczej.

Racja, nie napisałem. Po prostu uważam, że są tutaj dużo lepsi doradcy w tym zakresie ode mnie, pozostającym w związku małżeńskim od parunastu lat. Chyba że w kontekście budowania relacji długoterminowych, co i tak jest w dużej części (szczególnie dziś) loterią. Niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 10/19/2021 at 3:24 PM, Obliteraror said:

nieistotne jest, ile razy upadniesz, ale ile razy powstaniesz

Jaka jest różnica między życiem a śmiercią? Umieramy tylko raz, żyjemy każdego dnia.

On 10/19/2021 at 3:24 PM, Obliteraror said:

Mając taką poduszkę finansową

W życiu wielu młodych, zaradnych ludzi, otwierających biznes za biznesem lub inwestujących na giełdzie, następował ten punkt zwrotny, w którym rodzili się w zamożnej rodzinie.

Ale czasem granie na "hard mode" przynosi znacznie więcej satysfakcji. Bo nikt nie obieca że będzie łatwo - ale może, może... będzie warto.

On 10/19/2021 at 3:24 PM, Obliteraror said:

Nigdy się nie poddawaj.

Jak rozpoznać, że Twoje życie na Ziemi się skończyło?

Dopóki żyjesz, trwa nadal.

Richard Bach

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak a propos tego Wątalu to przypomniało mi się jak pewna pani, z takim wyrzutem pomieszanym z wysoce "słusznym" oburzeniem, wygarnęła mi kiedyś tekst - że jej przyjaciółka, matka polka, niezwykle wartościowa postać, ważna urzędniczka państwowa z wyższych sfer zachorowała poważnie na raka a ja żyję sobie na luzie, mam wszystko gdzieś, zero ambicji, a do tego jestem zdrowy - no jak tak może być! ;DDDDDDDDD

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Kespert napisał:

Ale czasem granie na "hard mode" przynosi znacznie więcej satysfakcji. Bo nikt nie obieca że będzie łatwo - ale może, może... będzie warto.

 

Masz rację. Grałem sporo czasu na tym hardzie, ale im więcej mam lat, tym bardziej sobie uświadamiam, że wielu gra na Ultra, albo Nightmare. Wychowałem się w pełnej rodzinie, miałem wykształconych, oczytanych rodziców, którzy przekazali mi ten "kod kulturowy". Bez pijaństwa, krzyków i awantur. Reszta należała do mnie. Nie było pieniędzy, był za ten handicap.

 

Dlatego cały ten nieszczęsny polski państwowy socjal, z którego leje się jak z dziurawego garnka w patologię, nierobów, różnych plusów i cwaniaków przyspawanych do MOPS-u skierowałbym przede wszystkim w tych, którym się nie poszczęściło w tym zakresie na starcie. Młodych. By ich wyrwać ze środowiska marazmu, biedy, patologii i alkoholizmu. By mieli szansę. Na spokojną naukę, na pracę, w na realizację marzeń. Reszta należy do nich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minutes ago, Obliteraror said:

Dlatego cały ten nieszczęsny polski państwowy socjal, z którego leje się jak z dziurawego garnka w patologię, nierobów, różnych plusów i cwaniaków przyspawanych do MOPS-u skierowałbym przede wszystkim w tych, którym się nie poszczęściło w tym zakresie na starcie. Młodych. By ich wyrwać ze środowiska marazmu, biedy, patologii i alkoholizmu. By mieli szansę. Na spokojną naukę, na pracę, w na realizację marzeń. Reszta należy do nich.

Gryzę. Bo zbyt łatwo pieniędzmi młodych "przyspawać" do patologii.

To czego potrzebuje młody człowiek grający na ultra/nightmare, to nie jest socjal. Ba - socjal plus pato-wzorce to prosta droga do samozatracenia. Więc paradoks ryby kontra wędki - wydaje nam się że czynimy dobro, chociaż czynimy zło. A krzycząc na tych co dają wędkę, krzyczymy "ale przecież on jest głodny! Daj mu rybę!".

Jest taki moment w życiu każdego człowieka, w którym może powiedzieć "dość". Patologii środowiska domu rodzinnego - dość. To precyzyjne w prawie określony dzień - dzień 18-tych urodzin, powstanie obywatela odpowiadającego za swe czyny. Paradoksalnie to co najważniejsze już jest w prawie - bezwzględna utrata władzy "rodzicielskiej", prawa do nadużycia innego człowieka. I są ludzie, którzy tę szansę łapią obiema rękami - oni nie potrzebują, nie chcą wręcz socjalu; chcą mieć szanse uczciwie zapracować na swoje własne życie. 

I to jest klucz. Kto chciałby socjal - nie powinien go dostać. Kto pożąda władzy - powinien zawsze być sługą. Kto pragnie bogactwa, zginie wewnętrznie spełniwszy swe marzenie (jak większość "bananów"). Kto pragnie haremu - trafi na modliszkę. Uważaj czego chcesz, bo się spełni...

Nie znaczy to, że bezwzględnie każdy socjal jest zły - ale jeśli dać komuś mieszkanie na start, to z jasno określonym terminem wyprowadzki - albo w tym czasie zorganizujesz swoje m3 i będziesz miał gdzie mieszkać, albo nie - i nie ważne co się wtedy z tobą stanie. Można dać mieszkanie pracownicze na preferencyjnej racie - ale ratę trzeba płacić. W teorii systemów jasne jest jak słońce - jeśli system nie ma sprzężeń negatywnych, stanie się niestabilny. Nie "może", a "kiedy". Każdy socjal jest sprzężeniem pozytywnym - i strasznie łatwo przedobrzyć.

Więc zamiast socjalu, czasem lepiej dać - wzorzec. Więc pisz, pisz tą książkę; pisz na Forum. Nawet jeśli sam nigdy nie zobaczysz efektów, one - będą. Może nawet już są.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, Kespert napisał:

Gryzę. Bo zbyt łatwo pieniędzmi młodych "przyspawać" do patologii.

 

Słusznie. Moje podejście do socjalu znasz. Ale...

 

nie ma nic gorszego niż zmarnowany talent.

 

Wściekły byk, czy Ulice nędzy Scorsesego? Nieistotne. Zamiast lać pełną "miską" bez szczegółowego targetowania, który "kapie" na tych, którym jest potrzebny i na tych, których prędzej demoralizuje, postuluję to, co napisałem powyżej. Bo nie ma nic gorszego niż zmarnowany talent. Ludzkiego potencjału.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.