Skocz do zawartości

Codzienność po wspólnym zamieszkaniu


Rekomendowane odpowiedzi

Ja jeszcze wtrące byś miał zawsze swoje zdanie i pilnował rachunków. W sensie kobieta suszy Ci głowę o zasłonki czy inny tam kolor ścian to nie mów, że Ci wszystko jedno. Nawet jak Ci jest wszytsko jedno to mów, że ten kolor albo tak albo nie. Przez brak zdania będziesz tracił jej szacunek i będziesz powoli przez to kastrowany. Co do rachunków ustal zasady, najlepiej jakieś wspólne konto na które przelewajcie pieniądze po połowie i płaćcie z niego. Twoje konto nich będzie twoim kontem

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.10.2021 o 11:41, Januszek852 napisał:

Na plus czy na minus

Nie nazwał bym tego czymś na plus ale i też nie na minus. W sumie mogłem się spodziewać, że po wspólnym zamieszkaniu pewne sprawy powszednieją.

Problem w tym, że mam tylko dwa pokoje więc ciężko o tą swoją norę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, ManBehindTheSun napisał:

Problem w tym, że mam tylko dwa pokoje więc ciężko o tą swoją norę.

A przy tym wspólnym zamieszkaniu po prostu przyjąłeś panią do siebie?

 

Czy coś kupiliście/wynajeliście?

 

Rozważ na serio zmianę na większy metraż, w szczególności jeśli zależy Ci na tej relacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.10.2021 o 16:33, Ace of Spades napisał:

Ja po rozwodzie, odetchnąłem, kiedy chcę to słucham muzy, kiedy chcę oglądam film albo mecz, kiedy chcę odpoczywam, kiedy chcę jem co chcę i jak chcę, kiedy chcę idę/ jadę gdzie chcę - pełen luuuzzz!

 

Mam to samo, poczułem, że żyję w końcu. Nigdy więcej nadzorcy w życiu. Robię co chcę kiedy chcę jak chcę, chcę to śpię albo nie śpię, chcę to wyrzucę dzisiaj śmieci albo jutro -jak mi się chce albo nie chce. Finanse, nie muszę już brać pod uwagę niczyjego zdania ani potrzeb - w sensie pasożyta.

 

Wniosek z tego jest jeden - kobieta w życiu tak ale taka z którą człowiek się czuje swobodnie w życiu, w mieszkaniu, w opiniach, itd.

  • Like 9
  • Dzięki 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkałem w internatach z facetami i dwa razy z kobietami, z jedną rok a z drugą kilka dni.

 

Wniosek? Z dwojga złego wolałbym mieszkać w internacie z facetami.

 

Sam mieszkam na swoim, kobieta może wejść na kilka godzin, na pogaduszkę, seks, żadnego nocowania i do widzenia.

 

1 baba - rok w wynajmowanym mieszkaniu. Współlokatorka ze studiów.

 

- dramy o pierdoły

- niewiele brakowało aby wysadziła kamienicę w powietrze

- wszędzie kłaki

- wąskie horyzonty myślowe, nie dało się pogadać na ciekawe tematy

 

2 baba - kilka dni

 

- kosmetyki na komodzie w łazience, na pralce i pod prysznicem

- bałagan

- szuranie plecami o ścianę

- domaganie się atencji i organizowania czasu

- okazała się być osobą z wąskimi horyzontami myślowymi

- potwór bez makijażu

- niewygodne spanie we dwóch - k....waaaaaa, wolę mieć całe łóżko dla siebie zamiast ostrożnie leżeć jak mumia, nie wyspałem się ani razu!

- kłaki, kłaczki i kłaczątka

- kibel walący zakrzepłą krwią

- poszła w diabły (z moją sprytną pomocą)

 

Jak mieszkałem w internatach to było tak:

 

- dyżury

- zero dram

- nikt nie narzucał swojego towarzystwa, bywało tak, ze w pokoju było kilku facetów i każdy był czymś zajęty, np jeden czytał, drugi oglądał, trzeci programował

- spotykanie się w określonych dniach i godzinach w klubie sportowym, morskim itp.

- w jednym internacie miałem 7 kolegów, w drugim najpierw 7 i potem 3 i co dziwne, nie czułem tłumu!

- mieliśmy swoje ulubione pory na pogawędki

Edytowane przez Martius777
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z kobietami mieszkałem dobre 10+ lat temu, tak szczerze to nie mam z tego okresu jakiś złych wspomnień dotyczących wspólnego zamieszkiwania, choć dobrych też nie 😎 Teraz to zupełnie inna sprawa, zabawnym faktem jest iż każda kobieta która przekroczy próg mojego domu /a nie są to liczne przypadki, większość odwiedza tylko moją miejską garsonierę/ praktycznie od razu zaczyna snuć jakieś plany o przemeblowaniach, zmianach pod mieszkanie razem etc. Tak więc ta wizyta jest ich pierwszą i ostatnią. 

Edytowane przez Templariusz
  • Like 3
  • Dzięki 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Januszek852 napisał:

Są osoby, które będą się przypierdalać, próbować zarządzać, etc.

to jest, większość ludzi (kobiety i mężczyźni).

 

37 minut temu, Januszek852 napisał:

Z taką kobietą nie ma raczej sensu mieszkać - jedna matka w życiu wystarczy.

Z żadną kobietą nie ma co mieszkać dłużej niż 1-3 lat, bo się zgodnie z naturą zmienia w mamę dziecka, a żonę w stosunku do męża, mimo braku ślubu.

Kobieta ewolucyjnie musi taka być, a dzisiejsza popkultura, odwleka nieuniknione wzorce zachowań, reakcji, adaptacji społecznej, środowiskowej i tak dalej i tak dalej :D

Sądzenie, że kobieta się nie zmieni po upływie danego czasu przebywania z jednym osobnikiem płci przeciwnej z zamiarem stałego zwiazku- jest dziecinne, niedojrzałe. 

Ludzie się zmieniają biologicznie, emocje nie mają tu nic do powiedzenia- a szkoda...

 

40 minut temu, Januszek852 napisał:

Ale są i takie bezkonfliktowe.

Oczywiście, że są, ale to mniejszość, a większość z tej mniejszości jest albo zaburzona albo dobrze ukrywa intencje w stosunku do samca, więc- "Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu".

 

41 minut temu, Januszek852 napisał:

To nie jest tak, że każda staje się domowym Fuhrerem po wprowadzeniu się.

Tylko te głupie robią to od razu. Wykwintne graczki, gotują faceta w zimnej wodzie, dążąc do ślubu, a po ślubie woda wrze, aż dupa odpada z bólu (75 % przypadków).

 

Wnioski:

1/ większość kobiet w związkach i przed po prostu kłamią, wersja demo, i tak dążą do ślubu, czyt. zasobów samca, żadne książki, podcasty, deklaracje nie zmienią woli biologii- rozpłodu bez patrzenia na jednostkę.

2/ Wspólne mieszkanie to wojna, która przybiera wiele postaci, która może się uaktywnić dopiero po jakimś czasie czy zdarzeniu w życiu tych osób.

3/ Nie warto mieszkać z lasaką- gdyż prawo chroni kobietę ponad prawo własności faceta.

 

Amen. 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawda, nie zawsze muszą być to sceny rodem z horroru, czasem wystarczy presja psychologiczna. Zapadło mi w pamięć, jak na pclabie cała masa facetów otwarcie pisała w sprawie zakupu np. nowej karty graficznej, że "musi się żona zgodzić". A ja czułem szok i niedowierzanie, że dorosły, zarabiający na siebie mężczyzna musi się pytać jakiejś obcej kobiety o zgodę na wydanie własnych pieniędzy. Niektórzy są już tak "ustawieni" że nawet nie widzą, jak są kontrolowani.

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
  • Haha 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@gman98 Siadała na łóżku,  opierała się plecami o ścianę i jak pijany gibbon szurała w prawo i lewo :D Zwracałem uwagę,  że ściana była malowana pół roku temu. Co tam, ogląda tv i szura, czyta książkę i szura. Na pewno w tej farbie nie było drobinków z magnesem :D

  • Like 1
  • Haha 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Martius777 napisał:

@gman98 Siadała na łóżku,  opierała się plecami o ścianę i jak pijany gibbon szurała w prawo i lewo :D Zwracałem uwagę,  że ściana była malowana pół roku temu. Co tam, ogląda tv i szura, czyta książkę i szura. Na pewno w tej farbie nie było drobinków z magnesem :D

A to i u mnie podobnie. W sensie te kilka tygodni po wspólnym zamieszkaniu jest więcej awarii jak kilka lat gdy mieszkałem samemu. Ja to tlumacze sobie tym, że sana na to nie zarobiła więc aż tak nie uważa. Chociaż jeśli chodzi o wszelkie opłaty itp to jest pół na pół i to bez żadnego marudzenia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.